-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Naśladownictwo jako forma poddaństwa

Zastanawiałem się po co organizacje naśladują misję i propagandę innych organizacji? W zasadzie powód jest tylko jeden, żeby je przejąć i zagospodarować cały obszar, na którym działają. To się może udać także bez zawłaszczania memów propagandowych, ale operacja jest wtedy droższa. Przykład Niemiec hitlerowskich napadających na Polskę będzie w tym momencie właściwy, podobnie jak przykład komunistów, którzy po wojnie udawali sanacyjną elitę, tylko o stokroć lepszą, bo zwróconą frontem do klienta, czyli do ludu.

Taki sposób opisu, powinien nas dokładnie i ostatecznie przekonać, że należy jak ognia unikać treści zwanych patriotycznymi, szczególnie jeśli produkowane są one przez osoby nie mające żadnych państwowych uwierzytelnień. A w niektórych przypadkach, nawet jeśli takowe uwierzytelnienia są. Mamy bowiem, w sytuacji, w jakiejś się znajdujemy, w zasadzie 100 procent pewności, że każdy kto odwołuje się do tak zwanej dumy narodowej, wielkiej przeszłości i tradycji, to oszust. W najlepszym razie, bo może być to też coś gorszego, na przykład potwór z kosmosu. Ta sytuacja się zmieni, ale dopiero wtedy, kiedy komuniści powrócą do władzy i przez dwie kadencje będę pokazywać w TVP1 przygody porucznika Borewicza i Wojciecha Siemiona idącego w kierunku Berlina w za dużym płaszczu. To wszystko oczywiście na zmianę z gołymi babami.

Wtedy będzie można na nowo powracać do treści, które bliskie są naszym sercom i nadawać im jakiś nowy sznyt i redakcję. To ważne, albowiem powielanie tych samych wzorów, systemowo nieskutecznych, z głupią wiarą, że tym razem to już się ta młodzież na pewno nawróci na patriotyzm, sprowadzi nas do tego samego punktu. To znaczy do momentu, kiedy każdy dureń w rogatywce albo furażerce na łbie będzie mógł rozkazywać ludziom na ulicy. Musimy przy tym pamiętać zawsze o kwestii naśladownictwa, a to oznacza, że twórcze poszukiwania są niestety koniecznością, na każdym obszarze komunikacji. Tego nikt nie jest w stanie zrozumieć, no prawie nikt. Powodów jest kilka. Najważniejszy to wiara, że można wyhodować cudowną jakąś roślinę w samotności, pielęgnując ją skrycie i nie mówiąc o niej nikomu. Kiedyś zaś będzie już duża i nabierze właściwych barw, można ją będzie pokazać światu, który zastygnie w zachwycie. Tak czyni wielu autorów, a potem okazuje się, że ten ósmy cud świata na nikim nie robi wrażenia, po podobnych jest co najmniej pół setki. Autor bowiem, przekonany o własnej wyjątkowości, dokonał mimowolnie kilku plagiatów i naśladownictw, połączył je w jedno i uznał, że stworzył dzieło wielkie. Wszystko to zaś uczynił, powodowany psychologicznymi ograniczeniami, z których nie zdawał sobie sprawy, a które całkowicie determinują jego osobowość. Kiedy jego projekt okazał się wtórny i nieciekawy, obraził się na cały świat i mruknął pod nosem, że więcej nie będzie kalał rąk dla tak niewdzięcznej publiczności. Taki przypadków jest masa. Ludzie, ci stanowią później publiczność wszystkich oszukanych projektów, które realizowane są w schematach prostych, przewidywalnych i ukradzionych, a mających przy tym na celu opanowanie propagandowe jakiegoś obszaru i, w najlepszym razie, przygotowanie w ten sposób masowej sprzedaży jakichś produktów. Będą oni też zwalczać każdą inicjatywę, która ma choć cień szansy na to, by wyróżnić się z systemowego, propagandowego naśladownictwa, zalewającego cały rynek treści. Dlaczego? Albowiem jej istnienie psuje im humor i jest dowodem na to, że droga przez nich wybrana okazała się fałszywa. Żeby zrobić coś dobrego i stworzyć coś oryginalnego, trzeba się przede wszystkim pozbyć lęku, a następnie przestać myśleć o sobie. Trzeba myśleć o publiczności i zastanawiać się, co zrobić, by zwrócić jej uwagę. I to nie w sposób na pół kokieteryjny i na pół infantylny, ale totalny. To znaczy taki, żeby wszyscy co najmniej parsknęli śmiechem ze zdziwienia. Tymczasem autorzy marzą o jednym tylko – by ich czytelnik popadł w głęboką zadumę. On niestety nie ma na to czasu, albowiem otaczają go formaty wciskane na chama, których jest tak wiele i mają takie wspomaganie, że żaden indywidualny twórca nie ma z nimi szans. Nie można też liczyć na zainteresowanie publiczności, nie konfrontując swoich treści bez przerwy właściwie, z jakimiś oceniającymi gremiami. Nie ważne czy będą oceniać dobrze czy źle. Musi być ruch, dynamika i wymiana. Bo z tego, po wielkich mozołach, urodzić się może jakaś jakość. Z całą pewnością nie powstanie ona w garażu, jak to się zdawało młodym muzykom na początku lat osiemdziesiątych. To jest łatwe do udowodnienia, bo z całej tej garażowej muzyki został tylko Muniek, który chwali się tym, że jest socjalistą i miał dziadka co siedział ze Stefkiem Okrzeją w jednej celi. Ci, którym się nie udało wyjść z garażu, nawet nie wiedzą dlaczego to oni przegrali, a Muniek wygrał, choć obiektywnie był słabszy. Wygrał, bo konkurencja kupiła pewien rodzaj złudzenia i za nim podążyła. Złudzenie to zainstalowane jest na następującym szkielecie – jak będziemy naśladować trend, albo motywy, to bezpiecznie znajdziemy się w tym samym miejscu co najlepsi. To nieprawda, albowiem nie o bycie najlepszym tu chodzi. Pisałem już o tym, ale nie zaszkodzi powtórzyć – projekty nakręcające koniunktury na treść i muzykę w Polsce, wszystkie jak jeden są oszukane i służą temu, by garstka wybrańców mogła się prezentować na jakimś tle. Następnie zaś ta garstka, dobrze wyselekcjonowana, zostaje użyta do roboty propagandowej i wychowawczej. Stoją za tym wszystkim organizacje kradnące formaty, a w wśród nich nasze państwo, którego funkcjonariusze uważają, że w ten sposób przygotowują młodych ludzi do do różnych zadań. Dziś, w przeciwieństwie do komuny, już się tego tak nie nazywa, nie mówi się nawet o konsumpcji treści, bo to grozi gwałtownym odpływem zainteresowanych. I tyle w zasadzie się zmieniło przez trzydzieści lat, tak zwanych nowych czasów – intencja została ukryta, a reszta kula się jak dawniej.

I teraz uwaga. Wszystko co napisałem, nie dotyczy rynku treści, który można pogłębiać stale i metodycznie, ale rynku formatów promocyjnych, czyli tego jak sprzedajemy. To ten towar jest najbardziej poszukiwany i to formaty promocyjne są dziś przedmiotem poważnej obróbki. Dzieje się tak dlatego iż do sprzedania, z tak zwanych treści, jest tylko kilka formuł, od których ludziom robi się już niedobrze. Państwo sprzedaje patriotyzm, Żydzi holocaust, masoni pederastów, Amerykanie pederastów w mundurach, Rosjanie wszystko jak leci, co tam mają na podwórku. No, ale to nie zmienia faktu, że treści dopuszczone do obrotu ją prymitywne i ubożuchne, a na inne nie ma miejsca. Potrzeba więc formatów, które odwołując się do emocji fakt ten ukryją. I tych jest sporo, ale kryzys i tu jest widoczny. To nie oznacza, że nie ma żadnych innych treści, które można by było promować. Są, ale żadna poważna organizacja nie jest zainteresowana ich dystrybucją, pojedynczy zaś autorzy, wierzący w swoją dobrą gwiazdę i hodujący kaktusy w garażu, wierzą w potęgę naśladownictwa. Tym głębiej im bardziej awangardowe treści lansowane są na rynku. W końcu co to jest, napisać monodram o gościu co gada z własnych Arschlochem, nic, betka po prostu. A jaki splendor potem. I za nic się takiemu nie da wytłumaczyć, że błądzi, a jedyne na co może realnie liczyć to posada starszego referenta w małym domu kultury.

Kiedy byłem ostatnio w hurtowni, spotkałem właścicielkę i zamieniłem z nią kilka słów. Okazało się, co przyznam mnie nieco zmroziło, że ludzie pojawiający się tam w celu zakupu większej ilości książek do dalszej dystrybucji, nie są w stanie niczego wybrać. Po prostu, nie rozumieją niczego. Chcieliby sprzedawać coś, co jest popularne, ale na dystrybucję wybrańców z top listy wyłączność mają inni. Stają więc pod ścianą pełną tytułów i popadają w zamyślenie, albowiem nic im się z niczym nie kojarzy i nie wiedzą co zrobić. Wszystko bowiem co tam jest, albo prawie wszystko jest naśladownictwem czyli jakąś tam formą poddaństwa, a przez to wyklucza skuteczną sprzedaż. Warunki na rynku nie dają im więc żadnych szans, a pośrednicy chcą wyłącznie na nich zarobić. I to jest dramat prawdziwy, bo w Polsce jest naprawdę wielu dobrych autorów, którzy nigdy się nie przebiją, bo ten system ich zniszczy. Nie można im nawet pomóc, albowiem każdy komunikat, który nie trafia w ich ambicje i wyobrażenia jest z miejsca odrzucany. Któż bowiem wie lepiej czym jest książka niż sam autor? O tym, że zostaną oszukani i wyrzuceni na margines, a następnie przerobieni na funkcyjnych, autorzy nie myślą, albowiem wierzą w swoją indywidualność, dobrą gwiazdę, wierzą, że są samodzielni i na pewno im się uda. Mogę powiedzieć tylko jedno – powodzenia.

Nie myślę już o autorach. Myślę o pośrednikach, którzy w mojej osobie zyskali jeden z największych bonusów, o jakim mogli sobie zamarzyć. I doprawdy, nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie realizują faktur w terminie? Czyżby myśleli, że w tym całym układzie to ja jestem najsłabszy? Że jeśli coś się posypie, to cała reszta zostanie, a ja jeden przepadnę? To niesamowite. I przyznam, że nie do uwierzenia. No, ale cóż...Wracam do Kredytu i wojny.



tagi: rynek książki  promocja  sukces  autorzy  treść  naśladownictwo  niewola  

gabriel-maciejewski
2 marca 2021 09:39
12     2516    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
2 marca 2021 10:23

Nic dodać, nic ująć. Jak kiedyś napisał Autor - proste jak włos Mongoła. :))

... żeby je przejąć i zagospodarować cały obszar, na którym działają.

To jest typowa praktyka tzw. "kapitalistów" w gospodarce, którzy dążą do monopolizacji rynku - zawsze; chyba, że nie mają pieniędzy.

Następuje wykupienie, przejęcie aż do wrogiego przejęcia konkurencji, itp. ponieważ jest to łatwiejsze, jeśli są pieniądze i droga jest krótsza i ryzyko mniejsze niż tworzenie czegoś od nowa itd.

zaloguj się by móc komentować


Andrzej-z-Gdanska @Babinicz-z-Bielan 2 marca 2021 11:11
2 marca 2021 11:23

Ładnie napisane:

Firma Microsoft początkowo zdominowała rynek smartfonów dzięki swoim urządzeniom z systemem Windows Mobile.

"Początkowo zdominowała" rynek systemów operacyjnych mając prawie monopol na Windowsa, który był możliwy (monopol) poprzez przejęcia firm współpracujących, wrogie wykupywanie itd.

zaloguj się by móc komentować

stan @gabriel-maciejewski
2 marca 2021 11:46

Zakasać rękawy a nie biadolić i pisać głupoty!

Jak się chce, to się ma :)

"

Krzysztof Stanowski

aWczmtssSpioSornafsrSoljr eo d0fl4:5uSrs6  ·

W sposób spektakularny zakończyła się sprzedaż książek. Ostatniego dnia zamówienia po prostu wystrzeliły w kosmos i w ciągu 24 godzin osiągnęły wartość 470 000 złotych, a łącznie w lutym sprzedaliśmy książki za ponad 2 miliony złotych (z tym, że w tych sumach są też koszty przesyłki). To jest po prostu nieprawdopodobne. Często mnie pytacie: - Stano, ile się spodziewałeś?

Na początku, gdy zdecydowałem, że wypuszczę tylko jedną książkę (Iwana), spodziewałem się ogryzków, zaspokojenia osób, które szukały tej pozycji na Allegro i wydawała im się zbyt droga. Potem, jak uznałem, że dołożę jeszcze dwie inne książki i zacząłem sobie tworzyć normalny biznes plan, to mi wyszło, iż 600 000 złotych to będzie jakiś bajkowy scenariusz. Następnie się już tylko przyglądałem licznikowi: milion pewnie nieosiągalny, ale jak by wyglądał! A za moment: - No, może dojdzie do półtora, ale chyba nie da rady… Aż licznik zatrzymał się na dwóch bańkach.

Oznacza to, że w lutym - i to przecież niecałym, bo w niecałe trzy tygodnie - sprzedaliśmy 28 539 książek, do tego dojdzie jakaś liczba egzemplarzy, dla osób, które próbowały książkę nabyć, ale z jakichś przyczyn technicznych nie dały rady i napisały do nas jeszcze w niedzielę, no i dla osób, które w grudniu wpłaciły pieniądze na rzecz Łucji. Ogólnie chyba można mówić o blisko 30 000 sztuk.

Taka sprzedaż w tak krótkim czasie to coś, co bardzo doceniam i za co dziękuję. Fakt, że po latach te książki dalej się sprzedają jest po prostu przyjemny.

Oto sprzedaż w szczegółach:

Spalony w wersji zwykłej: 10043

Spalony z autografem: 4700

Spalony z dedykacją: 1425

Razem: 16168

Kowal w wersji zwykłej: 5075

Kowal z autografem: 2648

Kowal z dedykacją: 722

Razem: 8445

Szamo w wersji zwykłej: 2910

Szamo z autografem: 880

Szamo z dedykacją: 136

Razem: 3926

W klasycznym modelu księgarskim wynagrodzenie autorskie dla wszystkich wyniosłoby około 120 000 złotych. Cóż, zrobiliśmy z tego około 1 420 000 złotych. To niewątpliwie każe mi się zastanowić, czy aby na pewno nie mam już czasu na pisanie książek, jak kiedyś twierdziłem. Jednocześnie wiadomo, że mówimy o modelu na tyle specyficznym, że mało kto może działać w ten sposób."

 

https://www.facebook.com/stanowski.krzysztof

zaloguj się by móc komentować

Babinicz-z-Bielan @stan 2 marca 2021 11:46
2 marca 2021 12:07

Co kto woli. Jeśli sukces to sprzedaż biografii "kopaczy" - alkoholików, hazardzistów i damskich bokserów to ja dziękuję. Choć futbol lubię.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stan 2 marca 2021 11:46
2 marca 2021 12:28

A teraz kopnę cię w dupę...tak dla przykładu...

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski 2 marca 2021 12:28
2 marca 2021 13:35

Bardzo  dobrze,  nalezalo  sie...

...  a  wpis  dos-ko-na-ly...  czyli  idzie  kres  na  tandeciarzy,  z  czego  bardzo  sie  ciesze,  bo  NIENAWIDZE  TANDETY  okrutnie  !!!

Dziekuje  za  "podpowiedzi",  bo  bardzo  mi  sie  przydadza.  

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @stan 2 marca 2021 11:46
2 marca 2021 13:42

Rozumiem, że Pan szuka żony......ale to nie jest portal matrymonialny ani nawet randkowy....pomylił Pan adres

zaloguj się by móc komentować

krewetka @stan 2 marca 2021 11:46
2 marca 2021 16:44

Do niego to nie dochodzi, bo "Łun" wie najlepiej.

Zorganizuje dla swoich "pelikanów" następną zbiórke:

"Proponuję więc, żeby każdy kto chce mieć Peytona w swojej bibliotece, wpłacił 100 zł lub więcej na poniższe konto, według uznania. Jak ktoś nie chce Peytona, a może mnie wspomóc mniejszą kwotą, także będę za nią wdzięczny, ale książki mu nie wyślę. Koszt tego projektu, na który składa się czas i praca tłumacza, koszt drukarni, korekty technicznej i merytorycznej, składu, który jest bardzo wielkim wyzwaniem, jest za duży."

Kupi u innych wydaną książkę, wystawi u siebie w sklepie z przebitką 200%- nawigatory kupią i będą jeszcze dziękować.

BTW,

łapiemy muchi w paluchi, robimy z muchi racuchi, kładziemy muchi na blachi, i śmiechu mamy po pachi

zaloguj się by móc komentować

Paris @Babinicz-z-Bielan 2 marca 2021 11:11
2 marca 2021 17:31

Co  za  niewydarzony  typ...

...  i  dlatego  przerzucil  sie  "na  hektary"  !!!

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @krewetka 2 marca 2021 16:44
2 marca 2021 19:46

To ty też kupuj u  innych i wystawiaj z przebitką bodaj  300 procent.

Ktoś ci tego zabrania, czy  zwyczajnie  nie potrafisz?

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @krewetka 2 marca 2021 16:44
2 marca 2021 22:01

Krewetka pewnie nie uwierzy albo pozostanie w ciężkim szoku...ale muszę to jej wyznać: kupułem "Żydowscy fechmistrze" za całe 60zł....!!!!! Przecież za te pieniądze mógłbym kupić te trzy tytuły "stan'a" i do tego z osobistą dedykacją/gwarancją autora, że kartki z tych trzech książek starczą mi do użytku w toalecie przez 5 lat! A jak nabywca nie wiwrzy, to "stan" dorzuca gratis jeszcze paletę papieru toalerowego....normalnie frajer ze mnie...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować