Groza plus autoironia czyli o konwencjach nieuczciwych
Jest drugi dzień świąt, ale ja nie będę tu dziś poruszał tematów świątecznych. Rzadko mi się to zdarza, ale czasem zaglądam na stronę gazeta.pl. I dziś tak zrobiłem, po trosze dlatego, że jestem przeżarty i nie mogę normalnie myśleć, po trosze dlatego, że piszę jeszcze nową książkę, całkiem nową, o której nic nie wiecie i mam dobre tempo. Przez co rzecz jasna cierpi nieco bieżączka. Polazłem więc do gazowni, żeby odnaleźć jakieś kuriozum, które będę mógł tu omówić. No i proszę, nawet nie musiałem szukać. Od razu walnął mnie po oczach taki oto tytuł:
Zuzanna Łapicka: Jako młoda żona przeżywałam romanse Daniela, ale miałam też poczucie humoru na ten temat
Ponieważ ja jestem słaby z polskiego, a pisaniem zajmuję się dlatego, że dobrze mi zawsze szło opowiadanie różnych historii, a więc pewnego dnia postanowiłem, że nauczę się jeszcze – po łebkach – je spisywać, bardzo bym prosił o wyjaśnienie kwestii – czy to jest poprawne zdanie? Czy można mieć poczucie humoru na temat? Czy jeśli ktoś napisze – mam poczucie humoru na temat wojny w Rwandzie to, mimo absurdu w treści, jest to poprawne gramatycznie? Mam wrażenie, że nie. A najlepsze jest to, że pod tym tekstem, na stronie gazowni jest inny, reklamujący książkę o Młynarskim, który – o czym wszyscy wiedzą – szydził zawsze niemiłosiernie z aspirujących prostaków, szczególnie tych, którzy swoje aspiracje wyrażali dziwnymi konstrukcjami gramatycznymi. No, ale dobrze, zostawmy na razie Młynarskiego. Z grubsza chodzi mi dziś o to, że kiedy ktoś zabiera się za opisywanie wyróżnionego przez różnych szatanów środowiska, które chce jeszcze zawłaszczyć wszelkie dostępne charyzmaty emocjonalne i zrobić do tego dużą sprzedaż, nie musi się przejmować błędami gramatycznymi. W końcu chodzi o to, by podtrzymać wiarę. W co? W wielkość i niepowtarzalność artystów robiących kariery w PRL. Mnie, to przyznam zdumiewa. Szczególnie jeśli ludzie podejmujący ten trud mają pretensje do młodych, wchodzących właśnie w życie, że nie kojarzą ich nazwisk, albo nazwisk ich znajomych. A niby dlaczego mają kojarzyć? Jeśli środowisko opisywane przez panią Łapicką, byłą żonę Olbrychskiego, nie potrafiło utrzymać się na topie, jeśli przegrało walkę o ten cały meinstream z zagraniczną konkurencją, dlaczego ktokolwiek miałby ich rozpoznawać? To jest epoka miniona i ludzie, którzy chcą ją przypomnieć wyglądają jak rozbitkowie pływający w unoszonej falami kupie śmieci z rozbitego statku wycieczkowego, których nikt nie zamierza ratować.
Warto zwrócić uwagę jakimi sposobami ludzie ci próbują ocalić pamięć o sobie i jakie nadzieje hołubią. Wywiad z Łapicką, córką Andrzeja Łapickiego, prowadzi Mike Urbaniak. To jest coś niezwykłego, tak jakby wywiad z drugim oficerem zatopionego właśnie Titanica prowadził kuzyn armatora, który przypadkiem znalazł się na statku. Obaj unoszą się w lodowatej wodzie czekając na śmierć i próbują jeszcze zwrócić na siebie uwagę, nie wołaniem o ratunek bynajmniej, ale opowieściami o tym, jak zadawali szyku, kiedy Titanic jeszcze pływał. To nie jest szaleństwo bynajmniej, ale metoda. Pytanie - na ile skuteczna. Środowisko gazowni, aspirujące do spadku po opisanych przez Łapicką ludziach, silnie rozwarstwione, musi – żeby czary zadziałały – skierować do promocji człowieka o nazwisku kojarzącym się jednoznacznie z tamtą kulturą i tamtym sznytem.
Pani Łapicka opowiada o niezwykłym życiu aktorów w PRL i o ich intelektualnych przewagach nad tym, co mamy teraz, czyli nad światem celebrytów pozbawionych poczucia humoru, dystansu do siebie i tego charakterystycznego luzu. Na koniec zaś wyznaje, że walczy z nowotworem. To jest zasmucające, nie z tego powodu bynajmniej, że ona chce ocalić ten odchodzący w niepamięć świat, ale dlatego, że ona po prostu potrzebuje pieniędzy na leczenie. Życzymy autorce powrotu do zdrowia, ale nie możemy się zgodzić na zaakceptowanie proponowanej przez nią konwencji. Myślę, że rynek też się na to nie zgodzi i książka zrobi klapę. Nikogo bowiem już nie obchodzą romanse Daniela Olbrychskiego, tym bardziej, że ostatnio walnął on skuterem w czoło nadjeżdżającego z przeciwka samochodu, co miało miejsce tu niedaleko, koło Żółwina. Nie wiadomo czy był pijany czy trzeźwy, bo dziennikarze pominęli ten szczegół, zapewne dlatego, by nie niszczyć legendy.
Proszę Państwa, opisane przez panią Łapicką środowisko było jednym z narzędzi sprawowania władzy w komunistycznym państwie. Państwie nędznym i opresyjnym jednocześnie, które nie dawało szansy nikomu w zasadzie. Trudno byśmy teraz przejmowali się ludźmi, wykorzystywanymi całe życie przez system i budującymi na tej relacji pan – sługa jakieś mity. Nie ma mowy. I można się oczywiście oburzać, że dzieci przychodzące do szkoły aktorskiej nie wiedzą kim była Aleksandra Śląska, ale skąd oni mają to wiedzieć? Przecież opisani przez panią Łapicką ludzie dokładnie olali to, z czego – w teorii przynajmniej – powinni być dumni i co powinni kultywować, czyli tradycje wykonywania zawodu. Poprzez swoją postawę i poprzez takie książki, jak ta reklamowana przez Urbaniaka w gazowni, sprowadzili wszystko do wesołej zabawy i lekkiego życia. Do kogo teraz wnoszą pretensje? Rynek, technologie i środowiska, potrafią zrobić artystę z każdego, nawet z Sylwii Chutnik, tyle, że teraz nie ma przymusu, by się tym fascynować. A w PRL-u był. Tak to trzeba ująć – to był przymus.
Ludzie opisywani przez Łapicką weszli do nowej rzeczywistości pewni, że będą w niej funkcjonować tak, jak za komuny. I tak rzeczywiście było,dopóki się nie zestarzeli. Teraz zaś po kolei wyrzuca się ich na śmietnik. Młodzi zaś nie rozumieją o co właściwie są te kierowane do nich pretensje. Kto niby miał kultywować pamięć o wybitych aktorach, czy sławnych pisarzach, takich jak Dygat? Kmioty spod Grójca? Krawężniki i ubecja przerobiona na taksówkarzy? Prezesi spółek skarbu państwa wzbogaceni na państwowym mieniu? Kto do ciężkiej cholery miał tej pamięci strzec? No chyba inni aktorzy, na których to brzemię dziedziczenia misji złożono. I tu dochodzimy do kwestii istotnej. Oni wszyscy chcieliby jeść, ale nie chcieliby sprzątać ze stołu. Jak dzieci zupełnie. Mike Urbaniak, Jerzy Sosnowski, kolejny trupojad, który napisał książkę o Młynarskim, do spółki z jego siostrą, to są wszystko ludzie, którzy uważają, że będą mogli partycypować w tych dawno minionych kultach, występując w roli kapłanów. Wierzą też jednak, że wszelkie niedogodności i ograniczenia związane ze stanem kapłańskim, w tych pogańskich obrządkach ich nie dotyczą. Widzimy to dokładnie wchodząc na biogram tego całego Urbaniaka w wiki. Jest on, nie dość, że działaczem organizacji gejowskich, to jeszcze do tego żydowskich. Dobrze, że na ziemi nie ma jeszcze Marsjan, bo latałby w zielonym trykocie. Jakby tego było mało działa w różnych organizacjach i prowadzi inicjatywy, w których słowo kultura odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Ma, jednym słowem, kryszę. Od tego zaczyna i myśli, że to wszystko zapewni mu bezpieczeństwo i pozycję do końca życia. Być może tak będzie, ale przecież wszyscy wiemy, że nie o to chodzi. A o co? Proszę Państwa, piszemy o tym ciągle. Chodzi o autentyczne i nieskłamane zainteresowanie publiczności. Tego nie można kupić. Można to osiągnąć eliminując konkurencję z rynku. Czyni się to na kilka sposobów. Komuniści, patroni i właściciele środowisk opisywanych przez Łapicką, po prostu swoją konkurencję wystrzelali. Urbaniak z Sosnowskim eliminują ją z kanałów dystrybucji, upychając w nich siebie i swoje fantasmagorie na temat rzekomego dziedziczenia emocji, talentu i wszystkiego właściwie, po tychże niewolnikach systemu. No, ale to nie załatwia sprawy, trzeba jeszcze skłonić ludzi do kupowania. Gazownia robi co może, wywala krytyczne komentarze, dopisuje właściwe i poprawne ideologicznie, ale to niczego nie zmieni. Dopóki nie ma państwowego zasilania, całe to środowisko będzie zdychać. Nic im nie pomoże. No, a państwowe zasilanie ma, póki co, Zenek Martyniuk. I oby tak zostało. Mnie to nie martwi wcale.
tagi: prl gazeta wyborcza promocja artyści sława
![]() |
gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 09:41 |
Komentarze:
![]() |
ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 10:19 |
"Dopóki nie ma państwowego zasilania, całe to środowisko będzie zdychać."
I dobrze.
To wszystko były pieszczoszki systemu. Ich czas już minął.
Zuzanna zmarła w grudniu ubiegłego roku.
![]() |
gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 26 grudnia 2019 10:19 |
26 grudnia 2019 10:21 |
Czyli oni puszczają już tylko stare teksty, które są pisane przez właściwych ludzi i liczą, że PiS przegra wybory, a oni powrócą do koryta...wstrząsające
![]() |
ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 26 grudnia 2019 10:21 |
26 grudnia 2019 10:23 |
Tak, jest to wywiad z czerwca 2018 puszczony w rocznicę jej śmierci. Łabędzi śpiew.
![]() |
adamo21 @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 10:23 |
Tate, któś sie ciebie kłania!
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 10:25 |
Ja się nie wypowiem na "ten temat", bo byłem kiepski z polskiego, a jestem po technikum, czym się wielokrotnie chwaliłem. :))
Słuchając wypowiedzi dziennikarzy, m. in. w różnych tv zauważyłem, że moje mniemanie (o sobie) jest błędne. :))
Dochodzę do wniosku, że jest świetnie i ja jestem świetny. :))
Ale, ale, o czym to ja chciałem napisać? Racja! Nie o sobie. :))
Wracając do tematu, zacytuję kapitalne stwierdzenie:
opisane przez panią Łapicką środowisko było jednym z narzędzi sprawowania władzy w komunistycznym państwie
Im się wydawało, że są "półbogami" - może tak im nawet wmawiano. Potem okazało się, że "narzędzia" się zużyły lub dostarczono nowsze, poręczniejsze, łatwiejsze w obsłudze i stąd płacz.
Jeszcze przez chwilę wydawało się, cytuję:
Ludzie opisywani przez Łapicką weszli do nowej rzeczywistości pewni, że będą w niej funkcjonować tak, jak za komuny. I tak rzeczywiście było,dopóki się nie zestarzeli.
Jak czasami obserwuję co się wyprawia się w "różnistych telewizorach", okazuje się, że teraz nie trzeba kończyć żadnych szkół, żeby być aktorem, piosenkarką, itd. Wystarczy chęć szczera, żeby z szeregowca zrobić oficera!
Któregoś jednak dnia ta "żelazna ręka" nie "wytrzymie" i zwolni ten "uścisk" i posypią się różne kariery. Skąd taka myśl ktoś zapyta?
To proste. Nic nie trwa wiecznie. Pytanie jest tylko czy my tego dożyjemy. Podobnie myślałem pod "koniec Gierka".
|
KOSSOBOR @ewa-rembikowska 26 grudnia 2019 10:19 |
26 grudnia 2019 10:26 |
Czy zatem pozostaje nam "mieć poczucie humoru na ten temat"?
Tam jest ktoś, kto ma pojęcie o języku polskim???!!!
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 10:33 |
Przeżywała romanse Daniela ? No to dobrze że z ,, poczuciem humoru,, jakkolwiek gramatycznie wyartykułowanym.
:)))
.
![]() |
Maryla-Sztajer @Andrzej-z-Gdanska 26 grudnia 2019 10:25 |
26 grudnia 2019 10:34 |
Dobrze teraz być po technikum...
.
![]() |
ewa-rembikowska @KOSSOBOR 26 grudnia 2019 10:26 |
26 grudnia 2019 11:23 |
Może ona lepiej mówiła po francusku, a może to zostało źle zredagowane? Odloty jednakże mieli.
![]() |
Autobus117 @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 11:51 |
"Oni wszyscy chcieliby jeść, ale nie chcieliby sprzątać ze stołu" - genlnie prosta charakterystyka lewicy wszelakiej maści
![]() |
tomciob @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 12:08 |
Witam.
W tekście jest wiele o funkcjonowaniu rynku treści i idei. Na potrzebę komentarza wypunktuję interesujące mnie elementy. Pierwszy to zasilanie czyli fundusze albo sponsoring artysty. Łączy się to oczywiście z drugim czyli kanałami dystrybucji treści. Ktoś Sylwię Chutnik wydaje, ktoś ją drukuje, ktoś ją do TVN24 zaprasza. Sylwia ma z czego żyć bo ma do dyspozycji zarówno kanały dystrybucji jak i sponsoring i to się szybko, o ile wogóle, nie zmieni. Czemu? Bo zarówno kanały dystrybucji podlegają dziedziczeniu jak i majątki pozwalające na sponsoring. Taki kanał dystrybucji rynku treści pod nazwą telewizja został w Polsce podzielony na trzy części. Solorz, Walter (Wejchert) i Telewizja Polska czyli kanał przechodni. Oni zgarniają rynek reklamowy w Polsce i mają z czego żyć. A więc mają zarówno element sponsoringu rynku treści i idei jak i element kanałów dystrybucji. To są twarde fakty. Oczywiście rynek książki jest już bardziej skomplikowany i tu nisz jest wiele. Ale taki rynek mediów pisanych, no bo jak nazwać rynek gazet i periodyków, skoro spora jego część przechodzi i funkcjonuje równolegle, albo labilnie równolegle, w internecie też ma ugruntowanych od wielu lat wydawców dysponujących zarówno kasą nie tylko z reklam jak i kanałami dystrybucji czyli tytułami funkcjonującymi od dziesięcioleci (trzech minimum). Rynek ten jest więc również zabezpieczony i poukładany. I tu dochodzę do trzeciego obok finansowania i kanałów dystrybucji elementu, autentycznego i szczerego zainteresowania publiczności. Nie jest on chyba kluczowy ale jednak dość istotny. Czemu? Bo zajmuje jedną z cenniejszych wartości konsumenta rynku treści i idei, czas. I tu pojawił nam się mocno (świeży) kanał dystrybucji treści czy idei - internet - jak i jego kontrolę przez zupełnie inne podmioty niż wymienione przeze mnie wyżej. Ten kanał dystrybucji ma globalnych sponsorów, globalnych dystrybutorów treści i ze względu na naturalne zainteresowanie młodych ludzi (ale nie tylko młodych) ma on istotny wpływ na owo "zainteresowanie publiczności". Dobrze to widać na przykładzie "stand apu" który stanowi ciekawą konkurencję w segmencie żartów i kabaretów. Konkurencję przyciągającą ludzi i wyprzedającą sale niezależnie o jakości tych żartów. Moim zdaniem to zjawisko dezintegracji tradycyjnych kanałów dystrybucji treści będzie postępowało, a istotnym wyznacznikiem nowych gwiazd związanych z nowymi kanałami będzie owo szczere, niezakłamane i autentyczne zainteresowanie publiczności. W końcu to przecież ono przekłada się na sprzedaż w ostatecznej ostateczności. Jak to było było w tej piosence Hemara co warto, a czego nie warto? Zarobić... no. Dziękuję za notkę i pozdrawiam
![]() |
Magazynier @Maryla-Sztajer 26 grudnia 2019 10:34 |
26 grudnia 2019 12:17 |
Baaaardzo dobrze. Jeden mój student dorobił sobie w Dublinie papiery spawacza.
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 12:25 |
"Dobrze, że na ziemi nie ma jeszcze Marsjan, bo latałby w zielonym trykocie. Jakby tego było mało działa w różnych organizacjach i prowadzi inicjatywy, w których słowo kultura odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Ma, jednym słowem, kryszę."
Ty nie rozumiesz istoty ruchu gejowskiego. Zielony trykot jest bardzo sexy. I organizacje żydowskie by się nie obraziły gdyby był udekorowany w dyskretne wzorki typu menora, gwiazda, coś z Szagala itp.
Mówiąc poważniej, żeby tylko kryszę. On jest namaszczony. W mediach funkcjonuje jako "pan od kultury". Ma taki program. Min. Gliński ma godnego następcę.
I jakieś czułki czołowe by się przydały. Wszak mamy epokę czułości.
![]() |
Grzeralts @tomciob 26 grudnia 2019 12:08 |
26 grudnia 2019 12:32 |
Czas to współczesne pokrycie pieniądza. Dzisiejsze nastolatki w ogóle nie pozyskują treści inaczej niż w internecie, stąd starzy demiurdzy treści skazani są na wymarcie.
![]() |
parasolnikov @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 12:34 |
Ja miałem niezły ubaw jak po wigilii puściliśmy sobie kolędy w telewizorze, jako, że normalnie nie mam i nie oglądam z zaciekawieniem oglądałem, jak to śpiewają te kolędy same dzieci i wnuki starych "bardów" i innych takich. I obserwowałem komentarze rodziny i najlepsze jest to, że cała ta czerada pomiotów po znanych i lubianych może co najwyżej celować w pokolenie moich rodziców i dziadków, bo "dzisiejsza młodzież" to nawet nie wie, że Liroj był śpiewakiem, nie znają Piaska, ani Kukiza. A co dopiero Cugowskiego :) Tylko babcie i dziadkowie komentują jak "kiedyś to było".
![]() |
Maryla-Sztajer @Magazynier 26 grudnia 2019 12:25 |
26 grudnia 2019 12:48 |
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/47095/mezczyzni-sa-z-marsa-kobiety-z-wenus
Szanowny Magazynierze! Są Marsjanie
;))
![]() |
Autobus117 @parasolnikov 26 grudnia 2019 12:34 |
26 grudnia 2019 13:31 |
tego nic nie przebije -
Natalia Przybysz - "Nie było miejsca dla Ciebie". Najpiękniejsze polskie kolędy
![]() |
Grzeralts @ikony58 26 grudnia 2019 12:34 |
26 grudnia 2019 14:19 |
W tych Hartmanowych wynurzeniach jest większa głębia niż można przypuszczać. Korzenie pogardy jeszcze z XVIII wieku, a może i starsze. Swoją drogą ciekawe, czy jakby mu tego latającego po wsi pieska przejechała damessa w BMW X5 czułby się winny niezapewniania psu właściwej opieki, czy jednak nie.
![]() |
Ann28 @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 15:00 |
Taką informację znalazłam dzisiaj na NB, na blogu Goryliska: "
26-12-2019 [11:42] - KrzysztofBla | Link: Witam Państwa.
Witam Państwa.
Z żalem zawiadamiam, że osoba prowadząca blog - mój kuzyn Mariusz zmarł 20 grudnia. Był to ostatni wpis Mariusza.. Bardzo cenił sobie ten portal i ludzi z którymi poruszał wszelakie tematy. Pogrzeb odbędzie się dopiero w styczniu ze względu na okres świąteczny i czas na sprowadzenie ciała z Anglii. Jeżeli są tu jakieś osoby które utrzymywały większy kontakt z Mariuszem i chcą się czegoś więcej dowiedzieć to proszę o kontakt. Proszę również o modlitwę za niego. Był dobrym człowiekiem. Życzę wszystkim spokojnych świąt.."
Czy to prawda?
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 15:52 |
Humor na temat można mieć. Lepiej by było mieć humor w temacie.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 16:32 |
Polazłem na balkon, zapaliłem i przemyślałem. Otóż mi wyszło, że poczucie humoru można mieć tylko na temat.
Rozbierzmy takie zdanie: "Jeśli chodzi o kawały, to nie mam poczucia humoru na temat Kościoła." Czy jest w tym coś nieprawidłowego? Można pozmieniać kolejność słów i może wyjść coś takiego: "Jeśli chodzi o kawały o Kościele, to nie mam poczucia humoru na ten temat."
Natomiast zdanie: "Nie mam poczucia humoru w temacie Kościoła" jednoznacznie kojarzy się z prześmiewczym tekstem Młynarskiego, gdzie pada fraza "w temacie Marioli".
Prof. Miodek uznałby obie formy za poprawne, ponieważ występują w języku potocznym równolegle.
![]() |
Magazynier @Maryla-Sztajer 26 grudnia 2019 12:48 |
26 grudnia 2019 16:49 |
Aha. Na szczęście pięciopalcy i dwunożni i żadne czułki czołowe nam nie odrastają.
![]() |
Paris @Maryla-Sztajer 26 grudnia 2019 12:48 |
26 grudnia 2019 16:57 |
Oj...
... przypomniala mi Pani, Pani Marylko - tym linkiem - jak kiedys, dawno temu chodzilam na te rozne spedy "motywacyjne" organizowane przez Amway'a w Kongresowej... m.in. ta ksiazka byla zalecana przez tych mENdrcUF z USA... "jak pozyskac przyjaciol" - itp. bzdety !!!
Jak sobie przypomne, to nie moge uwierzyc, ze tak nam wtedy prali mozgi.
![]() |
MZ @Ann28 26 grudnia 2019 15:00 |
26 grudnia 2019 17:14 |
Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie,a światłość wiekuista niechaj Mu świeci...
![]() |
Maryla-Sztajer @Magazynier 26 grudnia 2019 16:49 |
26 grudnia 2019 18:57 |
Ooooo...nie widzę...
.
![]() |
Maryla-Sztajer @Paris 26 grudnia 2019 16:57 |
26 grudnia 2019 19:03 |
Nie wiem...gugiel mi wyrzucił.
Ja miałam to wielkie szczęście.... Dwu przyjaciół serdecznych - mężczyzn. Zaś przyjaciółki nigdy...
No ale to dawno. Ludzie odchodzą.
Idę Paryżanko. Mam gorączkę i kilka dni ,,gonienia w sprawach,,.
Może przeżyję.
.
![]() |
Paris @Maryla-Sztajer 26 grudnia 2019 19:03 |
26 grudnia 2019 19:27 |
Dobrze...
... prosze odpoczac i sie kurowac. Tez mam sporo spraw do zalatwienia, ale to juz po niedzieli i Nowym Roku.
Do zobaczenia, Pani Marylko.
![]() |
gabriel-maciejewski @Ann28 26 grudnia 2019 15:00 |
26 grudnia 2019 20:27 |
Nie wiem. Jeśli tak, to smutna wiadomość, ale poczekajmy na oficjalne doniesienia. Jego siostrzeniec jeździł na konferencje, może się wpisze i udzieli jakichś pewniejszych informacji
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 22:15 |
"Zuzanna Łapicka: Jako młoda żona przeżywałam romanse Daniela, ale miałam też poczucie humoru na ten temat"
To ja podtrzymam ten styl i powiem tylko ze pani Zuzanna miala poczucie humoru we wtem pakiecie tematow.
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski |
26 grudnia 2019 22:21 |
Zaintrygowal mnie ten Mike Urbaniak. Troche bylem skolowany, przez chwile myslalem ze moze chodzi o tego jazzmana, Michala Urbaniaka.
Ale siegnalem po polska wikipedie i tam stoi jak wol, ze Mike Urbaniak [ur. 1981] to nie tylko dziennikarz i krytyk teatralny, ale takze animator kultury.
A wiec to nie ten slynny jazzman. To po prostu Charlie, syn Wojcika.
Jestem pewien panie Gabrielu, ze ten drugi reanimator kultury - Sosnowski, wkrotce zacznie wystepowac pod imieniem George.
![]() |
proton @Grzeralts 26 grudnia 2019 14:19 |
27 grudnia 2019 00:55 |
Samozbiczowałby się malowniczo, to pewne.
|
onyx @gabriel-maciejewski |
27 grudnia 2019 02:17 |
Nie wiem, czy Kurski prezes rozumie/widzi sytuację tak jak Ty ale jako kierownik spółki skarbu państwa kasuje największą oglądalność raz za razem a co za tym idzie odbiera widzów i kasę z reklam konkurencji. Można się czasem krzywić na jakość i poziom ale trzeba mu przyznać że na nic się nie ogląda i jeńców nie bierze. Jak to mówił mój wujek gra w piki daje wyniki. Choć zupełnie co innego miał na myśli.
https://twitter.com/KurskiPL/status/1206151986061750274
![]() |
Brzoza @onyx 27 grudnia 2019 02:17 |
27 grudnia 2019 16:54 |
Chciałem sprawdzić czy 4 mln w piku oglądalności to dużo w 40 mln kraju i zacząłem szukać danych z PRL.
Znalazłem tyle:
"1963 r. aż 5 mln Polaków oglądało w napięciu „Kobrę""
inne info z tego pdf:
>Wydaje się, że w 1962 r. komunistyczne władze Polski nie zdawały sobie jeszcze sprawy z roli telewizji, lekceważyły ... był uboższy i krótszy od programu zwykłej niedzieli; brak transmisji z defilad, uroczystości; ... bardziej okazale prezentował się program świąt religijnych, które władza starała się przecież minimalizować. Na Boże Narodzenie nie brakowało również audycji religijnych i świątecznych, ... Prowizoryczne warunki panujące we wszystkich studiach telewizyjnych prowadziły nieraz do purnonsensowych sytuacji. Oto „w trakcie nadawania napisów końcowych, do dekoracji wszedł strażak studia, ze smutnym znużeniem spojrzał na Polskę poprzez kamerę i poszedł sobie"94. Z kolei po studiach WOT-u buszują technicy, „którzy w czasie spektaklu hałasują, przesuwając dekoracje, przesuwając kamery, machając reflektorami.
>Zasięg nadajników był mały, np. na Kaszubach nie mogły odbierać programu gdańskiego25. Jeszcze w 1968 r. TV Łódzka dysponowała wysłużonym nadajnikiem o mocy zaledwie 0,5 KW, obejmującym obszar 30-40 km26. Stosunkowo najgorzej było na wsi, a także ogólnie we wschodniej Polsce27.
>telewizor nie był sprzedawany sam: ... Inny autor ogłoszenia oferował „telewizor, pralkę, maszynę do szycia i serwantkę"50. Dokładnie ten sam zestaw pojawił się u jeszcze jednego ogłoszeniodawcy51. Jak widać, propozycje sprzedaży były raczej przymusowe,...jeśli chodzi o antenę TV, w 1965 r. trzeba było na nią wydać 420 zł ... Innym kosztem był abonament. Stałą opłatę za użytkowanie programu TV wprowadzono w 1957 r. Początkowo, aż do 1960 r., państwo musiało dopłacać do każdego abonenta; jednak później zaczęto uzyskiwać nadwyżki, które z czasem sięgnęły wielu milionów złotych ... Dużym wydatkiem były naprawy. Gwarancja wcale nie zwalniała z kosztów reperacji, które wahały się między 140 (1965 r.) a 180 zł (1968 r.)55. Naprawa telewizorów nieobjętych gwaran-cją była mniej więcej o 40 zł droższa56 ... Telewizja lat 60. była zdecydowanie drogą rozrywką. ... Rynek usług radiowo-telewizyjnych był tak daleko w tyle za zapotrzebowaniem społeczeń-stwa, że stał się przedmiotem nieustannej krytyki i źródłem irytacji przez cały okres lat 60. Najgorzej wyglądała sytuacja na wsi, gdzie po prostu brakowało punktów naprawczych.
>Program był nieco dłuższy, jednak nie jest to wielki postęp w porównaniu z gwałtownym przyrostem widzów. ... W niedziele emisja trwała prawie cały dzień, lecz nadal z przerwą; było dużo rozrywki, stałe programy, takie jak niedzielny teatr popołudniowy. ... Najczęściej oglądanymi programami w 1967 r. były, tak jak poprzednio, filmy fabularne i seryjne — wskazuje na nie 86% ankietowanych. W ścisłej czołówce znalazły się dzienniki (są trzy w ciągu dnia) — 69%, teleturnieje — 61,4% oraz teatr (60%). Powyżej 40% głosów uzyskała muzyka lekka, sport; audycje estradowe i rozrywkowe — powyżej 30%. Już o połowę mniej miały programy popularnonaukowe, publicystyczne, balet, muzyka poważna. Na końcu, ale powyżej 10%, pozostawały audycje literackie i oświatowe, jeszcze mniej zaś głosów uzyskały programy dla wsi, ekonomiczno-gospodarcze oraz, co nieco dziwi, kursy języków obcych (3,5%)113. „Ściganego" i „Bonanzę" za najbardziej interesujące uważało aż 73,1% responden-tów. Prawie tyle samo osób wskazało na „Doktora Kildare'a" (70,1%). O popularności tych seriali najlepiej świadczy powiedzonko krążące po Trójmieście, odnotowane przez Pijanow-skiego: „jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera"114. W 1968 r. częściowo ich miejsce zastąpi „Stawka większa niż życie", „Czterej pancerni i pies", „Hrabina Cosel", niezmiennym powodzeniem cieszyć się będzie „Kobra", „Dziennik TV", czy teleturniej „Wiel-ka Gra"115. Nadal częstszymi widzami byli mężczyźni. Wyodrębniły się audycje „kobiece" (teatr ponie-działkowy, „Doktor Kildare" i „Szklana pogoda") oraz programy „męskie", („Niedziela Sportowa", „Monitor", „Dziennik TV", a także w mniejszym stopniu „Pegaz" i „Eureka")116.
>Andrzeja Sicińskiego zdziwiło, że nawet najmniej oglądane audycje przyciągają 1/8 pub-liczności. Stwierdził, że część widzów widocznie ogląda wszystko „jak leci"105 ... najgorliwszymi telewidzami byli Polacy w wieku 35-39 lat130, ... Na drugim miejscu znalazła się młodzież do 20 roku życia, prawie na równi z czterdziestolatkami. Przedostatnią pozycję zajmuje młodzież studencka (20-24 lata), ostatnią zaś — grupa powyżej 50 roku życia131. ... przeciętny czas oglądania w niedzielę wynosił wśród pracowników Stoczni Gdańskiej 3 godz. 43 min.129 Potwierdza to tezę, iż czas poświęcany TV w dni wolne od pracy był znacznie dłuższy niż w pozostałe. ... Dwie najliczniejsze grupy Polaków — oglądających telewizję bardzo często i w ogóle z niej nie korzystających — bardzo dobrze ilustrują specyfikę lat 60: był to okres przejściowy, epoka, w której współistnieli ludzie już od telewizji uzależnieni, z tymi, którzy nie dostrzegli jeszcze potrze-by korzystania z nowej dla nich techniki
>Telewizja zmieniła sposób, w jaki wysławiał się Polak lat 60., zmieniła zakres jego słownic-twa. ... Do potocznego języka trafiały powiedzonka, słówka zaczerpnięte z popularnych audycji ... na Wybrzeżu, jak i na Śląsku, co dowodzi pewnej unifikacji języka polskiego pod wpływem szklanego ekranu. ... Telewizja jest tematem codziennych rozmów"141. Polacy wraz z rozwojem stacji nadawczych zyskali nowy, wspólny temat do przygodnych rozmów, o wiele bezpieczniejszy w komunistycz-nej rzeczywistości niż chociażby polityka. Temat „telewizja" był świetnym pretekstem do zagadnięcia w stołówce czy kolejce, bo w miarę neutralnym, na pewno znanym interlokutoro-wi. „O tym, co świeżo obejrzano, mówi się w pracy, na spotkaniach towarzyskich ... wieczór przed ekranem stał się bardziej atrakcyjny niż plotkowanie z sąsiadami. Mimo to rozwój i atrakcyjność programu były jeszcze zbyt małe, by mówić o telewizji jako czynniku hamującym kontakty międzyludzkie. ... „Takie sprawy, jak moda, urządzenie mieszkania, sposób zachowania się, przenikają ze szklanego ekranu do świadomości widzów już na co dzień" ... Rudzki zauważył, że „telewizja ma niemały wpływ na integrację rodziny: dzięki niej dom staje się miejscem, gdzie nie tylko się je, śpi i odrabia lekcje, ale także miejscem atrakcyjnej rozrywki"151; „jeśli w rodzinie nie było zwyczaju chodzenia do teatru, teraz teatr został podany do domu"152 ... Co więcej, rozrywka ta mogła służyć interesom rodziny: zdaniem Kłoskowskiej, najpopularniejsze seriale propagowały wartości rodzinne153. ... Około 80% informacji, które człowiek w ciągu życia zdoby-wa, docierają do świadomości za pośrednictwem wzroku"178, zatem telewizja silniej niż radio czy prasa wpływa na umysłowość. ... Głębokość tego wpływu świetnie oddał, w nieznacznie przerysowanej formie, Pijanowski: „wychowawczynie w przedszkolach postulują podwyższenie im płac, motywując to pilną koniecznością sprawienia sobie telewizorów. Niemożliwe jest bowiem zachowanie minimum autorytetu przez osobę, która (...) nie zna doktora Kildare'a, ... Jednocześnie zaobserwować można proces dystansowania się od telewizji. Problem ten zaistniał zwłaszcza w środowisku inteligenckim, mającym ambicje stania się elitą, którą coś od zwykłych członków społeczeństwa musi odróżniać. Na przykład stosunek do telewizji: „o ile akceptacja radia nie wydaje się być problemem, o tyle są kręgi, w których programowo odrzuca się telewizję. Przypadek ten należy odróżnić od braku telewizora spowodowanego względami finansowymi lub zamieszkaniem na terenie nie objętym emisją. ... Postawa inteligencji wydaje się w większej części jedynie pozą, pewną konwencją zachowa-nia, mającą definiować tę grupę społeczną; stanowić element rozpoznawczy; pewien wyróż-nik189. Jak już wspomniałem, pierwszymi nabywcami telewizorów byli właśnie najlepiej wy-kształceni, w grupie tej da się zaobserwować duże nasycenie odbiornikami, co na przykładzie Bełchatowa udowodniła Kłoskowska19 ... Pewne wzmianki wskazują, że to pozowanie na „telelaików", czy nawet wrogów nowego medium zdarzało się także u robotników, a także u chłopów, co wiązało się z opisanym już stosunkiem do programu: emitowane audycje często bywały obiektem krytyki, a nawet kpin i żartów, co świadczy o umiejętności nabrania dystansu
![]() |
Krzysiek @Brzoza 27 grudnia 2019 16:54 |
27 grudnia 2019 18:39 |
"1963 r. aż 5 mln Polaków oglądało w napięciu „Kobrę""
ale wtedy był tylko jeden kanał i program. Jak szła ta "Kobra" to NIC INNEGO NIE BYŁO W TYM SAMYM CZASIE. Teraz przeciętny użytkownik ma ok. 30-50 kanałów oraz filmy i podobne materiały w Internecie.
Tak więc 4 mln oglądalności to obecnie bardzo dużo.
![]() |
Brzoza @Krzysiek 27 grudnia 2019 18:39 |
27 grudnia 2019 19:44 |
30-50 kanałów dostępnych to nie 30-50 mainstreamu - ludzie chcą wiedzieć co "władza" gdacze/z jakiego c pieją aktualni zwycięzcy, aby się wpasować i być w zgodzie, cool i nie zacofanym.
Wtedy liczba "ludności prl" wzrosła z zagarniętych po wykrwawionej "ludności sanacji" z 20 do 30 mln.
Ile było wtedy dostępnych telewizorów?
5mln oglądających w 1963r. to mocniejszy wyczyn niż 4mln w 2019r.
O czym to świadczy? Nadal nie wiem, czy 4mln oznacza dużą wtórną dzikość/łatwość manipulacji tzw. Polakami.
|
onyx @Brzoza 27 grudnia 2019 19:44 |
27 grudnia 2019 21:00 |
Cztery miliony ludzi w jednym miejscu i o jednym czasie przed TV to na pewno jest duży wyczyn jak na obecne możliwości kanałów telewizji w Polsce. W innym wpisie Kurski prezes podaje lepsze statystyki: Voice Senior 7 grudnia: 4 mln, w piku 4,41 mln! Co do manipulacji to od oglądania Zenka nikomu włos z głowy nie spadnie a programy informacyjne już takich wyników nie osiągają. Z drugiej strony tłoczony na zimno rok w rok "Kevin" na Polsacie też robi wynik ponad 3 mln i tego żaden socjolog nie bada a tu moim zdaniem jest dużo grubiej z psychologicznego punku widzenia.