-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Histeryczna książka roku czyli dlaczego lepiej jest kiedy rządzą żydzi

Kiedy patrzę na histerię wokół konkursu na najlepszą książkę histeryczną roku, pardon, chciałem napisać najlepszą książkę historyczną, zyskuję całkowitą pewność, że żydzi niestety nie rządzą. Skąd ta pewność się bierze. Otóż po lekturze dzieła Ignacego Schipera „Dzieje handlu żydowskiego na ziemiach polskich” doszedłem do wniosku, że żaden poważnie myślący o rynku żyd, nie dopuściłby nigdy do takiego zawężenia spektrum tematów na rynku książki. To jest niemożliwe, albowiem nie gwarantuje żadnych zysków, uniemożliwia spekulacje i wyłącza z miejsca te wszystkie cudowne sytuacje, kiedy kontrahenci mogą złapać się za tak zwane orzydle i wołać w niebogłosy – gewałt, oj wej, gewałt! Czyli, jakby to powiedział ktoś z wielkiej korporacji, prowadzić poważne negocjacje dotyczące ceny i jakości towaru. To jest w przypadku polskiego rynku książki wykluczone, w segmencie książki historycznej czy naukowej w ogóle, wręcz nie do pomyślenia. Wokół rynku bowiem tworzy się hierarchia, a który uczciwy żydowski handlarz wytrzymałby ciśnienie hierarchii, która arbitralnie, nie pytając nikogo o zdanie decyduje co jest, a co nie jest wartościowym dziełem? Żaden. Kim więc są ludzie zatwierdzający jakość w opisywanym tu segmencie? To są urzędnicy. O co oni się kłócą, wszak hierarchia urzędników jest jawna i regulują ją jakieś przepisy resortowe. Otóż okazuje się, że nie. Oni się kłócą o to, kto będzie ważniejszy w hierarchii niejawnej, która istnieje w każdej strukturze. Oparta zaś bywa o osobiste charyzmaty, ale częściej o jakieś kontakty z innymi, silniejszymi strukturami, które są na zewnątrz. Charyzmaty zaś służą wyłącznie do tego, by owe powiązania ukryć. Dlatego właśnie jak ognia należy unikać – działając w sztywnej hierarchii regulowanej ustawami – tak zwanych malowniczych osób, które wzięły się nie wiadomo skąd, nie wiadomo co robią, ale mają fantastyczne poczucie humoru i wszystko im wolno. To są kapusie i reprezentanci sił zewnętrznych. Innych resortów, innych organizacji, innych państw wreszcie. Są nie do ruszenia, albowiem sama najwyższa hierarchia struktury, w której działamy, czuje przed nimi respekt. I być może ubija się tam jakieś interesy, czego szeregowy uczestnik misji, jaką hierarchia deklaratywnie ma wykonywać, nie rozumie i zrozumieć nie może.

Jak to wygląda, kiedy rzecz przeniesiemy na rynek książki i ustawimy w segmencie książki historycznej albo naukowej w ogóle? Ciekawie. Nie ma bowiem, teoretycznie, żadnego powodu, by czytać jakiekolwiek książki naukowe i popularyzatorskie. System grantów unieważnił czytelnika i decyzje gremiów gromadzących się na uczelniach owo wykluczenie czytelnika tylko potwierdzają. O co więc chodzi ludziom z tytułami, którzy szarpią się o tę nagrodę? Oni nie chcą przyjąć do wiadomości, zakulisowych decyzji własnego środowiska, których istotny sens jest taki – żadne rodzime treści, czy to popularyzatorskie czy to poważniejsze, nie mogą być kolportowane. Należy je powoli wygaszać, a już z całą pewnością nie tłumaczyć na języki obce. To można robić tylko z propagandą, którą podeprze się tak zwanymi wielkimi nagrodami – patrz Nobel dla Tokarczuk. Na rynki lokalne zaś należy wprowadzać propagandę anglojęzyczną, drukowaną w wielkich ilościach, która ma zastąpić w zasadzie wszystko. No, ale co zrobić z tymi, którzy jednak są i mają jakieś aspiracje? Chcą czytać, dyskutować i traktują to wszystko cholernie serio? Co z nimi? No trzeba im coś podrzucić do wierzenia i wokół tego nakręcić jakąś koniunkturę, która nie da nikomu sukcesu, ale posłuży jako młotek na sznurku w resortowych walkach urzędników z akademii, kreujących ten nasz biedny ryneczek. I takie próby oglądamy bez przerwy. One są coraz bardziej komiczne, bo jak to tu kiedyś napisał Jarecki, wszyscy – wydawcy i autorytety naukowe rozglądają się nieufnie wokół w poszukiwaniu czytelnika idioty. A kiedy już takiego znajdą, rzucają się nań jak rugbyści na napastnika drużyny przeciwnej i usiłują mu wepchnąć do gardła jakieś treści. Wielu z nich, poprzez znajomości w dużych firmach kolporterskich, idzie na tak zwanego chama i wpuszcza do wszystkich kiosków w kraju film o królach wielkiej Lechii. Inni są trochę ostrożniejsi i stawiają na czytelnika elitarnego i wrażliwego. Dla nich są te wszystkie wojenne dziewczyny, dziewczyny z Wołynia, dziewczyny z powstania, dziewczyny z magla przy ul. Chłodnej i Zychowicz. To wszystko jednak nie załatwia sprawy, bo okazuje się, że wymarzony czytelnik idiota to jest zwierzyna rzadka, płochliwa i nieufna. Poza tym występuje zwykle pojedynczo, a przez to nie można mu wcisnąć jednorazowo zbyt wielu egzemplarzy dzieł popularyzatorskich. Co zrobić z czytelnikami, którzy idiotami nie są? Jesteśmy na etapie niezauważania. To znaczy autorzy, promotorzy, profesorowie i inne jakieś autorytety, które mają fantastyczne poczucie humoru, wzięły się nie wiadomo skąd i wszystko im wolno, traktują nas, czytelników nie-idiotów, jak powietrze. To było widać na spotkaniu z prof. Cenckiewiczem, a także widać na innych spotkaniach, gdzie wymienieni wyżej osobnicy, nigdy nie wychodzą poza formułę polityczno alkowianą, czyli syfilis+agentura. O tym, żeby zagaić coś o handlu nie może być nawet mowy, jeszcze by ktoś z sali wyjął kalkulator i dokonał „na szybkiego” jakichś kłopotliwych działań arytmetycznych. Po co to komu? Niech zostanie jak jest. Otóż nie może zostać, jak jest. Nie może, albowiem grupa czytelników nie idiotów multiplikuje się i rośnie, również dzięki nam tutaj, choć nasz udział w powiększaniu tej grupy, to jedynie jakiś ułamek procenta. Ludzie myślą sami z siebie i sami z siebie wyciągają wnioski. I nawet jeśli trochę błądzą, w końcu dochodzi do nich, że ostatnią rzeczą jaka może pomóc w poznaniu prawdziwej historii, jest histeria. Po takiej zaś konstatacji zaczynają unikać książek o dziewczyna z Wołynia, z magla, a także książek Zychowicza.

Tak, jak napisałem, na razie jesteśmy niewidoczni, ale myślę, że od następnej edycji konkursu, będziemy bardziej zauważalni.

 

Na dziś to tyle. Zostawiam Wam jeszcze link-zaproszenie do oglądania wywiadów z Turzna.

 

https://prawygornyrog.pl/tv/2019/10/zaproszenie-na-wywiady-z-iv-konferencji-latajacego-uniwesytetu-leszczynowego/



tagi: rynek  historia  książka  popularyzacja  hierarchie 

gabriel-maciejewski
27 października 2019 08:26
10     2724    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

malwina @gabriel-maciejewski
27 października 2019 08:39

oni się wszyscy sami pięknie podsumowali: W Tylewizji...

dać zrobić z sobą coś takiego i jeszcze cieszyć miche...no cóż, oni naprawde uważają, że to świadczy o ich poczuciu humoru, ergo, o ich ... inteligencji. 

To jest po prostu zgroza.

 

zaloguj się by móc komentować


tadman @malwina 27 października 2019 08:39
27 października 2019 09:51

Trzeba być cholernie zadufanym, by wierzyć iż konceptu im nie zabraknie po miesiącu, a oni ciągną to w nieskończoność.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
27 października 2019 11:14

Tak mi się jawi przed oczyma ten pan Gliński, minister i to od kultury polskiej, no bo jakiej i chce mi się śmiać, przez łzy.

To podsumowanie rządów Jarosława Kaczyńskiego.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
27 października 2019 15:52

Właśnie wyszedłem z kościoła na Devonii w Londynie, gdzie odbyla się msza św. z okazji 125-lecia Polskiej Misji Katolickiej. Rozmawiałem z Ks.Arc. Stanisławem Gądeckim i wręczyłem mu katalog wydawniczy księgarni Basn jak Niedźwiedź, yes, yes, yes

zaloguj się by móc komentować

Paris @cbrengland 27 października 2019 11:14
27 października 2019 18:42

Tak...

... ten caly, dety "premier techniczny" - to "AUTOR"  programu  PiS i pana Kaczynskiego... to rzeczywiscie  TRAGIFARSA  !!!

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @gabriel-maciejewski
28 października 2019 00:01

"Dlatego właśnie jak ognia należy unikać – działając w sztywnej hierarchii regulowanej ustawami – tak zwanych malowniczych osób, które wzięły się nie wiadomo skąd, nie wiadomo co robią, ale mają fantastyczne poczucie humoru i wszystko im wolno."

Jasssny gwint... Opisałeś osobę z mojej poniekąd branży - "zawiadywanie" kulturą.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @cbrengland 27 października 2019 15:52
28 października 2019 00:02

No to czekamy na skutki :)

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @cbrengland 27 października 2019 15:52
28 października 2019 07:42

Nie wiem czy czegoś nie ryzykowałeś

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @KOSSOBOR 28 października 2019 00:01
28 października 2019 07:43

Taka duża dziewczynka i w takie pułapki wpada, wstyd...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować