Do czego służą hinduskie sekty?
Uprawiałem kiedyś kilka fałszywych kultów, ale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Lubię na przykład Egona Erwina Kischa, o czym pisałem z pięćdziesiąt razy. „Lolitę” czytałem chyba ze dwadzieścia razy. Moją ulubioną książką była jednak inna zupełnie publikacja. Też o niej już pisałem, ale ponieważ Toyah wrzucił wczoraj ciekawy temat postanowiłem do niej wrócić. Rzecz nazywa się „Imperium duszy” a jej autorem jest Paul Wiliam Roberts, dziś już ociemniały, a być może nieżyjący bitnik, który w latach siedemdziesiątych, a potem dziewięćdziesiątych wybrał się do Indii. Potem opisał obydwie podróże i zestawił je w jednej książce pod tym właśnie, wymienionym wyżej, niezwykle inspirującym tytułem. To jest tak znakomity autor, tak świetny warsztatowo, a do tego miał tak dobrego tłumacza, że ja za każdym razem odkrywałem tę książkę na nowo, a czytałem ją prawie tyle samo razy co „Lolitę”. Polecam ją wszystkim, bo tekst jest naprawdę ciekawy i niesłychanie zabawny. Jest to oczywiście tekst agresywnie antychrześcijański, a głównymi złymi są w nim jezuici, którym przewodzi św. Franciszek Ksawery. Są też dobrzy ludzie, to przede wszystkim Sai Baba, a także Brytyjczycy, którzy przybyli do Indii, żeby zrobić porządek. Trochę nabałaganili, bo gdzie drwa rąbią tam wióry lecą, ale generalnie i tak byli lepsi niż Portugalczycy. Jednak opisy życia w Indiach, opisy zidiocenia białych, którzy przybywają tam, by poszukiwać prawdy i mądrości są tak śmieszne, że nie można się od nich oderwać. Najlepsze jest, kiedy Roberts pisze, jak Lennon i Yoko Ono przyjechali do Sai Baby, a on ich olał. Tamci się obrazili, bo Baba cały czas gadał z jakimiś żebrakami. Po tym, co wczoraj napisał Toyaha, a nie widziałem ani jednego odcinka serialu, sądzę, że Baba był niezłym cwaniakiem i dzięki temu przetrwał. Był znacznie sprytniejszy niż Bhagawan Śri Radźnis, którego Roberts też opisuje, w dodatku w latach siedemdziesiątych. Nie dość, że opisuje to jeszcze demaskuje jako skończonego oszusta, erotomana, gwałciciela nieletnich, do którego jak muchy do miodu garną się oczywiście wszystkie ucieknięte z domu amerykańskie wariatki. Bhagawan otworzył w Indiach aśramę i stworzył tam ośrodek medytacji, który prosperował całkiem nieźle przyciągając młodzież ze świata. Młodzież ta mogła do woli kopulować na terenie aśramy, a ci którzy wyjeżdżali rozsławiali jej imię i przyciągali nowych. Kłopot zrobił się kiedy pewna dziewczyna zaszła w ciążę z nie wiadomo kim, a następnie popełniła samobójstwo. Bhagawan jakoś się jednak tym nie przejął. Zrobił się huczek, ale potem przycichł. No i teraz – mamy lata siedemdziesiąte, tego Robertsa, Kanadyjczyka, który w popularnej bardzo publikacji demaskuje Bhagawana Śri Radźnisa i jego ośrodek, no a potem ten guru jedzie jak gdyby nigdy nic do miejscowości Antelope w stanie Oregon i zakłada im inny ośrodek, w którym szkoli zwyrodniałe kadry zboczeńców do przejęcia władzy nad światem? Pytanie istotne brzmi – kim w rzeczywistości był Paul Wiliam Roberts i jaką misję w Indiach pełnił? W to bowiem, że był studentem szukającym przygód nie uwierzę nigdy. W opisie podróży z lat dziewięćdziesiątych zastanawia kilka fragmentów. Przede wszystkim to, że Roberts wchodzi wszędzie z niezrozumiałą swobodą. Umawia się na spotkanie z szefem organizacji zajmującej się pogrzebami w Benares, a to jest poważna sprawa. Te pogrzeby bowiem to kremacje nad rzeką, w ściśle określonym miejscu, według ściśle określonych reguł. Kto ten proceder kontroluje jest królem prawdziwym. I co? Jakiś kanadyjski przybłęda może do niego zajrzeć i wypytać go parę spraw? Najlepszy jest jednak Roberts kiedy podróżuje po Pendżabie. On tam po prostu demaskuje Sikhów jako piątą kolumnę Londynu, który regulował sprawy w Indiach w ten sposób, że ginęli ludzie tacy jak Indira Ghandi. I to jest napisane wprost – pomiędzy jakąś dziurą w Pendżabie, a którymś z angielskich miast latały regularnie samoloty. Nigdzie indziej one nie latały tylko tam. W jedną stronę woziły haszysz, a w drugą karabiny. Najlepszy jest jednak w tej książce Kafiristan. Największy handlarz narkotyków, który placki haszyszu suszy na tarasie swojej willi, zabiera Robertsa w niezwykłą podróż do Kafiristanu. Kto oglądał film „O człowieku, który chciał być królem” ten zrozumie o co chodzi. Tego miejsca nie ma, a czas zatrzymał się tam w XII wieku. Kafiristan służy do tego, by bezpiecznie produkować duże ilości substancji odurzających i równie bezpiecznie transportować je do Ameryki by tam sprzedawać je ludziom pracującym w wysokościowcach. Obsługą tego interesu zajmują się wykolejeni Niemcy, którzy dawno przestali być hipisami, a także pewien miejscowy pan, który domaga się od przybyłych, by wreszcie spełnili swoją obietnicę i wykołowali dla niego europejską dziewczynę o żółtych włosach, bo ma już szczerze dosyć tych czarnulek. No i towarzyszący Robertsowi sprzedawca haszyszu, także Kanadyjczyk, spełnia jego prośbę. Podsyła pewnej parze francuskich ćpunów trefny towar, kolega dziewczyny odwala kitę, a ona ląduje na odwyku w szwajcarskiej klinice, a następnie zostaje sprzedana z zyskiem do tego Kafiristanu. Ta książka jest reportażem, a ja nie mam ani jednego powodu, by nie wierzyć Robertsowi. Nawet gdybym chciał, to zalinkowane przez Toyaha filmy mi to uniemożliwią.
Dlaczego uważam, że ta przerażająca książka, opisująca piekło na ziemi jest ważna? Otóż dlatego, że dziś nikt nie napisałby i nie wydał takiego dzieła. Podróże bowiem mają kształcić, podobnie jak filmy. I mowy nie ma, żeby za ich pomocą wywoływać jakieś niezdrowe fascynacje. Te oczywiście mogą się pojawić, ale w ściśle określonych, bezpiecznych rejestrach. Tak więc Roberts pozostaje ostatnim chyba podróżnikiem, który w całej swojej bezkarności pokazał nam Indie takimi jakimi są. Oczywiście on był entuzjastą, wielbicielem Sai Baby i całych Indii w ogóle. Bhagawana jednak rozpoznał od razu. Ciekawe jednak czy to on był odpowiedzialny za sprowadzenie go do USA i zainstalowanie w miasteczku Antelope w stanie Oregon? Jeśli by traktować całą literaturę popularną jako dezinformację, z której różni spryciarze wyłuskują rzeczy istotne, prawdopodobieństwo, że tak było jest duże.
Nie myślcie sobie, że książka Robertsa to jest jakiś trywialny i chamski atak na Kościół. To jest atak dobrze przemyślany i przeprowadzony z zastosowaniem manewru oskrzydlającego. Bhagavan nie Sai Baba tak, to pierwsza część manewru, druga jest o wiele bardziej podstępna. Chrystus nie – bo jest takim samym oszustem jak Bhagavan, zamiast niego bowiem istnieje bezpostaciowy bóg ery wedyjskiej, o której Roberts wie naprawdę wiele i wiedzą tą dzieli się z nami. Osobowy Bóg to taniocha i nędza, o tym nie możemy zapominać. Wcielenie to fikcja, bo przed nim istniały teksty wedyjskie, z których jasno wynika, że wszystko stworzenie, cały hinduski panteon demonów i to co zmaterializowało się później, jest niczym w porównaniu z bezpostaciowym i niepoznawalnym bóstwem istniejącym poza czasem. To jest tak podane, że słabsze i młodsze umysły się nie obronią. Do tego Roberts potrafi wyszydzić Ghandiego i jego rzekomą wstrzemięźliwość płciową, kawały opowiada naprawdę świetnie, a jak się bierze za demaskację chrześcijaństwa, to nikt nie ma z nim startu. Scena jest taka – pustynia, a na niej jakieś budy przy drodze. Wokoło ani kropli wody. Wśród zabudowań ni to sklepik ni to składzik. W środku dwóch ledwie mówiących po angielsku, szalenie zabawnie kaleczących słowa, lokalsów, na stole zaś stos gnijących ryb. Skąd się do cholery wzięły w tym miejscu, gdzie nie ma mowy o napełnieniu szklanki wodą, a upał sięga 50 stopni? I kto może być tak bezczelny, żeby w tych warunkach proponować zdrożonemu podróżnikowi rybę? No, jak to kto...nie Sai Baba przecież, który jest jedynie czystą miłością. To jest wyższa szkoła jazdy, ta książka. Bhagavan zaś to tani oszust, który służy temu, żeby podnieść włosy na głowie biednym mieszkańcom amerykańskiej prowincji. My się nie możemy zatrzymywać przy takich jak on, bo to jest pułapka i część manewru oskrzydlającego. W dodatku dobrze widocznego. Trzeba czasami sięgnąć po nieco zakurzone książki, żeby zobaczyć jak daleko zakrojony jest ten manewr.
Bardzo dziękujemy Panu, który przyniósł wczoraj do szkoły podstawowej nr 4 gadżety „samolotowe”. Jest tam taki chłopczyk, który o samolotach wie wszystko, jak coś z tego wygra, a wygra na pewno, będzie skakał do góry z radości. Dziękujemy.
Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl gdzie jest już dostępna druga część wywiadu z Andrzejem Gliwą.
tagi: kościół indie sai baba bhagavan śri radźnis
![]() |
gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 09:40 |
Komentarze:
![]() |
krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 09:54 |
Tam w tym filmie jest wiele rzeczy naprawdę poruszających, ale w związku z tym co napisałeś, przypomniała mi się sama końcówka. Otóż kiedy już ich wszystkich pozamykano, a całe to towarzystwo rozgoniono i ludzie z Antelope zostali wreszcie sami ze sobą, jakiś milioner kupił cały ten teren i stworzył tam wakacyjny ośrodek dla chrześcijańskiej młodzieży. Widzimy więc znów te piękne tereny, gdzie kupa rozradowanych amerykańskich młodych chrześcijan się bawi, śpiewa piosenki, tańczy i w ogóle chwali Pana. I kiedy sobie myslisz, że wreszcie jest tak jak ma być, jeden z tych starszych facetow w ogrodniczkach, który od początku komentuje wszystko co tam się działo mówi, że jak się tak zastanowić, to oni są bardzo podobni do tamtych, no ale jemu to nie przeszkadza, bo ci "przynajmniej nie są uzbrojeni".
![]() |
gabriel-maciejewski @krzysztof-osiejuk 24 maja 2018 09:54 |
24 maja 2018 09:56 |
No właśnie....
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 10:03 |
W dodatku przez Londyn
![]() |
Szestow @gabriel-maciejewski 24 maja 2018 10:03 |
24 maja 2018 10:54 |
Dariusz Misiuna znany satanista pisał kiedyś artkuły biograficzne o Crowleyu i pisał tam wprost że został zawiązany spisek przez Crowleya innych wesołych panów mający na celu wprowadzenie w europie buddyzmu czyli religii bez boga. Imperium podjęło decyzję i z raz lepszymi, raz gorszymi efektami wciąż jest to realizowne.
![]() |
betacool @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 11:16 |
Coś trudno znajdowalny ten towar pana Robertsa. Ja się poddałem.
![]() |
gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 11:34 |
Tam jest napisane, że Radżif Gandhi kazał zamordować Olofa Palme i parę innych ciekawostek. Nie ma mowy, żeby to znaleźć
![]() |
OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 11:39 |
Ten cały hinduizm z nirwanami, jogą i innym "uwalniającym" badziewiem to bardzo zabawna rzecz kiedy się poczyta albo posłucha opowieści ludzi którzy albo w tym byli "na poważnie", albo mają dobry wywiad (jak choćby Siostra Pawlik). Najlepsze są te kawałki o fakirach co to sobie w odbyt różne substancje wkładają, a potem żyją bez jedzenia "o sile ducha"... A durnie cmokają i się zachwycają.
Doświadczenie zła religii wschodu, czyli karma i darma pariasów. Czyści, nieczyści, kasty i niewolnictwo zapisane w "prawach odwiecznych"... Bo o czysty wyzysk chodzi i uzasadnianie podłości, chciwości i moralności kalego. Oto prawdziwa twarz religii wschodu i ich "bogów", a nie jakieś bajki sprzedawane naiwniakom na zajęciach jogi.
Ponury żart ze sprawiedliwości, i bardzo niebezpieczna filozofia. Medytacje w duchu zen (czy innym niedookreślonym diabelstwie) raz że uzależniają ludzi, a dwa prowadzą do opętania. Zwłaszcza małe dzieci, których zdesperowani rodzice oddają szarlatanom na wychowanie, a potem szukają ratunku u kapłanów Kościoła katolickiego. Rosnąca z roku na rok liczba interwencji egzorcystów, po zabawach ludzi z religiami wschodu i medytacją mówią same za siebie.
![]() |
Grzeralts @gabriel-maciejewski 24 maja 2018 11:34 |
24 maja 2018 11:48 |
Jest na Amazonie. Nietanio.
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 11:53 |
Ta nagrodzona właśnie książka Tokarczuk jedt o prawosławnych starowierach. Od nich podobno wzięła słowo : biegu ni.
Ale to jedt sprzedawana od takiej strony ta sama narracja. Żeby wszystko rzucić i się szwendać nie wiadomo gdzie. Ale za to "ku Bogu "..
.
![]() |
Maryla-Sztajer @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 11:55 |
http://maryla-sztajer.szkolanawigatorow.pl/pamiec-odnajdywana-pastor-robert-w-spike
.
A tutaj opisałam to zjawisko od strony amerykańskiej.
.
![]() |
JK @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 12:33 |
"Do czego służą sekty hinduskie".
Obstawiam w ciemo! Do produkcji tekstyliów.
No. A teraz biorę się do lektury.
![]() |
cbrengland @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 12:33 |
Do tego Roberts potrafi wyszydzić Gandhiego i jego rzekomą wstrzemięźliwość płciową, kawały opowiada naprawdę świetnie, a jak się bierze za demaskację chrześcijaństwa, to nikt nie ma z nim startu.
No nie, nie zgadzam się zupełnie.
Ks.prof.Tadeusz Guz zrobił by z niego naleśnik, a razem z Grzegorzem Braunem zakręcili by nim tak, że biedaczek nawet by może “wyśpiewał”, dlaczego tak pokochał Indie i wierzenia tamte, bo przeciez tak w ogóle, to on jest Chrześcijaninem przecież, tak by powiedział, takim, który zaprotestował, no ale zawsze.
Zacznij z Toyahem pisać scenariusz filmu dokumentalnego, a może cała “Szkoła Nawigatorów” w to wejdzie, ba może nawet dysydent Ziemkiewicz, a Grzegorz Braun wyreżyseruje ten film. I będzie drugi hit na miarę filmu” Luter - Rewolucja Protestancka”. Byłaby też świetna okazja jakiejś integracji wreszcie po naszej katolickiej polskiej stronie ludzi mediów szeroko rozumianych, przecież, tak ważnych.
Nierealne? W życiu, jak najbardziej możliwe.
![]() |
StanislawGibarian @Maryla-Sztajer 24 maja 2018 11:53 |
24 maja 2018 12:41 |
Nie jest o prawosławnych starowierach. Jej tytuł jest ironicznym(?) nawiązaniem do nazwy tej sekty. Rozumiem że, zgodnie z obyczajem panujący w tej tu okolicy stosuje pani zasadę nie widziałam / słyszałam / czytałam ale daję odpór w słusznym tonie. Sukces murowany.
![]() |
JK @JK 24 maja 2018 12:33 |
24 maja 2018 12:45 |
No niestety pudło. Ale gdzieś tam w międzyczasie trochę tekstyliów wyprodukowały - znaczy te sekty.
![]() |
DrzewoPitagorasa @rotmeister 24 maja 2018 09:58 |
24 maja 2018 14:14 |
Wkleję mój komentarz spod nitki Toyaha:
Jest gdzieś na Youtube konferencja siostry Michaeli Pawlik, w którym opowiada jak w pewnej wsi hinduskiej w ramach kontroli urodzen wśród biedoty przymusowo poddano młodych mężczyzn operacji po ktorej mieli zostać bezplodni. Otóż przyjechał jakiś przedstawiciel władz, który należał również do wyższej kasty i włączył muzykę. Wszyscy się pochowali po domach ale ponieważ byli muzykalni więc po pewnym czasie wyszli i usiedli przed swoimi domami i słuchali tej muzyki. Gdy już wystarczajaco duzo mężczyzn było na zewnątrz urzędas zaczął wskazywać palcem tych którzy mieli się poddać operacji i każdy z nich bez słowa sprzeciwu wstał i poszedł. Siostra Michaela mówiła że dlatego zachód tak promuje hinduizm ponieważ jest to doskonała religia przy pomocy której można kontrolować ludzi.
![]() |
DrzewoPitagorasa @OdysSynLaertesa 24 maja 2018 11:39 |
24 maja 2018 14:30 |
Na youtube jest konferencja ojca Józefa Marii Verlinde o nebezpieczenstwach jogi. On sam był bardzo mocno w to zaangażowany jako młody człowiek.
![]() |
Maryla-Sztajer @StanislawGibarian 24 maja 2018 12:41 |
24 maja 2018 15:49 |
Trochę inaczej. .słuchałam rozmowy z autorką w radio, wczoraj :). Powtarzam za nią:).
Zapewne sama nie była pewna, co właściwie napisała :)
:).
![]() |
cbrengland @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 16:24 |
A dzisiaj to już sami swoi. W Londynie co jakiś czas przejeżdża autobus z turbanem na głowie za kierownicą. Sklepów te turbany mają bez liku, a nawet już prezydentów miast tutejszych. Dla mnie mimo wszystko jeszcze powieka zdziwienia się podnosi troszkę, gdy rano przed pracą przy kawie w kantynie widzę na BBC takie obrazki. O czym gadali, nieważne. Ja nie słucham angielskiego, jak nie muszę, bo czasem jednak muszę przecież, bo tutaj mieszkam ☺
A Yoko Ono pomimo ponad ośmiu dyszek na karku nawet do mojej wsi nad morzem przyjeżdża - taki festiwal coroczny sztuki (cokolwiek to znaczy w tym wydaniu) tutaj się odbywa Folkestone Triennale. Była w 2014 i zostawiła swój ślad
![]() |
StanislawGibarian @Maryla-Sztajer 24 maja 2018 15:49 |
24 maja 2018 16:34 |
Może. Ja jednak książkę czytałem.
Dla ułatwienia może : http://lubimyczytac.pl/ksiazka/255701/bieguni
![]() |
Draniu @StanislawGibarian 24 maja 2018 16:34 |
24 maja 2018 16:48 |
No i jakie wnioski po tej lekturze.. ?
![]() |
StanislawGibarian @Draniu 24 maja 2018 16:48 |
24 maja 2018 17:15 |
Takie sobie - jest to tzw. literatura kobieca. Więcej emocji niż analizy.
![]() |
OdysSynLaertesa @cbrengland 24 maja 2018 16:24 |
24 maja 2018 17:24 |
Jaki to znaczący symbol...
"Ziemski pokój" w postaci betonowej płyty spoczywający sobie pośród żywej zieleni... Oni nie potrafią przejść obok cudu nie obsikując go swoją marnością... Pretensjonalne i nudne.
![]() |
Grzeralts @OdysSynLaertesa 24 maja 2018 17:24 |
24 maja 2018 18:20 |
Bo są tylko ludźmi, a wydaje im się, że czymś znacznie lepszym.
![]() |
Draniu @Grzeralts 24 maja 2018 18:20 |
24 maja 2018 18:52 |
Dziś kazda korporacja to jest sekta ... Sekta "fajowych" ludzi , gdzie się "fajowo" pracuje..
![]() |
Grzeralts @Draniu 24 maja 2018 18:52 |
24 maja 2018 19:29 |
W pewnym sensie tak.
![]() |
OdysSynLaertesa @Draniu 24 maja 2018 18:52 |
24 maja 2018 19:42 |
Jak dla kogo kolego... Jak dla kogo... Tego korpo bełkotu i atmosfery (szczurzarni) nie da się długo znieść... I myślę że spora część tych ludzi znosi bo musi. Udają po prostu
![]() |
OdysSynLaertesa @Grzeralts 24 maja 2018 18:20 |
24 maja 2018 19:43 |
Niestety
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski |
24 maja 2018 21:07 |
Tak, najpierw Lennon oglosil ze Beatlesi sa popularniejsi od Chrystusa a potem jezdzilli do Indii i wieszali sobie te naszyjniki z kwiatow.
![]() |
PiotrKozaczewski @OdysSynLaertesa 24 maja 2018 11:39 |
25 maja 2018 11:30 |
Siostra Pawlik była kiedyś u nas w kościele - straszne rzeczy opowiadała.
Jeszcze co do tzw. "wschodnich mądrości", taka dziwna korelacja mi się przypomniała - może coś wniesie. Otóż na początku lat 80-tych zacząłem sie bawić we wspinanie. Sporo moich kolegów miało jakiś odpał "w kierunku wschodnim": a to uprawiali jogę by się lepiej porozciągać, a to buddyjskie techniki oddechowe aby wyzwolić tzw. "energię węża". Do tego jakieś prochy, psychotropy etc. No i lektura: "Pismo Literacko-Artystyczne", o kórym pisał swego czasu PT Gospodarz.
Z kolei moi "mistrzowie" na uczelni na różnych seminariach (a zwłaszcza jednym takim) wrzucali takie bąkniecia, ze Biblia to rzekomo bajania, a pisma hinduistyczne świetnie pasują i do teorii o Wielkim Wybuchu, i do oszacowania wieku Wszechświata i Ziemi etc. Wygadywali to: fizyk ciała stałego (habilitowany), matematyk od równań różniczkowych (profesor) i spec od automatyki.
Tak to jakoś wystapiło w jednym czasie (powiedzmy 1983-1986) - jakaś skoordynowana akcja, moda, przypadek?
![]() |
PiotrKozaczewski @PiotrKozaczewski 25 maja 2018 11:30 |
25 maja 2018 11:35 |
... może tego nie wyartykułowałem, to byłoby tak:
1/ sporty ekstremalne
2/ "mądrość wschodu"
3/ antychrześcijaństwo/antymonoteizm/politeizm(?) części kadry uczelni (no bo nie ateizm/materializm ...)
4/ "Pismo Literacko-Artystyczne"
![]() |
stanislaw-orda @PiotrKozaczewski 25 maja 2018 11:35 |
25 maja 2018 12:34 |
Suflowane jest młodziezy cokolwiek bądź, byle odciągnać ją od katolicyzmu.
Ważne jedynie, żeby suflowały tego rodzaju ideolo jakieś "autorytety".
Najczęściej byli nieetatowi współpracownicy.
Uczelnie "świeckie" to natomiast główna przechowalnia ideologów antykatolicyzmu.