-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Jajecznica zaschnięta w brodzie

Temperament Polaków sprawia, że nie dają się oni wyprzedzić, zwłaszcza jeśli chodzi o modne, zbiorowe manie…

 

Emauel Małyński „Nowa Polska”

 

 

Miało być dziś o Ludwiku Świętym, którego biografię mamy w magazynie od dwóch dni, ale będzie o czymś innym. Nie wszyscy wiedzą, że zajmujemy się nie tylko wydawaniem książek sprzedawanych na rynku, ale także realizacją zleceń podmiotów takich jak samorządy. Od ponad roku kolega Jarosław i Pan Sylwester pracowali nad fantastyczną zupełnie publikacją naukową zatytułowaną „Osadnictwo kasztelanii łowickiej (1136 – 1847). Pracę tę napisał Jan Warężak, historyk regionalista ze Skierniewic, a starostwo tego miasta, zleciło nam przygotowanie jej do druku. Ilość mapek i wykresów jakie znajdują się w tej książce, słaba jakość skanu, jaki mieliśmy do dyspozycji, sprawiły, że praca nad tym dziełem przeciągała się niemożliwie. Tak, jak wszystko zresztą, bo człowiekowi zawsze się wydaje, że będzie łatwo, a potem okazuje się, że jest trudno. No, ale się udało i książka została wydana. Cały nakład przekazałem zleceniodawcy, więc nie mogę jej nawet pokazać. Książki nie ma też w sprzedaży, bo służy ona promocji miasta i powiatu. Powiem tylko tyle, że obaj zatrudnieni przy niej panowie, zrobili wszystko, by dzieło to wyglądało pięknie i okazale. Bo jest tego warte. Z chwilą kiedy oddałem nakład, przestałem się losem tej książki interesować, bo mam inne sprawy na głowie. Okazało się jednak, że jej wydanie wywołało żywą dyskusję na lokalnym forum. Ja bym może nawet nie publikował fragmentów tej dyskusji, ale są one tak kuriozalne, a przy tym, tak dobrze wpisują się w pewne obecne na rynku tendencje i demaskują bardzo wyraźne deficyty, że po prostu nie mogę. Są owe fragmenty także przykładem, jak łatwo manipulować ludźmi, którzy są święcie przekonani o tym, że co, jak co, ale ich intencje to po prostu kryształ górski nie zanieczyszczony żadnym paprochem. Oczywiście nie ujawnię nazwisk osób, które są autorami tych komentarzy, ale ich treść wystarczy.

 

Stoi na przeszkodzie - biblioteka cyfrowa powinna mieć licencję od właściciela praw autorskich.

Szkoda, że umniejsza Pani znaczenie wersji cyfrowych ze względu na własne upodobania. Co do "głębszego sensu" to ja mam zupełnie inną perspektywę niż Pani. Naukowiec, czy badacz, potrzebuje zajrzeć nieraz wręcz do setek różnych książek, z których ważny może być dla niego jedynie fragment. Nie jest praktyczne ani gromadzenie takich książek, ani tym bardziej kupowanie ich. Od tego są biblioteki, a jeszcze lepiej: biblioteki cyfrowe. Dla kogoś zainteresowanego znalezieniem konkretnej informacji w książce, argument, że fajniej jest mieć papierowy egzemplarz w ręku, w ogóle nie jest przekonujący.

 

Jak widzimy autor, który uważa się za naukowca i badacza, jest przekonany, że po zdigitalizowaniu książek, będzie mógł odnaleźć w ich treści konkretne informacje. Pisze też wprost, że gromadzenie książek, a chodzi mu przede wszystkim o książki naukowe, zwane też niekiedy poważnymi, jest niepraktyczne. Nie stawia co prawda postulatu, by zamknąć wszystkie biblioteki, a zostawić tylko te cyfrowe, z których on będzie mógł korzystać wyszukując tam ścisłe i konkretne informacje. Pytanie istotne brzmi – dlaczego on go nie stawia? Przecież skoro książki naukowe nie są potrzebne i nie ma sensu ich wydawać w twardej, lakierowanej oprawie, to cały chłam zalegający biblioteki miejskie i gminne jest jeszcze mnie potrzebny. To chyba logiczne? Po co to marnować drewno na drukowanie Bondy czy Mroza? Otóż nie, nasz bohater, który na dobrze rozwiniętą intuicję dobrze wie, że takiego postulatu postawić nie można. Kiedy się to bowiem zrobi człowiek znajdzie się na celowniku operatorów kampanii globalnej propagandy, którzy nie życzą sobie zamknięcia bibliotek, właśnie dlatego, by przez nie tłoczyć do biednych, ludzkich głów treści tanie i sformatowane. Sojusznikiem tych oszustów są wszyscy zwolennicy digitalizacji zbiorów literatury naukowej, posługujący się argumentami, jak powyżej – bo łatwiej dotrzeć, bo będzie taniej, bo prawdziwemu naukowcowi nie jest potrzebne….Ja już wielokrotnie przekonałem się, że prawdziwemu naukowcowi humaniście nie jest potrzebne nic poza pensją, którą pobiera on za opowiadanie kłamstw w żywe oczy. I ten pan niczym się od innych naukowców-humanistów nie różni. Jest może tylko trochę mniej cwany. Gdzie tkwi tak zwany myk? Otóż człeczyna ten, podobnie jak inni, jemu podobni, a wierzcie mi, że jest ich masa, uważa, że z chwilą kiedy zostawi się go sam na sam z informacjami, które go ekscytują, to osiągnie najpierw orgazm, a potem nirwanę. Na końcu zaś mu zapłacą. Oczywiście, że mu zapłacą, w sam raz tyle, żeby starczyło na zupę, drugie i pół litra. Bo na burdel w Płońsku już zabraknie. Nie ma to jednak znaczenia. Chodzi bowiem o to, co pokrywa deficyt najważniejszy – o wyróżnienie takiego z motłochu. Motłoch bowiem ekscytuje się kolorową okładką, motłoch ma prymitywne chętki, by książkę pogłaskać, zważyć ją w ręku i postawić na półce, a potem patrzeć jak ładnie wygląda. Prawdziwy badacz jest wolny od takich przesądów. Podobnie jak prawdziwy komunista, który za nim stoi niczym cień i druga osobowość. Chodzi bowiem o to, żeby nie było niczego. I w żaden sposób nie można takiemu człowiekowi wytłumaczyć, że z chwilą kiedy zbiory archiwów i bibliotek zostaną zdigitalizowane, a publiczność zajmie się czytaniem emocjonalnych bredni dostępnych w Empiku i bibliotekach publicznych, on sam, stanie się niepotrzebny. Do kogo bowiem będzie kierował swoje naukowe elukubracje? One będą już przecież nieważne, bo nie będzie publiczności. Do innych podobnych mu gamoni? A co ich to będzie obchodzić? Oni wszak będą walczyć o swoją zupę, swoje drugie i swoje pół litra. A jak rozszerzą swoją ofertę o kapowanie jeden na drugiego, to może im nawet wystarczy na ten burdel w Płońsku? Któż to wie….Bo chodzi o to, żeby nie było niczego.

 

Teraz komentarz drugi

 

Sprawia mi Pani przykrość przypisując złośliwość. To prawda, że mam inne zdanie, ale absolutnie nie mam złych intencji, a to co myślę, napisałem wprost, bez żadnych podtekstów. Przykro mi, że tak Pani to odbiera. Co do docenienia pani Moniki K., to jestem pod wrażeniem jej zapału i pracowitości oraz jednocześnie ubolewam, że ten zapał opierał się na nieprawdziwej przesłance co do niedostępności książki Jana Warężaka i cały ten wysiłek spełnił cel o niewielkiej użyteczności społecznej. Naprawdę, ten kto będzie (/był /jest) zainteresowany twórczością Jana Warężaka, ten do tej twórczości dotrze, bo nakład był wystarczający, aby książka znalazła się w wielu bibliotekach. Są wypożyczenia międzybiblioteczne i jest system Academica, a dzięki temu książka jest w zasięgu każdego w całej Polsce. To co teraz piszę, to nie jest złośliwość. To jest szczerość. Temu mogą służyć te moje komentarze, aby osoba co ma tyle serca i energii, wybrała w przyszłości działania skuteczniejsze. Gdy wejdzie Pani na stronę biblioteki cyfrowej Polona i wpisze hasło "Łowicz" to ukaże się Pani kilkaset wyników. To wszystko samo z siebie się tam nie znalazło. Biblioteka Narodowa digitalizuje na wielką skalę i uwzględnia wnioski czytelników. Są ludzie co te wnioski piszą i potem widać efekt w Polonie. To nic trudnego, a efekt jest taki, że np. "Łowicz" Władysława Tarczyńskiego i "Przechadzka po Łowiczu" Romualda Oczykowskiego, są dostępne w Internecie. Efekt wspaniały, a ludzie, którzy się do niego przyczyniają nie zbierają za to pochwał i gratulacji. Gdyby pani Monika K. użyła swojego zapału i energii, aby uzyskać zgodę od dysponentów praw majątkowych do twórczości Jana Warężaka na opublikowanie jej w Polonie, to byłoby dopiero coś! Poważną przeszkodą do rozpowszechniania wielu wartościowych dzieł są ograniczenia stawiane przez prawa autorskie (nawet jeśli autor nie miał intencji by na książce zarabiać, a jego spadkobiercy są obojętni albo nawet nie wiedzą, że ich przodek coś pisał). Pokonanie takiej przeszkodzy, to jest wartościowe osiągnięcie. Natomiast przepisanie książki Jana Warężaka niczego nowego nie wnosi, a zwiększenie nakładu nie może się równać z udostępnieniem w Internecie. Co więcej, koszt ekonomiczny jest nieporównywalny: wydano publiczne pieniądze, zużyto papier i druk. To, jak wydawane są środki publiczne, bywa często kontrowersyjne, bo skoro na coś środki wydano, to i na coś nie wydano. Gdybym np. był skierniewickim regionalistą, który chce wydać swoją monografię i odmówiono by mi dotacji, a przyznano pieniądze na dodrukowanie książki dostępnej szeroko w obiegu bibliotecznym, to nie byłbym szczęśliwy i nie oceniałbym decydentów pozytywnie. Ja to rozumiem, że pani Monice K. może być przykro uświadamiając sobie nieprawdziwość ww. przesłanki o nakładzie i to, że efekt może nie był wart takiego wysiłku. No, ale zawsze to nowe doświadczenie i warto było, choćby po to aby usłyszeć głos konstruktywnej krytyki (zapewniam, że też życzliwej) i wyciągnąć z tego wnioski. Rozumiem też, że jest wielu ludzi co woli mieć książkę w ręku niż czytać na urządzeniu. Jednak są i tacy czytelnicy co szukają konkretnych informacji (a książka Jana Warężaka to książka naukowa) i na wersji elektronicznej mogą łatwiej przeszukiwać tekst. Na książce papierowej nie da się zrobić CTRL+F. Nie mam wpływu na to jak obie Panie odbiorą te słowa. Może kiedyś zechcą wrócić pamięcią do tych komentarzy i przeczytać je z dobrą wolą. Na koniec chcę wyrazić, że przykro mi również, że nie oczekuje Pani odpowiedzi. Nie rozumiem więc celowości Pani komunikatu. Skoro nie akceptuje Pani tego, że mam inne zdanie i nie ma Pani ochoty na konstruktywną dyskusję, a moje komentarze nie są u Pani mile widziane, to nie zamierzam tu więcej pisać. Dziękuję uprzejmie za dotychczasową wymianę zdań.

 

Dzięki Pani Monice, której nazwiska nie ujawnię, książka Jana Warężaka mogła ukazać się drukiem. Mogę Was zapewnić, że nie podjąłem decyzji o jej wydaniu z entuzjazmem, przeciwnie starałem się Panią Monikę zniechęcić. No, ale w końcu stanęło na tym, że ona mnie przekonała i zrobiliśmy wszystko, by ta książka wyglądała jak najlepiej. I na to mamy argumenty takie jak wyżej. Najlepsze jest to, że autor komentarza przekonany jest, że w zdigitalizowanych zbiorach można buszować za pomocą klawiszy CTRL + F. To go w zasadzie dyskwalifikuje jako polemistę i człowieka, który choć trochę rozumie o co chodzi. Właśnie po to digitalizuje się zbiory, by utrudnić ich eksploatację. Nawet jeżeli nie czyni się tego celowo, tylko z głupoty, efekt jest taki właśnie. Nie chce wchodzić w wyższe jakieś rejestry i pytać retorycznie – a co jak wyłączą internet? Bo panu temu wydaje się zapewne, że to jest niemożliwe. Ja tylko może przypomnę, że byli tacy, którzy gromadzili kasety video i szczycili się całymi kolekcjami filmów.

Zawrócę teraz uwagę na jedno zdanie:

 

Gdybym np. był skierniewickim regionalistą, który chce wydać swoją monografię i odmówiono by mi dotacji, a przyznano pieniądze na dodrukowanie książki dostępnej szeroko w obiegu bibliotecznym, to nie byłbym szczęśliwy i nie oceniałbym decydentów pozytywnie.

 

I pozwolę sobie na pewną parafrazę

 

Gdybym był skierniewickim regionalistą i by mi odmówiono, byłbym jak cymbał brzmiący…

 

To cytat z Biblii, o czym nadmieniam, by wszyscy ci, którzy za długo gapią się w zdigitalizowane zbiory i nie korzystają z papierowych książek, też mogli się wspólnie z nami pośmiać.

 

Nasz polemista uporczywie wraca do kwestii poszukiwania „konkretnych informacji”, co w jego mniemaniu jest argumentem tak silnym, że paraliżować powinno wszystkie edytorskie inicjatywy, a przynajmniej mocno je spowalniać. Nie sposób zrozumieć dlaczego? Czy książki wydawane w papierze, ładne i dobrze się prezentujące w czymś mu przeszkadzają?

Ja oczywiście szydzę celowo, bo ludzi takich jak ten, spotykam bardzo często. I zawsze poznaję ich po tych samych cechach. Do najbardziej wyrazistych należą jajko ze śniadania zaschnięte w kąciku ust i kawałek rukoli wplątany w brodę. Rozmowę zaś ze mną zawsze zaczynają od tej samej frazy – proszę pana, pan jest niepoważny….

I trudno mi doprawdy uwierzyć, że wszyscy oni działają powodowani jedynie przyrodzoną głupotą i deficytami. Myślę, że wielu z nich to po prostu dywersanci. Nie umiem ich bowiem inaczej nazwać. To są dywersanci, których celem jest dewastacja kultury materialnej w imię jakichś, pardon, z du….y wyjętych rzekomo wyższych celów. I proszę zwrócić uwagę, że nie odniosłem się do fragmentu dotyczącego środków publicznych wydawanych na kontrowersyjne cele. Książka Warężaka, nad której korektą Pan Sylwester siedział pół roku, a potem drugie pół Jarek to składał, rysował mapy i wykresy, to jest kontrowersyjny cel?! Ciekawe co, prócz pensji tego pana, nie jest kontrowersyjnym celem? Powtórzę – to jest dywersja. Dywersantów zaś się zwalcza i wsadza do więzień, a potem stawia przed sądem wojskowym. W żadnym razie się z nimi nie polemizuje. Tak więc, to co tu dziś uczyniłem, to gigantyczna wręcz uprzejmość i ukłon w stronę tego człowieka.

Na tym kończę, bo mnie zaraz nagła krew zaleje.



tagi: książki  rynek  propaganda  digitalizacja  edytorstwo 

gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 10:09
75     4214    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


molier @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 10:33

Ale piękna okładka...cudne kolory

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 10:34

Ideał jest taki, by nie wiedząc nic na dany temat, ale mając nań zdecydowane poglądy, móc czym prędzej, według prostych haseł wyszukać w literaturze sentencje na poparcie swoich tez. Przeczytanie całej książki i poznanie szerszego kontekstu może tu tylko zaszkodzić.

zaloguj się by móc komentować

LoginNieznany @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 10:38

Dzień dobry,

 

Ma Pan rację. Gdyby tym osobom przez promowanie cyfryzcji chodziło o poszerzenie dostępu do treści i ich zabezpieczenie, inaczej by formułowały mysli.

Rozproszenie zbiorów w postaci kilkuset drukowanych kopii ma znaczenie podstawowe. Wszystkie centralne archiwa, czy to cyfrowe, czy materialne, narażone są na spalenie, zbombardowanie czy zwyczajnie przez zmielenie albo wyłączenie prądu.

Tym niemniej, porządnie zrobiona biblioteka cyfrowa umożliwia szybki dostęp do danych. O ile nikt nimi nie manipuluje.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tomasz-kurowski 9 lipca 2020 10:34
9 lipca 2020 10:38

Oczywiście, a na emeryturze zająć się jeszcze kolekcjonowaniem biletów autobusowych z Łowicza, do Warszawy z uwzględnieniem lat 1972-1975. I pokazywać potem tę kolekcję wnukom, tak bardzo nią zainteresowanym, że będą piszczeć z uciechy na sam widok dziadka z biletem w ręku. Skąd się tacy ludzie biorą? 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @LoginNieznany 9 lipca 2020 10:38
9 lipca 2020 10:40

Niech pan mnie nie rozśmiesza, dobrze...o ile nikt nimi nie manipuluje. Po to właśnie są biblioteki cyfrowe, żeby manipulować danymi, niech Pan prozmawia z prof. Grzegorzem Kucharczykiem o jego wizytach w niemieckich bibliotekach i archiwach. 

zaloguj się by móc komentować


tadman @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 10:53

Nasze położenie i historia dowodzi, że uratowaniu naszej substancji narodowej, a w szczególności dóbr takich jak książki, listy, pamiętniki, obrazy, czy inne wytwory działalności artystycznej, pomagają nie muzea a rozproszenie tych zbiorów w rękach prywatnych. Jak łatwo podstawić pod muzea, czy biblioteki wojskowe samochody i załadować na nie eksponaty zgodnie z przygotowanymi listami. Z cyfryzacją o wiele łatwiej, bo nie trzeba tzw. sił i środków.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski 9 lipca 2020 10:38
9 lipca 2020 10:54

Głównie kpię, ale poza czystą manipulacją ma tu znaczenie wyuczona (i pod wieloma innymi względami pozytywna) praktyka naukowa, gdzie w publikacjach przypisy są do pojedynczych zdań lub akapitów. Zawsze można więc przyjąć podejście, że najpierw piszemy akapit, a potem z zupy pierwotnej wyławiamy coś na jego poparcie. Im więcej cyfryzacji tym łatwiej, a im mniej osób przeczytało całość tym trudniej nam coś zarzucić. U ścisłowców, a szczególnie w medycynie, ta automatyzacja postąpiła już znacznie dalej, mamy text mining, ontologiczne bazy danych i publikacje pisane raczej dla maszyn, a nie ludzi.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tadman 9 lipca 2020 10:53
9 lipca 2020 10:55

Tego sie nie da wyjaśnić idiotom niestety. Należałoby ich wyaresztować, ale nie ma podstawy prawnej. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tomasz-kurowski 9 lipca 2020 10:54
9 lipca 2020 10:57

Po co więc nazywać je publikacjami? To są sekretacje przecież, bo ich treść pozostaje ukryta i nierozpoznana....To jest zaprzeczenie idei uniwersytetu. 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski 9 lipca 2020 10:57
9 lipca 2020 11:00

Za sekretacje jeszcze nie ma punktów :)

zaloguj się by móc komentować


Janusz-Tryk @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:02

Jak to mówią, żal mu d... ściska ;)

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski 9 lipca 2020 11:01
9 lipca 2020 11:06

W takim razie nazywając je do tego publikacjami można zgarnąć obie pule.

zaloguj się by móc komentować

Janusz-Tryk @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:07

... i chapeau bas przed Panią Moniką.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tomasz-kurowski 9 lipca 2020 11:06
9 lipca 2020 11:09

No tak, o to chodzi, ale ten dyskutant żadnych pul nie zgarnia, bo siedziałby cicho. Skoro się odzywa to znaczy, że jest tylko zającem wypuszczonym przez kogoś na pole

zaloguj się by móc komentować



tadman @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:12

Nie jest łatwo zgromadzić dane, napisać i wydać takie okolicznościowe druki, ale w szykującej się nam przyszłości rozszerzenie oferty i znalezienie ludzi, którzy potrafią to zrealizować to szansa na dalsze istnienie.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:12

z tego wynika, że np. promocje regionu/miasta/idei/... należy załatawiać przez wyseplenienie do ucha potencjalnego odbiorcy adresu www - bo nawet na karteluszek z zapisanym adresem szkoda papieru/kasy/pracy/...

zaloguj się by móc komentować

Draniu @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:14

Niepełnosprawni wprzęgnieci w system .. Oni nie potrafią samodzielnie myśleć. Ich wąskie mózgi potrafią tylko poruszać się w koleinach wyznaczonych przez narzucone byty systemowe.. Pastuchy monopolu, którzy bezczelnie wmawiają ,że przeciętny czytelnik nic nie robi tylko siedzi i wertuje archiwa cyfrowe, a książka drukowana to jest archaizm..

Ile to coś ,zwane dalej "nukowcem" ,sił i czasu włożyło w tłumaczenie swojej bzdurnej opinii. I jakie to ma mniemanie o sobie.. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:15

przechadzam sie nieraz między regałami biblioteki i żadna cyfryzacja nie zastąpi oceniania zmysłami tytułów/wyglądu/... , - ktoś kto bredzi o wszechpotędze cyfryzacji jest jak Chruszczow, co to jeszcze jedna pięciolatka i komunizm tuż

zaloguj się by móc komentować

molier @gabriel-maciejewski 9 lipca 2020 10:40
9 lipca 2020 11:16

tiaa, samo wyszło....zbytek skromności 

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:17

Ciekawa historia, ciekawa książka, ciekawe Starostwo Powiatowe w Skierniewicach...

Chętnie  porozmawiałbym też z prof. Grzegorzem Kucharczykiem o jego wizytach w niemieckich bibliotekach i archiwach.  Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej.  Kiedyś Kamiuszek napisał notkę o swoich "przygodach" chyba w bibliotece, a może w jakimś archiwum. Czasami taka "przygoda" może więcej powiedzieć niż zakaz dostępu do jakiejś książki czy sama książka - idąc drogą dedukcji. :))

zaloguj się by móc komentować

qwerty @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:18

cyfryzacja ma swoje zalety/przydatności i drukowanie swoje - jest to świat koherentny a nie wykluczający

zaloguj się by móc komentować

tadman @Andrzej-z-Gdanska 9 lipca 2020 11:17
9 lipca 2020 11:20

Chyba Gospodarz pisał, że nie udostępniono profesorowi druków, które już kiedyś przeglądał i sfałszowano dostępność, że utracone zostały w okresie wojny. Tego ostatniego nie jestem w 100% pewny.

zaloguj się by móc komentować

tadman @qwerty 9 lipca 2020 11:18
9 lipca 2020 11:23

Mimo wszystko łatwiej korzysta się z książki, łatwiej wracać, wertować. Nie wiem, może jestem starej daty a młodym z pdfem czy djvu łatwiej się pracuje.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 9 lipca 2020 10:57
9 lipca 2020 11:26

To są trujące grzyby funkcjonujacego systemu, gdzie przyznaje się punkty za cytowanie. Potem taki portal jak akademia edu. ci te twoje cytaty zlicza i podsyła zliczone na maila. Budowanie struktur naukowych przypomina w tym systemie Amwaya - ja zacytuję ciebie, ty mnie, a moi doktoranci Zośkę, bo rozdaje granty.

Starzy autorzy i stare książki to szkielet, w który upycha się tą współczesną humanistyczną mielonkę.

 

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @tadman 9 lipca 2020 11:23
9 lipca 2020 11:27

z zasobów cyfrowych i tak robimy selektywne wydruki - bo inaczej się nie da takich ilości informacji skutecznie dyskontować a świat albumów/etc smak ma tylko w wersjach papierowych

zaloguj się by móc komentować

betacool @Andrzej-z-Gdanska 9 lipca 2020 11:17
9 lipca 2020 11:28

Grzegorz Kucharczyk opowiadał mi taką oto historię – jego kolega znalazł w jednym z niemieckich archiwów listę agentów wielkiego elektora, dokument z XVII wieku. Nie przepisał jej, ale ucieszył się ze znaleziska. Potem poszedł tam jeszcze raz, żeby ją obejrzeć dokładniej, ale okazało się, że listy nie ma, albowiem została zniszczona w czasie działań wojennych. Jeden nasz kolega, który przygotowuje do druku bardzo ciekawą książkę, przeglądał ostatnio gazety wileńskie wychodzące w roku 1911. Okazuje się, że wszystkie numery Kuriera z opisem procesu Mirosława Siczyńskiego są zniszczone. Nie istnieją fizycznie po prostu. Być może istnieją w jakiejś innej bibliotece, ale zbadanie tego zajmie trochę czasu. W jednym z ocalałych artykułów napisane jest, że znając surowość austriackiego prawa nikt nie miał wątpliwości, że Siczyński dostanie wyrok śmierci. To jest niezwykłe – znana surowość austriackiego prawa i Siczyński, który zabił namiestnika Galicji. A co powiedzieć o Principie, który kropnął arcyksięcia, następcę tronu i dostał 20 lat tylko? Nie rozumiem dlaczego nie ma w kraju żadnej specjalnej komisji ze specjalnymi prerogatywami, która zajmowała by się porządkowaniem i ochroną archiwów w kluczowych dla państwa obszarach.

zaloguj się by móc komentować

JK @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 11:28

Może trochę spojleruję czy tam jakoś inaczej - znaczy zmieniam temat. Mieszkam na granicy "księstwa" - tak się mówi na ziemię Łowicką - i uderzyło mnie, że po przekroczeniu tejże granicy człowiek znajduje się w trochę innym swiecie. Coś tam czytałem o letniej rezydecji biskupów Gnieźnieńskich. Coś tam o własności królewskiej - a po rozbiorach - carskiej, na tych terenach, ale jak do tej pory nie znalazłem wytłumaczenia tego regionalizmu jakim jest Księstwo Łowickie. Tak więc jeśli taka monografia wyszła to chętnie bym ją pozyskał za pomocą wymiany towarowo pieniężnej lub innej.

zaloguj się by móc komentować


qwerty @betacool 9 lipca 2020 11:26
9 lipca 2020 11:30

ten mechanizam przebił się już w cv przy staraniach o pracę; każdy pobyt/wyjazd jako służbowy sukces, itd. i okazuje się że nawet wychodzenie na lunch jest aktywnościa zawodową, w takich konkurencjach 'normalni' przegrywają

zaloguj się by móc komentować

betacool @JK 9 lipca 2020 11:28
9 lipca 2020 11:32

Na allegro nie ma.

zaloguj się by móc komentować

grudeq @tomasz-kurowski 9 lipca 2020 10:34
9 lipca 2020 11:44

Mi się zdawało, że po konkretne informacje (liczba mieszkańców, powierzchnia, stolica, wzór chemiczny, rok koronacji) to sięga się do encyklopedii, a ksiażka jest całościową informacją i trzeba ją przeczytać od deski do deski. Potem można powracać oczywiście do fragmentu ksiązki i wyciągać z niej tą jedną informację, ale takie prawo cytatu może służyć wyłącznie po całościowej lekturze. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski 9 lipca 2020 10:40
9 lipca 2020 11:44

To oczywistość.

Książka drukowana jest przedmiotem nad którym nie ma skutecznej kontroli. Ona  może wejść w obieg wtórny, potrójny, poczwórny i ile kto tam sobie zechce. A scentralizowane archiwa cyfrowe można wyłączyć jednym pstryknięciem, nie wspominając o skutecznym "skitraniu" przed oczyma niepowołanych tych treści, które stanowią przeszkodę w wojnie ideolo.

Digitalizacja  treści i zmielenie  archi8wów  papierowych to marzenie wszystkich totalniaków od lewa do prawa.

zaloguj się by móc komentować

LoginNieznany @betacool 9 lipca 2020 11:28
9 lipca 2020 12:03

Te komisje pewnie są, tylko działają w drugą stronę.

Nie ma żadnych szans, skoro za wywiezienie oryginałów dokumentów dotyczących zbrodni niemieckich z IIWŚ do Bad Arolsen nikt nie odpowiedział, a "dobra zmiana" też z tym nic nie zrobiła.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool 9 lipca 2020 11:29
9 lipca 2020 12:03

Dzięki. Przypomniało mi się po przeczytaniu notki spod linka. :))

zaloguj się by móc komentować

Draniu @JK 9 lipca 2020 11:28
9 lipca 2020 12:06

Historia regionów w ogole jest pomijana i świadomie lekceważona przez certyfikowanych sługusów systemowych.A tam są diamenty wiedzy na temat naszej historii do dziś nikomu nieznane. 

zaloguj się by móc komentować


Paris @qwerty 9 lipca 2020 11:15
9 lipca 2020 12:40

Oczywiscie...

... ze nie zastapi czytania ksiazki...  NIGDY  !!!

A  cyfryzacja  to  KANAL..  i  zamierzona  DYWERSJA  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @qwerty 9 lipca 2020 11:18
9 lipca 2020 12:42

Dokladnie tak  !!!

zaloguj się by móc komentować

rac @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 12:58

Kto pracował z ocrowanym automatycznie starym dokumentem (również z polony) wie, że to się do niczego nie nadaje, więc i przeszukiwalność takich "publikacji" jest wątpliwa. Ten gość nie ma pojęcia, o czym mówi. "Naukowiec", dla którego liczą się tylko publikacje z ostatnich kilku lat. 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @rac 9 lipca 2020 12:58
9 lipca 2020 13:45

To też istotna kwestia; spotkałem się już z paroma książkami przerobionymi na ebooki, które były w zasadzie nieprzeszukiwalne - albo przez niską jakość OCRu, albo przez zwyczajny brak takiej funkcji, jak to czasem bywa u Amazona, w dodatku z usuniętą numeracją stron - bo ta w czytnikach ebooków może być zmienna, a także (w konsekwencji braku numeracji) z usuniętymi indeksami, które były obecne w papierowym oryginale. Tragedia.

Jest tu też pewne ogólniejsze zjawisko, polegające na tym, że jak ktoś zrobi coś marnie, to z miejsca utrudnia innym zrobienie tego porządnie. Zawsze znajdą się bowiem tacy, którzy powiedzą, że to już dostępne, zrobione, a silący się na jakość poczciwy głupiec marnuje siły. Nie za ładnie kojarzy mi się to z psem obsikującym wszystko w okolicy, by zaznaczyć, że to jego. W mojej dziedzinie jest na przykład sporo genomów złożonych marnie, po taniości i naprędce, co stawia pod znakiem zapytania jakość dalszych badań na takim genomie bazujących. Jednocześnie ciężko w takiej sytuacji opublikować lepszą wersję, bo to i drożej i niższy impact factor. Cała dziedzina obszczana na lata.

zaloguj się by móc komentować

ziemski @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 13:48

Jak czasami zdarzy mi się zajrzeć do lokalnej prasy lub do lokalnych forum wymiany myśli to jestem zaskoczony postępem rewolucji i ilością idiotycznych pomysłów na wykorzystanie publicznych pieniędzy. Ten stan nie jest jednak odzwierciedleniem tego z czym stykam się na codzień w rzeczywistości, w kontaktach z normalnymi ludźmi. Skąd takie nagromadzenie regionalistów-rewolucjonistów w mediach i samorządach trudno stwierdzić. Może to jest coś na kształt słynnego marszu przez instytucje, albo raczej jego parodii.

Ciekaw jestem cóż to za forum na którym tacy naprawiacze swiata się pojawiają

Bardzo dziękuję za polemikę z tym ancymonem. Najgorsze co może być to pozostawienie wynurzeń takich orłów bez żadnej odpowiedzi, wówczas znajdzie się dziesiątki potakiwaczy i co gorsza naśladowców. Ma taka polemika też jeden istotny skutek - podnosi na duchu.

Na koniec najważniejsze - bardzo dziekuję za wkład w kulturę mojego regionu. Mam nadzieję, że uda mi się kupić tę pozycję.

zaloguj się by móc komentować

JarekBeskidy @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 14:00

Pańcio dyskutant jest jakiś rozgoryczony, przychodzą do głowy 2 możliwości: jemu nikt nie chce opłacić wydania książki albo ma ofertę digitalizowania wszystkiego co się da

zaloguj się by móc komentować



gabriel-maciejewski @rac 9 lipca 2020 12:58
9 lipca 2020 14:02

To jakiś biedak z Łowicza...aspiruje

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda 9 lipca 2020 11:44
9 lipca 2020 14:03

Szczególnie młodych, którzy muszą tu i teraz zwracać na siebie uwagę w najgłupszy sposób

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @JK 9 lipca 2020 11:28
9 lipca 2020 14:03

Trzeba pytać w starostwie

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 9 lipca 2020 11:26
9 lipca 2020 14:04

Ale czy oni nie rozumieją, że się ich razem wepchnie do wora, wrzuci tam kawał szyny kolejowej i do rzeki?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @qwerty 9 lipca 2020 11:18
9 lipca 2020 14:05

Ja nie jestem przeciwnikiem cyfryzacji. To tak, jakby ktoś stwierdził, że po wynalezieniu winylowej płyty trzeba odwołać wszystkie koncerty, bo już nie mają sensu

zaloguj się by móc komentować




gabriel-maciejewski @Draniu 9 lipca 2020 11:14
9 lipca 2020 14:06

I jeszcze jest mu przykro, bo nikt nie rozumie jego szczerych intencji...

zaloguj się by móc komentować



ArGut @tomasz-kurowski 9 lipca 2020 13:45
9 lipca 2020 14:17

>Jest tu też pewne ogólniejsze zjawisko, polegające na tym, że jak ktoś zrobi coś marnie, to
>z miejsca utrudnia innym zrobienie tego porządnie. 

To ma wiele więcej implikacji. Przykład mamy ważną książkę zeskanowaną, opakowaną ogólnie dostępnym formatem - pdf, epub, zdjęcie - i wrzuconą w zasoby sieciowe bezpłatnie. Dajmy na to 1000 stron. Żeby tam COŚ znaleźć to trzeba to przeglądnąć całe 983 strony, tak się może zdarzyć bo nieumiejętnie szukać potrafi wiele, wiele ludzi. 

Mam w telefonie klika wersji BIBLI i bez metainformacji, miałbym duże trudności by "wertować" czy "coś znaleźć". I nie tylko ja to zauważam. Pan Jordan Peterson w serii biblijnej wspomniał o swojej obserwacji, że BIBLIA to pierwsza księga zawierające hipertekstowe informacje. Stary Testament zapowiada przyszłość. A Nowy Testament nawiązuje do przeszłości. I to się dzieje w sieci różnych powiązań.

Utrudnianie robienia innym jest wielowarstwowe. Nowy pragnący zrobić RZECZ z ważną treścią DOBRZE może się natknąć na wiele przeszkód i zdziwień. Jak w to zaangażuje własny czas i środki może doznać różnorakich zawodów. Radości pewnie też, jak przepłynie przez morze problemów. 

zaloguj się by móc komentować

molier @gabriel-maciejewski
9 lipca 2020 16:19

ja lubię wertować zdigitalizowane utwory. Lubię też mieć wartościowe książki, lubię eBooki, wszystko mi służy jak chce się czegoś dowiedzieć. Szkopuł w tym, żeby oddzielić ziarno od plew. I te możliwości są jak się umie i chce z nich korzystać. SN świetnie pomaga, coryllus też. Oraz cała armia wartościowych komentatorów.

Pozdrawiam i dziękuję wszystkim

 

 

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @zusek 9 lipca 2020 17:58
9 lipca 2020 18:17

To ty potrafisz dodawać?

zaloguj się by móc komentować


maria-ciszewska @tadman 9 lipca 2020 11:20
9 lipca 2020 19:33

Tak było. Profesor Grzegorczyk o tym opowiadał.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @rac 9 lipca 2020 12:58
9 lipca 2020 20:42

Jestem przekonana, prosze Pana,..

... ze ten  cymbal  naLukAwy  i pastuch systemowy  doskonale wie o czym bredzi,  ale - na szczescie -  gros  ludzi  tez wie co to jest ta cala deta cyfryzacja.

zaloguj się by móc komentować

Paris @rac 9 lipca 2020 12:58
9 lipca 2020 20:42

Jestem przekonana, prosze Pana,..

... ze ten  cymbal  naLukAwy  i pastuch systemowy  doskonale wie o czym bredzi,  ale - na szczescie -  gros  ludzi  tez wie co to jest ta cala deta cyfryzacja.

zaloguj się by móc komentować

Wolfram @betacool 9 lipca 2020 11:28
10 lipca 2020 01:14

Jakis czas temu na SN linkowano film z wypowiedzią amerykańskiego entuzjasty broni, o polskim karabinie, którego jest na świecie kilka egzemplarzy. Wypowiadał się z dużym znawstwem - wspomniał też o brakach w dokumentacji archiwalnej - stwierdzając, iż polskie archiwa splądrowano w czasie II WS 39 razy. Nie wiem skąd ta liczba, czy nie był to jakiś bąd w tłumaczeniu - w sumie nie ma to znaczenia - biorąc pod uwagę, że dla osoby zorientowanej jest to oczywiste, iż nasze archiwa to obiekt totalnej penetracji i zaboru. Osoby odpowiadające za nie patrzą z rozdziawionymi gębami na słoiki ze skoczogonkami i powtarzają: nie wiem, nie rozumiem, to niemożliwe.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Wolfram 10 lipca 2020 01:14
10 lipca 2020 01:47

Chodzi chyba o to: https://www.youtube.com/watch?v=ckrVFTEv-ic

Ian McCollum mówi bardzo kolokwialnym językiem, że polskie archiwa "splądrowano tak z osiemnaście razy", więc istotnie chodzi nie tyle o konkretną liczbę, ile o sam fakt zniszczeń. To bardzo ciekawy kanał i w pewnym sensie podobny do coryllusowych pogadanek w FotoMagu - prowadzący omawia te zabytkowe bronie promocyjnie, na cele aukcji prowadzonych przez zaprzyjaźnione domy aukcyjne.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Wolfram 10 lipca 2020 01:14
10 lipca 2020 07:40

Polskie archiwa to nie przedmiot zaboru, ale przedmiot handlu. Penetrowane są po to, by wyszukiwać tak zwane cymelia i opylać potem konkretnym ludziom. Wszyscy zaś, którzy powinni strzec tych treści patrzą w inną stronę.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @gabriel-maciejewski
10 lipca 2020 10:52

W zasadzie te "reklamacje i zastrzeżenia" nie dziwią.

Tacy na przykład Niemcy, stojący, jak wiadomo na znacznie wyższym niż Polactwo poziomie cywilizacyjnym , w tej chwili mają w sieci EMPiK wstawione 26 książek/tytułów w wersji papierowej oczywiście - o Wehrmachcie.Dzieła są głównie niemieckich autorów. Obserwuję to fascynujące zjawisko od wielu lat, więc pewnie tych papierowych książek o Wehrmachcie w wersji papierowej  EMPiK zdołał rozprowadzić znacznie więcej.

Natomiast proszę znaleźć w EMPiK książki o POLSKICH formacjach wojskowych w czasie IIWW: o polskiej piechocie, o polskim lotnictwie, o polskich wojskach pancernych czy o polskiej marynarce. Proszę uważnie przejrzeć półki i kupić książkę o dywizji generała Maczka, o bitwie pod Jaworowem czy o forsowaniu Nysy. Nawet książki amerykańskich autorów o dywizjonie 303 się nie uświadczy.

O polskich formacjach wojskowych w II WW pisał trochę Janusz Piekałkiewicz ale tytuły nawet w internecie w jego biografii nie są podawane. Np. książka Wojna kawalerii 1939–1945, AWM, Warszawa 2010.

I o to chodzi. Czego, jak widać, profesjonalni historycy i inni zatroskani o jakość historycznego dyskursu, konsekwentnie nie dostrzegają. A jak już ktoś wykaże się inicjatywą i wyda PIĘKNIE  jakąś książkę o historii np. swojego regionu, to prześcigają się w udowadnianiu,że to nie było potrzebne (bo internet) a nawet było szkodliwe (bo zbędne koszta).

Tym gorętsze podziękowania za wysiłek aby godnie upamiętnić osadnictwo kasztelanii łowickiej 1136 – 1847 - tajemniczej Pani Monice i Wydawnictwu Klinika Języka.

 

 

zaloguj się by móc komentować

ziemski @pink-panther 10 lipca 2020 10:52
10 lipca 2020 13:42

Potwierdzam - bardzo, bardzo ładne wydanie.

Jeszcze raz moje podziękowania dla wszystkich dających swój wkład w tę pracę.

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @Andrzej-z-Gdanska 9 lipca 2020 11:17
10 lipca 2020 14:31

"Chętnie  porozmawiałbym też z prof. Grzegorzem Kucharczykiem o jego wizytach w niemieckich bibliotekach i archiwach. "

Ja również, albo przeczytała lub posłuchała w jakiejś pogadance. 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować