-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Nuncjusz Lancelotti, Karol Marks i Tata Tasiemka

Gdyby nie Karol Marks, oko moje nigdy nie spoczęłoby na postaci nuncjusza Giovanni Battisty Lancelottiego. Wszystko jednak zaczęło się od kogoś zupełnie innego, od pewnego gdańskiego wynalazcy i tkacza, który próbował ułatwić życie sobie i innym ludziom, ale niestety skończył tragicznie. Opowiadałem już o tym, ale wszyscy pewnie zapomnieli. Sam zresztą nie pamiętam u kogo po raz pierwszy przeczytałem historię Antona Müllera. Później jednak, kiedy już ją rozkolportowałem, dowiedziałem się, że pisał o nim Karol Marks w Kapitale. Dzieło Marksa, to jest w ogóle świetna książka do czytania i każdemu ją szczerze polecam. Szczególnie na niedzielę, kiedy zamknięte są kościoły. Marks bowiem skutecznie leczy z marksizmu, a do tego czyni to w sposób niezwykle ciekawy i zajmujący. Był bowiem pan Karol bardzo sprawnym autorem i miał też dobrych tłumaczy na języki obce. Kapitał kupiłem już dawno, ale zaglądać do niego zacząłem od niedawna. To jest wstrząsające doświadczenie. O tym, że Anton Müller wspomniany jest tam raz jedynie, wiedziałem już wcześniej. Wiedziałem też, że informacja o nim znajduje się w przypisie na stronie 462, gdzie Marks powołuje się na pracę włoskiego księdza Lancelottiego, który w swojej, wydanej w Wenecji w roku 1636 książce, opowiada o pewnym wynalazcy z Gdańska, który diesięć lat wcześniej wykonał kunsztowną machinę do produkcji wstążek. Urządzenie mogło produkować do sześciu wstążek naraz. Był to wielki postęp jeśli idzie o wydajność i sprzedaż.

Nie miałem pojęcia kim był ten, bardzo lekceważąco potraktowany przez Marksa, włoski ksiądz Lancelotti. Okazało się, że to nuncjusz papieski na dworze Zygmunta III Wazy, człowiek ze wszech miar godny uwagi, który stał się wielką inspiracją, dla księdza profesora Tadeusza Fitycha. Badacz ten poświęcił Lancelottiemu całe życie właściwie. W sieci zaś można znaleźć materiały zawierające instrukcje papieskie dla nuncjusza, w nich zaś prawdziwe rewelacje, jakże bliskie naszym czasom i sercom. Nie będę tych instrukcji cytował w całości, chciałbym tylko zwrócić uwagę na dwie ważkie kwestie. Oto stosowne fragmenty:

 

Misja nuncjuszów z jednej strony nawiązywała do tradycji legatów papieskich, którzy dysponowali pełnią władzy papieskiej, na obszarze legacji, a z drugiej – była konkretnym przejawem centralizacji tejże władzy oraz urzeczywistnieniem kolegialności biskupiej – bardzo istotnego czynnika kontrreformacji w sensie umocnienia aspektu hierarchicznego (klerykalnego) społeczności katolickiej, jako przeciwstawnego idei kapłaństwa laikatu, głoszonej przez eklezjologów protestanckich.

 

Drugi z punktów, które chciałem tu wymienić jest krótki

 

Odnowienie życia zakonnego zgromadzeń męskich i żeńskich poprzez (między innymi, bo lista jest długa) zlikwidowanie problemu zakonników wagabundów.

 

Uważam, że idea kapłaństwa laikatu, tak żywa w naszym dzisiejszym świecie, szczególnie zaś dziś w Polsce, przed wyborami, także wymaga jakiejś reakcji Rzymu, popartej stosowną instrukcją. Podobnie jak problem zakonników wagabundów.

Zostawiamy jednak te kwestie i wracamy do Antona Müllera. Niestety Marks nie podał adresu bibliograficznego książki nuncjusza i ja jej nie widziałem. Bardzo jednak jestem ciekaw, co takiego skłoniło Lancelottiego do zainteresowania się maszynami tkackimi, których produkcję, na swoje nieszczęście rozpoczął biedny Anton. Być może ktoś dotrze do tekstu i nam tę kwestię tu dokładniej wyłoży. Pora przypomnieć jak się zakończyła ta historia. Oto rajcy miejscy w Gdańsku stwierdziwszy, że produkcja wstążek nie wymaga już ani wtajemniczenia, ani przeszkolenia robotników, ani specjalnego wysiłku, kazali Antona zamordować. Ktoś zadźgał go nożem i wrzucił do Motławy. Biedny Anton naraził się wszystkim, a najbardziej chyba Karolowi Marksowi. Nie dość bowiem, że wymyślił maszynę prostą w obsłudze – wystarczyło posadzić przy niej chłopaka, który poruszając kijkiem, „produkował” naraz sześć wstążek, to jeszcze zburzył Marksowi całą koncepcję wyzysku człowieka pracy przez kapitalistę. I przez to pan Karol musiał dokonywać nie byle jakich wygibasów, żeby swoje pomysły ocalić. Przypis, w którym występują zarówno nuncjusz Lancelotti jak i Anton Müller znajduje się w podrozdziale zatytułowanym Walka między robotnikiem a maszyną. Podaje w tym fragmencie Marks liczne przykłady masowego niszczenia maszyn przez ludzi pracy, którzy widzieli w nich konkurencję i zagrożenie dla swojego bytu. Potem tłumaczy naiwność tych zachowań tym, że był to taki etap w rozwoju społeczeństw. Lud nie rozumiał kto jest jego wrogiem i niszczył maszyny, a jak już zrozumiał, to zabrał się za obmyślanie sposobu zniszczenia kapitalistów. Nie posądzam tu Marksa o naiwność. Posądzam go o żydowski spryt i próbę wyprowadzenia w pole czytelnika i ewentualnych polemistów. To jest bardzo naiwne, albowiem w każdym podawanym przez Marksa przypadku niszczenia maszyn, dokonywanego w XVII i XVIII wieku, widoczni są zleceniodawcy tych aktów wandalizmu. Są nimi rajcy miejscy, których nie interesuje postęp, ale zachowanie dotychczasowych stosunków, gwarantujących im dominującą pozycję na rynku. Dlatego wynajmują oni skrytobójców żeby mordowali wynalazców, albo organizują bojówki, żeby dewastować maszyny. Nie jest to żaden spontaniczny gniew ludu, ale zorganizowana i opłacona akcja. Pod koniec stulecia XVIII i w stuleciu XIX zleceniodawcy przestają być widoczni. Bynajmniej nie dlatego, że nastąpił kolejny etap ewolucji społeczeństw, związany z pogłębieniem świadomości klasowej, ale dlatego, że zleceniodawcy zauważyli iż maszyny mogą zwielokrotnić produkcję, a co za tym idzie powiększyć zyski. Masowa produkcja zaś wymagała masowych odbiorców, ci zaś, by kupować perkale, musieli być do tego przygotowani poprzez jakąś propagandę. W tym samym momencie, ktoś z ludzi, którzy sto lat wcześniej zlecali zamachy na różnych Antonów Müllerów, wpadł na pomysł, by dać masom robotniczym jakąś ideologie do wierzenia i podnieść im samoocenę, co zawsze dobrze robi sprzedaży. No i wynajęto do tej roboty, tego całego Marksa.

Nas jednak interesuje moment wcześniejszy. Ten, w którym kapitaliści współpracują z robotnikami przeciwko wynalazcom. Na jakiej płaszczyźnie dochodzi do porozumień między nimi i dlaczego to interesuje nuncjusza Lancelottiego? Marks nic o tym nie pisze, coś jedynie sugeruje. Nie widzi, że praca ma charakter parareligijny i póki nie ma maszyny, która ją upraszcza, majstrowie i najlepsi tkacze są kimś w rodzaju kapłanów nowej religii. Muszą działać w porozumieniu z nakładcą i muszą organizować szkolenia czyli cykle wtajemniczeń dla adeptów sztuki tkackiej. Głębia i jakość tych wtajemniczeń decydują o ilości i jakości produkcji. I nie ma mowy, żeby było inaczej. Mamy organizację złożoną z tkaczy, którzy wiedzą swoje i mają swoją – parareligijną tradycję, daleką od Kościoła Powszechnego – i protestancką hierarchię władzy - patrycjat, z którą ta organizacja współpracuje. Między nimi nie istnieje żaden konflikt, do momentu, w którym nie pojawia się Anton Müller ze swoją maszyną. Wtedy robi się kłopot. Wtajemniczenia i parareligijny charakter tracą na znaczeniu, a produkcja, zwiększa się co prawda, ale też dewastuje uświęcone od wieków stosunki na rynku. To zaś musi zakończyć się w jeden sposób – wojną gangów, albo zwykłą wojną. W każdym razie katastrofą. Te sprawy, nawet jeśli nie opisane tak, jak ja to zrobiłem, z pewnością bardzo interesowały nuncjusza.

Jak ja to połączę teraz z Łukaszem Siemiątkowskim, zwanym Tatą Tasiemką? Bardzo prosto, z wdziękiem prestidigitatora. Pojawienie się na świecie kogoś takiego jak Łukasz Siemiątkowski, rodem z Grodziska Mazowieckiego, człowieka, który w różnych papierach, w rubryce zawód, wpisywał zawsze wyraz – wstąrzczaż (nie poprawiać), unieważnia całą koncepcję Marksa. Nie dość, że Tata Tasiemka pracował w Grodzisku Mazowieckim przy produkcji wstążek, na maszynach, znacznie bardziej wydajnych niż ta, którą skonstruował Anton Müller, to jeszcze, kiedy socjalizm i niepodległość zatriumfowały, został radnym miasta stołecznego Warszawy. Kiedy przychodził na sesje, a był to pan bardzo prosty w obejściu, w dodatku sepleniący i całkiem niewyjściowy, wszyscy radni zachowywali się jak trusie. Tak silnie byli uświadomieni klasowo i patriotycznie. Trzeba było wojny gangów, trzeba było żeby Siemiątkowski wszedł na teren kontrolowany przez organizacje żydowskie nie związane z jego długoletnim współpracownikiem Józefem Łokietkiem, żeby go postawić przed sądem i wyrzucić z rady miasta. No, ale cóż się wtedy stało? Nigdy nie zgadniecie. Prezydent Mościcki, niczym Lech Wałęsa w przypadku Słowika, podpisał akt ułaskawienia i Siemiątkowski – wstąrzczaż wyszedł na wolność. Trochę przycichł, ale nie za bardzo.

Ktoś może oczywiście próbować tłumaczyć tutaj, że Siemiątkowski był dojrzałym klasowo przedstawicielem proletariatu miejskiego, ale lepiej niech tego nie czyni. Tata Tasiemka unieważnia Marksa i socjalizm w ogóle. Jest także wielką przestrogą dla ludzi reprezentujących typ prawicowca frajera, któremu wydaje się, że jak opanuje drobny handel to uda mu się potem, wraz z innymi sklepikarzami wejść do rady miasta. Takich rzeczy nie ma. Rada miasta składa się z socjalistycznych gangsterów i kapitalistycznych nakładców, którzy – wodząc się za łby – decydują jaka będzie wielkość i jakość produkcji, a także gdzie ona będzie sprzedawana. Decydują też, na ile uda się naciąć skarb państwa, żeby masy pracujące czuły się dopieszczone i nie wychodziły na ulice wołając domagając się chleba i pracy. Miastem rządzi lewica, zawsze. Ta zaś składa się z dwóch elementów – bojówki i banku. I to się nie zmieniło do czasów Antona Müllera

 

O przygodach Taty Tasiemki i rodzimych ideologów postępu i ewolucji społeczeństw poczytać można tutaj.

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-ii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-iii/



tagi: kościół  socjalizm  marks  gangi  tkacze  maszyny  łukasz siemiątkowski  tata tasiemka  giovanni battista lancelotti 

gabriel-maciejewski
11 maja 2020 09:47
23     2529    17 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
11 maja 2020 10:54

Chyba zacznę gromadzić słowa do słownika kotrrewolucjonisty i to wcale nie jest żart. Na pierwszy ogień wybrałem coś takiego:

 spontaniczny gniew ludu = np.: rajcy miejscy, których nie interesuje postęp, ale zachowanie dotychczasowych stosunków, gwarantujących im dominującą pozycję na rynku. Dlatego wynajmują  skrytobójców do mordowania wynalazców, albo organizują bojówki, żeby dewastować maszyny. Jest to zorganizowana i opłacona akcja.

Następne słowo to wolność i wolność gospodarcza, ale to jest trudna definicja i mogę się wyłożyć. Na razie myślę. :)
Zobaczę też czy słowa ze słownika kotrrewolucjonisty przeżyją tzw. "próbę czasu". :)

zaloguj się by móc komentować


tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski
11 maja 2020 11:13

Praca cytowana przez Marksa to L'hoggidi ouero gl'ingegni non inferiori a passati autorstwa oliwety Secondo Lancellottiego. Mój włoski jest w zasadzie żaden, ale praca traktuje zdaje się o tym, że ludzie współcześni w niczym nie ustępują starożytnym. Autor punktuje osiągnięcia współczesnych, w tym "Antonio Moler Danzicamo" na stronie 457.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tomasz-kurowski 11 maja 2020 11:13
11 maja 2020 11:17

Czyli znowu się skompromitowałem. To straszne....

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tomasz-kurowski 11 maja 2020 11:13
11 maja 2020 11:34

Nie ma tego złego. Postać nuncjusza Lancelottiego, będzie tu się jeszcze pojawiać. W różnych bardzo kontekstach. 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
11 maja 2020 11:49

W kwestii postępu technicznego i wyzysku czytałam dawno temu, że Rzymianie starożytni nie byli technicznie innowacyjni bo nie wiedzieli co zrobić z masą niewolników, którzy stali by się zbędni. Nie pamiętam gdzie to czytałam i czy to prawda? 

Taki problem trochę pod włos Marksowi.

.

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
11 maja 2020 12:23

Dzieło Marksa, to jest w ogóle świetna książka do czytania i każdemu ją szczerze polecam.

Nie, dziękuję wystarczyło mi żyć wiele lat w tym, co ten pan napisał, a inni wprowadzili w czyn.

Czytasz ty, a ja płacę za to, czytając, co o tym napiszesz, wystarczy. I uważam, że to świetny deal dla kazdego z nas ☺. III już tom "Socjalizm i śmierć" leci albo plynie do mnie właśnie.

PS Napisz mi proszę track numer tej przesyłki, nawet tutaj w komentarzu. Wiesz, jak to już bywało. Nie chciałbym, byś znowu dostawal zwroty, nie z mojej winy przecież, zwłaszcza teraz w tym glupim czasie wiele się może zdarzyć

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski 11 maja 2020 11:17
11 maja 2020 14:31

Gdzieżby, temat i postacie i tak bardzo ciekawe.

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski 11 maja 2020 11:13
11 maja 2020 15:34


In Danzica Città della Prussia Antonio Moler riferiva non sono 50. anni d'hauer veduto co' propri occhi un' artifitio Ingegnosissimo col quale si facevano lavorare da se stessi quattro, sei, e quanti telai s'hauesse voluto in una stanza temperati, et accommodati per 24. hore come gli horiuoli qual si vogliatela o drappo. Ma perche tanti poveri huomini, che vivevano col tessere sarebbono morti di fame, fù dal Magistrato di quella Città prohibita quell' inventione, e l'autore segretamente fatto affogare.

Nie wiem, czy wszystkie u lub v właściwie odczytałem. 

Przypis 194) Kapitału Marksa brzmi tak:
Maszyna ta została wynaleziona w Niemczech. Włoski ksiądz Lancellotti w książce wydanej w 1636 r. w Wenecji opowiada:
„Anton Müller z Gdańska około 50 lat temu” (Lancellotti pisał to w 1629 r.) „widział w Gdańsku maszynę wielce kunsztowną, tkającą jednocześnie 4—6 tkanin; ale ponieważ rada miejska zatrwożyła się, że ów wynalazek obróci mnóstwo robotników w żebraków, kazała maszynę zniszczyć, wynalazcę zaś cichaczem udusić czy też utopić” [113].

Jasne jest, że to nie jest pełny cytat.

Nie sądzę też żeby Marks siegnął po oryginał. Informacje zaczerpnął albo z Beyträge zur Geschichte der Erfindungen, Tom 1 Johanna Beckmanna albo po jego tłumaczenie na angielski (tylko po co?) A history of inventions and discoveries (tłumaczenie William Johnston).



Hr. Jacobson sagt: man glaube, die Schweizer hätten solche schon vor mehr als 100 Jahren erfunden; aber für diese Vermuthung kenne ich keine Gründe; vielmehr ist es mir wahrscheinlich, daß diese Erfindung entweder in den Niederlanden, oder in Teutschland, entweder gegen Ende des sechszehnten oder im Anfange des 17. Jahrhunderts gemacht sey. Die älteste Nachricht, die ich jetzt kenne, scheint für Teutschland und für das sechszehnte Jahrhundert zu beweisen. Sie steht in L'Hoggidi overo gl'ingegni non inferiori à' passati; dell' abbate D. Secondo Lancellotti da Perugia. Parte seconda. In Venetia 1636. 8 * s. 457. Lancellotti sagt: Anton Moller aus Danzig habe erzählt, er habe ungefähr vor 50 Jahren in Danzig eine sehr künstliche Maschine gesehn, die auf einmal ma 4 bis 6 Gewebe verfertige; weil aber der Rath besorgt habe, diese Erfindung möchte eine Menge Arbeiter zu Bettlern machen, so habe er solche unterdrückt, und den Erfinder heimlich ersticken oder ersäufen lassen. 

In Danzica città della Prussia Antonio Moller rifericca non sono 50 anni d'hauer veduto co' propri occhi vn' artifitio ingegnosissimo, col quale si faceuano lauorare da se stessi quattro, sei, e quanti telai s’hauesse voluto in una stanza temperati et accominodati per 24 hore come gli horiuoli qual si voglia tela o drappo. Ma perche tanti poueri huomini che viueuano col tessere sarebbono morti di fame, fù dal magistrato di quella città prohibita quell' inuenzione, e 'autore segretamente fatto affogare.

Wer dieser Anton Moller, den der Italiener S. 458 noch einmal nennet, gewesen seyn mag, weis ich nicht; aber daß er in Danzig eine Bandmühle gesehn habe, ist wohl gewiß. Wenn man das Druckjahr für die Zeit annehmen will, worin Lancellotti geschrieben hat, so kan man glauben, daß Danzig schon ums Jahr 1586 eine Bandmühle gehabt habe; aber mir scheint das Buch schon 1629 geschrieben zu seyn, und dann würde man gar bis aufs Jahr 1579 kommen. In Turicken historischer Beschreibung von Danzig. 1688 fol.* findet man von dieser Geschichte nichts.


No i teraz dobrze byłoby żeby ktoś to nam przetłumaczył, bo translatory płatają różne figle.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
11 maja 2020 18:27

Seminarium, po prostu seminarium z historii gospodarczej z historią Kościoła w tle.

zaloguj się by móc komentować

m8 @umami 11 maja 2020 15:34
11 maja 2020 22:41

Aż takich figli nie napłatały.

z "Przyczynki z historii wynalazków."( Beyträge żur Geschichte der Erfindungen,) Tom 1 Johanna Beckmanna:

"Pan Jacobson powiada: uważa się, że Szwajcarzy wymyślili je ponad 100 lat temu, ale nie mam powodu do takiego domniemania. Raczej wydaje mi się, że wynalazek ten powstał w Holandii lub w Niemczech pod koniec XVI lub na początku XVII wieku. Najstarsze wzmianaki, o których wiem, wydają się wskazywać na Niemcy i XVI wiek.

Wzmianka ta znajduje się w dziele "L'Hoggidi overo gl'ingegni non inferiori à 'passati" opata D. Secondo Lancellottiego z Perugii część druga wydanym w Wenecji w 1636 ( strona(?)8 * s. 457.)

Autor stwierdza tam: Anton Moller z Gdańska powiedział, że przed 50 około laty temu widział w Gdańsku bardzo sprawną maszynę, która na raz robiła od 4 do 6 tkanin. Ponieważ rada martwiła się, że ten wynalazek uczyni wielu robotników żebrakami, zataiła go, a wynalazcę kazała potajemnie udusić lub utopić .

Nie wiem, kim mógł być ten Anton Moller, do którego autor ponownie wymienia na s. 458. Pewne jest, że widział młynek taśemkowy w Gdańsku. Jeśli przyjąć rok druku za czas powstania dzieła to można przyjąć, że w Gdańsku już w 1586 roku istniał młynek tasiemkowy.

Wydaje mi się jednak, że książka została napisana już w 1629 r., a dojdziemy więc do 1579 r.

W "Historycznym opisie Gdańska" przez Curickego z 1688 roku nic na temat tej historii nie ma."

Koniec cytatu.

To może być "ten"Moller https://pl.wikipedia.org/wiki/Anton_M%C3%B6ller. Wg. niemieckiej wikipedii przebywał 1585-87 w Italii (gl. w Wenecji). Syn nadwornego cyrulika Albrechta Hohenzollerna. W wieku 15 lat terminował w Pradze na dworze cesarskim(zaczynał od kopiowania Dürera, później rozwinął własny styl). Po pobycie w Italii wracał przez Niderlandy. Nasz Lancelotti (nie nuncjusz) nie mógł raczej usłyszeć historii młynka z ust Möllera -1585 był w powijakach.

zaloguj się by móc komentować

umami @m8 11 maja 2020 22:41
11 maja 2020 23:33

Kłopot polega na tym, że to skrócone tłumaczenie, z pominiętym, ale zacytowanym oryginałem. 

Gdzie jest przetłumaczony ten fragment?:
e quanti telai s’hauesse voluto in una stanza temperati et accominodati per 24 hore come gli horiuoli qual si voglia tela o drappo.


z Perugii część druga wydanym w Wenecji w 1636 ( strona(?)8 * s. 457.)
8* (8vo) oznacza wydanie w formacie octavo, s. 457

W "Historycznym opisie Gdańska" przez Curickego z 1688 roku
Historische Beschreibung der Stadt Danzig i materiały źródłowe do dziejów Gdańska, Reinholda Curickego (1610—1667), wydanie fol.* — oznacza folio.


Lancellotti Giovanni Battista (1575—1655)
W okresie 25 XI 1622—25 VI 1627 na podstawie decyzji papieża Grzegorza XV biskup Lancellotti pełnił misję nuncjusza apostolskiego w Polsce. Od 27 kwietnia 1623 r. przebywał w Warszawie jako ósmy z kolei poseł papieski, któremu przyszło rezydować w nowej, od roku 1596, stolicy Rzeczypospolitej.
https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/7647/1/19_Tadeusz_Fitych_Korespondencja%20dyplomatyczna_253-328.pdf
Był w RP i mógł o tej maszynie tutaj usłyszeć.
Książkę wydał w 1636 (pisał w 1629, już po opuszczeniu RP). Jeśli to w tym czasie jakiś Antonio Moller opowiedział mu tę historię, to minus 50 lat daje 1586 (1579). 

Nie mógł to być jednak „ten Twój” Anton Möller (ur. ok. 1563 w Królewcu, zm. w styczniu 1611 w Gdańsku) bo już wtedy nie żył. Mógł widzieć maszynę, bo w 1586 miał 23 lata albo 16 w 1579. Nie mógł o tym opowiedzieć ani w 1629, ani w 1636.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @umami 11 maja 2020 23:33
12 maja 2020 00:11

Niewykluczone, że Giovanni Battista i Secondo Lancellotti byli krewnymi. Tak czy inaczej ten ostatni musiał skądś czerpać kompilowane przez siebie rewelacje.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @gabriel-maciejewski
12 maja 2020 00:20

A tu poszło dobrze, a nawet jeszcze dobrzej. A pan Jacquard był zwolennikiem i uczestnikiem rewolucji

https://pl.wikipedia.org/wiki/Joseph_Marie_Jacquard

"Zwolennik i uczestnik Wielkiej Rewolucji Francuskiej, której bronił w Lyonie. Jego krosno w 1806 roku zostało uznane za własność publiczną, on sam nagrodzony z tej okazji stałą pensją oraz opłatą od każdej zainstalowanej maszyny. W 1812 roku pracowało we Francji około 11 000 maszyn Jacquarda. W roku 1819 Jacquard został odznaczony Legią Honorową."

https://pl.wikipedia.org/wiki/Tkanina_%C5%BCakardowa

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Andrzej-z-Gdanska 11 maja 2020 10:54
12 maja 2020 00:41

"spontaniczny gniew ludu ...."

W zorganizowanych i oplaconych akcjach "spontaniczny gniew ludu" albo "zryw patriotyczny" to czesto wygodne narzedzie, czasem wrecz zapalnik, jak to mialo miejsce w przypadku Powstania Listopadowego.

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski 12 maja 2020 00:11
12 maja 2020 01:27

Z tego wszystkiego zamieniłem jednego z drugim :) 
Vincenzo Lancellotti, Secondo, autor omawianej książki (1583—1643) żył jeszcze krócej niż nuncjusz Giovanni Battista Lancellotti (1575—1655).

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @KOSSOBOR 12 maja 2020 00:20
12 maja 2020 06:07

Alphonse de Lamartine pisał, że Jacquard bronił Lyonu przed siłami Republiki w powstaniu rojalistów z 1793 roku i musiał się ukrywać po poddaniu miasta. Do republikańskiego wojska wstąpił później wraz z synem (i za tegoż namową). Dotarli nad Ren, ale syn zginął w jednym z pierwszych starć i na tym miała się skończyć rewolucyjna kariera Jacquarda. Poza tym de Lamartine opisywał go jako religijnego człowieka o bardzo ograniczonych horyzontach - tylko by dziad gadał o krosnach.

zaloguj się by móc komentować

m8 @umami 11 maja 2020 23:33
12 maja 2020 12:47

Po pierwsze: Mamy do czynienia z dwoma panami Lencellotti, obaj byli duchownymi.

Nuncjusz Giovanni bywal w Polsce, o pobycie tutaj opata Secondo Lancellottiego nic nam nie wiadomo.

Secondo jest autorem  "L'Hoggidi overo Glingegni non inferiori à passati: Con alcuni discorsi ..." a nie Giovanni. Daty pobytu nuncjusza (jako nie-autora wspomnianego dziela) w RP nie maja wobec tego nic do rzeczy.

Secondo Lancelotti nie stwierdza ,ani ze spotkal Müllera/Möllera , ani ze to ten Müller byl owym wynalazca.

Wg. niemieckiej wikipedii Anton Möller przebywal w Wenecji w latach 1585-1587. Opis maszyny mogl dotrzec w przekazie (ustnym/pisemnym) do S. Lancelottiego.

Lancelotti nie powluje sie na bezposrednia relacje od Möllera.

^"Gdzie jest przetłumaczony ten fragment?:
e quanti telai s’hauesse voluto in una stanza temperati et accominodati per 24 hore come gli horiuoli qual si voglia tela o drappo."

Tlumaczylem z Beckmanna. Ten fragment tutaj dotyczy spraw technicznych.

Jedyna wloszczyzna jaka znam to ta w zupie, ale sprobuje:

..i ile tych urzadzen(do przedzenia wstazek) by sie chcialo w jednym pomieszczeniu ustawionych/wyregulowanych i nakreconych(?) na 24 godziny jak te duze zegary.... plotno lub/i sukno.

Fragment wnosi tylko do zrozumienia zasady dzialania - ze bylo to urzadzenie samoczynne - nakrecane jak zegar.

Pozdrawiam

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

m8 @umami 12 maja 2020 01:27
12 maja 2020 12:48

Nie jako jedyny:-)

zaloguj się by móc komentować

umami @m8 12 maja 2020 12:47
12 maja 2020 19:46

Tak, Secondo jest autorem, i wystrczy jego wstawić w ten opis.
Żył (1583—1643). Krócej niż nuncjuszi i nie był w Polsce, albo nic o tym nie wiadomo.
Z opisu Secondo wynika, że: Anton Moller z Gdańska powiedział, że przed 50 około laty temu widział w Gdańsku bardzo sprawną maszynę.
Secondo pisze to w 1629 a wydał swoją książkę w 1636. Odejmujemy 50 lat, wychodzi 1579 lub 1586.
Twój Anton Möller (ok. 1563—1611) miałby wtedy albo 16 albo 23 lata. Mógł widzieć maszynę, słyszeć o niej, ale nie mógł tego opowiedzieć Secondo w 1629 roku bo już nie żył. Opis sugeruje, że Anton Moller opowiedział o maszynie, kiedy Secondo pisał książkę. Inaczej Secondo użyłby innego zwrotu albo nie powoływałby Mollera na świadka. Nie musiał go spotykać osobiście.

Lancelotti nie powluje sie na bezposrednia relacje od Möllera.
Właśnie po to przywołuje Mollera, jako świadka, który maszynę widział. Inaczej pominąłby go (czy jego nazwisko) i napisałby np. że widziano taką maszynę, albo że powstała taka i została zniszczona.
Ona, ta relacja, nie musi mieć charakteru bezpośredniego. Moller mógł opowiedzieć to znajomemu Secondo. Nie zmienia to faktu, że po to został umiejscowiony i przywołany Moller.

Ten fragment techniczny wydaje mi się istotny. Bo zmienia trochę powody zniszczenia maszyny.
Jeśli to urzadzenie samoczynne - nakrecane jak zegar, to ludzie są kompletnie zbędni albo ich zapotrzebowanie poważnie zostaje ograniczone. Jeśli pracuje taka maszyna 24 godziny na dobę, to muszą poszukać sobie innego zajęcia. Jak to się dzisiaj mówi: muszą się przekwalifikować i wykazać elastycznością :) I to tak z marszu. Wczoraj mieli zajęcie, dzisiaj już nie. Jeśli nie mają z czego żyć, jest problem.
Powody zniszczenia takiej maszyny mogą być więc trochę inne niż nam się wydaje. Np. nie chcemy żeby tylko wzbogacił się właściciel a reszta ubożała. Chcemy, żeby społeczność zarabiała.
Czy to są faszywe motywy? Być może. Wydaje mi się, że jak ktoś wynajduje sposób uławiający życie, to raczej w naturalny sposób, wszyscy to życie sobie ułatwiamy i zmieniamy metodę. Tylko monopoliści chcą utrzymać wiecznie źródło dochodu. Tu najbardziej klasycznym przykładem jest ta żarówka, kótra świeci ponad 100 lat (kontra przedmiot produkowany celowo na 5 lat żeby się popsuł i trzeba go było wymieniać).
A w wypadku maszyny od tasiemek?
Wszystko wskazuje, że raczej chodziło o to, że ktoś straciłby kontolę nad obsługą branży (o samych ludzi pewnie chodziło najmniej a tylko propagandowo, z fałszywą intencją, podpierano się troską o ich los). I ten ktoś, w zasadzie od razu, stawał się panem sytuacji. Redukował zapotrzebowanie na ludzką pracę, tym samym produkt miał tańszy (nawet uwzględniając amortyzację maszyny) i omijał łańcuch pośredników. No psuł interes. Rzecz w tym, że zanim maszyny opanowałyby całą branżę, upłynęłoby trochę czasu. Jedna mogła być na przykład dobrym straszakiem na obniżkę płac.
Ciekawe, że to magistrat ją niszczy a nie zbuntowani robotnicy. Ale to już opisał Gospodarz. Marks to ewidentny oszust.

zaloguj się by móc komentować

ARDO @umami 12 maja 2020 19:46
12 maja 2020 22:48

Czy Marks jest oszustem dlatego że ktoś zniszczył nową maszynę? Przecież podobna maszyna i tak powstała.Jak mawiał Platon najważniejsza jest idea a reszta jest tylko dodatkiem.

zaloguj się by móc komentować

umami @ARDO 12 maja 2020 22:48
13 maja 2020 08:51

Nie dlatego, tylko z powodu tego ściemniania. To nie robotnicy, zagrożeni utratą zajęcia, zniszczyli maszynę. Gospodarz pisze, że to żydowski spryt. Niech będzie i tak.

zaloguj się by móc komentować

m8 @umami 12 maja 2020 19:46
13 maja 2020 14:17

Ciesze sie , ze jestesmy zgodni co do autora "L`Hoggidi..." Co do reszty (motywy zniszczenia przez rajcow miejskich) odniose sie pozniej.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować