Bardzo dziękuję za zorganizowanie kolejnej konferencji. Kieruję wpłatę na kolejną w październiku.

Wykłady były znakomite, a Gospodarz zakończył z przytupem. Szkoda, że czas poganiał (Konferencja zakończyła się o 20.30) i Gospodarz się "skracał" z niezwykle ciekawym wykładem (o kontekście politycznym śmierci św. Andrzeja Boboli). Wielkie wielkie dzięki. A pomysł na zimową konferencję w  Kazimierzu Dolnym świetny.

Ja również dziękuję Panu i Pani Lucynie za zorganizowanie i poprowadzenie kolejnej konferencji, włożony wysiłek i pracę, a najbardziej za misję, która z tego wszystkiego wynika.

Mi podobało się wszystko. Wykłady ciekawe, prowadzący sympatyczni oraz kompetentni, zamek tworzył klimat, jedzenie było smaczne a towarzystwo przednie. Wieczorem przy kolacji można było nauczyć się równie dużo jak podczas wykładów. Było gorąco, ale na to nie mamy wpływu, same pokoje (przynajmniej mój) były naprawdę w porządku, zresztą w Polsce hotele mają dużo wyższy średni standard niż np. w Niemczech albo tym bardziej w Czechach.

Do zobaczenia następnym razem.

Brak napojów dawał się we znaki

Zdrowie się przyda. I wytrwałość. W Bolesławcu dziś 37 stopni na plusie

Ktoś zostawił na oparciu krzesła bolerko. Jest do odbioru, a raczej do wysłania. Tylko niech się zgłosi właścicielka

Bardzo dobra konferencja. Byle takich więcej.

Wiedziałem, że tracę nie będąc na LUL I i LUL II. Do trzech razy... i mam potwierdzenie. Dziękuję i do zobaczenia !

P.S.

37 stopni. Teraz wiem dlaczego tak szybko wróciłem. :)

Udało się... wruciliśmy. Moja pierwsza koferencja zakończona. Czytając relacje z poprzednich, myślałem że nie uda się zaskoczyć mnie prawie niczym w Kliczkowie a ujednak pożałowałem kolejny już raz że to dopiero moja pierwsza LUL-a. Gratuluje i oby do następnej.

*wróciliśmy

Tak, wiedziałeś, co robisz. Ja wracałam z Państwem Elą i Markiem ich samochodem. Wyruszyliśmy beztrosko ok. 13.00. Na wrocławskiej obwodnicy tablica świetlna informowała, że temperatura jezdni wynosi 55 stopni. Kawałek przed Oleśnicą zagotowała się chłodnica, na szczęście mijaliśmy akurat pas dojazdowy, na którym mogliśmy się zatrzymać. Wlaliśmy resztki wody pitnej do chłodnicy. po czym Pani Ela chłodziła silnik, okładająco go ścierką zmoczoną w coca coli. Na pomoc czekaliśmy półtorej godziny. Musieliśmy się holować, bo silnik nie chciał zapalić. Byliśmy w Warszawie ok. 20.30.