-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Jak trafić z historią do młodzieży?

To, jak wiemy jest problem, który spędza sen z powiek publicystów i autorów akademickich. Co zrobić, żeby młodzież chciała czytać książki w ogóle, a książki historyczne w szczególności. Ja oczywiście wiem co trzeba zrobić i mogę się nawet tą wiedzą podzielić, niczego to i tak w sytuacji opisywanych tu poszukiwaczy nie zmieni. Trzeba zmienić podstawy dotychczasowych narracji, a następnie nauczyć się pisać ciekawie. To wszystko. Jak to zrobić? Myślę, że pora, na krótki kurs ciekawego pisania. Jeden z czytelników podesłał mi wczoraj coś absolutnie wstrząsającego, numer Dziennika Bydgoskiego z roku 1934. Przejrzałem te strony i doszedłem do wniosku, że znajdujemy się dziś w sytuacji przenicowanej. Wywróconej na drugą stronę. Musimy robić coś, czego żaden przedwojenny wydawca by nie zrobił, z obawy, że mu firma splajtuje. Przy okazji jednak możemy wykorzystać treści zawarte w tym numerze Dziennika, by trafić z treściami historycznymi do młodzieży, a także, by zareklamować jedną z naszych nowych książek. Oto pełna treść artykułu, który ukazał się na stronach wymienionej gazety. Zwracam uwagę na jego ton i wymowę, uważam, że to jest właściwy sposób na propagowanie treści, które mamy w naszej księgarni.

 

Jeden z najruchliwszych historyków polskich i najwięcej popularny ze względu na swój przystępny sposób pisania wydał przed kilkunastu laty książkę o strategji polskiej z czasów Zygmuntowskich. Publikacja ta uchodzi za najlepszą w Swoim rodzaju. Wydrukowano jej 300 egzemplarzy, a sprzedano w przeciągu kilkunastu lat zaledwie 200. Takich przykładów można by naliczyć

setki. A teraz taka historja: Urke Nachalnik był złodziejem. Może nie takim wielkim jak sam o sobie pisze, ale w każdym razić jednym z najwybitniejszych. Może dlatego pewna instytucja półoficjalna,

a pół humanitarna zajęła się wydaniem jego pamiętników złodziejskich. Jest w nich dużo blagi, a także wyraźny wpływ Casanowy. Widocznie Urke Nachalnik umilał sobie tą ostatnią lekturą pobyt w więzieniu. Kto Nachalnikowi poprawił jego pamiętnik (jest on nieledwie analfabetą) nie wiadomo.

Ale za czyjem staraniem zostały wydane te pamiętniki, o tem można się dowiedzieć ze wstępu do nich. Na okładce książki figuruje podobizna autora. Z książką samą spotykamy się we wszystkich witrynach księgarskich. Prawie wszyscy recenzenci wyrazili się o pamiętnikach złodzieja i zwyrodnialca pochlebnie. Każda czytelnia ma to arcydzieło. Czytają je starzy, czytają młodzi.

Zwłaszcza ci ostatni. Przecie są w nich pewne akty fizjologiczne, opisane dokładniej

niż u Casanovy albo u Ewersa. Opisane są brutalnie choć bez talentu. Ale po co tu talent,

jeżeli posiada się tyle bezczelności! Książka Nachalnika rozeszła się w krótkim

czasie w 7.000 egzemplarzy. Dlaczego o tem piszemy? Bo tenże pan Nachalnik miał w Łodzi

prelekcję publiczną o swych przeżyciach i o swych aspiracjach literackich. Zgromadziło

się na tej prelekcji mnóstwo szumowin ze świata przestępczego, no i wielka liczba żydów.

Bo Urke Nahalnik jest na dobitek żydem. Mało tego. Wychodzący w Łodzi ,,Głos Poranny" zamieścił wywiad z czcigodnym i sławnym autorem. W wywiadzie tym chwali się Nachalnik, że otrzymał jakoby rządowe stypendjum literackie na dalsze kształcenie się i na propagandę (jaką?).

Nasza Akademja literatury powinna ten fakt koniecznie zbadać. Polska kultura tak nisko nie upadła, aby żydowskie Nachalniki w ten sposób mogli na niej żerować!

 

Widzimy wyraźnie, że naiwność autora tego tekstu przekroczyła wszelkie dopuszczalne granice. Wierzy on, że akademia literatury, gromada oszustów pousadzana na państwowych synekurach będzie zwalczać Nachalnika, który jest jednym z nielicznych, bo pochodzącym spoza ich środowiska, usprawiedliwieniem istnienia tego wielce podejrzanego ciała. Nie rozumie też biedny autor, że to wszystko co tam napisał Icek to jest szczera prawda, opisy zaś jego relacji z dziewczynami nie wykraczają poza dzisiejszy standard pism przeznaczonych na młodzieży nastoletniej. Żal zaś jaki bije z tych biednych linijek dotyczących powodzenia Icka u kobiet jest niestety demaskujący. Rzeczą najważniejszą w tym tekście jest jednak początek. Autor nie zdradza nam niestety tytułu książki o strategii Polski czasów zygmuntowskich, ani pisze też kto tę książkę napisał. Uważa, że to niepotrzebne. Albo więc sam łże, albo jest zainteresowany wyłącznie Nachalnikiem. W przeciwieństwie do mnie. Ja bowiem książkę Icka już wydałem, a teraz chciałbym wydać tę drugą, żeby tak ważna i tak zaniedbana przez przedwojenną Akademię Literatury pozycja nie zaginęła, żeby można było ją wziąć do ręki i przeczytać. Czy to nie dziwne, że on o tym nie napisał? Może ktoś się dogrzebie co to za książka i może jest ona dostępna w pdf. Byłoby nieźle.

Lektura przedwojennych gazet to jest najlepszy sposób na to, by młodzież zainteresować historią. Nikt jednak tego sposobu polecał nie będzie albowiem może się okazać, że to co uważane jest dziś za tajemnicę stanu niemal, dawniej było szeroko omawiane i nie zabezpieczania tego żadna klauzula.

Można w tych gazetach napotkać choćby taki oto tekst:

 

Bogaty żyd przemytnikiem sacharyny.

Tczew. Na wokandzie sądu grodzkiego znalazła się sprawa bogatego kupca żydowskiego

Jakóba Schreibera z Warszawy. Bogaty ten żydek oskarżony był o nielegalne przewiezienie (przeszmuglowanie) z Gdańska do Polski 20 słoików sacharyny. Sprawa przedstawia

się następująco: w dniu 15 sierpnia br. po przybyciu na tut. dworzec pociągu pośpiesznego

nr. 402 zdążającego z Gdańska przez Tczew do Warszawy, jeden z rewidentów skarbowych prowadzący w tym pociągu rewizję w poszukiwaniu towaru akcyzowo-monopołowego, natknął się

na zmieszanego Schreibera, którego zapytał czy wiezie ze sobą jakie towary podlegające akcyzowej

wzgl. monopolowej ustawie. Wobec przeczącej odpowiedzi i zmieszaniu kontroler skarbowy

przeprowadził u żydka Schreibera rewizję osobistą ,podczas której w zawieszonym w przedziale

płaszczu znalazł przemyt w postaci 20 słoików sacharyny niemieckiej. Sąd grodzki wydał wyrok skazujący Schreibera aż na 20 zł grzywny i 1 dzień bezwzględnego aresztu oraz konfiskatę zajętej sacharyny.

 

Obok zaś mamy wiadomość smutną:

 

Samobójstwo pastucha.

Świecie. W Przechowie pod Świeciem, zatrudniony u rolnika Karwasza, jako pastuch, 15-

letni Stanisław Samrowski, pochodzący z Wiąga powiatu świeckiego, popełnił ostatnio samobójstwo, przez powieszenie się w stajni swego chlebodawcy. Kie dy nazajutrz jeden z domowników wszedł do stajni i zauważył, co się stało, zastał już tylko martwe zwłoki chłopaka.

Co było powodem samobójstwa młodego pastucha niewiadomo.

 

Ktoś może mi zarzucić, że ja się naśmiewam z ludzkich tragedii. Nie o to chodzi, chcę tylko pokazać, jak wygląda prawdziwe, zaangażowane, prawicowe dziennikarstwo, które co prawda nie jest wolne od błędów, nie zawsze chodzi właściwymi ścieżkami, ale dba przynajmniej o to, by czytelnik się nie nudził i nie zasypiał przy lekturze. I niech sobie nikt nie myśli, że tylko sprawy kryminalno-obyczajowe interesowały reporterów Dziennika Bydgoskiego. Proszę bardzo oto polemika z socjalistami i celnie wymierzona w nich krytyka:

 

Alarmy wolnomyślicielskie

Pochłonięty walką z różnemi organizacjami burżuazyjnemi i faszystowskiemi socjalistyczny ,,Robotnik”' przeoczył jednak pewną organizację, którą tak charakteryzuje: ,,Dotychczas jednak

nie zwróciliśmy należytej uwagi na jedną z nich. Nie jest ona tak hałaśliwa, jak inne, pracą swoją wykazuje (co? przyp. nasz) po cichu, w cieniu kościelnej kruchty i na plebanji. To katolickie

Stowarzyszenie Młodzieży (K.S. M.), pod którem ukrywa się dawne Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej (S.M. P .)... najważniejszą dla nas miarą jest jej masowość, której oprócz ,,Strzelca",

Z. H . P/u nie osiągnęła bodaj że żadna inna organizacja proletarjacka, działająca na terenie młodzieży robotniczej i chłopskiej. Oto KSM . liczy dzisiaj 223.901 członków z pośród młodzieży

robotniczej (107.42? chłopców) i 116.473 dziewcząt), zaś wraz z kierownikami K. S . M. liczy przeszło 300,000 członków. Ale nie tylko ta liczba woła na alarm. Zastraszający jest przedewszystkiem wzrost K. S . M., które jeszcze w roku 1925 liczyło tylko 05.864 członków,

czyli, że wzrosło w ciągu 9 lat przeszło czterokrotnie". Rzuciwszy kilka ordynarnych inwektyw

pod adresem księży, ,,Robotnik" dochodzi do wniosku, że ,,tu nietylko

moc samego proboszcza działa. Za działalnością K. S. M. kryje się episkopat,

który popiera tę organizację w tej oczywiście nadziei, że powstrzyma młodych robotników od zaciągnięcia, się pod sztandary socjalizmu. Ale my nie możemy pozwolić, by te 223 tysiące młodych

robotników tkwito nadal w niewoli klero-faszyzmu". Socjalistyczny organ mimo woli dał doskonałe świadectwo kierownikom Katolickiego' Stowarzyszenia Młodzieży. Nie myli się bynajmniej ,,Robotnik" co do dążenia tej organizacji, bo istotnie jej zadaniem jest zagarnąć całą młodzież

polską do służby Chrystusowi, odrywając ją od sztandaru socjalistycznego Antychrysta.

Jedno tylko wymaga faktycznej poprawki, mianowicie, że Episkopat wcale się nie ,skryje' ani za K. S . M. ani wśród niego, przeciwnie – Episkopat i podwładne mu duchowieństwo działa

najzupełniej jawnie, werbując młodych Polaków płci obojga do K: S. M. i nie kryjąc przed nimi celów i zadań organizacji. Zważywszy zapowiedź socjalistów, dążących do zwerbowania członków K. S M. poi sztandary Antychrysta, kierownicy K. S. M. winni zdwoić czujność na wszelkie zakusy rzekomych ,.oswobodzicieli" młodzieży naszej, aby zakusy te' móc paraliżować w zarodku".

 

Jak widzimy wiele się w omawianych kwestiach od roku 1934 nie zmieniło. Tyle tylko, że organizacje nie są już jawne i nie prowadzą tak zaciekłych sporów na łamach swojej prasy. Dziś w ogóle nie widać organizacji, mamy pełny spontan i nie spotykaną wcześniej dynamikę ulicy, nie moderowaną przez nikogo. Ludzie tak sami chcą łazić po zimnie i demonstrować jeden przeciwko drugiemu.

 

Na koniec może coś z życia stolicy:

 

Trzy zjazdy w stolicy. Zjazd niższych funkcjonariuszy państwowych i abstynentów

 

W okresie dwóch dni świąt, dnia 8 i 9 bm., w Warszawie odbył się szereg

zjazdów. Przede wszystkiem wymienić należy liczny zjazd delegatów Zw. Niższych

Funkcjonarjuszów Pocztowych, który obradował w gmachu Sądu Najwyższego.

W wyniku dwudniowych obrad uchwalono szereg postulatów. Zjazd m. in. domaga się:

1) uznania niższych funkcjonarjnszy państwowych, spełniających czynności

kancelaryjne i manipulacyjne, za pracowników

umysłowych,

2) przestrzegania 8-godzinnego dnia pracy oraz 10-godzinnego dnia pracy w

szpitalnictwie i wypłacenia zaległych należności za pracę nadliczbową w dni powszednie

oraz w niedziele i święta,

3) przemianowania pracowników kontraktowych i ryczałtowych na pracowników

stałych (etatowych),

4) przyznania bezpłatnych mieszkań służbowych funkcjonariuszom państwowym,

zamieszkującym w budynkach państwowych i mającym nadzór nad temi domami,

5) przyznania wszystkim pracownikom państwowym i samorządowym oraz

emerytom i ich rodzinom zniżki kolejowej 50% taryfy kolejowej itd,

W dziedzinie samopomocowej zjazd powiększył sumy budżetowe na fundusz

zapomóg pośmiertnych i zapomóg doraźnych. Zarząd z małemi zmianami wybrano

na rok następny w dotychczasowym składzie. Prezesem pozostał senator Karol

Mozgała. W ciągu dwóch dni obradował wszechpolski zjazd abstynentów.

Był to ostatni zjazd przed kongresem światowym abstynentów, który odbędzie

się w roku przyszłym w Polsce. To też obrady tego zjazdu miały doniosłe znaczenie.

Wygłoszono kilka referatów o zadaniach abstynentów polskich wobec

kongresu międzynarodowego w Warszawie. Pozatem wygłoszono referaty o celach

i metodach pracy abstynentów, o roli lekarza w walce z alkoholizmem oraz

o alkoholizmie na wsi i jego wpływie na państwo itd. W pierwszym dniu

obradowały również sekcje zjazdowe: lekarska, pedagogiczna i społeczna.

W niedzielę odbyło się końcowe, plenarne posiedzenie. Liczni mówcy podkreślali m. in. ciężką

sytuację Zw. Abstynentów wobec dekretu rządowego, dotyczącego tej kwestji

oraz wyrazili słuszny niepokój z powodu szerzenia się alkoholizmu wśród młodzieży szkolnej. Związek nie posiada dostatecznych środków zarówno materialnych, jak i technicznych. Nie ma

również odpowiedniej literatury. Zjazd uchwalił cały szereg rezolucyj, zmierzających do uświadomienia szerokich mas o szkodliwości alkoholizmu dla jednostkii państwa. Poza tem szczegółowo omówiono sposoby wałki z alkoholizmem w Polsce.

W związku ze zjazdem odbyła się wystawa przeciwalkoholowa w sali Państwowej Szkoły Higjeny,

Odbył się również zjazd Organizacji Przysposobienia Kobiet do obrony kraju.

W wyniku obrad powzięto uchwalę, dotyczącą podjęcia prac nad zatrudnieniem

żeńskiej młodzieży bezrobotnej. Uchwalono również nowy statut organizacji, przedstawiony zjazdowi przez zarząd główny. Poza tem powzięto cały szereg wniosków o charakterze organizacyjnym. Walny zjazd uchwalił przyznać sztandar za najlepszą wydajność z pracy

w okresie ub. kołu w Tarnopolu. Na przewodniczącą organizacji wybrano p. J. Michałowską. Do zarządu Weszła również żona Prezydenta Rzeczypospolitej p. Mościcka.

 

Dziwi mnie w tym tekście jedno – skoro alkoholizm był tak szkodliwy dla państwa, dlaczego nie połączono zjazdu niższych urzędników ze zjazdem abstynentów? Wynikły by z tego same korzyści. Ja wiem dlaczego, bo odpowiedzi udziela nam na swoich łamach, w tym samym w dodatku numerze Dziennika Bydgoskiego

 

,,Polski napój narodowy”.

Francuzi zazdroszczą nam naszej... wódki.

 

W paryskim tygodniku ,,Mariannę" ukazał się reportaż p. Pierre Bost p. t. ,,Piętnaście dni w Polsce". ,,Ostatnie spojrzenie", jakie autor rzuca na Polskę, jest pełnćm uznania i tkliwości spojrzeniem

na... karafkę wódki. Oczarowany produkcją monopolu spirytusowego, Francuz tak pisze:

,,...Nie należy pomijać rzeczy ważnych. Wódka jest ,,likierem" niezwykle ciekawym.

Niech was jednak nie myli słowo ,,likier" . Nie chodzi tu o płyn, którym rozkoszuje się podniebienie w małych łykach, jak smakołykiem. Nie. Wódka jest napojem normalnym, zwyczajnym, który towarzyszy posiłkom (pije się także piwo, a wino bardzo rzadko)...

Wódki się nie popija, ale przeciwnie, elementarna grzeczność wymaga, aby wypróżnić kieliszek na hop!, od jednego razu... Wtedy ciepło wchodzi prosto do przełyku i żołądka; bo w wódce

są dwie cnoty nie bylejakie: zapach i ciepło. Nie znam likieru, który by lepiej dę nadawał do picia w zimnym kraju i w zimie; jest całkiem zrozumiałe dlaczego Rosja i Polska uczyniły z wódki

napój narodowy, a ja żałuję mocno, że ten płyn cenny, dobroczynny, który czuć wsią, puszczą, dociera do Francji z taką trudnością. Litr wódki kosztuje w Polsce 15 franków, pomimo monopolu

spirytusowego. Brala mnie zazdrość. Ale czyż nie należy szukać sposobów zaaklimatyzowania tamtejszych rozkoszy poza ich ojczyznę? Jeżeli nie, to źle. Bardzo chętnie godziłbym się na ten

rodzaj wysiedlenia. A wiem z drugiej strony, że wódka jest jednym z mocnych napojów, który można konsumować z małem ryzykiem. Gdyby klasyfikować kraje według napojów, jakie adoptowały,

bez wątpienia postawiłbym na czele Francję z jej ,,vin ordinaire", które Bernard Shaw nazywa ,,wodą do picia Francuza". Ale angielska w'hisky i niemieckie

piwo szłyby daleko w tyle poza wódką". Z przytoczonej, entuzjastycznej opinji widać wyraźnie, że nareszcie czemś imponujemy europejskiej zagranicy, że nareszcie zagranica czegoś nam zazdrości.

 

Tu także widzimy, że w mentalności przeciętnego redaktora zaszło niewiele zmian od roku 1934. Mógłbym w zasadzie zacytować wszystkie artykuły z tego numeru Dziennika Bydgoskiego i bawilibyśmy się tutaj świetnie, ale nie mam czasu i miejsca. Zaraz muszę lecieć w miasto i załatwiać różne sprawy. Potem zaś przygotowania do świąt. Na koniec więc jeszcze tylko tytuł. Nie świąteczny bynajmniej. Za to bardzo charakterystyczny:

 

Morderstwo z litości! Angielka zabiła syna idyjotę! Sąd skazał ją za to na karę śmierci!

 

Abstrahując od rzeczywistej treści tego tekstu, powiem tak – trochę szkoda. Morderstwa bowiem dokonywane na idiotach powinny być z urzędu uwolnione od kary.

 

Obiecuję, że jutro napiszę coś przyjemnego. Coś naprawdę sympatycznego. Bez pastuchów samobójców i zamordowanych idiotów. Daję słowo. Przypominam, że dziś wejdą do sklepu jeszcze dwie nowe książki – Hohenzollernowie Grzegorza Kucharczyka i Wojny Czyngis Chana

 

A oto najnowsze nagranie „u Michała” w księgarni Foto-Mag, tym razem:

Gabriel Maciejewski o książce – Czas Ziemiaństwa. Antologia wspomnień

https://www.youtube.com/watch?v=0ronBf5oH7k

 

poprzednie nagrania:

O wydawniczych nowościach i kolejnych tomach baśni „Socjalizm i Śmierć”:

https://www.youtube.com/watch?v=D_pzN2U-hsA

O kwartalniku Szkoła Nawigatorów o protestantyzmie:
https://www.youtube.com/watch?v=mPtOH0VMOq0

O filmie Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”:

https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI

O książce Hanny Koschenbahr-Łyskowskiej „Zielone rękawiczki”:

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

O Bibliotece Historii Gospodarczej Polski:

https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

 



tagi: książki  dzienniki  międzywojnie  urke nachalnik  sukces wydawniczy 

gabriel-maciejewski
28 marca 2018 09:11
6     2160    10 zaloguj sie by polubić
Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

Komentarze:

marek-natusiewicz @gabriel-maciejewski
28 marca 2018 09:22

"Uczyć kogoś historii"... nie warto. Życie zmusi po pewnym czasie do szukania odpowiedzi właśnie w historii. A tam jest na przykład już udzielona odpowiedź na pytanie o pomyślność realizacji współczesnej wersji "idei jagiellońskiej", która brzmi: TAk, pod warunkiem, że nie trafi ona w ręce nuworyszy bądź dyletantów.

Na razie jest w rękach Orbana, ale tam na Wegrzech nazywana jest ideą andegaweńską (nota bene opracowaną przy aktywnym udziale siostry Kazimierza Wielkiego, Elżbiety Łokietkówny - matki króla Ludwika).

Historia nauczycielką życia jest dla Obywateli, a nie "przewodów pokarmowych", dla których jest jedynie jedną z wielu narracji.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski
28 marca 2018 12:48

Myślę, że skoro mowa o czasach Zygmuntowskich, to chodzi prawdopodobnie o t. II pracy Oskara Haleckiego (Kraków 1920): Dzieje Unii Jagiellońskiej: http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F129383%2Findex.djvu&p=3

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
28 marca 2018 16:27

Re-we-la-cja! To dopiero byli czasy.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
28 marca 2018 16:31

A co do pytania zawartego w tytule, ja znam na nie odpowiedź i powtarzam gdzie tylko mogę. Wystarczy im dać na zachętę którąś z Twoich Baśni i dalej już pójdzie z górki. Podobnie z biologią, która tu niedawno sie nagle pojawiła. Napisz coś o drzewach i ptakach. Kłopot tylko z tym, kto z nich potem będzie chciał czytać co innego.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
28 marca 2018 16:35

Ach, i jeszcze coś. Trochę z boku, ale nie bardzo. Popatrz na to:

zaloguj się by móc komentować

Draniu @gabriel-maciejewski
28 marca 2018 17:27

Finanse ...Rozliczenia ,skąd są pieniądze, kto ile wziął i za co..Kto stracił ,kto zarobił..Zyciorysy itp. itd..  Wszystko od podszewki ..W historii ,w kulturze i oczywiście w gospodarce..Pytania,pytania i jeszcze raz pytania.. To jest ta droga edukcyjna, to są podstawy..To sa konkrety ,ktore jak widac od dekad sa skrywane.. A promuje sie i narzuca jakies puste opinie,ktore niczym nie sa poparte. I to przez wyznaczonych dyzurnych..Taki jeden z drugim dzinnikarzyna   np. krytykuje ksiazke.. No ale fragmentu książki nie zacytuje.. Bo po co.. Ważne jest tzw. piętno opinii..Czyli propaganda..Czary mary.. I tak jest do dziś.. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować