Historia jako terapia
Czasem myślę o scenie gwałtu w samochodzie z filmu „Dawno temu w Ameryce” i zastanawiam się po co ona w ogóle była tam zagrana. Poza oczywistym, podstępnym i deprawacyjnym pragnieniem przyciągnięcia do kin młodego widza, który nie rozumie jeszcze wielu rzeczy, jej sens nie tyle się rozmywa, co gdzieś ucieka. W zasadzie odnajduję w tej scenie tylko jedno przesłanie. Bohater, który jest świadom, że mimo pieniędzy i wpływów zostanie zmarginalizowany, a być może zabity, usiłuje – w jedyny dostępny mu sposób – temu zapobiec. Jest to oczywiście głupie, demaskatorskie i wskazuje na brak siły i możliwości, z czym – na koniec – de Niro się w końcu godzi. Czy jednak warto było to pokazywać w taki sposób? Nie orzekam, bo wiem, że wielu ludziom się ten film podobał, ale ja miałem zawsze uczucia silnie zmieszane. Po co w ogóle o tym piszę? Jeśli przyjmiemy, że grany przez De Niro bohater za wszelką cenę chce zaznaczyć swoją obecność w życiu wszystkich dookoła i uniknąć przy tym czekającej go serii upokorzeń, możemy próbować zrozumieć jego postawę. Jak jednak wobec takiej interpretacji zrozumieć postawę ludzi, którzy nie zamierzają zaznaczać swojej postawy w niczyim życiu, nawet we własnym? I pędzą ku śmierci z prędkością nadzwyczajną, albo wloką się ku niej noga za nogą, zbierając po drodze jakieś śmieci?
Zajrzałem ostatnio na stronę pałacu w Wilanowie i sprawdziłem, z inspiracji Pawła Zycha, co tam mają w sklepiku. Odnalazłem takie oto tytuły: Rubensiana w kolekcjach polskich. Co jest czym: oryginał, replika, kopia”, „Buławy i buzdygany w Polsce od XVI do XVIII wieku”, „Dziecko i jego świat. Ubiory dziecięce od XVI do XIX wieku”. Tyle jest tam z nowości. Książki o Sobieskim i jego najważniejszym dokonaniu, czyli wiktorii wiedeńskiej są dwie, jedna jest przeceniona i kosztuje 5 zł. Słownie: pięć złotych! Z pobieżnej analizy oferty pałacu w Wilanowie wynika, że epoka Jana III to jeden wielki festiwal pudrowania nosków, szukania okazji do przygodnego seksu, słuchania muzyki i kupowania przedmiotów zbytku. Ktoś powie, że tak właśnie było. No nie, to jest świat, w którym chciałaby uczestniczyć Debora z filmu „Dawno temu w Ameryce”, ale nawet ona wiedziała, że taki świat nie istnieje i nigdy istniał nie będzie. Można go jedynie wymyślać wciąż na nowo, wiąże się to jednak z pewnym ryzykiem. Można też oczywiście wmawiać ludziom, że królowa Marysieńka, była kochaną żoną i troskliwą matką i w ten sposób spróbować zainteresować widza historią, ale taka polityka prowadzi do przecen zatrzymujących się na pięciu złotych. Już bowiem pobieżna analiza życia Marii Kazimiery, wskazuje, że była to wywłoka jakich mało, która okradłaby nie tylko własnego męża, ale także dzieci, do czego też rzeczywiście doszło. Ona, gdyby De Niro próbował ją zgwałcić w samochodzie, gwizdnęła by mu portfel, a potem udała niewiniątko. Nie jest wykluczone też, że po wszystkim rozpuszczałaby plotki o jego impotencji.
W taki bowiem sposób żyją ludzie, którzy za wszelką cenę chcą zaznaczyć swoją obecność na tym świecie. Źli ludzie, bo można też swoją obecność zaznaczać inaczej - dobrze. Najważniejsze jest, by próbować to w ogóle robić. I tu dochodzimy do istotnego sensu dzisiejszego tekstu. Oferta wydawnictw historycznych, dostępnych w Polsce nie służy do tego, by pomóc Polakom określić swoje miejsce w świecie. Ona ma charakter terapeutyczny. To znaczy ma sprawić, byśmy możliwie szybko i bez stresu przemknęli przez życie, bawiąc się czym tam chcemy lub zbierając pamiątki produkowane specjalnie dla nas z papier mache. Służy też do tego, byśmy całe swoje życie przenieśli w sferę wyobraźni. W której przecież wydarzyć może się wszystko. Mamy w tym Wilanowie jeszcze jedną książkę, bardzo ciekawą. Nosi ona tytuł: „Muzyka w polityce Jakuba III Stuarta i jego żony Marii Klementyny Sobieskiej w Rzymie 1719-1735”. To jest naprawdę niezwykłe. Oto król wypędzony z kraju za próbę przejścia na katolicyzm, legalny władca strącony z tronu przez uzurpatorów dysponujących kredytem w zasadzie nieograniczonym, w którego życie uwikłana była Rzeczpospolita, poprzez mariaże Sobieskich, a w Polsce drukuje się książki o tym, jaką rolę w jego polityce na wygnaniu odgrywała muzyka?
No tak. Bo to jest najważniejsze. Poza tym od takich publikacji zależy los i kariera licznych studentów nauk humanistycznych, których praca polega na tym, żeby jak ognia unikać pisania prawdy i na tym jeszcze, by konteksty polityczne ukrywać za różnymi parawanami. Czy rzeczywiście jest to terapia? W pewnym sensie tak, jest to jednak także wyraz pogardy i degradacja, przed którymi próbował obronić się De Niro we wspomnianym na początku filmie.
Pod książką znajdujemy taki oto opis
Aneta Markuszewska, muzykolożka z Uniwersytetu Warszawskiego, jest autorką licznych opublikowanych opracowań poświęconych muzyce na dworach Sobieskich i Stuartów w Rzymie, co czyni z niej jedną z czołowych międzynarodowych specjalistek w tej dziedzinie. Korzystając z wielu źródeł z epoki i współczesnej literatury przedmiotu, przedstawia wnikliwą analizę oper dedykowanych Stuartom – parze królewskiej bez królestwa. Fabuły tych utworów, odwołujące się często do tradycji antycznej, podobnie jak partytury i liczne, choć dotychczas mało zbadane w kontekście polskim ślady aktywności ich twórców, stały się dla Autorki źródłem inspiracji. Podeszła do tematu zarówno z muzykologicznego, jak też polityczno-społecznego punktu widzenia, stąd jej wnioski i interpretacje są prawdziwie nowatorskie. Z nich zbudowała tę „biografię w muzyce” krótkiego, ale intensywnego życia Marii Klementyny Sobieskiej Stuart, wnuczki wielkiego króla Jana III Sobieskiego i jego ukochanej żony Marii Kazimiery.
Dr Francesca Ceci
Można to ująć tak – zbankrutowany król był mamiony różnymi wizjami poprzez fabułę oper, które grano specjalnie dla niego. Być może autorka podaje nawet nazwiska twórców tych oper i reżyserów przedstawień i być może za nimi podąża. Myślę jednak, że tego nie czyni, bo gdyby tak było tytuł tej książki powinien brzmieć – „Siatka agentów angielskich i niderlandzkich w Rzymie, na dworze Jakuba Stuarta, w kontekście jego zainteresowań muzycznych. Opera jako narzędzie wpływu na politykę” . Bo o to w istocie chodzi, prawda?
No właśnie nie. Na takie propozycje i na takie sugestie ludzie poważni reagują uśmiechem i mówią – Gabrysiu, Gabrysiu, dorośnij w końcu…Maria Kazimiera była ukochaną żona Jana III, a nie przechodzoną lampucerą. Muzyka zaś barokowa jest piękna i inspirująca.
Ja bym się nawet jeszcze mógł z tym zgodzić. Tylko, że ten świat nie lansuje takich projektów, to jest złudzenie aplikowane przez państwowe instytucje ludziom dorosłym, którzy uważają się za przytomnych. Przedmiotem zaś oszustwa jest wrażliwość. Takie ujęcie kwestii zaś jest w istocie wulgarne i nieadekwatne. Ludzie zaś przyjmują je na wiarę i czują się przez to lepsi. Można też rzec – świadomi ukrytego przed oczyma profanów piękna.
Formaty, w których aplikowana jest treść historyczna nie mogą służyć do terapii, bo ten sposób leczenia jest w istocie wpędzaniem człowieka w nałóg. I wcale nie jest skuteczny. Poprzez sfingowaną wrażliwość nie uratujemy ani siebie, ani naszych dzieci. Nie zrobimy tego także przebierając się w dziwne łachy i doklejając sobie muszki na policzkach.
Tylko prawda jest ciekawa – jak mówią wszyscy wielcy kłamcy. Kłopot w tym, że trudno odnaleźć do niej drogę. Każda bowiem wiedzie na manowce, albo powstrzymuje się przed ostatecznymi wnioskami. Jeśli zaś ktoś ku nim dąży, oskarżany jest o zachowania wulgarne i niestosowne. Czy można temu jakoś przeciwdziałać? Przestrzegam przed próbami dokonywania gwałtów na znajomych i nieznajomych niewiastach. To do niczego nie prowadzi, o czym przekonał się De Niro, i z czym się ostatecznie pogodził.
My na próbę aplikowania nam tych „prochów nasennych dla paralityków” , jak napisał Papcio Chmiel, godzić się nie możemy. Próba zaś dochodzenia do prawdy poprzez analizę libretta oper zawierających wątki antyczne, nie jest dobrym pomysłem. Podobnie jak wszelkie inne analizy dotyczące przypadkowych przedmiotów odnalezionych w dziwnych miejscach, a także tekstów interpretowanych metaforycznie a nie dosłownie. Metoda naukowa w humanistyce to bluff i blamaż. Jeśli mamy odkryć prawdę musimy stworzyć własną narrację w oparciu o konteksty, które są przecież jawne i dostępne. I nie może być ona pomyślana jedynie, bo nie przyszliśmy się tu leczyć z traum dziecięcych czy innych patologii, takich jak alkoholizm i głupie marzenia. Nasza narracja prowadząca do prawdy musi być wykonana i rozkolportowana. Stąd autor nie może osiąść na laurach po napisaniu dzieła. A jeśli tak czyni, to znaczy, że go wynajęto, a on nawet o tym nie wie. I nie rozumie sensu swojej pracy. Autor musi przede wszystkim zebrać swoich zwolenników, uzbroić ich w co się da, a potem bronić swojej wersji historii do śmierci. Nie zwracać też przy tym uwagi, na próby aplikowania mu różnych szyderstw, bo cóż też mogą szydercy wychodzący w swoich drobiazgowych analizach od przedmiotów, których rzeczywisty kontekst nie jest znany i nigdy poznany nie będzie? Zostają im tylko sugestie.
No nic, dziś święto, a ja takie bezbożne rzeczy to piszę. No, ale jak coś człowiekowi wejdzie do głowy to nie ma rady.
Wczoraj wydaliśmy nowy, specjalny numer kwartalnika „Szkoła nawigatorów” poświęcony Żydom w polskich powstaniach
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-45-zydzi-i-polskie-powstania/
Wznowiłem też „Alchemików”
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/alchemicy-gabriel-maciejewski/
No i przypominam o trwającej do końca czerwca promocji
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-32/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-33/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-34-numer-o-zlocie/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-luzyce-nr-37/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-38-wegierski/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-40-poswiecony-pociagom-pancernym/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-41-galicja/
tagi: sprzedaż polityka historia złudzenia narracja nauka terapia dawno temu w ameryce kolportaż robert de niro konteksty wilanów
![]() |
gabriel-maciejewski |
19 czerwca 2025 09:31 |
Komentarze:
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
19 czerwca 2025 10:34 |
"W taki bowiem sposób żyją ludzie, którzy za wszelką cenę chcą zaznaczyć swoją obecność na tym świecie. Źli ludzie, bo można też swoją obecność zaznaczać inaczej - dobrze. Najważniejsze jest, by próbować to w ogóle robić. I tu dochodzimy do istotnego sensu dzisiejszego tekstu. Oferta wydawnictw historycznych, dostępnych w Polsce nie służy do tego, by pomóc Polakom określić swoje miejsce w świecie. "
Mamy słabe państwo, a polityka wydawnicza jest funkcją polityki państwa. Tu chyba nic więcej nie da się dodać.
![]() |
gabriel-maciejewski @Kuldahrus 19 czerwca 2025 10:34 |
19 czerwca 2025 10:39 |
Ja bym napisał o tym tom opowiadań. Tylko nikt by tego nie zrozumiał, bo wszyscy oczekiwaliby na opisy wyczynów husarii. Czas na takie narracje minął. I trzeba to sobie uświadomić. Nie zadziałały one bowiem ani terapeutycznie ani sprawczo. Stworzyły jednak pewną iluzję, w którą ludzie cały czas wierzą. Państwo jest nie tyle słabe, co źle zarządzane
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
19 czerwca 2025 10:41 |
" Czasem myślę o scenie gwałtu w samochodzie z filmu „Dawno temu w Ameryce” i zastanawiam się po co ona w ogóle była tam zagrana. Poza oczywistym, podstępnym i deprawacyjnym pragnieniem przyciągnięcia do kin młodego widza, który nie rozumie jeszcze wielu rzeczy, jej sens nie tyle się rozmywa, co gdzieś ucieka. "
Ta scena tam była i to pokazana w ten sposób bo przecież to był tego typu film, że nie ograniczali się z wulgarnością, sceny erotyczne zaś to była pornografia. Zresztą to była plaga ówczesnych filmów.
Poza tym bohater grany przez De Niro to był człowiek krańcowo zdeprawowany i tak był pokazywany przez większość filmu, twórcy nie ograniczali się w środkach żeby pokazać jak obrzydliwymi ludźmi byli ci gangsterzy. Dopiero na koniec widzimy, jak dochodzi do jakiejś refleksji.
Taki chyba był sens całego filmu, że wydarzenia widzimy z perspektywy kogoś takiego że nie da się go polubić, a utożsamić się z nim to już w ogóle nie ma opcji.
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski 19 czerwca 2025 10:39 |
19 czerwca 2025 10:49 |
No tak.
Sądze, że najpierw trzeba dać ludziom fundament, a potem dopiero zaintersować ich czymś większym. Skoro państwo nie daje podstaw takich jak np. opieka zdrowotna, to tym bardziej nie wytworzy porządnej narracji patriotycznej, tylko takie doraźne wrzutki.
Ktoś powie, że w USA jakoś to działa, ale to jest imperium światowe. Poza tym tam też to zaczęło skrzeczyć. Bo jak ludzie musieli się zadłużać żeby wyleczyć złamaną nogę to zaczęli mieć w dupie "gwieździsty sztandar powiewający na horyzoncie".
![]() |
gabriel-maciejewski @Kuldahrus 19 czerwca 2025 10:41 |
19 czerwca 2025 10:52 |
Ja znam wyłącznie osoby lubiące głównych bohaterów tego filmu
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski 19 czerwca 2025 10:52 |
19 czerwca 2025 10:59 |
To bardzo dziwne.
U mnie może cień sympatii wywołał "Max" Berkowicz(grany przez Jamesa Woodsa) bo miał głowę na karku i patrzył trochę wyżej niż nakraść się, nażreć, zachlać i poruchać. No, ale on na koniec znowu zdradził swoich kompanów w imię władzy i pieniędzy.
![]() |
gabriel-maciejewski @Kuldahrus 19 czerwca 2025 10:59 |
19 czerwca 2025 11:10 |
No właśnie ja go oceniam poprzez pryzmat lojalności wobec grupy. Uważam, że był ostatnią mendą
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski 19 czerwca 2025 11:10 |
19 czerwca 2025 11:20 |
To prawda, był mendą, dlatego ostatecznie do niego też nie da się mieć sympatii.
![]() |
jan-niezbendny @gabriel-maciejewski |
19 czerwca 2025 11:33 |
>>>Można to ująć tak – zbankrutowany król był mamiony różnymi wizjami poprzez fabułę oper, które grano specjalnie dla niego. Być może autorka podaje nawet nazwiska twórców tych oper i reżyserów przedstawień i być może za nimi podąża. Myślę jednak, że tego nie czyni, bo gdyby tak było tytuł tej książki powinien brzmieć – „Siatka agentów angielskich i niderlandzkich w Rzymie, na dworze Jakuba Stuarta, w kontekście jego zainteresowań muzycznych. Opera jako narzędzie wpływu na politykę” . Bo o to w istocie chodzi, prawda?
Nie wiem, co pisze autorka, ale wiem skądinąd, że o dziesięcioletnim mecenacie Jakuba i Marii Klementyny nad Teatro Alibert wiadomo niemal wszystko, włącznie z kompletnym repertuarem 20 oper (2 premiery rocznie z wyjątkiem przerwy w sezonie 1724/25 z powodu Roku Świętego), gażami kompozytorów, śpiewaków i instrumentalistów. Nazwiska i biografie kompozytorów i librecistów są również dobrze znane.
Teza o operze jako narzędziu wpływu na politykę jest niewatpliwie słuszna, chociaż można ją zrównowazyć odwrotną tezą, że to polityka czasem wpływa na operę. Pytanie brzmi: czy akurat ten przypadek jest szczególnie wymowny, zwłaszcza w kontekście podejrzenia, że wpływ ten polegał na podsuwaniu mecenasom specjalnie dla nich napisanych fabuł w celu wpływania na jakieś ich decyzje. Bo chyba nie partytur? Kompozytorów możemy od razu skreślić z listy podejrzanych.
Otóż z tych 21 oper premiera dziewięciu odbyła się przed przybyciem Jakuba do Rzymu, a pozostałych pięć wprawdzie w omawianym okresie wystawiono po raz pierwszy w Rzymie, ale prapremiery miały we Florencji, Wenecji, Monachium, Wiedniu. Tylko sześć miało prapremierę w Teatro Alibert, przy czym do pięciu z nich libreto napisał Pietro Metastasio, a do jednej Antonio Maria Lucchini. Jak widać, jedyni prawdopodobni kandydaci na agentów wpływu to nie jakieś tajemnicze persony, tylko bardzo znani autorzy, wspólpracujący także z Vivaldim i Haendlem.
W latach 1726-1729 królewska para nie zaszczyciła swoją obecnością żadnej z 6 premier (w tym jednej prapiemery), jakie się wówczas odbyły. Cokolwiek chcieli osiągnąć manipulaci, ich wysiłki spełzły na niczym.
Teraz moja teza o związku polityki z operą na przykładzie Jakuba III Stuarta i jego małżonki.
Jakub przybył do Rzymu jako gość i protegowany papieża. W dodatku bez Marii Klementyny, ktora poślubił dopiero tam. On sam był nowym milieu zachwycony, ale musiał jakoś zbudować swoją pozycję wśród rzymskich elit. Objęcie patronatu nad nowym teatrem (powstał dokładnie w roku przybycia Jakuba) stało się doskonałą okazją. Sam teatr natomiast był narzędziem propagandy pro-papieskiej i promujacej Jakuba jako legalnego dziedzica angielskiego tronu. Zatem nie chodziło o wpływ na niego, a o wpływ wywierany na jego rzecz i z jego inspiracji.
I temat ten, w rzeczy samej, ktoś w literaturze naukowej podjął (ograniczając się do pierwszych trzech lat): D. Blichmann, The Stuart-Sobieski opera patronage in Rome. Alibert-performances (1720-1723) and the idea of political propaganda promoting the legal heir to the English throne, in R. Rasch (ed.), Music and power in the Baroque era, Turnhout, 2018 (Music, Criticism and Politics, 6), p. 107-152. Ale może autorkę książki sprzedawanej w Wilanowie, jako muzykologa, bardziej interesowały inne rzeczy, np. przełamanie dominującego miejscowego, tj. rzymskiego gustu muzycznego przez nowe trendy m.in. dzieki wpływowi króla. Faktem jest, że Vinci i Porpora jakoś nie mogli przebić się w Rzymie, zanim ich oper nie zaczął wystawiać Teatro Alibert.
![]() |
gabriel-maciejewski @jan-niezbendny 19 czerwca 2025 11:33 |
19 czerwca 2025 11:42 |
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie. Niestety okazało się, że opera to drogie i nieskuteczne medium. A metody markiza de Pombal są znacznie skuteczniejsze i tańsze
![]() |
jan-niezbendny @gabriel-maciejewski 19 czerwca 2025 11:42 |
19 czerwca 2025 12:10 |
Co prawda, to prawda. Drogie, powolne i malo precyzyjne. Do budowania jakieś "soft power" może się przydaje, ale w bezpośrednim wpływaniu na umysły lepszy jest teatr dramatyczny, a najlepszy - serial w TV czy na Netfliksie.
Dlatego preferuję operę. ;)
![]() |
Zdzislaw @Kuldahrus 19 czerwca 2025 10:49 |
19 czerwca 2025 12:58 |
Nie zapominajmy jednak, źe system dobrej opieki zdrowotnej, którego pragniemy by państwo nam go zapewniło, to niedościgniony model jak dotąd wszędzie "przećwiczony" negatywnie. Biurokratyczny system, bardzo kosztowny, jako tako sprawdzał się w okresach prospekty i na dodatek korzystnych demograficznie. Po zaniku tych pozytywów wszędzie "daje doopy". Wątpię, aby kiedykolwiek miał szanse poprawy. Na odwrót - sądzę że będą próby jego demontażu. A ludzie juź zaczynają - z konieczności poniekąd - szukać innych "prywatnych" rozwiązań
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
19 czerwca 2025 13:47 |
Bo o "wiktorii" wiedeńskiej wiemy już WSZYSTKO..:). A jak ktoś nie wie, to "se znajdzie", bo tyle tego jest, że aż głowa boli.
Po co czytelnik miałby się zastanawiać nad faktem, że po tej "wiktorii" handel lwowski z Portą zamarł? Jeszcze by zrobił się dociekliwy - może w innych zakresach, ale wtedy taki dociekliwy czytelnik byłby zwyczajnie roszczeniowy i domagał się "czegoś więcej".
Na szczęście mamy jeszcze logikę faktów.
No i zapomniałeś, że to muzeum w Wialnowie to Muzeum WNĘTRZ - czyli nastawione na eksploatację przedmiotów służących temu m.in. co w owym filmie...
![]() |
Paris @gabriel-maciejewski 19 czerwca 2025 10:39 |
19 czerwca 2025 14:17 |
Bardzo fajny wpis !!!
Sam temat w kontekscie historycznym baaardzo ciekawy,... a zle zarzadzanie TRWA nadal,... ale to CELOWA i z PREMEDYTACJA ZLA ROBOTA.
![]() |
Kuldahrus @Zdzislaw 19 czerwca 2025 12:58 |
19 czerwca 2025 14:20 |
To nie jest tematem notki więc nie będę tego tematu rozwijał, użyłem go tylko jak przykład, ale skoro już chce pan wiedzieć to myli się pan całkowicie.
Powszechna opieka zdrowotna może być zapewniona tylko przez dwie instytucje - Kościół albo państwo. Nie ma innych form tej opieki bo to jest dziedzina do której zawsze się dopłaca i nigdy na siebie nie zarabia, więc albo ktoś poświęca swoje życie leczeniu ludzi za datek(tak jak to robili kiedyś zakonnicy) albo za jego pracę płaci mu państwo poprzez ogólne i "przymusowe" ubezpieczenie wszystkich obywateli. Od kiedy powstała idea powszechnej opieki tak to działa, jak przestaje dobrze działać tzn. że ktoś celowo ten system niszczy(tak jak to widzimy w Polsce).
Jeśli ktoś mówi, że może istnieć coś takiego jak prywatna powszechna opieka zdrowotna to albo nie wie co mówi albo chce kogoś oszukać.
|
zw @OjciecDyrektor 19 czerwca 2025 13:47 |
19 czerwca 2025 14:28 |
Dej pan już spokój z tym handlem lwowskim :) Tureckie frykasy dla ogłupiałej szlachty, która nie zauważała że ci kupcy, którzy dostarczają jej te wszystkie dobra, organizują też polowania na polskich niewolników, wyręczając się Tatarami. A kruszec z Rzplitej wypływał strumieniami. Za to Turcy mieli możliwość odbić sobie na Polakach wyjątkowo niekorzystne warunki handlu z Francją i Holandią. A Polacy wychodzili na idiotów. Rozumiał to w tamtych czasach Jan Zamoyski, o czym przypomniał Magazynier. Ale chyba niewielu to rozumiało poza Zamoyskim... Agenci sułtana też robili swoje.
![]() |
Paris @zw 19 czerwca 2025 14:28 |
19 czerwca 2025 14:37 |
A dzisiaj, te NIUANSE POLITYCZNE...
... rozumieja TYLKO NA SN !!!
Bo ludzie tu sa zdolni, pracowici,... uczciwi i nie licza na innych,... czyli nie sa ZLODZIEJAMI i PASOZYTAMI ,,panstFowymi,,.
![]() |
OjciecDyrektor @zw 19 czerwca 2025 14:28 |
19 czerwca 2025 14:49 |
To samo można powiedzieć o handlu gdańskim. Tyle że zamiast Turków wstawić trzeba heretyków Holendrów. Może Pan uważać, że bez handlu z Portą RON by przetrwał, a nawet prosperował, ale ja jestem odmiennego zdania. Byliśmy między tureckim młotem a habsburskim kowadłem. Ale to ta "głupia"szlachta średnia krzyczała, że nie chce Niemca za króla. A co zrobił Habsburg w pierwszej kolejności na zabranych terenach? Zlikwidował kopalnie soli na Rusi Halickiej. Można się pocieszać, że "po katolicku" zaprowadził biedę w Galicji, ale dla mnie to to samo, co najazdy tatarskie, a nawet gorzej. Bo ta bieda w końcu doprowadziła do masowej emigracji do kraju heretyków (USA), gdzie Polacy stopniowo przechodzili na stronę herezji (np. kościół polsko-katolicki)
|
zw @Paris 19 czerwca 2025 14:37 |
19 czerwca 2025 14:49 |
Bez SN nie byłoby czego czytać...
![]() |
MarekAd @gabriel-maciejewski |
19 czerwca 2025 14:50 |
"bo nie przyszliśmy się tu leczyć z traum dziecięcych czy innych patologii, takich jak alkoholizm i głupie marzenia."
Dociekanie prawdy, a później jej bronienie to akurat też metoda na wyjście z traum, uzależnień i fikcji zwanych marzeniami. Ja tu więc nie widzę sprzeczności. Wręcz przeciwnie, można przy okazji upiec wiele pieczeni na jednym ogniu, niekoniecznie będąc tego, przynajmniej na początku, świadomym.
![]() |
jan-niezbendny @OjciecDyrektor 19 czerwca 2025 13:47 |
19 czerwca 2025 14:52 |
No właśnie zastanowiłem się nad tym zamarciem handlu lwowskiego z Portą po 1683 roku. Nie mam wiedzy na ten temat poza Ojca twierdzeniem, że taki fakt istotnie miał miejsce, ale ufam, że opiera się ono na jakichś lekturach, własnych badaniach itp. Otóż ten fakt mnie się wydaje właśnie nielogiczny w świetle z pewnością faktycznych zdarzeń z tamtego i wcześniejszego okresu.
Problemy ze szlakiem z Lwowa do portów naddunajskich zaczęły się o wiele wcześniej i kupcy przemierzali go w zbrojnych karawanach. Od połowy XVII w. natomiast Lwów był nieustannie atakowany przez Kozaków, Szwedów, Tatarów, Węgrów, a Chmielnickiemu dwa razy płacił okup. Przynajmniej niektóre z tych sił działaly za przyzwoleniem i zachętą Turcji. W 1672 Lwów obiegli w końcu sami Turcy i odstąpili za okupem 80000 talarów.
No i gdzie tu logika? Najważniejszy jakoby ośrodek handlu polsko-tureckiego zaatakowali sami Turcy? Po co? Przecież to byłoby wbrew ich własnym interesom, chyba że te interesy były jednak innej, niehandlowej natury. Przypominam, Sobieski nie był wtedy jeszcze królem, a do odsieczy wiedeńskiej miało jeszcze upłynąć 11 lat. Jakim cudem mogła ona zaszkodzić czemuś, co osłabło, jesli nie urwało się całkowicie wcześniej?
|
zw @OjciecDyrektor 19 czerwca 2025 14:49 |
19 czerwca 2025 14:59 |
Nie dokładnie to samo, bo te monety kruszcowe, które Ormianie wywozili w kierunku Stambułu były zarabiane właśnie na handlu gdańskim. Poza tym wywóz polskich niewolników do Turcji to były straty nie do ocenienia w kruszcu. Trzeba było za wszelką cenę wytępić zarazę turecko-tatarska. Błędem było nie udzielenie pomocy Węgrom przed bitwą pod Mohaczem całą siłą państwa. Potem Polska przez kilka dziesięcioleci była de facto tureckim protektoratem i Turcy narzucili Polsce bardzo niekorzystne warunki handlu. Doili nas jak chcieli.
![]() |
qwerty @gabriel-maciejewski 19 czerwca 2025 10:39 |
19 czerwca 2025 15:03 |
Selekcja kadr i doktryna - w tym tkwi problem. Finansowanie oraz obłąkanie wizje, ze silne Państwo to takie które bezkarnie okrada obywateli.
![]() |
Zdzislaw @Kuldahrus 19 czerwca 2025 14:20 |
19 czerwca 2025 15:06 |
Przyjmuję z pokorą Pańskie jakże nieomylne konstatacje
![]() |
OjciecDyrektor @jan-niezbendny 19 czerwca 2025 14:52 |
19 czerwca 2025 15:11 |
@zw cytował u siebie dzieło specjalisty, gdxie wprost padło takie zdanie....:). Więc to nie tylko mohe twierdzenie.
![]() |
Kuldahrus @Zdzislaw 19 czerwca 2025 15:06 |
19 czerwca 2025 15:16 |
Nie jestem nieomylny. Przywołałem tylko fakty.
![]() |
OjciecDyrektor @zw 19 czerwca 2025 14:59 |
19 czerwca 2025 15:17 |
Ale już o tym z Coryllusem dyskutowałem i wyszło, że jedyne sensowne rozwiązanie tego problemu to likwidacja kozactwa i złożenie sensownej iferty Tatarom, przez co problem najazdów ich nie istniałby. Kozactwo to była dywersja za habsburskie pieniądze i to już od początku XVIw. Potem Zborowscy - agenci Habsburga. Bitwa pod Mohacxem to też robota agentów Habsburga (do spółki z Hohenzollernem, który wykonywał rolę tureckiego pośrednika w układzie Habsburg-sułtan). Pan nie chce zauważyć też obłudnej polityki Habsburga przed Mohaczem i tu jest problem.
Wszyscy nas doili, jak chcieli, bo zawsze znalazł się u nas ktoś, kto popełniał harakiri "dla Pana Jezusa".
|
zw @OjciecDyrektor 19 czerwca 2025 15:17 |
19 czerwca 2025 15:28 |
Pan nie chce zauważyć też obłudnej polityki Habsburga przed Mohaczem i tu jest problem.
To co piszę nie daje podstawy do takiego stwierdzenia. Tutaj na SN chyba prawie wszyscy zauważamy obłudną politykę Habsburgów, bo Gospodarz o niej pisał od lat. Jedynym miłośnikiem Franciszka Józefa był nawigator Nieobyty, ale od kilku lat się tu nie udziela. Nie wiem, czy znalazłaby się jakaś lepsza oferta dla Tatarów niz handel niewolnikami. A Habsburgowie do połowy XVII wieku nie byli tak niebezpieczni dla Rzeczypospolitej jak to się może wydawać z późniejszej perspektywy. Jan Zamoyski z niewielkimi siłami pobił i wziął do niewoli arcyksięcia. Gdyby nie pomoc Zygmunta III podczas wojny trzydziestoletniej mogłoby być po Habsburgach. Stwierdzenie o "harakiri dla Pana Jezusa" ogólnie mnie razi z jakiegoś powodu. A w czasach Mohacza problemem było raczej to, że o braciach katolikach Węgrach polska szlachta przeważnie nie myślała. Czy paraliżował ją strach przed Turczynem, czy były jakieś inne powody, tu już inna historia.
|
zw @OjciecDyrektor 19 czerwca 2025 15:11 |
19 czerwca 2025 15:33 |
Profesor Andrzej Dziubiński "Na szlakach Orientu". Ale prof. Dziubiński pisał też o nowych szlakach handlowych po 1683 roku - handel z Turcją szedł przez Siedmiogród. Pisał też o tym, że nowymi ośrodkami handlu w miejsce Lwowa stały się miasta magnackie takie jak Brody czy Stanisławów. Po zniszczeniach wojny północnej handel z Turcją odrodził się ok. 1715 i kwitł do I rozbioru.
![]() |
Paris @zw 19 czerwca 2025 14:49 |
19 czerwca 2025 15:34 |
... dokladnie !!!
Tak wlasnie jest i tak BEDZIE w najblizszej przyszlosci,... bowiem ta cala BANDA pasozytniczo-zlodziejska - nie ma JUZ i nie bedzie miec w przyszlosci zadnego polotu. Dzisiejsza sytuacja to nie jest ten sam CIEMNOGROD, ktory byl jeszcze 100 lat, a nawet 50 lat temu.
To sie zmienia ku lepszemu,... i chwala Panu za to.
![]() |
jan-niezbendny @zw 19 czerwca 2025 15:33 |
19 czerwca 2025 15:59 |
Tak, pamiętam tę notkę. Do ksiązki Dziubińskiego nie mam dostępu, ale z przytoczonych przez Pana tez autora nie widzę nic, co można by zinterpretować tak jak OD. Chyba że ten fragment:
Po zdobyciu Kamieńca Podolskiego przez Turków w 1672 r. część kupców ormiańskich udała się do Rzeczypospolitej. Ale wkrótce potem Turcy przesiedlili pozostałych w Kamieńcu Ormian i Żydów do Tracji, a Polaków do Chocimia. Co prawda handlem zajęli się wtedy niektórzy Turcy z kamienieckiego garnizonu, ale generalnie rola Kamieńca jako ośrodka handlowego bardzo spadła. Wzrosły szykany wobec kupców ze strony tureckich żołnierzy w Mołdawii, niechętni wobec polskiego handlu byli także mołdawscy hospodarowie, przeważnie Grecy. W 1682 roku Turcy przestali przymykać oko na rejsy kupców ormiańskich z Rzeczypospolitej do tureckiego portu Sinop na południowym wybrzeżu Morza Czarnego, co umożliwiało im uniknięcie ceł w Adrianopolu i Stambule. Zagadkowe jest dla mnie stwierdzenie Dziubińskiego, że po klęsce pod Wiedniem zamarł handel w Stambule, mimo, że kupcy przywieźli tam we wrześniu 1683 bardzo dużo towaru".
Dla mnie nie wynika z tego, że w 1682 czy 1683 znienacka zamarł wcześniej kwitnący handel na szlaku Lwów-Stambuł, tylko o zamarciu handlu w samym Stambule. W ogóle w tym fragmencie nie ma mowy o Lwowie, a wczesniej mowa o spadku roli Kamieńca, który przeciez na tym szlaku leżał.
Zapewne nie należy za bardzo polegać na tym, co z ksiązki wyczyta kto inny, ale z braku alternatywy zacytuję omówienie z portalu Lubimyczytac.pl:
Do 1648 r. handel z Turcją rozwijał się pomyślnie, wzbogacając głównie dwa miasta: Lwów oraz Kamieniec Podolski. Później ciągłe wojny, a następnie uzależnienie Rzeczypospolitej od Rosji znacznie utrudniły wymianę gospodarczą z Imperium Osmańskim.
Jeśli recenzent Elevander wiernie tu streszcza zdanie prof. Dziubińskiego, to problemy Lwowa i handlu polsko-tureckiego zaczęły się nie od decyzji Sobieskiego o pośpieszeniu pod Wiedeń, ale wcześniej, co napisałem wyżej.
|
zw @jan-niezbendny 19 czerwca 2025 15:59 |
19 czerwca 2025 16:19 |
Oj. Dyr. przez handel lwowski rozumie chyba w tym wypadku całość handlu z Turcją. A chmielnicczyzna rzeczywiście była poważnym ciosem dla tego handlu. Fryderyk Papee w "Historii miasta Lwowa w zarysie" pisał, że za rządów króla Jana III Lwów się odrodził gospodarczo, ale nie podawał konkretnych faktów. Za to książka profesora Dziubińskiego jest dobrze udokumentowana.