-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Kto zabił Władysława Mazurkiewicza?

Już mnie męczą te tytuły w stylu „kto zabił tego czy tamtego”, ale w niedzielę z rana trudno jest wymyślić coś naprawdę dobrego. Niech więc zostanie. W filmie, który opisałem wczoraj widać wyraźnie, że sprawiedliwość może zatriumfować nawet w państwie tak sfałszowanym jak PRL. Jej zwycięstwo polega na tym, że główny bohater nie dość, że udowadnia Mazurkiewiczowi zbrodnię, to jeszcze kiwa ubeków, a najważniejszego z nich posyła do piachu i wmawia jego wspólnikom, że tamten uciekł za granicę jak Światło. To jest, jak wczoraj napisałem, najsłabsza warstwa tego filmu i najbardziej dziecinna. Inaczej jednak się nie da, bo film ma określoną konwencję i jeśli pan scenarzysta wyszedłby poza nią, to cała gawęda by się posypała, a obraz fabularny zamieniłby się w paradokument. Ponieważ ja nie jestem scenarzystą chciałbym dziś uzupełnić trochę tę filmową narrację i zasugerować co tak naprawdę się stało, że Mazurkiewicz miast na dancing poszedł na szubienicę. Czy możliwe jest by posłał go tam młody, szlachetny oficer milicji...Moim zdaniem nie. Na stryczek Mazurkiewicza posłać mogli tylko jego wspólnicy z prokuratury i resortu.

Jak pamiętacie pierwszy raz przeczytałem o Mazurkiewiczu u Marka Hłaski, który został wysłany do Krakowa, żeby napisać relację z procesu. No i napisał. Nazywało się to „Proces przeciwko miastu” i o ile pamiętam kosztowało Hłaskę utratę pracy. O tym, że Mazurkiewicz jest współpracownikiem UB można było zorientować się już na sali sądowej i Hłasko się zorientował. Nie mógł jednak, nawet gdyby bardzo chciał, napisać wszystkiego. Moim skromnym zdaniem Władek mógł zostać powieszony z dwóch powodów. Pierwszy opisałem wczoraj – stał się ofiarą zmian w skali makro, kozłem ofiarnym systemu. Drugi jest jeszcze prostszy i bardziej banalny – nie podzielił się pieniędzmi z panem prokuratorem i panem pułkownikiem, a zamiast tego w widowiskowy sposób przepuścił je w Zakopanem. Innych możliwości skazania Mazurkiewicz na śmierć nie dostrzegam. System bowiem służy sobie i musi likwidować tych, którzy się spod jego kontroli wymykają, choć wcześniej podpisali cyrograf. Władek podpisał, a potem tańczył i tańczył, jak nie przymierzając jakiś Twardowski w karczmie „Rzym”. Tyle jeśli idzie o samego Władka i jego haniebną śmierć. Teraz zajmijmy się systemem. Jeśli był jeden Władek, który miał na sumieniu brutalne zabójstwa wielu osób, to zastanowić się należy ilu takich Władków działało w skali kraju w ramach obsesji i nawyków dużo mniej widowiskowych. Ilu chłopków roztropków mordowało na zlecenie swoich sąsiadów ukrywających złoto i dolary. Ilu oddanych rodzinie urzędników parało się tym procederem, dorabiając do pensji. I najważniejsze – czy to jest do zrekonstruowania dziś, po tylu latach. Ja mam bowiem pewność i mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie, że Władek Mazurkiewicz, był tylko wierzchołkiem tego zbrodniczego iceberga, którym posługiwało się państwo ludowe, by pozbawić swoich obywateli najdrobniejszych nawet precjozów wykonanych z kruszcu. Gdyby dziś ktoś podjął się śledztwa w takiej sprawie, myślę, że powinien nadać jej kryptonim „Odkurzacz”. Choć wiadomo, że nie o kurz chodziło.

Wdałem się wczoraj w ciekawą dyskusję na stronie coryllus.pl, dyskusje dotyczącą istoty komunistycznego systemu opresji. Otóż ludziom wydaje się, że kiedy ekshumujemy ciała bohaterów, kiedy wydobędziemy ich szczątki z piwnic, kiedy zorganizujemy pochówki i napiszemy książki o tym, że oni mieli rację, a komuniści jej nie mieli, to załatwimy sprawę. Nie załatwimy i ja to wiem na pewno. Wy też to wiecie. Sprawa nie zostanie załatwiona, bo ci bohaterowie staną się częścią kultury pop, czyli wielkiej manipulacji, która zrobi z nich kogoś innego. To się odbywa na naszych oczach. Oni zostaną przerobieni na gadżety, a gadżetami może obwiesić się każdy. Nawet potomek pułkownika Olszowego, który występuje w filmie „Ach śpij kochanie”. Przeszedł on bowiem przemianę duchową i może dziś powiedzieć śmiało, że jest patriotą i czci pamięć pomordowanych. Okay, niech czci. Ja mu przeszkadzał nie będę. Podobnie jak nie będę przeszkadzał producentom koszulek patriotycznych. Jedno bym tylko chciał uzyskać – żeby literatura historyczna, a także popularna zmieniły nieco diapazon emocji i zeszły z tych wysokich rejestrów trochę w dół. Tam, do tych systemowych złodziei, morderców powodowanych chęcią rabunku i wyjaśnili, że system komunistyczny to nie wypaczona, ale szlachetna idea, jak to czasem powtarza Szewach Weiss, ale coś zgoła innego. To jest system, którego celem jest pozbawienie ludzi własności siłą i zmuszenie ich do ciężkiej pracy bez wynagrodzenia na rzecz konsorcjów, banków i holdingów znajdujących się bardzo, bardzo daleko. Jeśli pomaga w tym zmuszaniu sztafaż sprawiedliwości społecznej połączony z ludowym patriotyzmem, tym lepiej. Jeśli nie pomaga, można wszystko zmienić i dać w to miejsce nową jakąś propagandę. Jak to – zawoła ktoś oburzony – to Polska nie była sowiecką kolonią? Oczywiście, że nie, była czymś znacznie gorszym i głębiej pogrążonym. Kolonią, to był ZSRR zarządzany przez towarzysza Stalina bawiącego się w globalną politykę. Polska była przedpieklem tej kolonii, którą różni ludzie próbowali cywilizować łudząc się, że idą w dobrą stronę. Ze złudzeń tych leczą nas historie takie jak przypadek Mazurkiewicza, ale koniecznie trzeba przy tym zapytać ilu było w kraju takich Mazurkiewiczów i na jaką skalę działali. Ja sam wiem o jednym. Wy też na pewno o kimś takim słyszeliście. To był system, a system nie może używać narzędzi niesystemowych, jakichś casusów okazyjnych. Jeśli coś się sprawdza i działa jest wdrażane do użycia na skalę masową.

Rozpoczęła się wczoraj na tym blogu dyskusja o liczebności sił bezpieczeństwa w Polsce powojennej. Była tego masa, setki tysięcy funkcjonariuszy i żołnierzy, penetrujących kraj w poszukiwaniu wrogów ludu i precjozów przez nich ukrytych. Skąd się ci ludzie brali i dlaczego tak ochoczo szli służyć? Wielu szło z poboru, ale wielu szło z przekonania, bo im się zdawało, że teraz oto, w tym gołym rabunku realizuje się to, o czym słuchali przez wiele lat czyli sprawiedliwość społeczna. Tysiące wiejskich i miejskich przygłupów rozpoczynało służbę w KBW i innych jednostkach w przekonaniu, że czynią dobrze i służą ojczyźnie. Uważam, że ostatecznym potwierdzeniem tych wyborów, był dla nich właśnie rabunek mienia. To był znak widomy potęgi nowej władzy i nawet jeśli któremuś coś tam świtało we łbie, to nie mógł protestować, bo moc była z tamtymi.

Wróćmy teraz do Władeczka, kto zastawił pułapkę na takiego starego lisa jak on i kto wmówił mu, że na sali sądowej może mieć szansę? Zachowywał się bowiem pan Władzio w sądzie nadzwyczaj spokojnie i nonszalancko, jakby nie przeczuwając najgorszego. Otóż jego obrońcą był mecenas Hofmokl Ostrowski, młodszy z braci Hofmoklów, imieniem Zygmunt. Jego linia obrony była wręcz kompromitująca, ale także demaskująca system i samego Mazurkiewicza, prymitywnego chama, łasego na pieniądze i kobiety. Utrzymywał mecenas Hofmokl, że Władeczek ma wrodzone skłonności do zbrodni, albowiem posiada zeza widlastego, a ludzie z tym zezem muszą po prostu mordować. No więc należy Władka wysłać do Tworek, ale nie wieszać. Ja się tym zezem widlastym zainteresowałem dużo później i zauważyłem, że taki sam zez ma Helena Łuczywo z Gazety Wyborczej. Pisałem już o tym w dawnych czasach.

Myślę, że Hofmokl zamknął pułapkę w jaką wprowadzili Władka jego kumple z resortu. Uspokoił go gawędami o zezie widlastym, a na sali sądowej mówił jeszcze, że nie należy żałować tych pomordowanych, bo byli to ludzie ustrojowi socjalistycznemu niepotrzebni. Tako rzecze ciotka wiki. I teraz rzecz najważniejsza z punktu widzenia naszych dzisiejszych rozważań, czyli zmiany optyki i zmiany opisu czasów powojennych w Polsce. Brat Zygmunta Hofmokla, Franciszek, również prawnik i to bardzo znany, został w roku 1943 zamordowany przez bandę niejakiego Palenia, zwaną oddziałem Gwardii Ludowej. Franciszek Hofmokl, był działaczem narodowym, patriotą, ziemianinem, miał dwór koło Niska i w tym dworze go zabito. Antoni Paleń zaś był to współpracownik Grzegorza Korczyńskiego, zastrzelony w jakiejś rozróbie jeszcze tego samego 1943 roku. I teraz zobaczcie jak to się ładnie układa i jak się ładnie demaskuje. Oddziały Gwardii Ludowej w terenie zajmowały się prócz okazyjnego strzelania do Niemców, głównie rabunkiem dworów i wyszukiwaniem różnych składów rzeczy wartościowych, które następnie – jako ludowa sprawiedliwość – przejmowali ich dowódcy. To było oczywiste tak, jak fakt, że słońce świeci. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt w adekwatny do rzeczywistości sposób nie nazwał nadchodzącego ze wschodu systemu, którego forpocztą była Gwardia Ludowa. Dominował opis polityczny albo filozoficzny, dziś też dominuje, ale wzbogacił się o akcenty rozrywkowe. Na przykładzie mecenasa Hofmokla widzimy, że nie ma takiej tragedii, której skutków nie dałoby się jakoś zniwelować z korzyścią dla siebie. I tu rodzi się pytanie – jak układały się relacje pana mecenasa z Grzegorzem Korczyńskim? Czy aby czas procesu Władka, to nie był czas, kiedy przyszły pan generał, pacyfikator Wybrzeża w roku 1970, siedział w więzieniu za nacjonalistyczno-prawicowe odchylenia? Brat zaś ofiary, którą jego kumpel wysłał na tamten świat prowadził na zlecenie UB sprawę słynnego seryjnego mordercy Mazurkiewicza? Ja tego nie wiem, tylko głośno myślę.

Posumujmy więc jeszcze raz – jeśli nie ujawnimy istotnej, systemowo-rabunkowej funkcji komunizmu, która ma dać efekt odczłowieczenia i pozbawienia jakiejkolwiek samodzielności całe, wielkie populacje, nie mamy żadnego sukcesu. To zaś co się odbywa na naszych oczach, to kolejna odsłona hucpy. Podkreślam – chodzi o pozbawianie własności, do ostatniego szeląga, całych populacji i pokoleń, nie o jakieś pokątne złodziejstwo, którym nasi szlachetni badacze historii, nie chcą brudzić sobie rąk, bo akurat umoczyli końce palców we krwi bohaterów i muszą o tym opowiedzieć w telewizji. Jeśli ustawimy rzecz w takiej skali i w takich rejestrach, może uda nam się coś zrozumieć i wykuć sobie jakąś tarczę przed następnym atakiem złego. Bez tego na pewno zginiemy, oszukani, zdradzeni o świcie, wykorzystani i zakopani gdzieś pod wylewką jakiegoś garażu. I nikt nas żałował nie będzie.

 

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

[email protected]

Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.

 



tagi: komunizm  rabunek  mazurkiewicz 

gabriel-maciejewski
22 października 2017 10:19
24     2333    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
22 października 2017 12:07

To moje  trzy grosze

W PRL-u ciągle zywym mitycznym wyobrazeniem na temat  skutecznego  sposobu ustawienia sie w zyciu było wygranie "miliona" w totolotka. Dla młodego pokolenia nie pamietajacego realiów lat 60-tych czy 70-tych ubiegłego wuieku, wspomnę, ze siła nabywcza ówczesnego złotego w porównaniu do AD 2017 była podobna, zwłaszcza gdy pod uwagę weźmiemy np. czarnorynkowe (czytaj nieoficjalne, albo w drugim obiegu) ceny nieruchomosci czy samochodów (samochody  byłyby relatywnie droższe, bo było ich mało, ale mozna było transakcje  oprzeć o  "dolary" nabyte u cinkciarza,).

Opowiadał mi ongiś ( na poczatku polskiej pieriestrojki)) pewien emerytowany funkcjonariusz "gorszego resortu"  (dalej "g.r.") jak to bywało  ze szczęśliwcami, którzy trafili ów "milion" w totolotka. Dla funkcjonariuszy wspomnianego resortu były znane adres i personalia szczęśliwca. Jeśli trzymał kase na koncie bankowym, to było O.K., pieniadze w banku państwowym były państwowe, no  a kto trzymał kontrolę nad kasą państwowa jak nie funki "g.r.". Jeslui był to np. prywaciarz, ale nie był "seksotem" g.r. lub emerytowanym funkiem,  wówczas  uruchamiało się kontrole skarbowe, ktore domiarami prędzej lub później anihilowały  ową wygraną.  Z reguły wraz z warsztatem produkcyjnym prywaciarza, a nierzadko i z jego domem. Jak mu zostało na "one way ticket" za ocean, to dopierów wówczas ten "wygrany" mógl uważać się za szczęśliwca. Ale w przypadku, gdy nie trzymał wygranej na koncie w banku państwowym? Znaczy, gdzies tam ją sobie zakopał, moze nakupiwszy walut albo złotych rublówek czy podobnych łatwych do schowania ekwiwalenytów (o tym funki by wiedzieli), a moze po prostu trzymal kase w sienniku, nie mając zaufania do instytucji w państwie sprawiedliwości społecznej.

Nalezalo to sprawdzić. Na przepustkę z więzienia w innym rejonie Polski wychodziło dwoch lub trzech "specjalsów", którzy, cóz za przypadek, włąmywali się akurat do mieszkania (domu) tego, ktory mial szczęście wygrać w totolotka. Popiekany żelazkiem i podduszany sznurem tegoz z reguły wskazywał miejsce, gdzie "zakopał" wygraną.  "Specjalsi" dostawali prowizję i widoki na kolejne przepustki.

A po pierirestrojce znam taki oto przypadek. Jeden z graczy (powiat Sroda Wielkopolska) wygrał w połowie (drugiej) lat 90-tych ub. stulecia tzw. kumulację  cos około ponad 8 milionów zeta (nie wiem czy to już było Lotto, czy wciąz jeszcze Totalizator Sportowy, a nie chcee mi sie sprawdzać). Wówczas to byla wysoka kumulacja. za jakies trzy tygodnie szczęśliwca odwiedziło dwóch komiwojazerów, ktorzy mu pokazali kilka zdjęć na kgtorych było pokazane do jakiego fryzjera uczeszcza jego zona  i na jakie zajecia pozaszkolne uczeęszczają jego dzieci. Dali do zrozumienia, że będzie musiał placic za ochrone członków swojej rodziny, bo inaczej moze spotkac ich jakies nieszczęście. Wymienili sume reketu mioesięcznego i powiedzieli, ze za mioesiac przyjada po kasę. Szczęśliwiec z wrażenia sprzedał migiem dom, samochód i co tam tylko miał do dyspozycji, za "psi pieniąz' ale byle szybko i wyjechał z całą rodziną, bodajze do Norwegii. Gdy reketerzy pojawili się poniownie w umówionym terminie pod znany adres, drzwi otworzył im  ktoś  zupełnie inny.

Dlatego nie wierzę w pieriestrojkę.

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @wojakszwejk 22 października 2017 11:57
22 października 2017 12:14

Mylisz się, bo prawidłowo (fonetycznie) zapisujemy:

Bożje carja chrani ! 

zaloguj się by móc komentować

Jacek-Jarecki @wojakszwejk 22 października 2017 11:57
22 października 2017 12:28

Szwejk w KBW?

No ładnie!

zaloguj się by móc komentować


Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski
22 października 2017 12:59

To się nawet zgadza, bo gdy skradli wszystko co wartościowe, zaraz wymyślili akcję "żelazo". Ale to już nie bardzo poszło, bo skoro w założeniu nie było okradania mocodawców, to wyjść nie mogło.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @gabriel-maciejewski
22 października 2017 13:41

Już kiedyś o tym pisałam,  ale nie potrafiłabym znaleźć, więc powtórzę.  

Mój dziadek i babcia w czasie okupacji niemieckiej, poza gospodarswem rolnym, mieli sklep. Sklep nie tylko ułatwial życie okolicznym mieszkańcom, przynosił dodatkowy dochód,   ale był też dobrym punktem kontaktowym. Dziadek pomagał partyzantom. Został zakapowany i wylądował w areszcie w Tomaszowie Mazowieckim. Był toturowany, wybili mu wszystkie zęby, ale z pomocą Bożą wytrzymał i nie wydał kontaktów,  a babci udało się za łapówkę wykupić go z aresztu. Wrócił w dzień Wigilii,  kiedy wszyscy siedzieli przy stole. Strzęp człowieka,  trudno go było poznać. Ale wydobrzal. Partyzanci kapusia zlikwidowali.

W grudniu '46 roku, w nocy oddział "partyzantów" przyjechal furmankami i napadł na rodzinę.  Wszystko ukradli,  nawet bieliznę szuszącą się na sznurach. Jeśli coś cennego zostało (maszyna do szycia), to dlatego, że przeoczyli. Liczyli na złote żniwa, kiedy zadarli baci nocną koszule i zobaczyli na owinięte udo. Zawiedli się, to tylko czyrak. Oczywiście "partyzanci" ukradli cały towar ze sklepu. Rodzina odkula się zgrubsza,  dopiero po kilkunastu latach.

Natomiast sąsiednia wieś należała do dziedzica. Reforma rolna i fora ze dwora.

A teraz pytanie retoryczne, bo często rozmawiamy o ziemianstwie. Czy jest szansa na reprywatyzacje w naturze kiedy tam jest teraz to?

 
Moim zdaniem jeśli nie będzie pomocy z GÓRY,  nie ma żadnych szans.
 
Z rodziną ojca się nie koleguję, więc nie wiem jak im się żyje. Z tego co słyszałam,  bardzo dobrze. Ale to o moim dziadku, ojcu mamy, niektórzy mawiają,  że należał do bandy. W tamtej okolicy mieszka wiele ciekawych osób,  pułkownik od szafy, Marek Belka... itd. W sumie towarzystwo się poprzeplatalo i obroslo nie tylko w pióra,  ale i w sadło.

 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Rozalia 22 października 2017 13:41
22 października 2017 13:53

Mnie się film nie wyświetla,  powtórzę w postaci linka. 

https://youtu.be/anoF3NiQPE0  4:10 Ossa - Hotel Spa

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @wojakszwejk 22 października 2017 11:57
22 października 2017 13:57

Wynoś się stąd, w tej chwili...pomogę ci w tym.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski
22 października 2017 14:01

To co napisał szwejk jest symptomatyczne. On był z wioski i trzeba go szanować, bo swój rozum miał. Ja też byłem z wioski, ale on mnie szanować nie musi, bo miałem aspiracje, których on nie rozumie. No, a jak on nie rozumie, a trzeba go szanować, bo jest z wioski, to chyba wszystko jest jasne i nie ma po co więcej dociekać, kto ma rację. Niech nikt tu nie próbuje wiecej takich numerów, bo litości nie będzie. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Rozalia 22 października 2017 13:41
22 października 2017 14:56

Żadnej reprywatyzacji w naturze nie będzie i szkoda się nad tym zastanawiać. Większość i tak już jest zreprywatyzowana, parę korekt się jeszcze toczy, ale to nie dotyczy dawnej własności ziemskiej.

zaloguj się by móc komentować

onyx @gabriel-maciejewski
22 października 2017 14:57

Właśnie w państwowym radiu nr 3 było spotkanie reżysera i głównego aktora w którym omawiano film. Oczywiście do spraw, które opisujesz nawet się  nie zbliżyli. Takie aktorsko-reżyserskie pitu pitu. Jedyne co ciekawe to powiedzieli że w IPNie nie ma papierów na Mazurkiewicza ale jest świadectwo że widziano jak przychodził do domu Olszowego w towarzystwie oficera NKWD.

Z innej socjalistycznej beczki, przedwczoraj też w trójce było spotkanie na tematy gospodarcze. Najpierw prowadzący wymieniał przez pół minuty tytuły interlokutorów a następnie zaczęła się rozmowa grubo przetykana cytatami z filmu "Miś". Oczywiście padło sakramenckie, że jesteśmy państwem na dorobku ale przecież jeszcze niedawno były miski przykręcane do blatów i łyżki na łańuchu. O tyle byliśmy do przodu, że w łyżkach nie było wywierconych dziurek. To mówiła pańcia z jakiegoś uniwersytetu. Czas stoi w miejscu od trzydziestu lat.

zaloguj się by móc komentować


Grzeralts @stanislaw-orda 22 października 2017 15:13
22 października 2017 15:19

Takie będą Rzeczypospolite. Pani Kasia się wyrwała, nie wie, że lepiej cicho siedzieć.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
22 października 2017 16:05

Dziękuję, bardzo ważny tekst.
Nie tkną tej istotnej funkcji komunizmu, bo wtedy odkryliby sens obecnego ustroju IIIRP. Poza tym ci zawodowi historycy będą się tłumaczyć, że "nie ma na to dokumentów", nawet w tej notce na wiki o Mazurkiewiczu jest podane, że w IPNie "nie znaleźli dokumentów potwierdzających, że był współpracownikiem gestapo, a potem prowokatorem MBP", więc jak sądzę innych ciekawych papierów też nie ma.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski 22 października 2017 14:01
22 października 2017 16:11

Bardzo symptomatyczne. Warto dać się niektórym trollom wygadać, bo czasami bardzo ładnie odsłaniają swoim zachowaniem pewne postawy.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @onyx 22 października 2017 14:57
22 października 2017 16:14

" Jedyne co ciekawe to powiedzieli że w IPNie nie ma papierów na Mazurkiewicza ..."

O właśnie...

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 22 października 2017 21:02
23 października 2017 15:41

Śmieci i to co ewentualnie nie zdążyli zniszczyć w czasie wielkiej czystki dokumentacji pod koniec PRL. Puścili Bolka jako zabawke dla gawiedzi i tłuką to przez chyba już prawie 15 lat, a to co najważniejsze albo zniszczone, albo gdzieś ukryte.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Kuldahrus 22 października 2017 16:14
23 października 2017 21:08

w IPN-ie moze i nie ma, ale to wcale nie oznacza, że nie ma ich w innym miejscu.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @stanislaw-orda 23 października 2017 21:08
23 października 2017 21:54

Może są, ale sądzę, że raczej już zniszczone.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować