-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Czerwony Elvis

Nie wiem co mnie wczoraj naszło, ale chyba za dużo poważnych tekstów czytałem, tak więc wieczorem zajrzałem do biografii człowieka nazwiskiem Dean Reed. Ja go dobrze pamiętałem z dzieciństwa, albowiem kilka razy oglądałem filmy z jego udziałem, słuchałem i patrzyłem jak śpiewa, bo facet był jeszcze muzykiem, oraz znałem jego historię. Dean Reed to Czerwony Elvis, Amerykanin, który wyemigrował najpierw do Chile, potem do Europy, a na koniec osiadł w NRD i tam zdobył sławę prawdziwą. Większą, myślę niż Maryla Rodowicz i Karel Gott razem wzięci. No więc wczoraj wieczorem zajmowałem się Reedem a także jego kolegą z Chile Victorem Jarą. Obydwaj już nie żyją, ale w zbiorowej pamięci żyje tylko ten drugi. Reed został zapomniany, choć jego koniec był pewnie równie tragiczny jak śmierć Jary.

Najpierw garść wątpliwości. Jak to jest, powiedzcie, możliwe, że facet wyglądający tak jak Reed, a do tego jeszcze potrafiący śpiewać i grać nie może zrobić kariery w USA? To jest w zasadzie niemożliwe, a jeśli się zdarza, to w trzech przypadkach – zadarł z Żydami, ma coś w życiorysie, CIA ma wobec niego inne plany. Myślę, że czwartej możliwości nie ma, ale może Wam się coś nasunie. Pierwszą odrzucam, bo co taki szczeniak jak Reed mógł zrobić albo powiedzieć Żydom z przemysłu muzycznego, czego oni by już wcześniej sami sobie nie powiedzieli, albo czego by nie wiedzieli? Nic. Pozostaje więc życiorys i CIA. To co mamy w wiki nie nadaje się do rozszyfrowania życiorysu, ale jest ciekawe. Pozostanę jeszcze chwilę przy aparycji Reeda, ponieważ moja siostra się w nim kochała. W nim i Kadafim, który był jeszcze bardziej przystojny, tylko inaczej. Reed wyglądał tak jak widzimy, chyba, mogę się mylić, ale nie sądzę, można by dziś o nim powiedzieć ciacho. W dodatku nie był gejem jak Richard Chamberlain, a więc wydawać by się mogło, że kariera stała przed nim otworem. Nam się tak wydawać może, bo chyba to, że Reed nie był gejem przesądziło o jego drodze życiowej i tu dochodzimy do czwartej opcji, która nie przyszła mi wcześniej do głowy. On startuje w latach pięćdziesiątych, to jest w takim Hollywood czas Rocka Hudsona, jednej z pierwszych ofiar AIDS. W branży muzycznej także zapewne są jacyś Hudsonowie zarażający młodych ambitnych piosenkarzy różną francą. No, ale to tylko takie gdybanie. Reed nie zrobił kariery w USA i wyjechał do Ameryki Południowej. Najpierw do Argentyny potem do Chile. Wszyscy wiemy co to jest Chile, pisałem tu kiedyś o wybitnym poecie chilijskim, Pablo Nerudzie, który stylizował swoje wiersze na wzór utworów jakiegoś ludowego grajka, którego nie dało się w żaden sposób zlokalizować, a przerzuciliśmy sporo południowoamerykańskich gazet. Tak był ów bard ulicy sławny. Otóż Chile to jest brytyjska fikcja zbudowana wokół kopalń miedzi i złóż saletry. Na tej fikcji pod koniec lat sześćdziesiątych jakieś organizacje, kojarzone z Sowietami próbują zbudować nowy porządek, który odetnie USA od tanich surowców. Akcja jest przygotowana profesjonalnie, obejmuje prawie całą południową część kontynentu, a zaczyna się w kraju, w którym stosunkowo najłatwiej wymyślić wszystko od początku – w Chile. Mamy tego Nerudę, a potem pojawiają się inni, prawdziwi bardowie ulicy, tacy jak Victor Jara i Dean Reed, Amerykanin, który zjeżdża do Santiago wprost z Buenos Aires. Od razu rozpoczyna koncerty, od razu jest gorącym zwolennikiem nacjonalizacji kopalń miedzi, od razu zaczyna śpiewać w ubogich dzielnicach. Śpiewa oczywiście za darmo, dla ludu uciemiężonego. Jego późniejszy przyjaciel, tragicznie zamordowany Victor Jara, ożeniony z Angielką, zaczyna swoją karierę w radio od równie gorących deklaracji ideowych, a jego pierwszy przebój nosi tytuł „La beata” i opowiada o gorliwej katoliczce, która lata się codziennie spowiadać albowiem zakochała się w księdzu. To jest piosenka, jak się domyślacie, wesoła i łatwo wpadająca w ucho, tak to przynajmniej opisują, ja jej osobiście nie słyszałem. Nie słyszałem też nigdy głosu Victora Jary, no ale nie ma to chyba wielkiego znaczenia.

Tu się zatrzymamy. Nie dziwi Was, że te wszystkie nacjonalizacje kopalń miedzi, te wielkie przekręty na grube miliony, te afery kończące się setkami trupów leżącymi przed bramami dużych zakładów przemysłowych, zawsze muszą zaczynać się od serca jakiejś biednej kobiety? Mnie to nieustająco zdumiewa. No, ale widocznie tak musi być i taki jest plan organizacji tajnych wystawiających na pierwszą linię egzemplarze takie jak Allende, Jara czy Reed.

Historia Victora Jary jest modelowa i ja ją tu streszczę. Młody, zaangażowany politycznie wokalista, bard z gitarą, zakochuje się w Angielce. Nie ma jednak pieniędzy, by jej zaimponować i na pierwsze spotkanie przychodzi z naręczem kwiatków ukradzionych w parku. To jest z kolei historia wzruszająca i tak jakoś ujmująca za serce, nie to co piosenka o bigotce przed konfesjonałem. Ta Angielka jest oczywiście wzruszona i zakochana. Pobierają się i już, już wydawać by się mogło, że będą żyli szczęśliwie, kiedy ten cholerny Pinochet wyprowadza wojsko z koszar. Nasz bohater, widząc co się dzieje udaje się na uniwersytet, gdzie zebrały się siły postępu, by protestować przeciwko puczowi. To jest niezwykłe moim zdaniem. Ktoś zagania opozycję w jedno miejsce, zamiast dać wszystkim tajny rozkaz – spieprzajcie gdzie się da! To musi być wynik jakichś negocjacji, bo na cóż ci ludzie liczyli, wiedząc, że od dawna już ich człowiek nie stoi na stanowisku szefa armii i generalnie rzeczywistość się zmienia? Pewnie wiedzieli o jakichś tajnych ustaleniach i byli pewni swojego zdrowia i życia.

Myślę, że nie potrafimy sobie wyobrazić realiów życia w krajach Ameryki Łacińskiej, a to co nam pokazują w amerykańskich filmach jest jedynie namiastką. Ustawmy sobie taką oto perspektywę – mamy rok 1973, Chile, kraj fikcyjny, w którym, podobnie jak w innych krajach kontynentu, od ponad 150 lat marginalizowane są wpływy Kościoła. Nie ma żadnej łączności z dawną tradycją, a wszystkim rządzą miejscowe gangi, które namaszczane są przez wielkie spółki wydobywcze z kapitałem większościowym korony. Jak ktoś fika, to się go zastępuje kimś innym. Deprawacja i okrucieństwo są ze sobą splecione ściśle i mają charakter totalny. Z czasem karierę w lokalnych armiach i policjach zaczynają robić żywioły miejscowe, czyli Metysi i Indianie, bo oni okazują się najbardziej posłuszni i najbardziej okrutni. Oni, razem z oficerami pochodzącymi z lokalnych rodzin latyfundystów, zaczynają reprezentować tradycję, która przybiera coraz bardziej operetkowy charakter. Na to przychodzą organizacje lewicowe, finansowane przez ZSRR i kogoś jeszcze, ale nie wiemy kogo, które usiłują przedstawić swój program ideologiczno-propagandowy, on jest budowany na chybcika, wyraźnie słabszy, ale bardzo ambitny. Chodzi bowiem o rzecz niebłahą, czyli o zanegowanie doktryny prezydenta Monroe. Zaczyna się od negocjacji w sprawie nacjonalizacji kopalń miedzi w Chile, które Allende prowadzi z Amerykanami. Prowadzi je, jak mniemam, z pozycji siły, bo nie ginie od razu, tylko wygrywa wybory i przez jakiś czas rządzi. Nixon, Kissinger i cały Waszyngton muszą mieć wtedy pełne portki, bo sprawy przybierają naprawdę fatalny obrót, jesteśmy już przecież po kryzysie kubańskim. Komuniści ustawili swój lotniskowiec na wprost Miami. Żartów nie ma.

Znajduje się jednak człowiek, który potrafi to wszystko opanować, jest nim Augusto Pinochet, który, podnosząc sztandar tradycji katolickiej, idzie na wojnę przeciwko lokalnej lewicy, czyli przeciwko prezydentowi Allende oraz przeciwko ludziom takim jak Jara i Reed. I teraz ważna rzecz, Jara zaczyna swoją karierę barda od piosenki na temat bliskich relacji pomiędzy wierną i kapłanem, a Pinochet podnosi sztandar tradycji katolickiej. Jako kto, że spytam? I jak do jego posunięcia odnosi się stolica apostolska i lokalna hierarchia? Tego nie wiem, bo nie dałem rady wyguglać, ale rzecz jest chyba ważna, bo w następnej odsłonie tego konfliktu, za dekadę, już nikt nie będzie śpiewał piosenek o dupie Maryni i huzarach, tylko zacznie się teologia wyzwolenia.

Kompletnie zdeprawowany wojskowy, wychowany w tradycji masońskiej, podnosi sztandar reakcji katolickiej i z tym sztandarem jego ludzie lecą na innego masona – Salvadora Allende, który obstawił się ludowymi bardami, w tym jednym Amerykaninem. Dlaczego Pinochet nie wziął jakiegoś innego sztandaru? Na przykład amerykańskiego? Dlaczego nie chwycił w rękę chorągwi miedziowych spółek rządzących Chile do stu lat? Spółek brytyjskich, dodajmy dla lepszego zrozumienia sytuacji? Otóż powód jest prosty – idzie ku rozprawie poważnej, generalnej i ostatecznej. Przypomnę, że w czasach kiedy w Polsce rządził Bierut, kiedy mordowano bohaterów po piwnicach, kiedy zrywano im paznokcie i strzelano w głowę z bliskiej odległości, w każdej jednostce wojskowej dzień zaczyna się od odśpiewania na placu apelowym pieśni „Kiedy ranne wstają zorze”, kończył się zaś pieśnią „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. W Chile sytuacja była analogiczna, potrzebny był jakiś parawanu, za którym można było przeprowadzić całą operację, za którym doszło do tych wszystkich zawstydzających wypadków, o których lewica mówi i pisze do dziś. Ktoś powiedział ludziom takim jak Victor Jara, że mają się schronić na terenie uniwersytetu, ktoś ich tam skierował. Oni zaś poszli jak te barany. Wojsko wygarnęło ich stamtąd, a następnie wymordowało jednego po drugim. Jara został potraktowany szczególnie okrutnie, bo gdzieniegdzie piszą, że odrąbali mu palce, a w innym miejscu, że połamali ręce. Jego żona, Angielka, próbowała schronić się na terenie brytyjskiej ambasady, ale zastałą drzwi zamknięte. To ważny szczegół. Jeśli jest prawdziwy, uznać musimy, że sytuacja była naprawdę poważna. Brytyjska ambasada zamyka drzwi przed poddaną korony, to się chyba nie zdarza za często. Co się stało z Reedem? A nic, wyjechał sobie do Europy. Kiedy zamieszkał w NRD zrobił film pod tytułem „El Cantor”, w którym zagrał główną rolę, rolę Victora Jary rzecz jasna. Jedna rzecz jest zaskakująca w życiorysie Victora Jary. Może coś źle zrozumiałem, ale on był także wykładowcą na politechnice. Ciekawe co wykładał?

Reed wcześniej jeszcze mieszkał w Rzymie i tam grał w spaghetti westernach razem z Yulem Brynnerem. Potem wraz z jugosłowiańskim Indianinem Gojko Miticiem grał w enerdowskich westernach łamiąc serca nastolatkom. Był trzykrotnie żonaty, fetowano go we wszystkich krajach bloku wschodniego, choć bez przesady, w Polsce był chyba raz jeden tylko. Zmarł w dziwnych okolicznościach. Ponoć utopił się w jeziorze Zeuthener pod Berlinem. Podają też, że zmarł w miejscowości Zeuthen, a niektórzy jego znajomi podejrzewali, że popełnił samobójstwo. Miał ledwie 47 lat, mógł się jeszcze ze trzy razy ożenić. Miejscowość Zeuthen to nie jest zwykłe miasteczko, jakby się zdawać mogło, znajdował się tam w czasach Reeda Instytut Fizyki Wysokich Energii. To może być całkowicie bez znaczenia, ale kiedy nastąpił tak zwany upadek tak zwanego muru, prasa w byłym NRD i w ZSRR zaczęła pisać, że Reed był agentem CIA. Jego zwłoki nie zostały rzecz jasna wystawione na widok publiczny. Nie znalazłem też zdjęć jego grobu, co w przypadku Victora Jary jest bardzo łatwe. W Chile bowiem czczą go do dziś i do dziś śpiewa się tam jego piosenki, tę pierwszą – La beata - pewnie też. Piszą, że Reeda najpierw pochowano na cmentarzu Rauchfangswerder, tyle, że tam ponoć od 1972 zakazane są pochówki, no a on zmarł w 1986. Potem prochy przeniesiono do Colorado, bo Reed urodził się w Denver, stolicy stanu. No, a teraz najlepsze – piszą, że uniwersytet stanowy ogłasza co roku konkurs na esej o życiu i misji Deana Reeda, czerwonego Elvisa, człowieka, który rozhuśtał emocje w Chile, tuż przed przewrotem Pinocheta.

I teraz zobaczcie, jak na tym tle wypadają tacy durnie jak Wołek, Kamiński i Jurek, którzy w latach 90, jako delegacja prawicowego dziennika „Życie” pojechali do Londynu, żeby wręczyć ryngraf z Matką Bożą, staremu już i oskarżonemu o handel narkotykami Pinochetowi. Jakim trzeba być bałwanem, żeby aspirować do polityki i demaskować się w ten sposób? Jeśli myślicie, że takie postawy to już przeszłość, jesteście w błędzie. Cieszcie się, że nasze lokalne żywioły nie składają się z Metysów i Indian wychowanych w tradycji masońskiej, bo byłoby znacznie gorzej niż w Chile.

 

Przypominam, że książki nasze są do kupienia na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

[email protected]

Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.

Zapraszam też do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze, do Tarabuka, do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu GUFUŚ w Bielsku Białej i do sklepu HYDRO GAZ w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim.

 

 



tagi: komunizm  usa  muzyka  chile  nrd  zsrr  bardowie  miedź  nacjonalizacja  masoni 

gabriel-maciejewski
26 listopada 2017 10:15
10     1844    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
26 listopada 2017 10:31

Ależ złapałeś formę.

Jakbyś jakowyś  rentgen stosował.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @gabriel-maciejewski
26 listopada 2017 13:04

"Kompletnie zdeprawowany wojskowy, wychowany w tradycji masońskiej, podnosi sztandar reakcji katolickiej i z tym sztandarem jego ludzie lecą na innego masona – Salvadora Allende"

Podobnie jak we Francji w XIXw. dwie gazety, jedna "skrajnie lewicowa", a druga "skrajnie reakcyjna".

 

"Ktoś powiedział ludziom takim jak Victor Jara, że mają się schronić na terenie uniwersytetu, ktoś ich tam skierował. Oni zaś poszli jak te barany. Wojsko wygarnęło ich stamtąd, a następnie wymordowało jednego po drugim. Jara został potraktowany szczególnie okrutnie, bo gdzieniegdzie piszą, że odrąbali mu palce, a w innym miejscu, że połamali ręce. Jego żona, Angielka, próbowała schronić się na terenie brytyjskiej ambasady, ale zastałą drzwi zamknięte. To ważny szczegół. Jeśli jest prawdziwy, uznać musimy, że sytuacja była naprawdę poważna."

To jest bardzo ciekawe. Co się stało, że Brytyjczycy odpuścili przejęcie przemysłu za pomocą nacjonalizacji i jednocześnie postanowili oddać na pożarcie swoi agentów i podżegaczy? Mieli dobrą pozycje i nagle taki popłoch. Może bali się o to, że jakieś miejscowe gangi zyskają wtedy zbyt dużą władzę i będą chciały się uniezależnić?

zaloguj się by móc komentować

Cierpliwa2 @gabriel-maciejewski
26 listopada 2017 23:40

Mnie też się wtedy D. Reed podobał, szczegolnie po tym jednorazowym pobycie w Polsce Zapomniałam na długo jednak  po tym pobycie , jak się nazywał. Nie można było sobie wygooglować niestety. Wtedy nie przysz!o mi do głowy, że może być z polityką związany. Dawne to czasy, i ciekawe, że on się Panu akurat przypmniał. Długie lata był mi wzorem na wygląd, aż nagle wspaniały  charakter połączony z innym wyglądem go pokonał. Nie o tym jest notka, ale czasem temat staje się inspiracją do wspomnień.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @gabriel-maciejewski
27 listopada 2017 00:09

2:11
 
To tu też go umieszcze. Dean Reed - Venceremos 

 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @gabriel-maciejewski
27 listopada 2017 00:17

Chilijska pisarka Isabel Aliende. Córka tego A​​​​​​​​​​​​liende, ​​​​​odnosi duże sukcesy w swoim zawodzie pisarki i nie tylko, a książka "Dom duchów" została zekranizowana w gwiazdorskiej obsadzie. W Polsce film był wyświetlany pod tytułem "Dom dusz".

W popkulturze więc,  temat ciągle nabierał rumieńców.

 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @gabriel-maciejewski
27 listopada 2017 00:58

"Dom dusz" - zwiastun filmu wg prozy Isabel Allende. Pisarki przetłumaczonej na 30 języków,  wydanej 56 milionach egzemplarzy. 

 

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @gabriel-maciejewski
27 listopada 2017 20:35

Płyta z 2001 roku.

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @Kuldahrus 26 listopada 2017 13:04
28 listopada 2017 14:07

U pewnej pani u mnie w pracy wpadła mi w oko strasznie gruba książka Oriany Falacci, nie miałem czasu wnikać w tytuł, bo to w biegu było, powiedziała mi, że to historia rodziny Falacci i napisane w niej jak wół jest, że w XVIII wieku Nelson ewakuował w panice Angoli z Italii, bo tam realnie rządzili i wkurzyli naród. Pani ta jest swieżo, po podsuniętej przeze mnie, lekturze "Baśni jak niedźwiedź, historie polskie". Dała wyraz szokowi z powodu zazębiania się faktów.

Przejrzę tę książkę.

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @telok 26 listopada 2017 20:21
28 listopada 2017 20:47

Bowiem taka właściwość umysłu jest cechą wybitną bardzo spostrzegawczego personelu politycznego. Gdy wiatr wieje tak to odpowiednie ustawienie powoduje, że wiatr wieje w ich żagle. Ciągle na właściwej fali, ciągle o pół .... przed gawiedzią co do mądrości etapu. Istna awangarda odnośnie wyczucia właściwego momentu dziejowego. 

Należy się kierować więc co do kierunku rozwoju wypadków na scenie podłóg tych baranów, które przewodzą stadu. A wszystko dobrze się skończy... 

Ale tylko do następnego przetasowania. Można ten właściwy moment przespać, gdy te barany również wypadają z gry ...

Kociokwik i jęki z otchłanii.

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @telok 26 listopada 2017 20:21
28 listopada 2017 20:47

Bowiem taka właściwość umysłu jest cechą wybitną bardzo spostrzegawczego personelu politycznego. Gdy wiatr wieje tak to odpowiednie ustawienie powoduje, że wiatr wieje w ich żagle. Ciągle na właściwej fali, ciągle o pół .... przed gawiedzią co do mądrości etapu. Istna awangarda odnośnie wyczucia właściwego momentu dziejowego. 

Należy się kierować więc co do kierunku rozwoju wypadków na scenie podłóg tych baranów, które przewodzą stadu. A wszystko dobrze się skończy... 

Ale tylko do następnego przetasowania. Można ten właściwy moment przespać, gdy te barany również wypadają z gry ...

Kociokwik i jęki z otchłanii.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować