-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Księżna Klementyna Sanguszkowa o swoim synu Romanie

Wszyscy pamiętają od czego zaczęła się nasza przygoda – od I tomu Baśni jak niedźwiedź, którą wydaliśmy w roku 2011 albo 2012, sam już nie pamiętam. Przypomnę tylko, że w tamtych czasach nikt nie pisał takich kawałków, jak te, które znalazły się w naszym zbiorze, albowiem powszechnie uważane to było za kompromitację. Wszyscy autorzy aspirowali do tak zwanej prawdziwej literatury, czyli koncentrowali się na swoich własnych szajbach i zboczeniach. W polityce zaś głosili pochwałę liberalizmu lub socjalizmu. Na nic innego nie było miejsca. Książka nasza wywołała więc najpierw konsternację, a potem wszyscy zaczęli pisać podobnie. Ja zaś wycofałem się w zupełnie inne obszary. O których napiszę jeszcze słowo na koniec.

Dziś, ponieważ okazuje się, że treści te nadal się potrzebne i pożądane i muszą znajdować się w obiegu, wydajemy kolejny tom wspomnień, w znanej już, projektowanej przez Huberta serii. Po pamiętnikach Niemcewicza z Powstania Listopadowego, po Pamiętniku księcia Eustachego Sanguszki, z Insurekcji Kościuszkowskiej i wojen napoleońskich, pora na wspomnienia Klementyny Sanguszkowej o jej i Eustachego synu – Romanie. Na razie przypominam opowiadanie, które o nim i jego bratanku napisałem dawno temu i umieściłem w I tomie Baśni.

 

Baśń kresowa

 

Będzie to opowieść o dwóch kresowych magnatach i dwóch imperatorach. Będzie to także opowieść o honorze, szlachetności i poszanowaniu zobowiązań. Historia ta mogłaby się rozpocząć na polu bitwy pod miejscowością Łysoboki w roku 1831, zacznijmy ją jednakw innym miejscu.

Jeszcze w czasie pierwszej wojny światowej, a na pewno przed nią, W każdym szanującym się polskim domu -- czy to w  Królestwie Kongresowym, czy to w Galicji, czy w  Wielkopolsce -- wisiał ten obraz. Młody człowiek na tle sinego syberyjskiego krajobrazu, eskortowany przez Kozaków,

A w oddali cienie wilków. Obraz nie był może najlepszy, ale też nie miał zaspokajać wyrafinowanych estetycznych gustów. Miał podtrzymywać wiarę

i ducha. Młodym człowiekiem przedstawionym na tym obrazie był książę Roman Stanisław Sanguszko, dziedzic ogromnych dóbr na Wołyniu, których

centrum stanowiło miasteczko Sławuta. Scena na malowidle przedstawiała drogę młodego księcia do miejsca zesłania. Dlaczego ktoś tak dobrze

urodzony, o takiej pozycji towarzyskiej i majątkowej wędrował na Sybir pieszo, skoro nawet najbiedniejsza szlachta jechała tam kibitkami? Otóż

i początek naszej historii. Książę Roman Stanisław Sanguszko dostał się do niewoli w bitwie pod Łysobokami w 1831 roku. Książę, który do powstania poszedł

wprost z szeregów gwardii petersburskiej, był dla panującego cara Mikołaja I szczególnie nieprzyjemnym zjawiskiem. Był żywym przykładem

demoralizacji, która dosięgnąć może nawet oficerów gwardii wybieranych spośród najlepszych i  najwierniejszych tronowi. Przez to właśnie musiał

być książę przykładnie ukarany. Kiedy osadzono go w więzieniu w Kijowie, do stolicy cesarstwa ruszyła matka, księżna Klementyna Sanguszkowa,

by błagać o łaskę dla syna. Legenda mówi, że car Mikołaj I, człowiek o żelaznym charakterze, usłuchał jej próśb. Do celi księcia posłano wprost z sali audiencyjnej w Petersburgu umyślnego z listem, w którym napisane było, że książę Roman wziął udział w polskim powstaniu

,,w skutek młodzieńczego braku rozwagi''. Kiedy młody Sanguszkoprzeczytał to zdanie, wykreślił je i wpisał na to miejsce słowa: ,,po

dojrzałym namyśle''. Kiedy doręczający list oficer zobaczył, co sięstało, nie chciał wyjść z celi, błagał księcia, by się opamiętał. Znał

cara i wiedział, że za taką bezczelność przyjdzie drogo zapłacić,lękał się też o swoje życie, bo najjaśniejszy pan zwykł karać nie tylko

winnych, ale także tych, co stali w pobliżu. W końcu jednak doręczono carowi list z adnotacją księcia. Mikołaj zerknął zza swych binokli na

pismo i nie zmieniając wyrazu twarzy, dopisał tam jedno rosyjskie słowo: ,,pieszkom''. Co po polsku oznacza ,,piechotą'' i precyzuje sposób, w jaki

skazaniec ma się udać na miejsce odosobnienia.

 

Roman Sanguszko doszedł piechotą tam, gdzie miał dojść, czyli doTobolska. Już na miejscu zamieniono mu karę zesłania na służbę wojskową

W Pierwszym Liniowym Syberyjskim Pułku piechoty w stopniu szeregowca,a potem przeniesiono na Kaukaz. Wsławił się tam książę w walkach

z Czeczeńcami i został poważnie ranny w nogę i w głowę przy upadku z konia. Schorowanego księcia car zwolnił ze służby. Roman Stanisław

Sanguszko mógł wrócić do rodzinnej Sławuty. Poświęcił resztę życia na modernizację gospodarki rolnej w swoich dobrach i bibliofilstwo. Zmarł

w roku 1881.

W rzeczywistości nigdy nie doszło do spotkania księżnej Klementyny z carem Mikołajem. Matka Romana Sanguszki miała jedynie zaszczyt widzieć się

Z cesarzową i jej powiernicami, przez które to przekazywała imperatorowi pisemne prośby o łaskę dla syna. Inaczej także wyglądała droga młodego

Sanguszki na Sybir, była o wiele bardziej upiorna i naznaczona szykanami, ale rzeczywiście odbywała się na piechotę. Zainteresowanych odsyłam do

wydanych w 1927 roku pamiętników księżnej Klementyny.  My zaś przenieśmy się do Sławuty, bo tam rozegrała się dalsza część tej

niezwykłej historii.

 

Po śmierci Romana Stanisława oraz jego młodszego brata, Władysława Hieronima, dziedzicem dóbr sławuckich został młody Roman Damian

Sanguszko. Był to wielki pan, miłośnik sztuki, książek i nauki, nie stronił jednak od polowań i tego wszystkiego, co w owych zamierzchłych

czasach zwało się życiem wiejskim. W młodości służył w gwardii, w Petersburgu jak jego stryj-zesłaniec. Wtedy właśnie, na zakończenie

służby car Aleksander II podarował mu swój portret. Młody książę, choć patriota jak wszyscy Sanguszkowie, pozbawiony był uprzedzeń,

powiesił portret imperatora na honorowym miejscu w swym gabinecie. Nie przeszkadzało mu to w kultywowaniu pamięci o bohaterskim stryju, o ojcu

i innych przodkach rodu, który wywodził się przecież od brata samego Jagiełły, Fiodora - najstarszego rodu litewskich kniaziów.

 

Otoczona lasami Sławuta z pięknym pałacem i parkiem była miejscem idealnym do życia, przynajmniej do czasu gdy świat zachowywał się przewidywalnie

i panował powszechny pokój. Tak było przez większą część życia księcia Romana Damiana Sanguszki, w końcu przyszła jednak wojna. Miasteczko

przetrwało zawieruchę wojenną z prostej przyczyny -- leżało z dala od frontów. Nie przetrwało jednak rewolucji bolszewickiej.

 

1 listopada 1917 roku do pałacu w Sławucie wtargnęli zbuntowani żołnierze 264 Zapasowego Pułku Piechoty. Pijani w trupa sołdaci

rozpoczęli grabież. Tłuczono lustra i żyrandole, rozwalano bibliotekę, rozkradano zbiory numizmatów i darto na strzępy płótna starych

mistrzów. Siedemdziesięciopięcioletni wówczas książę Roman patrzył na to wszystko ze spokojem, nie można bowiem stawać w poprzek historii,

kiedy nie ma się najmniejszych szans na sukces. Oficerowie pułku przyglądali się temu wszystkiemu i nie mogli nic zrobić, bo żołnierze

zagrozili im śmiercią, zrewoltowane wojsko miało dosyć wojny, żołnierze podminowani byli bolszewicką agitacją i wracali z frontu, by rozprawić

się z wyzyskiwaczami. Kiedy przyszła pora na książęcy gabinet, wojacy nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Tuż nad biurkiem wisiał piękny portret

jego imperatorskiej wysokości Aleksandra II, tego samego, który zabity został w zamachu bombowym. Jakby sama opatrzność zesłała pijaniutkim

żołnierzom taki symbol do sprofanowania. Nie zdjęli oni jednak portretu ze ściany sami, nie podeptali go buciorami i nie połamali złoconej

ramy. Kazali zrobić to księciu Romanowi. Stary i schorowany dziedzic Sławuty nie posłuchał pijanego wojska i portretu nie zdjął. Przecież

dostał go od samego cara jakby na to, by zapomnieć o wędrówce stryja na Syberię. Tak więc książę grzecznie odmówił panom żołnierzom spełnienia

ich pokornej prośby. 

Przybrana córka księcia Romana Damiana, Ewa Ryszewska, pisze w swych wspomnieniach, że jej ojciec został zakłuty bagnetami we własnym

gabinecie. Według innych wersji tego wydarzenia żołnierze zastrzelili księcia z rewolweru.

 

Dziś Sławuta to ukraińskie miasto, w którym produkuje się porcelanowe urządzenia sanitarne, sławne na całą Ukrainę i na całą Rosję. W czasie

istnienia imperium był tu także poligon wojskowy. Nikt już nie pamięta wydarzeń z 1917 roku ani księcia, który wędrował piechotą na

Syberię. W Sławucie, która liczy dziś około 35 tysięcy mieszkańców, jest polska mniejszość, około 4%. Przyjeżdżają tu nauczyciele z kraju, by

opowiadać sławuckim dzieciom o kulturze i historii Polski, ich ojczyzny. 

Tak, jak napisałem wyżej, czas powrócić do tego sposobu opowiadania, ale na większą trochę skalę. Ja zaś teraz chciałem przypomnieć, że po napisaniu I tomu Baśni jak niedźwiedź, dziś już praktycznie niedostępnego, wycofałem się w zupełnie inne rejony. O ich istnieniu nikt nie chciał i nie chce nadal wiedzieć. Nikt też, zahaczając o nie w dyskusji nie powołuje się na moje książki i nie wymienia mojego nazwiska, choć jestem jedynym autorem, który o tym pisał? Dlaczego? Tego właśnie nie sposób dociec. Jedyną odpowiedzią wydaje się być to iż jestem autorem przez nikogo nie certyfikowanym. Co raczej powinno dobrze o mnie świadczyć. Oto, choćby po wysłuchaniu tego nagrania. Mamy tu rozmowę niezależnego dziennikarza, albo można wręcz rzec – bardzo niezależnego – z prof. Anną Raźny, która jest znawczynią Rosji. Niestety o Kompanii Moskiewskiej rosjoznawczyni słyszy po raz pierwszy. Niezależny zaś nie mówi od kogo się od niej dowiedział. Jaka szkoda. Zwróćcie jednak uwagę na to co maluje się w oczach pani profesor po zadaniu pytania o obecność Anglików w Moskwie w XVI wieku. Niezależnemu co prawda pomyliły się stulecia i mówi o wieku XVII, nie możemy jednak za wiele wymagać od niezależnych. Dodam jeszcze tylko, że jest on autorem trzech książek, a jedną z nich – o pandemii – napisał wspólnie z blogerem Rolexem, którego miałem okazję poznać swego czasu. Nie ma więc opcji, że on te informacje wyłapał gdzieś z eteru. Interesujący nas fragment zaczyna się od 15 minuty 20 sekundy nagrania. Potem zaambarasowany przerażeniem rosjoznawczyni niezależny, szybko przechodzi do Piotra Wielkiego, a dalej lecą już standardowe histerie o tym, że Putin chce pokoju i jest dobry, ale zły zachód pragnie go zniszczyć. On zaś marzy tylko o tym, by nie usuwać ciąż w Rosji. Niestety nie może jeszcze zakazać aborcji z różnych powodów, ale deklaracje składa właściwe. No i mówi też rosjoznawczyni o tym, że bez pomocy Rosji zniszczą nas banderowcy. Może więc i lepiej, że nie wymieniają tu mojego nazwiska. 

Nie namawiam Was do oglądania tego w całości, ale fragment o Kompanii sobie obejrzyjcie – 15,20 minut

https://www.youtube.com/watch?v=50uH_zMUfic

 

Najbardziej zdumiewające w tym wszystkim jest to podkreślanie elitarności w związkach z Rosją. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko sprzedawać te pamiętniki i wznowić te wcześniejsze

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/roman-sanguszko-pamietniki-ksieznej-klementyny-sanguszkowej/ 

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ksiecia-eustachego-sanguszki-pamietniki-1786-1815/

 

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/julian-ursyn-niemcewicz-pamietniki-z-lat-1830-1831/



tagi: polska  rosja  elity  pamiętniki  roman sanguszko  klementyna sanguszkowa 

gabriel-maciejewski
21 stycznia 2025 09:59
7     1062    10 zaloguj sie by polubić
Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

Komentarze:

atelin @gabriel-maciejewski
21 stycznia 2025 10:42

Pańskie pióro, niestety/stety, jest tak fantastycznie lekkie, że inni nie mogą tego unieść.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @atelin 21 stycznia 2025 10:42
21 stycznia 2025 10:44

Odsuwałem od siebie tę myśl, ale na starość chyba ulegnę

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski
21 stycznia 2025 11:51

Pardon,  Panie  Gabrielu,...

...  ale  ja  tego  ,,starego  kokota,,  znaczy  sie,  tej  calej  ,,profesUr,,  JUZ  nie  poslucham,  nawet  przez  5  minut  !!!

 

Ona,  bardzo  dawno  temu  wystepowala  w  RM,...  a  potem  traf  chcial,  ze  ,,spotkalam,,  ja  na  kilku  wykladach  w  Paryzu...  i  to  w  Studium  im.  JP2.  I  tam  ,,doznalam  olsnienia,,  co  to  jest  za  PRZECHRZTA,  ta  cala  i  deta  Razny.

Natomiast,  Panskie  wydania  pamietnikow  Sanguszki  i  Niemcewicza  sa  jedyne  w  swoim  rodzaju.  Te  pamietniki  POWINNY  byc  LEKTURA  OBOWIAZKOWA  w  polskiej  szkole.  I  taka  ZAPRZEDANA  NEDZA  i  ,,GRANTOJAD,,  jak  m.in.  Razny  nie  ma  do  nich  wstanu. 

To  jest  HANBA,  zeby  taki  TLUMOK  mianowany  byl  ,,profesorem,,. 

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @gabriel-maciejewski
21 stycznia 2025 11:58

To się pochwalę, że nabyłem dwa egzemplarze z tego wydanie z chochlikiem, poprosiłem kolegę GOSPODARZA o wpis do książek i BJN tom 1 wylądował u teścia i kolegi ekonomisty, którego takie treści wtedy rajcowały.

I ciekawa jest historia, bo to za rok stuknie 15 lat jak BJN tom 1 się pokazał, podejścia do takich treści pokolenia mojego (Dzieci PeReL-u) i pokolenia tu przepytywanej w nagraniu pani profesor Anny Raźny.

Dziś po tych latach jak rozmawiam z teściem, o tym co jest, co było. Mogę stwierdzić, że gość miał WYWALONE, ale w pewnym sensie jak młody 20 letni niemiec, którego 18 urodziny przypadły w 1933, chciał chłop zdobywać świat i dobrze się bawić, bez UTRWALANIA narracji i ściemniania. A pani profesor Anna Raźny gadając co gada czuje jakąś wdzięczność ... wdzięczność ideową ... słowiańską duszę ... czy inne takie czary-mary-zaklęcia ???

Natomiast ten mój kumpel ekonomista, poszedł w fintech i teraz jak się w niedziele spotykamy po święceniu dnia świętego na bridge-u to przeprasza mnie jak mu smartfon piknie bo musi doglądać digital-currency, ale oczywiście wie, że to grzech i bałwochwalstwo ale co "bogatemu zrobisz" ... takie ma teraz priorytety. I kręcą go Wojczal, Jurasz i tym podobne strategiczne sprawy...

To też niebywałe, że ekonomista z czasów Dzieci PeReL-u nie kuma transferów społecznych a PRL-owski ekonomista (teść) jak najbardziej rozumie o co kamon w transferach społecznych, logistyce i procedurach finansowych.

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @ArGut 21 stycznia 2025 11:58
21 stycznia 2025 14:13

Wojczal i Jurasz to freaki

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski 21 stycznia 2025 14:12
21 stycznia 2025 15:27

Tak,...

...  ta  ,,slawa,,  byla  deta  ponad  20  lat  temu  !!!

 

Bylam  naprawde  w  stuporze,  kiedy  sluchalam  jej  w  Paryzu,...  bo  w  RM  to  ona  byla  calkiem  ,,inna,,.  Ale  za  kasiore  to  czlowiek  podleje  i  wygaduje  to,  co  mu  kaza.  I  tak  bylo  z  ta  deta  ,,profesUr,,.

Takze  mnie  nie  dziwi,  ze  ten  ,,akademicki  cymbal,,  i  zadaniowany  byl  ,,zaambarasowany,,  slyszac  o  istnieniu  ,,kompanii  moskiewskiej  w  16  wieku.  Ona  o  wielu  jeszcze  rzeczach,  ktore  my  znamy  i  tu  omawiamy  ,,NIE  SLYSZALA,,.

Szkoda  czasu  na  jej  nieaktualne  i  obciachowe  ,,pierdy,,...  to  moglo  dzialac  jeszcze  20  lat  temu,  ale  nie  dzisiaj.

Ta  ,,profesUr  z  krakoFka,,  wyraznie  i  raznie  NIE  NADAZA.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować