-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Józio nigdy nie był matką i niczego nie rozumie!

Trochę się wczoraj jednak pomyliłem, ale o tym za chwilę. Zacznę od czegoś innego. Kogoś może dziwić, że ja podejmuję, w dodatku z takim uporem, kwestie dotyczące dawno zapomnianych, przeważnie nieczytanych książek, znajdujących się w spisie lektur szkolnych. Czynię to w dodatku uporczywie, całkiem serio przy tym, choć wymowa tych tekstów jest raczej rozrywkowa. Uważam, że to konieczne z kilku powodów. Co jakiś czas przez wszystkie portale przelatuje news o tym, że w Ameryce lub w Londynie zmarł ktoś, kogo powinniśmy znać. My nic nie wiemy o tej osobie, nie kojarzymy jej z niczym, ale okazuje się, że to ktoś, kogo śmierć warta jest odnotowania. Zastanawiam się dlaczego nasze śmierci nie mają być wobec tego warte odnotowania we wszystkich portalach i w ogóle nasze sprawy nie są na tyle istotne, by o nich mówić. Tak nie może być, podobnie jak nie może być tak, że kawałek choćby naszej uwagi odebrany zostaje nam na rzecz szaleństwa współczesnych gwiazd sceny czy filmu. A wszystko dlatego, że książki są nudne, przeszłość jest nudna i nie ma dziś żadnego znaczenia, a my sami jesteśmy tylko pretekstem do produkowania coraz słabszych i głupszych treści.

Piszę to wszystko, żeby przekonać czytelników, że jest dokładnie odwrotnie. To ci dziwni zmarli nie mają znaczenia, a jeszcze mniej mają go przygody naszej rodzimej czeredki, która tupiąc i wyjąc robi jakąś sztukę na estradzie. My zaś i nasze sprawy, dawniejsze i współczesne mają wartość i są istotne. No i w ogóle jest tak, że tu akurat, to my nadajemy wszystkiemu znaczenie. Ostatnią zaś rzeczą, na jaką mamy ochotę jest dopasowywanie się do trendów i gra w amerykańskie i brytyjskiej trupki.

Stach Połanieckie był jednak okropny. Dokończyłem wczoraj oglądanie serialu. Nie dość, że wdał się w romans z żoną Hipolita Apolinarego Maszko, to jeszcze przepłacił za Krzemień, tylko z tego powodu, żeby jakoś się sam przed sobą usprawiedliwić i dać zarobić Apolinaremu i jego żonie. To już zresztą miało średnie znaczenie, albowiem Maszko, ze względu na długi, musiał uciekać za granicę. To jest ciekawy wątek, albowiem wskazuje on, w powieści jest to chyba wyraźniejsze, że Stach jest wysokiej klasy intrygantem. Na jego usprawiedliwienie można rzec tyle, że jest też człowiekiem, od którego wszyscy czegoś chcą i on stara się, na ile może im to dać. Jak Maszko chce pożyczyć odeń pieniądze, całe 6 tysięcy rubli, Stach odmawia, ale potem idzie skruszony piechotą do domu kolegi i przeprasza, a potem wręcza pieniądze. Oczywiście czyni to także ze względu na swoje zauroczenie panią Maszko, ale mniejsza o to. Mam pewną intuicję, którą kiedyś potwierdzę albo nie, po przeczytaniu powieści. Henryk, a pewnie nie tylko on, zdawał sobie doskonale sprawę z tego, jak będzie wyglądała przyszłość i życie w niej. Opisał dwóch bohaterów, Stacha i Apolinarego, którzy reprezentują dwie skrajne tendencje. Połaniecki to strateg planujący wszystko w oparciu o fakty potwierdzone i pewne, które łączy błyskawicznie w całe ciągi przyczynowo skutkowe i nie ma znaczenia, czy chodzi o zboże wiezione do Szwecji, rafinadę cukrową, czy tiurniurę jakiejś pani. Jemu się to wszystko w głowie splata, a na końcu tej instalacji jest czerwony guzik, który Stach naciska, a potem lecą z tego banknoty. On w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że istnieją instytucje pożyczkowe, choć sam zajmuje się pośrednictwem i sam pożycza. Wystrzega się jednak przy tym banków i żydów, jest inwestorem, który ma oparcie w swojej klasie i Henryk zdecydowanie stawia na niego. Mówi – żyjcie tak jak Połaniecki, a będzie wam dobrze. Maszko jest jego przeciwieństwem, bo jest to człowiek, który zdecydowanie zrywa z tradycją i wierzy w tak zwaną nowoczesność. Maszko jest współczesny, to pracownik korporacji, ale bez korporacji. On ma zawód i dzięki niemu żyje, ale jest stale w długach, bo zawód nie wystarcza na realizację aspiracji. Przeciętny adwokat żyje skromnie, ale Maszko nie może żyć skromnie, bo chce za pomocą kredytu doskoczyć do klasy, która mu imponuje. Dlatego żeni się ze zubożałą arystokratką i dlatego zaciąga długi. Nie traci przy tym humoru i energii, ale wystawia sobie jak najgorsze świadectwo i staje się ciągle uciekającą zwierzyną. Henryk poprzez Maszkę mówi do nas – jak będziecie brali kredyty jest już po was, bo zawsze ktoś wam je wciśnie pod tym czy innym pretekstem. A do tego stracicie zaufanie osób najbliższych. Tak to wyglądało na przełomie XIX i XX wieku. My dzisiaj jesteśmy w stokroć gorszej sytuacji niż Maszko, bynajmniej nie dlatego, że zabrakło już zubożałych arystokratek, ale dlatego, że zawody, których się uczymy są, przepraszam Panie, gówno warte. Nie mają znaczenia po prostu. Ludzie czynni zawodowo nie pracują, ale realizują procedury i mają to robić tak, jakby pracowali na rampie w Auschwitz. No i wszyscy są zadłużeni. Połaniecki przegrał, a Maszko wygrał, ale nie zarobił na swoim sukcesie ani pół rubla. Jego satysfakcja zaś jest tak nędzna, że w ogóle wstyd o niej mówić.

Kłopot z Połanieckim jest taki, że sprawa wygląda na to iż to on wpędził Maszkę w długi ostateczne, a zrobił to poprzez swojego przyszłego teścia. Ów, opisany jako stary wariat, daje się uwieść gawędzie, że należeć mu się będzie spadek po zmarłej w Rzymie dalekiej krewnej. To jest interesujące, mam na myśli te śmierci w Italii i spadki, które po zmarłych zostają, bo w Wenecji umiera też Edward Bukacki, mecenas i kolekcjoner, z którym Połaniecki się przyjaźni. Nie wiemy co dzieje się z jego pieniędzmi, ale Bukacki przed śmiercią chce je przekazać Połanieckiemu. Niestety paraliż całego ciała uniemożliwia mu zmianę zapisów testamentowych. Potem umiera ta niby krewna starego Pławickiego, a otwarty testament okazuje się być dla pozostałej, dalekiej bardzo rodziny niekorzystny. Wszystko idzie na dobroczynność. Nie wiemy co to znaczy dobroczynności w ówczesnym świecie, ale skoro Maszko jest tak nowoczesny, jak to wykazałem wyżej, nie można wykluczyć istnienia wtedy jakichś Jurków Owsiaków czy innych zorganizowanych gangów, których przedstawiciele śledzą gasnących arystokratów. Stach wmawia Pławickiemu, że testament można oprotestować, choć wie, że to się nie uda. Uważa, że to świetny żart i tak to przedstawia swojej przyszłej żonie. Stary jednak traktuje te gawędy serio i do protestacji i wynajmuje jedynego adwokata, jakiego zna czyli Maszkę. To się kończy tragicznie dla Maszki, ale szczęśliwie dla Stacha. Maszko, po przegranym procesie musi uciekać, albowiem zainkasował a conto i nie może zwrócić tych sum. Stach zaś kupuje od Maszkowej Krzemień, podbijając nieco cenę i trochę przepłacając. W ten sposób wilk jest syty i wilk jest syty.

O tym, że sprawa gasnących bezpotomnie lub posiadających tylko jedno dziecko płci żeńskiej, arystokratów jest ważna można się przekonać na przykładzie pana Zawiłowskiego. To jest wielki magnat, który ma jedyną córkę, zdaje się nie specjalnie towarzyską i nie garnącą się do życia małżeńskiego. Ma też dalekiego krewnego, Ignacego, który jest poetą i kancelistą u Połanieckiego. Na spadek po nim liczą wszyscy, także dwie uwijające się za posagiem wariatki, które postanowiły usidlić tego Ignacego. On jest biedny ale ambitny i ma ojca w domu wariatów. Chodzi tam i coś temu ojcu tłumaczy, a on cały czas skręca papierosy i niewidzącym wzrokiem rozgląda się dookoła. Każdą zaś rozmowę z synem kończy wyrzutem – a tytoniu nie przyniosłeś! Ignacy ma jednak dalekiego krewnego, owego magnata właśnie, obdarzonego przez Opatrzność jedyną córką. Stąd obecność przy nim jakoś tam zamożnej, ale nie specjalnie, panny Castelli, która jest bękartem ze związku polskiej arystokratki i włoskiego awanturnika. Panna ta ma ciotkę, teoretyczną opiekunkę, a ciotka liczy na spadek po Zawiłowskim. Ma też panna przyjaciółkę graną przez Ewę Szykulską, a ta przyjaciółka ma męża Józia. Pan ten zawsze wzbudzał moją szczerą sympatię. Jest to człowiek prosty w obejściu i kryształowo uczciwy. Ma do tego pasję, którą jest sport i wykazuje się nadzwyczajną sprawnością jeśli idzie o jazdę konną i strzelanie. No, ale kłopot jest taki, że ta jego żona Aneta, ma amanta, niejakiego Kopowskiego i związek z tym amantem przykrywa panną Castelii zaręczoną z Ignacym, co to niby ma widoki na spadek. Ja tego wszystkiego nie piszę po to bynajmniej, żeby próbować Was jakoś rozbawić. Piszę to, by uzmysłowić wszystkim, także sobie, jak skomplikowane przedsięwzięcia i wymuszenia natury psychologicznej stosowano, by przejąć wielkie, niekontrolowane przez nikogo aktywa.

Kiedy Józio Osnowski zwraca ciotce panny Castelii uwagę, że spadek Ignacego wcale nie jest taki pewny, ale ważne jest, że uczucie między młodymi rozkwita, ta wstaje wściekła od stołu i mówi – Józio nigdy nie był matką i niczego nie rozumie! I to jest akurat prawda.

Kopowski, mężczyzna bogaty, przystojny i głupi jak but, którego Henryk z całą pewnością nieco przejaskrawił, adoruje narzeczoną Ignacego, żeby uśpić czujność Józia i mieć pretekst do schadzek z jego żoną Anetą. I wszystko byłoby dobrze, ale trochę się zapędzają. Raz w oranżerii ten cały Kopowski wsadza pannie Castelli rękę pod spódnicę i na to przychodzi Ignacy. Doznaje szoku i wybiega gdzieś w nieznane. Józio za nim. Nie dogonił go. No i gdzie leci? Do Stacha Połanieckiego jak wszyscy. Nie wiem co oni mieli z tym Stachem, ale każdą sprawę załatwiało się u niego. Szukają Ignacego po całym mieście we dwóch, ale bez skutku, a Ignacy tymczasem zamknął się w u Połanieckiego w kancelarii, a tam w szufladzie był rewolwer. No i palnął sobie w łeb. Przeżył na szczęście. Bez związku z tym przykrym faktem, zabrał się z tego świata stary pan Zawiłowski, magnat, po którym Ignacy miał dziedziczyć. Połaniecki przytomnie zauważa, żeby przemilczeć treść testamentu i nie rozgłaszać tego, bo puszczalska panna i jej zwariowana ciotka, co miała pretensje do Józia, że nie był matką, gotowe są wrócić i błagać o przebaczenie, które z pewnością uzyskają.

I teraz ciekawa rzecz. W testamencie nic nie ma, córka Zawiłowskiego zostaje sama z ogromnym majątkiem, Ignacy jest na granicy śmierci i nie wiadomo co robić. Samotna kobieta, nawet jeśli jest zakolegowana z takim Stachem Połanieckim nie obroni się przed łowcami posagów, mowy nie ma. Pisaliśmy tu o tych sprawach kilkakrotnie. Wpada ona na znakomity pomysł. I tak nie ma zamiaru wychodzić za mąż i nie chce prowadzić życia towarzyskiego, a więc dobrowolnie przekazuje większą część majątku Ignacemu, który dochodząc do siebie przemienia się z mdłego poety w dziedzica pełną gębą. I to nam właśnie Henryk stawia za wzór. Mówi jednak wyraźnie – nie zostawiajcie samotnych dziewczyn z wielkimi pieniędzmi, bo będzie dramat.

Wrócę na chwilę do początku filmu i książki. Zaczyna się od tego, że Stach kupuje rewolwer, z którego potem próbuje się zastrzelić Ignacy. Czyni to, albowiem w rocznicę powstania jego spółki z Bigielem, ktoś włamał się do kantoru i zdewastował większość papierów, a Połaniecki sugeruje, że włamywacz szukał złota. Myślę, że nie złota, a informacji. I nawet nie będę zgadywał kim był ów złodziej.

Niepokoi mnie trochę to, że zarówno w Lalce, jak i w Rodzinie Połanieckich, epizodyczne role grał Stanisław Bareja. Ja go nie lubiłem i nie wierzyłem nigdy w jego geniusz czy artystyczną uczciwość. W Lalce zagrał Jasia Mincla, a w Rodzinie Połanieckich francuskiego pośrednika wojskowego. Na tym bowiem kończy się w serialu opowieść o interesach spółki Bigiel i Połaniecki, nie udało im się pośredniczyć w sprzedaży zboża dla armii szwedzkiej, ale kontrakt na dostawy skór dla armii francuskiej już wzięli. Ciekawe jaki to miało związek z włamaniem, o którym słyszymy na samym początku.



tagi: pieniądze  rzym  dziedziczenie  rodzina połanieckich  spadki  romans  intrygi 

gabriel-maciejewski
26 stycznia 2021 10:12
19     2527    17 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @gabriel-maciejewski
26 stycznia 2021 10:50

Don Stach?

Rodzina Corleone też nieczegeo nie robiła na kredyt. W tytule jest co prawda słowo "ojciec" a nie "rodzina, ale wiemy jak dla ojca, rodzina była ważna. Kwestie zamążpójscia też były kluczowe.

Nie chcąc byc marionetką na sznurkach banków, a chcąc ocalić kapitał muszisz szukać opieki dona.

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 26 stycznia 2021 10:50
26 stycznia 2021 10:57

Wygląda na to, że Stach był donem

zaloguj się by móc komentować

tomciob @betacool 26 stycznia 2021 10:50
26 stycznia 2021 11:15

Cyt.: "Rodzina Corleone – fikcyjna rodzina mafijna z powieści Mario Puzo Ojciec chrzestny. Zostaje założona przez Vito Corleone (urodzonego jako Vito Andolini), pochodzącego z Corleone na Sycylii. Po przyjeździe do USA nazwisko Vita zostaje zmienione w urzędzie imigracyjnym na wyspie Ellis.

Początkowo nazwisko Corleone wymawiane było po włosku Kor-li-o-nej (ang. Cor-le-o-nay), ale w roku 1955 zmieniono je na Kor-lii-ołn (ang. Cor-lee-own), wymawiane bardziej po amerykańsku".

Źródło Pytanie więc powstaje praktycznie jedno - co jest ważniejsze: przydomek "ojciec" czy nazwa miasta z którego się pochodzi jako nazwisko, nawet jeśli miało by to być miasto ze słonecznej Italiij. Dobrze że chociaż Stach miał polskie nazwisko kończące się na "-ski."

zaloguj się by móc komentować

IanThomas @gabriel-maciejewski
26 stycznia 2021 11:18

Ten romans Stacha był strasznie niedojrzały. Też mi się wydawało, że przepłacając za Krzemień chciał zagłuszyć wyrzuty sumienia. Rodzina Połanieckich nie jest literacko najlepszą książką która wyszła spod pióra Sienkiewicza, ale mechanizmy społeczne które opisuje, te afery finansowe, sprawy spadkowe i majątkowe, są solidnie potraktowane. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @tomciob 26 stycznia 2021 11:15
26 stycznia 2021 11:19

Polonecky Family... Brzmi dobrze.. A don Stanilava to już nawet w inny sposób zagospodarowano...

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @IanThomas 26 stycznia 2021 11:18
26 stycznia 2021 11:19

Na tym się znał, a pisanie współczesnych autorowi powieści zawsze jest jakąś tam kokieterią wobec środowiska. 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski
26 stycznia 2021 11:38

Henryk pewnie te mechanizmy finansowe poznał, kiedy już się z zabawy w falanstery w Kaliforni (z Modjeską i Chłapowskim) wyleczył. A co do posagów i spadków, jako sprężyny sukcesu, to niejaka Agata Christie pokazała nam niejedną bardziej zbrodniczą twarz takich stęsknionych dziedziców on spe. Pewnie polski katolicyzm i tak łagodził obyczaje...

zaloguj się by móc komentować


jacekjack @gabriel-maciejewski
26 stycznia 2021 12:44

Połaniecki to strateg bo pozostawał pod silnym wpływem Stanislava Vokluskiego. Po spotkaniu w Wenecji powrócił do kraju ale  byli w  łączności korespondencyjnej. To całe zamieszanie z pieniędzmi ,kto , komu, za ile , spadki , fałszywa dobroczynność jest oczywiste.....kroi się grubszy numer. Stanislav Voklusky w tym okresie mocno zaangażował się w działalność na rynku przypraw. Pamiętał nauki swojego mentora Jay Goulda  https://en.wikipedia.org/wiki/Jay_Gould  który często powtarzał kiedy spotykali się na porannej kawie -  "Nie zapomnij Stanislav.....dywersyfikacja"  Systematyczne kontakty Stanislava Vokluskiego z obywatelem Kane budziły zainteresowanie opinii publicznej, niejednokrotnie widziano ich razem jak żywiołowo gestykulując dyskutowali patrząc sobie w oczy.  Voklusky jako jeden z nielicznych miał swobodny dostęp o każdej porze dnia i nocy do Hearst Castle https://en.wikipedia.org/wiki/Hearst_Castle. Według nieopublikowanych wspomień Henryka Szlangbauma to właśnie Voklusky nakłonił obywatela Kane aby przez swoje imperium prasowe nakręcił spiralę konfliktu USA -Hiszpania https://en.wikipedia.org/wiki/Spanish%E2%80%93American_War  Celem były Filipiny z jej gałką muszkatałową.     A w czasie tego włamania do kantoru skradziono dokumenty przewozowe relacji Manila-Rotterdam.

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski
26 stycznia 2021 18:24

Genialny  wpis,...

...  ale  i  komentarze  Jacekjack'a  kapitalne...  bez  Pana  pomocy  intelektualnej  -  w  zyciu  bym  nie  pokojarzyla,  ze  Stach  Wokulski  i  Stach  Polaniecki  sie  znali...  i  razem  "krecili  lody"  !!!

Jaki  ten  swiat  jest  maly.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @gabriel-maciejewski
26 stycznia 2021 19:11

Zawsze uważałam, że fantastycznie, z olbrzymia dawką sarkazmu i humoru opowiadasz filmy. No ale Twoje rozkminianie lektur - to też szał :)

PT Mniszysko ma najsłuszniejszą rację - chciałoby się Twoich książek o lekturach...

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 26 stycznia 2021 18:24
26 stycznia 2021 21:57

Ja bym radził uważniej przyjrzeć się Jack'owi zanim się go łyknie. Potem mniejszy kac człowieka męczy.

zaloguj się by móc komentować


DYNAQ @betacool 26 stycznia 2021 21:57
26 stycznia 2021 23:05

Ja już zwróciłem.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 26 stycznia 2021 21:57
26 stycznia 2021 23:59

Dziekuje  za  dobra  rade,  bo  nauki  nigdy  za  wiele...

...  Jacekjack  ma  "fantazje"  z  tym  Vokulsky'm...  dobrze,  ze  choc  Polaniecki  nie  zachodzil  do  palacu  Hirsta  w  slonecznej  Kalifornii  i  nie  namawial  do  "wojny  amerykansko-hiszpanskiej",  bo  by  sie  dopiero  narobilo  !!!

zaloguj się by móc komentować

betacool @DYNAQ 26 stycznia 2021 23:05
27 stycznia 2021 00:35

Rzeczywiście coraz bystrzejsi. Alchemicy! Z inwektyw już nawet kropelki inwencji potrafią wydestylować.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @betacool 26 stycznia 2021 21:57
27 stycznia 2021 08:05

Tak zawsze należy robić. Pewien dystans się należy, do wszystkiego i wszystkich, bez wyjątku. Dopiero potem możemy kogoś uznać, za autorytet, jak poznamy "zjawisko" ze wszystkich stron. Dla niewtajemniczonych i nowych w tym miejscu, polecam początek działań Coryllusa na salon24.pl, gdy jeden z drugim "pukali się w czoło, co to za dziwo jest".

A teraz z drugiej strony, popatrzmy na "autorytety" w rodzaju Ziemkiewicza Rafala Aleksandra, czy innych Lisickich, nie mówiąc, Terlikowskich, czy nawet samego mistrza Sakiewicza, a przecież nie będę wspominał tego durnia Michnika Adama, który w latach koniec lat 80-tych i początek 90-tych był i dla mnie razem z Kuroniem Jackiem, czy Mazowieckim Tadeuszem, autorytetem w mojej polskiej wolności. Chwała Bogu, że dość szybko zszedłem na ziemię.

Trzeba więc uważać bardzo. Proszę popatrzeć, co mamy dzisiaj. Okazuje się, że nawet Kaczyński Jarosław jest już byle kim. Bo jest. To, co "pokazał" w sprawie filmu o Smoleńsku, "kasuje" go już zupełnie. I nie chodzi mi wcale o to, że ja jestem za panią Stankiewicz. Mnie w ogóle ta sprawa nie interesuje. Mnie interesuje tylko "ręczna ingerencja" władz w wolność słowa. To wszystko. Stawia pana Kaczyńskiego tam, gdzie stoją i salutują siłom zła, wszystkie pozostałe "autorytety" polityczne świata.

Nie chciałbym mieszać i to porównanie jest być może za daleko idące. To jest Syn Samego Boga. Chrystus też musiał najpierw coś powiedzieć i pokazać, by uczniowie za nim poszli.

2000 lat już z Nim idziemy ...

 

zaloguj się by móc komentować

jacekjack @betacool 27 stycznia 2021 00:35
27 stycznia 2021 10:53

Nie mam złych zamiarów.....a wyszło jak wyszło.  Polacy piszą i publikują wspomnienia, a Portugalczycy liczą pieniądze. Wymowa moich komentarzy miała być taka , że lepiej gdyby było na odwrót. Nie ukrywam że taki stan rzeczy bardziej by mi się podobał. Niestety tak nie jest bo każą nam czytać pamiętnik starego subiekta. Przyjmuję do wiadomości i się z tym godzę że forma i treść mojego przekazu mogą być słabej jakości, a myśl przewodnia nie dość czytelna. Przynajmniej się starałem....Jednocześnie jestem głęboko przekonany że kiedy wreszcie ukażą się drukiem do tej pory nieopublikowane wspomniena Henryka Szlangbauma moje dobre intencje zostaną właściwie zrozumiane. Do tego czasu  n  i  e    b  ę d ę  komentował na blogu.........Niech żyje Stanislav Voklusky !!!!    pozdrawiam....żegnam...dziękuję za uwagę.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 26 stycznia 2021 11:19
27 stycznia 2021 11:42

Don Stanislaus. To ma konotacje historyczne. Nadto w takiej formie to imię występuje w obszarze ango-amerykańskim. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować