-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Ludzie gór. Remigiusz Mróz

Pewnie nie tylko mnie doprowadzają do irytacji góralskie karczmy rozlokowana na mazowieckiej i wielkopolskiej równinie. Mniejsza o jedzenie, które tam podają, chodzi o nazwy i kryjące się za nimi aspiracje. Na trasie krakowskiej za Tarczynem jest lokal o nazwie „Małe Zakopane”. Nic nie skłoniłoby mnie do tego, by tam zajrzeć, bo dla mnie nazwa ta oznacza jedno – szklankę wrzątku za pięć złotych. Przy zjeździe z trasy katowickiej do Piaseczna, za Nadarzynem był kiedyś wypasiony lokal o nazwie „Zowierucha”. Dokładnie tak. Na szyldzie wymalowany był jakiś krasnal w góralskim kapeluszu, z przerzedzonymi zębami, wymachujący ciupagą. Lokal istniał kilka sezonów, po czym się spalił. Dziś w tym miejscu nie ma nic. Takich – nawiązujących nazwą i wystrojem – do kultury i tradycji Podhala miejsc jest sporo, a ich istnienie bazuje na jednym tylko sentymencie. Wszyscy wiemy jakim.

Pracowałem kiedyś z taką panią, którą jeździła na wakacje tylko do Zakopanego i spędzała czas w tym dzikim tłumie co łazi w tę i nazad po Krupówkach albo wędruje gdzieś w góry. I za każdym razem jak się tam wybierała, mówiła patrząc marzycielsko – moje Zakopane. Nic ją z tym miejscem nie łączyło, poza uporczywym nawykiem wydawania tam ciężko zarobiony pieniędzy, ale uważała, że wyrażanie zachwytu w taki sposób, a także podkreślanie tajemniczego związku jaki łączy ją z tym miejsce podnosi jej znaczenie w oczach innych. To samo jest, jestem prawie pewien, ze wszystkimi tak zwanymi pasjonatami gór, którzy chcą być albo jak Tytus Chałubiński, albo jak Witkacy, albo jak inny jeszcze jakiś wariat, który pił na umór w tym Zakopanem i przeżywał tam jakieś przygody.

Wiem, że się powtarzam, ale – to też powtórzenie – po 11 latach chyba mogę. Fascynacja górami w polskimi wydaniu jest chyba najbardziej głupim i brzydkim nawykiem, jaki dane mi było obserwować. Jest gorsza niż fascynacja morzem, demonstrowana przez Szczepana. W istocie chodziło w niej od wojny zawsze o to samo – jeśli wyjadę w góry, to z pewnością poznam tam kogoś niezwykłego i przeżyję fajną przygodę w pensjonacie Orzeł, o którym śpiewał Młynarski. Ciekawe kogo można poznać w Zakopanem? W latach dziewięćdziesiątych jeździł tam przynajmniej Pershing i to było coś – zobaczyć jak Pershing wywija na parkiecie i bawi się wesoło według najnowszych trendów.

Najgorsze jest to, że konsumentom kultury i powietrza góralskiego jest dokładnie obojętne w jakich górach się znajdują, byle było tam słychać gwarę – hej! I dlatego właśnie w Karpaczu latem na cały regulator puszczają piosenki zespołu Zakopawer. Żeby było jak w prawdziwym Zakopanem. To znaczy, żeby był klimat. Konsument góralszczyzny bowiem nie rozumie gdzie się znajduje, po co tam przyjechał i dlaczego musi siedzieć przy tym kotlecie, w lokalu z widokiem na Śnieżkę. Trzeba mu to wytłumaczyć. I do tego służą widoki gór, które wszędzie są takie same właściwie. Do tego służy zespół Zakopawer i do tego służą szyldy lokali w Sudetach i Karkonoszach, które przyozdobione są podhalańskimi parzenicami. Gdyby ktoś wpadł na idiotyczny pomysł i próbował lansować swoją garmażerkę jakimiś lokalnymi akcentami splajtowałby po sezonie. W górach muszą być górale, to jest jasne, a górale noszą kapelusze z piórkiem i białe spodnie opadające na kierpce. I każdy obowiązkowo chodzić musi z ciupagą. Dla nieco bardziej wyrobionej publiczności serwowana jest legenda Witkacego, którego w jakimś filmie Netfliksa zagrał ostatnio stary Stuhr. To jest moim zdaniem coś naprawdę niezwykłego, to lepsze niż Murzyn grający w dokrętce Siedmiu wspaniałych.

Większość ludzi uważa, że góralszczyzna to coś nobilitującego. Więcej – że to jest nawet jakaś lokata, bez której człowiek może sobie w życiu nie poradzić. Tak jak przywiązanie do Śląska, gwary i kultury, ma wyróżniać Szczepana na tle szarych i nijakich Poloków, tak miłość do gór i Zakopanego, podkreśla w przypadku innych ludzi, jakość wszystkiego czym się zajmują. Jeśli zaś góry to nie byle jakie. Musi być Giewont. Na tym Giewoncie jak pamiętamy, w powieście Remigiusza Mroza, znaleziono nagiego trupa, na którym ktoś pracowicie wyciął nożem wielokrotnie złożone łacińskie zdanie z wyrazem Jerusalem w środku. Dlaczego Mróz to robi? Być może lobbyści z Zakopanego go do tego namawiają, a może nawet mu płacą. Dlaczego on, albo kto inny nie może napisać kawałka prawdy o tym miejscu? Bo istnieje obawa, że mieszkańcy miasta przestaną zarabiać. Jeśli warszawska ludożerka nie dostanie swoich bajań sabałowych, jeśli nie dostanie Witkacego, gaździny, która wszystkie dzieci wyekspediowała albo na studia architektoniczne albo do Ameryki, gotowa przestać przyjeżdżać i płacić. Tak więc każdy oszust i głupek, który kiedykolwiek miał cokolwiek wspólnego z Zakopanem jest absorbowany przez lokalny biznes powiązany z kulturą, każdemu dorabia się właściwą, „atrakcyjną” gębę, żeby obroty nie spadły. W proceder ten włączony jest rzecz jasna także pisarz Mróz oraz niezliczone rzesze pomniejszego płazu parającego się składaniem zdań dla potrzeb własnych, wydawców, redaktorów i czytelników wreszcie. To jest droga do nikąd. Jestem o tym przekonany, a wybuchające od czasu do czasu w Zakopanem spory majątkowe, już to o nieruchomości, już to o jakieś jakości bardziej ulotne, sprawią, że w ciągu dwóch dekad, cały mit Zakopanego się rozsypie. Wystarczy, że ktoś zainwestuje trochę w inne jakieś miejsca. Los kultowych miejsc rekreacji jest zawsze taki sam. I dobrym przykładem jest tu Lasek Bielański, który był najpierw miejscem gdzie odpoczywał dwór królewski, a na koniec stał się obszarem, na którym żulia urządzała popijawy w dołkach. Nie inaczej będzie z górami. Wszystko zależy od inwestycji i promocji. No i siły konkurencji. Na razie mit Zakopanego, miejsca, gdzie zjeżdżają się ludzie niezwykli, przegrywa z siarą i obciachem lansowanym przez Zapałę, Kurskiego i Mroza. To się niestety nie zmieni. Masowy odbiorca bowiem nie zrozumie już niczego więcej. Chce mieć swój klimat, swoje góry, a jak nie ma czasu tam jechać, to sobie zbuduje „Małe Zakopane” pod Tarczynem i będzie tam serwował wątróbkę, dla tych co kiedyś byli na Podhalu i chcieliby porównać czy tamta jest lepsza czy ta.

Do tego dochodzą kwestie pobożności, szalenie istotne. Od chwili kiedy Jan Paweł II powiedział Góralom, że na nich zawsze można liczyć, zaczął się – mam wrażenie, być może mylne – jakiś szał partykularnej góralskiej pobożności. Tak, jakby ona się czymś różniła od naszej. Oto dziś z rana dostałem link do listu, jaki rodzina księdza Józefa Tischnera napisała do organizatorów rekolekcji góralskich. Tutaj, proszę, jest ten link

https://deon.pl/kosciol/rodzina-ks-tischnera-napisala-list-otwarty-do-zarzadu-zwiazku-podhalan-ws-rekolekcji-goralskich,1053247

Na Podhalu, jak widać są już dwa rodzaje pobożności i nie zanosi się, że zwolennicy kultu księdza Tischnera pogodzą się z miejscowymi biskupami. Tym samym Józef Tischner stał się składnikiem żelaznego podhalańskiego menu dla turystów spragnionych potwierdzenie, że oni też są fajni, bo też wszystko rozumieją, o co na tym Podhalu chodzi. Czekajmy aż Remigiusz Mróz napisze powieść, w której duch księdza Tischnera będzie wyłaził nocą ze ściany kościoła w Łopusznej. Jestem pewien, że wieś po czymś takim wypełni się turystami, a cenę szklanki wrzątku będzie można spokojnie podnieść do 7 złotych. Tylko kto to Mrozowi podsunie?

 

Na koniec informacje od Ojca Antoniego Rachmajdy

 

https://karmelicibosi.pl/aktualnosci-prowincji/nasz-wspolbrat-laureatem-nagrody-literackiej/

 

I zagadka. Kto zgadnie o kim jutro napiszę w cyklu Ludzie….ten dostanie w prezencie książkę. Pomysł mam już gotowy. Powiem jeszcze tyle, że cortes nie gra i nie może podpowiadać.

 



tagi: książki  rynek  promocja  góry  podhale  zakopane  rekreacja  remigiusz mróz 

gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 09:34
123     7812    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

WP @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 09:50

Morze bylo, gory byly, to teraz moze Chutnik czy jak to sie tam pisze?

zaloguj się by móc komentować

Aquilamagna @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 09:51

Łopuszna jest już wypełniona turystami, drewniany kościół pęka w szwach, a ten duch jest cały czas...

No ale jak Mróz napisze, to się nie pozbieramy.

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:03

Ludzie Biedronki. Katarzyna Bonda.

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @Aquilamagna 20 listopada 2020 09:51
20 listopada 2020 10:05

Na szczęście nigdy tam nie byłem

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:06

W latach 90-tych do Karpacza prawie co weekend przyjeżdżali różni drobniejsi, ale znani gangsterzy z Wrocławia. Po jaką cholerę telepali się te 2 godziny w jedną stronę tego nie wiadomo, ale knajpy były ich i wszyscy o tym wiedzieli. A potem rano na kacu po okolicznych drogach kierowcy rajdowi uczyli ich techniki jazdy, która miała się przydać podczas ucieczki przed policją albo po kradzieży samochodów. Także widać, że trzeba mieć styl.

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @gabriel-maciejewski 20 listopada 2020 10:04
20 listopada 2020 10:08

To był żart przecież ;-) Nie znoszę konkursów i dostawania nagród, nigdy nie biorę w żadnych udziału. Jak coś chcę mieć, to sobie kupuję.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:09

O Bondzie?

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:11

Skoro morze było, góry były czyżby teraz przyszła pora na rozlewiska i Kalicińską Małgorzatę. Mazury czyli jeziora to następny fetysz pop-kultury po Zakopanem i górach.

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 20 listopada 2020 10:09
20 listopada 2020 10:11

OK, nie przeczytałem, że już było. Zastanowię się.

zaloguj się by móc komentować


tomciob @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:15

Witam. No to ja obstawiam jednak Olgę Tokarczuk, a tymczasem:

https://youtu.be/ueilAztkDsA

(pół miliona wyświetleń, Koterska - oryginał - 29 tysięcy)

zaloguj się by móc komentować


betacool @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:23

Ludzie żulawskiej depresji - Masłowska.

zaloguj się by móc komentować


atelin @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:26

"Fascynacja górami w polskimi wydaniu jest chyba najbardziej głupim i brzydkim nawykiem, jaki dane mi było obserwować. Jest gorsza niż fascynacja morzem, demonstrowana przez Szczepana. W istocie chodziło w niej od wojny zawsze o to samo – jeśli wyjadę w góry, to z pewnością poznam tam kogoś niezwykłego i przeżyję fajną przygodę w pensjonacie Orzeł, o którym śpiewał Młynarski."

W fascynacji górami nie widzę nic złego, Chałubiński, Zaruski, Oppenheim, pod warunkiem, że się po nich chodzi i się je chłonie. Mróz może rzeczywiście chodził tylko po Krupówkach i był w pensjonacie Orzeł.

A i kogoś niezwykłego rzeczywiście można spotkać: lipiec 1986, ja rok po maturze, Morskie Oko, ludzi wówczas jak na lekarstwo, (nie tak jak dzisiaj, że są tłumy) kumpel poszedł na Mięguszowiecki Szczyt solo, bo mi się nie chciało, przysiadłem się do jakiejś dziewczyny podziwiającej pod schroniskiem widoki. Zrobiłem kilka zdjęć Smieną, przysiadłem obok i zagadałem. Odpowiedziała po węgiersku, więc przeszliśmy na angielski i po ciężkich przeprawach z różnymi akcentami powiedziała, że jej babcia, którą bardzo kochała, opowiadała o 1956 roku, kiedy zginął jej dziadek. Przytuliła się na moment, powiedziała "I love Polish" i nigdy więcej jej nie widziałem.

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @mniszysko 20 listopada 2020 10:23
20 listopada 2020 10:58

Nie wiedziałem, że ktoś taki w ogóle istniał. 

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 10:58

A wracjąc do gór, to ja wolę oczywiście wyjazdy w góry, niż np. nad jezioro. Kiedyś, w PRL-u, co rok jeździłem nad polskie morze, potem nastąpiła długa przerwa i zwykle jeździłem w góry. Tak mi już zostało, chociaż byłem przez ostatnie dwa lata dwa razy nad Bałtykiem i raz nad Adriatykiem. Mogę powiedzieć, że połączenie wody i gór mnie olśniewa. Mogę stać z rozdziawioną gębą i patrzeć długi czas. Bardzo lubię słowackie Tatry, może dlatego, że często tam jeździłem i złaziłem trochę. Oswoiłem się i czuję się tam jak w domu. Polskiej strony prawie nie znam. Nie byłem na Giewoncie. Byłem na Rysach, Kasprowym, Nosalu i to w zasadzie wszystko. Rzecz jasna nad Czarnym Stawem i Morskim Okiem i w kilku dolinach. Zakopane w zasadzie to był zawsze dla mnie punkt przesiadkowy ale ostatnim razem nocowałem tam w hotelu i wyskoczyłem, bo miałem tylko jeden dzień, na ten Kasprowy przez Nosala, bo było najbliżej. W Zakopanem bardzo mi się podobał stary cmentarz i pstrągi w Czarnym Stawie oraz smalec, który tam podawali. Mistrzostwo świata po prostu. To było kilka lat temu, bo ostatnim razem nie było czasu na sprawdzenie, czy się coś tam zmieniło. O góralach w Zakopanem raczej nikt z przyjezdnych dobrego zdania mieć nie może, bo oni zdzierają z nas skórę. No ale nad morzem także. Ja unikam tych atrakcji turystycznych. Nie wiem jak inni, ale w Tatrach czuje się znakomicie, podobnie jak nad Bałtykiem albo na Śnieżce, Śnieżniku, czy Babiej Górze, ale oddycha mi się tam jednak inaczej. Gęba mi się od razu uśmiecha. Nie nazwałbym siebie jednak człowiekiem gór. Owszem, gdybym był bogaty, to wybudowałbym sobie mały domek na Słowacji, ale to jest jakaś tam myśl, biorąca się raczej stąd, że daleko mam do tych Tatr. Może też z zazdrości, bo mam znajomych, którzy mają domek w Gliczarowie z fantastyczną panoramą na polskie Tatry. Żyć nie umierać. Musiałbym ze cztery razy się urodzić, żeby zarobić na taki domek. Musiałbym też przemieszkać cały rok w takich górach, żeby się na coś takiego zdecydować, bo jako okazjonalny turysta mogę się zachwycać, no ale mieszkanie tam, to co innego.

Co do Tischnera, to on był takim kieszonkowym liberałem giewu, lansowanym przez nich ze względu na tę jego niby otwartość i tolerancję. Kupiłem nawet książkę Filozofia po góralsku, ale do dzisiaj jej nie przeczytałem. Czy kiedyś to zrobię, to nie wiem.
Więc ta akcja rodziny jakoś mnie nie dziwi. Poto zainwestowano w tę tolerancję, żeby teraz takie akcje mogły mieć miejsce. Nuda w zasadzie, ograne to do porzygania.

Jan Paweł II lubił, tak rozumiem, chodzić za młodu po górach a i później często do nich wracał. W Beskidach jest sporo jego szlaków, którymi miałem okazję parę razy iść ale nie tylko tam. Jeśli górale zawłaszczają go, to myślę, że tylko dlatego, że rozpoznali w nim swojego. O pobożność raczej tu nie chodzi, tylko o to, że to był ich człowiek, ich wartości, no i duma. Z niego siła. Tak to widzę i się im nie dziwię. Nie spotkałem górala, który by się wstydził swojego papieża. I to przeszło też do sąsiadów, Słowaków, o czym już kiedyś wspominałem.

zaloguj się by móc komentować



stanislaw-orda @atelin 20 listopada 2020 10:26
20 listopada 2020 11:00

dla  tzw.  ceprów, czyli "miastowych",  pobyt w górach to przeciskanie się w tłumie  po zakopiańskich Krupówkach i  wjazd  na Gubałowkę, po uprzednim odstaniu czterech godzin w ogonku po bilet do kolejki linowej. I to są te   wspaniałe wrażenia z gór, plus  jeszcze popijawa w pensjonacie.

A tzw. celebrci to raczej nigdzie poza bufet w pensjonacie nie ruszają się. Na własnych nogach, oczywista.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @gabriel-maciejewski 20 listopada 2020 10:59
20 listopada 2020 11:11

To może Zygi Miłoszewski. Ludzie lasu.

zaloguj się by móc komentować


umami @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:16

Może o Gabo czyli Marquezie?

zaloguj się by móc komentować

WP @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:22

Breslau i Krajewski?

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:22

Ludzie Dolnego Śląska. Marek Krajewski.

Nowa powieść pisarza, który od lat dostarcza czytelnikom rozrywki na najwyższym poziomie, jest nie tylko wciągającym kryminałem – to książka, która odsłania praktyki tajnych stowarzyszeń w dwudziestoleciu międzywojennym w Europie. Tym razem krok po kroku Mock odkrywa upiorne powiązania między tajnym stowarzyszeniem okultystycznym a budowniczymi miasta przyszłości w centrum Wrocławia. Nawet nie domyśla się, jak potężne siły śledzą każdy jego krok.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:22

Stuhr jako Witkacy? Czekam na recenzję tego filmu.

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @betacool 20 listopada 2020 11:22
20 listopada 2020 11:25

To idzie serio? Ja pierniczę. Michał Rarodyski wpadł na pomysł pierwszej powieści o komisarzu Zdanowiczu, jak się dowiedział, że w Radomyślu...w Radomyślu!!!!!!! Dawne województwo tarnobrzeskie!!!!!!! Że istniało tam małe laboratorium chemiczne i wytwórnia, która zaopatrywała całe cesarstwo w różne potrzebne chemikalia. A ten z ciemnymi siłami idzie walczyć, we Wrocku...i z okultystami jeszcze. 

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:25

Intryguje mnie to ... Marek Hłasko?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @mniszysko 20 listopada 2020 11:25
20 listopada 2020 11:26

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła :-) Nie

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @gabriel-maciejewski 20 listopada 2020 11:15
20 listopada 2020 11:28

Ok, ostatnia 3 próba - Blanka Lipińska.

zaloguj się by móc komentować

atelin @stanislaw-orda 20 listopada 2020 11:00
20 listopada 2020 11:32

Może teraz tak. Byłem na Jaśkowym Wierchu, poza szlakami - fantastyczny widok na Kasprowy i szczena mi opadła, kiedy ten sam widok z tej samej perspektywy, zobaczyłem na filmie o JP II.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:34

o Conradzie i jego zmyśleniach?

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:39

Ludzie usypanych Himalajów. Piotr Głuchowski.Gdzie jest prezes Kaczyński?
Właśnie wracał z mszy świętej. Miał się spotkać w Toruniu z Ojcem Dyrektorem. Wszystko było zabezpieczone jak należy. Dwie limuzyny, ochrona osobista, trasa przejazdu starannie dobrana.
A jednak zniknął...
Cała Polska pyta, gdzie jest Naczelnik. Czy to porwanie? A może wypadek drogowy? Dlaczego policja nie może zlokalizować Pierwszego Obywatela? Kim są porywacze? Wszystko przecież wygląda na zamach! Kto za tym stoi? Jakie ma zamiary? Co dalej ze Zwycięską Prawicą? Czy najbardziej zaufani ludzie prezesa zdadzą egzamin z lojalności, gdy nadejdzie czas próby? Kto zdradzi?
Mordy zdradzieckie, kanalie i chamska hołota już zacierają ręce.
Political fiction w najmocniejszym wydaniu!
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

zaloguj się by móc komentować


Pioterrr @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:43

Bieszczady i ci wszyscy co tam uciekają od cywilizacji (nazwisk niestety nie znam)?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 20 listopada 2020 11:39
20 listopada 2020 11:43

Oczywiście. Zowierucha, hej! Po nosymu....

zaloguj się by móc komentować


mniszysko @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:52

Wydaje mi się to zbyty oczywiste, ale co lubisz się powtarzać ... Czyżby Zbigniew Nienacki?

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 11:54

Ludzie wioch zabitych dechami. Sumliński.

 


Powrót do Jedwabnego - zapis wielkiej gry i manipulacji, dla których fundamentem stały się kłamstwa o zbrodni w Jedwabnem, a paliwem Justice for Uncompensated Survivors Today, Ustawa 447.
Powrót do Jedwabnego 2 - Wojciech Sumliński i Tomasz Budzyński kontynuują śledztwo demaskując kulisy prowadzonej przez Przedsiębiorstwo Holokaust długofalowej mistyfikacji, której celem są pieniądze i władza - reszta, to nieistotne dodatki. W tej rozgrywce nie chodzi o następne kadencje - ale następne pokolenia.Zapis Zarazy - czy pandemia, która wywołała światowy wstrząs, to przypadek - nie przypadek, czy wirus zmieniono w broń, kto na tym zyskał, co nas czeka?
Dziennikarz Wojciech Sumliński i major ABW Tomasz Budzyński w śledztwie prowadzonym w myśl sentencji hokeisty wszechczasów, Wayna Gretzkyego "jedź tam, dokąd zmierza krążek, a nie tam, gdzie, jest" odsłaniają opatrzone klauzulą tajności materiały i szokujące, nieznane opinii publicznej fakty, które karzą w nowym świetle spojrzeć na tajemnicę globalnego dramatu wywołanego przez koronawirusa i udzielają odpowiedzi na pytania dotąd bez odpowiedzi.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @betacool 20 listopada 2020 11:54
20 listopada 2020 11:56

Nie ma to jak pakiet. A dają Windowsa 94 na dyskietce?

zaloguj się by móc komentować



umami @betacool 20 listopada 2020 11:54
20 listopada 2020 12:01

Wrzuć jeszcze jedną pozycję, to pęknę, chyba, ze śmiechu. 

zaloguj się by móc komentować

glicek @Greenwatcher 20 listopada 2020 11:22
20 listopada 2020 12:03

Stary czy młody Stuhr?

zaloguj się by móc komentować

betacool @ahenobarbus 20 listopada 2020 11:56
20 listopada 2020 12:03

Jak jest Gretzky to i okienko dla Gatesa się chyba znajdzie. Ale to nie dla mnie, bo ja unikam szybko lecących krążków.

zaloguj się by móc komentować

BINOKLE @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 12:04

Było morze i góry więc może "Ludzie przestworzy". Pasują wszyscy wymienieni do tej pory.

zaloguj się by móc komentować


betacool @umami 20 listopada 2020 12:01
20 listopada 2020 12:09

Ludzie schowani w Częstochowie?

Kiedy Ziemia, po której stąpa człowiek, odwraca się przeciwko niemu, a ujście z życiem staje się jedynym celem, nie ma miejsca na złudzenia, pragnienia czy wolność. Pozostaje tylko wiara. Ta właściwa i jedyna. Ona może przynieść ratunek podczas próby ostatecznej.
Leon ucieka ze zrujnowanego, odgrodzonego od reszty świata murem Wrocławia. Rusza w podróż do Częstochowy, jednego ze Świętych Miast, gdzie każdy może znaleźć schronienie i pomoc w zamian za pracę i modlitwę. Wkrótce okaże się jednak, że to z pozoru bezpieczne miejsce również skrywa wiele mrocznych tajemnic. A kiedy pod mnisim kapturem Leon rozpoznaje kogoś, kto nigdy nie powinien należeć do tego grona, zaczyna zupełnie inaczej patrzyć na swoją misję i ideały, które trzymały go przy życiu...

"– To chyba kolejny atak. Szybko dzisiaj. – Leon po głosie poznał, że mówi to ten sam człowiek, który przydzielił mu rano pracę. – Młody, uważaj na siebie. W ciągu dnia są mniejsze szanse na zmasowany atak, ale zdarzają się ostatnio coraz częściej.
Nie wiedząc, czego tak naprawdę może się spodziewać, Leon rzucał spojrzeniem w lewo i w prawo, próbując ogarnąć wzrokiem jak największą część leśnej ściany. Już teraz widać było przemykające pomiędzy konarami nieregularne cienie. Dużo cieni. Zanim zdążył zapytać stojącego obok człowieka, co teraz zrobią, spomiędzy drzew wyskoczył mutant. "
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @atelin 20 listopada 2020 11:32
20 listopada 2020 12:11

Żadne teraz . Ostatni raz uciekłem z Zakopanego po dwugodzinnym pobycie w 2005 roku.

To był mój drugi tam pobyt (za pierwszym razem wytrzymałem az 4 godziny) . I ostatni. Nie mam zamiaru tam wracać. Szczególnie jak mi znajomy góral opowiedziałjak się produkuje "oscypki".

PS 
Należysz do kilkuprocentowej mniejszości

zaloguj się by móc komentować

sannis @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 12:12

Gra w klasy, czy o tego piosenkarza z irytującą manierą sylabizowania, chodzi?

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @betacool 20 listopada 2020 12:09
20 listopada 2020 12:15

 Myślałem, że Komuda, Dukaj i Ziemkiewicz mają wyłączność na takie rzeczy...

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 12:24

Żulczyk? 

zaloguj się by móc komentować

pijonek @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 12:30

ludzie Kosciola;   Holownia, Terlikowski, Krajski, Cejrowski...

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 12:30

Nie ma co "wierzgać przeciwko ościeniowi":))) Zakopane były ,podobnie jak Truskawiec i Druskienniki lansowane w II RP jako "obowiązkowe miejsca wypoczynku Polaków" żeby nie wywozili waluty na Riwierę. Uczestniczył w tym programie kwiat towarzystwa II RP. Zakopane lansowali Makuszyński i Mira Zimińska,do Truskawca jeździła mega-gwiazda filmu Elżbieta Barszczewska a Jan Kiepura wybudował się w Krynicy Górskiej. W Zakopanem toczy się akcja "Sportowca mimo woli" ( Adolf Dymsza, Aleksander Żabczyński) a w Krynicy "Książątko" (Eugeniusz Bodo, Karolina Łubieńska).

Po wojnie "czerwone księżniczki" i "czerwoni książęta" chcieli naśladować życie "starych elit" i w ten sposób Agnieszka Osiecka wyszła za mąż za Frykowskiego w Zakopanem. Za czasów PRL nagrano przynajmniej 2 filmy "z życia eleganckich ludzi" : "Ściana czarownic" z Martą Lipińską i Igą Cembrzyńską a wcześniej "Deszczowy lipiec" z Barbarą Krafftówną i Andrzejem Szczepkowskim, w 1957 r. u szczytu sławy. Każdy potomek komuszych elit musiał zimą pojechać na narty do Zakopanego.

Tak działa marketing a górale to lud szczególnie okrutny ale i zdolny, więc skoro się "załapali na falę" to nie popuszczą:))

Zakopanego już nie trzeba lansować, bo Adam Małysz "przebił pułap" i marketingowo nawet dla Wisły coś zostało. Najstraszniejszy jest ten "Sylwester w Zakopanem" Kurskiego ze "Sławomirem" w roli głównej.

Już w latach 90-tych było to miasto zadeptane, więc nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak jest teraz. Oczywiście deweloperka  nawet "położyła" dworzec PKS bo to dobry punkt i wybudowała jakieś bloki. Mówią o jakimś mafiozo z Rzeszowa. Teraz dojechali Monika Sznajderman (Wydawnictwo "Czarne") i Stanisław Krajewski (Rada Chrześcijan i Żydów prawnuk Adolfa Warskiego) czyli z jak najlepszymi góralskimi  korzeniami i umościli się w Kościelisku ul. Nędzy-Kubicy 161 jako "FUNDACJA "ZAKOPIAŃCZYCY. W POSZUKIWANIU TOŻSAMOŚCI". Oczywiście nie chodzi o nieruchomości w dobrym punkcie.

Co do zakopiańskich karczem na równinach to pierwsza była przy drodze Warszawa -Kraków/Katowice i to był absolutny hit wśród facetów i wycieczek polonijnych. W moich stronach jest karczma "Bida" pod Lublinem i tam trzeba miejsca rezerwować:)) Te spod Warszawy to musi być słaba podróbka, skoro poległa.

Widać z Remigiuszem Mrozem cienko, skoro położył trupa na Giewoncie. Jego dzieła są tak samo żywe, jak ten trup. W III RP nakręcono kilka filmów i jeden serial pt. Szpilki na Giewoncie z "agentką reklamową"Schejbalówną i nawet Zakopane nie pomogły. Zero sukcesu.

PS. Górale zdobyli Karpacz? To co teraz zrobią Niemcy z wyjątkowo brzydkim schroniskiem pod Śnieżką pod nazwą "Dom Śląski"?

PS2. Śp. ks Tischner sam narobił kłopotu usilnie kokietując gwarą góralską. Natomiast pytanie, co ma rodzina do kościelnych rekolekcji? Prawa autorskie?

https://rejestr.io/krs/427200/fundacja-zakopianczycy-w-poszukiwaniu-tozsamosci

 

 

 

https://tytus.edu.pl/2020/02/26/przedwojenne-wakacje-dla-elity-truskawiec/

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 20 listopada 2020 12:09
20 listopada 2020 12:31

W tym Wrocławiu to wysyp satanistów jakichś, albo ambasada z Podwala podsypuje pełną parą, to się lgną i wiją, byle się załapać na grancik (znaczy się, kostkę). Można wtedy służyć na dwóch łapach i w pysku książkę przynosić, raz, dwa. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 20 listopada 2020 12:09
20 listopada 2020 12:42

ujście z życiem staje....ja pier....lę...

zaloguj się by móc komentować


tadman @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 12:47

To się nazywa lokowanie produktu.

zaloguj się by móc komentować

olekfara @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 12:52

Ludzie Meksyku

zaloguj się by móc komentować

janucha @betacool 20 listopada 2020 12:09
20 listopada 2020 13:00

Niektórzy z czytających te posty pracują na platformach biurowych - przez Pana poplułem monitor przy wszytkich ze śmiechu :)

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 20 listopada 2020 12:09
20 listopada 2020 13:05

Leon chyba spotkał Szustaka

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski 20 listopada 2020 13:05
20 listopada 2020 13:08

Ha, ha, ha.

Ludzie bezdomni? Żeromski?

zaloguj się by móc komentować

janucha @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 13:09

Proces skomercjalizowania Papieża - fotografia z Zakopanego:

zaloguj się by móc komentować

umami @janucha 20 listopada 2020 13:09
20 listopada 2020 13:10

Nazwisko właścicieli.

zaloguj się by móc komentować

janucha @umami 20 listopada 2020 13:10
20 listopada 2020 13:12

Trafiłem na to przed chwilą ogłądając w Google Street Zakopanie (nigdy tam nie byłem).

zaloguj się by móc komentować

lch @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 13:45

Wincenty Różański.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 20 listopada 2020 13:05
20 listopada 2020 13:46

Mój ostatni typ.

Ludzie z krakowskich imprezowni:

Z opisu:

Profesorowa Szczupaczyńska i sensacja na słynnym weselu

Listopadowy ranek 1900 roku. Pod domem profesorowej na św. Jana tłoczno od gapiów - w bramie naprzeciwko znaleziono ciało mężczyzny! Jednak Zofia Szczupaczyńska tylko rzuca okiem na miejsce zbrodni. Nie ma teraz czasu rozpocząć śledztwa - pędzi do bazyliki Mariackiej na najgorętsze wydarzenie sezonu: ślub poety Rydla z chłopką!

Ale potem na weselu w wiejskiej chacie nieoczekiwanie wpada na trop wydarzeń, które pokazują morderstwo na św. Jana w nowym świetle.

Czy przenikliwa detektywka amatorka odkryje w Bronowicach coś, czego nie dostrzegł Wyspiański?

Krakowska panna Marple - spostrzegawcza, inteligentna i dociekliwa (tylko nieżyczliwi nazwaliby ją wścibską) - na tropie afery rodem z sensacyjnego serialu.

Autorkę Marylę Szymiczkową, wdowę po prenumeratorze "Przekroju" i królową pischingera, powołali do życia Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński. Ten niezwykły duet to mariaż wielkiego talentu literackiego i niezrównanej wiedzy o życiu codziennym Krakowa końca XIX i początku XX wieku. Gwarantuje pasjonującą podróż w czasie z detektywką, która wie, że tajemnice same się nie rozwiążą.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @janucha 20 listopada 2020 13:12
20 listopada 2020 13:47

Jedyna rzecz godna uwagi w Zakopanem to Sanktuarium MB Fatimskiej na Krzeptówkach

zaloguj się by móc komentować

kalixt @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 14:01

Ludzie nałogu - Pilch? Ludzie walki (albo ''ludzie honoru'') - Łysiak? Ludzie Bieszczad, stepu czy czegoś tam - Stasiuk? Z pretensjonalnych stylizacji funkcjonariuszy odcinka literackiego można by zrobić całe panoptikum.

zaloguj się by móc komentować

zkr @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 14:16

Ludzie drogi: Gretkowska

ale ona moglaby tez byc jako:

Ludzie kosmosu

Z kolei tutaj tez pasuja Lech W. (zwlaszcza on), Janda...

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @betacool 20 listopada 2020 13:46
20 listopada 2020 14:21

Brawo. Aleś Pan "nawynajdywał":)) Jacek Deynel i Piotr Tarczyński to "małżeństwo z Londynu". Trzeba lansować jedynie słusznych: pisarza, który 5 czy 6 razy użył słowa "Breslau" w tytule dzieła albo "dwie gwiazdy LGBT".

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @kalixt 20 listopada 2020 14:01
20 listopada 2020 14:23

Może się przymierzę do tego

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 20 listopada 2020 13:46
20 listopada 2020 14:28

Detektywka :) Jakiś mezalians dykty i aktówki?

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @gabriel-maciejewski 20 listopada 2020 14:23
20 listopada 2020 14:28

Ludzie (bez) mapy. Jacek Bartosiak. 

zaloguj się by móc komentować

boomerang85 @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 14:38

Jakub Żulczyk?

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 20 listopada 2020 13:46
20 listopada 2020 14:41

Swoją drogą ten format panna Marple, to dobry wynalazek na ładowanie tej całej ideologii. Widziałem kilka odcinków australijskiego, zdaje się serialu, czego oni tam nie upakowali, ale podane to było tak trochę z przymrużeniem oka. Bo amatorka rozwiązywania łamigłówek jest kobietą, mądrzejszą niż cała policja, nie myśli stereotypowo, jest błyskotliwa, nie wierzy w zabobony, i jest przede wszystkim wyzwolona i nastawiona na siebie, brać, używać, nie kwitować i nie wiązać się, ani też przywiązywać. Modelowa.

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 14:53

Coryllusie tylko nie Łysiak. To za dużo. Dużo za dużo.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Autobus117 20 listopada 2020 14:53
20 listopada 2020 15:00

Właśnie się ukazała jego pierwsza biografia.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @umami 20 listopada 2020 14:41
20 listopada 2020 15:07

Rzeczywiście sprytne zagranie. Emancypowana pani detektyw na małopolskim weselu. A tam sporo słomy (chochoł) i ewidentnie mający ochotę na jakieś rżnięcie upiór Jakuba Szeli. Do tego mój ulubiony Stańczyk. Chyba poczekam na promocję w Biedronce.

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @betacool 20 listopada 2020 15:00
20 listopada 2020 15:13

 Rzym Zsl 25 - lecie PRL. wydawnictwo Pax no jest co wspominać. 

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 20 listopada 2020 15:07
20 listopada 2020 15:19

Uważałbym, oni nie znają umiaru, jadą na chama, pewnie jeszcze władowali aborcję na życzenię, czego u sufrażystki Marple nie uświadczysz, bo ona walczy z podziemiem aborcyjnym :)

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 20 listopada 2020 15:00
20 listopada 2020 15:22

Co to? Gablota zasłużonych? Łysiakowy Całun? Przodownicy pracy?
Okropna ta okładka.

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @umami 20 listopada 2020 15:22
20 listopada 2020 15:31

na Kremlu też były dwie trumny. W jednej Lenin a w drugiej mniejszej,  Lenin jak miał 10 lat. /stary rosyjsko/radziecki kawał/

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 15:55

"Musi być Giewont. Na tym Giewoncie jak pamiętamy, w powieście Remigiusza Mroza, znaleziono nagiego trupa, na którym ktoś pracowicie wyciął nożem wielokrotnie złożone łacińskie zdanie z wyrazem Jerusalem w środku."

Nie. to w Polsce Ludowej jednak bylo lepiej.

Krolowie polskiej powiesci kryminalnej, tacy Jak Zygmunt Zeydler-Zborowski czy Jerzy Edigey, tez lubieli umieszczac akcje w Zakopcu.

Tylko tam u nich jest wszystko lepiej ustawione: pare pieknych kobiet, koniak, tajemnicza willa, trup na podlodze.

Plik dolarow, schowany rewolwer pod kanapa.

No a potem zjawia sie przystojny major Downar z Komendy Glownej i rozwiazuje skomplikowana sprawe i lapie ptaszkow.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @mniszysko 20 listopada 2020 10:11
20 listopada 2020 16:01

"Skoro morze było, góry były czyżby teraz przyszła pora na rozlewiska i Kalicińską Małgorzatę. Mazury czyli jeziora to następny fetysz pop-kultury po Zakopanem i górach."

Mazurami zajmowal sie niegdys Zbigniew Nienacki.

Ale mam wrazenie ze to juz nie wroci.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Szczodrocha33 20 listopada 2020 16:01
20 listopada 2020 16:04

A czy akcja jakiejś powieści toczyła się w jaskiniach wsród speleologów?

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 16:25

Kacperku nic nie rozumiesz,  trenuj, ale po szkole.

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @Autobus117 20 listopada 2020 16:25
20 listopada 2020 16:51

pomyłka, oczywiście do kapersa

zaloguj się by móc komentować

valser @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 17:20

Noblistki brakuje. Cos o niej ucichlo. Moze zalegla gdzies na ukrainskich stepach?

 

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @valser 20 listopada 2020 17:20
20 listopada 2020 17:53

Chyba jej nie było na manifestacjach tych .... no nie istotne. A to grzech. 

zaloguj się by móc komentować

kalixt @betacool 20 listopada 2020 15:00
20 listopada 2020 18:41

O, to ciekawa pozycja. Można się z niej zapewne dowiedzieć, jak w 1970 roku, gdy żeby wyjechać na wczasy do Czechosłowacji, trzeba było mieć wujka w UB, nieprzejednani i bezkompromisowi antysystemowcy szli na studia do Rzymu.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 19:10

Dawno nie byłem w Zakopanem.

Ostatni raz, przed wyjazdem do Anglii, 2005. Ale w gruncie rzeczy przejazdem, bo jechaliśmy do wsi Żdiar, na Slowacji, zaraz za Łysą Polaną. Kocham Tatry, kocham góry, tak, jak morze. Ale mieszkając w Krakowie, jeździłem w Tatry na Słowację. Ciszej ☺

Teraz Zakopane, to coroczne centrum sylwestrowe. Wiem, gdyż jestem na to "skazany" tutaj rzed telewizorem ☺.

Kiedyś, przed tym."wielkim koncertem" "szedlem" z kamerą po Krupówkach. Doznałem szoku. Mało widziałem polskich nazw sklepów. Straszne to było

zaloguj się by móc komentować

Paris @pink-panther 20 listopada 2020 12:30
20 listopada 2020 19:29

Najpredzej...

...  to  "koryto"  rodzince  tischner'owej  sie  zwezilo  !!!

A  list  HANIEBNY...  szok.

zaloguj się by móc komentować

atelin @stanislaw-orda 20 listopada 2020 12:11
20 listopada 2020 20:26

Wiem, do jakiej mniejszości należę. Po Tatrach łaziłem w 85, 86 i 94. Mam to szczęście, że mogę legalnie bujać się poza szlakami. Ale kolejka na Mount Everest trochę mnie zmroziła. 

zaloguj się by móc komentować

Guildenstern @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 20:41

Odnośnie konkursu, mój typ to Ludzie Orientu - Joanna Bator . Wyjaśniam przyjęte kryteria a zarazem podobieństwa z Tvardochem i (częściowo) z Mrózem.

1. Nie da się jej czytać.

2. Jej twórczość ("Ciemno, prawie noc") zostła stosunkowo niedawno zekranizowana.

3. Nie ogranicza się do pisania ale udziela się politycznie jako kolejna "ciotka rewolucji":

https://www.onet.pl/kultura/onetkultura/protesty-w-warszawie-joanna-bator-boje-sie-ze-zginie-jakas-margot/34nr2zv,681c1dfa

4. Swoją "wyjątkowość" buduje na przyjęciu wyższości kultury Japońskiej nad Polską. We wspomnianej wyżej powieści Polacy to śmierdzące cebulą brudasy o zepsutych zębach. Do tego łatwo popadający w fanatyzm religijny. Tępi antysemici, którzy napaśli się krzywdą wypędzonych Niemców. W książce "Rekin w Parku Yoyogi" Japończycy to poprostu "piękni ludzie", nawet ich dewiacje są wyjątkowe.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @ewa-rembikowska 20 listopada 2020 16:04
20 listopada 2020 22:55

"A czy akcja jakiejś powieści toczyła się w jaskiniach wsród speleologów?"

Nie, ale pamietam "Sprawe Niteckiego" Jerzego Edigeya.

Ten Nitecki, ktoremu udalo sie wylgac w sadzie, popelnil samobojstwo wspinajac sie bez asekuracji polnocna sciana Giewontu.

Powialo jednak mrozem.

zaloguj się by móc komentować


chlor @gabriel-maciejewski
20 listopada 2020 23:41

"ludzie kochający Tatry" to z reguły budżetówka z miasta. Mają nieznośny zwyczaj opowiadania z akcentem udającym gwarę o swoich wesołych lub niebezpiecznych zakopiańskich przeżyciach. Zamożny inteligent podnoszący sobie samoocenę przez struganie górala z Tater. Dziwne zjawisko. Raczej nikt nie szpanuje "na poznaniaka", czy na inną polską grupę etniczną.

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @chlor 20 listopada 2020 23:41
20 listopada 2020 23:59

Bez przesady.

Tak można powiedzieć o każdym. Wspólny wór.

 

zaloguj się by móc komentować

umami @cbrengland 20 listopada 2020 19:10
21 listopada 2020 00:04

O widzisz, w Żdiarze byłem kilka razy i z sentymentem wspominam tamtejszych górali i śliwowicę w karczmie. Zawsze się dziwię, jak już jestem w górach na miejscu, że mogłem odpuścić sobie rok, lub dwa. W 2005 roku była tam, chyba, jeszcze galeria znakomitego szklarza Zoričáka, miałeś okazję zobaczyć? 
Jeśli nie, to próbka jego geniuszu:
https://www.pnky.sk/kultura/jan-zoricak-vystavuje-okna-do-vesmiru/

zaloguj się by móc komentować

umami @MarekBielany 20 listopada 2020 23:59
21 listopada 2020 00:16

Nie o każdym, bo ja nie jestem z budżetówki :)

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski
21 listopada 2020 00:36

e tam.

Też płacisz.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Guildenstern 20 listopada 2020 20:41
21 listopada 2020 01:12

"Swoją "wyjątkowość" buduje na przyjęciu wyższości kultury Japońskiej nad Polską. We wspomnianej wyżej powieści Polacy to śmierdzące cebulą brudasy o zepsutych zębach. Do tego łatwo popadający w fanatyzm religijny. Tępi antysemici, którzy napaśli się krzywdą wypędzonych Niemców. W książce "Rekin w Parku Yoyogi" Japończycy to poprostu "piękni ludzie", nawet ich dewiacje są wyjątkowe."

 

Ona po prostu jest ze wzorowego obozu koncentracyjnego.

Wspominalem juz kiedys o tym.

zaloguj się by móc komentować


glicek @valser 20 listopada 2020 17:20
21 listopada 2020 10:32

Noblistki brakuje. Cos o niej ucichlo.

Może się boi wyjść z domu? w okolicy na tym pograniczu zamieszkała wataha wilków. Mają nawet kilka młodych. Na razie żywią się baraniną po czeskiej stronie, ale kto wie co będzie jutro? ;) chociaż fryzura noblistki powinna odstraszać nawet niedźwiedzie i nietoperze...

zaloguj się by móc komentować

glicek @chlor 20 listopada 2020 23:41
21 listopada 2020 11:06

"ludzie kochający Tatry" to z reguły budżetówka z miasta. Mają nieznośny zwyczaj opowiadania z akcentem udającym gwarę o swoich wesołych lub niebezpiecznych zakopiańskich przeżyciach.

"ludzie kochający Tatry" mają też nieznośną (a może dla nich całkiem normalną?) potrzebę wp..ieprzania się w życie tubylców głosząc np. od zawsze że "myślą tylko o dutkach" i w ogóle "górale są pazerni na kasę". Nie wiemy czy mieszkańcy Sopotu, Mielna, Międzyzdrojów albo Karpacza lub innych regionów turystycznych są "pazerni na kasę", ale górale na 100% są.

I martwią się, że największym problemem Tatr są sami górale.

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Za-pieniadze-z-Ameryki-Podhale-usiane-pustymi-domami-emigrantow-7488233.html

Wszędzie mogą być pustostany (ile jest we Wrocławiu albo Warszawie?) ale nie tam. Te usunięte komentarze to głównie żądania do..walenia tym góralom takich podatków od niezamieszkałych domów, żeby się sfajdali w gacie. Ew. zarekwirowania dla uchodźców, biednych wielodzietnych rodzin, samotnych matek itp.

Miłość do Tatr nie jest usłana różami...

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @DYNAQ 21 listopada 2020 08:02
21 listopada 2020 18:16

"NWO-Aufseherin."

Nie.

Ona jest byla wiezniarka, ktorej udalo sie uciec na aryjska strone.

I teraz udaje Aryjke, opowiadajac jakie to z tych wiezniow sk.....syny.

Sranie we wlasne gniazdo opanowala do perfekcji.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @DYNAQ 21 listopada 2020 08:02
21 listopada 2020 18:21

Podpiera sie kultura japonska jak,  nie przymierzajac, ja kulami, gdy parenascie lat temu zlamalem noge.

Ale ja juz kule dawno wyrzucilem, a u niej nastepny krok to chyba przejscie operacji plastycznej.

Zrobia jej skosne oczy, moze natra czyms gebe, zeby nabrala odpowiedniej zoltawej barwy.

I z profila wymarzona Japonka.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski
22 listopada 2020 00:01

... szklankę wrzątku za pięć złotych.

Tu mnie zmroziło.

Pół wieku temu кипяток był gratis, ale wszystko przed nami.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @MarekBielany 22 listopada 2020 00:01
22 listopada 2020 09:03

кипяток, но холодный

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski
22 listopada 2020 22:20

:)

Jak postęp to postęp i nie mogę się dziwić, bo temperatura wrzenia obniża się wraz ze wzrostem wysokości nad poziomem morza. Rzeczywiście lepiej nie chodzić w góry.

:)

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
25 listopada 2020 12:30

15. sierpnia. Ledwie przetarliśmy oczy, zjawia się »gazda« i podając nam dwie zarubrykowane karteczki prosi o zapisanie w nich natychmiast naszych nazwisk, zatrudnienia, zkąd przybywamy, ile lat liczymy itd. — gdyż musi zaraz »chybać« do »Klimatyki« z meldunkiem. Piszemy, oddajemy.
 Ledwie pół godziny minęło, wpada »gazda« z żądaniem, abyśmy się stawili natychmiast w »Klimatyce«. Ki dyabli! a to po co? Ha, może dowiedzieli się o zdzierstwie i brutalności górala, co nas przywiózł i chcą mu dać admonicyą? Idziemy tedy, — aż tu proszą nas o paszporty. To lubię! zaraz znać porządek i dbałość o dobro państwa i społeczeństwa. Nie wiem jedynie dlaczego tą szczególną opieką otaczani jesteśmy tylko my z pod zaboru moskiewskiego, gdyż kto przyjeżdża z Niemiec, Szwajcaryi, a choćby Chin i Japonii, to go o paszport »Klimatyka« nie zapytuje. Ja, chwała Bogu, przejechałem ze ćwierć Europy i nikt nie był ciekawy widzieć mojego paszportu, — dopiero na ojczystej ziemi w Zakopanem usłyszałem: izwoltie pasport! Brr! zdawało mi się, że jestem już w Płocku lub w Piotrkowie. Podobno »Klimatyka« jedyne to swoje zadanie wypełnia z całym zapałem i energją, sądząc zapewne, iż powołaną została do życia jako filia żandarmskawo atdielenja w Maczkach...[1]
 Kiedy się przekonano, że paszporty mamy w porządku i nie przyjechaliśmy ani na żaden wiec socjalistyczny, ani nie przywieźliśmy ze sobą gotowej beczki dynamitu dla wysadzenia Gewontu i »Klimatyki«, ukłoniono nam się grzecznie i polecono zapłacić coś około czterech reńskich od osoby, jako opłatę taksy klimatycznej i za muzykę.
 Napróżno dowodziłem, że nie tylko nie jestem muzykalny, ale przeciwnie, wszystkich muzykusów wysłałbym z chęcią extracugiem na dno piekieł. — »Klimatyka« była innego zdania i uważając, iż jedynie z zamiłowania do boskiej harmonii przybyłem do krainy skorków i łóżek bez kołder, ściągnęła ze mnie całkowitą należytość na utrzymanie orkiestry. Ba! kiedy zapłaciłem, to pójdę już wysłuchać muzyki zakopańskiej, zaszczytnie zapewnie wyróżniającej się wśród stowarzyszeń, oddających się kultowi fujar i trąb dętych.
 Dzień dzisiejszy jest świętem uroczystem, a więc prosto z »Klimatyki« poszliśmy do kościoła. Ubożuchny, wygląda jak nieco większa chata włościańska, a ginie przy Dworcu tatrzańskim, a choćby willi Jadwinówce. Obok jest cmentarzyk, bardzo zachęcający, bo bardzo mały; widocznie w Zakopanem niewielu musi być lekarzy, ztąd i większa śmiertelność nie weszła jeszcze w modę. Cmentarzyna znajduje się w godnym opłakania stanie: zarosły chwastem, z murem walącym się, nie nosi na sobie ani śladu jakiejkolwiek opieki. W jednem miejscu spotkaliśmy świeżą mogiłę, nawet porządnie darnią niepokrytą, na której wyczytaliśmy napis z brunatnych szyszek złożony, że spoczywają w niej zwłoki Chałubińskiego. Królowi tatrzańskiemu nie królewskie zaiste przygotowano mieszkanie, — a przecież sama wdzięczność ludu zakopańskiego powinna się była zdobyć choćby na kopiec z kamieni i na inny napis. Ten jaki jest, wygląda tak ohydnie i wstrętnie, iż przez szacunek dla papieru nie chcę obrazowo przedstawić, co właściwie przypomina. Górale zaczynają mi się mniej podobać nawet niż »Klimatyka« i gulasz wczorajszy[2].
 Pogoda dzisiaj prześliczna — ba! zaprześliczna! Słońcu zachciało się żywcem upiec gości zakopańskich! Każdy z nas odnosi wrażenie, jakby go wsadzono na rożen i obracano około ognia. Ale za to góry dobrze widać.
 Przedstawcie sobie szereg olbrzymich mniejszych i większych głów cukru w ciemnym papierze, przedzielony czarnemi kapeluszami damskiemi z ciemno-zielonemi piórami, a będziecie mieli w zmniejszeniu ogólny widok gór tatrzańskich. U spodu lasy, u góry skały i kamienie. Patrzeć na to dobrze, ale wdzierać się na to, trzeba być kiepskim waryatem. Ja, co nigdy nie chciałem mieszkać na trzeciem piętrze, mam się pchać na piętro dziewięćdziesiąte?! Nie ma głupich, — jeszcze mi życie miłe, a i nóg na loteryi nie wygrałem.
 Z gór płyną potoki po łożyskach, pełnych kamieni, szumiąc, warcząc i pieniąc się, zapewne jak ja ze złości. Trzeba przyznać, że woda czyściejsza od naszej wiślanej, ale zato znacznie płytsza i mniej esencyonalna. Towarzysz mój zapewnia, iż w Jaszczurówce pyszna kąpiel; woda czysta, mająca 20° Reaumura. Walimy więc piechotą do Jaszczurówki.
 Z tak zwanych Krupówek idziemy prosto lasem. Ustaję co chwila, bo droga idzie pod górę. Drzewa w lesie takie jak nasze, grzyba »prawdziwego« ani ujrzysz — rosną tylko same fałszywe. Od czasu do czasu stoi w lesie willa, zamieszkała przez właścicieli, którzy ją sobie zbudowali. Amatorzy kwaśnych jabłek! Mieszkać w lesie, i to w lesie tatrzańskim, przesiąkłym podaniami o rozbojach i opryszkach, to się da pogodzić... z brakiem piątej klepki.
 W połowie lasu droga dzieli się, a napis wskazuje, że trzeba skręcić na lewo, na drogę świeżo zbudowaną, tylko dyabli wiedzą, po co znów wznoszącą się do góry? Mnie pot kapie z czoła, ale kiedym się poświęcił, to pójdę dalej, choćbym miał duszę z ciała wypocić. Droga dobra się kończy i znowu dwie się rozchodzą. Napisu nie ma żadnego — bądź tu mądry! Wybieramy drogę wprost, boć jeszcze w szkołach uczono, że prosta droga jest najkrótszą. Najkrótszą być może, ale co i najcięższą, to w tym przynajmniej razie prawda najprawdziwsza. Kamień na kamieniu, a na kamieniu jeszcze kamień, wśród tego zaś kałuże błota, — oto droga mszcząca się na naszych nogach i butach za winy niepopełnione. Nareszcie kończy się — oddychamy. Wtem wpada nam w oczy napis: »Do Jaszczurówki«, skierowany w stronę, z której przybywamy. Co u licha? gdzież więc jesteśmy?! A, no, naturalnie, że nie w Jaszczurówce, tylko w Kuźnicach. Przebywszy więc raz Golgotę, wracamy nią na nowo i stanąwszy na rozstajnych drogach, idziemy już na lewo. O dwieście kroków spotykamy napis, że tędy naprawdę idzie się do Jaszczurówki. Dlaczegóż ten napis nie jest umieszczony tam, gdzie się drogi rozchodzą, — to wie tylko Pan Bóg i Towarzystwo Tatrzańskie. Obyś świetny wydziale Towarzystwa po śmierci taką drogą jak my chadzać i błądzić musiał! — tego ci życzę w imię zasady: oko za oko, ząb za ząb, odcisk za odcisk, kamień za kamień!
 Po półgodzinnej jeszcze podróży, stajemy w Jaszczurówce. Znowu woda, znowu góry, a w środku drewniany hotel. Godzina 12, chcemy się posilić, obiad będzie za 1½ godziny. Miła perspektywa!
 Oglądamy zakład kąpielowy. Tfu! jaki nieprzyzwoity. Woda tak czysta, że widzisz u kąpiących się wszystkie sprosności. Człowiek, tak jak ja szanujący się, nie będzie na łup oczów gawiedzi wystawiał swoich członków. Zaraz obok, tylko ścianką oddzielone, kąpią się kobiety. Horrendum! Sodoma i Gomora! Co za zdrożne myśli przychodzą do głowy, a każda z nich, to niebotyczna góra na drodze ku zbawieniu. Przeżegnałem się, splunąłem i wyciągnąłem z tego przybytku zepsucia mego towarzysza, niepodzielającego mych zapatrywań i gotowego zatracić duszę dla odświeżenia ciała. Przytem w wodzie pływają pono jaszczurki i ztąd nazwa »Jaszczurówki«. Sam widziałem jedną, jak pełzała między kamieniami. Czarna, żółto nakrapiana... austryacka.
 Później dano obiad, alem się nim nie objadł. Za lepszą dwa razy baraninę w dobrze rządzącem się społeczeństwie sadzają restauratora na 5 lat ciężkiego więzienia. W restauracyi, oprócz nas było jeszcze dziesięcioro hałasujących bębnów. Jeden bąk zaczął walić po fortepianie, a drugi fikać koziołki. Dzięki Ci Panie, że nie jestem jak owi głupcy, co się pożenili i z rezultatami małżeństwa rżną do Zakopanego. Choć nie jestem Herodem, potopiłbym tych wszystkich bąków w Jaszczurówce, a przynajmniej tego, co bębnił na klawicymbale. Zdawało mi się, że po tuzinie skorków wlazło do każdego mego ucha...
 Tymczasem gwoli rozmaitości deszcz lunął jak z cebra. Masz babo redutę, jak tu się dostać do Zakopanego? Szczęściem jacyś »jaszczurowiacy« powrócili budą góralską do domu. »Jedziecie z nami?« — pytam górala. — »Jadę, tylko konia okuję«. I kuł najspokojniej całe pół godziny. Nareszcie gotów, aż tu jakieś nieboskie stworzenia biegną do nas i wrzeszczą. Pierwszy, który dobiegł woła: »Panowie! odstąpcie nam tę furę. Wybraliśmy się na wycieczkę, zmokliśmy do nitki, ducha w sobie nie czujemy, z mojej córki się leje, i z jej narzeczonego się leje, i zemnie się leje — okropność, zlitujcie się!« Spojrzałem na biedaków i uczułem litość. Wyglądało to okropnie — zlane, pokrwawione, podrapane, trzęsące się jak w febrze, istny obraz potępieńców. Góral obiecuje, że po nas powróci, — jedźcie więc męczennicy »wspaniałych widoków«.
 Czekamy na górala całą godzinę, a tymczasem zaznajamiamy się z jakimś »jaszczurówkowiakiem« przybyłym aż z pod Wilna. Gadu — gadu o Bismarku i »Klimatyce«, o deszczu i rezygnacyi marszałka, aż wreszcie pyta nas litwinisko: czy znam Sabałę? »A któż to taki?« — zapytuję ze zdziwieniem. — »Góral, kochanieńki panie«. Ciągniemy litwina za język i dowiadujemy się, że ów Sabała jest to sobie Sabała, stary góral i nic więcej. Ba! ale Litwin twierdzi, że Sabałę każdy znać powinien, bo o nim »już w gazetach pisało, a pisma illustrowane, panie kochaneńki, podawały jego konterfekty«. Na co? po co? — litwin nie wiedział, ale był przekonany, iż wstydem jest nie znać takiej znakomitości. No proszę państwa, anim się domyślał, że tu taki wielki człowiek mieszka. Nie chwalący się, jestem synem naczelnika z Komisyi Sprawiedliwości, skończyłem Uniwersytet, robiło się panie to i owo na świecie, a przecież jeszcze żaden gazetnik nie pisnął, że żyję, — a tu panie, jakiegoś Sabałę, podobno bardzo zamorusanej przeszłości góralisko, malują, rysują i opisują jakby cud świata, dlatego, że jest stary, że ma długie włosy, rżnie po kiszkach baranich i opowiada bajdy za pieniądze. Podobno kochani bracia Warszawiacy temu Sabale i wszystkim Sabalątkom tatrzańskim tak we łbach poprzewracali. Zdaje im się, że my tu z krańców świata przyjeżdżamy, aby tylko ich zobaczyć i rozrzucać pieniądze. Jakaś aktorka po guldenie podobno płaciła małym pędrakom za szklankę wody, a znowu jakiś filantrop od siedmiu boleści po pięć reńskich dziennie płacił góralowi... za towarzystwo. Odpuść Panie! ależ to istne waryactwo i obraza Boska![3]
 Nareszcie góral przyjechał, a my rada w radę, postanowiliśmy pojechać do Kuźnic. Nie będę już szczegółowo opisywał awantury, jaką mieliśmy z góralem o zapłatę. Góralisko twierdził, że po nas umyślnie przyjeżdzał, a przecież nicpoń sam prosił, abyśmy tamtym zmokniętym szczurom, co wrócili z wycieczki, ustąpili pierwszeństwa, i słyszałem wyraźnie jak mu podwójną taksę obiecywali. — Przecież jest taksa! wołałem ze złością — a góralisko mówił, że go taksa nic nie obchodzi. Chciałem jechać po sprawiedliwość do »Klimatyki«, ale przekonano mnie, że się to psu na budę nie zda, gdyż »Klimatyka« jest dla ochrony górali przed gośćmi, a nie gości przed góralami. »Płać — woła — bratku! kiedyś tu przyjechał i siedź cicho«.
 Przy sposobności opowiadano nam, jaką awanturę zrobił góral w dniu wczorajszym kilku gościom przybyłym furą z Jaszczurówki. Zamiast 1 guldena według taksy, dali mu reński czterdzieści centów, za co zaczął im wymyślać i grozić nawet obiciem. Napadnięci tak brutalnie, chcieli pójść do »Klimatyki«, ale ta była zamknięta, poszli więc do żandarmeryi. Obudzili śpiącego żandarma, ten jednak zawyrokował, że go takie bagatele nic nie obchodzą. Wyszukali gdzieś drugiego żandarma, zapijającego piwo w szyneczku, ale ten im również nic poradzić nie chciał, czy nie umiał. A tymczasem góral wymyślał im gorzej niż ongi Bismarck parlamentowi niemieckiemu. Jak niepyszni, musieli złożyć u właściciela szynku kaucyą, aby ich góral raczył wypuścić na wolność. Dziś podobno ta sprawa miała być rozpatrywaną w »Klimatyce«. Miłe stosuneczki, zapewne takich i w Afryce nie znajdzie.
 Ale wracajmy do Kuźnic. Są tam huty żelazne, fabryka tektury i restauracya, którą nam bardzo chwalono. Możesz w niej dostać mięsa, a nawet cały obiad... jeżeli rano zamówisz. Myśmy poprzestali na mleku kwaśnem. Jedliśmy je na stojąco, bo przed domkiem restauracyjnym ustawiono trzy stoły na trzydzieści osób, wówczas gdy amatorów mleka i kawy było około dwustu. Właściciel restauracyi i Kuźnic jest podobno bardzo biedny, więc na kilka stołów i kilkadziesiąt stołków zdobyć się nie może.[4]
 Z Kuźnic drogą ciernistą, a raczej kamienistą, poszliśmy z przewodnikiem do Kalatówek. Jestto sobie kawał ziemi, na której rośnie trawa, a trawie przypatrują się góry. W jednem miejscu wytryska woda i jest koło niej bardzo zimno. Dla tej zimnej wody przychodzą tu ludziska, jakby dla czegoś osobliwego. Afrykańczykowi możeby to zrobiło przyjemność, ale nam, co nietylko wody lecz i lodu w zimie mamy po uszy, trochę mniej lub więcej zimnej wody może być całkiem obojętne. Zapłaciliśmy przewodnika za to, żeśmy widzieli... wodę; szkoda, że nie każą jeszcze płacić za widok drzewa, kamieni, lub gęsi tatrzańskich.
 Razem z nami w Kalatówkach było duże towarzystwo, między którem znajdowało się kilka mężatek i panienek. Zauważyłem, że wpływ ich pod pewnym względem cywilizuje górali, zwłaszcza młodych i przystojnych. Nauczyli się tak szarmancko całować rączki, jak eleganty warszawskie. Co więcej zauważyłem, tego już nie zanotuję, bo może to tylko moje przywidzenie. Zawsze jednak radziłbym mężom, aby sami podsadzali niewiasty do góry, bo niewiasta to rzecz ułomna, a o Boską obrazę nie trudno.
 Wracając z Kalatówek przysłuchiwaliśmy się muzyce. Byłem ja raz przypadkiem w Ryczywole na weselu mieszczanina, a choć to już temu lat 30 z okładem, cały Ryczywół stanął mi żywo w pamięci, kiedy usłyszałem dźwięki Straussów zakopańskich. Rozumiem składki na to, aby takiej muzyki nie było, — i z chęcią pierwszy na listę się zapiszę, — ale dawać ciężko zapracowany grosz na rozstrajanie nerwów, to (przepraszam pokornie) jedna więcej kwalifikacya do »czubków«.
 Nie lepszą od muzyki jest i ortografia zakopańska. »Pręndkie jeżdżenie zabrania się« czytasz na tablicach i wołasz o pomstę do Małeckiego. »Borże zbaf Polske« czytam znowu na jakimś koszyczku, a »Pamiatka s Zakopanego« na garnuszku. Praktyczne ćwiczenia w ortografii zdałyby się pręndko rządcom Zakopanego. Boże! zbaf ich, mimo ortografii.
 Wieczorem w dworcu tatrzańskim zjadłem sznycla wiedeńskiego z marchewką. »Woniał« wprawdzie straszliwie, ale mój żołądek tak się prosił, że zatkałem nos i jadłem gwałtownie. Siedzący obok myśleli, że tak mi smakuje, a ja jedynie chciałem jak najprędzej wypełnić ciężkie obowiązki względem żołądka.

https://pl.wikisource.org/wiki/Trzy_dni_w_Zakopanem/15_Sierpnia

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 25 listopada 2020 12:30
25 listopada 2020 12:58

Niezła satyra, ciekawe które sanatorium go tam posłało?

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 25 listopada 2020 12:30
25 listopada 2020 13:00

Skoligacony z Wydawcą.

zaloguj się by móc komentować


umami @betacool 25 listopada 2020 12:30
25 listopada 2020 13:10

Przypisek przepisywacza.

 Autor notat powyższych, jak widać stary zrzęda i tetryk, nie obliczywszy się ze swojemi latami i przyzwyczajeniami, niepotrzebnie pojechał do Zakopanego i nic też dziwnego, że doznał rozczarowania. Nie umiał on odczuć piękna natury, naiwnie ją opisywał, jeszcze naiwniej oburzał się np. na kąpiele w Jaszczurówce, a nawet tak odświeżający ducha i ciało spacer do pięknej doliny Strążyskiej, wydał mu się karkołomnym i męczącym.
 To prawda! Ale w opisywaniu stosunków miejscowych, poczciwy amator preferansa z kociołkiem na nieszczęście mało, albo może wcale się nie pomylił.
 Rzeczywiście, tak jak jest, dalej w Zakopanem być nie może, jeżeli miejscowość ta ma odciągać amatorów letnich wycieczek od obczyzny. Piękne widoki nie wystarczą, bez jakiej takiej wygody dla ciała. Dziś Zakopane jest modą, a powinno stać się potrzebą.
 Trudno, w tem miejscu przynajmniej, rozwodzić się nad potrzebami Zakopanego, ale sam fakt, iż prawie wyłącznie tylko górale są miejscowymi przedsiębiorcami, wystarcza do zrozumienia do jakiego stopnia niedołęztwo przedsiębiorcze tkwi w naszem społeczeństwie. Góral wynajmuje mieszkanie, góral ma najpierwszą restauracyę, góral buduje łazienki, góral też robi tysiące, dziesiątki, a nawet są wypadki, setki tysięcy. Czyż taka miejscowość nie daje pola dla przedsiębiorców, obeznanych z wymaganiami publiczności?
 Przejedźmy tylko granicę węgierską, a zobaczywszy zaraz inny świat i inne stosunki, z żalem podziwiać będziemy ogrom naszego niedołęztwa. Pan Bóg ze swej strony dał wszystko, aby stworzyć uroczą krainę tatrzańską, — ludzie dla niej prawie nic nie zrobili — ztąd mimowoli wyrywają się słowa: nie było komu dawać!
 Stosunki z ludem są rzeczywiście nad wyraz przykre i zupełnie nienormalne.
 Brak hotelu, sprzętów, pościeli, dobrej restauracyi, to prawdziwy skandal naszej gospodarki zakopańskiej.
 Jeden z czytających te notatki, uczynił mi zarzut w tej formie: »Jadąc do Zakopanego, potrzeba sobie naprzód wyszukać mieszkanie, zabrać ze sobą pościel, urządzić kuchnię w swym domu, wziąć meble i służącą, kupić w Krakowie potrzebne wiktuały i przywieść ze sobą naczynia, a można żyć bardzo przyjemnie i wygodnie«.
 Nie przeczę łaskawy panie! ale tak się urządziwszy, można żyć wygodnie nawet w Laponii, a bodaj czy nie na Franz-Josephs-Landzie. Do miejscowości klimatycznej europejskiej przybywa się wszędzie tylko z ubraniem i bielizną — reszta winna być na miejscu.
 Autor notat natrafił jeszcze szczęśliwie, bo na dni gorące, ale jak podczas słoty i dni zimnych żyje się w Zakopanem, to możnaby o tem osobne napisać notaty.
 Więc nie oburzać się na zarzuty, nie upatrywać w nich złej woli, lecz radzić nad polepszeniem stosunków należy. Będzie to z korzyścią dla Zakopanego, dla uroczych gór naszych i dla tej idei wyższej, jaką miał ś. p. Chałubiński, kiedy do Zakopanego napędzał ludzi zamożnych, wydających pieniądze po zagranicznych badach i stacyach klimatycznych.

https://pl.wikisource.org/wiki/Trzy_dni_w_Zakopanem/Przypisek_przepisywacza

Faktem jest, potwierdzam, bo spędziłem kilka chłodnych nocy w polskich Tatrach, że lepiej wziać ze sobą jakiś śpiwór. U Słowackich górali w Żdiarze dawali ogromne pierzyny. Naprawdę zimno.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować