-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Bitwa o Warszawę. Fragmenty. Ostatnie tygodnie przed wybuchem Powstania. Sowiecko-polskie "braterstwo" broni

W związku z postępującą szybko naprzód sowiecką ofensywą letnią, gen. Bór przesłał do Londynu 14 lipca swoją ocenę sytuacji. W streszczeniu, wyglądała ona tak: Niemcy ponieśli poważną klęskę na wschodzie; na froncie Środkowym są w odwrocie. Armie niemieckie, które cofają się na Warszawę, robią wrażenie armii pobitych, wydaje się, iż bez wprowadzenia poważnych odwodów zatrzymanie ofensywy sowieckiej jest niemożliwe. Nawet w razie wprowadzenia do akcji odwodów, Niemcy mogą być zmuszeni do dalszego odwrotu i nie jest wykluczone, choć jest mało prawdopodobne, ich gwałtowne załamanie się.

Sowiety dążą do wywołania powstania w Polsce pod kierownictwem swej agentury, znanej pod nazwą PPR/Polska Partia Robotnicza/. Od wielu tygodni, zrzucają duże ilości instruktorów i dowódców broni w różnych miejscach Polski środkowej. Licząc się z nastrojami mas, które chcą walki z Niemcami, akcja ich ma widoki powodzenia. Sowietom chodzi nie tyle o pomoc militarną, co o atut polityczny – choćby w tej postaci, iż społeczeństwo polskie chce wejść do Związku SSR, jako 17 republika.

Zamach na Hitlera, 23 lipca 1944 r., który nastąpił w tym czasie, zwiększył przekonanie o trzeszczeniu wewnętrznym Niemiec, to też gen. Bór tym wyraźniej przewiduje rozwój wypadków, który może zmusić AK do chwycenia za broń. 24 lipca zażądał on od Rządu Polskiego w Londynie, żeby ten uzyskał od Rządu Angielskiego  i Amerykańskiego uznanie żołnierzy AK za kombatantów, a AK za armię aliancką.

Tymczasem Niemcy przerwali nagle prowadzoną ewakuację, okrzepli, urzędnicy powrócili i urzędy administracyjne wznowiły urzędowanie. Przez miasto popłynęły w przeciwną stronę kolumny wojska wypoczętego, choć w niezbyt wielkich ilościach.

Przez cały ostatni tydzień przed Powstaniem, słychać było od strony wschodniej działa bolszewickie. Nad miastem i okolicą pojawiały się samoloty sowieckie, bombardujące wojskowe cele oraz rzucające ulotki wzywające do powstania.

Co raz bardziej krystalizował się w Kw. Gł. gen. Bora pogląd, że wybuch Powstania jest nieunikniony. Niemcy robili masowe przygotowania do mobilizacji ludności do robót przyfrontowych. Na parę dni przed Powstaniem, ogłosili przez megafony, gazety i ogłoszenia na murach miasta, że Warszawa musi dać 100 000 ludzi dla niemieckich robót wojskowych. Na wyznaczone punkty zbrojne, nikt się nie zjawił. Niemcy chwilowo nie zareagowali, ale każdy wiedział, że po ponownym wezwaniu zastosują inne środki. Groziłoby to zniszczeniem AK bez boju. Jak branka w 1863 r., tak groźba wywiezienia na roboty w 1944 r. była kroplą przelewającą brzegi.

To też decyzja KG brzmiała: „Część powiatu Warszawa prawobrzeżna wykonuje „Burzę”, w miarę zbliżania się bolszewików. Warszawa z Pragą oraz część powiatu Warszawa lewobrzeżna występuje, uprzedzając wkroczenie bolszewików, w formie lokalnego powstania.”

Jednocześnie Komenda Gł. Armii Krajowej donosi do Londynu 26 lipca: „Jesteśmy gotowi w każdej chwili do walki o Warszawę. Przyślijcie nam do walki polską brygadę spadochronową, będzie to miało olbrzymie znaczenie polityczne i taktyczne, przygotujcie tam możliwości zbombardowania lotnisk pod Warszawą. Moment rozpoczęcia walk zamelduję”. Depeszę podpisał gen. Bór.

Tego dnia, w innej depeszy, doniósł: „Pożądane wylądowanie, choćby małej ilości, naszego lotnictwa”. Tego dnia, premier Mikołajczyk, przed odlotem do Moskwy, kazał nadać następującą depeszę z Londynu do Delegata Rządu w Kraju: „Na posiedzeniach Rządu RP zapadła zgodnie uchwała upoważniająca Was do wywołania powstania w Warszawie w momencie przez Was wybranym. Jeżeli możliwe, uświadomcie nas przed tym”.

Wprawdzie przeciwnikiem powstania był, nieobecny w Londynie, Naczelny Wódz, ale będąc we Włoszech nie wpływał na wypadki. Tymczasem, akcja tzw. „Burzy” trwała na wschodzie już od dawna i wraz ze zbliżającym się frontem zbliżała się do Warszawy.

Rozkazem z 24 lipca została uruchomiona w podokręgu podwarszawskim wschodnim, gdzie wyznaczono do akcji: 7 plutonów dookoła Sielc, 9 plutonów dookoła Mińska-Mazowieckiego, 12 plutonów dookoła Garwolina, 5 plutonów na szosie Sokołów – Węgrów, 9 plutonów na drogach do Tłuszcza i Wyszkowa, 2 plutony na szosach z Radzymina do Tłuszcza i Wyszkowa, 6 plutonów na szosie Ostrów-Różanów i Ostrów-Wyszków.

Wszystkie te plutony wzięły udział w akcji zbrojnej, ale raporty o ich walkach są b. ogólnikowe, a z Garwolińskiego w ogóle raport nie dotarł.

W Warszawie tymczasem temperatura moralna społeczeństwa wzrastała szybko, a wiadomości z Moskwy wzywające do walk były przyjmowane

poważnie, co najmniej, jako dowód, że zajęcie Warszawy przez Sowiety jest wysoce prawdopodobne.

Już 27 lipca ukazuje się manifest sowiecki do Narodu Polskiego podpisany przez Mołotowa i Osóbkę-Morawskiego. Zaczyna się on: „Polacy: Nadszedł czas oswobodzenia, Polacy do broni”, i dalej w długim tekście jeszcze raz powtarza: „Bijcie Niemca wszędzie”, „Napadajcie na transporty” itd.

Tego samego dnia, w podnieconej atmosferze, przed decydującym momentem, gen. Bór zażądał od Rządu Polskiego w Londynie wydania natychmiast manifestu do narodu z ogłoszeniem o daleko idących reformach społecznych w formie przebudowy ustroju Polski. Główne punkty – w/g. depeszy, mają być:

daleko idąca reforma rolna,

uspołecznienie produkcji i głównych gałęzi produkcji,

upowszechnienie oświaty,

nowa ordynacja wyborcza.

Gen. Bór uważał, że ludzie muszą wiedzieć, o co będą się bili.

Niezależnie od żądań politycznych, gen. Bór wysyła następnego dnia, 28 lipca, depeszę do Londynu, w której, w imieniu Warszawy, żąda przysłania broni do walki już nie konspiracyjnej, lecz otwartej. Na miejscu zaś ogłosił dla AK stan alarmowy.

 

 

Walki na przyczółku Czerniakowskim. „Braterstwo” broni

 

Na jeden tylko odcinek, nieprzyjaciel poprowadził 15 września 8 natarć. Czerniaków stał się podobny do Starówki. Resztki obrońców Czerniakowa stłoczone zostały w czworoboku: Wilanowska, Solec, Zagórna, Czerniakowska, gdzie były ciężko bombardowane. Niemcy ponawiali ataki piechoty,

a na jeden tylko odcinek rzucili 8 czołgów. Oddziały AK ścieśnione na małej przestrzeni poniosły duże straty w zabitych i rannych. Pojawił się patrol berlingowców, który po pewnym czasie wrócił za Wisłę.

W nocy z 15 na 16 września, Radosław wysłał drugi patrol za Wisłę do Sowietów pod dowództwem kpt. Mity. W tym czasie utrata dolnego Czerniakowa odrzuciła częściowo oddziały Radosława od Wisły, zwarty łańcuch niemieckich tyralierów uderzył na Czerniaków od wschodu.

Cały teren otoczony był przez Niemców, Radosław czynił wysiłki, żeby znaleźć przesmyk. Późnym wieczorem przybyły z za Wisły pierwsze oddziały Berlinga w sile 1 batalionu. Ich dowódca, rosyjski major Łatyszonek, na rozkaz swoich władz nie komunikował się z Polakami. O ile można było zrozumieć, traktował swoje zadanie, jako utrzymanie przyczółka. Nasze oddziały w ciężkim boju wyparte zostały przy ulicy Okręg.

Głównym zadaniem Radosława było: nie dać się oderwać od rzeki, co udało mu się częściowo: na wąskim odcinku kontaktował z berlingowcami.

Nasze oddziały ciężko walczyły przez cały dzień 17 września, żeby utrzymać dostęp do Wisły.

W ciągu dnia „Stukasy” bombardowały czterokrotnie obszar obrony, przy czym ludność cywilna poniosła duże straty. Nawet takie nieistotne rzeczy, jak pojawienie się jednego myśliwca sowieckiego, wzbudzało nadzieję. Wskutek ostrzeliwań przez Niemców włazu do kanalizacji na ul. Zagórnej, łączność z Mokotowem była możliwa tylko w nocy i nawet wtedy łącznik został ranny, gdy właził do otworu kanalizacyjnego.

Radosław, 18 września, wysłał trzeci patrol za Wisłę z kpt. Kanią i rosyjskim oficerem kpt. Kaługinem, któremu nie udało się ruszyć z Żoliborza. Tego dnia oddziały Radosława walczyły nad samą Wisłą, a łączność z berlingowcami utrzymywała się między Wilanowską i Zagórną. Własne

punkty oporu zaczynały się od No. 18 na ulicy Wilanowskiej. Berlingowcy składali się z 2 kompanii piechoty i kilku działek przeciwpancernych, ponieśli oni dotychczas duże straty. Ten oddział Berlinga nie współdziałał z nami, jego postawa była wroga. Byli to nieprzeszkoleni rekruci, dobrze uzbrojeni. Na miejscu, sytuacja była ciężka dla niewyćwiczonego rekruta z wojsk Berlinga. Były wypadki, że gdy Niemcy atakowali jakiś dom, to berlingowcy, mając dobrą broń, nie strzelali ze swych stanowisk po przeciwnej stronie ulicy, żeby nie ściągnąć uwagi niemieckiej na siebie. Zresztą i nasze oddziały nie wszystkie były w najlepszej formie; obok klasycznej postawy baonu „Zośki”, istniały inne oddziały już w stanie niedobrym. Dowódca baonu lokalnego kpt. Kryska lojalnie zameldował, iż dwu kompanii nie może utrzymać, część ludzi rozłazi się, lub samorzutnie próbuje przedostać się na Pragę.

[…]

Radosław widząc beznadziejność położenia zawiadomił berlingowców, iż winni odejść za rzekę przed północą. Brak łódek lub innych środków transportu uniemożliwił naszemu dowódcy przerzucenie swoich ludzi za rzekę. Na tych łódkach, które udało się zebrać wysłano na tamten brzeg

patrol oficerski do dowództwa sowieckiego z planem sytuacji i wyekspediowano około 200 rannych. Projektowano stopniowo ewakuować całość sił. Niezwrócenie nawet tych kilku własnych łodzi oraz silny ogień niemiecki przekreśliły te zamiary. Ewakuacja berlingowców urwała się też w środku, ale pozostawiająca część była zdezorganizowana. To też 19 września ocena naszego dowódcy była zgodna z opinią szefa 9 pułku Berlingowców, co do tego, że Czerniakowa utrzymać nie można.

W nocy 20 września, Radosław nakazał większości oddziałom odwrót kanałami na Mokotów. Wycofano tędy większość baonu Parasol-Czata26 i wielu rannych z różnych oddziałów. Oddziały wchodzące do kanałów poniosły mimo nocy duże straty wchodząc do studzienek pod ogniem.

[…]

Położenie było bardzo ciężkie, jedynym pożywieniem był makaron i powidła. Całodzienne zaś ciężkie walki wyczerpywały resztki amunicji i sił żołnierskich. Wiadomości z płata przestały dochodzić do Śródmieścia. Radio było bez prądu, chwilowo uruchamiane przy pomocy bateryjek kieszonkowych i telefonicznych, pracowało tylko dla łączności z Sowietami. Ostatnia wiadomość przejęta przez Warszawę mówiła, że o godzinie 21:00 dnia 23 września broniły się jeszcze nasze punkty oporu Wilanowska 14, 18, 37, 39, 41. Berlingowcy zaś trzymali Wilanowską 1 i 5 oraz Solec 39.

Nadszedł ostatni dzień Czerniakowa: 23 września. Walczono jeszcze w kilku kotłach, z których najważniejszym był północny, broniony przez baon Zośki. Tutaj alarm postawił na nogi obrońców ze świtem. Jerzy, dowódca baonu widział, iż pozostające jeszcze resztki berlingowców są zupełnie załamane, choć dowodzący nimi rosyjski major Łatyszonek osobiście nie uległ demoralizacji, to jednak wielu z jego żołnierzy poddało się dobrowolnie już poprzedniego dnia.

W baonie Zośki chłopcy i dziewczęta byli głodni i spragnieni, liczne trupy z wiadrami znaczyły drogę do rzeki. Ataki niemieckie zaczęły się od rana i szły jeden za drugim, chłopcy przestali je liczyć, odpierali je niejako mechanicznie. Było jednak widoczne, że obrona dobiega kresu i dowódca zwrócił się do Sowietów przez radio z żądaniem umożliwienia przeprawy na Saską Kępę. Otrzymano niemal natychmiast obietnicę przesłania za trzy godziny 100 pontonów, stworzenie zasłony dymnej nad Wisłą oraz wsparcia przeprawy artyleryjskim ogniem. Wiadomość rozeszła się piorunem dodając energii zmęczonym.

Tymczasem Niemcy przysłali propozycję poddania się, obiecując traktowanie, jako jeńców wojennych. Propozycja kapitulacji została odrzucona, ale ze swej strony zaproponowano godzinę zawieszenia broni dla dania możności wyjścia ludności cywilnej i wyniesienia rannych, którzy poszliby do niewoli, a którym resztki obrońców nie mogły zabezpieczyć żadnej opieki. Niemcy zgodzili się i zawieszenie broni trwało do 9 rano. Wykorzystali go Niemcy, żeby podstępnie podłożyć środki podpalające pod garażem stanowiącym ważny punkt naszej obrony. Pożar wznowił walki przed upływem terminu. Przyszły nowe ataki niemieckie od gmachu w spółdzielni „Społem”. Oprócz piechoty wprowadzili oni tu do akcji 9 czołgów. Pod presją ataku berlingowcy opuścili stanowiska na Solcu i okopali się na brzegu Wisły. Oddziały Zośki odebrały w przeciwnatarciu utracone przez współkombatantów pozycje.

Tymczasem Sowiety odkładały z godziny na godzinę przysłanie pontonów, najprzód na popołudnie, potem na 8:00 wieczór, później na 9:00 wieczorem.

Przez te długie godziny walka trwała bez przerwy zarówno z nacierającymi Niemcami, jak z szerzącym się pożarem. O zmroku, oddziały AK opuściły budynki i zeszły nad Wisłę czekać na pontony, był już tam tłum berlingowców stłoczonych nad samą wodą. Tymczasem z drugiego brzegu ruszyło, zamiast stu, tylko trzy pontony i bez żadnej zasłony, to też płynąc w ciężkim ogniu niemieckim, tylko jeden dopłynął na warszawski brzeg. Tłoczący się panicznie w nadmiernej ilości

berlingowcy zatopili go pod ciężarem. Przybyło potem jeszcze dwa i przywiozły wieść, iż więcej nie będzie. Oba zostały zajęte przez berlingowców. Nadesłana notatka sowiecka obiecywała przesyłanie następnych nocy po 15 pontonów. W tej sytuacji dowódca wysłał tylko patrol Witolda za Wisłę wpław, żeby, choć spowodować pomoc dla nowych rannych z ostatnich walk, a sam zdecydował się przebijać do Śródmieścia przez Frascati. Najpierw w natarciu należało odebrać własne przed chwilą opuszczone pozycje i dopiero ruszać dalej. Po przebiciu się przez pierwsze linie nastąpiła wędrówka z ciągłym wpadaniem w ciemnościach na Niemców.

Czasami dochodziło do walki, czasami mijano ich udając Niemców. Na Frascati kolejno w dwóch pierwszych budynkach zastano obsadę niemiecką, szczególnie z drugiego uratowano się tylko skacząc z pierwszego piętra. Wreszcie dotarto do gmachu YMCA, w której zastano polską załogę, ale z 80 ludzi, którzy ruszyli znad Wisły doszło tam 5.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/

 

 



tagi: sowieci  powstanie warszawskie  miasto  walki  berlingowcy 

gabriel-maciejewski
28 maja 2024 08:24
6     1070    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski
28 maja 2024 10:01

gdy Niemcy atakowali jakiś dom, to berlingowcy, mając dobrą broń, nie strzelali ze swych stanowisk po przeciwnej stronie ulicy, żeby nie ściągnąć uwagi niemieckiej na siebie...

Tymczasem Sowiety odkładały z godziny na godzinę przysłanie pontonów, najprzód na popołudnie, potem na 8:00 wieczór, później na 9:00 wieczorem...

przykro się to czyta...te kontakty z Sowietami...jakie nadzieje? no i pro-komunistyczna reforma rolna proponowana przez Bora... 

komu ze "zwykłych" powstańców przyszło do głowy, że Niemcy i kacapy ze soba współpracowali i tak naprawdę Warszawa realizuje plan Stalina i naszych "sojuszników"?

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Matka-Scypiona 28 maja 2024 10:01
28 maja 2024 11:54

Tak,...

...  smutno  i  strasznie  sie  to  czytalo  takze  mnie,...  ale  ksiazka  -  zapiski  i  wspomnienia  majora  Sujkowskiego  jako  calosc  -  FENOMENALNA  !!!

 

Dzieki  wielkie  naleza  sie  zatem  -  BEZAPELACYJNIE  -  ,,Klinice  Jezyka,,  za  podjecie  trudu  w  celu  wydania  tej  PERELKI  dla  nas  samych  i  potomnosci.  

Dziekujmy  Panu  Bogu,  ze  choc  dzisiaj  WIEMY  JUZ  DOSKONALE  kto  realizuje  w  Polsce  ZDRADZIECKI  PLAN  UNICESTWIENIA  POLAKOW  i  POLSKI...  i  wiemy  takze,  ze  ciagle  to  CI  SAMI  i  SAMI  SWOI.  

Lektura  ,,wolnosciowa  i  niepodleglosciowa,,  WSTRZASAJACA,  ale  jak  najbardziej  potrzebna,...  bo  i  nie  ma  co  udawac,  ze  dzisiaj  cos  sie  zmienilo  na  lepsze  albo  w  najblizszej  przyszlosci  sie  zmieni.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Matka-Scypiona 28 maja 2024 10:01
28 maja 2024 16:17

Nie było żadnej "samowoli" Berlinga.

W armii Stalina było to niemożliwe.

Sowieci celowo zmontowali ten przerzut żeby przedłużyć agonię Powstania i wybić rękami Niemców jak najwięcej powstańców.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Szczodrocha33 28 maja 2024 16:17
28 maja 2024 16:33

Zmontowali go, bo im się zdawało, że przejmą powstanie i ogłoszą zwycięstwo ludu stolicy

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski 28 maja 2024 16:33
28 maja 2024 16:53

Jedno drugiemu nie przeszkadza.

 

A potem "historycy" przez lata w PRL nadawali legendę o tym jak to się Berling zbuntował, wziął i przerzucił żołnierzy, a potem Stalin za karę go zdjął z dowództwa.

I do dziś nadają że Berling był zwolennikiem współpracy z AK.

Ta współpraca pięknie wyglądała, ale na planie filmowym serialu "Kolumbowie" [1970], gdzie plutonowy Szymuś gawędzi sobie na Czerniakowie z chłopakami z Brody.

zaloguj się by móc komentować

MZ @Matka-Scypiona 28 maja 2024 10:01
28 maja 2024 18:07

Hrabia Roniker w pamietnikach wyrażnie to sugeruje.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować