-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Julian Ursyn Niemcewicz. Pamiętniki czasów moich. Fragment, A książka już w sklepie

Wyruszam dziś z Krakowa do domu, więc zostawiam Wam fragment nowej książki, która jest już  w sklepie. Przypominam też, że na 28 czerwca zaplanowaliśmy kolejne spotkanie katakumbowe. O ile będą chętni, rzecz jasna, bo rozumiem, może ich nie być. Mamy dziesięć dni na to, by się zdecydować. Zapisy przyjmuję pod adresem [email protected]. W dniach 6-7 lipca odbędą się targi książki i sztuki. Tym razem w pałacu w Ojrzanowie. Zapraszam, a poniżej fragment wspomnień Juliana Ursyna Niemcewicza.

No i link do książki https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietniki-czasow-moich-julian-ursyn-niemcewicz/  Jest ona trochę droższa niż na targach, ale postanowiłem zrobić promocję w Krakowie. Paris, która zrezygnowała na czyjąś rzecz z wybranego przez siebie egzemplarza, otrzyma ją po starej cenie oczywiście. Z rzeczy optymistycznych, bo ten piękny tekst optymistyczny jednak nie jest, wydarzyło się to, że Kurski Jacek nie dostał się do PE. Może więc spokojnie rozpocząć karierę gitarzysty z zespole disco-polo o czym zapewne marzył. No dobra, powoli się zbieram. Kawałek drogi przede mną.

Nie powinienem przemilczeć innej ważnej znajomości, którą tej zimy zawarłem w Filadelfii. Przebywał tam książę Orleanu, dzisiejszy Ludwik Filip – król Francuzów, wraz z dwoma braćmi – księciem de Montpensier oraz Beaujolais. Przychodzili oni często na wieczory do gen. Kościuszki; również on ich odwiedzał. Wysłani do Ameryki przez dyrektoriat, przebywali tam jako obywatele francuscy, nosili trójkolorowe kokardy i co tydzień zobowiązani byli stawić się przed francuskim konsulem, p. La Jambe. Przy sobie mieli Francuza – szlachcica M. Montjoie, wielce do nich przywiązanego. Wszyscy trzej wspaniale wychowani, wykształceni, skromni. Montpensier znakomicie rysował. Beaujolais mógł mieć lat piętnaście, dowcipny i przypominający Ludwika XIV. Na wiosnę wybrali się na zwiedzenie odległych prowincji Stanów Zjednoczonych, by stamtąd rzeką Missisipi do Nowego Orleanu przeprawić. Pamiętam, że gdy przyszli do nas się pożegnać, Kościuszko podarował najmłodszemu księciu Beaujolais parę butów futrzanych. Dar ten z wdzięcznością przyjął. Gdy przybyli do Nowego Orleanu, obywatele tego bogatego miasta złożyli się dla nich na 60 000 piastrów, z którymi przyjechali do Nowego Jorku. Tam spotykałem ich często i razem z nimi na obiady byłem proszony. Książę d’Orleans, już wtedy zamożniejszy, zapraszał na małe obiadki. Raz, gdy mnie prosił, odmówiłem. Nie mogłem przyjść, bo byłem już zaproszony do pani Church. Mogłem wtenczas pomyśleć, że odmawiałem przyszłemu królowi Francji. Zdaje się, że ludwik Filip nie zapomniał tego uchybienia, gdy był księciem Orleanu. Gdy bowiem kolejnego lata, po zamachu na jego życie, na prośbę jego krewnych, byłem u niego, ledwie mnie sobie przypomniał. I nie przyjął jak dawnego znajomego, przez bojaźń pewnie posła moskiewskiego albo też honores mutant mores.

Wkrótce książęta ci porzucili Amerykę i w Anglii połączyli się z familią Ludwika XVIII. Następną zimę spędziwszy w Filadelfii, zawarłem znajomości między kwakrami: Pemberton, Eliot, Lagan. Krewny założyciela Filadelfii – Wilhelma Penn. Dał mi on niektóre jego listy i narzędzie wymyślone przez niego do pisania w nocy. Wszystko to złożyłem później w świątyni Sybilli w Puławach; podobnie jak filiżankę od generałowej Washington. Wśród młodych panien modą było odwiedzać gen. Kościuszkę; niektórych osób rysował portrety. Podobnie jak Jeffersona, którego wizerunek dobrze mu się udał i wkrótce gen. Sokolnicki wysztychował. Zaczęła się wiosna. Z początkiem maja częstsze z Jeffersonem miewał rozmowy i raz wieczorem oznajmił mi, że chce płynąć do Francji, aby dowiedzieć się czy można coś dla nieszczęsnej ojczyzny zrobić.

– Zostań tu, gdyż jeśli żadnej już nie będzie nadziei, ja z powrotem wrócę, kupię wiejską osadę i będziemy gospodarzyć – oznajmił generał.

I wkrótce z paszportem barona Niemca wyjechał, zostałem sam i jego sługa Stanisław. Zleciłem słudze pozbierać jego rzeczy. Otwierając szufladę w stoliku, ujrzałem paczkę z podpisem, że dla mnie. Było w niej zawiniętych sto piastrów. Zdziwił mnie ten uczynek, a że sługa Stanisław tęsknił do kraju, dałem mu te pieniądze i wyprawiłem do Hamburga. Libiszewski, znający doskonale muzykę, udał się na Kubę do Hawany. Tam uległ krajowej chorobie. Żałowałem go szczerze, był to sympatyczny młodzieniec.

Ciężko mi było siedzieć samotnym w tej nowej części świata. Jednak przekonany, że mój przyjaciel nic we Francji nie wskóra i będzie musiał wrócić, nie było nadziei żeby prędko. Gdzie się podziać, z czego żyć? Długo chodziłem po ulicach Filadelfii jak błędny. Jakże żałowałem wtedy, że zamiast literatury, nie posiadałem jakiegoś rzemiosła. W smutku trzeba się było rozerwać. Nęciła mnie chęć by zwiedzić prowincje stanów, a przede wszystkim złożyć uszanowanie wielkiemu mężowi generałowi Washington. Lecz nie było pieniędzy. Poszedłem więc do wiceprezydenta Jeffersona, którego jeszcze w 1787 r. w czasie jego poselstwa, poznałem w Paryżu. Pożyczył mi sto piastrów. Napisałem do ojca i do księcia A. Czartoryskiego, do p. Stanisławowej Potockiej, oznajmując o moim smutnym położeniu. Uczyniwszy to, wybrałem się do Nowego Jorku, stamtąd rzeką Hudson do Alabamy, by stamtąd zwiedzić wschodnio-południowe prowincje zwane Nową Anglią.   

Całą podróż od prowincji Maine aż do Maryland i rzeki Potomak, opisałem dokładnie. Wszystko to pozostało w Warszawie w chwili mojego nagłego wyjazdu. Gdzie jest? Przetrwało wichry i rabunki? Nie sądzę. Tutaj jedynie to, co się przypomni zamieszczam. Przejeżdżając z Kościuszką przez Londyn, poznałem się z amerykańskim malarzem p. Thrumbull, który stworzył obrazy z amerykańskiej wojny o niepodległość. Dał mi on list do swego brata, który był gubernatorem prowincji Connecticut. Gdy przejeżdżałem przez stolicę tego stanu, zatrzymałem się, mając sobie za powinność odwiedzić go. Przychodzę i zastaję w domu tylko matkę gubernatora, jego żonę i siostrę. Jedna czytała głośno, dwie szyły.

– Żałujemy – rzekła żona przeczytawszy list szwagra – że męża mego nie ma w domu. Jest na kośbie, wróci z roboty o 3-ej. Chciejcie o tej godzinie przyjść na obiad do nas.

Przychodzę; przyjeżdża wkrótce kariolką, ze sterczącą w tyle kosą. Przebrawszy się, uprzejmie przywitał ze mną. Na obiad ryba morska blackfish, pieczeń barania, tort z jabłek, wyborne wina Madere i Constance wieńczyły ucztę. Rozmowa o rolnictwie i handlu, o cenach zboża i innych towarów.

– Po obiedzie darujcie mi – rzekł – że was porzucić muszę. Dziś kończę kośbę. Mam najemników, muszę ich jechać pilnować i dopomagać.    

Ta wizyta dała mi poznać co to jest prostota obyczajów, co to jest rozsądna równość w tym wolnym kraju. Gubernator, najwyższy urzędnik prowincji, sam kosi łąkę. Czy wzięliby się do tego dzisiejsi demokraci? Dyliżans do Bostonu jechał tędy dopiero za kilka dni. Nie chcąc tracić czasu, musiałem wziąć osobny kabriolet, by w mieście Providence w Rhode Island dogonić publiczny pojazd. Porządny obywatel podjął się tej usługi za opłatą. W drodze rozmawialiśmy. Wyraziłem mój podziw, że gubernator sam pracował.

– Widać – odpowiedział – żeś Europejczyk. Jakby żył, gdyby nie robił. U nas majątki podzielone, nie mamy murzynów; każdy coś ma, ale niewiele. Choć gubernator nasz chodzi z kosą, słuchamy go może chętniej jak wy królów waszych, bo nic głupiego ani chce, ani może rozkazać.      

– Ale kobiety? – zapytam. – Czym się zajmują?

– Jak obsłużą gospodarskie sprawy – odpowie – to czytają Biblię, a czytając czasem drzemią.

Zdziwiła mnie ta lekka odpowiedź, ale w Ameryce religia jest w wielkim poważaniu. W Bostonie zabawiłem kilka dni. W mieście widziałem kościół w stylu gotyckim wzniesiony, ponieważ prowincje Nowej Anglii od dawna zaludnione są przez wygnańców prezbiterian. Blisko Bostonu jest miasteczko Cambridge z uniwersytetem. Z zadowoleniem dostrzegłem w bibliotece wspaniałe dzieło w wielu tomach in folio (w formacie arkusza raz złożonego) socyniańskie pod tytułem Fratres Polonorum.

Wracając z powrotem do Alabamy, zatrzymałem się kilka dni w miasteczku Lebanon, zamieszkałym przez sektę tańcujących kwakrów. Żyją oni uprawiając rolę, gospodarują wspólnie, własność jest wspólna; obydwie płcie mieszkają osobno. Wziąłem udział w ich kościelnych obrządkach. Kongregacja zbiera się po kazaniu, osobno mężczyźni, osobno kobiety; zdejmują wierzchnie suknie, stają w dwóch rzędach. Młode dziewczęta zaczynają śpiewać, a starsi tańczą angleza, obracając się wkoło aż do utraty oddechu. Do jakiej dzikości posuwa się człowiek.           

Zwiedziwszy prowincje Nowej Anglii, Massachusetts, Rhode Island, Connecticut, wróciłem do Alabamy. Odwiedziłem dawną znajomą, panią Church, córkę gen. Skyler, którą niegdyś poznałem w Paryżu w 1787 r. W Alabamie pozostało jeszcze wiele zwyczajów Holendrów, pierwszych osadników. Nic nie podkreśla większych zalet, które statki parowe oddały żegludze, jak prędkość z którą za pomocą pary, i wodą, i lądem się przemieszczają. Mój powrót do Nowego Jorku w roku 1797 zabrał blisko tydzień, gdy dziś statki parowe tą samą odległość przebywają w osiem godzin.

Rzeka Hudson ocembrowana skalistymi górami, wystawia wszędzie malownicze widoki. U podnóża gór widać kwitnące miasteczka np. twierdzę West Point. W czasie rewolucji komenderował gen. Kościuszko. Do tej pory w skale jest wykuty przez niego ogródek. Widziałem w nim jeszcze ślady uprawnych zagonów. Dziś jest tam szkoła wojskowa. Młodzież wystawiła marmurową kolumnę z napisem na cześć wojownika. Rzeka Hudson na tyle jest głęboka i szeroka, że spotkaliśmy na niej duży trójmasztowy okręt, płynący z rozwiniętymi  żaglami z Chin.

Przybyłem do Nowego Jorku w czasie, gdy najsrożej grasowała żółta febra. Miasto niedawno tak ludne, ulice napełnione, teraz smutne i puste. Kto mógł, wyjechał na wieś; można było spotkać jedynie murzynów, niosących na swoich barkach żółte wycieńczone trupy. Z powodu trwogi przed chorobą krewni nie widywali się. Rzadko przechodzący po ulicach, gdy się spotkali, mijali się nawet nie mówiąc ze sobą. Wtenczas to straciłem dobrego przyjaciela doktora Scandola. Nie znalazłszy nikogo ze znajomych w Nowym Jorku, a nie chcąc się niepotrzebnie narażać na zarazę, wsiadłem na bat i udałem się do Elisabethtown. Niedługo bawiłem w tym miasteczku. Niecierpliwy, aby widzieć inicjatora wolności amerykańskiej gen. Washingtona, pojechałem do nowo założonej stolicy, noszącej jego nazwisko. Mieszkał już tam mój przyjaciel p. Law, który poślubił córkę generałowej Washington, pannę Custis. W przyszłej stolicy potężnego państwa znalazłem wielki gmach Kapitolu, niedokończony jeszcze pałac prezydenta, ulice dopiero wytyczone, tu i ówdzie kilka domów. Przepływającą małą rzeczkę, przeczuwając przyszłą wielkość, nazwano Tybrem. Kilka dni później przyjechał gen. Washington odwiedzić państwa Law oraz w Georgetown panią Peters, jej siostrę. Wstrzymuję się tutaj z mówieniem o nim. Wszystko bowiem, co mogłem o nim powiedzieć, powiedziałem w pierwszym tomie mego dzieła w edycji Mostowskiego z roku 1803. Washington zaprosił mnie do siebie do Mount Vernon.

Zwiedziwszy już wschodnie, średnie i część południowych prowincji Z. Stanów, wydawszy wszystkie prawie pożyczone od Jeffersona pieniądze, czas było pomyśleć o jakimś kącie. Udałem się do Elisabethtown, gdzie dawniej z mieszkańcami się zaznajomiłem. Miasto w tamtym czasie było schronieniem dla francuskich familii z wysp St. Domingo, Martyniki, Gwadelupy etc., uchodzących przed okrucieństwem murzynów. Niektórych tylko pamiętam imiona: Carudem, Kirkadeau, Mufron, Jovin, du Buc, Marolles. Pomnożył ten poczet lord Bolingbroke, pod imieniem Belassis. Z mieszkańców miejscowych na czele była rodzina Ricketts; sama z domu Livingstone, siostra mojej przyszłej żony oraz familie Dayton, Williamson, Ogden etc.                  

Wynająłem pokój u krawca nazwiskiem Rivers, jadałem z nim i czeladnikami, kupowałem drzewo do opału i sam je ciąłem. Zostało mi kilka piastrów w kieszeni, gdy odebrałem list z Warszawy od p. Stanisławowej Potockiej. Doniosła, że po powrocie Kościuszki do Paryża i śmiałym jego liście do Pawła odsyłają daną mu w Petersburgu sumę pieniężną, ponieważ to wszystko radom moim było przypisywane. Wyszła zapowiedź od rządu  moskiewskiego do braci moich, że jeśli kiedyś słowo do mnie napiszą lub grosz jeden przyślą, wszystkie ich dobra skonfiskowane zostaną. Pisząca dodała, że książę Czartoryski, dawny komendant, dowiedziawszy się o tym, z wrodzoną sobie dobrocią przysyła mi weksel na 250 cz. zł. Dotknięty do żywego tym darem, jak gdyby przez opatrzność zesłanym, popędziłem do Nowego Jorku celem odebrania pieniędzy. Ciążył mi na sercu dług stu piastrów, zaciągnięty u wiceprezesa Jeffersona, zaraz mu odesłałem ile trzeba, żyjąc z reszty u krawca jak najskromniej.

Czytanie, pisanie, chodzenie z fuzją na ptaszki, zapełniało mi godziny. Byłem w samej sile wieku, przeżywszy 40 rok życia. Troski więc, niedostatek nie tyle mnie obarczały, ile nieszczęścia moje, umysł i fizyczne siły wyczerpywały. Cóż mam przed oczami? Smutną mogiłę.       

 



tagi: usa  rozbiory  pamiętniki  filadelfia  niemcewicz  maciejowice 

gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 08:24
24     1404    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 08:56

To "wielce przywiązanego" to chyba nic innego, jak "osobowe źródło informacji"...:). 

A tak poza tym "Murzyn zrobił swoje - murzyn może odejść"...oczywiście z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku względem ojczyzny. 

No i widać, że już wtedy była ścisła kontrola przepływów kapitału ma całym świecie, skoro zagrożono karą konfiskatą w razie przysłania Niemcewiczowi kasy. Musieli mieć jakieś realne narzędzia egzekwowania tego zakazu. 

zaloguj się by móc komentować


OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 08:59

No i fajnie widac, kto ueatował Amerykanów przed Amglikami - Francuzi. Francuzi w USA, Amerykanie w Paryżu. Myślę, że ta niechęć Francuzów do Ameryki musi być udawana, na pokaz, bo w ich żywotnym interesie leżało i leży mieć sojusz przeciw Anglii.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski 10 czerwca 2024 08:58
10 czerwca 2024 09:00

No tak...ale osobowe źródło informacji "ładniej" brzmi...tak fachowo, profesjonalnie....:)

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 14:38

"Z rzeczy optymistycznych, bo ten piękny tekst optymistyczny jednak nie jest, wydarzyło się to, że Kurski Jacek nie dostał się do PE. Może więc spokojnie rozpocząć karierę gitarzysty z zespole disco-polo o czym zapewne marzył."

 

Z tą karierą w disco-polo to jeszcze nie wiadomo.

Może nie będzie miał kto Kurskiego szkolić jak Martyniuk w następnych wyborach się załapie do PE.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 14:45

No i druga optymistyczna wiadomość:

gruchnęła wieść że Rysiek Rubikoń Petru też się do PE nie załapał.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 15:00

No a ta wieść jest już hiobowa:

z Parlamentem Europejskim żegna się Rychu Czarnecki.

 

I co on teraz zrobi?

Może zacznie szkolić żużlowców?

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 16:55

Albo Niemcewicz się pomylił albo błąd w druku. Rzeką Hudson nie można dopłynąć do Alabamy. Chodziło mu raczej o Albany- stolicę stanu New York, do której można dopłynąć rzeką Hudson z Nowego Jorku. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @DrzewoPitagorasa 10 czerwca 2024 16:55
10 czerwca 2024 17:08

To jest błąd z pierwszego wydania. 

zaloguj się by móc komentować



chlor @Szczodrocha33 10 czerwca 2024 14:45
10 czerwca 2024 17:43

Na część z tych kandydatów których wyborcy potraktowali niesprawiedliwie czekają funkcje i stanowiska unijne nie wymagające startowania w wyborach.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @chlor 10 czerwca 2024 17:43
10 czerwca 2024 17:55

Z  pewnoscia,...

...  jakies  synekury  pasozytnicze  im  przygotowali,...  ale  to  juz  NIE  BEDZIE  to  co  kiedys,...  to  nie  bedzie  juz  tak  zarlo  !!!

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Paris 10 czerwca 2024 17:55
10 czerwca 2024 20:41

Riebiata spragniona konfitur, jak zawsze.

A tu dla niektórych taki zawód.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Paris 10 czerwca 2024 17:55
10 czerwca 2024 21:06

Czekam aż Rachoń wystartuje na europosła.

Może się doczekamy.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @chlor 10 czerwca 2024 17:43
10 czerwca 2024 21:07

Muszą się najeść wszyscy.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Szczodrocha33 10 czerwca 2024 20:41
10 czerwca 2024 21:48

Tak,...

...  we  Francji  czerwona,  macron`owo-hollande`owa  holota  autentycznie  jest  W  SZOKU  i  PANICE  !!!

 

A  Marine  -  tym  razem  -  mocno  zmotywowana  i  sformatowana.  Slup  rotszyldowy  niestety  zawalil  bez  refleksji,  PO  CALOSCI  i  ,,lekcji  nie  odrobil,,  jak  to  konstatuja  gadajace  PRESStytutki  we  francuskim  telewizorze.  Lewizna  nie  potrafi  ODDAC  WLADZY,  toczy  wsciekly  i  niepohamowany  jad  narracyjny...  z  rozpaczy.

  

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Szczodrocha33 10 czerwca 2024 21:06
10 czerwca 2024 21:56

Ja  tam  czekam...

...  zeby  dostal  dobrego  kopa  w  d*pe  za  caloksztalt...  za  te  wszystkie  manipulacje,  prowokacje,  zbedne  ,,bicie  merdialnej  piany,,   a  przede  wszystkim  niepotrzebnie  wywolywane  emocje,...  ktore  i  tak  zdaly  sie  psu  na  bude  !!!

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 22:23

Dałem ewarystowi trzeciego plusa, ale też się wyguglował z komentarzy.

Też najpierw strzela, a potem oddaje strzał ostrzegawczy.

 

To nie jest proste, a bardzo trudne.

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski
10 czerwca 2024 22:49

Też nie strzyżę włosów od czasu.

Pokolenia wyłysiały z podobnegu przypadku.

 

Bejsbolówka albo peruka ?

 

Na koniec wyjdzie taki jak z okładki.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Paris 10 czerwca 2024 21:48
11 czerwca 2024 00:06

Boga tylko prosić żeby to monstrum zwane Unią Europejską się jak najszybciej rozpadło.

Komisarze niech jadą w spokoju do domu.

A euro posłowie niech wracają do chałupy.

Będzie jak u Niemcewicza, nomen omen - Powrót posła.

Tylko że owczarki niemieckie pewnie do tego nie dopuszczą.

Mówiła już w swoim czasie ta makrela bez szyi, że jak Unia się rozpadnie to będzie wojna.

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski
11 czerwca 2024 09:38

Toto  g*wno  ,,Lunijne,,...

...  juz  sie  sypie  jak  domek  z  kart  !!!

 

Ten  WRZOD  FAJANSU  i  SYFU  satansko-masonskiego  wlasnie  wylal  w  calej  Europie  i  tego  nie  da  sie  powstrzymac,  pomimo  toczonych  falszywych  i  wscieklych  zaklec  i  narracji  w  merdialniach,  zwlaszcza  we  Francji,... 

...  LEWIZNA  i  ,,DEMONkracja,,  przegrala  w  calej  Europie,...  a  nawet  w  swiecie.

 

Z  Panem  Bogiem  nikt  nie  wygra,...  taka  prawda.    

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski
11 czerwca 2024 09:40

Pardon,...

...  to  powyzej  z  9.38  mialo  byc  do  Szczodrochy,

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @gabriel-maciejewski
14 czerwca 2024 22:42

Nie dziwię się, że Franciszek Karpiński się wymiksował i wrócił w pielesze (?).

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować