-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Być jak lud Mohawk czyli wszystkie kobiety Vincenta

Konwencja, którą przyjąłem tu wczoraj, bardzo mi się spodobała. Myślę, że Wam także. Daje nam ona wielką przewagę nad tak zwanym przeciętnym czytelnikiem, a nawet nad czytelnikiem mocno aspirującym. Nikt z nich bowiem nie rozumie ani w ząb, o czym my tu gadamy.

W filmie „Twój Vincent” silnie zarysowana jest relacja malarza z płcią przeciwną. Ona jest przy tym dość konwencjonalna i ogrywa schemat wrażliwego, ale nie rozumiejącego kobiet samotnika, który nie jest w stanie spełnić realnych oczekiwań ani nawet zachcianek dziewczyn, z którym los go zetknął. Vincent, a jakie to prawdziwe, reaguje gwałtownym wybuchem szczerych emocji na każdą, nawet najlżejszą oznakę sympatii. Towarzystwo pań cieszy go bardzo, ale źle rozpoznaje ich intencje i nie rozumie, że to co dla nich jest jedynie ciepłym gestem, on odbiera jako poważną deklarację. Nieudane związki malarza z tak zwanymi normalnymi kobietami omawiane są zwykle przez biografów w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko po to, by pokazać, że namiastkę szczęścia rodzinnego znalazł on dopiero przy całkowicie upadłej dziwce, która miała gromadę dzieci poczętych przez nie wiadomo jakie indywidua. Podkreślanie emocjonalnych deficytów Vincenta, spraw wyniesionych z domu przecież i w domu ukształtowanych, służy temu, by uwypuklić jego niezwykłość i nadać jego pracy jeszcze bardziej emocjonalny charakter. By oderwać ją od zagadnień istotnych i po prostu od prawdy. To się rzecz jasna udaje, dlatego że świat pełen jest zdewastowanych emocjonalnie facetów, którzy poszukują zrozumienia. A człowiek o takiej mentalności, jak ta przypisywana Vincentowi w biografiach, znajdzie współczucie i zrozumienie nawet u takich, co nie mają żadnych deficytów i żadnych nieprzyjemnych osobistych zaszłości. - Chłopie, ale ci się zebrało – powiedzą oni, unosząc brwi, i poklepią nieszczęśnika po plecach.

Twórcy filmu wręcz wmawiają nam, że zabójstwo Vincenta miało związek z jego postawą wobec dziewcząt. Swoją prostotą, szczerością i szlachetnością malarz irytował miejscowych podrywaczy, braci Secretan, a oni w końcu, przypadkiem lub nie, strzelili mu w brzuch. To jest historia z nieprawdziwego zdarzenia i kwestię tę wyjaśniliśmy, mam nadzieję ostatecznie, już wczoraj. Co nie zmienia faktu, że Vincent nie miał łatwego życia z dziewczynami. On się nie znał na żartach, a dziewczyny lubią żartować. On oczekiwał od nich wspólnego podejmowania poważnych decyzji, a one chciały, żeby to on podejmował za nie decyzje i żeby wszystkie były skrajnie niepoważne. Tak to mniej więcej wyglądało. I chyba tak wygląda i dziś, choć ja nie mogę się na ten temat wypowiadać wiążąco, nie jestem bowiem żadnym znawcą, jeśli idzie o kobiety. Jak zwał, tak zwał – Vincent musiał obracać się w towarzystwie prostych i szczerych jak złoto prostytutek, które także na żartach się nie znają, bo wyklucza to specyfika zawodu, który sobie wybrały. Wszystkie te koleżanki były przezeń, a także przez innych mężczyzn traktowane bardzo serio i poważnie. To znaczy nie było mowy, żeby ktokolwiek uchybił dziwce lub ją sponiewierał, bo miała ona swoje – uświęcone wiekową tradycją – miejsce w społeczeństwie. Jak sobie przeczytacie biografię Toulouse-Lautreca, którą napisał Henri Perruchot, to znajdziecie tam fragment dotyczący ubliżania dziwce. Zrobiła się z tego prawdziwa afera, była chyba nawet jakaś próba samobójstwa. Groźne i poważne sprawy po prostu. Dziewczyny miały swój charakter, a ich dom był przytuliskiem dla wszelkiego rodzaju wariatów, wykolejeńców, wojaków i smakoszów prawdziwego życia. Były ważne po prostu i lubiły czuć się docenione. We Francji nikt by nigdy nie zrobił Vincentowi awantury o to, że zamieszkał z prostytutką i jej dziećmi. Ot, dziwak, tak sobie ułożył życie i już. W Holandii zrobiła się z tego afera rodzinna.

Teraz pewnie zachodzicie w głowę, jak ja połączę biednego Vincenta z ludem Mohawk, skoro nie opisałem jeszcze żadnej łodzi, żadnego jeziora, ani nie wspomniałem o żadnym zalesionym wzgórzu. Bardzo prosto, uczynię to z wdziękiem prestidigitatora. A do tego, żeby było zabawniej, zahaczę o współczesną polską literaturę. Otóż niedawno, przeglądając u teściowej pismo zatytułowane „Wysokie obcasy”, dowiedziałem się, że istnieje w Polsce pisarz nazwiskiem Janusz Rudnicki. Dziś zaś dowiedziałem się, że jest to pisarz wybitny, jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy i w ogóle geniusz. Janusz Rudnicki pozostałby dla mnie nikim, a dla Was pewnie też, gdyby nie umówił się na wywiad z pewną dziennikarką, która następnie opowiedziała „Wysokim obcasom” o tym, jak ją molestowano przez całe życie. Tenże Rudnicki był ostatni w kolejce. Ona się z nim spotkała, porozmawiała, a potem poszła do kawiarni. Tam była umówiona z koleżanką. Siadła z nią przy jednym stoliku, a na horyzoncie zaraz pojawił się ów Rudnicki. Dosiadł się, a kiedy w drzwiach zjawił się jego kolega, monsieur Rudnicki zawołał go do tegoż stolika słowami – choć, kurwy już są….To oburzyło dziennikarkę i postanowiła o tym opowiedzieć. Zrobiła się nie byle jaka chryja, która właśnie przewala się przez media. Ja zaś mówię – uważajcie, bo po drugiej stronie tej ściemy stoją Mohawkowie. Po czym ja to poznaję? Po Rudnickim, to proste. Pan ten napisał w życiu 11 książek. Słownie – jedenaście książek, a działo się to w latach 1993 – 2017. Strach pomyśleć, ile obrazów namalowałby przez ten czas Vincent. W środowisku, a poza nim Rudnicki w ogóle nie jest znany, ma on opinię niesfornego młodzieńca, choć liczy już sobie 61 wiosen. Jest to stary pryk po prostu i zalatuje odeń niepięknie wcale. Nie wiem, na czyje polecenie działa Rudnicki, ale obraca się w sferach ministerialnych, więc trudno przypuścić, żeby ktoś tolerował tam taką gnidę tylko dlatego, że momentami jest zabawna. To znaczy, środowisko twierdzi, że jest zabawna, bo przecież nie jest. Rudnicki zrobił sobie sport z głośnego wypowiadania wulgaryzmów na temat kobiet. One zaś, o czym dowiedziałem się dzisiaj, to uwielbiały. I żadnej nie przyszło do głowy, żeby uznać to za molestowanie i lecieć z tym do mediów. Żakowskiej na przykład powiedział, że by ją wziął z kolegą na dwa baty. Ja to piszę tak prosto, bo oni narzucili taką konwencję. W ogóle mi nie wstyd. Zresztą tu macie link do tekstu, gdzie wszystko jest opisane https://opinie.wp.pl/marcin-makowski-jaka-ka-hipokryzja-rudnicki-lzy-kobiety-ale-niektorym-wolno-wiecej-6185579797591681a Dziś Rudnickiego broni nie tylko Szczuka, zajadła feministka, doktorantka Marii Janion, ale także była minister kultury Małgorzata Omilanowska. Naprawdę, nie obchodzi mnie, w jakim systemie Rudnicki będzie rżnął żonę Żakowskiego, samotnie czy na dwa baty, nie interesuje mnie też, czy Żakowski będzie się przy tym onanizował, czy też będzie to nagrywał na telefon komórkowy i następnie upubliczniał rzecz w sieci. To są sprawy mało ciekawe, ale relacja minister kultury z pisarzem Rudnickim to jest coś o wiele grubszego. Okazuje się, że autor 11 książek napisanych w ciągu 24 lat, może przebywać w towarzystwie pani minister, a do tego jeszcze w rozmowie z obcym człowiekiem sugerować, że pani minister jest jego kochanką. Ona zaś, wiedząc, że to taka gra towarzyska, bo przecież wszyscy znają Janusza, chętnie w tę konwencję weszła i grę podjęła. To wszystko można znaleźć w sieci, niech Wam się nie zdaje, że zmyślam.

Napisałem tu wczoraj coś ważnego. Napisałem, że najgorzej będą mieli ci, którzy bez zrozumienia próbują naśladować obcą kulturę, jak małpy. To co się działo pomiędzy Rudnickim a Omilanowską to nie jest nawet zachowanie małp, to jest coś stokroć gorszego. Pierwsza lepsza francuska kurwa miała więcej godności niż minister kultury Małgorzata Omilanowska. Ja oczywiście biorę pod uwagę to, że Rudnicki ma takie znajomości, które panią Omilanowską zwyczajnie paraliżują, ale to nie zmienia faktu, że ona nie powinna się do tego przyznawać. Teraz słów kilka o kulturze prawdziwej i niemożności jej naśladowania. Pamiętam, jak za czasów prezydentury Chiraca doszło do jego spotkania z Brigitte Bardot. Chiraca poniosło wyraźnie, ale chyba nawet nie dotknął kolana leciwej już przecież aktorki. Zbliżył tylko nieznacznie rękę i zapytał ją ni tego ni z owego, czy ma już zgromadzony opał na zimę. Brydzia, jak to dziewczyny co lubią żarty, zaśmiała się i popatrzyła na pana prezydenta tym charakterystycznym spojrzeniem, które wszyscy kiedyś napotkali. W mediach zaś zrobiła się taka chryja, że daj Panie Boże zdrowie. Szydzono z tego opału i z tego biednego Chiraca ile wlazło. Zwróćcie uwagę, że mówimy o aktorce i prezydencie republiki, który zachował się niestosownie, a nie o aktorze i żonie prezydenta, do której ten mówi – e, mała ruchasz się trochę? Przepraszam Panie, ale skoro sławny pisarz może w towarzystwie pani minister mówić, że jest ona jego kochanką i spotyka się to z aprobatą, to chyba i ja mogę używać takich wyrazów. Mogę, prawda?

W kraju, gdzie wszystko jest prawdziwe, od obiadu począwszy na rynku sztuki kończąc artysta nie może znieważać kurew, ale musi się bać o swoje życie, bo mogą go zamordować dla podtrzymania lub złamania koniunktury, o czym minister Omilanowska, jako historyk sztuki powinna wiedzieć. W takim kraju traktuje się poważnie malarza Vincenta, choć nie wpuszcza się go na salony i do gabinetów ministerstw. Nie czyni się tego jednak li tylko z tego powodu, że nie jest Francuzem, bo rodzimi malarze mogą spotykać się z politykami i nie ma w tym nic dziwnego. Monet i Manet to koledzy Georgesa Clemenceau. Żaden z nich jednak, o ile wiem, nie czynił żonie Clemenceau niestosownych propozycji ani nie łapał jej za kolano. W kraju zawszonych, ubeckich małp, jedna z takich małp, traktująca literaturę jako zasłonę dla Bóg jeden wie jakich interesów i zobowiązań, naraża na szwank godność urzędu i nic się nie dzieje. Dlaczego? Otóż dlatego, że kultura tego kraju jest nieprawdziwa. Ona ma jedynie coś zamarkować, podkreślić, że u nas jest tak samo, jak gdzie indziej, choć przecież wszyscy wiedzą, że nie jest. Mamy całkiem inną sytuację, w której to zapchlony ubeczyna udający pisarza może w zasadzie wszystko. I gdyby nie głupia i sterowana odgórnie akcja rozpoczęta w Hollywood, mógłby swoje popisy dawać dalej. Niestety, ktoś postanowił go złożyć na ołtarzu poprawności politycznej. Tak to jest interpretowane. Ja jednak wiem, że tam na pewno jest jeszcze drugie dno. Ten szczur wystawiony na pokaz to pułapka zastawiona na wzmożonych i przejętych sobą prawicowych publicystów. Jeszcze raz powtórzę – za tą ściemą stoją Mohawkowie i czekają, kto pierwszy mrugnie. Zaraz bowiem, po całej tej akcji, w której czołowe feministki i wielkie damy sceny polityczno-publicystycznej zaczęły bronić tego gnoja, odezwą się oni – nasi, bo im się będzie zdawało, że teraz właśnie zdarzyła się dobra okazja, by dokopać tym głupim babom z lewicy. One tylko na to czekają. Jeśli któryś z tych durniów się ruszy, napotka to samo spojrzenie, które napotkał Chirac, wyciągając rękę w kierunku kolana Brigitte Bardot. - Jemu wolno, a tobie nie – powie im to spojrzenie, a potem się zacznie, Mohawkowie wyjdą z lasu i podniosą się z trawy, a będzie ich bardzo wielu. Pułapka się zamknie.

Nie dajcie się nabierać na te plewy mili panowie, bo to wy jesteście tu przygotowywani na ofiarę, a nie ta gnida Rudnicki. Jedyne czego można od tych ludzi wymagać, to szacunek dla sprawowanych funkcji urzędowych. To co robią po domach z batami czy czym tam jeszcze, nie powinno nikogo obchodzić, podobnie jak tworzona przez nich kultura.

Może się jednak okazać, że się pomyliłem. Znalazłem bowiem w sieci zdjęcie Rudnickiego z ministrem Glińskim. Może się okazać, że Rudnicki za chwilę będzie nasz, a Ziemkiewicz i reszta przyjmą go z otwartymi ramionami, bo to taki, prawda, swój chłop. Jeśli tak się stanie, to znaczy, że nie pozostaje nam nic innego, jak zamienić się w lud Mohawk. Nie martwcie się, to nie były wcale takie ponuraki, jak Wam się zdaje. W filmie „Czarna suknia” jest taka scena – Mohawkowie zdzierają z jeńców ubrania, a następnie wódz, za pomocą ostrej skorupy małża odcina powoli palec jednego z nich. Krew leci jak z woda kranu. Jeńcy, żeby dodać sobie otuchy, zaczynają śpiewać. Stoją tak nadzy w wielkim, długim domu i śpiewają piosenkę. Mohawkowie wprost kulają się ze śmiechu jak to widzą, a na koniec jeszcze zarzynają takiego dzieciaka… I to ich wprawia w humor wręcz szampański. Lubię Mohawków, poważni z nich faceci. Jeśli nie będziemy jak Mohawkowie, minister Omilanowska niczego nie zrozumie. Żadne tłumaczenia nie pomogą. Zastanawiam się, co Mohawkowie zrobiliby z Rudnickim, gdyby ktoś był na tyle głupi i go na nich wypuścił. Myślę, że najpierw by go rozebrali do naga, a następnie odcięli mu wszystkie palce u rąk i wsadzili po dwa w każdy otwór ciała. A w tyłek to ze cztery. Potem zaś puścili tak wystrojonego na ulicę. Śmiechom i zabawom nie było by końca. Wtedy dopiero Szczuka zrozumiałaby, co naprawdę znaczy akcja „Mee too”.



tagi: polska  sztuka  literatura  francja 

gabriel-maciejewski
10 listopada 2017 07:02
22     2705    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Jacek-Jarecki @gabriel-maciejewski
10 listopada 2017 07:32

Taaki tekst!

Dodam, że Renata Grochal w Newsweeku wykryła winowajcę w kulturze patriarchalnej, którą Polska przesiąkła do cna, razem ze swoją literaturą. Korci by dokonać stosownych poprawek, wprowadzając ten nowomodny patriarchalizm do skarbnicy literatury narodowej. Sienkiewiczowski "Potop" aż się o to prosi. Weźmy sam finał:

- Jędruś, jam niegodna twoich ran całować - załkała Oleńka.

- Lepiej mi obciągnij, zdziro - roześmiał się Kmicic. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Jacek-Jarecki 10 listopada 2017 07:32
10 listopada 2017 08:12

Wiele dzieł trzeba by przepisać na nowo. Aczkolwiek Renata Grochal nie wie, że prawdziwą kulturę patriarchalną prezentują "Rycerze" A.Waligórskiego. To, co ona za nią uważa, to kultura alfonsów. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
10 listopada 2017 08:38

A tu obróbka tępym tomahawkiem Twardocha.

http://ksiazki.onet.pl/zycie-seksualne-dzikich-felieton/q3p59f

Taki z niego śląski Mohawk.

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @betacool 10 listopada 2017 08:38
10 listopada 2017 08:49

Ja bym jednak obstawał, że to Papuasi są :)

Świadczą o tym te finezyjne aranżacje:


 

 

Dalej sobie daruje, żeby niezniesmaczyć

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @betacool 10 listopada 2017 08:38
10 listopada 2017 08:49

Z niego to Huron. Taki co nie wymawia "r".

zaloguj się by móc komentować


tadman @touluse 10 listopada 2017 11:16
10 listopada 2017 11:45

Czyżby rodzice byli kuzynostwem?

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @tadman 10 listopada 2017 11:45
10 listopada 2017 12:12

Swoją drogą to powód do bitewnej chluby: mieć swojego własnego hejtera...szkoda, że niezbyt mądry (hejter, nie powód).

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @gabriel-maciejewski
10 listopada 2017 13:14

"Przepraszam Panie, ale skoro sławny pisarz może w towarzystwie pani minister mówić, że jest ona jego kochanką i spotyka się to z aprobatą, to chyba i ja mogę używać takich wyrazów. Mogę, prawda?"

Z takim ryjem to się można przyznawać do każdego kochanka.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @parasolnikov 10 listopada 2017 08:49
10 listopada 2017 13:30

Cudowne! Lepiej nie mogłeś.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @valser 10 listopada 2017 11:42
10 listopada 2017 13:32

Mnie się najlepiej jednak podoba Żakowska z tym "Kocham Cię chuju". Oni są w stanie wymagającym leczenia.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @gabriel-maciejewski
10 listopada 2017 13:34

To jest jeden z Twoich tekstów, którego moim zdaniem nie można komentować, aby nie zaniżać poziomu. Mimo to postawię tę kwestię. Kim on jest, że je aż tak sparaliżowało?

zaloguj się by móc komentować

grudeq @valser 10 listopada 2017 13:40
10 listopada 2017 14:13

Trzeba by wprowadzić przepis, że Minister w Rządzie jakkolwiek dobrze gdy ma poczucie humoru, to jednak nie powinien mieć "debilnego poczucia humoru". 

Gdzieś mi się obiło o uszy postępowanie dyscyplinarne prowadzone w latach 30-tych przez Sąd Lekarski przeciwko Lekarzowi, który nie zareagował gdy w jego obecności grupa Niemców opluła godło państwowe. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @touluse 10 listopada 2017 11:16
10 listopada 2017 15:49

Nie męcz się po próżnicy ofiaro reform oświatowych. 
I tak nie zdołasz niczego zrozumieć.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @touluse 10 listopada 2017 11:16
10 listopada 2017 16:37

Naprawdę? A pan jak się nazywa, może pan pokaże twarz, sprawdzimy czym jest smagnięta. 

zaloguj się by móc komentować


betacool @gabriel-maciejewski 10 listopada 2017 16:37
10 listopada 2017 16:58

Jak bym był świnią to bym zapytał czy nie dwoma batami?

Ale nie jestem, więc sobie odpuszczę.

zaloguj się by móc komentować


onyx @gabriel-maciejewski
11 listopada 2017 01:40

Pan Janusz niezły jest, to ikona Gazowni w starym stylu nie to co te współczesne Twardochy. Sporo go na YouTubie, dwa razy zgarnął Nike to prowadzi kursy ciekawego pisania. Nie wiem jak można to czytać.

 

zaloguj się by móc komentować

onyx @onyx 11 listopada 2017 01:40
11 listopada 2017 01:44

Jeszcze taki linek z 2014 roku. Wszystko ustawione i przyklepane aż po horyzont.

https://www.wroclaw.pl/narracja-miedzynarodowa-prosto-z-wroclawia

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @onyx 11 listopada 2017 01:40
11 listopada 2017 13:45

Dramatyka tego drugiego klipu jest niezwykle uwodzicielska, policjant w małym miasteczku wyprzedza przed skrzyżowaniem samochód i zamiast zachamować wjeżdża w grupę osób, gdzie są matki z dziećmi. Pewnie miał jakiś problemmmmmmmmmm....nie mam siły słuchać tego dalej. Miszcz po prostu, miszcz piura....

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @onyx 11 listopada 2017 01:40
11 listopada 2017 13:48

...a pies jest peryskopem...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować