-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Dlaczego w Polsce nie ma literatury obyczajowej?

Nie ma jej, ponieważ nie ma jej w ogóle. Literatura obyczajowa, to pewnego rodzaju złudzenie, które ma oddalić od nas prostą prawdę – tę mianowicie, że książki to dobrze zamaskowana propaganda. Może być ona pisana na zlecenie, albo z głupoty. Rynek książki istnieje po to, by ten fakt ukryć. Na rynku zaś muszą być autorzy realizujący się w różnych gatunkach. Skuteczność propagandy zależy od tego jak czytelnik oceni autentyczność zaangażowania autora. Nasz rynek jest mało ważny, dlatego dochodzi tu do patologii takich, jak syn Łysiaka, który odziedziczył talent po ojcu. Na poważnych rynkach nikt by do czegoś takiego, chyba, nie dopuścił, ale u nas można, podobnie jak można kreować treści wysyłając autora na Spitsbergen, bo to – w opinii wydawców – podnosi autentyczność produkowanych przezeń treści. Następnym krokiem będzie zamknięcie piszącego miłośnika zwierząt w klatce z psami, w schronisku na Paluchu. Wszystko po to, by lepiej wczuł się w rolę poniewieranych przez człowieka psów.

Literatura obyczajowa kojarzy się ze stuleciem XIX i początkiem XX, a jej istotna funkcja polegała na tym, by integrować klasy wyższe i średnie, na których opierały swoją moc imperia i polityczne organizacje idące do sukcesu globalnego. Innej funkcji literatura obyczajowa nie miała. Jeden z jej nurtów, ten, który dziś zastępuje w zasadzie całą literaturę obyczajową służył deprawacji i polemice z Kościołem. Już kiedyś o tym pisałem i powtarzać tego nie trzeba. Próby zorganizowania segmentu literatury obyczajowej dzisiaj, w Polsce to komedia i kult cargo robiony z wielką powagą. Ludzie, na których nie zależy nikomu, a którzy sami siebie uważają za koronę stworzenia, próbują integrować się wokół treści podnoszących im samoocenę, tak indywidualną, jak i grupową. Treści te są w istocie treściami politycznymi i mają, w istotnym wymiarze, ukryć, komunistyczny i socjopatyczny rodowód tych ludzi. Chodzi o ukrycie przeszłości, która z jakimkolwiek obyczajem nie ma nic wspólnego, ma za to wiele wspólnego z instrukcjami branżowymi dotyczącymi zachowania się w określonych kryzysowych sytuacjach. I oni się tak zachowują – wszystkie ręce na pokład i temu podobne hasła – znamy to przecież. Czy to oznacza, że literatura obyczajowa jako element propagandy wewnętrznej nie jest potrzebna? Oczywiście, że jest, ale ona nie może – w wersji spełniającej swoją funkcję istnieć bez głębokiego rynku – bez głębokiego rynku, wszystko jest tylko goebbelsowską propagandą adresowaną do sformatowanego przez media narodu. Żeby stworzy w Polsce, potrzebny i praktyczny, zróżnicowany rynek literatury obyczajowej, wokół którego integrować się będą myśli ludzi normalnych i poukładanych, tak jak integrowały się one wokół książek Tołstoja w Rosji, potrzebny jest wysiłek tytaniczny i protektorat państwa. To co piszę to jest oczywiście mrzonka, albowiem w epoce mediów elektronicznych wzory kreuje się z godziny na godzinę, a przynajmniej takie złudzenie mają kreatorzy. Ja wiem, że jest inaczej, bo przecież wszyscy tu stoimy, miny mamy ponure i patrzymy na nich spode łba. Ktoś powie, że Tołstoj był częścią globalnego projektu, w dodatku częścią tanią, albowiem on nie potrzebował w przeciwieństwie do Gorkiego honorariów, szampana, ostryg, szansonistek w pończochach na pasie i automobilów. On to wszystko mógł mieć u siebie, za swoje pieniądze pochodzące z krwawicy chłopów, w których imieniu czasem występował. To prawda, ja się jednak zastanawiam, na ile narzędzie znane jako „literatura obyczajowa” mogłoby być nam potrzebne dzisiaj. Zorganizowane nie na zasadzie kultu cargo, jak to widać w empikach i istniejących jeszcze księgarniach, ale na zasadzie, która pozwoliłaby wokół tego obszaru treści zintegrować dużą grupę ludzi. Ja nie wiem czy to by się udało, a wysiłek włożony w stworzenie takiego segmentu musiałby być duży. Bez nadziei na sukces, bo ludzie lubią rzecz jasna słuchać i czytać o sobie, ale chcą widzieć siebie w wersji podkoloryzowanej. Poza tym, kokieterią zajmują się dziś osobnicy tacy jak Szczygieł Mariusz i Hołownia Szymon. To oni zagospodarowują emocje najwrażliwsze, pisząc o śmiertelnie chorych na raka i ludziach mających jakieś wewnętrzne dysfunkcje, nie dające się obronić inaczej niż poprzez narzucenie ich innym, jako normy. Pozostaje jeszcze kwestia promocji. Nikt, przy próbie stworzenia takiego segmentu, nie zainwestowałby w promocję, bo nie widziałby w tym sensu. Jest telewizja przecież, Kurski puszcza disco polo na zmianę z ukraińskim serialem o nieszczęściach dziewicy wiejskiej i to w zasadzie zastępuje literaturę obyczajową. No i poza wszystkim, jest ona stałym fetyszem naszych, lewicowych elit, które opisując dręczące je patologie starają się przekonać wszystkich, że taka jest obyczajowa norma.

Co jakiś czas ktoś zadaje pytanie – dlaczego Polacy są rozproszeni i nie potrafią się zjednoczyć? A wokół jakich treści? Ktoś zaraz oczywiście powie, że wokół Ewangelii. To jest oczywiście fantastyczne, ale jak wnosić można z licznych przykładów – Jacek Międlar, ksiądz Lemański – przekaz ewangeliczny podlega takiej samej obróbce jak wszystkie inne przekazy i służy do mamienia tłumów. I niech mi tu nikt nie wyskakuje z entuzjastycznymi opiniami na temat ostatnich zajść ulicznych w Płocku. Zadane wyżej pytanie wisi w powietrzu – dlaczego tak jest? Otóż dlatego, że Polacy nie widzą siebie takimi jakimi są w istocie. I nauczeni złym doświadczeniem, nie chcą widzieć. Widzą tylko produkowane przez media karykatury pozbawione cech ludzkich we wszystkich możliwych wymiarach. I dotyczy to zarówno karykatur skierowanych do odbiorcy lewicowego, jak i tych drugich. Te ostatnie są może jeszcze gorsze, bo nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę patrzeć na młodych konserwatystów w muszkach. Nikt tak nie wygląda i nikt w ten sposób nie znajdzie sobie zwolenników. W ten sposób można znaleźć co najwyżej sponsora. I być może muszka taka jest po prostu – w języku kodów, którego nie znamy – wyraźnym sygnałem – szukam sponsora. O wiele łatwiej jest stworzyć dziś w Polsce literaturę obyczajową skierowaną do Ukraińców. To jest zintegrowana grupa, łączy ich wspólne doświadczenie emigracji, mają do dyspozycji zagraniczne rynki, gdzie rządzi diaspora, która zajmie się dystrybucją tych treści i ich promocją, a na dodatek mają jeszcze złych, niezintegrowanych Polaków, którzy ich gnębią i nie rozumieją. Wszystkie warunki są spełnione. Nic tylko pisać. Niestety Ukraińcy w Polsce wolą wyciągać rękę po dotacje, tak samo jak wszystkie inne rodzime organizacje. Jeśli zaś idzie o znaki rozpoznawcze i integrujące społeczność, pewnie już wszyscy zauważyli ile jest na ulicach tych charakterystycznych koszul ze wzorkami. Ciekaw jestem kto to produkuje. Warto by kiedyś zerknąć na metkę, bo coś czuję, że szykuje się jakiś nowy taniec ducha.

Pozostaje jeszcze kwestia odbioru literatury obyczajowej. Dziś w zasadzie nie można zorganizować takiej dystrybucji, albowiem sensory poszczególnych ludzi i całych grup są tak zdewastowane, że przyswajają tylko końskie dawki emocji. Wyścig zaś sprzedażowy idzie w tym kierunku, by owe emocje dewastować jeszcze bardziej i jeszcze bardziej upraszczać przekaz, bo to – według macherów od masowej sprzedaży gwarantuje zysk i efekt utrwalenia nawyków utrzymujących sprzedaż na stałym poziomie. To się oczywiście będzie sprawdzać, ale w końcu dojdzie do katastrofy. Nie chcę tu używać porównania do rynku pornografii, ale coś jest na rzeczy. Zajrzałem kiedyś to wiem. Poczciwe gołe baby z lat osiemdziesiątych wyglądają w porównaniu z tym co się lansuje dzisiaj jak Jack London przy Szczepanie Twardochu. Deprawacja i dewastacja emocji prowadzi do unieważnienia całego rynku i jego likwidacji. To znaczy prowadzi do obyczajowej i religijnej ortodoksji, która oznacza tyle, że przez dwa, trzy pokolenia sprzedawać się będzie coś innego niż pończochy na pasie i filmy z używającymi ich bohaterkami. Co takiego? Burki na przykład i chusty na głowy. Dystrybucją zajmą się co bardziej dynamiczni i rozumiejący mechanizmy rynkowe pedofile. Trochę żartuję, a trochę nie, sami się zresztą zorientujecie.

 

My tutaj jak wiadomo zajmujemy się czymś innym. Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle

 

47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

i pay pal [email protected]

Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…

 

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, który na razie jest zamknięty, a także do księgarni Przy Agorze. Zapraszam także na portal www.prawygornyrog.pl

 

Wyjeżdżam dziś na cały dzień, a więc nie będę komentował. W razie najazdu jakichś troli bardzo proszę parasola o natychmiastową reakcję.



tagi: książki  rynek  propaganda 

gabriel-maciejewski
13 sierpnia 2019 08:03
15     2754    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @gabriel-maciejewski
13 sierpnia 2019 10:35

Może takich eremikaliów trochę zostawić, dla potomności? "Księga Jadu" czyli jak Polacy widzą samych siebie...

 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski
13 sierpnia 2019 10:37

Obyczajówka, żerując na podnietach i uzależnieniach, próbuje wciskać (zwłaszcza młodym ludziom) kit, że wszyscy są (sobie) równi, i że każdy może z każdym, i że to całkowicie normalne/dobre... Służy jednym słowem degradacji człowieczeństwa, i oderwaniu od Boga Stwórcy.

Służy diabłu, i jego durnym pomocnikom, którym szmal i pycha pochodząca od "sławy", nie pozwalają dostrzec, że są pierwszymi ofiarami onego, a nie jak sobie myślą jego kumplami którzy "rządzą światem".

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @eremik 13 sierpnia 2019 10:21
13 sierpnia 2019 10:41

Ty człowieku nic nie rozumiesz...

A przecież mógłbyś mieć swój udział w tym dziele, bez pogardy dla samego siebie... Wystarczyłoby żebyś nie dał upustu temu co Cię podkusiło.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Grzeralts 13 sierpnia 2019 10:35
13 sierpnia 2019 10:46

Jak najbardziej

Ale z tymi Polacy to trochę uprościłeś. To nie od tego zależy. Są to poważne braki duchowe. Bardzo smutne, bo tak się właśnie zaczyna działanie zła w świecie.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
13 sierpnia 2019 15:28

Otóż dlatego, że Polacy nie widzą siebie takimi jakimi są w istocie. I nauczeni złym doświadczeniem, nie chcą widzieć.


I to jest cała prawda i tylko prawda. Polacy są fantastyczni. Naprawdę. Jeszcze.

I wiem, co mówię. Tylko jest to, co powyżej. Poczucie własnej wartości tak strasznie niskie z czego się bierze wieczne narzekanie. A wystarczy tyko mały nawet osobisty sukces, by Polak pokazał, kim jest.

Dlaczego Polacy są tak cenieni w pracy i nie tylko na tym Zachodzie? Bo właśnie tam ten swój mały sukces odnoszą. W Polsce dalej nie mogą.

Pamiętam i będę pamiętał pana Kluskę, bo robił w komputerach, a ja byłem w tym temacie wtedy bardzo. Marka Optimus stała się polską marką PC-ów. Potem stworzył Onet. Zniszczyli go. Tak jak wielu.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @OdysSynLaertesa 13 sierpnia 2019 10:46
13 sierpnia 2019 17:29

Uprościłem, fakt. Ale to jest jakaś nasza w miarę stała cecha. Raczej skutek PRLu niż wada narodowa. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
13 sierpnia 2019 17:29

"Literatura obyczajowa, to pewnego rodzaju złudzenie, które ma oddalić od nas prostą prawdę – tę mianowicie, że ..." życie rodzinne i indywidualne jest odseparowane od polityki i historii.

Jeśli Lewa wolna to literatura obyczajowa, bo ma silne wątki obyczajowe, zdecydowanie niechrześcijańskie, to sprawdza się twoja teza, "że książki to dobrze zamaskowana propaganda". Z tą poprawką że Mackiewicz propaguje prawdę historyczną i życiową, tak jak najuczciwiej potrafi ją opisać. Tak samo Biała gwardia, słabsza nieco od Lewej, ale też z wyraźnymi wątkami obyczajowymi.

Nie znam Wojny i pokoju. Pamiętam tylko migawki. Lepiej znam Annę Kareniną - powieść obyczajowa ale i historyczna, dotycząca współczesnej Tołstojowi historii Rosji a może raczaje współczesnych jemu sentymentów rosyjskiej arystokracji, ofiary propagandy francuskiej kryptorepublikańskiej. 

Klasyka powieści obyczajowej to Jane Austen Duma i uprzedzenie, kompletna ignorancja historii.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Grzeralts 13 sierpnia 2019 17:29
13 sierpnia 2019 17:30

I z tego powodu tez nie może być literatury obyczajowej. 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
14 sierpnia 2019 08:16

To nie będzie odpowiedź wprost, bo taki mądry (jeszcze :)) nie jestem.

Nie ma "w obiegu" i w myśleniu słowa obyczajny, obyczajowy, zachowanie nieobyczajne. Kiedyś była chyba policja obyczajowa. Dzisiaj policja "strzeże" zachowań "nieobyczajnych". Nawet tych zachowań tak się nie nazywa.

Zamiast tego jest wolność, wolność, wolność od wszystkiego i do tego "całą paszczą". :))

Oczywiście nie wszyscy ulegli tej "zmianie", ale próbuje się wcisnąć, że tak jest. Milcząca większość wie swoje.

Dlatego, przypuszczam, pisarze "boją się nazywać" swoje dzieła powieścią obyczajową, bo to byłaby, jak to się mówi, "siara".

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski
14 sierpnia 2019 14:07

" Jest telewizja przecież, Kurski puszcza disco polo na zmianę z ukraińskim serialem o nieszczęściach dziewicy wiejskiej..."

Kurski wchodzi w dupę poważnemu segmentowi wyborców. Dotarło to do mnie ostatnio w całej pełni i krasie, od kiedy mam do czynienia z wieloma zakładami pracy: wszędzie disco polo! Nawet Ukraińcy słuchają. A jeśli chodzi o ten syf o ukraińskiej dziewicy (nie widziałem ani jednej sekundy - wystarczyły mi reklamy) to pragnę przypomnieć "Niewolnicę Isaurę" i jej wizytę w Polsce na zaproszenie czerwonych. Biedny Leoncio o mało nie został pobity na lotnisku. Wówczas disco polo nie istniało, cholera wie czego ten lud słuchał, tzn. wiem, ale trudno mi to nazwać. Kurski wie, że "musi, bo inaczej się udusi", ale mam wrażenie, że też to lubi. I teraz pytanie: czy wyobraża Pan sobie, że ci dzicy od disco polo, dziewic i niewolnic, roniąc łzy nad ich losem przeczytali "Dzieje grzechu" i "Wierną rzekę"?

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski
14 sierpnia 2019 14:17

Zapomniałem dodać, że te dwie "obyczajowe" książki osadzone w "twardych realiach" były właśnie adresowane do tego samego typu elektoratu.

zaloguj się by móc komentować

BezNicka @gabriel-maciejewski
15 sierpnia 2019 07:54

Pozwolę sobie, podać dalej. 

zaloguj się by móc komentować

porfirogeneta @przemsa 13 sierpnia 2019 16:05
15 sierpnia 2019 23:06

"Kamienie na szaniec" Sanacja też go pobiła i na gliniankach warszawskich zostawiła. Szkoda, świetny pisarz; "Wysokie Progi", "Złota Maska", no i najlepszy PRLowski serial "Kariera Nikodema Dyzmy"

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @BezNicka 15 sierpnia 2019 07:54
17 sierpnia 2019 14:12

I podałeś ! Takiego autora warto zasilić. Enter!

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować