-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Czy dzieło dyscyplinuje autora?

Wczoraj byłem przez cały dzień poza domem, a kiedy wróciłem okazało się, że w skrzynce pocztowej czeka na mnie niespodzianka. Jedna z czytelniczek napisała wiersz, który zadedykowała właśnie mi. Ja nie jestem, jak to się czasem mówi, za bardzo sercowy i nie ulegam łatwo wzruszeniom, ale pomyślałem, że dobrze będzie ten wiersz tu opublikować, wraz z didaskaliami do niego. Nawet jeśli nie zrobi wrażenia na nikim poza mną, to z całą pewnością rozjuszy snujące się po okolicy trole. Oto on.

 

List do Aleksandrii (II)

Gabrielowi Maciejewskiemu

Nie ma czasu na nudę drogi przyjacielu

Układam mozaikę z podejrzanych zdarzeń

Strzępków dawnych ksiąg rachunkowych

Ocalałych wyciągów zapomnianych kronik

Listów zastawnych oraz palimpsestów

Badam także freski choć są zamazane

Odbyłem kilka wypraw żeby się upewnić

Co zostało o nas w obcych bibliotekach

Widać dziś jak na dłoni kto pociągał sznurki

Kto podawał kielich usuwał przeszkody

I dla czyich kupców torowano drogi

 

Gdybyśmy wiedzieli

Nie oddalibyśmy miasta

 

BM.

 

Wasza Wysokość musi odzyskać tereny i poprzez podboje poszerzyć granice

Wspomnianego królewskiego tytułu Waszego Majestatu

(Fragment memoriału Johna Dee: „Britanici Imperii Limites” 1578 r.)

Tegoż roku1390 mistrz pruski Konrad Walerod mając na pomoc Lankastra królewica angelskiego i Algerda grofa von Hohenstein, z wielkimi wojskami rozmaitego narodu do Litwy, nie wiary nauczać nowookrzczonych krześcijan, ale ich pod moc i panowanie swe przywieść, jechał.

Marcin Murinius, Kronika do druku podana w Krakowie, z Drukarnie Symona Kęmpińskiego. Roku pańskiego 1606.

 

Prócz wiersza czekała na mnie także okładka nowej książki, którą musiałem poprawiać, bo recenzja na skrzydełku była za obszerna. Nie ja napisałem tę książkę, ale ja ją wydam i będzie to, jak sądzę, spora niespodzianka dla wielu osób. Skończyłem ostatnie poprawki do III tomu Baśni socjalistycznej. Teraz cała nadzieja w Tomku, że do 27 lutego narysuje 10 ilustracji, które zostaną wklejone do środka, bo tylko po spełnieniu takiego warunku, będziemy mieli tę książkę gotową na konferencję 28 marca, w Kazimierzu Dolnym.

Byłem ostatnio w Grodziskim Empiku, gdzie wszędzie porozkładano książki sławnych i uznanych autorów. Zauważyłem, że na okładkach są krótkie, jednozdaniowe recenzje, które mają podkręcić sprzedaż. Kiedyś były to recenzje pisane przez znanych publicystów i dziennikarzy. Dziś już nikt o tych ludziach nie pamięta, recenzje zaś podpisywane są nazwiskami aktorów. Tylko oni bowiem z czymś się kojarzą czytelnikowi idiocie, do którego adresuje swoją ofertę Empik. Być może jest to jakaś metoda, ale nie wyobrażam sobie, że ktoś przez całe życie pisze serio książki, które potem – żeby znaleźć się w sieci – muszą być certyfikowane przez jakiegoś aktora. Po co są te książki? Nic innego poza zamachem na budżety samorządów nie przychodzi mi do głowy. Wyobrażam to sobie tak – wydawca pojawia się w urzędzie marszałkowskim, w Białymstoku i składa propozycje oraz przedstawia konspekt dzieła, którego akcja rozgrywać się będzie na Podlasiu. Dzieło ma wyrazistych bohaterów i wartką akcje, choć pogoda na kartach książki nie zmienia się przez cztery miesiące, a akcja toczy się wokół procesu o morderstwo, kiedy nie ujawniono jeszcze stanu zwłok, ani w ogóle samych zwłok. Nie ma to jednak znaczenia, albowiem podstawę rozliczeń i widoków na zyski stanowi wiara czytelnika, w to, że Empik handluje wyłącznie wysoką jakością. Zafascynowany literaturą urzędnik, a może nawet nie zafascynowany, ale zblatowany, oczywiście godzi się na proponowany deal i książka idzie najpierw druku, a potem zostaje zekranizowana. I telewizja Polsat, albo telewizja Kurska, puszcza to, ku udręce widzów, w sobotę wieczorem. Machina jest rozpędzona i nie może się zatrzymać. No, ale okazuje się, że sprzedaż książki spada, a to z kolei musi rzutować na oglądalność ekranizacji i na odbiór tego regionu, który jest tam lokowany. W dodatku rośnie konkurencja. I jakby tego było mało, inni, podstępni wydawcy przy udziale swoich zapomnianych już prawie kolegów przygotowują, jakieś szydercze polemiki z tym mechanizmem, które, nawet jeśli nie wpłyną na ilość sprzedanych egzemplarzy, to mogą odciągnąć od tak fantastycznie zorganizowanego samograja część czytelników. Skąd ja wiem, że sprzedaż spada? Gdyby rosła, autorzy zaczęliby się bawić konwencją, albowiem na pewnym etapie dzieło zaczyna dyscyplinować autora i wpływać na jego wybory. Oni zaś tego nie czynią. Oni kładą uszy po sobie i słuchają co mówi producent i wydawca. On zaś mówi

- Musi być ku...wa morderstwo w galerii sławnych obrazów, bo to się na pewno sprzeda…

- Ale ja się nie znam na sztuce – autor na to

- A na bieganiu, albo na pogodzie to się ku...wa znasz?

- No tak, No tak - odpowiada autor i zasiada do pisania.

Wydawca zaś rozgląda się za nowym sposobem promocji swoich projektów i wpada na pomysł, żeby zapłacić Dorocińskiemu, za reklamę w postaci jednowierszowej recenzji. Dłuższej mogliby nie zrozumieć – myśli wydawca. Dorociński zaś wystąpił właśnie w filmie „Psy” i jest bardzo sławny. Za użycie zaś swojego nazwiska na okładce nie liczy sobie drogo.

No ciekawe – myśli konkurencja – a jakby tak na okładce użyć nazwisk, za które w ogóle nie trzeba płacić? Albo napisać recenzje z gazety, które wychodzą gdzieś hen, hen, w świecie...co by to było? Że nie było tych recenzji w tych gazetach? A kogo to obchodzi? Przecież Dorociński nawet nie widział tej książki, na której są te zachwyty podpisane jego nazwiskiem.

Takich rzeczy wydawca lokujący produkty, regiony i miasta w swoich książkach z całą pewnością się nie spodziewa, albowiem on musi biec ile sił do przodu i już się martwić o to, co będzie, jak film Psy zejdzie z ekranów. Kto wtedy będzie polecał jego książki wyrobionej i dojrzałej publiczności w Empiku? Może Małga Kubiak, którą tam pewnie zaproszą niebawem.

Michał wczoraj opowiadał mi taką historię. Jakaś pani robiła u niego zdjęcie i zauważyła, że na półce stoi książka „Tajemnice talmuda”, stara jak świat ramota, demaskująca antychrześcijańskie treści w babilońskim talmudzie. Pani napisała Michałowi brzydką recenzję – że robi złe zdjęcia i sprzedaje antysemickie książki. Michał jej podziękował, a na drugi dzień do jego sklepu zwaliło się dwadzieścia osób w poszukiwaniu tych „Tajemnic Talmuda”. Już chyba wszystko sprzedał, a może zostały mu ze dwa egzemplarze? Nie pamiętam. Bywają, jak widać sytuację, w których nie trzeba płacić aktorom za promocję. Pytanie istotne brzmi, czy uda się je przeskalować tak, by stały się promocyjną dźwignią w takich zakresach w jakich działa Empik? To się mam nadzieję okaże już niebawem. Przyznam, że bardzo zainspirowała mnie lista topowych tytułów sprzedawanych w tej sieci, a szczególnie te cyfry z sześcioma zerami.

Na dziś to tyle, bo muszę kończyć pewien projekt.



tagi: książki  rynek  autorzy  reklama  lokowanie produktu 

gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 09:48
25     2881    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

atelin @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 10:02

"

 

List do Aleksandrii (II)

Gabrielowi Maciejewskiemu

Nie ma czasu na nudę drogi przyjacielu

 

 

 

I to jest clou.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 10:33

Mały obrazkowy i (jak zwykle ostatnio) nieco błazeński suplement do wiersza.

Jan Matejko: Konrad Wallenrod

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool 4 lutego 2020 10:33
4 lutego 2020 11:10

Na starych obrazach często coś się wala po podłodze.

zaloguj się by móc komentować

betacool @chlor 4 lutego 2020 11:10
4 lutego 2020 11:16

Jakieś rozstrojone rupiecie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 12:42

i dla zwielokrotnienia sprzedaży:

"Głosy z zaświatów" to książka o ważnych i aktualnych tematach społecznych. Remigiusz Mróz w mistrzowskiej formie!"

Tomasz Sekielski

Aktualne tematy społeczne...  to chyba musi być arbiter Sądu Najwyższego śmiertelnie zarażony koronawirusem, w przeciwnym razie to temat wybitnie nieaktualny.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 4 lutego 2020 12:42
4 lutego 2020 12:55

Oczywiście, że gdy ciało umiera rozkwita w nim życie: bakterie gnilne, larwy muchy plujki, pająki i krety...mnóstwo życia pojawia sie w martwym ciele. Mróz to właśnie opisał. I dodał pewnie jeszcze tego koronawirusa

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 4 lutego 2020 10:33
4 lutego 2020 12:56

Tu wyraźnie widać, że błazen to szpieg

zaloguj się by móc komentować


betacool @gabriel-maciejewski 4 lutego 2020 12:55
4 lutego 2020 13:04

Z tym zastrzeżeniem, że na mrozie to i bakterie takie trochę mało gnilne i larwy sztywnawe. 

Chociaż w obliczu sztywniactwa "zachęcającej" frazy Sekielskiego, to wszystko wydaje się giętkie i ożywione - nawet te larwy na mrozie.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 4 lutego 2020 13:04
4 lutego 2020 13:10

taki nowe, ludowe przysłowie - jesteś ożywiony jak larwa na Mrozie

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 13:11

Widać dziś jak na dłoni kto pociągał sznurki

Kto podawał kielich usuwał przeszkody

I dla czyich kupców torowano drogi



Że też człowiek już tak dużo wie, a może za dużo?

Wczoraj trafiłem przypadkiem w TVP Historia na francuski dokument o Rewolucji Francuskiej, a w gruncie rzeczy okazało się, że to taki film był o Dantonie i Robespierre, a rewolucja była gdzieś tam w tle, był ten terror, gilotyna i nawet króla ścięto. Ale Danton, to był fajny gość jednak, tylko dlaczego doczepiono mu łatkę, że można go kupić, zainwestował wiele w nieruchomości, gdy było gorąco i krew się lała, jego jakoś w Paryżu nie było, a był nawet taki moment, że na 6 tygodni wyjechał do Londynu, tak w tym filmie powiedziano, jak i to, jednym zdaniem, że mieszkańcy Wandei się zbuntowali i to wszystko ... i tak ta historia się toczyła na ekranie.

Na koniec, jak wiadomo i jego głowa, jak i tego Robespierra znalazła sie w koszu na gilotynie.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 14:01

Istota sprawy są te budżety do "przewalenia". Centralnie i lokalnie  ustalane są coroczne plany finansowe dotyczące rozmaitych rodzajów wydatków na dany rok budżetowy, a w tym na tzw. "kulturę". Należy tylko postarać  znaleźć się w rozdzielniku takich wydatków, reszta, czyli treść i sens np. publikacji, wystaw, imprez to wyłącznie mało wazne didaskalia. Urzędnik (ministerialny albo samorządowy) za "podkładkę"  ma to, że dofinansował autora, reżysera, "artystę"  o znanym  nazwisku. Nikt mu wówczas nie zarzuci, że przeznaczył  środki z budżetu na "nie wiadomo co". Na dodatek  nikt także nie zapyta "po co". 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 16:49

Dzieło z pewnością dyscyplinuje... Ale to znaczy że najpierw była dyscyplina, bez której dzieło raczej nie ma szans powstać.

Co innego ramota. Ta zamiast dyscypliny potrzebuje bezczelnej pretensjonalności żeby uchodzić za dzieło. Podlanej (wprost na próżność czytelnika) gęstym i lepkim sosem kokieterii typu "to książka dla inteligentnych".

I te jedno zdaniowe recenzje. Legendujące autorów jako odważnych "autor nie boi się iść pod prąd... bla bla bla bla....", albo wojowników: "autor rozprawia się z powszechnym bla bla bla bla...", przenikliwych mędrców: "autor zagłębia się w....", obdarzonych ponadprzeciętnym wdziękiem/wrażliwością (tu oko czytelnika pada na odpowiednio wystylizowane zdjęcie)... A najlepiej kiedy autor legitymuje się wszystkimi tymi przymiotami. Paraliżując w ten sposób, już na starcie, zwykłych zjadaczy chleba/dawców kapitału. Paraliżując do szpiku kości, jak czterdziesto (i cztero) stopniowy Mróz. Spychając wszystkich zakompleksionych na poziom poniżej zera, gdzie legendy pełnią rolę dyscyplinującą i katalizującą upadek człowieczeństwa. Znaczącego mniej niż bulgot dobywający się z imbryka. Wszystko powyżej zera, jako wynagrodzenie za "dobrze wykonaną robotę", wędruje do kieszeni autora.

Tego rodzaju twórczość nie wymaga głębszego zapoznania się z nią... Wystarczy nagromadzić padliny (po koszach w dyskontach) w odpowiedniej na pokaz ilości. Demonstrując jej wagę, uginającymi się pod zwałami kurzu rzędami równo ustawionych grzbietów - złogów stanowiących prywatną bibliotekę "oświeconego"... Który wszelkie potencjalnie niewygodne pytania typu "dlaczego ten właśnie autor?", ucina tymi właśnie recenzjami. Wygłaszanymi nie znoszącym sprzeciwu, zniecierpliwionym, i udającym troskę o  umysł/duszę profana/barbarzyńcy protekcjonalnym głosem: "powinieneś to przeczytać".

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 17:53

Jest jeszcze inna jednozdaniowa 'recenzja' okładkowa, a mianowicie 'Bestseller of the Year/ Month / ....'

A propos konia: Pres Macron został obdarowany książką Noblistki. Nie podano czy po francusku, czy po polsku. Darczyńca to PAD. Powiedzenie 'poczytaj mi mamo' ma, lub może mieć podwójne znaczenie. Oczywiście zakładając, że mama zna 'parlez vous polonais' i przetłumaczy.

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @adamo21 4 lutego 2020 17:53
4 lutego 2020 18:17

a propos  apropos:
To wygląda na jakiś  polityczny "gargamel".

zaloguj się by móc komentować

Paris @adamo21 4 lutego 2020 17:53
4 lutego 2020 18:54

Raczej nie...

...  we francuskiej wiki - ten caly  Macron  SLUP  ROTSZYLDOWY,  Hollande'owa  KUKLA - to  SIROTA,  "bez ojca i matki"...  niemniej jednak musze przyznac trafnosc wyboru  PAD'a...

... tFUrczosc koltunskiego  CZUBA  poszla we wlasciwe rece, tj.  moskowego, francowatego  CZUBA  !!!

zaloguj się by móc komentować

joannaew @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 20:28

Plus dla wiersza ...

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @gabriel-maciejewski
4 lutego 2020 20:57

Bardzo podoba mi się idea opatrzenia okładki książki fragmentem "recenzji, która nigdy nie została napisana" w jakimś dalekim i jak rozumiem -prestiżowym piśmie. Prawie tak bardzo jak tytuł "Tajemnice Talmuda" :)))

zaloguj się by móc komentować


jestnadzieja @KOSSOBOR 4 lutego 2020 22:43
5 lutego 2020 08:17

Moja mama, ujrzawszy kiedys w zamierzchlych latach 90-tych migawke z jakiejs masowej imprezy techno, powiedziala z niesmakiem: "pulsuja jak bakterie na miesie". Zostalo u nas to powiedzonko juz na zawsze na podobne okazje:)

zaloguj się by móc komentować

atelin @KOSSOBOR 4 lutego 2020 22:43
5 lutego 2020 08:32

Ja nie wychlupnąłem, ponieważ kiedyś widzałem coś takiego: https://www.czasopismobiologia.pl/artykul/robaki-lodowe-enigmatyczne-nocne-skaposzczety-zyjace-wewnatrz-lodowcow. Gospodarz też będzie zaskoczony trafnością tego spostrzeżenia.

 

zaloguj się by móc komentować

atelin @atelin 5 lutego 2020 08:32
5 lutego 2020 08:33

Miało być "swojego spostrzeżenia".

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @gabriel-maciejewski
5 lutego 2020 11:02

Myślę, że dziad mróz topnieje zastraszająco, jeśli nie wypalił czytelnika całkowicie. Dlatego jego pomysłodawca chwyta się Dorocińskiego i nawet nad 'O' w nazwisku umieszcza coś co ma iść w kierunku aureoli.... Dobry znak dla nowych pomysłów.

A co do wiersza, aż zazdraszczam otrzymania takich :)  Uroczy.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
12 lutego 2020 18:47

No żesz! Spóźniłem się! Ale może zostały jeszcze jakieś Tajemnice Talmudu?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować