-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Dobre wykształcenie szansą na lepsze życie

Zadzwonił tu wczoraj Marcin i opowiedział mi niezwykłą historię. Marcin, który parę lat temu zrobił, podobnie jak Tomasz Gwinciński, film za własne pieniądze, pracuje dziś w zapomnianych nieco, ale niezwykle efektownych technikach drukarskich. Jego problem polega na tym, że nie ma ludzi, którzy potrafiliby obsługiwać stare maszyny. To znaczy kilku jest, ale wkrótce wymrą, nowi zaś wcale się do tego zawodu nie garną. No więc Marcin wybrał się do szkoły poligraficznej żeby poszukać chętnych, którzy chcieliby się nauczyć zapomnianego zawodu. Niektórzy z Was już się pewnie domyślają co tam zastał, ale warto może to podkreślić. Oto uczniowie klas czwartych tej szkoły zachowywali się tak mniej więcej, jakby mieli za chwilę wziąć udział w castingu do filmu Formana „Hair”. Było kilku młodszych, którzy wyrazili zainteresowanie, ale bez szczególnego szału. Najlepsza zaś była dyrektorka tej szkoły, która powiedziała, żeby Marcin przygotował dla nich ulotkę reklamową. Kapujecie? Cała szkoła pełna adeptów poligrafii i nauczycieli przedmiotów zawodowych, a ulotkę ma robić facet z zewnątrz, który szuka uczniów do zawodu.

Niezwykłość tej sytuacji nie polega na tym jedynie, że likwidacja szkolnictwa zawodowego wytworzyła taką specyficzną i niezdrową sytuację. Chodzi o coś innego, o to mianowicie, że tak zwane wykształcenie jest dziś całkowitą fikcją. W dodatku jest to fikcja zadekretowana i taka musi pozostać, szkoły bowiem, w tym szkoły wyższe nie są w żaden sposób powiązane z rynkiem pracy czy jakimkolwiek innym rynkiem. Ich istnienie służy temu jedynie by fakt braku rynku zamaskować. Edukacja jest domeną państwa i nie zmienia tego faktu duża ilość szkół prywatnych. Nie wiem jak to jest z zakładaniem szkół średnich i podstawowych, ale żeby założyć wyższą uczelnię trzeba mieć na wejściu pół miliona złotych. Szkoły prywatne, takie mam wrażenie, istnieją, ponieważ ich oferta nie różni się znacząco od oferty placówek państwowych. To znaczy one także nie są powiązane z żadnym rynkiem. Tworzą rynek wsobny, na którym handluje się złudzeniami i dokonuje się wyłudzeń proponując ludziom za pieniądze coś, co nigdy do niczego im się nie przyda. A nie dość tego, że nie przyda to jeszcze nie ma związku z jakimkolwiek, nawet najbardziej prymitywnym opisem rzeczywistości tu i teraz. Fikcyjny charakter edukacji najbardziej chyba wyraźnie demaskuje fikcyjny charakter państwa. Pora zadać pytanie – kto ma w Polsce pracę? Urzędnicy rekrutowani poprzez kooptację w klanach rodzinnych, służby rekrutowane w podobny sposób, a także, ci którzy decydują się na pracę w zagranicznych firmach na zasadach przypominających czasy kiedy czynne były plantacje bawełny na starym, dobrym Południu. Miejsca tych ludzi nie są zabezpieczone raz na zawsze, bo teraz w ramach programu globalnego muszą oni jeszcze ustąpić miejsca Ukraińcom. Panuje bowiem przekonanie, że Polacy mają już za dobrze i nie garną się do pracy najgorszej. To nie jest prawda, Polacy graną się do każdej pracy, tyle tylko, że system wypchnął ich za granicę, a ci którzy pozostali muszą akceptować stan faktyczny czyli znacznie zaniżone stawki godzinowe i całą tę upokarzającą machinę napędzającą masowe zatrudnienie. Stąd pomysł, by wziąć Ukraińców, bo oni bez szemrania będą tyrać za połowę tego co Polacy. Tak wygląda rynek. Oczywiście ja nie jestem za tym, by państwo ten rynek regulowało. Wobec braku doktryny i misji naszego państwa nabiera ono charakteru tymczasowego, a jego celem jest zabezpieczenie bytu rodzinom urzędników. To jest kolejna utopia, z której ludzie z państwa żyjący nigdy się nie wyleczą. Im się zdaje, że nie mając wpływu na nic ocaleją. Nie ocaleją, bo to na rynkach obcych decyduje się los naszego państwa, a ono samo staje się elementem większego rynku, bilą, którą popycha się kijem w pożądanym kierunku. Nawet najbardziej spolegliwe i uległe zachowania bili i istot zamieszkujących jej powierzchnię nie mają wpływu na kierunek, w jakim zostanie ona popchnięta. To są złudzenia. Nie da się tego oczywiście nikomu wytłumaczyć, bo nikt kto dostaje co miesiąc wynagrodzenie za wysiadywanie na krzesełku i kiwanie się w tę i nazad, nie będzie słuchał żadnych rad i przestróg. Posłucha dopiero jak z krzesełka spadnie, a póki co na to się nie zanosi, bo państwo nasze i pomysły na jego funkcjonowanie zasilane są z pracy tej rzeszy świrów, która dała się wkręcić w oszustwo zwane „wolnym rynkiem”.

Likwidacja szkolnictwa zawodowego nie była decyzją przypadkową i nieprzemyślaną. To jest jasne. Chodzi o to bowiem, by wychować rzeszę aspirujących konsumentów, z których żaden nie będzie potrafił zastrugać ołówka nożem, bo to jest poza jego kompetencjami, a co najważniejsze aspiracjami. I z taką sytuacją zetknął się Marcin. Są inne sytuacje. Słyszałem kiedyś jak jeden z księży profesorów skarżył się, że UKSW w zasadzie się sypie, a żeby przetrwało otwiera się tam takie kierunki jak „bezpieczeństwo”, gdzie studiują same dziewczyny. To jest z mojego punktu widzenia groza. Wariatki szkolą się w strzelaniu do tłumu na ulicach, a całość nosi eufemistyczną nazwę „bezpieczeństwo”. Do czego im to potrzebne? Garną się do tego jednak, albowiem inne drogi kariery i spełnienia są przed nimi zamknięte, albo są im skutecznie obrzydzane. Do czego potrzebne są państwu absolwentki kierunku o nazwie „bezpieczeństwo”? I jaki rynek państwo to kreuje godząc się na finansowanie tych studiów?

Jasne jest, że umożliwienie ludziom zakładania szkół z prawdziwego zdarzenia, także szkół zawodowych, opartych o zakłady pracy, także maleńkie takie jak drukarnia Marcina, w krótkim czasie spowodowałoby, że Polacy nie dość, że nie musieliby wyjeżdżać za granicę do pracy, to jeszcze mogliby tam sprzedawać różne ciekawe produkty, nie tylko ozdobne, reliefowe druki. No, ale właśnie tu tkwi problem – żeby utrzymać tę fikcję edukacyjną jak najdalej od myśli o jakimkolwiek rynku. O to, by ci którzy kończą szkoły wychodzili na świat boży bez żadnej szansy na zrobienie czegokolwiek, by po tych latach spędzonych na edukacji, która nie daje im nic, musieli zaczynać wszystko od nowa w jakiejś hali gdzie pakuje się paczki. Ja oczywiście wiem, że na kasie w Biedronce zarabia się coraz więcej, ale to mnie wcale nie pociesza, bo nie chodzi o to, by nasze dzieci marzyły o takiej pracy.

Wiem także, że państwo nigdy nie wypuści ze swoich rąk sektora edukacji, bo wtedy dopiero zaczęłyby się dziać rzeczy niesamowite, a ludzie nauczeni różnych nieznanych do tej pory sztuk, potrafiliby zagospodarować przestrzeń wokół siebie. Są jednak sposoby, żeby ten stan rzeczy obejść. To znaczy Marcin znalazł taki sposób, ale ja go nie zdradzę. Ja mam gorzej, bo nie można nikogo tak po prostu nauczyć pisania. No, ale mamy naszą Szkołę Nawigatorów, środowisko, książki i nagrania i to także tworzy jakiś system i rynek. To pocieszające i dobrze rokuje na przyszłość.

 

Zapraszam na www.prawygornyrog.pl



tagi: rynek  edukacja  państwo  oświata  umięjętności 

gabriel-maciejewski
30 kwietnia 2018 09:13
21     4925    14 zaloguj sie by polubić
Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

Komentarze:


JK @przemsa 30 kwietnia 2018 09:43
30 kwietnia 2018 09:57

Oprócz takiego mechanizmu myślenia - usprawiedliwiania się dochodzi jeszcze płacenie podatków i i innych danin na państwo, co potęguje taki sposób myślenia.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @przemsa 30 kwietnia 2018 09:43
30 kwietnia 2018 10:07

http://maryla-sztajer.szkolanawigatorow.pl/zydzi

.

Toteż zaprotestowałam po swojemu. ..przeciwko gadaniu stale tego samego

.

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski
30 kwietnia 2018 10:25

Wariatki szkolą się w strzelaniu do tłumu na ulicach, a całość nosi eufemistyczną nazwę „bezpieczeństwo”. Do czego im to potrzebne? Garną się do tego jednak, albowiem inne drogi kariery i spełnienia są przed nimi zamknięte, albo są im skutecznie obrzydzane.

Ostatnie zdanie jakże prawdziwe. Bo w tym wszystkim o wmówienie, że za tym stoi bezpieczeństwo etatu i finansów kobiet w budżetówce.

No ale, żeby od razu nazywać te dziewczyny wariatkami? ;) Myślę, że wśród nich mogą się znaleźć nie większe wariatki niż w innych gałęziach administracji publicznej, od urzędniczek szkodzących „petentowi”, lekarek szkodzącym pacjontom przez aplikującję tego co dostały od przedstawiciela handlowego, bez związku z rzeczywistą chorobą, czy nauczycielek szkodzącym edukacji dzieci, za to nie sprzeciwiajacych się prowadzaniu na lekcje w Polin. One też łykają, że dzięki temu same są bezpieczne, pal licho bezpieczeństwo "tego na ulicy" wobec, którego miała obowiązywać szczególna etyka i misja....

Stworzono w urzędach centralnych popyt na takie etaty (z wielkim udziałem gen. Packa i jego kolegów z AONu, którzy wymyślili to dla dziewczyn), więc  rektorskie misie innych uczelni szybko złapały, że mogą otumanić większe rzesze dziewczynek i wypuszczają teraz tłumek takowych. Ich jedynym zadaniem jest jak basywnie i aktywnie ssać finanse - kreowanie słabo użytecznych trendów i kierunków dla potencjalnych urzędników to aktywne ssanie, nawet jeśli krótkotrwałe…

Wiem także, że państwo nigdy nie wypuści ze swoich rąk sektora edukacji

Zdecydowanie zaczęłyby się dziać rzeczy niesamowite, dlatego właśnie państwo wraz z uczelnianymi władcami nie mogą do tego dopuścić, bo co się wtedy stanie z bezpieczeństwem ich karier i rodzin? Co się stanie z "bezpiecznym" systemem?? 

Jedno w co trafili to to, że bezpieczeństwo i edukacja idzie ze sobą w parze ;)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ainolatak 30 kwietnia 2018 10:25
30 kwietnia 2018 10:27

ssać pasywnie, oczywiście ;))

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @przemsa 30 kwietnia 2018 10:38
30 kwietnia 2018 10:45

Dokładnie tak, choć głównie obowiązuje to urzędników z klanów rodzinnych i towarzyskich. 

Ale zdarzają sie również dosć ciężko pracujący, robiących robotę za tych w blokach startowych. Odkryłam to kiedyś, kiedy jeszcze o 20tej dostałam maila od urzędniczki siedzącej nad pewną sprawą i zaskakująco była jeszcze szansa na przedyskutowanie - u nas ta godzina była raczej normą, ale oni to poważne wrażenie na mnie zrobili :)

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @gabriel-maciejewski
30 kwietnia 2018 10:58

Coryllusie twoja notka - może perwersyjnie - kojarzy mi się z handlem niewolnikami, o którym jest mowa w wideo-dyskusji w Nieborowie. Najlepiej poprzez tubylczy rząd (tacy Scytowie nowożytności) zorganizować taki system ekonomiczny, że każdemu trochę  rozgarniętemu opłaca się wyjechać z kraju. Edukacja ma to jednocześnie i zasłaniać mechanizm przymusu wyjazdu i wzmacniać apetyt na wyjazd. To tak mi się dzisiaj połączyło. Nie wiem, czy słusznie.

Sam pochodzę z rodziny, która jeszcze przed II wojną światową rozpoczęła migrację za chlebem przez ocean do Krainy Wielkich Jezior. Znam różne historie rodzinne, dlatego nie wierzę w żadne "spontaniczne" przepływy ludności. To desperacja popycha ludzi. Trzeba na miejscu stworzyć odpowiednie ciśnienie i zorganizować koryta, którymi woda popłynie. Reszta będzie "robić się sama".

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @gabriel-maciejewski
30 kwietnia 2018 12:22

Nic dodać, nic ująć. Kraina Kwitnącej Fikcji odnosi sukcesy na wielu  polach. Ciekawe, co wymyślą w kwestii pielęgniarek. Bo szkolenie w tym zawodzie skutecznie zabito w latach 90' a łudzenie się, że przyjadą Ukrainki aby go wykonywać za proponowane tutaj stawki jest ciężką postacią oderwania od realiów. Obstawiam, że z mocy ustawy uchwali się, że pielęgniarki są zbędne.

zaloguj się by móc komentować

Godny-Ojciec @gabriel-maciejewski
30 kwietnia 2018 14:08

Ironia polega na tym że dobre wykształcenie rzeczywiście jest szansą na lepsze życie. Problem że Polacy nie wiedzą co to jest dobre wykształcenie. Przed chwilą wróciłem z córą z publicznego placu zabaw. Rozmawiałem tam z taka przeciętną babcią która się żaliła że jej 2,5 letni wnuk mówi do niej po angielsku. Zapytałem czy rodzice na stałe mieszkają w Anglii? Skąd, tyle bajek dziecko ogląda po angielsu że się nauczyło z nich mówić, a po polsku ni wząb. Poradziłem żeby zrobiła to co ja i wywaliła TV do piwnicy. Spojrzała na mnie jak na wariata. Myślę, że to niezmanierowane jeszcze dziecko wskazuje nam kierunek. Na Ch. mu taka babcia i w ogóle Polska?

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
30 kwietnia 2018 18:24

Dziękuję. Jeden z najlepszych Twoich tekstów, sama prawda.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @przemsa 30 kwietnia 2018 12:30
30 kwietnia 2018 21:36

To jest właśnie to, o czym pisze Gabriel - fikcyjna edukacja. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @mniszysko 30 kwietnia 2018 10:58
3 maja 2018 10:27

Wywoływanie desperacji jako metodyka zarządzania populacjami - piękny temat na wykłady; w tle współczesne niewolnictwo na przykładzie relacji wierzyciel-dłużnik

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Godny-Ojciec 30 kwietnia 2018 14:08
3 maja 2018 10:32

Moja wnuczka ma 5 lat i mówi też po angielsku i jeszcze chce się uczyć hiszpańskiego bo koleżanki w przedszkolu to Meksykanki, i bez znajomości języków każdy we współczesnym świecie jest kaleką tj. W ykluczonym na własne życzenie

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Grzeralts 30 kwietnia 2018 12:22
3 maja 2018 10:34

Świat wg ustaw i koniec żałosny bo ustawami realności się nie zasłoni

zaloguj się by móc komentować

Godny-Ojciec @qwerty 3 maja 2018 10:32
3 maja 2018 16:35

Co to znaczy mówi po angielsku? Moja córcia też ma 5 lat i uczy się angielskiego w przedszkolu. Zna parę słów i zwrotów w tym języku. Przede wszystkim uczę ją jednak polskiego w którym się porozumiewa na poziomie współczesnego czwartoklasisty. Nie zwróciłeś uwagi, że przykład który podałem dotyczy babci która się skarży że dziecko ok 3 lat nie chce ( nie umie) z nią rozmawiać po polsku, co świadczy o głebokiej patologii w tej rodzinie...

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować