-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Kto zamordował wielkiego chana Ugedeja?

Napisałem kiedyś w salonie24 kilka na poły żartobliwych tekstów poświęconych najazdowi mongolskiemu na Europę. Wprost powiedziałem, że za całym podbojem musiały stać pieniądze weneckie, bo tak nam podpowiada logika faktów. Te zaś są od stuleci pracowicie zamazywane przez propagandystów i historyków doszukujących się w wielkim stepie jakiejś szczególnej i nie dającej się opisać językiem ludów cywilizowanych siły. Historia najazdu mongolskiego to historia przerażenia i trwogi, historia pełna błędów i zaniechań, historia, która nie potrafi odnieść się do znanych i powszechnie uznawanych na prawdziwe zdarzeń. Jako symbol tej historii niech nam posłuży słynny obrazek z epoki, na którym widać mongolskiego konia, jak obgryza liście z drzewa stojąc na tylnych nogach. Nie wiem kto jest autorem tego rysunku, ani kiedy dokładnie powstał, ale mówi nam on dokładnie, że ludzie żyjący w Europie dostatku i bezpieczeństwa, w Europie rozdrobnionej i żyjącej problemami, które dziś można by porównać do kłopotów jutuberów mających wrogów, którzy donoszą na nich do administratorów serwisu, nie rozumieli kim byli jeźdźcy, najeżdżający ich kraj. Próby wytłumaczenia sobie tej kwestii za każdym razem kończyły się w ślepym jakimś zaułku, do którego prowadziła autorów trwoga. Jak można rysować konia ogryzającego liście z drzewa, kiedy wiadomo, że każda mongolska kampania zaczynała się późną jesienią i kończyła wczesną wiosną, wraz z roztopami? Widział kto zimą liście na drzewach? Tak było na Rusi, na Węgrzech i w Polsce. Konie zaś, żeby przeżyć i wędrować wraz z jeźdźcami wiele kilometrów muszą dostać owies, czyli pokarm pełnowartościowy, ten zaś musi być dowieziony na miejsce stacjonowania wojska przez przeszkolone jednostki kwatermistrzowskie. Dziś konie karmi się owsem, wszyscy o tym wiedzą. I tak to się odbywało w armii mongolskiej. Świadkowie zaś, a potem kronikarze i publicyści piszący o tym najeździe, widzieć chcieli w Mongołach dzikość i bezwzględne okrucieństwo. Ono w nich rzeczywiście było, ale zawsze podporządkowane było celom politycznym. To znaczy mordowanie jeńców i palenie miast miało na celu wywołanie odpowiedniego wrażenia na niepokornych. Czasem też Mongołowie zabijali masowo jeńców, których nie mogli wyżywić, ani odprowadzić w miejsca koncentracji armii, położone na wschodzie. No, ale o tym już pisałem, nie ma więc sensu powtarzać tego jeszcze raz. Zabawmy się teraz w ulubioną grę wszystkich pasjonatów historii - czy wiecie, że. Na pewno nie wiecie. Gwarantuję Wam to, ale dowiecie się kiedy przeczytacie książkę Wacława Zatorskiego „Wojny Czyngis Chana”. No więc zaczynamy. Czy wiecie, że:

 

W czasie bitwy pod Legnicą spora część armii mongolskiej walczyła pod sztandarem z krzyżem św. Andrzeja? Byli to bowiem nestoriańscy chrześcijanie, heretycy, którzy nie zdecydowali się na przyjęcie islamu, nie pozostali przy szamanizmie, ale wybrali ten szczególny rodzaj herezji.

 

Węgrzy byli przez Mongołów traktowani jako plemię odłączone. Po bitwie nad rzeką Sajo nie stosowali wobec ludności madziarskiej żadnych szczególnych represji. Uważali, że powinni oni wrócić do Azji wraz z nimi, a nad równinie węgierskiej miał powstać wielki obóz wojskowo aprowizacyjny, baza wypadowa do dalszych podbojów.

 

Głównymi szpiegami informującymi wodzów mongolskich o sytuacji na Rusi, w Polsce i na Węgrzech byli Wenecjanie. Im najbardziej też zależało na tym, by tereny na wschód od posiadłości republiki zamieniły się w pustynię, którą z czasem można będzie przekształcić w rynek zbytu dla towarów produkowanych w Wenecji oraz w tych krajach, z którymi Wenecja współpracowała i od których odbierała produkcję próbując ją upłynniać na podległych sobie rynkach. Dokładnie w takiej samej sytuacji Europa znalazła się po najeździe sowieckim, tyle, że w naszych czasach nie potrzeba było aż tylu szpiegów i obserwatorów, co w XIII wieku. To europejscy, a nie azjatyccy kupcy byli głównymi informatorami maszerujących na Polskę Bajdara, Kaidu i Ordu.

 

Pole bitwy wybierali zawsze Mongołowie, a było ono zawczasu podzielone znakami i liniami tak jak pole do gry w jakąś monstrualną, zespołową zabijankę. Poszczególne tiumenie dokładnie wiedziały w jakich kierunkach i do jakich linii mogą się poruszać, bez narażenia całej operacji na klęskę, a siebie na drakońskie kary. Jeśli ktoś w grze wymyślonej przez Czyngis Chana przekroczył wyznaczoną przed bitwą linię, był na spalonym. W dosłownym znaczeniu tego słowa.

 

Na koniec zaś zostawiłem najlepsze. Na pewno nie wiecie kim był mongolski poseł, który przybył na dwór króla Węgier Beli IV. Nigdy byście nie zgadli. Otóż był to były, angielski templariusz. Przysięgam, że tego nie wymyśliłem. Pisze o tym Zatorski. Niestety nie powołuje się na żadne źródła i nie ich dołącza do książki. Rozumiem, że gdzieś można znaleźć jego nazwisko. Nie powinno być to trudne. Były, angielski templariusz oznacza tyle, że człowiek ten postawił interesy korony przed interesami zakonu, którego był członkiem. To ważna informacja, bo Templariusze ginęli w każdej właściwie bitwie toczonej w Europie z Mongołami, nikt ich nie oszczędzał. Jeśli więc jednego z nich spotykamy w poselstwie na dwór węgierski, jeśli jest on szefem tego poselstwa, to znaczy, że człowiek ten reprezentował kilka przynajmniej organizacji, wielki chan zaś był dla jego działalności jedynie przykrywką.

Były angielski templariusz dostał się do niewoli kiedy wojska mongolskie wysłane zostały do Austrii, tam starły się z nienaruszoną armią czeską, która z przyczyn obiektywnych nie dotarła pod Legnicę i stała w Saksonii najpierw, a potem w Austrii czekając co się wydarzy na Węgrzech. O ile Czesi biernie przyglądali się klęskom spadającym na Węgrów, o tyle Niemcy aktywnie je generowali. Król Fryderyk uwięził króla Belę i zażądał odeń okupu, a wszystko to w czasie największego kryzysu, w czasie lamentów papieża nad rozbitą i nie zjednoczoną wcale chrześcijańską Europą. Nie wiemy co Czesi zrobili ze schwytanym Anglikiem, ale głębokość i szczególny charakter stosunków czesko-angielskich pozwala nam przypuszczać, że puścili go wolno, a może nawet odstawili do Londynu. Być może on wcale nie dostał się do niewoli, ale po prostu skończył realizować swoją misję przy armii wielkiego chana i wrócił do siebie eskortowany przez piechotę z Hradca.

 

Na pewno nie wiecie, że plądrując Dalmację, Mongołowie dotarli do weneckich posiadłości, do miasta Udine i stamtąd cofnęli się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie wiecie też, że wcześniej, plądrując północną Ruś, ruszyli wprost na Nowogród Wielki ze szczerym zamiarem całkowitego zniszczenia republiki, ale szyki pokrzyżowała im zbyt wczesna wiosna, która zamieniła zamarznięte drogi w błotniste potoki, a lasy w grzęzawiska. Być może owa wczesna wiosna spowodowała, że zamiast plądrować północ Europy i wkroczyć do Prus, a następnie ruszyć ku portom bałtyckim, wprost po plażach, wielki chan i jego wodzowie skierowali oczy na południe i postanowili złupić Węgry. Te zaś zupełnym przypadkiem były, podobnie jak Nowogród Wielki i Psków, największym konkurentem Wenecji na rynkach azjatyckich.

 

Takie i jeszcze inne ciekawostki znajdziecie w książce Wacława Zatorskiego „Wojny Czyngis Chana”. Ja zaś, czytając to wszystko z otwartymi ustami i cieszą się, że wszystkie moje intuicje znalazły potwierdzenie, myślę już tylko o tym, jak można połączyć najazd mongolski z herezją katarską. Dawno temu wraz z nieocenionym Georgiusem wpadliśmy na pewien bardzo wątły, słaby i nie rokujący nadziei trop. Być może niebawem trzeba będzie podjąć go znowu.

 

I teraz rzecz najważniejsza – wszyscy piszą o strategicznym i taktycznym geniuszu Mongołów. Jedno mnie w tym zdumiewa. Kiedy już podbito Węgry i zniszczono Polskę, kiedy zaczęła się budowa wielkiej bazy aprowizacyjo-przemysłowej nad Dunajem, w Karakorum umarł wielki chan Ugedej. Wobec przytoczonych tu faktów należy teraz zadać najważniejsze i kluczowe pytanie – kto kazał otruć wielkiego chana w grudniu roku 1241, w czasie kiedy Batu i Bajdar wkraczali na Nizinę Węgierską i plądrowali Polskę? To dopiero musiał być taktyk i strateg. Dzięki niemu wschód Europy znów stał się rynkiem zbytu dla zachodnich towarów i mógł, jak czasem mawiają spece od gospodarki, bezpiecznie się rozwijać. I jeszcze jedno, Zatorski podkreśla jak niesamowicie sprawna była sieć komunikacyjna zorganizowana przez Mongołów. Informacje z Karakorum były przekazywane na najdalsze krańce państwa w kilka dni zaledwie. No właśnie, a wieść o śmierci wielkiego chana szła z Azji na Węgry aż pięć miesięcy. Czy to nie zaskakujące?

 

Dziś jadę do Wrocławia. Książek biorę dużo, ale wszystkiego po trochu, tak więc jak czegoś zabraknie, to trudno. Będę miał wykład, który zaczyna się o 17, w domu ojców karmelitów przy Ołbińskiej 1. Goście z miasta mogą w nim uczestniczyć, ale po uiszczeniu drobnej opłaty. Nie mogą jednak zadawać pytań. W piątek za to wolno wszystko i wszystko jest za darmo. Wieczór autorski zatytułowany „Co Marcin Luter robił w oktawę Wielkiej Nocy” zacznie się po wieczornej mszy świętej, tej która zaczyna się o 18. Msza zostanie odprawiona w intencji sukcesu tego bloga. Nie wiemy dokładnie kiedy msza się skończy, dlatego proszę o cierpliwość. Prawdopodobnie spotkanie zacznie się o 18.45, ale najlepiej przyjść na mszę i potem na spotkanie. Zapraszam serdecznie. Zapraszam też na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl, w naszym sklepie od tygodnia jest sporo nowości.

 

Zapraszam do księgarni basnjakniedzwiedz.pl

A oto najnowsze nagranie „u Michała” w księgarni Foto-Mag, tym razem:

O książce – Jerzy Bandrowski: Przez Jasne Wrota

https://www.youtube.com/watch?v=7QZMxQrAswo

poprzednie nagrania:

O ziemiaństwie:

https://www.youtube.com/watch?v=0ronBf5oH7k

O wydawniczych nowościach i kolejnych tomach baśni „Socjalizm i Śmierć”:

https://www.youtube.com/watch?v=D_pzN2U-hsA

O kwartalniku Szkoła Nawigatorów o protestantyzmie:
https://www.youtube.com/watch?v=mPtOH0VMOq0

O filmie Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”:

https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI

O książce Hanny Koschenbahr-Łyskowskiej „Zielone rękawiczki”:

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

O Bibliotece Historii Gospodarczej Polski:

https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

 



tagi: polska  węgry  europa  anglia  wenecja  mongołowie 

gabriel-maciejewski
5 kwietnia 2018 08:00
9     5686    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ainolatak @gabriel-maciejewski
5 kwietnia 2018 08:28

Rewelacyjny tekst i najlepsza reklama książki!

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @gabriel-maciejewski
5 kwietnia 2018 08:28

se non è vero è bene trovato ...

zaloguj się by móc komentować


saturn-9 @gabriel-maciejewski 5 kwietnia 2018 09:28
5 kwietnia 2018 10:13

se non è vero

odnosi się do autorów naukowców, którzy im dalej od wydarzenia tym więcej szczegółów, zgodnych z panującym paradygmatem narracji historycznej, wynajdą ...

 è bene trovato...

a Pan nam, czytelnikom, to pokazał...

Naukowcy spisują dzieje pod 'starymi lipami'. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski
7 kwietnia 2018 00:21

...

Subugedej , dbały o komunikację, nakazał wyrąbanie dróg takiej szerokości, aby obok siebie posuwać się mogły 4 kibitki. Drogi wyrąbywała miejscowa ludność,

...

Jak to ? To nie jest możliwe ! Przypomniałem sobie jak na początku lat '70  zaistniała latem (!) potrzeba wycinki 3 km dla linii 1500?15000 kV.

Miejscowa ludność

P.S.

Piła spalinowa to było jak lot na Księżyc

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
7 kwietnia 2018 23:30

Ciekawy trop. B. ciekawy. Ex-templariusz na usługach Henryka III Plantageneta czyli pierwowzór Simona Templar'a i razem Bonda. Ciemny gwint, zaraz brytole zrobią z niego protoplastę rodu Bond. "Jak rycerz Templar-Bond cywilizował ordę". A niech robią. Niech wyjdzie ta igła z wora. 

Ugedeja mogła otruć np. ktoś opłacony przez Babenbergów, którzy wtedy rządzili we Wiedniu. Hipoteza robocza. Babenbergowie mieli motyw, bo zwiadowcy ordy docierali już do Wiednia. To mogły też być chińskie porachunki.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Magazynier 7 kwietnia 2018 23:30
8 kwietnia 2018 00:49

To już jest śmieszne.

Subugedej

Sub Ugedej

jeszcze trochę to poznamy "fantastyczne" pismo robaczkowe, takie poskręcane, z góry do dołu :)

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @MarekBielany 8 kwietnia 2018 00:49
8 kwietnia 2018 10:49

Subugedej jest śmieszny? Nie bardzo rozumiem znaczenie tego przedrostka Sub. Łaciński on raczej nie jest. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Magazynier 8 kwietnia 2018 10:49
9 kwietnia 2018 01:09

Pewnie tak, ale chyba pasuje ? Jak to dobrze, że tak wielu pisało po polsku ! alfabetem jak najbardziej łacińskim.

i pisze !

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować