-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Dlaczego żołnierze wyklęci strzelali do agitatorów?

W serialu „Dom” jest taka scena: młody agitator przyjeżdża na wieś i tam zaczyna wciskać jakieś dyrdymały chłopom. Oni go nie słuchają, ale to jest idealista i od razu wzbudza sympatię widzów. Potem spotyka na drodze równie jak on młodych partyzantów, którzy chcą go zabić, ale w końcu puszczają. No i ten bałwan zamiast uciekać, staje w pewnym oddaleniu i woła na cały głos – moją jedyną bronią są moje idee. No i wtedy jeden z żołnierzy puszcza serię i załatwia go na miejscu. W czasach kiedy oglądałem ten serial, a było to dawno, moja mama, która była bardzo emocjonalna roztkliwiała się nad losem tego biedaka. I mnie się to udzieliło jako dziecku, ale potem mi przeszło.

Wczoraj zaś przeczytałem w gazowni reportaż o młodych Polkach, które przeszły na islam, bo w islamie odkryły prawdę. Nie mogły się odnaleźć w dusznym katolicyzmie, tak tam było napisane. Było też napisane, że Jezus wisząc na krzyżu zachowywał się w sposób schizofreniczny, a także, że z tym oblewaniem kwasem twarzy kobiet w krajach arabskich i islamskich, to jest sporo przesady, bo także w chrześcijańskich się oblewa. Przykładu niestety nie podano. W tej samej gazowni Artur Domosławski napisał, że Polacy stali się obywatelami pierwszego świata, przewróciło im się we łbach i nie chcą się dzielić z nikim swoim bogactwem. Przeczytałem to i od razu przypomniała mi się ta scena z agitatorem z serialu „Dom”. Nie ma możliwości, żeby nie strzelać do agitatorów, nawet jeśli wyglądają jak wcielenie niewinności. Nie ma, ponieważ propaganda robiona jest zawsze tak, jakby kolportować ją mieli głusi i pozbawieni połowy mózgu ludzie. Nie ma z nimi żadnej dyskusji i żaden argument do nich nie trafia. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ agitator, nawet całkowicie bezbronny, ma za sobą potężną siłę, której zaufał. Jego los jednak zawsze jest taki, jak to było pokazane w tym głupim serialu, ale on się tego dowiaduje na sam koniec. Cały czas wierzy, że komu, jak komu, ale jemu na pewno się uda. Wynika ta wiara wprost z faktu, że szkolenia agitatorów obejmują w zasadzie tylko jeden zakres – totalne podnoszenie samooceny. To widać, po tych biednych wariatkach, które założyły chusty i opowiadają w gazecie, że teraz będą prześladowane, jak żydzi w nazistowskich Niemczech. No i rzecz jasna oczekują tych prześladowań w spokoju. Wierzą, że im się nic nie stanie. Jeśli idzie o te występujące w gazowni, to ja również wierzę, że im się nic nie stanie, ale co do tych, które wezmą z nich przykład, już tej pewności nie mam. Skoro pojawiła się w komunikacie fraza „prześladowanie jak za Hitlera”, to choćbyśmy wszyscy wyszli na ulicę z różańcami i zaczęli się za nie modlić, jakieś prześladowanie zawsze da się sprokurować. Obok salki, gdzie szkolą agitatorów, jest przecież druga, w której łysy i ponury drab prowadzi zajęcia dla prowokatorów. Owe owinięte w chusty pracownice korporacji i uniwersytetów mogą więc mieć rację, będą prześladowania, może nie takie jak za cara w Kiszyniowie, ale jakieś z całą pewnością będę. Prześladowany zaś będzie wystylizowany w ten sposób, że nawet imidż Twardocha przy tym zblednie. A jak go zobaczą różne, odurzone dusznym katolicyzmem wariatki, od razu zapragną przejść na islam. Byle tylko być bliżej tej fantastycznej figury.

Zwróćcie jednak przy tym uwagę jak cienki musi być podręcznik agitatora i jak wyświechtane zwroty się w nim znajdują. Katolicyzm zawsze musi być duszny, choć przestrzeń kościołów, nawet wiejskich niewiele ma wspólnego z duchotą, szczególnie jeśli popatrzmy na wnętrza meczetów, gdzie świeczniki wiszą nisko nad ziemią, a te świeczki co do nich powtykano, to chyba jeszcze łojówki. No, ale katolicyzm jest duszny, chrześcijaństwo ogólnie nie, bo są jeszcze, jak pamiętamy dobrzy protestanci, którzy wietrzą od czasu do czasu swoje meczety. Ta duchota katolicyzmu to jest rzecz stara jak świat, bo ona się bierze wprost z propagandy humanistycznej jeszcze. Od tamtego czasu nic nowego nie wymyślono, a ja sobie myślę, kurczę jakby to było świetnie dostać zlecenie i zaliczkę na nowy podręcznik agitatora. Ile to by człowiek fajnych rzeczy wymyślił i jakich świeżych...żartuję przecież, nie wziąłbym takiego zlecenia…

Chciałbym teraz rzec słów kilka w kwestii równie ważnej, czyli w kwestii pozornej niewinności agitatorów, która zmusza wręcz ludzi prostodusznych, do okazywania im współczucia. W pamiętnikach, których z całą pewnością już nigdzie nie znajdziecie, może, może w jakichś czeluściach allegro, w pamiętnikach Wielkopolanki Wirydianny Fiszerowej jest opisana następująca scena. Oto po pierwszym rozbiorze, dokonanym jak pamiętamy podstępem, rząd pruski nadał każdemu polskiemu majątkowi administratora. Takiego kapusia-agitatora właśnie, który miał siedzieć na miejscu, wszystkiego doglądać i nadawać gdzie trzeba. Szlachta wielkopolska spodziewała się, że nowy urzędnik nadjedzie przynajmniej dwukółką i będzie miał jakieś widocznie oznaki swoich prerogatyw. Może pieczęć, może chociaż kabacik w stosownych barwach. Do majątku Wirydianny przylazł piechotą jakiś obdarty chłopaczyna w przekrzywionej peruce, w jednej koszuli, z węzełkiem na ramieniu. Wszyscy od razu zaczęli mu współczuć, że taki młody, taki biedny i taki przy tym przystojny. Odkarmili gada, dali mu ubranie, a on im potem odpłacił tak, że poszło im w pięty, był to bowiem urzędnik królewski z Berlina. A Berlin jak pamiętamy oszczędza na urzędnikach. Dlatego właśnie, należy wystrzegać się powierzchownych ocen i zawsze trochę odczekać.

Nie mogę ukryć, że jestem pod wielkim wrażeniem postaci Jana Kleniewskiego, wczoraj w nocy bowiem skończyłem czytać wspomnienia jego żony Marii, cieniutką książeczkę, pełną istotnych szczegółów, na temat metod działania agitatorów, prowokatorów i rewolucjonistów, a także metod obchodzenia się z nimi. Oto przykład. Jan Kleniewski miał wielką, dobrze prosperującą cukrownię, która w końcu została zniszczona. Tę cukrownię w roku 1905 zajęli ludzie z PPS i zagrozili śmiercią synowi właściciela. Domagali się udziału w zyskach, domagali się urlopów, domagali się wszystkiego tego, co pozornie dostali robotnicy po roku 1945, choć przecież w majątku Kleniewskiego i tak wszystko mieli. Aha, jeszcze kształcenia dzieci za granicą na koszt dziedzica się domagali. Wszystko rzecz jasna w sezonie buraczanym, w ciężkim i chamskim przekonaniu, że narażony na milionowe straty Kleniewski się ugnie. A on się nie ugiął. Zamknął cukrownię, buraki zgniły, a rewolucja poszła się...teges, to znaczy chciałem rzec...rozeszła się po kościach, choć trochę przecież strzelali, ale wcale niezbyt celnie.

Nie inaczej było po odzyskaniu niepodległości, kiedy pani Kleniewska próbowała czynić w swoim majątku to co organizowała przed wielką wojną, czyli kursy szycia i tkania dla dziewcząt wiejskich. Odurzeni propagandą chłopi przyszli do dworu, a był to rok 1918, nie 1946 i zażądali, żeby dziedziczka podzieliła ziemię, to oni już sami te swoje córki wykształcą i znajdą im pracę. Oczywiście do niczego takiego nie doszło, ale sytuacja w odrodzonej ojczyźnie, jeśli idzie o stosunku dwór – wieś zmieniła się na niekorzyść w stosunku do tego co było za cara. Mimo prowokacji stosowanych przez ochranę, mimo serwitutów, które dwór musiał spłacać wsi, mimo nasyłania podpalaczy na spichrze i tartaki. I to jest niestety zasmucające, bo przed nami setna rocznica odzyskania niepodległości, którą świętować będziemy wśród wielu fałszywych trąb, tego jestem pewien już dzisiaj.

 

Na koniec jeszcze ciekawa wiadomość. Oto w salonie24 otworzyli księgarnię. Czy to nie jest zaskakujące? Ciekawe na co oni liczą, zastanawiam się. Pomyślałem nawet, że oto zrównaliśmy się z salonem i idziemy łeb w łeb. No, ale chyba jednak nie, jednak od jutra będziemy mieli przewagę, bo przyjeżdża tu nakład naszej darmowej gazety o książkach. A takiej gazety w salonie nie mają. W związku z tym proszę wszystkich zainteresowanych kolportażem o składanie deklaracji, kto i ile bierze.

 

Przypominam, że od przyszłego piątku jesteśmy na nadmorskim plenerze czytelniczym w Gdyni. Będziemy tam przez trzy dni, do niedzieli. Uprzedzam, że nie będę miał wszystkich książek, bo mamy ograniczone możliwości transportowe. Jedziemy z dziećmi, żeby miały choć trochę wakacji.

 

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał idzie na urlop, więc FOTO MAG będzie na razie zamknięty. Zapraszam jednak do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim.



tagi: rewolucja  propaganda  skuteczność 

gabriel-maciejewski
23 lipca 2017 09:06
10     1516    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

parasolnikov @gabriel-maciejewski
23 lipca 2017 09:32

Pacz Pan, a w UK się zastanawiają i nie mogą dojść jak to się stało, że drastycznie wzrosła ilość ataków z użyciem kwasu.  link.

A przy okazji wrzucę zdjęcia dusznego Kościóła pw. Marii Panny w Krtinach:

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
23 lipca 2017 09:56

Katolicyzm nie dość, że duszy to jeszcze na ogół zaściankowy....

zaloguj się by móc komentować

Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski
23 lipca 2017 10:13

No tak, ale ty sprzedajesz własny wyrób, a salon, byle co. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Jacek-Jarecki 23 lipca 2017 10:13
23 lipca 2017 11:28

Wyrób własny, wcale nie ciasny, oni sprzedają tak zwane hity rynkowe...niech im tam idzie jak najlepiej

zaloguj się by móc komentować

Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski
23 lipca 2017 11:35

Mają w ofercie osiem książek Szczepana Twardocha, w tym coś, co nosi tytuł "Sztuka życia dla mężczyzn". 

zaloguj się by móc komentować

Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski 23 lipca 2017 11:28
23 lipca 2017 11:37

Ta zadziwiająca pozycja, która, co przegapiłem, chwilowo niedostępna, jest reklamowana tak: 

 

"Jak być sobą, tylko trochę bardziej atrakcyjnym? Nawet jeśli lubisz sporty ekstremalne, szukanie własnego stylu nie musi być offroadem, pełnym katastrof i wpadek. Na tę samotną męską wyprawę warto zabrać fachowy przewodnik. 

Znajdziesz tu odpowiedzi na pytania:
Jak podobać się kobietom i czy tego można się nauczyć?
Jak dobrać skarpetki do butów, buty do całej reszty, a całość do okazji? 
Dlaczego plecak i polar to zawsze zły pomysł? 
Co podać na kolację ze śniadaniem i dlaczego krewetki?
Czym nakarmić kumpli i dlaczego nie znowu pizzą? 
Czym jeździć, co czytać i jak o tym rozmawiać, żeby nie wyjść na nudziarza? 
Jak podróżować, a nie tylko zaliczać atrakcje?

Z tej książki dowiesz się, jak być mężczyzną z klasą, którym - i z którym - chce się być.
Właśnie wzruszyłeś ramionami? Przeczytaj ją tym bardziej!

Do takich poradników podchodzę zwykle jak pies do jeża. Ten jednak – zaskakująco – ma kolce do środka, do wewnątrz nas samych. Kłuje zabawnie, błyskotliwe, uczy dystansu i autoironii.
- Olivier Janiak, dziennikarz TVN, redaktor naczelny magazynu MALEMEN

zaloguj się by móc komentować

onyx @gabriel-maciejewski 23 lipca 2017 11:28
23 lipca 2017 11:54

Nawet Grzegorz Braun się załapał na Salon. Tu już by był po sprzedaniu pierwszych nakładów a tam obniżka i promocja ;)

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @onyx 23 lipca 2017 11:54
23 lipca 2017 13:08

Jak oni niczego nie rozumieją onyxie :-(

zaloguj się by móc komentować


tradovium @gabriel-maciejewski
23 lipca 2017 16:54

A propos Salonu : sprzedawczyni książek, która nie potrafi czytać. Można? Można!

http://booklips.pl/newsy/sprzedawczyni-ksiazek-ktora-nie-potrafi-czytac/

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować