-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Julian Ursyn Niemcewicz. Pamiętniki z lat 1830 -1831. Fragmenty

 

Wczoraj umieściłem w naszym sklepie nową książkę ze znakomitą okładką Huberta Czajkowskiego. Dziś zamieszczam tu jej fragmenty. Na koniec zaś dodaję kilka książek z rynku. W zasadzie po jednym egzemplarzu każdego tytułu.

Miłej zabawy:

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/julian-ursyn-niemcewicz-pamietniki-z-lat-1830-1831/

 

Niezmierne mrozy w ostatnich dwóch miesiącach z początkiem tego roku nieco zelżały, nastąpiły zamiecie śnieżne, mgły nierozjaśnione ani jednym promieniem słońca. W kilkunastu miastach, od ziemi siedmiogrodzkiej aż do Kamieńca Podolskiego, Odessy i całej Besarabii mieszkańców przerażały trzęsienia ziemi, które mniej więcej poczyniły szkody w budynkach i ludziach. Wprowadzona przekupstwem moskiewskich celników z Wołoszczyzny, zaraza w bydle, poczyniła szkody w Litwie i u nas. Na szczęście zaraza morowa wśród ludzi, chociaż w Odessie, Wołoszczyźnie i Besarabii wielu mieszkańców zgładziła, za granice Polski nie przeszła. Jednak nadzwyczaj tęgie mrozy, zaspy śniegów zagrażające roztopami i wylewami rzek, przytrzymane tylko zimnem, zarazy powietrza z pierwszym ciepłem, niech Bóg broni, powrócić mogą.

Jak w żywiołach, tak w politycznym składzie rzeczy podobny zamęt. Podobno sułtan zdał się na łaskawość Wszechwładcy ruskiego i podpisał pokój w Adrianopolu i wysłał do Petersburga posła. Sprawa dotyczy oswobodzenia i nadania granic wskrzeszającej się Grecji. Anglia z zawiści handlowej, Austria z nienawiści wszelkich swobód w narodach jak najmocniej się temu sprzeciwiają. Dzisiaj jest Francja zupełnie poddana Anglii; Rosja, byleby pod mocnym wielowładnym rządem, życzy oswobodzenia Grecji. Stąd między oboma dworami dyplomatyczne szarady. Druga trudność to niemożność wypłacenia przez sułtana 16 milionów czerwonych złotych Rosji za koszty wojenne. Wysłany do Carogrodu Ribeaupierre[1], a przed nim Aleksy Orłow, otrzymali tajemne instrukcje naprowadzić Turków, by sam w zamian części opłaty pieniężnej proponował odstąpienie prowincji Kars, Bajazed i kilku okrętów. Wątpię jednak, by dumny Mahmud skłonił się do tak uciążliwych warunków, a mimo zawiści mocarstw odnośnie powiększenia Rosji, obarczone długami Anglia i Austria, doświadczyłyby wojny w sprawie Turków.

Zwyczajem jest posyłać sobie dary w dzień nowego roku. Pani Branicka, żona jednego z hersztów targowickich, Engelhard z domu, siostrzenica sławnego Potiomkina, czcicielka panującej rodziny, darowała Mikołajowi jeden tysiąc niezamężnych dziewek z Białocerkiewszczyzny na żony dla kolonistów militarnych. Takie to zakłada się stada ludzi w XIX wieku!

 

 

Odkryto, że w Piotrowicach w Krakowskiem utworzyło się tajne zgromadzenie jezuitów, którzy założyli małe seminaria, do którego najbardziej należą kobiety: Wodzicka, Wielopolska, sławna Laura Tarnowska, a może i księżna Łowicka. Jest to rodzaj masonerii. Nabożeństwa odprawiają się nocą. W wyborach członków obowiązuje największa surowość; wszyscy przysięgają na sekret. Korespondencja z Rzymem utrzymuje się następująco: najpierw z Rzymu do nuncjusza w Wiedniu, nuncjusz do arcybiskupa wiedeńskiego; ten listy odsyła do Tyńca nie pocztą, lecz umyślny niesie je do Piotrowic. Szpiegowie odkryli to gniazdo pod pozorem szukania młodzieży, kryjącej się przed rekrutem. Żandarmowie znaleźli najwięcej młodzieży z Czech i Galicji. Dzisiaj poszedł o tym raport do panującego.

Nareszcie król wyjechał, zostawiwszy rzeczy tak, jak je zastał. Być może złajanie ministra wewnętrznego i Rembielińskiego o zły stan rzeczy, w jakim znalazł szpitale, przyniesie jakiekolwiek polepszenie. Zresztą jedna familia Grabowskich i Sobolewskich poprzez wpływ spokrewnionej z nią księżnej Łowickiej opanowała wszystkie łaski i urzędy: Walenty Sobolewski, człek poczciwy, lecz mniej jak mierny, prezesem ministrów; Ignacy Sobolewski ministrem sprawiedliwości; Staś Grabowski, ich szwagier, ministrem oświecenia; Stefan Grabowski, brat, sekretarzem stanu; synowie ich kamerjunkrami lub szambelanami. Kto by im zazdrościł, byle tylko dobrze służyli, ale wszyscy nie myślą, jak o wyniesieniu siebie: opieszałość we wszystkich zachciankach W. księcia jest ich jedyną cnotą. Najmniejszej nie mają odwagi przedstawić monarsze tego, co jest dla dobra kraju. Wszystkie łaski spadły na nich: Stefan Grabowski – order Orła Białego; Staś – 50.000 gratyfikacji; Sobolewskie – damami pozującymi do portretów. Wojskowym ordery, reszcie cywilnych – nic. Książę wstrzymał nawet odznaczenia honorowe. Najpracowitsze służby, żołnierza i podoficera, za nic kazał liczyć. Książę Czartoryski był z pożegnaniem u W. księcia; wpadł znów na senat, że się w czasie sejmu podle sprawił i na wszystko zezwalał. „Jak ci dogodzić? – odparł książę. – Narzekałeś na senat, że w sądach sejmowych miał swoje zdanie. Teraz obwiniasz, że był zbyt powolnym”. „Środka się trzymać!” – zawołał. Wspomniał ks. Czartoryski i o kaliskiej radzie obywatelskiej, że trzeba ją przywrócić. Inaczej nie będzie komu wpisywać tych, co mają prawo glosowania na sejmikach, gdy ich im tylko 15 zostało. Qu’ils crevent jusqu’au dernier – je m’en fiche. Takiemu to zawziętemu szaleńcowi samowładne rządy nad 4 milionami ludzi oddane!

Tajemne Towarzystwo Pietystów w Piotrowicach, o którym wspomniałem, rozkazem z Belwederu już jest rozegnane. Podobno jeden senator z Krakowa dał o nim W. księciu najdokładniejszy raport. Pani Laura z Potockich Tarnowska, kobieta nadzwyczaj czynna i zręczna, przeniósłszy się do Wiednia, stała się pośredniczką pomiędzy Rzymem i kongregacją. Korespondencje szły przez Tyniec. Wiele pań z Krakowskiego przystało do tego Towarzystwa, lecz w wyborach największa ostrożność i surowość. Tajemnice te przebodły podejrzliwego i trwożliwego księcia. Wysłano żandarmerię pod powodem szukania zbiega; zabrano papiery, z których wszystko się okazało. Węgrzy, Czesi, Galicjanie, księża razem wywiezieni na prowincje, skąd przybyli. Ksiądz Podgórski, Polak, podobno eksjezuita, pozostał. Podczas śledztwa, skąd mieli tak znaczne fundusze, okazało się, że żona W. księcia, księżna Łowicka, dała im 60.000. To sprawiło, że W. książę bez dalszych inkwizycji rzecz przytłumił; przecież listy żony, również jak nasze, są odtąd czytane i odpieczętowywane, o co biedna ze łzami się skarżyła.

Dnia 23 października. Przyjechał ks. Adam Czartoryski, którego W. książę nienawidzi, lecz szanować musi. Wezwał go do siebie: Un grand proces, oznajmił mu, se place devant l’Eternité. Il s’agit de savoir, si l’Empereur Alexandre a bien fait de retablir la Pologne ou s’il n’a fait qu’une folie; tous les jours il me vient des avis qu’une émeute se prépare. Les suites en retomberont sur vous. Książę starał się go uspokoić, zapewniając, że wszyscy rozsądni czują, jak takie szaleństwo zgubne byłoby dla nas. Wątpliwości nie ma, że groźby, nie wiedzieć przez kogo, codziennie są posyłane do otaczających księcia osób. Listy te w najostrzejszych słowach przypominają W. księciu jego okrucieństwa i gwałty. Łatwo domyśleć się, jak go to straszy i dręczy. Nie dowierza ni naszym ni swoim. Jakkolwiek, rozchodzą się ciche głosy, że powstanie lada dzień wybuchnąć może. Gdyby to nastąpić mogło, nie zacznie się tak nierozważne dzieło, jak za przyczyną młodych podoficerów i oficerów znużonych surowym nadzorem. A przede wszystkim przez ten tłum rozpustnych próżniaków, nie znoszących prac rolniczych, cisnących się do Warszawy, lubiących hulatyki. Obiecują sobie w samym tylko zamieszaniu, jak rabunku znaleźć z czego nasycić swe chucie. Ach! Porwać się w dzisiejszych okolicznościach, byłoby to zgubić imię Polski, za którym wzdychaliśmy tak długo.

Grożące bezimienne listy, tak do W. księcia, jak i do ministrów, trwają nieustannie. Pierwszy, zdjęty lękiem, odsuwa zemstę. Drudzy jątrzą się jedynie. Dziwne, że policja, która wszystko wie, co niepotrzebne aby wiedzieć, która za brednie więziła i ścigała, dzisiaj ani przylepiającego kartki na murach, ani piszących listy schwytać dotąd nie mogła. Anonimowe pisma jednak nie sprawiły, Bogu dzięki, skutku żadnego...[2].

Pamięć dawnych prześladowań, więzów i katuszy, widok powszechnych powstań przeciw nadużyciom we władzy, zapalają i naszych umysły. Nie czynią różnicy między położeniem naszych i ich, marzą o powstaniu. I tak: niejaki Gieranowski, Wodziński; kilku studentów, między nimi Miączyński; nic do stracenia, a wszystko do zyskania mających, zagrzani trunkiem, zebrawszy się razem, z ogniem, którego wino dodaje, zaczęli układać plan przewrotu. „Będziemy mieli całe wojsko nasze, nad to pułk ułanów litewsko-moskiewskich, 500 studentów”. „Całe pospólstwo”, odezwał się jeden. „Ja wam przyprowadzę rzeźników” – dopowiedział Wodziński. „Kto bierze na siebie W. księcia?”, zapytał ktoś. „Nikt się na to nie odważy”, rzekł jeden ze studentów, „nigdy Polak nie zmazał się krwią panujących”. Odparł drugi: „I dlatego też jesteśmy dziś ujarzmieni. Gdybyśmy zgładzali gnuśnych królów i burzliwych magnatów, bylibyśmy potężnymi i niepodległymi”. Z taką otwartością, gdy rozmawiają, pijani i niebaczni, nie wiedzą, że pomiędzy nimi jest zdradliwy Judasz. Ten, udając się za najśmielszego, wchodząc zostawił za sobą w przedsionku szpiegów, którzy to, co było powiedziane, pilnie notowali. Dała policja skończyć te narady spokojnie. Nazajutrz Gieranowski zawołany do W. księcia. Ten wyjąwszy papier, czyta mu wszystko. „Czy to prawda?” – zapytuje książę. „Prawda, odpowie Gieranowski, byłem pijany; nie wiedziałem, com gadał”. „A to, czy prawda?” – „Prawda, wielkie to głupstwo”. „A to, czy prawda?” – „To największe ze wszystkich głupstw”. Tu W. książę zaczął się śmiać i upomniawszy łaskawie, odpuścił; wywieziono ich z Warszawy do domu.

Prawda, że uciski, nadużycia drażnią warszawiaków. Najdotkliwsze z nich to nieprawidłowości w kwaterunkach, zwłaszcza moskiewskich. Każdy tam, czy cywilny czy wojskowy, każe sobie dawać nie kilka pokojów, lecz piętra. Oprócz tego wielu, gdy mają już kwatery, jeszcze każą sobie osobno pieniądze za nie płacić; tak, że miasto musi nakładać opłaty na najdrobniejszą przekupkę. Komisja kwaterunkowa, z samych łotrów złożona, bezczelnie przekupywać się pozwalała. Aby siebie wzbogacać, a ubogich uciskać. Krzyki społeczności obudziły wreszcie odrętwiałość rządu. Wyznaczono komisję do zbadania skargi. Poodkrywały się niecne, oburzające krętactwa. Czarnecki, pierwszy w komisji kwaterniczej, pewien że kajdan nie ujdzie, w łeb sobie strzelił. Kto jednak nadużycia w kwaterunkach Moskali poskromi? Znajdą, otaczający W. księcia, łotrowie sposób uniewinnienia siebie, zwalenia wszystkiego na naszych.

Studenci w dzień zaduszny zorganizowali egzekwie za poległych na Pradze w r. 1794, i to zdarzenie obok puszczono. Co za odmiana!

 

Doskonale zdaję sobie sprawę, że te odległe czasy nie mogą w niczym przypominać naszych, a przez to zainteresowanie nimi nie może być zbyt intensywne. Jeśli ktoś ma ochotę zapoznać się ze współczesnymi metodami działań opisanych tu indywiduów, niech zajrzy na naszą zrzutkę. Nawet jeśli nie chce i nie może nam pomóc. Wiodę tam dialog z całkowicie bezinteresownym donosicielem, który jest tak szlachetny i tak pragnie sprawiedliwości na tym świecie, że rozlepiałby na murach odezwy demaskujące moją nieuczciwość, gdyby to tylko nie groziło konsekwencjami. Adresatami jego donosów, jesteście wszyscy Państwo, jak tutaj siedzicie, bo pan ten uważa, iż wskazując na moje nieuczciwe, w jego oczach, zagrywki, spowoduje jakąś katastrofę. Donosu z prawdziwego zdarzenia jeszcze nie napisał, ale sytuacja jest rozwojowa.

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

Na koniec wspomniane już książki z rynku

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/w-imieniu-polskiego-panstwa-podziemnego/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/na-odsiecz-lwowa/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/skarbczyk-zabawy-gry-zagadki-zarty-i-przypowiesci-zygmunt-gloger/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dziennik-francuskiego-oficera-w-sluzbie-konfederacji-barskiej/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/hutnictwo-i-przemysl-metalowy-w-zaglebiu-staropolskim-w-okresie-miedzywojennym-1918-1939/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dzieje-polski-w-obrazkach-legendach-podaniach/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/galaktyka-gutenberga/

 

[1] Aleksander, w rękopisie: Riban.

[2] Pominięto o wypadkach we Francji i Belgii.



tagi: prowokacje  powstanie listopadowe  pamiętniki  julian ursyn niemcewicz  tajna policja  kwaterunek  sprzysiężenia 

gabriel-maciejewski
26 października 2024 08:33
0     549    5 zaloguj sie by polubić
Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować