Ludzie cuchnący krwią
Dziś muszę znów wyjechać. Tak to już będzie chyba do końca roku, bo targi, bo konferencja, bo coś jeszcze innego. Przede wszystkim zaś wysyłka nowej Baśni, od razu dziś z tego miejsca przepraszam za ewentualne opóźnienia. Zostawiam Wam dziś fragment jednego z rozdziałów Baśni. Lekkomyślnie ujawniłem dwa całe rozdziały i nie będę popełniał już tego błędu. Dziś więc tylko kawałek. Przypominam też, że tylko do godziny 24.00 można deklarować chęć uczestnictwa w pierwszej konferencji LUL, która odbędzie się w pałacu Tłokinia pod Kaliszem, 8 grudnia tego roku. Początek o 9.30. Początek rejestracji uczestników będzie jednak wcześniej niż to zaplanowałem, bo mamy bardzo dużo chętnych i nie da się zebrać od nich podpisów w ciągu godziny. Pewnie zaczniemy wcześniej, dam znać o której. A teraz już kawałek rozdziału zatytułowanego "Ludzie cuchnący krwią"
Nazwisko Pochroń widnieje na kilku nagrobkach parafialnego cmentarza w Nałęczowie, gdzie Stefan Żeromski bywał często. Przynajmniej na jednym nagrobku obok tego nazwiska odnajdujemy imię Antoni. Nie można mieć więc żadnych wątpliwości, że jedna z najgorszych postaci jaką stworzył pisarz nosi nazwisko, które zauważył, kiedy pewnej niedzieli, po nabożeństwie, spacerował po niewielkim wtedy, niezwykle pięknym cmentarzu. To nieprawda – zawołają czytelnicy – Żeromski, nie chadzał do kościoła i nie modlił się wcale. To lewak i wywrotowiec. To prawda, lewak i wywrotowiec, ale na cmentarzu musiał być, a nie dość, że był, to jeszcze unieszczęśliwił Bogu ducha winnego Antoniego Pochronia i całą jego rodzinę, nadając to nazwisko rzezimieszkowi, gwałcicielowi niewinnych dziewic, mordercy wreszcie i tajnemu agentowi policji austriackiej, gotowemu na wszelkie bezeceństwa dla paru koron.
Kiedy śledzimy losy bohaterów powieści Dzieje grzechu, dawno i słusznie niewznawianej, uderza nas szczególnie to charakterystyczne dla Żeromskiego rozłożenie sympatii i antypatii. Ujmując rzecz najbardziej ogólnie sympatyczne pisarzowi jest to, co wiąże się z siłą i instynktem, a antypatyczne to co dotyczy wyborów racjonalnych i rozsądku. Ów szczególny podział emocji autora wynika wprost z kokieterii, co mam nadzieję, jest dla wszystkich czytelników jasne. Trudno byłoby bowiem w całej polskiej literaturze znaleźć autora bezczelniej i namolniej wykłócającego się o pieniądze, bardziej gotowego do różnych drobnych i podławych kalkulacji „przez rozum”, żeby nie powiedzieć „rozumek” niż Żeromski właśnie. No, ale tego nie widać w książkach, bo pan Stefan lansuje się tam na zgoła odmiennych od rzeczywistych postawach. Przyjrzyjmy się teraz szczegółom.
Kulminacją wyczynów Pochronia w powieści Dzieje grzechu jest brutalny gwałt na głównej bohaterce. Żeromski głęboko i celowo rozbudował tę scenę, a jego celem były emocje młodych mężczyzn i kobiet, którzy tkwili w ciasnej dość obyczajowości początku XX wieku. Prócz zgwałcenia, Pochroń także rabuje. Zabiera Ewie Pobratyńskiej sporą sumę, 20 tysięcy franków, a następnie narzuca jej swoją wolę, czyniąc z dziewczyny „kogoś w rodzaju żony”, ona zaś czuje się z tego powodu szczęśliwa, albowiem wreszcie nie musi myśleć o swoich przeszłych miłościach, bo całe jej emocje są teraz we władaniu tego monstrum, jakim jest Antoni Pochroń. Nie trzeba być wybitnym psychologiem, by właściwie odczytać intencje i marzenia samego autora, który Pochroniowi poświęca naprawdę dużo uwagi. Żeromskiemu chodziło o to, by stwarzać sytuacje, w których on sam mógłby zabierać kobietom pieniądze. Pozbawiony jednak rozsądku, a ubogacony przez naturę w instynkty przeróżne pan Stefan, nie rozumiał jednego – można odebrać kobiecie cześć, zbrukać ją i z niewolić, ale jak się jej zabierze pieniądze, a nie da nic w zamian, to należy wiać gdzie pieprze rośnie. Nie zazna bowiem taki mocarz spokoju, obojętnie czy nazywał się będzie Pochroń, Żeromski czy jakoś inaczej. Sytuacja, w której pisarz umieszcza Ewę i Pochronia to jest sytuacja z marzeń niespełnionych. Stefan być może jakąś koleżankę przycisnął kiedyś mocniej gdzieś w korytarzu, może jednej czy drugiej nie oddał pieniędzy, ale o tym, by poprzez przemoc roztoczyć nad dziewczyną opiekę i wykorzystywać ją nie do prostego nierządu, ale do różnych zbrodniczych misji? To są niezrealizowane marzenia pana Stefka. Efektem zaś tych marzeń, jest postać Antoniego Pochronia, ponurego draba, obliczonego na wywołanie u czytelnika uczucia sympatii i podziwu. Z siłą się nie dyskutuje chce nam powiedzieć Żeromski, siłę się szanuje i z siłą się liczy. Jedyne co może się sile przeciwstawić to szaleństwo.
Uwodzicielską moc szaleństwa reprezentuje drugi czarny charakter w tej powieści czyli tajemniczy hrabia Płaza-Spławski. Opisuję go pan Stefan, opisuje i wreszcie dochodzi do momentu, w którym Ewa obawia się zostać sam na sam z Płazą, żeby ten nie zgwałcił jej jak to wcześniej uczynił Pochroń. Ten zaś mówi, że nie ma obaw, że on zna azjatyckie nawyki Płazy i wie, że on nie lubi kobiet, bo to amator kwaśnych jabłek. Rozumiemy przez to, mam nadzieję, że czytelnik także, że Płaza to homoseksualista pedofil, bo i cóż innego miałaby oznaczać przemowa Pochronia? Płaza jest od pana Antoniego groźniejszy, nie ma oka i chodzi dziwacznie ubrany w jakieś kozackie buty, schowane pod nogawkami spodni. Śpi w byle jakim hoteliku i czeka na okazję, by się wzbogacić. Obaj, wraz z główną bohaterką, bywają w salonie pewnego wiedeńskiego bankiera, albowiem cała trójka rezyduje w Wiedniu, co ma dla nas znaczenie kluczowe. W salonie tym zaś bywają same, jak ich określa Żeromski, męty. Głównie są to szpicle tajnych kamer, żydowscy bankierzy, ich kokoty, swołocz wszelaka, która chce coś zarobić na wymianie informacji, narkotyków, kobiet i nielegalnych druków. Żeromski nigdzie nie pisze, że jest to miejsce, w którym spotyka się socjalistów i to tych z najwyższej półki, ale sami popatrzmy na Pochronia i Płazę, na ich życie i przygody. Pochroń to były katorżnik, który przez Ocean Spokojny przedostał się do USA i ma udziały w kopalniach Klondike, czym chwali się na prawo i lewo, odbierając sobie tym samym sporo wiarygodności w oczach czytelnika. A przecież pan Stefan tak się napracował, żeby on był przekonujący. Wydostał się i ma udziały? Nożownik z Powiśla i jego kumpel z głębokimi emocjonalnymi deficytami uciekają z zesłania i kupują sobie udziały w największej kopalni złota na dalekiej północy? No dobrze, Stefan zmyślał bo potrzebował jakiejś egzotyki i niesamowitości. Zwyczajny drab, od prania dziewczyn po buziach to trochę za mało, żeby zaimponować wymagającemu czytelnikowi. Ten bowiem potrzebuje wrażeń specjalnych. Tak więc z chęci zaimponowania mamy te fantazje. W każdej bajce jednak, jak wiemy jest ziarno prawdy. Jeśli sięgniemy do wspomnień towarzysza Jastrzębskiego, łatwo zauważymy, że dla niego ucieczki z Sybiru nie są niczym nadzwyczajnym, opisuje je kilkakrotnie. Uciekają na etapach, uciekają z miejsca pobytu, uciekają w różne strony i nikt ich nie ściga. Jakie są najczęściej stosowane sposoby ucieczki? Uwiedzenie żony komendanta garnizonu w miasteczku gdzie osadzony ma przebywać. To jest sposób najpewniejszy. Potem idą inne, zaprzyjaźnienie się z córką miejscowego kupca lub z organizacją poszukującą ludzi gotowych prowadzić pomiary geodezyjne gdzieś w tajdze. W żadnym momencie nie poleca nam towarzysz Jastrzębski szalonego biegu w letnich butach ku nieznanemu oceanowi, na którym, w pewnym oddaleniu od brzegu, kołyszą się okręty cesarskiej floty Japonii. To głupota. No dobrze, jakby ten Płaza z Pochroniem nie uciekali, to jednak uciekli. Potem zaś, kiedy już powrócili zaciągnęli się na wojnę transwalską. Czyli mówiąc językiem zrozumiałym na wojnę toczoną pomiędzy Burami a armią Korony Brytyjskiej. Po czyjej stronie stanęli aż się chce spytać? Jeśli rzeczywiście wydostali się tak, jak nam to opisał Żeromski, to nie ma żadnych wątpliwości, że musieli służyć w szeregach brytyjskich. I wtedy można mieć pewność, że to Brytyjczycy wyciągnęli ich z Sybiru, bo mieli ku temu słuszne powody. Jedno tu nie pasuje, Pochroń słabo mówi w językach obcych, to taki Salvatore z powieści Imię róży, Tyle, że cwańszy, zdrowy i ładniejszy. Mówi trochę po francusku, trochę po angielsku, trochę po niemiecku, większość po polsku z rosyjskimi przekleństwami. Płaza zaś mówi wyłącznie po francusku i po polsku. No, ale wnioskujmy dalej, jeśli wydostali się z Sybiru, bez pomocy Brytyjczyków i powrócili do Europy, kradnąc, mordują i gwałcąc po drodze kogo się dało celem zdobycia pieniędzy, to mogli zaciągnąć się na tę transwalską wojnę tylko po stronie Burów i tylko jako niemieccy agenci, być może dostawcy broni. Nikt nie ryzykuje podróży na południe Afryki po to, by sobie postrzelać do Anglików. Musi być tam wysłany z misją. Inaczej być nie mogło, bo przecież Pochroń i Płaza to nie są żadni idealiści, to draby spod ciemnej gwiazdy. Pochroń jest do tego porżnięty nożami i ciężko potłuczony, a Płaza nie ma oka, wszystko by więc pasowało. Wojna przegrana, oni sami ledwo z niej wyszli, a teraz jeden bieduje, stołując się w salonie szpicla, a drugi łapie okazje po pociągach, raz uwodząc wariatki, raz je brutalnie gwałcąc i tak sobie jakoś radzą w życiu. Nie możemy tylko zrozumieć, dlaczego Pochroń jeździ po świecie akurat za Ewą Pobratyńską i dlaczego wszystko o niej wie. Może po prostu pan Stefan chciał zaimponować jakiejś pani siłą swej obsesji, sam nie wiem.
I tak to omówiliśmy sprawy, które poruszają w duszy autora najczulsze struny, sprawy, którymi lubi on się bawić i które chętnie przesiewa między palcami. Kolej teraz na te postaci i okoliczności, która są mu zdecydowanie niemiłe, a czasem wstrętne. Najgorszą postacią w całej książce jest Zygmunt Szczerbic. W przeciwieństwie do Płazy, hrabia prawdziwy, pan z panów, człowiek majętny, kulturalny, uzdolniony, ale ulegający zbytnio presji rodziny, co Żeromskiego denerwuje, gdyż rodzina ta chce Szczerbica ożenić z posażną panną i pragnie, by powiększał on majątek. Szczerbic strzela do kierownika całego tego powieściowego ambarasu, czyli do Łukasza Niepołomskiego, którego darzy szczerą pogardą. Niepołomski bowiem reprezentuje to co Szczerbica irytuje, a Żeromskiego podnieca bardziej niż napady na samotne kobiety w hotelach zakończone gwałtem. Niepołomski jest aspirującym do uszczęśliwienia świata inteligentem. Tak właśnie, on chce, by pracą i wysiłkiem wspólnym ludzie podnieśli się z upadku moralnego. No, ale jak wszyscy potrzebuje pieniędzy, ożenił się nieszczęśliwie (jak pan Stefan, jak pan Stefan!), żona go nie rozumie, gardzi jego ideałami, a wokoło są sami bezduszni dorobkiewicze, albo bogate paniczyki, nie mające serca dla nikogo spoza swojej kasty. Jedynie biedna Ewa Pobratyńska, którą w sobie rozkochał, wie jak człowiek powinien realizować się poprzez ideały. Tak się jednak składa, że ona nie ma pieniędzy, a więc pan Łukasz musi ożenić się z inną. Wobec zaistniałych faktów panna Ewa rozkochuje w sobie Zygmunta Szczerbica, bawi się nim, a następnie go porzuca, mając za nic jego pozycję i pieniądze. Ma potem jeszcze serię przygód miłosnych z różnymi idealistami, ale ten Szczerbic jest najważniejszy, zaraz po Niepołomskim rzecz jasna.
Pochroń wie o Szczerbicu wszystko, podobnie Płaza, stąd nie możemy mieć wątpliwości, że obaj należą lub należeli do całej rzeszy agentów policji mocarstw obcych, którzy jeździli w te i wewte po całym rosyjskim imperium zbierając informacje i przekazując je dalej. W przypadku Płazy i Pochronia owo „dalej” oznaczało po prostu wspomniany już salon żydowskiego bankiera, gdzie organizowano swoistą giełdę newsów, za które różni ludzie gotowi byli zapłacić. Dla kogo konkretnie pracowali tego stwierdzić się nie da, ale można z dużą dozą prawdopodobieństwa rzec, że skoro centrala mieściła się w Wiedniu, to pewnie dla Austriaków. W roku 1908 oznaczało to już także współpracę z wywiadem niemieckim. Czy to wyczerpuje listę źródeł finansowania Płazy i Pochronia? Zapewne nie, ich zaciekawienie postacią Szczerbica, może mieć inne źródło niż nam to sugeruje pan Stefan. Oni bowiem chcą tego biedaka zwabić w pułapkę, w której przynętą ma być Ewa Pobratyńska, potem chcą go zamordować i przejąć jego aktywa. To jest bardzo ujmująca wizja i pewnie wielu czytelników zawrzało oburzeniem przeczytawszy odnośne strony powieści, a wielu pokiwało refleksyjnie głową. My jednak zwróćmy uwagę na coś innego, nie tylko Pochroń i Płaza zainteresowani byli młodymi, bogatymi paniczami, którzy dziedziczą potężne majątki. Interesowali się nimi żydowscy arendarze i ich mocodawcy, przedstawiciele banków, aferzyści zawodowo zajmujący się bankrutowaniem i parcelacją wielkich majątków ziemskich i inni ludzie, szukający zysków z półlegalnego łupiestwa. Pochroń i Płaza z pewnością należeli do jednej z tych grup i nie sposób przypuścić, że Stefan Żeromski nie miał pojęcia o takich sprawach. On po prostu wszystkie je ukrył pod kiecką Ewy Pobratyńskiej i tak już zostało.
tagi: baśń socjalistyczna konferencja
![]() |
gabriel-maciejewski |
5 listopada 2018 07:07 |
Komentarze:
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
5 listopada 2018 08:13 |
"Stefan być może jakąś koleżankę przycisnął kiedyś mocniej gdzieś w korytarzu, może jednej czy drugiej nie oddał pieniędzy, ale o tym, by poprzez przemoc roztoczyć nad dziewczyną opiekę i wykorzystywać ją nie do prostego nierządu, ale do różnych zbrodniczych misji? To są niezrealizowane marzenia pana Stefka. Efektem zaś tych marzeń, jest postać Antoniego Pochronia, ponurego draba, obliczonego na wywołanie u czytelnika uczucia sympatii i podziwu. Z siłą się nie dyskutuje chce nam powiedzieć Żeromski, siłę się szanuje i z siłą się liczy. Jedyne co może się sile przeciwstawić to szaleństwo."
Może nie marzenia Stefka, może Stefek był prekursorem wiktymologii?
![]() |
pink-panther @gabriel-maciejewski |
5 listopada 2018 13:57 |
Po prostu niesamowite. Tak jak Reymont zniszczył nazwisko porządnych chłopów Borynów, tak Żeromski utopił w szambie nazwisko jakiegoś szarego "Antoniego Pochronia" z Nałęczowa lub okolic.
Pan Żeromski nie był od tego, żeby posiadać "tak jakby żonę" czyli ową malarkę czy inną poetkę, co to bezprawnie posługiwała się nazwiskiem Żeromska. Nie żenił się, bo chciał uniknąć oskarżenia o bigamię a rozwód z przyczyn towarzyskich (szwagier był wysoko umocowanym masonem i człowiekiem bogatym) - nie wchodził dla praktycznego Stefana - w grę.
Stefan zdecydowanie nie miał osobistej odwagi,żeby zostać czarnym charakterem - gangsterem, mordującym i pozbawiającym majątków młodych naiwnych dziedziców. On był małym zazdrośnikiem, który "mordował piórem". Bezpiecznie i w dodatku skandalicznie, co miało być dowodem jego - odwagi.
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski |
5 listopada 2018 14:31 |
Zeromskiego wciskali komunisci mlodziezy w szkolach jako lektury obowiazkowe. Ale uznali ze to za malo, wiec pozwolili Borowczykowi przeniesc Pochronia na szeroki ekran. Ludziska walili na to widowisko bo w PRL byl niedostatek wszystkiego, lacznie z gola dupa.
Ale trzeba przyznac ze Wilhelmi w roli Pochronia przeszedl samego siebie.
![]() |
maria-ciszewska @Szczodrocha33 5 listopada 2018 14:31 |
5 listopada 2018 14:33 |
Komuniści? Do dziś jest na liście lektur.
![]() |
maria-ciszewska @maria-ciszewska 5 listopada 2018 14:33 |
5 listopada 2018 14:35 |
I dlatego książki takie jak "Socjalizm i śmierć" są potrzebne.
![]() |
Maryla-Sztajer @pink-panther 5 listopada 2018 13:57 |
5 listopada 2018 15:41 |
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Dzieje_grzechu_(film_1975)
Niedawno pisaliśmy na SN o Borowcxyku . Okazuje się ze to on napisał scenariusz i wyreżyserował Dzieje grzechu w/g powieści Żeromskiego. Dobrali się obaj :(..
.
![]() |
pink-panther @Maryla-Sztajer 5 listopada 2018 15:41 |
5 listopada 2018 16:23 |
Borowczyk to był regularny pornograf. Rzeczywiście nakręcił "Dzieje grzechu". Tam występował tzw. "kwiat aktorstwa" ze szczególnym uwzględnieniem Romana Wilhelmiego jako Pochronia i Marka Walczewskiego jako Płazy Spławskiego oraz Jerzego Zelnika jako Niepołomskiego i Olgierda Łukaszewicza jako Zygmunta Szczerbica. Ten akurat nigdy się nie oszczędzał w scenach rozbieranych. Główną rolę zagrała nieznana aktorka Grażyna Długołęcka, która w dodatku nie miała najmniejszych cech "wampa": uroda co najwyżej poprawna a tzw. inne walory - po prostu - nie istniały. Należy podejrzewać, że wszystkie aktorki, które spełniały warunki opisane przez Żeromskiego - po prostu nie wyraziły zgody. Aktorka zniszczyła sobie karierę na wejściu i wyleciała do grania jakichś ogonów w filmach i "monodramów", które sama opracowywała. Aż wymiękła i wyemigrowała do Szwecji.
To był jeden z większych skandali w PRL: kasa wyrzucona w błoto plus zero frajdy dla lubieżników.
![]() |
syringa @atelin 5 listopada 2018 08:13 |
5 listopada 2018 18:45 |
Wystarczy przeczytać jego wczesne "Dzienniki" (wyszły ok 1956r.) by przekonać się jaka to chuć w nim buzowała....
I tak juz potem sado-maso zostało.
![]() |
atelin @syringa 5 listopada 2018 18:45 |
6 listopada 2018 08:53 |
A tam..., tak narzekamy na współczesne zdziczenie..., pozdrawiam.
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
6 listopada 2018 19:27 |
- "kokieteria"
Nadtoś łaskawy dla Stefana. Łajdactwo, zwykłe łajdactwo.
- "My jednak zwróćmy uwagę na coś innego, nie tylko Pochroń i Płaza zainteresowani byli młodymi, bogatymi paniczami, którzy dziedziczą potężne majątki. Interesowali się nimi żydowscy arendarze i ich mocodawcy, przedstawiciele banków, aferzyści zawodowo zajmujący się bankrutowaniem i parcelacją wielkich majątków ziemskich i inni ludzie, szukający zysków z półlegalnego łupiestwa. Pochroń i Płaza z pewnością należeli do jednej z tych grup i nie sposób przypuścić, że Stefan Żeromski nie miał pojęcia o takich sprawach. On po prostu wszystkie je ukrył pod kiecką Ewy Pobratyńskiej i tak już zostało."
To znaczy, że Rodziewiczówna była anty-Żermoskim. "Klejnot" w połowie jest właśnie o tym. Aż dziw że ją wydawano, chyba że to z powodu jej kontaktów z teozofią. Bardzo strategiczne ze strony Rodziewiczówny.
![]() |
Magazynier @maria-ciszewska 5 listopada 2018 14:33 |
6 listopada 2018 19:38 |
Pani Agnieszka Ciborowska w niedzielę w Trwamie (blob:http://tv-trwam.pl/25e6901b-b6d1-4203-ab2c-bb279653bf63) nazwała sprawę po imieniu. Progamy szkolne są dziś przefiltrowane przez genderystów. Nawet szkoły katolickie są już wydmuszkami. Uwaga: szkoły katolickie wydmuszkami - ponieważ muszą uczyć według oficjalnych programów przefiltrowanych genderowo.
Dlatego na pytanie: "komuniści?", odpowiedź jest twierdząca. To wyjaśnia obecność Stefana w programach szkolnych.