-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Ku dziadostwu z impetem

Wczoraj przez cały dzień czytałem książkę Morawskiego o Sacco di Roma. To jest wstrząsająca lektura, ale mam wrażenie, że chyba muszę napisać własną książkę na ten temat, bo to co opisał Morawski jest jedynie zbiorem wątłych sugestii. Brakuje tam kilku jasnych i dobitnych stwierdzeń dotyczących metod prowadzenia polityki przez Habsburgów. A były to metody subtelne i co najważniejsze – samodzielne. Cysorz prowadzi politykę samodzielną, czego mu odjąć nie można. Tego się nijak nie da powiedzieć o Franciszku I, który od upadku Węgier począwszy prowadzi politykę Henryka VIII. No, ale o tym kiedyś może w książce, a niebawem w komiksie. Dziś spędzę cały dzień na przygotowywaniu konspektu do tego dzieła.

Czytałem więc, siedziałem, piłem kawę i łaziłem po pokoju, a po głowie krążyły mi różne myśli, które dziś z rana zostały ubogacone wątkami z tekstu magazyniera. Nie przeczytałem go do końca, bo nie mam czasu, ale doznałem kilku olśnień po pierwszych fragmentach. Zacznę jednak od początku, czyli od tego co napisałem wczoraj, a także od potocznej wiedzy jaką polscy inteligenci z tytułami profesorskimi mają na temat rynku druków zwartych zwanych książkami.

Przekonywał mnie kiedyś profesor fizyki teoretycznej o nicku Eine, że moje książki są do niczego, albowiem się nie sprzedają masowo. Masowo zaś sprzedaje się tandeta, a więc ja – coryllus – powinienem natychmiast zacząć produkować tandetę, a wtedy na pewno zrobię sukces. Jego kolega tak zrobił, pisał książki o wróżkach z cyckami na wierzchu i różnych elfach z mieczami i zarobił mnóstwo forsy. Nic na te słowa nie odpowiedziałem, albowiem było to na samym początku naszej drogi i sam nie wiedziałem jeszcze jak to będzie. Miałem jednak głęboką intuicję dotyczącą mechanizmów rynku, która stawała w poprzek do tego co pisał profesor Eine. Wyszło na moje. Tak zwani inteligenci, lub może lepiej rzec kadra specjalistów z akademii, nie są w stanie zrozumieć rynku i jego globalnego charakteru. To jest całkowicie poza nimi, albowiem oni pieniądze dostają i one są im wydzielane, jak chleb kurom na podwórku. To nawet tak wygląda, jak się dobrze przyjrzeć. Przychodzi patron i zaczyna drobić okruchy, a oni szaleją, jeden drugiego tłucze po łbie, kopie, przewraca, odpycha, dziobie, byle dostać więcej dla siebie. Nie mają biedactwa czasu, żeby rozejrzeć się wokół i cokolwiek zobaczyć. Sprawy zaś mają się tak. Do niedawna wszystko na rynku treści zależało od tego kto kontrolował kanały dystrybucji masowej. Byli to zwykle ludzie na posadach państwowych, realizujący różne, często niepaństwowe zlecenia. Stąd w punktach dystrybucji propagandy, zwanych księgarniami, empikami, matrasami i jak tam jeszcze chcecie znajdowały się różne, często dziwne bardzo rzeczy. Dziś też tak jest, a największym marzeniem ludzi z akademii jest to, by ich publikacje znalazły się w takim właśnie kanale. To jest niemożliwe z istoty, bo masowa dystrybucja przeznaczona jest na propagandę o charakterze globalnym. Na Szczygielskiego mówiąc wprost, któremu Gliński dał order. Dla akademii jest chlebek kruszony przez dobrego gospodarza, czyli różne granty, a także publikacje w niszowych pismach, których nikt nie czyta. Płacone jest to różnie, ale łączy je wszystkie jedno – są to rzeczy powszechnie nieważne. Oni oczywiście myślą inaczej, a jeszcze do tego dostają na to gwarancję, stawia się ich bowiem często na straży różnych państwowych zasobów. A to muzeów, a to instytutów, a to czegoś innego. Nominacje te porządkują hierarchię wewnętrzną i dają im poczucie wyjątkowości. Realnie nie mają znaczenia. Pierwszy z brzegu szeregowy urzędnik z jakimś spec-zleceniem zdewastuje im tę hierarchię.

No, ale państwo i jego zdrajcy poprzebierani za urzędników i postawieni na straży dystrybuowanych treści nie mają dziś monopolu, albowiem jest internet, mamy demokrację i jej pozory muszą być zachowane. Tak więc każdy może sobie wydrążyć własny kanał dystrybucji i coś w nim sprzedawać. Nie jest to łatwe, ale jak uczy nas, nasz własny przykład, możliwe. Nie możemy rzecz jasna liczyć na to, że ktokolwiek cokolwiek o nas napisze, ale za to jesteśmy wolni. To wielka wartość. Jeśli się powtarzam, bardzo przepraszam. Zdarza mi się to naprawdę rzadko. I teraz tak – jeśli ktoś ma do dyspozycji kanał dystrybucji, który kontroluje w całości, może weń wpuścić co chce. Tylko profesorom uniwersytetów wydaje się, że musi to być tandeta. Nie musi wcale. Mogą to być na przykład książki tych profesorów i one tak samo się sprzedadzą jak wszystko inne, albowiem ludzie nie są idiotami. Są ciekawi świata i różnych treści. Łatwość dostępu do informacji poprzez sieć powoduje nie zgłupienie wcale, ale poszukiwanie jeszcze bardziej szczegółowych informacji. I tu jest miejsce na prace specjalistyczne fizyków teoretycznych. Jeśli ktoś mi nie wierzy, niech sobie przypomni, że ja w swój kanał dystrybucji wpuściłem kiedyś serię książek o matematyce, w których były same wzory. Okładki tych książek były skrajnie nieatrakcyjne, a treści dla humanistów zupełnie niezrozumiała, wręcz obmierzła. I to się sprzedawało. Można? Można. Dlaczego więc w masowych kanałach dystrybucji nie ma ciekawych treści? Bo ktoś tego pilnuje. Ktoś stoi na straży dystrybucji tandety i głosami wynajętych, zidiociałych całkowicie profesorów wąskich bardzo specjalizacji udowadnia, że tak właśnie musi być. Nie musi. Naprawdę nie musi. My tego nie robimy. No, ale Kurski i prezydent Duda nagradzający Piekarczyka orderem uważają, że jednak nie, że musi być tandeta, bo ludzie właśnie tego chcą. Zostawmy tandetę, kluczem do rynku jest posiadanie kanałów dystrybucji. To o nie toczy się walka i to one są tu przedmiotem rywalizacji, handlu wymiany, a nie dystrybuowane nimi produkty. Żeby zapewnić sobie dystrybucję odpowiedniej propagandy, wystarczy zrobić Kurskiego prezesem TV, on zrobi oglądalność i wszyscy będą szczęśliwi, nawet profesor Eine. Stąd bierze się też gadanie o niebezpieczeństwach w czyhających w sieci na niewinne duszyczki. Bo jak rozumiem, jeśli policja potrafi zalogować się na portalu randkowym i udawać pilota samolotów pasażerskich, potrafi też bez większego trudu namierzyć wszystkich pedofilów, jak kraj długi i szeroki. Zboczeńcy są niesłychanie naiwni, o czym przekonywał nas dawno temu Vladimir Nabokov w powieści „Lolita”.

Tak już jednak jest, że człowiek nie potrafi funkcjonować bez jakości. Musi mieć coś wartościowego, nawet jeśli będzie to tylko wartość pozorna, uznawana lokalnie. Spece od globalnych rynków o tym wiedzą i jak ognia boją się tego, że ktoś gdzieś zacznie produkować jednoznaczną, nie wymagającą tłumaczeń, ani zbyt silnej promocji jakość. To jest najgorsze co może się zdarzyć z punktu widzenia dystrybutorów globalnej tandety. No, ale jeśli nawet zalejemy cały glob badziewiem zawsze się znajdzie ktoś, kto po cichu coś ulepszy i pokaże kilku sąsiadom swoje dzieło. Wtedy koniec. Mój kolega Czarny należy do takich osób. Zostawić go samego z kawałkiem skóry i kozikiem, a on zaraz zrobi portfel z łapą niedźwiedzia na wierzchu. Bardzo fajny. Dlatego właśnie trzeba uprzedzić takie posunięcia, tak samo jak policja polityczna uprzedza powstanie konspiracji sama ją zakładając i wciągając w jej struktury młodych i naiwnych zboczeńców. Nie można tego zrobić rzecz jasna organizując szkolnictwo artystyczne w starym, dobrym rozumieniu tego słowa, co to to nie. Trzeba dać ludziom możliwość zbierania czegoś, co ma wartość pozorną. Kiedyś pisałem o znaczkach, a pod tekstem magazyniera stalagmit napisał o odznaczeniach. Prócz tego idealnym zastępnikiem jakości jest udział w tajnych i półtajnych stowarzyszeniach. Regulowany zasadami, których nikt nie rozumie, dokładnie takimi samymi, jak obsada stanowisk szefów muzeów, instytutów i różnych naukowych placówek. Wszystko to służy jednemu – likwidacji jakości, nazywanej też w niektórych momentach sztuką i zastąpieniu jej tajemnicą, za którą ma się rzekomo skrywać jakaś hierarchia. Tam się nic nie skrywa. Ja to wiem na pewno, bo wielokrotnie sprawdzałem. Tam stoi profesor Eine ze swoim kolegą od cycatych wróżek i obaj, uśmiechając się krzywo palą papierosy. I niech mi Eine nie tłumaczy, że on w rzeczywistości nie pali, bo to i tak nie ma znaczenia. Można też zająć się dystrybucją tajnych i półtajnych treści i są wydawnictwa, które się w tym specjalizują. Na przykład Armoryka z Sandomierza, która wydała niedawno tegoż właśnie Morawskiego „Sacco di roma”. W najtańszej rzecz jasna, ale jasno wskazującej na pół-tajny charakter tej książki szacie. O tym, by dowiedzieć się, kto jest właścicielem tego wydawnictwa nie możne być mowy. Ja przynajmniej tego nie znalazłem.

Przeglądałem wczoraj różne strony z malarstwem i batalistyką, a wszystko w związku z naszym nowym komiksem. Trafiłem na coś takiego https://www.akg-images.com/archive/Retreat-from-Marignano-2UMDHUD2FLWR.html

To jest dzieło Ferdinanda Hodlera, który zmarł w roku 1918, przedstawiające odwrót piechoty kantonalnej spod Marignano. Była tam wielka bitwa z Francuzami i Szwajcarzy ją przegrali. Więcej niż przegrali, Francuzi ich całkowicie zdewastowali, odrąbując ręce i nogi wielu znakomitym wojakom. No, ale odwrót się udał i wielki artysta – Hodler – tak właśnie ów odwrót spod Marignano przedstawił. Wyobrażacie to sobie? Na początku XX wieku, na zlecenie państwowe, artysta maluje odwrót spod Margignano! Nie jedną z bitew wygranych prze wojska kantonalne, a było ich przecież mnóstwo, nie Winkelrieda czy innego jakiegoś wariata, ale uporządkowany, sensowny, mający solidny propagandowy wydźwięk odwrót spod Marignano. Wyobrażacie sobie, że dziś jakaś państwowa instytucja w Polsce zleca wykonanie dzieła o podobnej tematyce? Mowy nie ma. Wynika to wprost z głębokiego niezrozumienia przez tak zwane czynniki historii własnego kraju i wynika to także z uporczywej, akademickiej rzekł bym, wiary w tandetę. Z impetem ku dziadostwu, tam właśnie zmierzamy i nie widać by ktoś ten pęd powstrzymał. To jest szarża papierowej husarii na piechotę kantonalną z miasta Bern, która nie musi nawet sięgać po topory i berdysze, wystarczą im nożyczki z dziecinnych piórników. Mój kolega, ważny urzędnik państwowy, próbował kiedyś przekonać innych urzędników, że patronem odnawianych relacji z Białorusią powinien zostać Edward Woyniłłowicz, który będzie błogosławionym, a do tego uważany jest przez czynniki państwowe, białoruskie za jednego z twórców niepodległości. A gdzie tam – Kościuszko ma być tym symbolem porozumienia...

A co my tu jeszcze mamy? Oto kolejny obraz https://www.inyourpocket.com/lucerne/bourbaki-panorama_125655v to jest panorama, dziś już się takich nie maluje, bo funkcję panoram spełniają filmy. To jest panorama Bourbaki, znajdująca się w Lucernie, także w Szwajcarii. Widać tam, o nieba, kapitulującą armię francuską, która w strachu przed Prusakami przekracza granicę ze Szwajcarią. Nie ma w tym nawet grama triumfu, ale wszyscy widzą jak zachowują się Szwajcarzy i analizując po kolei każdą scenę, trudno nie pomyśleć, że na kim, jak na kim, ale na nich można polegać. To nie musi być prawdą dzisiaj, ale zarówno Hodler jak i Castres po coś te obrazy namalowali. Po coś też pokazuje się je ludziom do dziś. Po co Kurski zrobił film o wężach w Tomaszowie Mazowieckim, a także po co on płaci Sławkowi Zapale, tego nie domyśliłby się nikt, kto nie zrozumiałby wcześniej, że dystrybucja treści ma charakter globalny, jest sterowana centralnie i tylko bardzo silne organizacje, a także świadome swojej misji, jak Szwajcaria na przykład, czy Izrael mogą tę tendencję przełamać. Organizacje słabsze skazane są na deprawację dokonywaną poprzez przekupywanie lub ogłupianie wysokich urzędników państwowych. Nasza sytuacja jest o tyle tragiczna, że ich już nawet nie trzeba przekupywać ani ogłupiać. Im wystarczy powiedzieć, że są fajni.

 

Przypominam, że na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl trwa promocja książek i czasopism. Baśń czeska i amerykańska po 10 zł, Baśń III po 15, tak samo Łowcy księży oraz Straż przednia. Nawigatory także po 10, ale ubywa ich w zastraszającym tempie, więc trzeba się spieszyć.



tagi: propaganda  telewizja  film  sztuka  dystrybucja  tandeta 

gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 10:19
18     2689    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 10:38

Wrzucę Ci tu tylko jeden przykład.

Na UJ krytyką literacką...czyli CO jest we właściwym nurcie, zajmuje się pani profesor Marta Wyka... Tyran po prostu... Chwaliła się ostatnio, ze ona wcale nie czyta tylko fachowych rzeczy... Bo na nocnym stoliku ma właśnie : MIŁOSZEWSKIEGO>... i on jest wg niej zanakomity..

Pamiętaj, że to jest wyrocznia.

(żeby być trendy i złapać kęsy a nie okruszki stworzyła też na polonistyce studia nad literatura gender)

.

To córka TEGO Wyki... co w młodości siedział w obozie w Jaworznie ..u Morela.

.

 

zaloguj się by móc komentować

szafran @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 10:51

Battle of Marignano

zaloguj się by móc komentować

szafran @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 10:59

"A co my tu jeszcze mamy"

Bourbaki Panorama

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 11:15

Nie każdy fizyk teoretyczne jest tak 'mądry inaczej'; jak Eine.

Czytam blog @boson. To jest benedyktyńska praca. Historia Polski. W głowie się kręci od szczegółow ktore on wynajduje. Wnioski każdy sobie sam może wyciągnać. 

Lub nie ...jak nie umie.

.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 14:36

"z uporczywej, akademickiej rzekł bym, wiary w tandetę."

Kurcze, czytam tam i się zanoszę złośliwym śmiechem zaplutego karła reakcji.

I zastanawiam się, czy ty, Autorze drogi, nigdy nie miałeś tego pędu do impetu? Czy raczej na etapie jasnowidza coś cię z niego wyleczyło? Bo to jest valuable asset nie mieć tego, co inni mają, być odartym z tego, co tak wielu bardzo ceni. 

My wszyscy tu bardzo lubimy Sienkiewicza. Pan Wołodyjowski to jest moja druga natura albo i pierwsza. Wczoraj znalazłem wersję kinową w tubie z jakimiś dziwnymi napisami

Myślałem że tureckie i od razu się pochwaliłem Markowi Bielany. To mnie zgasił że wietnamskie. A już myślałem, ze tureckie chłopaczki też się sformatują jak ja. Wietnamski zaś są tak sformatowane, ze lepiej nie mówić. Mistrz Henryk niestety przyłożył się do sformatowania tego pędu dragońskiego do impetu, a jeszcze bardziej ta czołówka z tryskającym ułańską fantazją Łomnickim na białym koniu. Ale tylko częściowo przyłożył się. Bo mało kto zauważa że on ustawia Wołodyjowskiego najpierw jako ziemianina, który cywilizuje dzikie pola ... i ma zyski. Tego w filmie rzecz jasna ciasna nie mogli pokazać, bo taki był i jest prikaz.

Korony, Idy i Zaćmy nie da się wytłumaczyć spójnie jak tylko zaprogramowanym zamuleniem kanału dystrybucji.

Szkoda, że mistrz Henryk miał nieco naiwne podejście do Szkotów, całkiem jak mistrz Hipolit do angielskiej edukacji, bo by może coś więcej napisał o Ketlingu-Heykingu.  

zaloguj się by móc komentować

eska @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 16:10

"jak ognia boją się tego, że ktoś gdzieś zacznie produkować jednoznaczną, nie wymagającą tłumaczeń, ani zbyt silnej promocji jakość"

Tzw. akademicy też się tego boją jak ognia.
Przykład - "Dzieje Polski" Nowaka. Czytam pilnie, z tomu na tom to jest lepsze, a na pewno wśród ogólnie obowiązujacego badziewia nt. historii Polski to zupełnie inna jakość. A wiesz, co to potwierdza?
Otóż w uniwersytetach obowiązują tzw. punkty za publikacje, służące do okresowej oceny dorobku delikwenta. I cała ta, naprawdę solidna robota prof. Nowaka nie dostała nawet jednego punktu! Nawet ja za swoje kapliczki swego czasu coś tam dostałam, a on nic! Z czego wniosek, że to ich wkurzyło do imentu, a więc ma jakość :)

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @eska 14 stycznia 2018 16:10
14 stycznia 2018 17:07

Akademicy boją się tego niejako wtórnie. Realnie nie jest to dla nich żadnym zagrożeniem, ale dla jedności środowiska takie wyskoki się tępi. Dla poważnego biznesu jakość jest jednak zagrożeniem realnym, bo pozwala urealnić wartość/ceny oferowanych produktów. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @eska 14 stycznia 2018 16:10
14 stycznia 2018 17:18

To jest reguła korporacji zamknietych. Jesli któryś z członków takiej korporacji pokaze, że potrafi madtrzej i lepiej od pozozstałych, staje sie automatycznie kimś wrogim, którego albo sie niszczy albo skazuje na "śmioerć zawodową", przez przemilczanie, sekowanie i pomijanie we wszystkich wewnatrzkorporacyjnychrankingach i hierarchiach.

Skoro  wszyscy godzą się  obijać "kijem gruchę", czyli uprawiać pozorowanie pracy naukowej (czytaj: okradanie podatnika), to ten który się wyłamie, skazywany jest  z automatu na banicję.

zaloguj się by móc komentować

eska @stanislaw-orda 14 stycznia 2018 17:18
14 stycznia 2018 18:30

Wspaniała organizacja naszego społeczeństwa, czyli powszechny korporacjonizm.

Lekarz okrada prawnika, prawnik okrada geodetę, geodeta okrada lekarza i tak w kółeczko. Oczywiście wszyscy okradają staruszków, to jest bonus :)
No i oczywiście państwo dopisuje w formie ustaw kolejne obowiązkowe opłaty dla kolejnych korporacji. I automatycznie tworzy kolejne miejsca w biurokracji do pilnowania, sprawdzania i rozliczania.
I tak sobie nawzajem wyrywamy ochłapy, podczas gdy głównymi rynkami rządzi ktoś zupełnie utajniony. I pilnuje, żebyśmy przypadkiem nie wypadli z tego koła nonsensu i bylejakości.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @eska 14 stycznia 2018 18:30
14 stycznia 2018 18:33

Społeczeństwa klanowe tak mają.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @eska 14 stycznia 2018 18:30
14 stycznia 2018 19:30

ano tak

W Cesarstwie Chińskim było pod tym wzgledem bardziej "demokratycznie", gdyż funkcje mandarynów nie były dziedziczne.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 19:42

A oto jakosc sztuki, czyli "sztuki", bo tej tandety inaczej nazwac sie nie da, w samym sercu Imperium, a tutaj w Folkestone. Te domeczki na zdjeciach ponizej strasza mnie już od lata zeszłego roku, a bylo ich wiecej w innych miejscach miasta, nad morzem. Dziele sie swoja impresja tej "sztuki" po dzisiejszym spacerze tam wlasnie. To zresztą nie pierwszy raz w tym mieście, taka sztuka. To miasto nazywa siebie “Folkestone school of art”. Jakies triennale sztuki tutaj corocznie się odbywa od lata do wczesnej jesieni. W 2014 byla nawet Yoko Ono, ta od Lennona. A ta sztuka, to właśnie daje jej przykłady. Najgorsze, ze nie da się tego ominąć. Jak widac na zdjeciach, to jest umieszczane w sercu miasta.

Na pierwszym zdjeciu, widac to pomarańczowe badziewie przy parkingu, a na drugim, różowe, z lewej strony w porcie bez wody (tak to bywa niestety tutaj, to nie Bałtyk), a na trzecim w "stereo" oba dzieła.

Moze ktos wie, jaka tego wymowa jest, bo ja ze wsi jestem.

Zdjecie 1               Zdjecie 2               Zdjecie 3

PS. Niestety wklejanie zdjec mi nie wychodzi, choc jest do tego przycick :-)

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @cbrengland 14 stycznia 2018 19:42
14 stycznia 2018 20:11

O co chodzi z tymi domkami?

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 21:06

"Gospodarka, woగna i miłość—oto były trzy prządki గego żywota."  Tak swojego bohatera, pana Michała, podsumował mistrz Henrynk. I to jest dla mnie hasło roku. No to pozwól, że zacytuję, a ponieważ rodział XX to najulebieńszy mój romans to jeszcze i końcówka historii sercowej Krzysi, Ketlinga, Baśki i pana Michała. (Ten turecki znaczek to literka "j". NIe mam siły tego poprawiać. Zresztą całkiem ukrainnie wygląda i dodaje takiegoż klimatu):

"...Tymczasem maska zdumienia opadła z twarzy pana Zagłoby, a natomiast biała broda poczęła mu się trząść,otworzył szeroko ramiona i rzekł: —Dalibóg, ryknę!...Haగduczku, Michale, póగdźcie tu!...

Rozdział XXI

On గą kochał okrutnie, a ona గego, i dobrze im było razem, tylko chociaż czwarty rok Kondycగa ludzka, Gospodarz, Gospodyni గuż żyli ze sobą — dzieci nie mieli. Natomiast gospodarowali zawzięcie. Wołodyగowski zakupił za swoగe i Basine sumy kilka wiosek w pobliżu Kamieńca, za które tanio zapłacił, bo గuż się byli płochliwsi ludzie pod strachem nawały tureckieగ radzi w tamtych stronach wyprzedawali. W tych maగętnościach ład i rygor żołnierski wprowadzał, niespokoగną ludność w kluby brał, popalone chaty wznosił, „fortalicగe”, to గest dwory obronne, fundował, w których tymczasową załogą żołnierstwo stawało, słowem: గak dawnieగ dzielnie kraగu bronił, tak teraz dzielnie gospodarzyć począł, szabli zresztą z ręki niewypuszczaగąc. Sławaగego imienia naగlepszą była గegoma గętności ochroną. Z niektórymi murzami wodę na szablę lał i pobratymstwo zawarł. Innych bijał. Kupy swawolne kozackie, luźne watahy ordyńskie, rozbóగnicy ze stepów i opryszkowie z odaగów besarabskich drżeli na wspomnienie „Małego Sokoła” — więc stada గego koni i owiec, గego bawoły i  wielbłądy chodziły bezpiecznie po stepie. Nawet sąsiadów గego szanowano. Mienie గego przypomocy dzielneగ niewiasty rosło. Otoczyła go cześć i miłość ludzka. Ziemia rodzinna przyozdobiła go urzędem, hetman go kochał, basza chocimski ustami nad nim cmokał, w dalekim Krymie,w Bachczysaraగu,powtarzano ze czcią గegoimię.

Gospodarka, woగna i miłość—oto były trzy prządki గego żywota"

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
14 stycznia 2018 21:10

I Gospodarka na pierwszym miejscu. Sienkiewicz jest wielki. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @eska 14 stycznia 2018 16:10
15 stycznia 2018 07:02

brak punktu jest dyplomem uznania, że dla oceniajacych jest to poza granicami poznania i doznania

zaloguj się by móc komentować

qwerty @eska 14 stycznia 2018 18:30
15 stycznia 2018 07:06

do opisu tego patologicznego zjawiska, ktore jest normą w RP [w różnych środowiskowo twórczo rozwijanych mechanizmach] słowo 'korporacjonizm' nie oddaje w pelni istoty tak relacji jak i swoistych ideologii wypełniajacych umysły takich oddanych sprawie/om pospolitych złodzieji - bo to są tylko pospolici złodzieje, część robi za zwykłych bandytów;- rozpietności zdiagnozowanych mechanizmów tworzenie i dzialania tych 'korporacji' przekraczają zdolności poznawcze normalnie uksztaltowanego obywatela RP

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Magazynier 14 stycznia 2018 21:10
15 stycznia 2018 07:07

a jak gospodarka to i własność oraz jej ochrona się przypomina - i szkoda mówić dalej 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować