Edukacja musi być ciągła,  permanentna.  Bo przeciwnik nie odpuszcza. 

I musi zawsze być ktoś kto przejmie pałeczkę.  Następcy się pojawiają. .W sposób nieoczywisty, zaskakują. Chodzi o to by takiego rozpoznać i wspomagać,  nie bacząc na różne zniechęcające okoliczności,  A to jest cholernie trudne. Koszmarnie 

.

Na moje oko było 250-300. Tłok był jak jasna cholera. Ale to tak jak w polskiej chacie, im więcej ludu, tym więcej miesca przybywa. Ale niech będzie 120. Niech cisi wielbiciele mają tę satysfakcję. No i tę że "nie dorośliśmy" do klimatu apokaliptycznego. W końcu oni zawsze mają racje ... bo muszą, jak mawiał imć Roch Kowalski.

Uwaga krytyczna jedna. Duże zagęszczenie wykładów. Brak przerw między wykładami, co też wkazuje na intensywny stan dyskusji, a zwłaszcza na to, że prelegenci mieli wiele do powiedzenia i to z wielkim znawstwem na tematy sąsiednie. Jeden co najmniej wykład trzeba było sobie odpuścić żeby zwoje się nie przegrzały.

Ale w końcu nikt się nie obrażał jak ktoś wychodził w trakcie wykładu w skutek przegrzania czachy. Można było sobie usiąść z tyłu z filiżankią kawy albo szklanicą soku pomarańczowego, co jest ważnym szczegółem i cennym, i podziwiać widoki za oknem jednym uchem konotując tembr głosu wykładowcy.  

Wdzięczność wielka Organizatorowi za ten pomysł i cały wysiłek i ryzyko. 

Na rozmowy była potem cała noc do białego rana. 

Pani Lucyna wraz z Mamą i młodzieżą dodawały tego czegoś do atmosfery, takiego jakby klimatu domowego. Serdeczne pozdrowienia dla nich. 

Gratulacje! Ale może do Baranowa.

o tak, i grupowo