Brakujące ogniwo
Chciałem dziś napisać o dość niezwykłej książce, z którą zapoznałem się niedawno, a zobaczyłem pierwszy raz na targach w Łodzi, kiedy to jej wydawca podarował mi egzemplarz. Książka nosi tytuł „Recepta na miliony” i jest fabularyzowaną biografią Oskara Kona. Napisał ją zaś Bolesław Lesman, łódzki dziennikarz, który wyjechał z Polski na stałe w roku 1968. Dlaczego ja się zdecydowałem na sprzedaż tej książki i dlaczego uporczywie krążę wokół tematyki łódzkiej, choć żadne sentymenty mnie z Łodzią nie łączą? Otóż dlatego, że Łódź i sprawy łódzkie są szalenie ważna dla zrozumienia wszystkiego, a polityki i jej połączeń z wielkim przemysłem w szczególności. Do tego jeszcze bez Łodzi i dokładnego zagłębienia się w niejawne łódzkie struktury przemysłowo- rodzinne, nie da się zrozumieć jakie były istotne przyczyny istnienia i prosperity ZSRR. Ktoś powie, że przesadzam, tak jak z tą całą herezją w Langwedocji i najazdem mongolskim na Europę, co podobno ma się łączyć ze sobą w jakiś tajemniczy sposób, ale nikt nie wie w jaki. Ja też jeszcze nie wiem, ale szukam różnych tropów. Zostawmy to jednak na boku i skupmy się na naszej książce. Kim był Oskar Kon wszyscy mniej więcej wiedzą, dlatego ja dziś skupię się bardziej na autorze – Bolesławie Lesmanie. Oto pan Bolesław był znanym w środowisku łódzkim dziennikarzem, który miał kolegów w UB i dobrze funkcjonował na mieście. Traktował też serio swój zawód, a to oznacza, że bywał w lokalach, pił z kim trzeba i zawierał różne przypadkowe znajomości z płcią przeciwną. Pan Bolesław miał także ambicje autorskie i stąd wziął się w jego głowie pomysł na napisanie biografii Oskara Kona. Materiały gromadził pracowicie, a że był z przekonań socjalistą, chciał napisać biografie prawdziwą, to znaczy historię o krwiopijcy i aferzyście, który niszczy życie robotników i wdaje się w międzynarodowe afery. Zanim doszło do napisania biografii, Lesman podzielił się swoimi wrażeniami z przeglądania materiałów, do których dotarł sam lub które zdobyli dla niego koledzy z resortu, z panem Chylińskim, dziennikarzem łódzkiego ośrodka telewizyjnego. Ten zaś, nie mówiąc nic Lesmanowi przekazał te materiały Jerzemu Urbanowi. On z kolei był wtedy na indeksie, co w praktyce oznaczało, że nie może pisać pod własnym nazwiskiem. Pisał więc pod innymi nazwiskami i normalnie funkcjonował. Urban, używając nazwiska Andrzej Izerski, napisał na podstawie materiałów zgromadzonych przez Lesmana, bardzo nędzną książczynę zatytułowaną „Widzewski królik”. Chcę zwrócić uwagę na jedno – żyd żydowi ukradł książkę o żydzie. Ponieważ Lesman był idealistą praktykiem, a kim był i jest Jerzy Urban wszyscy dobrze wiemy, sprawa poszła do sądu. Lesman oskarżył Urbana o kradzież pomysłu. Był bowiem bardzo przywiązany do swojej książki i postaci, która się z niej wyłaniała. To zaś co zrobił Urban, czyli nazwanie Oskara Kona „widzewskim królikiem” odpowiada mniej więcej temu, w jaki sposób dzisiaj, taki, dla przykładu Terlikowski, rozumie pisanie książek. Urban chciał zarobić parę złotych i napisał historię dętą. Lesman zaś poszedł na ostro i sprawa trafiła do sądu. W sądzie powołano biegłych, profesorów polonistyki, którzy jasno i autorytatywnie stwierdzili, że Urban niczego nie ukradł, że książka napisana po pseudonimem Andrzej Izerski, jest jego pomysłem autorskim. Lesman sprawę przegrał, ale napisał i wydał swoją książkę, tę którą mamy „Recepta na miliony”. Jeśli miałbym wyrazić się jednym zdaniem na jej temat powiedziałbym, że jest to książka nowoczesna. To znaczy, w uprawianych i słyszalnych tutaj przez nas rejestrach, jest to książka o skuteczności. Czyli o tym samym, o czym są wojny Czyngis Chana. Scena zaś, kiedy prezes Kon zostaje zmuszony do zamiatania liści przy swojej willi, a pewnego dnia, przyjeżdża do niego czarna limuzyna pełna oficerów i przemysłowców niemieckich, która zabiera go do Genewy (a jest rok 1940) bije na głowę wszystkie pointy wszystkich gangsterskich i politycznych demaskacji amerykańskich, jakie powstały kiedykolwiek. I jeszcze deklasuje połowę obrazów o holokauście.
Lesman przez swoją książkę miał wyłącznie kłopoty. Bardzo chciał napisać książkę o złym kapitaliście, a napisał książkę o tworzeniu kapitałowego imperium, do czego użył języka współczesnego nam dzisiaj, choć naszych czasów przecież nie dożył. Napisał książkę tak, jakby był autorem amerykańskim, związanym z partią republikańską, a nie żydowskim dziennikarzem z Łodzi, który musi się szarpać po sądach z psami takimi jak Urban. Jego wyjazd w roku 1968 był wyjazdem naprawdę wymuszonym, to znaczy kiedy Lesman wyjechał z rodziną, okazało się, że w Izraelu nie ma dla niego pracy. Nie ma i już. Pojechał do Niemiec i próbował zatrudnić się w Radio Wolna Europa. Okazało się jednak, że tam także nie ma wolnych etatów, dla ludzi takich jak on. Został więc taksówkarzem i jeździł na tej taryfie, dopóki nie obstukał się z niemieckim na tyle, że mógł się zatrudnić w lokalnym radio.
Jego książka została w Polsce wydana raz jedynie – w roku 1967. Wydanie, które umieszczę w sklepie jest wydaniem drugim.
Teraz słów kilka o powiązaniach biznesu, polityki i herezji. Zostawiam na boku Oskara Kona, żeby nie psuć czytelnikom zabawy. Napiszę coś o największych wrogach prezesa Oskara, o rodzinie Eitingonów. Jest ona zawsze opisywana źle. To znaczy autorzy, którzy się za to biorą piszą o wielkim sukcesie Nauma i Borysa, którzy przybyli do Łodzi z Orła i tu zrobili wielki majątek. Po czym okazało się – co za przypadek – że w USA żyje inna gałąź tej rodziny, której przewodzi Motty Eitingon. No i on złożył braciom różne oferty. Oni zaś stali się przez to jeszcze bogatsi. Tuż przed wojną zaś, szczęśliwie, wyjechali do Ameryki i nie stali się ofiarami holocaustu. Kiedy jednak zaczniemy przyglądać się innym, dalszym członkom rodziny Eintingonów zrobi się naprawdę ciekawie. Szczególnie chodzi mi o tych pochodzących z Mohylewa. Oto Max był w Komitecie Freudowskim, a jego ojciec Chaim inwestował w medycynę i zbudował szpital w Lipsku. Najciekawszy był jednak inny Naum Eitingon, rodem ze Szkłowa. Przyjął imię Leonid i piął się po szczeblach kariery wojskowej, aż został generałem bezpieczeństwa państwowego ZSRR. Był czynny w Hiszpanii podczas wojny domowej, gdzie – jak głosi legenda – zbudował sobie krematorium, żeby szybciej i wydajniej likwidować wrogów ludu i republiki. Brał udział w porwaniach białych generałów w Paryżu i w likwidacji „band leśnych” na terenie Pribałtyki po II wojnie światowej. W końcu został aresztowany za syjonizm, a inne legenda głosi, że przez cały czas swojej służby ułatwiał swojemu kuzynowi z USA Motty’emu masowe upłynnianie tekstyliów na terenie ZSRR. Ten ostatni, Motty, stawał nawet przed komisją McCarthy’ego, podejrzany o działalność komunistyczną, ale niczego mu nie udowodniono. Jeśli zaś idzie o Leonida, to został w końcu aresztowany za syjonizm, ale też go wypuścili. Zrehabilitowano go jednak dopiero pośmiertnie, a my patrząc na tę historię możemy jedynie szyderczo dodać – w czyich oczach? W czyich oczach zrehabilitowano tego faceta?
Kiedy rozmawiałem z wydawcą książki Lesmana, panem Jackiem Kusińskim, padła taka kwestia – Łódź jest prowincjonalna i sprawy łódzkie są prowincjonale. Otóż nie, sprawy łódzkie są światowe, albowiem Łódź była emanacją potężnych sił, które grały w grę globalną. Bez tych sił nigdy by nie powstała, nie byłaby potrzebna po prostu. Dlatego właśnie Łódź jest miastem była miastem światowym, w przeciwieństwie do Warszawy.
Dziś po południu umieszczę tę książkę w sklepie.
tagi: książki żydzi usa przemysł jerzy urban zsrr kgb łódź
![]() |
gabriel-maciejewski |
5 lutego 2020 09:43 |
Komentarze:
![]() |
stanislaw-orda @gabriel-maciejewski |
5 lutego 2020 10:35 |
co nieco o Naumie Eitingonie napisałem w tekstach:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/polowanie-na-lwa-cz-1
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/polowanie-na-lisa-cz-2
![]() |
saturn-9 @gabriel-maciejewski |
5 lutego 2020 10:53 |
Rodzina Eitingon znana na Zachodzie.
Przeglądarka wypluła namiar na książke z 2010 pod tytułem:
The Eitingons: A Twentieth-Century Story
https://www.amazon.fr/Eitingons-Twentieth-Century-Story-Mary-Kay-Wilmers/dp/1844676420
Co do tego bohatera wielu frontów z KGB to w przyczynku Polowanie na Lwa jest też to i owo.
![]() |
tomciob @gabriel-maciejewski |
5 lutego 2020 10:54 |
Witam. To ja może o samej Łodzi czyli przyczynach i "modus vivendi" zaistnienia tego miasta w Królestwie Kongresowym z początkiem datowanym na rok 1820. Polecę treściwy, bo 15-to stronicowy, PDF dr. hab. Mareka Barwińskiego, prof. UŁ z Katedry Geografii Politycznej, Historycznej i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Łódzkiego, pt:
"Rozwój przestrzenny oraz przemiany funkcjonalne i społeczne Łodzi – uwarunkowania geograficzno-polityczne" do pobrania PDF via Google. Zacytuję dwa fragmenty z tej pracy:
"Łódź stała się „ziemią obiecaną” dla tysięcy rzesz biedoty wiejskiej i małomiasteczkowej. Bardzo szybki wzrost liczby ludności w XIX w. był wynikiem migracji ze wsi i małych miasteczek Kongresówki, zwłaszcza po uwłaszczeniu chłopów w 1864 r. Przyciągała ich łatwość znalezienia pracy w dynamicznie rozbudowującym się przemyśle. Napływali także osadnicy z innych państw, głównie Niemiec i Czech, rzadziej Anglii, Szwajcarii i Francji. Obok dominującej ludności polskiej, najliczniej reprezentowani byli Żydzi (głównie migrujący z Niemiec), Niemcy oraz Rosjanie (głównie carska administracja i wojskowi). Ta istniejąca od samego początku przemysłowej Łodzi wielokulturowość mieszkańców stała się jednym z fundamentów rozwoju miasta, które – mówiąc w pewnym uproszczeniu – rozwinęło się dzięki niemieckiemu kapitałowi, technologii i organizacji,
żydowskiej przedsiębiorczości, polskim decyzjom politycznym i pracownikom oraz rosyjskiemu rynkowi zbytu. Mechanizm rozwoju XIX-wiecznej Łodzi, najogólniej mówiąc, polegał na przyciąganiu z zachodniej Europy fachowców i technologii, produkowaniu w Łodzi towarów i sprzedawaniu ich na wschód". Strona 7. PDF, oraz:
"Okres II wojny światowej w dramatyczny sposób zmienił kształtowaną od początku XIX w. strukturę etniczną mieszkańców Łodzi. W trakcie okupacji Niemcy utworzyli getto, w którym zamknięto ok. 250 tys. Żydów z Łodzi i okolic. Wyzwolenia doczekało zaledwie 830 osób spośród mieszkańców getta. Podczas II wojny Łódź poniosła bardzo małe straty w zabudowie, zdecydowanie najbardziej tragiczne były straty ludzkie – została wymordowana praktycznie cała społeczność żydowska i ponad 100 tys. Polaków. W przededniu wyzwolenia z Łodzi uciekło kilkadziesiąt tysięcy Niemców, w większości mieszkających tu od XIX w.
Zdecydowana większość tych, którzy pozostali, została wysiedlona w pierwszych latach powojennych. Z kolei Żydzi, którzy zamieszkali w Łodzi zaraz po II wojnie, w większości wyemigrowali w pierwszych latach powojennych oraz w roku 1956 i 1968. Miasto bezpowrotnie straciło swój wielonarodowy charakter". Strona 10. PDF. Koniec cytatów.
Pozdrawiam
![]() |
Autobus117 @gabriel-maciejewski |
5 lutego 2020 11:51 |
Rodzina Frykowskich rządziła w Łodzi. Ich powojenne dokonania robią wrażenie.
![]() |
Autobus117 @ikony58 5 lutego 2020 12:25 |
5 lutego 2020 12:36 |
Najnowsza wersja: Frykowscy to piękni i romantyczni, a Kąkolewski to zbój
![]() |
Paris @tomciob 5 lutego 2020 10:54 |
5 lutego 2020 12:50 |
Swietne...
... a dzis szykowana jest "powtorka z rozrywki" !!!
Osadnicy ze Wzgorz Golan - i nie tylko... a w tle Ukraina, zielona Ukraina.
![]() |
klon @gabriel-maciejewski |
5 lutego 2020 13:26 |
Miasteczko Łódź. Do Roku 2005 nie działo się wiele. Z prawie miliona mieszkańców zostało 770 tys. Zmiany w przemyśle lekkim / jak i innym/ wszystkim znane.
Od pewnej czasu dużo się w Łodzi buduje. Zastanawiające są inwestycje w... hotele i infrastrukturę biurową. Przemysłu nie przybywa. Dla kogo te wszystkie biura i pokoje?
Może kolega cortes coś więcej wie ?
![]() |
Draniu @gabriel-maciejewski |
5 lutego 2020 17:30 |
Oficjalnie zamilczane są dzieje gospodarki polskiej , to i historia Łodzi również.. Dziś z tego miasta robi sie campus studencki i jednocześnie podważa sie pracę naukową UŁ .. Kolejna zagadka do rozwiązania..
Droga do Łodzi moze nas bardzo daleko zaprowadzić w naszych rozważaniach .. Doskonały trop Coryllusie..
![]() |
klon @Draniu 5 lutego 2020 17:30 |
5 lutego 2020 17:44 |
Miasteczko Łódź wybudowało na spółkę z PKP ogromy dworzec, jak na potrzeby miasta. Większość szydzi z "gigantomanii" władz miasta. A ja mam info od osoby silnie związanej z kolejnictwem, że projekt ten był obliczany na rok 2040.
W tym roku ma rozpocząć się budowa tunelu łączącego dworce Ł.Kaliska i Ł.Fabryczna. Wybudowanie linii kolejowej łączącej oba dworce powoduje, ni mniej ni więcej, jak zespolenie i udrożnienie systemu połączeń kolejowych ....trzech zaborów. Po raz pierwszy od 1918r.
Jeśli dodać do tego CPK to robi się ciekawie.
![]() |
Paris @stanislaw-orda 5 lutego 2020 18:21 |
5 lutego 2020 19:00 |
No, prosze...
... i w dalekiej Brazylii dosiegla go ZLODZIEJA sprawiedliwosc !!!
Jak ja lubie takie zakonczenia z "happy end'em".
|
onyx @stanislaw-orda 5 lutego 2020 18:21 |
5 lutego 2020 19:10 |
Takich rodzinnych monopoli było w ówczesnej Łodzi dziesiątki a z mniejszymi licząc to setki. Miasto podzielone na parcele a w każdej fabryka.
![]() |
Paris @stanislaw-orda 5 lutego 2020 18:23 |
5 lutego 2020 19:17 |
Dzisiaj...
... takich spryciarzy-krwiopijcow tez mamy na peczki !!!
A linki fantastyczne.
![]() |
stanislaw-orda @onyx 5 lutego 2020 19:10 |
5 lutego 2020 19:31 |
Tak znaczących jak klan Ejtingonów było ledwo kilka.
![]() |
olekfara @klon 5 lutego 2020 17:44 |
5 lutego 2020 21:40 |
Tak to ma wyglądać: https://forsal.pl/artykuly/1451540,pociagami-szybciej-i-wygodniej-10-szprych-cpk-ktore-zmienia-polske.html
Pięć połączen ze wschodem, tylko dwa z Niemcami. Trzy na południu. To coś chyba mówi.
![]() |
stanislaw-orda @ikony58 5 lutego 2020 22:00 |
5 lutego 2020 22:45 |
Ale czy to odbywało się w taki sposób tylko na polskiej ziemi i w odnioesieniu do polskich przedsiębiorców? Przecież także wszędzie indziej miał zastosowanie ten sam "modus operandi".
Zatem "uzasadnienie" dlaczego było tak jak było, nie zmienia nic w sformułowanej ocenie, wskazującej jak faktycznie
(w efekcie) było.
![]() |
Szczodrocha33 @olekfara 5 lutego 2020 21:40 |
6 lutego 2020 00:39 |
"Pięć połączen ze wschodem, tylko dwa z Niemcami. Trzy na południu. To coś chyba mówi."
Czytalem ten zalinkowany artykul.
Pisza, ze bedzie mozna dojechac pociagiem z Rzeszowa do Olsztyna przez Warszawe w 4 godziny i 20 minut.
Sprawdzilem odleglosc - wynosi srednio ok. 450 km.
Czyli beda pociagi zasuwac po 100 km/h.
Az sie w glowie kreci.
![]() |
joannaew @Szczodrocha33 6 lutego 2020 00:39 |
6 lutego 2020 01:05 |
Pociągiem o takiej prędkości jechałam w Holandii, chyba dwadzieścia pięć lat temu. Wgłowie się nie kręci, tylko lekko wciska w fotel.
![]() |
olekfara @Szczodrocha33 6 lutego 2020 00:39 |
6 lutego 2020 09:23 |
Samochodem to jednak 550 km. Ale już z Gdańska do Katowic, samochodem 525 km, pociagiem w 3 godz. 15 minut. Około 160 km/h. Nie wymagajmy jednak za dużo, kwestia opłacalności. W latach sześćdziesiątych podróz pociągiem z Olsztyna pod Kraków zajmowała około doby. Postęp więc jest.
W Concorde też się głowa kręciła.