Coś ostatnio głucho o koneserach win...
Pamiętam czasy, kiedy w Empiku leżały podręczniki dla kiperów. Nie tak dawno jeden znawca win został nagrodzony NIKE, za jakąś nędzną książczynę. I to jego znawstwo było podkreślane w mediach, przy każdej okazji, jak go tam pokazywali. Dziś nikt nie pamięta nawet nazwiska tego człowieka. Kiedy wchodzimy do pierwszego z brzegu sklepu widzimy, że gdyby zatrudnić tam na kilka wieczorów, bo w czasie jednego operacja ta jest nie do przeprowadzenia, jakiegoś znawcę win, trzeba by go było po każdej sesji wynosić nogami do przodu. Wobec takiej podaży wszelkie znawstwo musi zaniknąć, albowiem hamuje sprzedaż. Gdyby teraz promowano – zamiast wina – jakichś jego znawców, zarżnięto by rynek. Wino bowiem jest produktem masowym, konkurującym z innymi alkoholami i dobrze sobie w tej konkurencji radzącym bez znawców. Poza tym jego różnorodność i jakość podkreśla się ceną, etykietą i nazwą. Oczywiście są ludzie, którzy – odwrotnie niż ja – czytają i rozumieją wszystko co jest napisane na etykiecie, ale nie mówcie mi, że toczą z kimś dyskusje na ten temat. To jest sprawa przebrzmiała i nie mająca już sensu. Masowa podaż ją unieważniła.
Inaczej jest ze sztuką. Obejrzałem sobie wczoraj film Koneser, który zachwalał IanThomas. Jest to ciekawe widowisko, które po raz kolejny przekonuje mnie, że nie istnieje żadna możliwość przełożenia efektów, którymi posługuje się malarstwo i języka znawców malarstwa, do filmu. To są rzeczy niemożliwe, a jeśli ktoś próbuje to czynić, bawi się jedynie po to, by dać trochę frajdy osobom nie odróżniającym Durera od van Dycka, które jednak coś tam kiedyś o jakichś obrazach słyszały. Całe znawstwo i wszystkie konteksty związane ze sztuką, handlem nią i malowaniem, a także wyceną dzieł, są jedynie bardzo uproszczonym, zasygnalizowanym wręcz tłem dla intrygi, która rozgrywa się przed naszymi oczami. Efekty filmowe polegają na tym, że montuje się całe to tło, po to, żeby ukryć intrygę, bo bez nich byłaby ona prostacka i czytelna od samego początku. Ktoś powie, że w malarstwie też tak bywało. Oczywiście, bywało dopóki było zapotrzebowanie na znawców tłumaczących malarskie rebusy. Dziś ono zapewne także jest, ale w środowiskach, o których tacy jak my nawet nie słyszą. Malarstwo stało się bowiem towarem masowym w pewnym momencie i jako towar masowy, w kilku segmentach rynkowych, było dystrybuowane po całym świecie. Bogaci kupowali oryginały, biedniejsi kopie, a plebs reprodukcje sławnych dzieł. Te zaś było rozsławiane przez koneserów i fałszerzy, którzy na czyjeś zlecenie wpuszczali na rynek podróbki, żeby nakręcać koniunktury i robić sensacje. Układ ten został zarżnięty przez technologię, to znaczy najważniejszy segment rynku – odwrotnie niż w spożywce, do której należy wino – został unieważniony. Plebs przestał aspirować i interesować się reprodukcjami. Ograniczona podaż zaś wpłynęła na ceny dzieł, które zostały pochowane w sejfach. Od czasu do czasu coś tam się sprzedaje za grube miliony, a lokalnie krążą na rynkach artefakty, których rangę podnoszą miejscowi znawcy, ustawiając je w jakichś kontekstach, najczęściej literackich lub historycznych. Tak jest w Polsce. Całość jest odizolowana od masowego odbiorcy, którego te sprawy już nic, a nic nie obchodzą. Niektórzy mogą sobie obejrzeć film Koneser, żeby zobaczyć, jak przebiega intryga. No, ale jak usłyszą tam, że największy znawca sztuki w całym filmie mówi, iż dziewczyna ma lico blade jak na sztychach Durera, to się może trochę zdziwić. Jak ocenić bladość lica na grafice? Widzimy więc, że film o malarstwie posługuje się pewnymi umownościami, w które wierzą ludzie, coś tam kiedyś kojarzący, ale w zasadzie niezainteresowani. Chodzi o zachowanie pozorów, które pozwolą na ekscytowanie się cenami pokazywanych w tym filmie dzieł. No i szacherkami, które robią główni bohaterowie, jakże niewinnymi.
Podsumujmy więc – wino spokojnie obejdzie się bez kulturowego tła, można je znacznie ograniczyć, a za promocję wystarczy ekspozycja w sklepie. Film, żeby osiągnąć efekt, czyli wywołać zainteresowanie widza, musi pokazać jakieś tło, na tyle skomplikowane i składające się z wielu planów, by widz uwierzył w jego autentyczność. Musi być więc znawstwo, muszą być emocje z czymś związane, muszą być pieniądze i coś, co doda tej układance trochę niesamowitości. I w filmie Koneser, mimo paru komicznych lapsusów wszystko to jest. Sztuka jest idealnym tłem dla aspirujących reżyserów. I zostawmy teraz na boku ich intencje i umiejętności. Bez dobrego tła, składającego się z kilku czytelnych planów, film zamienia się w czystą propagandę, albo pornografię. Tak jest na Netflixie w tej chwili. Tam już wszystko śmierdzi, jak nie kalamburem to komunizmem. Dystrybutorom wydaje się bowiem, że można pokazywać filmy tak, jak butelki wina w sklepie. Nie można, bo w środku jest coś innego. Nawet jeśli przekupi się krytyków. Bo skończy się to załamaniem rynku. I oby nastąpiło ono jak najszybciej.
Na półce w Lidlu, w butelce z napisem „wino” jest lepsze lub gorsze wino, które każdy może odróżnić od wódki i piwa. Na Netfliksie, czy też w kinie, w obrazie, który opisany jest jako film, mamy coś co z filmem nie ma ani jednego punktu wspólnego. Dlatego wybaczam filmowi Koneser, wszystkie naiwności i pretensjonalności, bo wiem, że bez takich rzeczy nie ma kina. A jeśli ktoś będzie je próbował robić, wyjdzie mu historia o nieszczęśliwych uchodźcach żyjących z zasiłku, którzy malują ściany w domach bogaczy pod ich nieobecność i zmagają się z kulturowym wykluczeniem, będąc jednocześnie kierownikami brygady budowlanej, która nie może opędzić się do zleceń.
W filmie musi być sztuka. To, jak kto rozumie to zdanie, nie ma znaczenia. Musi być ona jednak obecna bezwzględnie. Jeśli jej nie będzie, na samym początku, w tych literach, napisach, zajawkach i czym tam chcecie pojawi się widzom uśmiechnięta twarz przewodniczącego Mao. Wszystko dlatego, że filmu nie da się wypić ani zjeść. To zaś powoduje, że nie można używać narzędzi dystrybucji właściwej dla spożywki przy kolportażu propagandy udającej kulturę. Muszą być znawcy filmu. Ci jak wiemy zostali przekupieni, ale to nie znaczy, że nie ma miejsca dla znawców samozwańczych. Ono ciągle jest, albowiem nikt tego nie placu nie obstawił i nikt go nie broni. Jak pamiętacie, nie tak dawno, na plakatach filmowych napisane były różne hasła, które sygnowali znani z mediów krytycy. To samo było na książkach. Wyszydziłem to na ostatniej stronie okładki powieści Zbigniew Nienacki vs Charles Dickens, dziś już nie do kupienia. Nikogo nie interesują obecnie ani te nazwiska, ani to co ludzie ci mieli do powiedzenia. Był to bowiem rodzaj zaklęcia, które okazało się nieskuteczne. Bo kto dziś wie, na przykład, kim był lub jest Jacek Szczerba z gazowni, do niedawna najbardziej znany krytyk filmowy w kraju. I kogo to obchodzi? Nikogo. Tymczasem filmy, które ktoś robi wielkim nakładem kosztów, nie ostoją się wobec technologii, która nadchodzi. A im bardziej będą prymitywne tym gorzej dla ludzi, którzy je dystrybuują. Jeśli tak to ustawimy, okaże się, że recenzja jest niezłym narzędziem promującym młodych autorów z ambicjami. Pod warunkiem, że sama będzie dobrze dystrybuowana. Na razie nie jest, bo portale filmowe, puszczają tylko takie recenzje, które napisze ktoś opłacony. I one mają podnosić oglądalność. Wierzę, że podnoszą, ale wierzę też, że coraz słabiej. I wkrótce nastąpi moment krytyczny. Ktoś zapyta – a co nas to wszystko obchodzi? Otóż obchodzi nas i to bardzo, szczególnie w dzień św. Szczepana, który pierwszy wyznał wiarę w Chrystusa, albowiem od takich wyznań, czyli od dystrybucji treści po całym świecie, w formułach, które trafiają do serc i umysłów, zależy bardzo wiele. Jak ktoś nie wierzy, niech sobie włączy dowolny serial na Netflixie.
tagi: sprzedaż propaganda promocja film dystrybucja wino św. szczepan spożywka
gabriel-maciejewski | |
26 grudnia 2022 09:55 |
Komentarze:
chlor @gabriel-maciejewski | |
26 grudnia 2022 10:57 |
Wina, filmy i książki muszą być sprzedawane całkiem odmiennymi sposobami, co wynika głównie z różnic technologicznych. Choćby z tego, że wino można szybko i łatwo zrobić samemu.
Paris @gabriel-maciejewski | |
26 grudnia 2022 10:59 |
Coz, wpis swietny,...
... a na temat tego detego netflix`a nie bede sie nawet wypowiadac, dlatego, ze wiadomym mi bylo od samego poczatku, ze to jest STRASZNA LIPA i CHALA, do tego bardzo szkodliwa, a upadek tych cFaniakow od niego bedzie tylko kwestia czasu...
... i oby to nastapilo jak najszybciej !!!
Natomiast ogromnie spodobalo mi sie zdanie - ,,efekty filmowe polegaja na tym, ze montuje sie cale to tlo, po to zeby ukryc intryge, bo bez nich bylaby ona prostacka i czytelna od samego poczatku,,...
... a od siebie moglabym dodac, ze te intrygi sa prymitywne i dete - nie tylko w sztuce czy filmie, ale takze w polityce i dlatego potrzeba tyle PIANY, SIWEGO DYMU czy innych EFEKTOW SPECJALNYCH,...
... ale - dziekowac Panu Bogu - to juz NIE DZIALA i NIE ZRE jak kiedys... na nasze szczescie !!!
gabriel-maciejewski @chlor 26 grudnia 2022 10:57 | |
26 grudnia 2022 13:45 |
Tego wiele osób nie rozumie
gabriel-maciejewski @Paris 26 grudnia 2022 10:59 | |
26 grudnia 2022 13:46 |
Fakt, siwego dymu mamy sporo
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski 26 grudnia 2022 13:46 | |
26 grudnia 2022 14:57 |
"Fakt, siwego dymu mamy sporo"
Właśnie, na przykład ten Jastrzębowski co to wyciska.
Jak mi się po raz pierwszy obiło o uszy to sformułowanie to myślałem naiwnie że może chodzi o naszych sztangistów i ich nowe sukcesy.
Już sobie wyobrażałem że gość na ławeczce spokojnie wyciska ze 250 kilo.
Poszperałem w sieci i doszperałem się jakiegoś pliku wideo w barze24 Igora Janke.
Zobaczyłem tego tęgiego łysonia z brodą, z uszu mu sterczały jakieś białe zakrzywione patyczki, i coś nadawał z przejęciem.
Co nadawał nie wiem, bo nie zdobyłem się na to żeby audio włączyć.
Rozczarował mnie facet.
I ja się obawiam panie Gabrielu, że takich wyciskających mamy w Polsce bez liku.
IanThomas @gabriel-maciejewski | |
26 grudnia 2022 16:06 |
Tę książkę o winach napisał bodajże Bieńczyk. Tłumacz Kundery, faktycznie był kiedyś mocno stręczony wszystkim mającym pretensje do ilorazu. Od tamtego czasu jednak zniknął. Może trafił na jakieś trefne wino?
stanislaw-orda @IanThomas 26 grudnia 2022 16:06 | |
26 grudnia 2022 16:23 |
A może wątroba mu słabuje, wszak koneserom zdarza się to równie często jak i pospolitym ochlapusom.
Ja kojarzę p. Marka Bieńczyka jako autora książki o tytule "Tworki".
Zaznaczę tylko, że książki tej nie nabyłem, nie przeczytałem oraz nie mam zamiarów w zbliżonym rodzaju.
Paris @chlor 26 grudnia 2022 10:57 | |
26 grudnia 2022 16:26 |
Niekoniecznie, Panie Chlorze,...
... wino winu nierowne, tak samo jest z ksiazka !!!
Jak ja porownalam moje domowe ,,sikacze,, marki wino z francuskimi winami - to wie Pan, ze porownania nie bylo... to naprawde nie jest takie latwe i proste zrobic wino czy napisac ksiazke, jakby sie komus wydawalo.
Paris @gabriel-maciejewski 26 grudnia 2022 13:46 | |
26 grudnia 2022 16:38 |
Mamy go juz...
... stanowczo za duzo, dlatego to wszystko, ten caly dety film, sztuka i polityka to zaczyna zwyczajnie PADAC NA PYSK... to jest wlasnie tak potwornie napApowane, jest takie sztuczne, tandetne, a wrecz nieprawdziwe, ze wszyscy ludzie maja tego juz dosyc...
... nie ma rozmowy, wymiany mysli, jest nudno,... wszyscy ziewaja !!!
I zeby bylo weselej - to najbardziej ziewaja NIEROBY i PASOZYTY z tzw. ,,swiecznika,, ktore niczego w zyciu same nie osiagnely, tylko zawsze podpinaly swoje nienazarte ryje pod czyjes projekty, pomysly, granty, itp. wynalazki... no, ale i na nich idzie kryska.
IanThomas @stanislaw-orda 26 grudnia 2022 16:23 | |
26 grudnia 2022 16:41 |
"Zaznaczę tylko, że książki tej nie nabyłem, nie przeczytałem oraz nie mam zamiarów w zbliżonym rodzaju"
To bardzo rozsądne i zdrowe podejście.
Kuldahrus @gabriel-maciejewski | |
26 grudnia 2022 17:53 |
" Dystrybutorom wydaje się bowiem, że można pokazywać filmy tak, jak butelki wina w sklepie. Nie można, bo w środku jest coś innego. Nawet jeśli przekupi się krytyków. Bo skończy się to załamaniem rynku. I oby nastąpiło ono jak najszybciej. "
Pięknie to opisałeś, dokładnie tak jest. W hollywoodzie w pewnym momencie zaczęto stręczyć tępą propagandę np. LGBT, ta propoganda od jakiegoś czasu zawsze była, ale była tylko dodatkiem do świetnego filmu, niedawno sytuację odwrócono, że film zaczął być pretekstem do propagandy podawanej na chama i rzeczywiście, tak jak napisałeś, jeśli oni dalej będą chcieli coś takiego robić to zarżną kurę znoszącą złote jajka.
Kuldahrus @gabriel-maciejewski | |
26 grudnia 2022 18:06 |
Co do filmu "Koneser", to tak właśnie myślałem po obejrzeniu zwiastuna, że rynek sztuki będzie tu tylko tłem do fabuły skierowanej raczej w stronę romansu i to takiego bardziej erotycznego.
Chociaż myślę, że ze względu na role Geoffrey'a Rush'a i Sylvii Hoeks było warto.
Jeśli chciałbyś obejrzeć film gdzie jest na odwrót, to znaczy intryga jest spleciona z tematem technologii i metodami "zabawiania" ludzi, a relacje i romanse są tylko tłem to polecam film "Prestige", nie pożałujesz. Tylko, że temat nie jest tak nośny bo chodzi o iluzonistów, a nie malarzy.
Kuldahrus @Kuldahrus 26 grudnia 2022 18:06 | |
26 grudnia 2022 18:10 |
iluzjonistów*
Magazynier @gabriel-maciejewski | |
26 grudnia 2022 18:45 |
Dlatego rację mają Koreanczycy skracający długie filmy do 15 minutowych spoilerów. Filmy zyskują tylko na komunikatywności. Uwalniane są od dłużyzn, plycizn, naiwności i niezamierzonego komizmu. Niestety spoilery napędzają reklamę.
MarekBielany @Magazynier 26 grudnia 2022 18:45 | |
26 grudnia 2022 22:04 |
technologia ?
Może tak być niestety.