-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Czy prowincjonalne ośrodki naukowe to hodowla bakterii?

Poruszę tu dziś, pod tym jakże frapującym tytułem kilka ważnych kwestii. Najpierw jednak opowiem o swojej wczorajszej przygodzie. Przeprowadzka się nie udała. Ktoś tu musi wyjątkowo brzydko o mnie myśleć. Rozwaliłem nowiutką oponę i nowiutką felgę o nowiutki kant krawężnika. Dobrze, że wolno jechałem. Znów się wszystko przesunie w czasie trochę, ale nic to, najważniejsze, że pętającym się po ulicy kotkom i pieskom nic się nie stało.

Przez tą przygodę, wściekły jak nie wiem co, nie spałem przez pół nocy i zastanawiałem się jak to jest, że publikacje naukowe, ciekawe i z istoty nadające się do dyskusji nie są właściwie widoczne. Mam na myśli dziedziny, które nas tu interesują, czyli głównie historię, ale już nie historię sztuki na przykład, która jest niezwykle malowniczą fikcją wymyśloną dla potrzeb imperialnej doktryny Niemiec. Przyszło mi do głowy, dość oczywiste porównanie świata akademickiego do hodowli szczepów bakterii w wielkim laboratorium. Nie wszystkie się do czegoś przydadzą, ale hodowla musi funkcjonować, bo nie można zawęzić spektrum eksperymentu. Bakterie nie mają pojęcia do jakich zadań je przeznaczono i przeżuwają wesoło tę papkę, na której jej usadzono, prowadząc czasem ze sobą jakieś dyskusje, ale częściej milcząc. Większość bowiem bakterii już od dawna zdaje sobie sprawę, że lepiej milczeć, wtedy po cichutku dojść można do tych paru stówek więcej w ramach etatu i jakichś dodatkowych ekstra godzin ze studentami, plus oczywiście pożywka czyli granty, na których pracuje się po to, by eksperyment się powiódł.

Uściślijmy teraz co ja rozumiem poprzez prowincjonalne ośrodki akademickie. Mam na myśli wszystkie uniwersytety w Polsce, łącznie z Krakowem i Warszawą. Ich państwowy charakter jest czysto teoretyczny, albowiem w rzeczywistości większość zatrudnionych tam ludzi nie rozumie po co została zatrudniona, co to jest państwo, jak działa i dlaczego miejsce ich pracy to uczelnia państwowa. Rozumieją oni tyle, że są pieniądze do wzięcia i trzeba się łączyć w jakieś szczepy i plemiona, żeby uzyskać dostęp do tych pieniędzy. Trzeba też uprawiać codzienne wazeliniarstwo, żeby ów dostęp uzyskać, a także zajmować się innymi upokarzającymi czynnościami, o których człowiek wolny i decydujący o sobie nie ma nawet pojęcia.

Teraz mała dygresja. Jak już pisałem nie raz powinienem zwolnić, ale nie mogę. Przez to, że nie mogę wjeżdżam samochodem tam gdzie nie powinienem i opowiadam rzeczy, których teoretycznie mówić nie powinienem. Podczas ostatnich nagrań radiowych robionych na zapas musieliśmy jedno skasować, bo ja się tam bardzo silnie upierałem, że Norwegia jest w Unii. Józef coś mi tam próbował sugerować, ale kto by tam wariatowi wytłumaczył, że nie ma racji. Kiedy się zorientowałem było już za późno i można było ten materiał wyrzucić do kosza. Tak to bywa w życiu. Jedna rzecz mnie przy tym zastanowiła, i być może właśnie po to Pan Bóg kazał mi wtedy opowiadać te głupoty. Jak to jest, że Norwegia nie będąc w Unii, jest w Schengen, a do tego paraliżuje zdrowy rozwój społeczeństw unijnych poprzez tak zwane fundusze norweskie, przeznaczone w całości na deprawację? Jaka wobec tego jest rzeczywista rola organizacji znanej pod nazwą Norwegia? I kto nią zawiaduje w rzeczywistości, bo chyba nie Norwegowie. Jeśli jest tak jak myślę, czyli Norwegia to przedsionek Wielkiej Brytanii, w którym zostawia się zabłocone gumowce, to sytuacja po Brexicie może wyglądać ciekawie. No, ale nie chcę tego ciągnąć dalej, bo znów palnę jakieś głupstwo. Nie wiem czy uczelnie są zasilane z funduszy norweskich, ale z jakich by nie były, sytuacja jaką tam zastajemy nie wygląda ciekawie. Ja z głupia frant zainteresowałem się wydawnictwami, które drukują dysertacje naukowe i je teoretycznie dystrybuują. Z istoty sprawa ma się tak, że nie wszystkie wydawnictwa naukowe do dystrybucji się nadają, mam tu na myśli dziedziny humanistyczne. Nikt bowiem po nie nie sięgnie, nawet ci, którzy teoretycznie powinni być nimi zainteresowani. Są jednak takie, które każdy z chęcią wziąłby do ręki, ale one są wrzucane do jednego wora z tą przerobioną przez bakterie pożywką. Jak działają wielkie wydawnictwa zajmujące się produkcją prac naukowych, skąd biorą budżety i jak wypracowują zyski wolę nie myśleć, bo nic innego poza przymusem zakupu i przymusem finansowania nie przychodzi mi do głowy. Bakterie muszą mieć powody do radości, ale nie mogą być one zbyt wielkie stąd duża ilość tytułów, poruszających zabawne nieraz tematy. O co chodzi założycielom hodowli możemy się tylko domyślać. Nie wiemy tego z całą pewnością, ale założyć możemy, że nie chodzi im o wydawanie książek, które interesują nas tutaj. One jednak są wydawane i gdzieś tam przepadają. Stąd właśnie misja nasza wzbogaci się o dodatkowy aspekt – będziemy wyławiać te książki i je sprzedawać, a jeśli się uda to także wydawać w lepszym niż to czynią wymienione wyżej oficyny anturażu. To się na pewno uda, wielokrotnie już to ćwiczyliśmy. Jest tylko jeden problem, nie wiemy czy autorzy się zgodzą. Przywiązanie do hodowli, która daje im pożywienie i jaki taki spokój wewnętrzny, może wziąć górę w ich sercach i umysłach. Zobaczymy jak będzie.

Po co to będziemy czynić? Czy nie wystarczy nam lans i falowanie w rytmie tych samych co zawsze prądów i drżeń? Chyba nie, mnie na pewno nie wystarczy, a jak z innymi to nie wiem. Nie wystarczy albowiem ilość demaskacji, odkryć, których dokonują coraz to nowsi i lepiej wyglądający odkrywcy spisków osiągnęła już gęstość zgniłego banana. Nie możemy w tym tkwić. Nie możemy też pozwolić się zdegradować, a na to jesteśmy narażeni ciągle. Redaktor Mazurek chyba do dziś nie przeprosił nikogo za określenie „blogerska tłuszcza”, a Ziemkiewicz nie przeprosił mnie za określenie „nędzny blogerzyna’. Przypomnę teraz formułę, którą już tu prezentowałem, a która musi być kiedyś wyryta w marmurze – książka składa się z autora, grafika, treści, wydawcy i działu promocji. Nie składa się z kartek zadrukowanych byle czym, jak to się zdaje wydawcom druków akademickich. To pomyłka. Żeby podnieść znaczenie książki opierając się o tę formułę musimy podnieść znaczenie autora, grafika i treści. O wydawcę się nie martwcie, on sobie poradzi. To nam się nie uda, bez podniesienia znaczenia naszego rynku czyli wszystkich czytelników, a dokonać tego możemy tylko poprzez wydobycie się z tej imaginacyjnej nędzy, w której producenci i odbiorcy treści uznawanych za prawicowe i patriotyczne zostali osadzeni przez hodowców bakterii. Tak to widzę.

 

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl



tagi: książki  rynek  akademia  wydawnictwa  dotacje  granty 

gabriel-maciejewski
4 września 2018 09:54
17     2499    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @gabriel-maciejewski
4 września 2018 11:28

Po prostu nie wiesz, jak smaczna jest ta papka.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
4 września 2018 11:39

Tak przy okazji - delikatna modyfikacja szczepu bakterii.

https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/van-gogh-zostal-zamordowany-taka-wersje-przedstawia-nowy-film-z-willemem-dafoe/k68mgg8

Za sto lat może ktoś nakręci film o nieco prawdziwszych motywach zabójstwa.

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
4 września 2018 14:20

Chcialem napisać, no i piszę ☺, że to oczywiście dalej Wikingowie vel Normanie ale to już tyle razy pisalem, ze albo dla niektorych zrobilo sie juz nudne albo dla tych myślących, po prostu to oczywistość. Dania, Norwegia i Szwecja, to ich ojczyzna. Pytanie retoryczne, w których krajach świata mieszkancy są najbardziej zadowloleni i gdzie jest najwyższy standard zycia. Ok, jeszcze jest Szwajcaria. Ale to taki satelita tylko tych ww wymienionych. A Brytania to pierwsza ich i najstarsza kolonia, 1066. Nie na darmo pierwszy ich krol zwal się Wilhelm Zdobywca. i się zaczęło. Teraz to kontynuacja tylko i finalizowanie spraw.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski
4 września 2018 14:47

"Mam na myśli wszystkie uniwersytety w Polsce, łącznie z Krakowem i Warszawą. Ich państwowy charakter jest czysto teoretyczny, albowiem w rzeczywistości większość zatrudnionych tam ludzi nie rozumie po co została zatrudniona, co to jest państwo, jak działa i dlaczego miejsce ich pracy to uczelnia państwowa. Rozumieją oni tyle, że są pieniądze do wzięcia i trzeba się łączyć w jakieś szczepy i plemiona, żeby uzyskać dostęp do tych pieniędzy."

Taki jest niestety charakter wszystkich w Polsce instytucji i organizacji ktorym rozdawane sa pieniadze z rozdzielnika [czy z buzdetu jak kto woli], poczawszy od instytucji bardzo dla panstwa waznych takich jak uniwersytety a skonczywszy na organizacjach tak niepozornych jak np. administracja Osiedla Piastowskiego w dzielnicy LSM (Lubelska Spoldzielnia Mieszkaniowa) w moim rodzinnym miescie.

Wrocilem wlasnie z Polski i mialem moznosc obserwowac jak dziala ta administracja przez prawie caly sierpien. Roznica zasadnicza miedzy PRL-em a obecnym czasem jest taka ze wtedy pracownicy chodzili w szarych drelichach i flanelowych koszulach a kierownictwo z prezesem na czele po cichu krecilo jakies drobne lody bo bali sie nadzoru ze strony rozbudowanej mafii politycznej czyli PZPR. Obecnie zas chlopy z administracji paraduja w eleganckich zielonych koszulkach i zielonych spodniach ogrodniczkach z dumnym zoltym napisem na plecach "Administracja LSM" a kierownictwo podzielilo sie na rozne frakcje i kliki, wydzierajace sobie rozne fundusze i dotacje. Kasy jest wiecej do podzialu wiec i klik jest wiecej.

Widzialem czym sie na codzien ci pracownicy zajmuja [tak, zajmuja bo trudno to nazwac praca] i przypomina to sceny z filmow Stanislawa Barei.

W bloku czteropietrowym gdzie mieszka moja siostra i gdzie jest duzo starszych i schorowanych ludzi, zdecydowano sie wreszcie, po wielu latach zamontowac winde. Gdy zapytalem siostre czy to z powodu apeli lokatorow to sie rozesmiala i zpytala na jakim swiecie ja zyje.

Te lokalne klany [rodzinne i innej proweniencji] to pozostalosc po PRL i tego nie wykorzeni nawet 30 lat rzadow PiS.

 

 

zaloguj się by móc komentować

sudetnik @cbrengland 4 września 2018 14:20
4 września 2018 14:49

Jeśli byłoby tak, jak Pan to widzi, to "pierwszą kolonią" byłaby Normandia. Czyli najbogatsza, oprócz stolicy, część obecnej Francji. Stamtąd dopiero ruszyli na Anglię.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Szczodrocha33 4 września 2018 14:47
4 września 2018 16:07

Te lokalne klany to model ustrojowy.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @sudetnik 4 września 2018 14:49
4 września 2018 18:05

To jest oczywista oczywistość, stąd ci Normanie.

A na polnocy Anglii Wikingowie byli juz pod koniec VIII wieku. Zaatakowali, a jakże Wyspę Lindisfarne, ówczesną Częstochowe powstała dzieki mnichom z wyspy Iona, ktorzy byli następcami sw. Patryka z Irlandii i  poniekad tez mnichow ze Skellig Michael, wyspy u wybrzeży Irlandii na Atlantyku, o ktorej ostatnio pisałem, a pch24.p też.

To jest juz wszystko proste. Przynajmniej dla mnie. Atak na Chrześcijaństwo. Od poczatku działań tych barbarzyńców kultywowanych przezacnie w takim Yorku na przykład dzisiaj na każdym rogu ulicy. Oni teraz juz przestają się kryć skąd im te rogi wyrastają. I zaczynają zamykać się w sobie na swoich terenach. Inni już robią całą robotę za nich ale większość, nieświadoma celów głównych.

zaloguj się by móc komentować

sudetnik @cbrengland 4 września 2018 18:05
4 września 2018 18:22

 A co w takim razie z chrześcijaństwem w Anglii przedreformacyjnej i u samych Skandynawów, przynajmniej do tej cezury? Co np. z katolicką gałęzią Wazów, św. Olafem, św. Eysteinem Erlendssonem, abp. Olafem Engelbrektssonem i innymi? Nie można ich przecież wrzucać do jednego worka. Jak Pan to widzi?

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
4 września 2018 18:26

Świetne porównanie, idealnie pasuje.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @Szczodrocha33 4 września 2018 14:47
4 września 2018 18:26

Jak sami nie wykorzenimy to PiS tego nie zrobi za nas.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Szczodrocha33 4 września 2018 14:47
4 września 2018 23:43

A  PiS  to co...

... to nie pozostalosc po PRL  ?!?!?!

 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Paris 4 września 2018 23:43
5 września 2018 00:53

Tak, to czesc tej mazi w ktorej na codzien plywamy. Tyle ze zatknieta jest gdzies tam na gorze bialo-czerwona choragiewka.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @cbrengland 4 września 2018 14:20
5 września 2018 05:00

zbytnio upraszczasz.

A gdzie Singapur, Brunei, Kuwejt, czy Luksemburg?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
5 września 2018 05:33

Na podobnej zasadzie działają tzw. pozarządowe  organizacje pożytku publicznego, czyli NGO (skrót w małpim języku). Mialem kiedyś okazję uczestniczyć w audycie dotyczącym zasad i regul ich finansowania,

Rzecz sprowadza sie do tego, ze wten sposób dofinansowuj e się tysiace absolwentów tzw. studiów humanistycznych, dla których nie ma etatów na wolnym rynku. A zatem rozmaitych socjologów, filozofow, etc. wpuszczonych w "kanał edukacyjny" bez perspektyw poza załapaniem się do polityki , no bo wyjazd na saksy bez porządnego fachu to jeszcze gorsza opcja, niz żebranina w ramach "fundacji". No, ale do "polityki" moze załapać sie tylko mała część z nich, cała reszta, zwłaszcza na tzw. prowincji musi być podtrzymywana tego rodzaju kroplówkami z budżetu, jak własnie NGO.

Są całe strony w necie. w jaki sposób najskuteczniej wyłudzić dotacje i na jakie "tematy" działalnosci. Rzecz jasna, część NGO jest zorientowana na załapanie się na rozmaite fundusze europejskie, które finansują określoną tematykę
z zakresu "poszerzania demokracji". Poznałem trochę ludzi zajmujacych się pisaniem programów działalności, które  są "w rezonansie" z celami zagranicznych funduszy. Czyli owe fundusze są przeznaczane na określone rodzaje indoktrynacji.

Sytuacja publikacji uczelninych jest chyba jeszcze gorsza. One bowiem stanowią jedynie podkładki, które  mają uzasadnić finansowanie z budzetu, zbędnych w ogromnej większosci takich opracowań, czyli mają pozorować działalnośc naukową.Wszyscy z tego zdaja sobie sprawę, ze merytorycznie wiekszośc podobnych dysertacji to jakieś kompilacje z prac wcześniej już napisanych, ale przecież nie są one pisane po to, by ktoś spoza zainteresownych bezpośrednio je czytać.

Co do zasady, to zupełnie  podobnie jak z NGO, czyli "Państwo" podtrzymuje budżetowymi kroplówkami rzesze "pracowników naukowych" aby nie pomarli z głodu, pod pretekstem finansowania ich prac badawczych, .

W tym przypadku  również funkcjonują wyspecjalizowane "spółdzielnie" dla pozyskiwania  środków budżetowych.

No, ale jeśli założymy, iż mamy   atrapę państwa, no to i większośc  agend i instytucji państwowych   musi mieć status  atrapy.

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @stanislaw-orda 5 września 2018 05:33
5 września 2018 06:20

Ale to nigdzie nie funkcjonuje inaczej. Najwyżej na wyższym poziomie.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Grzeralts 5 września 2018 06:20
5 września 2018 11:48

No oczywiście.

Patologie są zawsze  najbardziejpowszechne i najmodniejsze.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @stanislaw-orda 5 września 2018 11:48
5 września 2018 12:51

Pytanie, czy to jest patologia, czy zjawisko systemowe. Poniekąd naturalna konsekwencja wzrostu PKB i tegoż wzrostu warunek.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować