-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Kod Jana Matejki albo kim są masoni

Wczoraj do późna czytałem książkę Grzegorza Brauna zatytułowaną Gietrzwałd 1877. Nieznane konteksty polityczne. Będzie ona dostępna w naszym sklepie w przyszłym tygodniu. W zasadzie nie ma tam rzeczy, które by mnie w jakiś sposób zaskakiwały, z kilkoma kwestiami się nie zgadzam, ale sądzę, że są to uproszczenia wynikające z zaplanowanej, mocno ograniczonej formy tego dziełka. Jedna kwestia spowodowała, że uniosłem brew wyżej niż zwykle. Oto, o czym nie wiedziałem, ale nikt nie jest doskonały, na obrazie Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem” widzimy postać księcia Witolda. W postać tę wcielił się książę Adam Sapieha z Krasiczyna, człowiek mocno kontrowersyjny pod wszelkimi możliwymi względami. Adam Sapieha był współorganizatorem niedoszłego rządu narodowego, pod wodzą którego miało dojść w Polsce do powstania antyrosyjskiego w czasie kiedy Moskwa toczyła wojnę z Turcją. Z tego co pisze Grzegorz Braun, wynika, że książę Adam nadawał się na szefa tego rządu tak samo, jak ja się nadaję do wspinaczki wysokogórskiej, czyli średnio. Było nadęty bałwan z rozrośniętym ego, a jego wizerunek na obrazie Matejki tylko tę ocenę potwierdza. W zasadzie trzeba by się głębiej zainteresować jak on się tam znalazł i kto komu za tę usługę płacił, a także co było walutą. Czy Matejko księciu, czy książę Matejce. To ciekawa kwestia. Sprawy objawień w Gietrzwałdzie i niedoszłego powstania omawiał dziś nie będę, ci którzy nie wysłuchali wykładu Brauna na ten temat, przeczytają sobie wszystko w książeczce. Czytałem do późna jak powiadam i było już mocno po północy, kiedy przypomniałem sobie, że przed kilku laty przez media przeleciała niczym meteor informacja o tym, że jakaś pani odkrywał w obrazach Matejki tajemniczy kod. Gdzieś tam widać diabła, gdzieś anioła, a na spodniach króla Zygmunta, który stoi patrzy co mu tam Sędziwój Michał z kominka wyciąga, wyraźnie widać wykrzywioną dziwnym grymasem twarz kobiety. Pamiętam, że się nad tą kwestią zatrzymaliśmy, ale na krótko, bo wydarzenia popędziły gdzieś hen i kod Matejki nie obszedł nas wiele. A szkoda. Okazuje się, że ludzie najbardziej chyba nierozgarnięci na całej planecie, czyli historycy sztuki, poświęcili Matejce sporo uwagi. Powstały jakieś prace genderowe na temat jego obrazów – w sensie - a to czemu na obrazie Bitwa pod Grunwaldem nie ma kobiet? A czemu książę Witold jest „fallicznie wyprężony”? Miała także powstać praca, czy raczej popularna książka „Kod Jana Matejki”, ale nie powstała. Doszło jednak do jakichś niemrawych polemik pomiędzy tak zwanymi zawodowcami, a amatorką, która o tym kodzie chciała pisać. Ta amatorka to Barbara Walczak z Frydrychowic, o której pisały gazety i która udzielała się medialnie przez kilka miesięcy opowiadając o tym kodzie. No, ale dyskusja umarła i sprawa została wyciszona. Przyczyny są nieznane. Kim jest pani Walczak, nikt nie wie. Pisali, że gospodynią domową, ale to nie jest istotne, chodzi o to, z kim jest spokrewniona.

Nikt z tak zwanych zawodowców, nie mówiąc już o amatorach nie zwrócił uwagi na to, o czym pisze Braun – że niedoszły szef powstańczego rządu, to książę Witold, w dodatku „fallicznie wyprężony”. To nie interesuje ani historyków sztuki, ani popularyzatorów, którym się zdaje, że wystarczy zrobić tak jak Dan Brown tylko gorzej i będzie taki sam sukces, tylko słabszy trochę. Nie będzie żadnego sukcesu, albowiem nie o sukces chodzi.

Nie wiem czy w obrazach Jana Matejki jest jakiś kod, podejrzewam, że jest, ale nie taki, jak go sobie w Krakowie wyobrażają. Myślę, że cała ta sprawa z kodem to szyta grubo promocja nieistniejącego produktu, który miał powstać, ale nie powstał. Takie badanie rynku. Przyczyn dociekał nie będę, choć może powinienem, bo jak widzę te książki pisane przez sławy z uczelni Jagiellońskiej, a sponsorowane przez mleczarnię z Rzeszowa i zakłady mięsne z Pcimia, to mnie cholera bierze i mam ochotę ciskać tym po ścianach. Musi mieć to jednak jakiś sens, być może ukryty tak samo głęboko jak te wszystkie kody Matejki.

Poszukując dziś z rana, bo wczoraj było już późno, śladów tego kodu Matejki w internecie natrafiłem na nazwisko Ludwika Zarewicza, zasłużonego, krakowskiego historyka, który napisał księgę o kamedułach z podkrakowskich Bielan. Tenże Zarewicz wymieniany jest na stronie Czesława Białczyńskiego, w artykule pod tytułem „Starosłowiańska Świątynia Światła w tekstach popularnonaukowych – Ludwik Zarewicz i jego badania grobowca alchemika Mikołaja Wolskiego w „Alechemia a medycyna dawna”.

Ciekawe, prawda? Oczywiście, że ciekawe, zwłaszcza, że wszyscy pamiętamy kim był Mikołaj Wolski. To znaczy powinniśmy pamiętać, bo przeczytaliśmy II i III tom Baśni jak niedźwiedź. Otóż Mikołaj Wolski to ten pan, który wraz z Michałem Sędziwojem zbudował kompleks hut pod Częstochową. Ten okręg przemysłowy, położony poza granicami cesarstwa, w neutralnym państwie, umożliwiał Wiedniowi, ciągłe i nieustające stawianie oporu wojskom szwedzkim i francuskim pod koniec wojny trzydziestoletniej. Produkowano tam bowiem broń i półprodukty wojenne. Czy o tym piszą nam autorzy poszukujący sensacji w obrazach? Nie. Być może dlatego, że Wolski nie był „fallicznie wyprężony”. Ciekawi ich jednak co innego. Ludwik Zarewicz, zajrzał do grobowca Wolskiego i okazało się, że nieboszczyk ma wszystkie zdrowe zęby. Rozpoczęły się więc deliberacje nad tym co jadł, czym się poił i jakich lekarstw używał, że udało mu się dociągnąć do osiemdziesiątki prawie i nie stracić ani jednego zęba. Książek Ludwika Zarewicza, oczywiście nigdzie nie ma. Styl i zaśpiew, o którym tu piszę znajdziecie mili czytelnicy pod tymi linkami

 

https://bialczynski.pl/2016/04/14/staroslowianska-swiatynia-swiatla-swiata-w-tekstach-popularnonaukowych-ludwik-zarewicz-i-jego-badania-grobowca-alchemika-mikolaja-wolskiego-w-alchemia-a-medycyna-dawna/#more-55974

 

http://www.krakowpost.com/4280/2012/03/a-polish-da-vinci-code

 

https://histmag.org/Czy-istnieje-Kod-Matejki-11461/2

A teraz wyjaśnię króciutko kim są masoni. Otóż masoni to są ludzie, których ktoś z tak zwanego świata, wyposaża w fałszywe całkiem charyzmaty. Oni, żeby te śmieciowe fetysze zadziałały, muszą sami najpierw w nie uwierzyć, co nie jest bynajmniej proste. Kiedy jednak się uda, masoni zaczynają działać. I to zawsze ma wymiar komiczny. Obszarem bowiem ich działań jest propaganda, która musi mieć charakter bezwzględnie skuteczny. To znaczy musi już na wejściu być zabezpieczona jakimiś certyfikatami. Sto lat temu były to certyfikaty naukowe, uniwersyteckie. Ponieważ jednak „we świecie” zmieniło się wszystko, dziś są to certyfikaty rozrywkowe, certyfikaty pop. Nasi rodzimi masoni usiłują sobie w tej nowej, skomplikowanej rzeczywistości jakoś radzić. Wychodzi im to średnio. Ponieważ poza fałszywymi charyzmatami masoni nie dostają ze świata nic, poznajemy ich zawsze po tym, że szukają sponsora, a także usiłują – zwykle bez powodzenia – wykorzystać nie swoje systemy dystrybucji druków zwartych, czyli książek. I to jest wyróżnik najważniejszy – jeśli ktoś chce zarabiać na sprzedaży korzystając z nieswoich metod i nie swojej dystrybucji jest masonem. Jeśli udaje mu się wejść do jakiegoś systemu, a książki jego nadal leżą nie ruszone na składzie, jest masonem wysokiego stopnia. Nie może być inaczej.

 

Na dziś to tyle, znowu jadę „we świat”.



tagi: grzegorz braun  masoni  kraków  matejko  uniwesytet jagielloński 

gabriel-maciejewski
28 lipca 2018 10:49
20     3499    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @gabriel-maciejewski
28 lipca 2018 11:00

Ja tak na marginesie dodam, że Matejko został właścicielem kołłątajowskiego dworku po sprzedaży obrazu Batory pod Pskowem.

A masonów także mam na tapecie. Właśnie przeczytałem Niesamowity dwór Nienackiego i ściągnąłem trochę z tej okazji dwa kolejne kartony książek. 

Ale póki co tydzień wolnego... 

zaloguj się by móc komentować

dziad-kalwaryjski @valser 28 lipca 2018 11:19
28 lipca 2018 13:41

Nieźle - wydana przed Kodem da Vinci - w 2003 !

Jako parodia Kodu robi Szyfr Jana Matejki, tak więc wszystko już było.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szyfr_Jana_Matejki

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Stalagmit 28 lipca 2018 15:43
28 lipca 2018 17:49

Na tym zdjęciu książę Adam bynajmniej nie jest fallicznie, ani w żaden inny sposób, wyprężony, natomiast prezentuje - podobnie jak na obrazie Matejki - potężny wytrzeszcz oczu, który może świadczyć o chorej tarczycy.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski
28 lipca 2018 18:17

Czy powiedział też, że zjadają na wyścigi?

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @valser 28 lipca 2018 18:26
28 lipca 2018 19:50

Zaraz, to nie była twoja figura retoryczna, parabola, hiperbola czy co tam jeszcze? Oni naprawdę zjadali kawałki papieru uformowane w kielnię?!!!

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @valser 28 lipca 2018 18:26
28 lipca 2018 19:51

To ponoć się tylko raz przytrafiło a cyrkiel i węgielnice z papieru połknął  Tadeusz Gliwic. O tym akcie w trakcie akcji 'wkrocz ' SB opowiada 'brat' Tadeusz Cegielski. Ciekawe ...

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @valser 28 lipca 2018 19:57
28 lipca 2018 20:20

... pod ta kielknie cos rozlali.

Raczej pompowali się gorącym powietrzem. Gdy konspiracyjny balon wystygł to i powietrze schodzi. Lubię namiary więc wrzuciłem. Miałem spory ubaw więc może jeszcze kogoś rozbawi.

Rozalia dawno temu te papierowe klocki namierzyła.

zaloguj się by móc komentować

chlor @valser 28 lipca 2018 20:00
28 lipca 2018 20:56

W konspiracji z zasady stosowano papier ryżowy, łatwy do zjedzenia.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Stalagmit 28 lipca 2018 15:43
28 lipca 2018 21:26

Z zainteresowaniem przeczytałam notę biograficzną księcia. Zastanowił mnie passus: "(...) Komitet Galicji Wschodniej zwany sapieżyńskim zajmował się gorliwie zbieraniem funduszy, zakupem broni i montowaniem oddziałów wyprawianych do zaboru rosyjskiego. Czyniono to w oczekiwaniu, że Austria włączy się do interwencji na rzecz Polski, o czym S. poufnie rozmawiał z namiestnikiem Galicji A. Mensdorffem-Pouilly." Austriacki wkład w prowokację powstania styczniowego.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Stalagmit 28 lipca 2018 15:41
29 lipca 2018 17:36

Kurcze, podobony! To znaczy do Witolda, ten senior.

Matejko był jednak geniuszem w najdrobniejszych detalach. Wiedział czym przykryć te loczki księcia Adama seniora. Inaczej cały obraz by leżał. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @maria-ciszewska 28 lipca 2018 17:49
29 lipca 2018 17:37

No ale tym typom wszytko się kojarzy z tymi sprawami, stąd to u nich "wyprężenie".

zaloguj się by móc komentować


Magazynier @gabriel-maciejewski
29 lipca 2018 17:42

"Wychodzi im to średnio. Ponieważ poza fałszywymi charyzmatami masoni nie dostają ze świata nic, poznajemy ich zawsze po tym, że szukają sponsora, a także usiłują – zwykle bez powodzenia – wykorzystać nie swoje systemy dystrybucji druków zwartych, czyli książek. I to jest wyróżnik najważniejszy – jeśli ktoś chce zarabiać na sprzedaży korzystając z nieswoich metod i nie swojej dystrybucji jest masonem. Jeśli udaje mu się wejść do jakiegoś systemu, a książki jego nadal leżą nie ruszone na składzie, jest masonem wysokiego stopnia. Nie może być inaczej."

Duży Plus. Zajmują się kombinowanie wokół - i rekrutacją i podłączaniem różnych typków pod - dystrybucję funduszy przeznaczonych na propagandę. 

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
29 lipca 2018 17:44

No ale, zaraz, zaraz ... a kto rządzi światem? 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 29 lipca 2018 17:51
29 lipca 2018 21:53

Na mój gust wodewil z przełomu wieków ... z fartuszkami jako niezbędnym rekwizitem, rzecz jasna.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 29 lipca 2018 17:51
29 lipca 2018 21:54

Aha, to stąd to gotowanie na ekranie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 29 lipca 2018 21:56
30 lipca 2018 01:37

Adam Michnik nick "Krwisty koszerny"

zaloguj się by móc komentować

tragedia @maria-ciszewska 28 lipca 2018 17:49
30 lipca 2018 09:30

To nie to. Kiedyś, kiedyś u zarania powstania fotografii jako dziedziny, z oczywistych przyczyn technicznych i technologicznych obowiązywały długie czasy naświetlania materiału światłoczułego. Stąd na dawnych portretach takie dziwne oczy, często rozmydlone, ponieważ wyraz oczu w ciągu trzydziestu sekund naświetlania ulegał zmianom. Zmieniło się dopiero po II WŚ.

zaloguj się by móc komentować

tragedia @maria-ciszewska 28 lipca 2018 17:49
30 lipca 2018 09:35

Bo o ile można było się przez jakiś czas powstrzymać od ruchów ciała na czas pozowania, to nie dotyczyło to oczu.

Pozdrowienia.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować