-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Między Altransztadem a Połtawą (2) Węgry i Rosja

Do misji i zaniechań prymasa Michała Radziejowskiego jeszcze wrócimy. Wczoraj pojawiła się tu kwestia związków węgiersko-rosyjskich w XVIII wieku i później. Kwestia istotna o tyle, że na ich kanwie budowane są zapewne współczesne związki pomiędzy tymi krajami. To nic, że podłoże tamtych, dawniejszych jest inne, chodzi o to, w jaki sposób polityka karmi się przeszłością, a także w jaki sposób wyznaczane są kierunki tej polityki i czy te historyczne mają jakieś znaczenie dzisiaj. Czy może są tylko jakimś malowniczym dodatkiem do współczesnych dążeń obydwu krajów.

Zacznijmy od kwestii najważniejszej, czyli do wyjaśnienia, sądzę, że ostatecznego, dlaczego August II, którego wielu publicystów uważa za legalnego króla Polski i Wielkiego Księcia Litwy, zrzekł się korony? To jasne, kraj był podzielony pomiędzy zwolenników Karola XII i cara Piotra, bo przecież nie pomiędzy zwolenników Augusta II, a Stanisława Leszczyńskiego. Wszędzie stacjonowali Szwedzi, którzy byli nie do pokonania w polu, a jeśli nie Szwedzi to wojska konfederackie opowiadające się za jednym z dwóch mocarstw. Ponadto armia szwedzka stacjonowała jeszcze w Saksonii i nie miała zamiaru opuścić elektoratu. To są wszystko ważkie powody, ale zrzekanie się korony, bez dokładnej wiedzy, co przyniesie przyszłość, to duża ekstrawagancja. Jan Kazimierz w czasie Potopu nie zrzekł się korony, uciekł na Śląsk, w kraje cesarskie, a abdykował dopiero, kiedy okazało się, że państwo jest zbankrutowane. Jego sytuacja była o wiele cięższa niż sytuacja Augusta II w roku 1706. Dlaczego więc on nie uciekł „w kraje cesarskie”, gdzie Szwed z pewnością by nie wkroczył, by byłoby to już za dużo nawet na człowieka takiego jak Karol XII. Otóż dlatego, że August II chciał zostać cesarzem. I to był główny motor jego działań. Polska zaś była jedynie tortem, który zamierzał dzielić z innymi, kupując sobie w ten sposób przychylność w swoich dążeniach. Teraz powtórzmy raz jeszcze – człowiek ten, który jako pierwszy w nowym stuleciu wysunął propozycję rozbioru państwa, jest uważany za legalnego władcę i był popierany przez Stolicę Apostolską.

Trzeba by zapytać jaki i kiedy, bo ja tego niestety nie wiem, doszło do rozdźwięku pomiędzy Rzymem a Wiedniem i w którym momencie polityka papieska wtoczyła się na stare, od XV wieku nie używane tory, prowadzące wprost do Paryża. To jest temat na inną pogadankę, ale tak się stało. Nas interesuje tylko to, że na początku XVIII wieku Rzym szuka jakiegoś polityka, który uwolni następców św. Piotra od wyborów pomiędzy królem Francji, a cesarzem Niemiec. Może to być tylko August, który taką propozycję otwarcie Rzymowi składa. Na ile jest ona realna to inna sprawa. Elektor saski, król Polski ma poparcie Stolicy Apostolskiej. Następca cesarskiego tronu, z dynastii Habsburgów - Karol, ugrzązł w Hiszpanii i mowy nie ma, by się stamtąd wydostał. Kwestie objęcia władzy w cesarstwie są otwarte, a nawet bardzo otwarte, skoro August zrzeka się korony polskiej i przekazuje ją komuś takiemu jak Leszczyński. I teraz kolejna ważna sprawa – człowiek ten, uważany przez większość publicystów za uzurpatora, zdrajcę i szwedzkiego pachołka, nie ma zamiaru dzielić kraju. Chce go utrzymać w całości. Podobne zamiary zdradza jego protektor król Szwecji Karol XII. Mimo to, ludzie ci są uważani za okupantów i zło, armia zaś szwedzka jest zwalczana w niektórych miejscach przez ludową partyzantkę. Tak to jest przedstawiane dzisiaj, choć ja sądzę, że ci rzekomi Kurpie strzelający w plecy rajtarom idącym na Moskwę, to nie żadni Kurpie, ale proto-partyzantka radziecka zainstalowana w tych lasach przez Piotra I.

Co to wszystko wspólnego z Węgrami? Bardzo wiele. Oto bowiem kiedy toczy się wojna o sukcesję hiszpańską, Karol Habsburg nie ma możliwości wykonania żadnego ruchu, na Węgrzech wybucha tak zwane powstanie, które jest w istocie bardzo regularną wojną. Jej efektem nie jest jednak sukces Węgrów ale demaskacja ich słabości. Działania wojenne, szczególnie w Siedmiogrodzie, ujawniają gospodarczą słabość kraju i całkowitą niemożność jego samodzielnego funkcjonowania. Rzecz nie do pomyślenia gdzie indziej – Ferenc Rakoczy, który miał zostać królem Węgier, podpisuje dekret, w myśl którego każdy uzbrojony żołnierz, będący zbiegiem z dóbr magnackich, może zostać przez swojego pana odebrany z armii i ukarany. W jednej chwili powoduje to, że wojska przyprowadzone do Siedmiogrodu znad Dunaju, wojska jak najbardziej węgierskie, stają się dla mieszkańców okupantami. Ludność zaś miejscowa nie chce walczyć. Problem jest głębszy – i o tym pisze Rakoczy w swoim pamiętniku – Węgrzy walczą wtedy jedynie kiedy wojna ma charakter nieregularnej ruchawki, w której wszystko wolno. Nadużycia są tolerowane, a nawet pochwalane, złodziejstwo jest powszechne, a pijaństwo i brutalność oficerów legendarne, ale bardzo przy tym malownicze. Każda próba zaprowadzenia porządku kończy się tym, co nazywamy upadkiem ducha armii. No, ale nie sposób prowadzić wojny przeciwko przeciwnikowi zamkniętemu w siedmiogrodzkich twierdzach, kiedy się ma do dyspozycji zdegenerowaną i rozwydrzoną hołotę. Samemu zaś – a tak było w przypadku pana Rakoczego – podlega się nieokiełznanym namiętnościom. Mam tu na myśli liczne przygody, żonę, która wydawała pieniądze na prawo i lewo, kochanki i różne przyjemności okazjonalne, jakich książę, zażywał w siedmiogrodzkich i górnowęgierskich zamkach. Z tych zaś na trzecim miejscu, co uważam, za ważne, po dziewczynach i winie, wymieniana jest kąpiel. Carowi, który nagle wezwał Rakoczego do Jarosławia, takie ekstrawagancje zapewne nie przychodziły do głowy.

Do Jarosławia, gdzie car Piotr zjawił się z zamiarem pomaszerowania do Mołdawii i generalnej rozprawy z Turkiem, przybył także były już król Polski August II Wettyn. Bynajmniej nie zmieszany sytuacją i wcale nie zmartwiony tym, że stracił koronę. Car rzecz jasna decydował o wszystkim, a przynajmniej tak mu się zdawało. Wojna z Turkiem była postanowiona i od niej zależało wszystko. I znów – jak kilkanaście lat wcześniej, kiedy Jan III Sobieski wykonał ten sam manewr, wszystko się posypało. Ciekawe czemu? Zanim jednak się posypało car wyraził chęć mianowania Rakoczego królem Polski. Czemu bynajmniej nie sprzeciwiał się August II, były już król, ani stolica apostolska. Rakoczy, choć kalwin, otaczał się duchownymi wszystkich wyznań i prowadził politykę bardzo, można by rzec, ekumeniczną. W Jarosławiu zdecydowano, że nie ma co czekać, trzeba maszerować na południe, bo okoliczności sprzyjają, a Turek z pewnością przegra. Doradzano carowi, by przyjął taktykę defensywną, ale on nie słuchał. Czym się to skończyło większość z nas pamięta, ale nie zaszkodzi przypomnieć. Armia, podobnie jak kiedyś armia Jana III, została wyłączona. Tak to chyba trzeba nazwać. Sobieski musiał się wycofać, a Piotr I, który wydawał się o wiele groźniejszy został po prostu otoczony, bez możliwości wyjścia, a Turcy mieli zamiar unicestwić jego armię i jego samego. Było to jednak złudzenie, którego natury nie rozumiemy. A z całą pewnością nie rozumiemy do końca. Była w tej Mołdawii jakaś niewidzialna i nieprzekraczalna granica, na której zatrzymywały się armie, a ich wodzowie popadali w tarapaty. Piotr jednak z tego jakoś wybrnął, albowiem jego pozycja negocjacyjna była o wiele silniejsza niż pozycja króla Jana. Otoczony przez Turków, Szwedów i Polaków służących w armii szwedzkiej, porozumiał się z wielkim wezyrem, który był ponoć Włochem i wynegocjował, za cenę ustępstw terytorialnych i dużych pieniędzy, życie dla siebie i resztek swojej armii. To był cud o wiele większy niż późniejszy cud domu brandenburskiego. Nikt go jednak w takich kategoriach nie omawia. W czasie tych turecko-rosyjskich negocjacji król Szwecji, któremu wydawało się, że też ma coś do powiedzenia, bardzo protestował, ale nic to nie dało. Turcy zagrozili mu deportacją i czym tam jeszcze...uwięzieniem chyba nawet i kazali siedzieć cicho. Car wrócił do Jarosławia z resztką armii, ponownie złożył Rakoczemu propozycję objęcia tronu w Polsce, wobec klęski imprezy węgierskiej, a następnie wybrał się, całą flotyllą statków, po Sanie i Wiśle, do Elbląga. Łał!!! Z Jarosławia do Elbląga! Sanem i Wisłą! Całą kawalkadą statków! Na te statki załadował oczywiście Rakoczego, kazał mu się przestać kąpać, porzucić żonę i kochanki i płynąć na północ. Rakoczy musiał się na to zgodzić. Teraz trzeba zapytać – a dlaczego nie do Gdańska? Pewnie dlatego, że w Elblągu była silnie umocniona placówka angielska. Owa zaś niewidzialna granica w Multanach, zaskakujące decyzje wezyrów, którzy przecież, jak cała Turcja, prowadzili politykę anty habsburską i profrancuską, lekceważenie króla Szwecji, który nie mógł w żaden sposób zagrozić nikomu poza Polską i Saksonią, a przez to był lekceważony, musiały w sposób nierozerwalny wiązać się z polityką Londynu na Bałkanach i w cesarstwie osmańskim.

Wróćmy jednak na chwilę do tego ekstrawaganckiego przedsięwzięcia – każdy kto choć raz łowił pstrągi, albo klenie w Sanie, czy choćby tylko przechodził przez tę rzekę w bród, doskonale zrozumie co to znaczy – wyprawa flotylli na północ, Sanem do jego ujścia.

Car nie dopłynął do Elbląga. Mydląc oczy Rakoczemu, zatrzymał się w Toruniu, wyprawił kilka uczt i pojechał – nikt nie rozumiał dlaczego - do miasta Karlsbad w Czechach. Ponoć po to, by zażyć tam leczniczych kąpieli. Aha, kąpieli... Car się nie kąpał i nie wiadomo kogo trzeba by było, żeby go do jakiejś wanny wepchnąć. Pewnie całego regimentu janczarów. Rakoczy został w Toruniu, a potem, w przebraniu francuskim, porzucając malowniczy strój węgierski udał się do Gdańska, skąd zamierzał jechać do Berlina, by tam kołatać o pomoc dla zaprzepaszczonej węgierskiej insurekcji. Dlaczego Rakoczy do Gdańska, a nie do Elbląga? Bo w Gdańsku był silny garnizon francuski, pod którego skrzydłami krył się też w chwilach kryzysu prymas Michał Radziejowski.

I teraz rzecz szalenie istotna, która umyka uwadze wszystkich. Od drugiej połowy panowania Jana III, zaznaczają się wyraźne kontrowersje jeśli idzie o obsadę stanowisk biskupich i opackich w Polsce, kontrowersje pomiędzy Rzymem a królem. To dziwne, albowiem król mianuje swoich ludzi, a Rzym ich nie kandydatur nie zatwierdza. Trwają negocjacje, które kończą się raz dobrze, a raz źle. Pisałem już o korowodach w związku z mianowaniem biskupem warmińskim Michała Radziejowskiego, ale to nie koniec. Takich historii było więcej i trudno przypuścić by nie miały one związku z bieżącą polityką. W przypadku króla Jana jest to polityka prohabsburska, której finałem wydawała się bitwa wiedeńska, ale w rzeczywistości była nią niefortunna wyprawa na Multany. Rzym, a sądzę, że do tego sprowadzają się owe personalne kontrowersje, prowadził politykę inną. I tak król wyznaczył biskupa warmińskiego, a potem prymasa i po negocjacjach Radziejowski tym prymasem został. Król wyznaczył też – wbrew kapitule – opata na św. Krzyżu. To jest istotne, bo opat na Świętym Krzyżu, w końcu XVII wieku i na początku wieku XVIII to jest dyrektor najważniejszego sektora przemysłowego w kraju – sektora przemysłu ciężkiego, metalurgicznego. I tym opatem został Aleksander Wyhowski późniejszy biskup łucki. Rzym się na to nie zgodził, bo kapituła wybrała kogoś innego, ale król utrzymał swoją decyzję w mocy. Ciekawe dlaczego? Biskup łucki Aleksander Wyhowski jest postacią ciekawą, także z tego powodu, że on właśnie rozpoczął starania o beatyfikację Andrzeja Boboli. Łał! Kurde, jakby powiedział, Adam Szustak, to lepsze niż gra w strzelankę! Król mianuje swojego człowieka dyrektorem zjednoczenia przedsiębiorstw metalurgicznych, ten zaś człowiek od razu podejmuje starania o beatyfikację męczennika, a kapituła i Stolica Apostolska protestują! Nie przeciwko beatyfikacji rzecz jasna, ale przeciwko nominacji. Zwolennikiem jak najszybszej beatyfikacji Andrzeja Boboli był także generał jezuitów Michał Anioł Tamburini. On został tym generałem akurat w tym samym roku, kiedy podpisano pokój altransztadzki. Jego zaś rządy to apogeum sporu z papieżem o misje w Chinach i apogeum gospodarczego sukcesu misji paragwajskich. I jeszcze jedno – Tamburini dogadał się z carem Piotrem, który pozwolił na prowadzenie działalności misyjnej w Rosji. To ciekawe, bo od tego momentu, ataki na jezuitów nie ustają. I tak aż do kasaty zakonu. Proces beatyfikacyjny Andrzeja Boboli zaś został przerwany, jak wiemy. Rozpoczęto go na nowo już w wieku XIX.

Jaka z tego wszystkiego płynie nauka? No taka, przede wszystkim, że armia, nawet tak malownicza jak armia węgierska w czasie wojny Rakoczego, nie zawsze bywa oznaką siły narodu. Może być czymś innym zgoła – demonstracją słabości. Czasem taką oznaką bywają z pozoru fatalne i niezgodne z polityką Rzymu decyzje króla. Papież zaś nie zawsze ma rację, szczególnie jeśli idzie o politykę. On bowiem najbardziej jest narażony na demaskacje deficytów politycznych i najłatwiej ulega – szczególnie w trudnych sytuacjach – takim oszustom jak August II. Armia zaś, nawet największa i najwaleczniejsza, najlepiej wyszkolona i dobrze wyposażona, może zatrzymać się w miejscu, w którym nie widać nic szczególnego, żadnej bariery i tam zgnić jak trup zastrzelonego psa. I to się zdarzało wielokrotnie, a pewnie będzie się jeszcze zdarzać. Na dziś to tyle. Bardzo mnie ten tekst zmęczył.

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-altransztadem-a-poltawa-stolica-apostolska-wobec-obsady-tronu-polskiego-w-latach-1706-1709/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dekret-kasacyjny-roku-1819/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sledztwo-w-sprawie-sw-andrzeja-boboli/



tagi: polska  rosja  węgry  rzym  szwecja  andrzej bobola  august ii  franciszek rakoczy  piotr i 

gabriel-maciejewski
17 maja 2020 10:07
18     2505    17 zaloguj sie by polubić
Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

Komentarze:

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
17 maja 2020 10:21

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Zofia_Czartoryska_z_Sieniawskich

 

Ta panna miała jako ojców chrzestnych wszystkich trzech ,,graczy,,. Sakrament przyjęła jako bodaj dziesięciolatka, bo ambitna mama długo zabiegała i zgromadzenie razem wszystkie trzy persony.

.

 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
17 maja 2020 10:46

Dużo do wyjaśniania.

Wygląda na to, że Papieże, w kwestiach politycznych, mylą się tylko wtedy kiedy nie mają po prostu żadnego wyboru.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski
17 maja 2020 10:54

Fantastyczny wpis! Dziękuję! Parę rzeczy poukładało mi się w głowie. Chyba nie przypadkiem tak mało się pisze o wojnie północnej. Może jest prikaz, żeby tego nie ruszać. Zobaczymy, co dalej będzie z Elblągiem. Jak to powiedział Mały Książę, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski
17 maja 2020 10:56

To jest przedziwne, ta mała ilość publikacji

zaloguj się by móc komentować



molier @gabriel-maciejewski 17 maja 2020 10:57
17 maja 2020 11:46

w punkt:).. w rzeczy samej na pannę nie wyglada. Ale swego czasu wygląd się nie liczył jeno posag i pochodzenie. A to rzeczona panna miała. 

 

zaloguj się by móc komentować


Jazgarz @gabriel-maciejewski
17 maja 2020 13:45

Czyli August Sas był sponsorowany przez Wenecje?? Niemiecka wiki podaje, że na przekupienie posłów-elektorów wybecalował ~ 39 milionów Reichstaler. Dla porównania Polignac wysilił się na 400 000 liwrów (z posiadanych przezeń opact) z czego połowę w kopercie przyjął Radziejowski. No chyba że było jeszcze cuś pod stułem... 

Twarzą kampani reklamowej holenderskich banków był Piotr Wyskoki... To chyba jasne. Jeszcz tylko gdzie w tym wszystkim mieszał Lądek??

zaloguj się by móc komentować

Nova @gabriel-maciejewski
17 maja 2020 16:52

Świetnie intrygi na dworze Sułtana w Stambule opisuje Klemens Kantecki w biografii Stanisława Poniatowskiego (ojca króla). Kasztelan Poniatowski był bardzo w sumie skuteczny w obaleniu Wielkiego Wezyra nieprzychylnego szwedzkiemu królowi. Posiłkując się dyplomatami szwedzkimi i dyplomacją francuską . Pośredniczył w wymianie listów matki sułtana z królem szwedzkim. Raz nawet o mało co Rosjanie go nie otruli dodając trutki do wieczornej kawy.  Autor tej biografii to ten sam Kantecki który napisął "Sumy Neapolitanskie" wydane przez Klinikę Języka.Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski
17 maja 2020 19:06

Super  wpis,  Panie Gabrielu,...

...  wierze, ze Pana zmeczyl,  bo i czytanie go dla mnie tez  trudne i meczace,  ale jednoczesnie pociagajace.  Z kazdym wpisem  o tamtych sprawach i ich "uczestnikach"  robi  mi sie coraz jasniej...

... te wszystkie rzeczy dziejace sie w Polsce przedrozbiorowej  sa  przeciekawe,  ale  i  szokujace - nie  dziwi  mnie  zatem,  ze sa  one  tak  potwornie  zaklamane,  a  zaklamana  legenda  do nich  wystrugana,  czyli  POZIOM  FALSZU   zwyczajnie  scina  z  nog  !!!

zaloguj się by móc komentować





Paris @gabriel-maciejewski 18 maja 2020 07:44
18 maja 2020 09:16

Ci co tak twierdza...

... to  sa  autentyczne  barany  albo  "straznicy"  zaklamanych  legend  - innego  wytlumaczenia nie ma... a tamte  sprawy  sa wprost  przeciekawe i maja bardzo  duze przelozenie  na to co sie  dzis dzieje...

... takze licze,  Panie Gabrielu,  na  kontynuacje... i z gory dziekuje  !!! 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
18 maja 2020 16:05

Nie dziwię się że zmęczył, bo to kawał roboty. Holmes nie ma wstanu. 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Jazgarz 17 maja 2020 13:45
19 maja 2020 02:29

Angielska biografia Augusta przywołuje leżący w archiwum w Kew i napisany własną królewską ręką list do królowej Anny, w którym August wylicza po latach (list z 1712 roku) koszty uzyskania korony polskiej. Ma tam wymieniać 800,000 guldenów z Holandii i Hamburga za sprzedaż biżuterii i innych precjozów i kolejne 500,000 uzyskane od Holendrów. Ponadto odpowiednio 1,200,000 i 600,000 za sprzedaż księstwa Lauenburga i hrabstwa Mansfeld elektorowi Hanowerskiemu (Ernest August, ojciec króla Wielkiej Brytanii Jerzego I), 500,000 za sprzedaż Borny księciu Saksonii-Gotha (Fryderyk II, dziadek króla Wielkiej Brytanii Jerzego III). O sprzedaży Quedlinburga Prusakom nie wspomina.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować