-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Czy potęga narodów zaczyna się od demografii?

W naszej ostatniej dyskusji z Józefem pojawił się, niespodziewanie dla mnie samego wątek demograficzny. Pojawił się i nie chciał zniknąć. Jak to zwykle bywa w takich razach doznałem w związku z tym jednego z licznych olśnień. Jego efektami zaraz się z Wami podzielę, choć wiem, że wielu ludziom nie spodoba się to co napiszę.

Zacznę od tezy bardzo śmiałej – ci, którzy głoszą iż Polska powinna rozrastać się demograficznie, bo to nam zagwarantuje bezpieczeństwo i spokój wobec wrogich sąsiadów, są ludźmi w najlepszym razie niezorientowanymi w realiach politycznych, a w najgorszym są po prostu wrogami nasłanymi tu przez nie wiadomo kogo. Ja wiem, że prymas Wyszyński mówił o 70 milionach Polaków, którzy mają zabezpieczyć kraj przed agresją Rosji i Niemiec. To są jednak mrzonki. Nigdy nie dojdziemy do takich wyników, albowiem na przeszkodzie temu stoi struktura kraju, a także polityka mocarstw, które Polskę i inne kraje Europy Środkowej traktować będą zawsze jako zasób taniej siły roboczej. Piewcy wzrostu demograficznego, szczególnie ci, aspirujący do szczególnej katolickiej gorliwości, wydają mi się podejrzani właśnie z tego ostatniego powodu. Ja mam wręcz całkowitą pewność, że ktoś tych ludzi tu przysłał i oni swoje demograficzne dyrdymały opowiadają po to, by amerykański przemysł mógł ze spokojem snuć plany na najbliższe dwadzieścia, a może nawet czterdzieści lat. Polska nie jest w stanie utrzymać nawet czterdziestu milionów ludzi, ponieważ nie ma tu żadnego rynku, na którym warto byłoby inwestować. W opisie, jakiego się tutaj na blogu kurczowo trzymamy, Polska to teren taniej herezji, która – o zgrozo – jest dziś firmowana przez Kościół. Praca zaś jaką dostają tutaj ludzie postrzegana jest jako dobro najwyższe. Żadem poważny kraj i żaden poważny naród nie kalkuluje w taki sposób. Czyni to inaczej. Zaraz wyjaśnię jak. Na razie jednak pozostańmy jeszcze na naszym podwórku i wyjaśnijmy rzecz szalenie istotną. W Polsce każdy kto sprzeciwia się teoriom o demograficznym wzroście, który ma być źródłem przyszłej potęgi państwa, natychmiast jest klasyfikowany jako aborcjonista. To jest wygodny cep do okładania niewinnych, ale my tutaj musimy go rozbroić. Są ludzie, którzy twierdzą, że demografia jest cenną nauką, bo pozwala przewidzieć przyszłość. To jest złudzenie, które nie bierze pod uwagę wymienionych tu przeze mnie czynników. To jest wręcz pułapka dla biednych głupków, którzy wierzą, że staną na czele tej rzeszy nowo narodzonych i poprowadzą ich ku szczęśliwej przyszłości. Demografia jako narzędzie przewidywania przyszłości sprawdza się dopiero od momentu, kiedy ochrona zdrowia przybrała charakter systemowy. Ja, mam nadzieję, nie muszę nikomu tłumaczyć, czym w istocie jest systemowa ochrona zdrowia, podobnie jak inne systemowe historie i histerie. To jest rynek, gdzie upycha się różne produkty. Konsekwencją stabilizacji tego rynku są badania demograficzne, które służą do przewidywania koniunktur. Biedakom zaś wydaje się, że one służą polityce narodów małych i dają im nadzieję na wielkość. W przekonaniu tym utwierdza tych ludzi wiara, a także poparcie Kościoła, który chcąc nie chcąc stoi po stronie dynamicznej dzietności, bo inaczej nie może. To jest pułapka systemowa. Misją Kościoła jest bowiem doprowadzenie jak największej ilości dusz do zbawienia i życia wiecznego, a nie budowanie potęgi narodów. Narody mogą się do tej misji przyłączyć, jeśli oczywiście chcą, ale nie mogą czynić tego bazując na łatwych i fałszywych złudzeniach. A takie dają właśnie badania demograficzne. Wszystko jest w ręku Boga, a jeśli ktoś sądzi inaczej, jeśli ktoś sądzi, że posiadając dziesięcioro dzieci jest lepszy, szczęśliwszy i prędzej znajdzie się w niebie niż posiadacz jednego dziecka, ten może się srodze zawieść. Kościół nie zajmuje się demografią, zajmuje się ochroną życia w każdym pojedynczym przypadku. Sumowanie tych przypadków i budowanie na tych liczbach jakichś prognoz jest moim zdaniem herezją. Często dość mówimy tu o Wilhelmie II i jego siedmiu synach, którzy byli gwarancją prosperity cesarstwa. Wszyscy wiemy jak to się skończyło. To przykład pojedynczy, ale są przykłady inne, dotyczące narodów. Chińczycy są liderem jeśli idzie o demografię. Wiek XX, wiek technologii i wojny pokazał dobitnie do czego można wykorzystać naród rozrastający się stale, ale pozbawiony misji, doktryny, przywódców i zapatrzony w źle zinterpretowaną przeszłość. Taki naród traktowany jest jak kolonia niewolników. Chiny swoją szansę dostały, podkreślam – dostały, a nie wzięły sobie same, bo było to komuś potrzebne. Mam na myśli przeniesienie produkcji globalnej do Azji. Z tej szansy skorzystały i ciekawe co będzie dalej. Są tacy, co myślą, że demografia pomoże Chińczykom zdominować świat. To są idioci. Demografia nikomu w niczym nie pomoże.

My także dostaliśmy szansę, ale nie zamierzamy, a może nie umiemy z niej skorzystać. Polska została wydrenowana z milionów ludzi, którzy zasilili obce gospodarki i potwierdzili tym samym sprawność działania mechanizmu służącego do budowania potęgi prawdziwej. Na czym on polega? Na tym, że kraj i ludzie go zamieszkujący muszą się czuć wybrani, a obsługę całego systemu zapewniają obcy, dla których ta obsługa, czyli praca jest awansem. Z nich, z tego awansu bierze się potęga państwa. Oczywiście, muszą być jeszcze spełnione inne warunki, ale ten mechanizm działa zawsze. Tym ludziom pozwala się na rodzenie dzieci, pozwala się na to także swoim, ale sama dzietność niczego nie załatwia. Musi być dopływ świeżej krwi z zewnątrz i musi być doktryna i misja. Czy Polacy to rozumieją? Na razie nie. Mamy w Polsce pracowników z Ukrainy, ale wywołuje to wiele obaw. Moim zdaniem niesłusznych. Kłótnia o pracę tu na miejscu, jest absurdem, bo nie praca jest celem istnienia narodów. Z tego przeświadczenia powinniśmy się wyleczyć przede wszystkim i to zaraz. To jest najważniejszy balast po komunizmie jaki nam pozostał – my musimy mieć pracę, bo inaczej jesteśmy nieszczęśliwi. Nie musimy mieć szczęścia, nie musimy realizować marzeń, nie musimy zarządzać dużymi rynkami i nie musimy prowadzić polityki. Musimy mieć pracę, bo takie z nas małe żuczki, że chcemy tylko chodzić do tej pracy i potem oglądać filmy w telewizorze i Wiadomości jeszcze. Z tą mentalnością nigdzie nie dojdziemy. Jeśli ją utrzymamy i dołożymy do tego bajania o demografii, sami na własne życzenie zamienimy się w niewolników i mięso armatnie przyszłej wojny. Do czego w takim razie przeznaczeni są Polacy? Ja to napiszę wprost, żeby mi potem nikt nie zarzucił, że kręcę – do panowania w Europie środkowej i do stworzenia Ukraińcom takiej szansy, żeby nie poszli na żołd do Niemca. Tak to widzę. Nie jest bowiem możliwe, w przewidywalnym czasie, stworzenie polskiego monolitu narodowościowego. Nawet jeśli taki proces się rozpocznie, zostanie on przechwycony i wykorzystany przez obce gospodarki. Nikt temu nie zapobiegnie, z tego choćby powodu, że nikt nie myśli kategoriami rynku, bo tu żadnego prawdziwego rynku nie ma. Potrzebna nam jest, tak jak to było dawniej, federacyjna doktryna, która stworzy szansę dla wszystkich. Żeby zacząć myśleć o takiej doktrynie powinien tu istnieć jakiś rynek i jakaś produkcja. My nie musimy pracować przy taśmie. Naprawdę. Możemy zająć się setką innych przyjemniejszych rzeczy. Jeśli ktoś ma takie plany, może się zająć płodzeniem dzieci, to ważna czynność. Niech tego jednak nie robi z tym charakterystycznym dla niektórych aspirujących mędrców rozdziawieniem paszczy, bo nie wygląda to ładnie. I niech z łaski swojej nie miesza do tego księży. Pójdzie mu łatwiej, a i frajda będzie pewnie większa.

W czasie pogadanki z Józefem wspomniałem o tym, że Brytyjczycy przez cały czas trwania i prosperity imperium byli demograficznym karłem. Podobnie było z Holendrami. Obydwa te narody posiadały jednak tak sprawne organizacje i tak silną doktrynę, że żadne wątki demograficzne nie były im do budowania potęgi potrzebne. Na szczęście nie było wówczas systemowej ochrony zdrowia i kwestie dzietności regulowane były brutalnie i samoczynnie. Nikt też nie wróżył niczego z ilości narodzonych dzieci. Każdy stawał sam wobec Boga i wyzwań jakie niosło życie i starał się jak najlepiej wykorzystywać swoją szansę i talenty. Dziś jest dokładnie tak samo, ale białe sale porodówek i reklamy pampersów stwarzają ludziom iluzję, że może jest jednak inaczej, może uda się zwalić odpowiedzialność za wszystko na przyszłe pokolenia i wciągnąć je w jakąś pułapkę, a przy tym trochę na tym zarobić. To się nie uda, bo klucze do królestwa leżą gdzie indziej, nie ma ich a paczce pampersów.

 

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

[email protected]

Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.

 



tagi: kościół  państwo  sukces  demografia  prognozy 

gabriel-maciejewski
18 października 2017 09:03
14     1783    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
18 października 2017 09:54

reasumując:

Dobrobyt państwa/narodu buduje się na  wykorzystywaniu zasobów oraz pracy innych nacji.

To oczywista oczywistość, a ci którzy gardłują  o tym, ze najwyższym szczęściem jest praca są  to stręczyciele i naganiacze wysłani przez właścicieli plantacji.

zaloguj się by móc komentować


chlor @stanislaw-orda 18 października 2017 09:54
18 października 2017 10:07

Dobrobyt zawsze powstaje z pracy, ale to nie musi być (i lepiej jeśli nie jest) nasza praca. Czasem naród bogaci się na pracy wykonywanej osobiście. Islandczycy długo nie mieli kogo zagonić do roboty, ale robili na swoim, na własnych kutrach, pastwiskach.

zaloguj się by móc komentować

Godny-Ojciec @chlor 18 października 2017 10:07
18 października 2017 10:46

Dobrobyt wcale nie bierze się z pracy. Bierze się z organizacji pracy i jego środowiska  

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @chlor 18 października 2017 10:07
18 października 2017 11:15

A niby to od kiedy Islandczycy poznali z autopsji zjawisko określane jako  dobrobyt?

Czy nie od wtedy, gdy Jankesi zaczęli im płacić za dzierżawę wojskowej bazy lotnicznej i wielkiej stacji radarowej?

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski
18 października 2017 11:31

Potęga narodów nie zaczyna się od demografii, rozumianej jako bożek. Nie zaczyna się też zwykle od ciężkiej pracy. Zaczyna się raczej od podbojów, często jednak jako czynnik motywujący pojawia się "nadprodukcja" synów. Tak było u Celtów, Latynów, pewnie także Fenicjan. Także Holendrów oraz Anglików, bo u tych ostatnich dziedziczył tylko najstarszy i nie miał obowiązku spłacania młodszych! Czasem była to potrzeba szukania nowych rynków zbytu (i źródeł surowców), jak u starożytnych Greków, którzy ponoć jako pierwsi ukuli przysłowie: navigare necesse est, choć dotarło do nas po łacinie;-)

Można też było, jak w przypadku Polski, szukać unii interesów z sąsiadami, przez kolejne stulecia dzieląc się wyjątkowo atrakcyjnymi dla większości elit tak stworzonego państwa prawami, religią i kulturą.

Jeśli jednak potęga narodów ma być rozumiana jako imperialna potęga brytyjska, to ja protestuję. Bo wprawdzie mamy czynić sobie ziemię poddaną, ale "cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat  pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł"?

zaloguj się by móc komentować

jacekjack @stanislaw-orda 18 października 2017 09:54
18 października 2017 11:39

Niemcy 1.09.1939 wkroczyli do Polski  żeby utworzyć miejsca pracy, tworzyli też miejsca pracy chronionej.  Na bramie do jednego z takich zakładów widniał napis "ARBEIT MACHT FREI"

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
18 października 2017 15:24

Dokładnie tak. Dziękuję.

Ten PRLowski obłęd związany z robieniem z pracy na etacie bożka niestety przeniósł się też w kolejne pokolenia już urodzone po 1985r., ale mam nadzieje, że powoli ludzie będą się z tego otrząsać, szczególnie obecni 14 latkowie, którzy napatrzyli się na to jakim "szczęściem" dla ich rodziców jest robota na etacie żeby spłacić (niespłacalny)kredyt hipoteczny. Oby tylko zwracali się do Boga, a nie do jakichś kolejnych fałszywych proroków, bo napór herezji w kierunku utrzymania w Polsce niewolnictwa jest taki sam jak w PRLu, a nawet gorszy.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @jolanta-gancarz 18 października 2017 11:31
18 października 2017 16:17

Właśnie.

W tym jest jedna z fundamentalnych różnic między imperium, a państwem misyjnym-katolickim.
Imperium podbija narody i zmusza je do niewolniczej pracy i eksploatuje czasami aż do fizycznej likwidacji danego narodu. Państwo misyjne zaś daje innym narodom jakąś ofertę i szansę.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Kuldahrus 18 października 2017 16:17
18 października 2017 20:10

to jest chyba dobra pointa, a Panstwo to jego mieszkańcy

zaloguj się by móc komentować

ApesCornelius @gabriel-maciejewski
18 października 2017 22:50

Ksiądz Wacław Bliziński  jednak stworzył z prawie niczego coś wielkiego i to dzięki pracy.

zaloguj się by móc komentować

chlor @ApesCornelius 18 października 2017 22:50
18 października 2017 23:23

Nie można mylić pracy z pasją tworzenia czegoś. Praca to każda czynnośc wykonywana niechętnie. Zaś praca zawodowa, to taki szczególny przypadek pracy, gdy jest ona wykonywana za opłatą.

zaloguj się by móc komentować

chlor @stanislaw-orda 18 października 2017 11:15
18 października 2017 23:35

Pierwsze pieniądze zrobili chyba podczas wojny, na konserwach dla niemieckiego wojska. Wcześniej faktycznie, przędli dość cienko. Szkoda, przyjąłem, że jest jakiś wyjątek, naród który dorobił się sam z siebie, na swoim.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ApesCornelius 18 października 2017 22:50
19 października 2017 07:34

Nie dzięki pracy, dzięki doktrynie

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować