Tak. To trzeba w końcu oficjalnie ogłosić. Unia to tak naprawdę Niemcy, których celem, wespół ze zdziczałą Moskowia, jest ostateczna dewastacja Rzeczypospolitej i zrobienie z Polaków pariasow. Jeśli polskie durnie im to umożliwia, to tamci już nie popełnia błędu z II wojny światowej. Tutaj zostaną przy życiu tylko ci, którzy policzą do 100 i będą potrafili podpisać się imieniem i nazwiskiem. A może i nie, bo numer wystarczy. 

Ów błąd z II WŚ miał także tę przyczynę, iż Niemcy byli przekonani o swojej przewadze "jakości ewolucyjnej" oraz o swojej przewadze w "sprawności demograficznej". W takiej sytuacji inni, ropoznawani jako "podludzie", byli im docelowo zbędni, tymczasem zajmujący miejsce i marnujący zasoby tego miejsca. Owi "podludzie" sami też byli zasobem, ale takim do jednorazowego zużycia, aż uwolni się miejsce. 

Pewnie są i tacy, skłonni podnosić, że obecnie obie z powyższych przewag nie istnieją. Na pewno, tj. faktycznie i raczej już nieodwracalnie, nie istnieje przewaga w "sprawności demograficznej". To zaś wywołuje daleko idące zmiany planów w kierunku długookresowego używania zasobów samoodnawialnych lecz nie samodzielnych.

Krany jak krany, ale napisz co z angielskimi trawnikami.

Niemcy chcą nas zniszczyć, ale na razie sami sobie założyli podwójnego nelsona i tylko gębę mają swobodną. Najgorsi są nasi wewnętrzni wrogowie, a ich sojusznicy. Piąta, szósta i nie wiem która jeszcze kolumna. Zrobią wszystko dla podtrzymania niemieckiego wpływu, bo nikomu innemu nie są potrzebni. 

żółte, najżółciejsze na świecie, bo trawa była hodowana tylko po to by ładnie wyglądać

Widać to uzależnienie się UE  od .........

Oni czepiają się nie tylko Polski. Na przykład problemy mają z nimi Włosi 

w temacie wymiaru sprawiedliwości

https://www.euractiv.com/section/justice-home-affairs/news/italy-finalises-justice-reform-to-help-unlock-eu-funding/

a Finowie w temacie wykorzystywania lasów

https://www.farmer.pl/produkcja-roslinna/finlandia-nowe-unijne-narzedzia-strategii-klimatycznej-uderzaja-w-finskie-bogactwo-narodowe-lasy,114576.html

Ursula von der Layen krytykując Orbana (czy mogła cicho siedzieć ?) za jego uwagi o mieszaniu ras 

pokazała na czyim jeszcze utrzymaniu jest.......

>> Pomysł, by wyroki jednego sędziego mógł kwestionować drugi sędzia, to jest wprost nowe liberum veto, które już od samego początku pomyślane i zaplanowane zostało z zamiarem użycia go do zniszczenia kraju. <<

W tym pomyśle nie chodzi o zezwolenie na kwestionowanie wyroków innego sędziego jako rodzaj prawa do dyskusji. Jest jeszcze gorzej, bo chodzi o uprawnienie kwestionowania, że to w ogóle są wyroki. Jeśli zaś "coś" nie jest wyrokiem, to apelacja od tego powinna być umorzona, a prawo przymusu wykonania nie istnieje a wszystkie próby przymusowego wykonania powinny być ocenione jak przestępstwo. 

W takiej sytuacji widać merytoryczny, powiedziałbym wręcz niemiecki, debilizm tych żądań. W sposób oczywisty powstaje bowiem potrzeba dodania kolejnego "kamienia milowego" dla doprecyzowania kiedy i jak jeden sędzia ma zezwolenie na zakwestionowanie konkretnego wyroku? Kiedy zechce i gdzie zechce, np. w jakiejś gazecie, względem dowolnego wyroku? Czy może tylko w procesowym trybie instancyjnym, gdy zajmuje się danym wyrokiem w apelacji, czy kasacji?

Kolejny kamień milowy (zwrotnicowy?) okaże się potrzebny dla wymuszenia co dalej w razie zakwestionowania wyroku innego sędziego. Co, mianowicie, dzieje się z tym zakwestionowanym wyrokiem jako takim i zwłaszcza ze sprawą nim objetą? Na przykład, co z prawem kwestionowania, jeśli dany wyrok jest już prawomocny?

Następnie, skoro nie ma wyroku (bo zakwestionowany), to w danej sprawie odpada przeszkoda procesowa wniesienia pozwu. Co może zrobić inny, już trzeci sędzia, jeśli dostanie sparawę z takiego pozwu? Zatem prawo kwestionowania przez sędziego wyroków innego sędziego zrodzi następny kamień milowy w postaci wymogu, aby owo zakwestionowanie było wiążące dla wszystkich innych sędziów ewentualnie, aby inni sędziowie mieli prawo uważać uprzednie zakwestionowanie za prawnie bezprzedmiotowe.

I tak dalej. Dlatego określenie debilizm jest uzasadnione. Z jednym wyjatkiem, że z tego debilizmu zdaje sobie sprawę każdy decydent Unijny i cała Komisja czy Unijny parlament jako kolegium wiedząc, że tego zrobić się po prostu nie da. Momo to prowadzą względem Polski szantaż pod żadaniami nie tylko nieuprawnionymi, ale także w istocie pozornymi. Dlatego trzeba to przetrzymać.

Tu chciałbym zwócić uwagę na okoliczność na razie pomijaną. O ile polskie wybory do Sejmu i Senatu odbedą się jesienią 2023 r., to unijne wybory jakoś w maju 2024 r. Z grubsza pół roku później. W czasie polskich wyborów i "konsumpcji" ich wyników trwać więc już będzie jakaś faktyczna kampania wyborcza do parlamentu Unii. Z tego powodu, zarówno polska opozycja, jak i unijne kamaryle mają sytuację typu, jeśli nie teraz, to prawdopodobnie już nigdy. Jeśli więc PiS wygra wybory 2023, to wszelkie szantaże unijne po prostu pójdą za ruskim korablem. Przynajmniej na jakiś czas. To należy rozważyć przy ustalaniu stawki. W żadnym zaś przypadku terminu polskich wyborów nie przyspieszać.

Z pośpiechu zapomniałem przybić jeszcze jeden, byc może najważniejszy gwóźdź do tego debilizmu. Otóż prawo sędziego do kwestionowania wyroków innego sędziego potrzebuje także "kamień milowy" w postaci ustalenia, komu to prawo kwestionowania przysługuje. czy, mianowicie wszystkim sędziom z papierami, czy też najpierw Unia zdecyduje, którym spośród tych z papierami. Praweo kwestionowania wymaga bowiem uprzedniej segregacji sędziów według jakichś tam kryteriów politycznych (sic!). Co by to bowiem było, gdyby sędzia B zakwestionował wyrok sędziego A, a ten zakwestionowałby wyrok kwestionujący?

Picieszające jest to Wielebny Ojcze, że to Niemcy są na rzw. Musiku czasowym. Jeśli Ukraina obroni swą państwowość a Polska wytrzyma naciski UE do wyborów do 2024r. To Niemcy  potem w zasadzie bezsilne wobec obu narodów. Długofalowo sojusz ekonomiczny Polski i Ukrainy pod parasolem Anglosasów będzie krzepł i wzmacniał się a Niemcy po kolejnych wyborach w Amwryce dostaną jeszcze większego łupnia. Aby tylko Morawiecki po raz kolejny nie uległ. 

Niemcy same się zdegradowały i będą się degradować dalej. Nie musimy nic z tym robić, poza tym, żebyśmy nie dali się wciągnąć w ich grę

Skąd ona w ogóle wzięła ten pomysł? I dlaczego traktuje wykształconych prawników jak idiotów?

Znajdzie

Każdy dzień przynosi nowe informacje o wydarzeniach bardzo ważnych, o których w naszych mediach cisza. 

https://forsal.pl/swiat/unia-europejska/artykuly/8510884,wlochy-skutki-przyjecia-euro-polityka-niemiec-dlug-publiczny.html

Już zaczynają się dyskusje w krajach europejskich, czym tak naprawdę jest waluta euro i czyją kabze nabija. Chciałabym, aby Niemcom otworzył się jakiś drugi front w krajach zachodnich. 

W ten sposób licząc, to pewnie, że tak. Ale ja miałem na myśli przypływy wtaczające wodę do Tamizy. Jak już sprawdziłem to sięga całkiem spory kawałek za Londyn w górę rzeki. Oczywiście nie w tym rzecz, że w przypływie każdy literek wody z morza obejrzy sobie Big Bena, czy dalsze zabytki. Pewnie to działa w ten sposób, że przypływ tamuje (zabiera miejsce i tym sposobem) wodę toczącą się rzeką i spiętrza ją. Ale, co ja się znam.

Tego wiedzieć nie mogę. Komentując swój poprzedni komentarz mogę dodać, że na logikę są tylko trzy możliwości. Pierwszą już omówiłem. Druga, nieomówiona, polgałaby na tym, że owo ultimatum nie dotyczy kwestionowania uprawnień niektórych sędziów do orzekania a tylko jest podżeganiem obecnej anarchii sędziowskiej wyrażającej się w pozasądowych (poza-orzeczniczych) wrzaskach. Czyli będzie podżeganiem do uprawianej przez niektórych sędziów polityki, że szkodząc tym Polsce i swojej misji mają mieć unijną gwarancję bezkarności. To dla wrogów Polski miałoby jakiś sens, ale raczej krótkie nóżki dla sędziów, bo trzeba by wrzeszczeć nie na PiS, ale na innych sędziów. Tu jeszcze raz przypomnę, że trójpodział władzy polega między innymi na tym, że jedna z władz nie ma szans w swojej walce z sojuszem dwóch pozostałych władz. Krzyku i szkód narobi, lecz ostatecznie dostanie w d. Polscy sędziowie mają perspektywę zawodową (w tym dochodową) aż do swojej śmierci. Z tej przyczyny nie ma sensu wygłupiać się dla jakiegoś przejściowego Tuska, czy ewentualnie przejściowej Unii. Wygłupy rajcują tylko nielicznych i/lub mało zrównoważonych, albo łapiących się brzytwy.

Trzecia z tych możliwości polegałaby na tym, że Unia z polskimi sędziami gra w tzw. ciula. Unia rozdyma jakieś bylejakie pomysły, a po to sa one bylejakie, żeby się z nich i od sędziów pożytecznych idiotów ostatecznie a łatwo wykpić. Może w międzyczasie coś uda się wyszantażować na zupełny rympał. Tej możliwości odrzucić się nie da. Nie bedę tu przynudzał dlaczego w ogóle nie można mieć zaufania do tej Unii i jej urzędników. Zwłaszcza Polacy, w tym polscy sędziowie i inni profesjonalni prawnicy już się dosyć napatrzyli i nasłuchali i moim zdaniem w tych środowiskach kredyt zaufania do Unii jest wyczerpany. Poparcia Unii nie należy mylić z zaufaniem. Być może pośrednim dowodem jest tu, że ultimatum, iż jakiś sędzia będzie mógł kwestionować wyroki innego sędziego, nie wzbudziło istotnego i choćby w miarę powszechnego entuzjazmu wśród sędziów, ani wśród adwokatów, radców prawnych, itd. Aż takimi idiotami to oni nie są, żeby iść na wojny wewnątrz środowiskowe. Z PiS - proszę bardzo, ale korporacyjne wojny domowe? Można sobie machać koszulkami OTUA, ale zawód prawniczy uprawia się, aby zarabiać. Dyskretnie i dużo.

Raz Niemiec zawsze Niemiec.

https://twitter.com/ron__PL/status/1555067004184395776?t=vv4ZIv2sSwcEbm0Gz93FIw&s=19

Nic  sie  nie  otworzy,  Basiu,...

...  oni  doskonale  wiedza  komu  -  i  dzieki  komu  -  kabze  nabija  to  dete  eLro  !!!

Od  samego  poczatku  to  wiedzieli...  ja  licze,  ze  Muslimy  zrobia  im  ,,jesien  sredniowiecza,,...  a  my  dalej  robmy  swoje  -  pracujmy,  badzmy  roztropni,  pilnujmy  wlasnych  spraw,  a  o  pomoc  modlmy  sie  do  milosiernego  Boga  !!!

dopiero teraz to widzą?!?!

no to my z takimi bystrzakami żadnych Niemców nie potrzebujemy...

Tymczasem niemieckie publiczne media rbb (Berlin-Brandeburg) zrobiły reportaż o wzroście popularności nauki posługowania się bronią w Polsce. Jak zwykle w takich przypadkach opinie pod reportażem różnią się od opinii mediów głównego nurtu. Niemcy od dawna pod swoimi materiałami odcinają komentarze bo nie są zgodne z linią głównego nurtu, co wskazuje że tak naprawdę nie wiemy co tam bulgocze pod pokrywką...

https://www.youtube.com/watch?v=2fSLGzDElss&ab_channel=rbbDoku

Fajny link, dzięki. Poczytałem sobie komentarze. Pięknie pokazują niemiecki mental, zresztą film również - rozmowy krążą wokół liczb: ile kto wydaje na wojsko, jakie ma wzrosty gospodarcze, że Polska ma coraz lepsze liczby, że inni nas naśladują i też mają coraz lepsze liczby. Liczby i liczby. NIC A NIC o tym, że giną prawdziwi ludzie, że Ruscy to zwierzęta i kłamcy i coś trzeba z tym zrobić. Jakby ich mózgi nie odbierały określonych sygnałów. Plus kilka komentarzy o tym, że to cudowne, że Europa Wschodnia jest taka pracowita i buduje EU, oby tak dalej. I o cienkiej Bundeswehrze i o tym, że mają paskudne mundury i wstyd się w nich pokazywać. I jeden "Ciekawe, czy pociągną dalej Międzymorze?".

I jeszcze jeden: zmieniłem swoje nastawienie wobec Polaków, bo zadbali o nasze bezpieczeństwo.

A tak w sumie, to mało komentarzy jest stricte o Polsce, mimo że 40 minut filmu jest o Polakach. Jakby to słowo przepalało im zwoje.

Nie było rozkazu mówić źle o ruskich, kanclerz też nie mówi  -  to nie mówią. Liczą gdzie uda im się sprzedać więcej Mercedesów i Audików, a własnym Audikom na Lazurowym przykrywają opony żeby się alufelgi i guma nie stopiła ( widziałem na własne oczy ). Wniosek z tego, że jak uda nam się przetrzymać atak BND z KGB i targowicy to może na tym wygramy...   

Siedzę właśnie w parku wieczorową porą i jak widać, to widać, że trawy nie widać, wyschnięta bardzo. Ale drzewa jeszcze zielone są, jak widać ☺

Ta pani przynajmniej wygląda, jak kobieta, którą jest. I to by było ma tyle ☺

Niemcy mają u siebie całe enklawy rosjan, przybyłych tam w różnym celu. 

Np. (info z czerwca):

https://www.rp.pl/banki/art36466871-deutsche-bank-zabral-z-rosji-blisko-tysiac-informatykow

Trudno im się przełączyć - skoro to ich partnerzy biznesowi, pracownicy i sąsiedzi. Bratnie narody, jak za czasów Honeckera.

Ja w sprawie pomocy w poszukiwaniu lokalu dla chorej Julii i jej dwóch córek – Władysławy i Anny.
Można popytać w tym miejściu
https://habitat.pl/
 

Właśnie! Gdzie są ci Niemcy z lat 80-tych?

Jest pewien problem poznawczy w porównaniach, bo Twoje (i podobnie moje) wspomnienia Niemiec z tamtych lat dotyczą RFN a jakoś niedługo po zjednoczeniu ... nie trzeba bowiem dużo dziegciu do beczki z miodem.

Tu, pisząc, przypominam sobie refleksję jednego z ojców EWG Konrada Adenauera (cyt. z pamięci), że gdy jedzie pociągiem do Berlina i mija Łabę, to już nie potrafi spać spokojnie. Gdzie są dzisiaj porządni politycy niemieccy? Adenauer był na pewno pierwszym i chyba jak dotychczas ostatnim kanclerzem, który politykę Niemiec opierał na rzetelnych cywilizacyjnych wartościach.

Tak myślę, że w każdym z narodów potrafią bywać okresy jakiegoś wzmożenia, czy to w górę, czy w dół. Lecz jak to miałoby tłumaczyć dzisiejszych mieszkańców Niemiec? To są jacyś "nowi" mieszkańcy. Czy ich można nazywać narodem o cechach cywilizacyjnych choćby w miarę jednolitych, czy już tylko populacją podległą odkryciu F.Konecznego, że mieszanki cywilizacyjne skutkują upadkiem cywilizacji wyższej. Czy Niemcy jako znana wcześniej a określona kultura i cywilizacja już upadły? Czego się zatem spodziewać na przyszłość po dzisiejszych "mieszkańcach Niemiec"?

To nie jest takie proste a bywa oblepione nieporozumieniami. Najpierw kwestia samej nazwy. Ja mówię Londyn, a nie London, Akwizgran, zaś Francuzi Aix-la-Chapelle, a nie Aachen, itd. NB.: W tej chwili akurat nie pamiętam, kto uczynił tę uwagę, że kulturalny Europejczyk jedzie do Konstantynopola, a nie do Stambułu, itd. Jeśli zaś chodzi o Breslau, to nazwa w tym brzmieniu po prostu powstała w trybie aktualizacji nazwy pierwotnej w miarę, jak zmieniała się językowa dominanta w danym terenie: Wrocław, cz. Breclaw, niem. Breslau, pol. Wrocław Tak mi sie zdaje i proszę wybaczyć ewentualne niefachowe uproszczenia.

W każdym razie, mnie urodzonego we Wrocławiu, nazwa Breslau nigdy osobiście nie drażniła, o ile tylko nie była stosowana w intencji podważenia mi prawa do mojej własnej małej Ojczyzny, czyli do Wrocławia. Bo nie odmawiam Niemcom prawa do sentymentów analogicznych do moich własnych względem Grodna, czy Trembowli, skąd moi rodzice; uroszczenia nie, sentyment tak.

Przeglądałem kiedyś zmiany nazewnicze po 1945 r. na Dolnym Śląsku i zauważyłem jak wiele zmian powstawało w trybie powrotu do poprzedniego brzmienia rodzimego (Oleśnica, cz. Olešnice, niem. Oels, pol. Oleśnica). No, ale co ma zrobić przedwojenny Niemiec urodzony w Dzierżoniowie nazwanym tak później na cześć sławnego śląskiego pszczelarza, księdza Jana Dzierżonia?

Z kolei rzut oka na Mazury pozwala na argument o hipokryzji. Na niemieckich mapach sztabowych do roku 1933 pewien ostrów na jeziorze Kisajno nazywał się Sosnowi i była to nazwa od wieków tam utrwalona, za wiadomego Adolfa nazywał się Vogelinsel, a teraz znowu Sosnowy. Gdyby komuś przyszło wydawać "Na tropach Smętka" Wańkowicza, to dobrze zrobi załączając tamtejsze mapy sprzed i zaraz po 1933 r.

Niemcy "z lat 80-tych" są.w mniejszości. :)