Conradyści
O Zdzisławie Najderze, jako exemplum pewnego zjawiska, pisaliśmy tu chyba z dziesięć lat temu. To znaczy nie tu, ale w salonie24, bo SN jeszcze wtedy nie było na świecie. Teraz do tego wrócimy. Oto były czasy kiedy Zdzisława Najdera pokazywano chyba w każdym programie informacyjnym. Był on dyrektorem sekcji polskiej radia Wolna Europa i uchodził za conradystę. To znaczy, że był wybitnym znawcą prozy Josepha Conrada i chyba nawet profesorem w Oksfordzie. Do tego Oksfordu wyjechał jakoś w latach sześćdziesiątych, chyba zaraz po skończeniu studiów na UW. I nikogo to nie zdziwiło. Do tego jeszcze, jak się okazuje, wywodził się Zdzisław Najder z tego samego środowiska, co premier Olszewski, albowiem brat Stefka Okrzei był ojcem chrzestnym jego matki.
Po długim dość tournée po mediach w latach dziewięćdziesiątych i chyba też wcześniej, okazało się, że był on TW o pseudonimie „Zapalniczka”. Sam zaś opowiadał, że z SB rozmawiał w latach pięćdziesiątych po to, by ukryć swoją istotną działalność na rzecz Polski niepodległej. Nie jest doprawdy dziś istotne, to, o czym Najder rozmawiał z oficerami SB, ważne, że był conradystą.
Joseph Conrad sam był brytyjskim agentem, a jego proza nie nadaje się do czytania właściwie. I chyba nikt jej dziś nie czyta, bo tak zwana problematyka moralna była, jest i będzie, jedynie parawanem dla ukrycia różnych dziwnych działań. Poza tym, Conrad, podobnie jak Dickens, wciągał w wir swojej twórczości wszystkie interesujące wydarzenia i postaci z obszarów, jakimi interesowała się Korona. Było to coś w rodzaju zaplecza, gdzie przysmaża się różne kotlety, żeby były gorące, w razie, gdyby trzeba je było rzucić na stół. I żeby miały też atrakcyjny wygląd. Nie wszystkie rzecz jasna wjechały na ten stół, ale warto niektóre przypomnieć. Conrad napisał opowiadanie o Romanie Sanguszce i jego drodze na Syberię. Nigdy nie zostało ono przetłumaczone na polski, takie mam wrażenie. Nie pamiętam też, by kiedykolwiek wspominał o nim Zdzisław Najder w swoich telewizyjnych występach. No, ale to właśnie jest demaskujące. Ludzie ci bowiem, szukający jakichś uwiarygodnień, a mam na myśli zarówno Conrada, jak i Najdera, zachowywali się podobnie, ale inaczej. Conrad, którego stryj był zesłańcem, miał dobre powody, żeby pisać o Sanguszce, intencja jednak z jaką to zrobił nie była do końca osobista. Podobnie jak nie była taką intencja, którą kierował się Dickens pisząc opowiadanie o Staszicu. Łączyło ich jednak jedno – zagarniali szeroko i ze wskazaniem na postaci i obszary, będące w spektrum zainteresowania polityki brytyjskiej. To dobrze o nich świadczy i dobrze świadczy o ich patronach, gotowych wyprodukować serię atrakcyjnych narracji i kolportować je po całym świecie. Czym takie zachowanie różni się do zachowania Najdera? On na Sanguszkę nie zwrócił uwagi, albowiem interesowała go wspomniana już problematyka moralna. Dlaczego? Bo chciał w ten sposób uwieść miejscowych dzikusów i być może stanąć na czele jakiejś sekty conradystów. Tak by się z pewnością stało, gdyby istniał Internet, ale w telewizji takie sztuki udać się nie mogły. Skończyło się więc na gadaniu. Zdzisław Najder żył długo i pożegnał się z tym światem cztery lata temu. Nikt chyba tego nawet nie zauważył, tyle innych spraw Polacy mieli na głowie. Metoda jednak, jaką stosował, pozostała w użyciu. Ktoś powie, że przecież Najder był prawdziwym profesorem, czytał książki, wykładał, znał języki. Oczywiście, a wy byście chcieli, żeby agentem nie był prawdziwy profesor, ale jakiś, pardon, szajgec, udający kogoś kim w istocie nie był? Sanguszko w czasach kiedy Najder był najbardziej potrzebny systemom, nikogo nie obchodził. Można było więc go pominąć, ale to nie zwalniało Najdera z poważnego zajmowania się Conradem i ze znajomości jego prozy. Żył bowiem Zdzisław Najder w czasach heroicznych i niebezpiecznych. To znaczy, że za dużo było na stole, by mnożyć ryzyka i przeskalowywać nieodpowiedzialność. Bo wszyscy grali w tę samą grę.
A jak jest dzisiaj? Zasady się zmieniają. Współcześni „conradyści” schodzą ze sceny, choć usiłują się za wszelką cenę na niej utrzymać. Czas drobnych oszustów się kończy. Pokazał to dobitnie Donald Trump, kiedy go zapytano czy dalej uważa prezydenta Zełenskiego za dyktatora. Odrzekł, że nigdy niczego takiego nie powiedział. Co ładnie wpłynęło na sposób prowadzenia dyskusji publicznych. Odnoszę wrażenie, że skończyły się czasy, kiedy półgłówki mogły udawać znawców historii Powstania Warszawskiego, albo psychologizujących pisarzy, czy też pisarki. W przeszłość odchodzą eksperci od geopolityki, którzy próbują uchwycić się tej czy innej wypowiedzi Trumpa i wieszczyć z niej, jak z fusów po kawie. Nowy prezydent bowiem z każdej swojej wypowiedzi czyni brzytwę, która jest zagrożeniem dla tonących w oceanie własnych bredni „conradystów”. To oczywiście nie powoduje, że znikają oni natychmiast. Na razie jeszcze, bez specjalnych niepokojów, prezentują swoje nowe skórzane kurtki i udają, że to co mówili wczoraj nie miało miejsca, bo wczoraj było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj. Niestety to się wkrótce skończy, albowiem stare charyzmaty zostaną unieważnione. I trzeba będzie powrócić do traktowania spraw trochę bardziej serio, czyli rozpocznie się rozliczanie z twórczości. Nie wystarczą już deklaracje, ale zacznie liczyć się wynik. O tym, że mamy schyłek epoki „conradyzmu” , przekonujemy obserwując, jak traktuje się publiczność, a traktuje się ją źle. Mam tu na myśli liczne próby wyłudzenia uwagi, pod byle pretekstami, czy wręcz za pomocą zwykłych kłamstw i autoprezentacje na tle fototapet z czołgami. To już nie będzie potrzebne. Nadchodzi katastrofa.
I teraz co? Taki Zdzisław Najder, człowiek jednakowoż bardzo serio, żył długo i podejrzewam szczęśliwie, jako szanowany wykładowca. A gdzie się podzieją nasi pastuszkowie? Wszak cały system wykładowczy, że się tak wyrażę, zamienił się w marny bardzo standup. Fundusze zostały odcięte, nie ma widoków na nowe. Próby jednak podtrzymania dyskusji w wysokich moralnych diapazonach nadal trwają. – Czy Trump sprzeda Polskę – zastanawiają się zatroskani losem nas wszystkich „conradyści”.
Metoda ta, czyli koncentrowanie na sobie uwagi za pomocą omawiania kwestii rudymentarnych, referowanych z głupkowatą miną, bez zrozumienia, jest obecna w polityce realnej. Czyli tam gdzie jakieś freaki wyrywają sobie różne ochłapy z gardeł. To było widoczne w przypadku pani Hernik, która zapałała nagłą miłością do Jezusa, którego uhonorowała koszulką z ośmioma gwiazdkami. Tak jest w przypadku Mentzena, który pojechał do Lwowa polansować się trochę na Banderze i Orlętach. Wszyscy, z wyjątkiem bardzo ograniczonych nastolatków, zdają sobie sprawę z rewiowego charakteru takich występów. Mało kto jednak rozumie ich szkodliwość. Obecność tych motywów w przestrzeni publicznej degraduje każde działanie, które ma inny charakter niż wygłupy. A z tymi jest zawsze tak samo czyli jak w słynnej rymowanej sentencji – prawda tak prosta, że aż osłupia: kto się wymądrza ten się wygłupia.
W naszych, wesołych czasach do przemądrych wygłupów różne pańcie, łase na karierę, dodały jeszcze wątki erotyczne. Pokazują dekolty albo nogi i perorują o problematyce moralnej. I nikt nawet nie mrugnie. Bo młodzież mogłaby się poczuć oszukana, a wtedy nici z przekroczenia progu wyborczego.
Ja zaś na koniec pragnę przypomnieć, że w inaugurującym moją trochę poważniejszą i nie ironiczną twórczość tomie opowiadań także znalazł się tekst o Romanie Sanguszce. Niedawno zaś wydałem wspomnienia jego matki, na których oparł się Conrad pisząc o nim przeszło sto lat temu.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/roman-sanguszko-pamietniki-ksieznej-klementyny-sanguszkowej/
tagi: dyskusja publiczna zdzisław najder joseph conrad problematyka moralna
![]() |
gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 08:11 |
Komentarze:
![]() |
jan-niezbendny @gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 09:18 |
Małe sprostowanie: opowiadanie "Książę Roman" ukazało się po polsku wielokrotnie. Jeśli chodzi o wydania krajowe po 1945 roku, to znajduje się ono w 27-tomowej edycji "Dzieł" (t. 24), a także w kilku jednotomowych wyborach opowiadań Conrada, m.in. "Wybór nowel" w opr. S. Zabłockiego, Wrocław 1957, "Wybór opowiadań" w opr. Z. Najdera, Kraków 1972, "Opowieści zasłyszane / Siostry", Warszawa 1974, "Wybór prozy" (też Najder), Wrocław 2015 itd.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 09:38 |
"Conrad napisał opowiadanie o Romanie Sanguszce i jego drodze na Syberię. Nigdy nie zostało ono przetłumaczone na polski, takie mam wrażenie."
https://allegro.pl/oferta/ksiaze-roman-rok-1936-joseph-conrad-17287201211
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 09:58 |
A gdzie się podzieją nasi pastuszkowie?
Tak mi się niesłusznie skojarzyło z Longinem Pastusiakiem, który pewnie niepostrzeżenie zmarł w styczniu br.
Nie był "conradystą", ale był amerykanistą. Był też "obrotowy" o czym świadczy jego życiorys i nie "musiał" być TW. Słuchając niegdyś w TV jego programu Anegdoty prezydenckie myślę, że mógł być wzorem dla naszego "małego" Donalda.
Longin Hieronim Pastusiak (ur. 22 sierpnia 1935 w Łodzi, zm. 10 stycznia 2025 w Warszawie) – polski polityk, historyk, politolog i amerykanista. Działacz PZPR, SdRP i SLD, w latach 1991–2001 poseł na Sejm I, II i III kadencji, w latach 2001–2005 senator i marszałek Senatu V kadencji.
W młodości był harcerzem 33 Łódzkiej Drużyny Harcerskiej. Uzyskał magisterium na Uniwersytecie Warszawskim, a także w Woodrow Wilson School of Public and International Affairs i na University of Virginia w Charlottesville. Doktoryzował się na American University w Waszyngtonie oraz na Wydziale Historii Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie. Stopień doktora habilitowanego uzyskał w 1967 w Instytucie Historii PAN. Profesorem nadzwyczajnym został w 1978, a profesorem zwyczajnym w 1986.
![]() |
BaZowy @jan-niezbendny 28 lutego 2025 09:18 |
28 lutego 2025 10:07 |
co My byśmy bez Pana zrobili, jest Pan niezastąpiony we właściwej interpretacji wrażeń autorów i ta rzetelność, precyzja, kompletność,
dziękujemy ci essi dżonson...
no szkoda że jeszcze Pan nie zalinkował sztuki, jak kolega Atelin...
![]() |
gabriel-maciejewski @jan-niezbendny 28 lutego 2025 09:18 |
28 lutego 2025 10:31 |
W 1945 wydano 27 tomów dzieł Conrada? W zdewastowanym wojną kraju? Jakie to szczęście, że o Sanguszce dowiedziałem się ze wspomnień Mannerheima, a nie od Conrada czy któregoś z conradystów
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 28 lutego 2025 09:38 |
28 lutego 2025 10:33 |
Jakoś conradyści nie hołubili tego dzieła, koncentrując się na "Tajfunie" i "Lordzie Jimie", szkoda. Powinno być chyba w lekturze szkolnej? Może dziś je tam umieścić?
![]() |
gabriel-maciejewski @Andrzej-z-Gdanska 28 lutego 2025 09:58 |
28 lutego 2025 10:34 |
Tak, pamiętam, że w jego książce "Prezydenci" napisane było, że George Amstrong Custer pokonał Indian w bitwie pod Little Big Horn. Wybitny był to amerykanista
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski 28 lutego 2025 10:33 |
28 lutego 2025 10:47 |
Ja tylko wspomniałem, że było po polsku. Bo jak pan wie przyczepiam się do wszystkiego i czasami sprawdzam. A Conrada nie przeczytałem nic. Nic! Jedyna moja wiedza o nim to ta, że "Czas apokalipsy" powstał na zrębach "Jądra ciemności".
Aaa, i ten obrazek za Ziemkiewiczem w czasach pandemii.
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 28 lutego 2025 10:47 |
28 lutego 2025 11:03 |
No właśnie, kolejny conradysta
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 11:06 |
O Conradxie napisałem tu moja debiutancka notke i wspomniałem w ko.entarzu chyba o tym straszliwie emocjpnalnym opowiadsniu ",Książę Roman". Te zbiory opowiadsn byly jeszcze wznawiane chyba w latach 70-tych lub 80-tych. W kazdej bibliotece są dzieła Conrada.
Najder jak Najddr. Ale jego poprzednik na stanowisku Nowak-Jeziorański to byl ancymon. I nie wierzę, że Amerykanienie wiedzieli o jego przeszłosci. To byl jakis uklad z polska komuną
![]() |
jan-niezbendny @gabriel-maciejewski 28 lutego 2025 10:31 |
28 lutego 2025 11:06 |
Nie, to nieporozumienie. "Dzieła" w 27 tomach ukazały sie w latach 70. Napisałem "Jeśli chodzi o wydania krajowe po 1945 roku..." dla podkreślenia, że czytelnik w PRL (domyślnie: w zasięgu komunistycznej cenzury) miał okazję zaznajomić się z tym opowiadaniem kilka razy, także w popularnych wydaniach Ossolineum (dwa razy w różnych tomach "Biblioteki Narodowej"!), w tym w opracowaniu Najdera. Czy wspominał on o "Księciu" w wywiadach telewizyjnych, tego nie wiem i nie jestem nawet pewien, czy jakikolwiek wywiad z nim widziałem, ale publiczność mająca kontakt z książkami nie tylko poprzez telewizor nie była pozbawiona okazji do zapoznania się akurat z tym tekstem.
W lekturach szkolnych na pewno był "Lord Jim". Może dlatego, że wydawał się najwdzięczniejszy jako obiekt takiej analizy, której ostatecznym celem jest wyciągnięcie jakiegos "morału". Nie ironizuję. Co dawać młodzieży do czytania w ramach lektur, to temat bardzo złożony.
![]() |
jan-niezbendny @BaZowy 28 lutego 2025 10:07 |
28 lutego 2025 11:16 |
Aluzju poniał, ale toku rozumowania nie bardzo rozumiem.
Nie chodzi przecież o uwagę poczynioną "en passant", ozdobnik retoryczny bez znaczenia dla sensu wywodu, ale o fakt coś demaskujący. Jeśli nie ma faktu, to nie ma i demaskacji. Po pierwsze, drobny błąd rzeczowy nadal jest błędem i jeśli można go skorygowac krótką erratą, to czemu tego nie zrobić? Po drugie, zamykamy tym samym pewien trop wiodący donikąd. Po to, żeby skupić się na tropach ciekawszych, których przeciez tu nie brakuje. Nie?
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 11:16 |
A wiesz jaka powiesc Conrada jest tematem.tsbu dla conradystów? Ta najlepsza - "Nostromo". Bo ona pokazuje kto, komu i za co płaci....:).
No i "Placówka postepu" też jest zamilczana". Nie wiem dlaczego. Bardziej przerażająca l, niż "Jądto ciemnoscu" ale fakt - ne ma tsm dylematów moralnych. Wiec ma film się nie nadaje.
Opowiadanie "Książę Roman" to takie opowiadsnie szarpiące nerwy i odnoszę wrażenie, że ono miało na celu sprowokowanie Polaków do wystąpień antymoskiewskich. Conrad przedstaeial Moskwę w zasadzie w samych niepięknych barwach. Jeśli jakiś Rosjanin nie był łotrem, to był naiwnym idealistą.
![]() |
atelin @gabriel-maciejewski 28 lutego 2025 11:03 |
28 lutego 2025 11:22 |
Że co? Nic nie przeczytałem i kolejny? Wygląda na to, że pan przeczytał więcej. Nie wkurwiajmy się nawzajem. A jak już to proszę o mnie zbanowanie.
![]() |
OjciecDyrektor @jan-niezbendny 28 lutego 2025 11:16 |
28 lutego 2025 11:29 |
Dobrze, że trn Lord Jim był lektura, bo był tak niestrawny, że nawet ja, który przeczytałem chyba wszystko Conrada (poza "Złota Strzała") nie bylem w stanie jej skończyc. Za pierwsztm razem dibrnąłem do 1/3. Po paru latach wziąłem ją ponownie i dojechalem do 2/3. To był maks. Dalej nie byłem w stanie wytrzymac tego anyżu. Choć i tak Cinrad jest strawniejszy, niz Dostojewski, od którego Zbrodni i Kary, odbiłem się po 20 stronach.
![]() |
gabriel-maciejewski @atelin 28 lutego 2025 11:22 |
28 lutego 2025 11:30 |
Nie rozumiem dlaczego wszystko bierze pan do siebie. Napisałem o Ziemkiewiczu przecież. Jeśli dalej będzie pan tak robił, rzeczywiście pana zbanuję
![]() |
BaZowy @jan-niezbendny 28 lutego 2025 11:16 |
28 lutego 2025 11:39 |
Tak. Tylko najgorzej jak sie trafi strażnik "tropów", który taką "demaskacją" tworzy inną "aluzju" i oczywiście wszystko w duchu evidence-based medicine.
![]() |
Zdzislaw @gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 12:18 |
A ja starałem się czytać niemal wszystko, co ten Korzeniowski napisał pod pseudonimem, strasznie się jednak przy tym męcząc. Teraz widzę, że mój organizm był bardziej zorientowany w tematyce, niż mój umysł.
![]() |
gabriel-maciejewski @Zdzislaw 28 lutego 2025 12:18 |
28 lutego 2025 13:44 |
Dobry agent musi być prawdziwym pisarzem, to znaczy sławnym. Nie ma znaczenia, czy umie pisać, ważne żeby chciał i pisał. No i miał dorobek. Sławę się dosztukuje. Tak samo jest ze sławnymi profesorami.
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski 28 lutego 2025 10:34 |
28 lutego 2025 14:49 |
"Tak, pamiętam, że w jego książce "Prezydenci" napisane było, że George Amstrong Custer pokonał Indian w bitwie pod Little Big Horn. Wybitny był to amerykanista"
On był ogólnie wybitny.
Musiał być, skoro nazwał Kwaśniewskiego polskim Kennedym.
No i w ogóle moda na polskość trwa od dawien dawna.
A ktoś inny nazwał Zakościelnego polskim Bradem Pittem.
![]() |
Zdzislaw @OjciecDyrektor 28 lutego 2025 11:29 |
28 lutego 2025 15:21 |
Ten Dostojewski jest zdecydowanie przereklamowany i to z obydwu "stron". Wiadomo TPPR et cosortes nakazywało czytać to "arcydzieło" i cmokać przy tym z zachwytu. A przeciwnicy przesadzają z wyrzucaniem tej pozycji do kosza, wypominając przy tym Dostojewskiego antypolonizm, co ja bym raczej nazwał u niego kompleksem polskości na podłożu nie pogardy bynajmniej, lecz zawiści. Zjawisko częste zresztą wśród tej nacji i żywe dotychczas. No bo czemu Putin nakazał zrobić film "Rok 1612" o wygnaniu Polaków z Kremla?
A "Zbrodnia i kara" nie jest przecież - z tego co pamiętam po tych kilkudziesięciu latach - studium psychologicznym zbrodni, lecz "kryminałem", gdzie dociekliwy inspektor carskiej policji udowadnia w końcu sprawcy winę. Genialne toto nie jest, ale chyba dość dobrze zmajstrowane, szczególnie jak na owe odległe dość czasy.
A co do kompleksów, nie polskości tym razem, to słów parę o "spanish complexes", których można dopatrzeć się u Amerykanów. Przypomniał mi się refren starej piosenki, co chyba ma juz z 50 lub więcej lat: Adios amigos, adios my friends. Niby nic w tym nie ma. Amerykanie "pogardzają" przecież latynosami. Ale już latynoskich (hiszpańskich) nazw miejscowości, z najbardziej znanymi na czele (San Francisco, Los Angeles) i tysiącami zapewne innych to jest tak, że nikt nawet nie próbuje ich zmieniać, mimo że gdzie indziej co rusz to jest zmiana koncepcji (raz McKinlej, a raz jakoś inaczej, teraz doszła Zatoka Amerykańska). No co to jest? Oni - jakże często potomkowie wyrzutków społeczeństwa lub innych "odpadów" - zazdroszczą w gruncie rzeczy tym pokonanym i wygnanym "nobles", którzy władali tymi ziemiami przez lat kilkaset. Próbują ich co prawda ośmieszyć (patrz "Zorro", co my przyjmowaliśmy zupełnie serio), tak jak ruscy ośmieszali Kitajców pod wodzą Mao tse Tunga. Osobiście oglądałem w kinie "Kinochronika" gdzieś w 1970 roku, jak to m.in. tępili wróble i dorobili się plagi szarańczy. A teraz?? Drżą, by im Kitajcy nie kazali płacić, jak Trump Ukrom, lub jeszcze gorzej.
![]() |
Kuldahrus @gabriel-maciejewski |
28 lutego 2025 15:33 |
"To było widoczne w przypadku pani Hernik, która zapałała nagłą miłością do Jezusa, którego uhonorowała koszulką z ośmioma gwiazdkami. Tak jest w przypadku Mentzena, który pojechał do Lwowa polansować się trochę na Banderze i Orlętach. Wszyscy, z wyjątkiem bardzo ograniczonych nastolatków, zdają sobie sprawę z rewiowego charakteru takich występów. Mało kto jednak rozumie ich szkodliwość. Obecność tych motywów w przestrzeni publicznej degraduje każde działanie, które ma inny charakter niż wygłupy. A z tymi jest zawsze tak samo czyli jak w słynnej rymowanej sentencji – prawda tak prosta, że aż osłupia: kto się wymądrza ten się wygłupia.
W naszych, wesołych czasach do przemądrych wygłupów różne pańcie, łase na karierę, dodały jeszcze wątki erotyczne. Pokazują dekolty albo nogi i perorują o problematyce moralnej. I nikt nawet nie mrugnie."
Dokładnie. To są próby spłycenia i rozwalenia całkowicie debaty publicznej, ale największą winę ponoszą w tym politycy i publicyści którzy się do tego poziomu zniżają, a tamci tylko na tym korzystają.
|
KOSSOBOR @Szczodrocha33 28 lutego 2025 14:49 |
28 lutego 2025 18:53 |
To jest jakas idiotyczna, polska moda, świadcząca o kompleksach elit. "Naszą Hanię kochaną" /cyt. za Kuroniem/, czyli Hannę Suchocką zwano polską Margaret Thatcher. Teraz Rafała Brzoskę usiłuje przedstawiać się jako... Muska przy Tusku. To znaczy - usiłowano, bo jakaś cisza grobowa zapadła :)