-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Antonius de Medici

Muszę, choć nie chcę, rzec słów kilka o tym, co będzie w nowym nawigatorze. Tym, co miałem go wydać w grudniu, a nie skończyłem pisać do dzisiaj. Niestety, tak to jest czasem, że człowiek nie nadąża za wydarzeniami.

Nawigator ten będzie poświęcony trochę górnictwu, a trochę Śląskowi rozumianemu szeroko. Ja zaś dziś chciałem napisać słów kilka o Antoniusie de Medici, którzy żył w drugiej połowie XV wieku i w żaden sposób nie należy go mylić z Antonio de Medici z XVII wieku. Co o nim wiadomo? W zasadzie nic. Jest ów człowiek pożywką, dla bajań lokalnych, karkonoskich historyków o tym, jak to region, w którym dziś żyją cieszył się zainteresowaniem różnych zagranicznych potęg. No, ale konkluzja jest zawsze taka sama – to wszystko nic w porównaniu z Liczyrzepą i jego sekretami. To wszystko nic w porównaniu z Kowarami i kopalnią uranu. To wszystko nic, w porównaniu z zamkami Doliny Pałaców. Okay, być może takie numery biorą turystów z Niemiec i oni tego chętnie słuchają. Dla mnie najważniejsza jest obecność Włochów w Karkonoszach, albowiem ta nosi wszelkie znamiona zorganizowanej penetracji na zlecenie dworów i banków. Nigdy też nie uwierzę w to, że huty szkła na Śląsku, te wielkie i te małe powstawały bez inspiracji Wenecjan. Legend o diabłach weneckich zostało na Pogórzu Sudeckim bardzo wiele, prawie tak samo dużo, jak legend o kusym ubranym we fraczek i peruczkę, w rdzennej Polsce. Wenecjanie w XVI i XVII wiecznych Niemczech, na terenach obfitujących w złoża i nadających się do zakładania hut metali i hut szkła pełnili tę samą rolę – byli przybyszami znikąd, którzy o miejscowych górach wiedzieli znacznie więcej niż zamieszkujący je pasterze czy tkacze. To samo było z faktorami florenckimi. Tym się jednak ich przygoda w Karkonoszach różniła od weneckiej, że znamy nazwisko najważniejszego z niż – Antonia. Poza tym jednak, że był wcześniej zarządcą żup wielickich, a potem zajmował się organizowaniem wypraw w Góry Olbrzymie, jak nazywano Karkonosze, nie wiadomo o nim nic. Nie wiemy czy wyprawiał się w te góry sam – w co wątpię – czy tylko wysyłał tam wyekwipowane grupy górników, którzy szukali złota i innych metali. Nie wiemy jakie były jego relacje z Wenecjanami, a także czy miał poparcie lokalnej władzy, a także władzy cesarskiej. Nie udało mi się znaleźć nic na temat Antonia de Medici, który pojawia się we wszystkich prawie popularnych, wydawanych lokalnie książkach o historii Karkonoszy. W ogóle jest jakiś problem z życiorysami zarządców żup wielickich, bo coś tam niby o nich wiadomo, ale już o okolicznościach nadawania im tego zarządu, a także usuwania ich ze stanowiska mówi się półgębkiem. Ten kradł, tamten zdradził, ów się prowadził nagannie i trzeba było ich wyrzucić. To są wyjaśnienia bardzo ogólnikowe. Mające jednak ten charakterystyczny sznyt, zbliżający je do opowieści o Liczyrzepie – Duchu Gór Olbrzymich.

Antonius de Medici jest także autorem jednej z dwu zachowanych tak zwanych ksiąg walońskich. Została ona odnaleziona we Wrocławiu, a skopiowano ją z oryginału około roku 1470. Najpierw słowo o tym kim byli Walonowie w Karkonoszach. W stuleciu XI i XII byli to autentyczni mieszkańcy Walonii, dzisiejszej południowej Belgii i pogranicza holendersko-belgijskiego, którzy przyjeżdżali na Śląsk z gotowym now how, pozwalającym im zakładać odkrywki i poszukiwać złota. Wnosić stąd można, że Ardeny były pierwszym, na północ od Alp obszarem, gdzie prowadzono eksploatację górniczą na wielką skalę. No i hrabstwo Limburg rzecz jasna, gdzie od X wieku istniała wielka odkrywka węgla kamiennego.

W stuleciach późniejszych Walonami nazywano na Śląsku wszystkich obcych przybyszów, w tym Włochów, których było tu najwięcej. Ich historia jednak została zasypana całą masą bredni o niezwykłych wyczynach Liczyrzepy, zakopanych skarbach, tajemniczych podziemnych przejściach i innych tego rodzaju historiach, którymi karmi się lud prosty marzący o bogactwie, które rozwiąże wszystkie jego problemy.

Czym były księgi walońskie? Zaszyfrowaną inwentaryzacją złóż oraz takim samym opisem drogi do nich. Zachowały się z tego co mi wiadomo tylko dwie, a i to w odpisach. Jedną z nich miał sporządzić Antonius de Medici. Los ksiąg walońskich był przesądzony od samego początku, albowiem ludzie, którzy nie rozumieli ich treści, doskonale pojmowali jaki walor handlowy ona przedstawia. Fabrykowano więc wielkie ilości fałszywych ksiąg walońskich, które sprzedawano za niewielkie sumy mamiąc naiwniaków zaszyfrowaną treścią, która miała ich doprowadzić do skarbów. Ponoć rynek był tym zalany. W XVIII wieku ktoś, nie bardzo wiadomo kto, posprzątał. Ani prawdziwych, ani fałszywych ksiąg walońskich nie uświadczysz. Został tylko Liczyrzepa, którego nie boją się dziś nawet najmniejsze dzieci.

Nad czym powinniśmy się zastanawiać słysząc takie historie? Nad rynkiem komunikacji, który kontrolowali ludzie zajmujący się górnictwem. Nie tylko fachowcy prowadzący wydobycie, ale przede wszystkim inwestorzy penetrujące zbocza i doliny europejskich gór, w poszukiwaniu rud, złotego piasku, kamieni szlachetnych i soli. Byli to ludzie wywodzący się z konkretnych bardzo okolic, którzy nie bali się ani odległości, ani nieznajomości lokalnych języków. Przybywali w jakiejś miejsce, na złość i ku zdumieniu miejscowych i na czyjeś zlecenie rozpoczynali eksploatację. Dlaczego nie czynili tego miejscowi? Ponieważ nie byli zrzeszeni w żadnej organizacji. Nie odziedziczyli żadnej wiedzy, nikt ich w nic nie wtajemniczał. Pasali krowy nad potokiem Szklarka i ciskali w nie kawałkami rudy, nie mając pojęcia ile są warte. Czasem ten i ów wyprawił się w góry po skarby, albo spotkał Wenecjanina, który pokazał mu garść błyszczących kamieni. Realnie jednak dużo wygodniej było zostać tkaczem i sprzedawać sztuki płótna na jeleniogórskim rynku przybywającym tam z Wrocławia kupcom. Nie trzeba było ryzykować, nie trzeba było pokonywać kilometrów górskich ścieżek, marznąć na zboczach, nocować w lesie. Człowiek siadał do krosna i nitka po nitce tkał białe płótno, za które dostawał żywy pieniądz. Góry? Wznosiły się nie daleko, ale przecież królował tam Liczyrzepa. On też ponoć był przybyszem z obcych krain, zanim zamienił się w ducha. Nikt jednak dokładnie nie wie skąd przyjechał.

Zadanie na dziś – musimy dowiedzieć się kim był Antonius de Medici, żupnik wielicki, poszukiwacz skarbów i prawdopodobnie bankier.



tagi: górnictwo  medyceusze  skarby  karkonosze  liczyrzepa 

gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 10:57
40     2350    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 11:09

Ciekawa  notka!

A teraz cytat a w nim cytat-ostrzeżenie:

Zwalisko zajmowało szczególne miejsce w legendach Gór Izerskich i w księgach walońskich, a
zwane było Zamkiem Wieczornym, ale występowało też jako "Abendburg", "Odenburk", "Abend-
Rottenburg", "Abend-Rotte-Burg", "Abendbruck", "Obentrotisborgk", "Schloß", "alte Schloß",
"Schloßberg" czy po prostu "Zamek". Walońscy poszukiwacze kamieni i minerałów szlachetnych
odkryli tutaj bogate złoża kwarcu, kryształu górskiego i sąsiadujące z nimi pokłady złota. W
okolicy Zwaliska znajdowały się szyby kopalń złota. Pod koniec XIX w. mieszkańcy Szklarskiej
Poręby wspominali o jakiejś budowli bądź kaplicy, która wznosiła się niedaleko Zamku
Wieczornego. Na murze budowli swój znak – czerwonego orła miał narysować znany
średniowieczny poszukiwacz złota i kamieni szlachetnych Antonius de Medici. W "Trutnowskiej
księdze walońskiej" znajduje się modlitwa, którą należało wypowiedzieć przed wejściem do Zamku
Wieczornego. W jednej z siedemnastowiecznych ksiąg walońskich tak opisywano Zamek
Wieczorny:
"Gdy dojdziesz na szczyt góry, patrz za wielkim bukiem, który będziesz miał po prawej ręce, a
następnie szukaj po lewej ręce starej brzozy. Na niej znajdziesz wiele znaków, wśród nich znak
trzech trójkątów. Gdy go odnajdziesz, poleć się Bogu, bo będzie cię spotykało wiele przeciwności.
Ty się jednak nie przerażaj, lecz idź śmiało wokół wielkiej skały, a znajdziesz na zachodnim stoku
góry głęboką rozpadlinę. W rozpadlinie będą piękne odrzwia z brązowego, lśniącego marmuru, w
nich czerwone drzwi z blachy, a obok zasłonięte okienko. Podejdź bliżej. Następnie spojrzyj w
prawą stronę, podnieś mech, a znajdziesz w szczelinie klucz, którym otworzysz drzwi. Odsłoniwszy
okno zobaczysz cuda, gdyż nie ma na świecie drugiego miejsca równie bogatego. Możesz wziąć
skarbów, ile tylko uniesiesz, po czym zasłoń okno, zamknij drzwi, połóż klucz na miejscu i odejdź.
Ja dwa razy to miejsce znalazłem, ale ponieważ źle złota użyłem, przeto już trzeci raz tego miejsca
znaleźć nie mogłem."

https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=&cad=rja&uact=8&ved=2ahUKEwjVwYWOrpr1AhVqoosKHYV3CzAQFnoECCgQAQ&url=http%3A%2F%2Fwww.szklarskaporeba.pl%2Ffiles%2Fciekawostki%2520historyczne%2FZwalisko%2520-%2520Zamek%2520Wieczorny.pdf&usg=AOvVaw2fCrMKfnR4F6jPtLPeKNPh

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 11:33

Jest jeszcze ciekawa książka, ale tam nie znalazłem Antoniusa de Medici.

The Rise and Decline of the Medici Bank, 1397-1494

Prof. Raymond de Roover

Pickle Partners Publishing, 12 mar 2018 - 577

Powstanie i upadek banku Medyceuszy w latach 1397-1494

Korzenie nowoczesnego kapitalizmu sięgają włoskiego systemu bankowego późnego średniowiecza i renesansu. W XV wieku bankowi Medyceuszy udało się przyćmić swoich konkurentów, Bardi i Peruzzi, którzy byli gigantami XIV wieku, i rozrósł się do ogromnej instytucji z oddziałami w większości dużych miast Europy Zachodniej. Badanie jej działalności jest niezbędne do zrozumienia warunków ekonomicznych panujących w Europie w XV wieku.

Na podstawie starannego studium odpowiednich dokumentów, w tym zestawu libri segreti (poufnych ksiąg) odkrytych w 1950 r., profesor de Roover zrekonstruował szczegóły organizacji i metod działania banku; jego politykę kredytową, która odzwierciedlała doktrynę Kościoła dotyczącą lichwy; jego inwestycje handlowe i przemysłowe; jego rolę we florenckim systemie gildii i strukturze podatkowej; oraz jego działalność jako agenta finansowego Kościoła. Autor omawia każdy aspekt historii banku, od jego wczesnych lat pod zarządem Giovanniego di Bicci de' Medici do jego upadku wraz z wypędzeniem Medyceuszy z Florencji.

"Nieoceniony wkład w historię gospodarczą tego okresu....Wspaniała książka."-Harry A. Miskimin, The American Economic Review

"Najważniejsza praca w języku angielskim na temat średniowiecznego lub renesansowego banku" - The Economist

"Najlepsza książka, jaką kiedykolwiek napisano na temat średniowiecznego systemu bankowego."-John T. Noonan, Jr, Harvard Law Review

"Najbardziej autorytatywne ujęcie tematu w jakimkolwiek języku."-Rondo Cameron, The Accounting Review

Przetłumaczono z www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)

https://books.google.pl/books?id=B8ZQDwAAQBAJ&dq=Antonius+de+Medici&hl=pl&source=gbs_navlinks_s

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 11:37

Długi artykuł o jednym z badaczy....

 

http://www.naszesudety.pl/peuckert-will-erich-(1895-1969).html

"Wielka Izera była niezwykłą osadą położoną w Górach Izerskich nad graniczną rzeką Izerą, a sięgająca swymi tradycjami XVI w. Ponoć jej założycielem był myśliwy nijaki Tomas. Rozwój osady związany był z falą osadniczą, która pojawiła się w Sudetach Zachodnich podczas wojny 30-letniej. W tym okresie powstało wiele wsi i przysiółków zakładanych zazwyczaj w górzystych, trudno dostępnych miejscach, których mieszkańcami częstokroć byli protestanccy uchodźcy religijni z ogarniętych działaniami wojennymi terenów Europy Środkowej. Powstanie osady mogło być również w jakiś sposób powiązane z działalnością walońskich poszukiwaczy skarbów, minerałów i kamieni szlachetnych, którzy często odwiedzali te odludne, a zasobne w podziemne skarby strony. Być może jakiś związek z osadą mogli mieć również żołnierze – włoscy górnicy z armii Albrechta Wallensteina, którzy poszukiwali w tych stronach szlachetnych kruszców i minerałów. Z czasem niewielka osada, znajdująca się w dobrach tolerancyjnej religijnie rodziny Schaffgotsch, rozwinęła się w sporą wieś. W początkach XX w. mieszkańcy Wielkiej Izery zazwyczaj zatrudniani byli przy robotach leśnych, zajmowali się hodowlą bydła, obsługą pojawiających się coraz liczniej turystów, a także uprawiali kłusownictwo i przemyt. Odbywały się tutaj regularnie nabożeństwa protestanckie, funkcjonowała niewielka szkoła, młyn nad Jagnięcym Potokiem, dwie gospody i kilka pensjonatów.

(...) Ten "kawał śląskiego huncwota" jeszcze w 1929 r. wydał obszerne studium zatytułowane "Walen und Wenediger" - "Walonowie i Wenecjanie" poświęcone walońskim poszukiwaczom skarbów, minerałów i kamieni szlachetnych, postaci Antoniego de Medici i wrocławskiej księdze walońskiej z 1456 r., rozwinięte i uzupełnione w kolejnym wydaniu z 1938 r. Analiza tekstu wrocławskiej księgi walońskiej pozwoliła na odtworzenie niektórych ze średniowiecznych tajemnic Karkonoszy i Gór Izerskich. Szczególnie interesujące są przypomniane przez W.-E. Peuckerta fragmenty dotyczące okolic Szklarskiej Poręby:

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 11:44

I jeszcze jeden cytat:

Tzw. „Księgi Walońskie” (zła nazwa polska, bo sugeruje, że ich autorami są Walonowie z Walonii, południowej części dzisiejszej Belgii), związane są z poszukiwaniem bogactw naturalnych, szczególnie złota na Śląsku przede wszystkim w XV-XVI wieku. Mówiąc o nich wyobrażamy sobie oprawione w drewniane, obciągnięte skórą i okute, drukowane, pięknie zdobione księgi. Tymczasem prawda jest inna, tzw. „Księgi Walońskie” to są różnego rodzaju, luźne teksty rękopiśmienne (część z nich zebrana jest w księgi). Z uwagi na ich zawartość i charakter nazywa się je (tak jak inne podobne) ,,itinerariami’’, tzn. przewodnikami, opisami wędrówek, w których zawarte są różnego rodzaju informacje , uwagi i wskazówki dla wszystkich, sporządzone przez tych, którzy przetarli już dany szlak i go opisali. Itineraria dały początek późniejszym przewodnikom turystycznym i „bedekerom”.

Szczególnym rodzajem itinerariów są notatki i większe sprawozdania sporządzone przez poszukiwaczy i górników (słowo ,, górnik’’ dotyczy osób zajmujących się wydobywaniem bogactw naturalnych , a że górnictwo rozwinęło się i zaczęło w górach, więc nazwa zawodu i osób nim się parających, wzięła się właśnie od gór).
Itineraria te są stosunkowo mało znane bowiem nikt jak dotychczas ich nie zebrał, nie odczytał i nie opracował. Próbowała to zrobić prof.dr hab. Danuta Molenda z Warszawy. Wspominali o nich inni badacze, ale wszystko to były tylko początki badań nad nimi. Itineraria powstały w momencie, kiedy w związku z upadkiem dawnych ośrodków górniczych i wyczerpaniem się znanych złóż zaistniała potrzeba szukania nowych. Proces ten rozpoczął się w drugiej połowie XIII wieku na terenie dzisiejszych Czech, które wchodziły wówczas w skład najpotężniejszego ówcześnie państwa, tj. Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Pisał o tym w 1250 roku Albertus Magnus: ,, Kiedy już wyschły wszystkie królestwa świata, co dotyczyło przede wszystkim kruszców (…) tylko obfite w nie Czechy zraszają je dobrowolnie w dniu dzisiejszym złotem.’’
W poszukiwaniu nowych złóż najlepsi byli przybysze z południa zwani w źródłach niemieckich jako ,,Welsche’’ (staroniemieckie „welsch” znaczy „włoski”, a „Welschland” to „Włochy”; wcześniej mianem tym określano wszystkie ludy romańskie, później zawężono to określenie tylko do Włochów lub ,,Wale’’ (inne starogermańskie określenie „wahl” - „walle” dla ludów romańskich: Francuzów, Włochów, Hiszpanów, Portugalczyków i Rumunów – stąd Wołosi), co można wywodzić także od znaczenia ludzi wałęsających się, chodzących bez celu. Ci ludzie jednak mieli cel i to bardzo sprecyzowany. Pisał o nich na pocz. XVI wieku, górniczy autorytet Georgius Agricola : ,,Włosi, którzy udają się do niemieckich gór w poszukiwaniu złota, płuczą w podłużnych korytach piasek rzeczny, przemieszany z drobinkami złota i granatami ’’.


Itineriami, jak dotychczas nikt się jeszcze nie zajął.

https://www.jelonka.com/o-ksiegach-walonskich-77642

zaloguj się by móc komentować

Paris @Andrzej-z-Gdanska 5 stycznia 2022 11:09
5 stycznia 2022 11:45

Notka  KAPITALNA  !!!

Ciekawe  skad  te  dete,  "nasze  walonczyki",  tj.  BANKSTER  albo  ten  drugi  "obajtek"  i  reszta  tej  TARGOWICY  wiedzieli  zeby  tuz  przed  "era  swirusowa"  powolac  ZEROWISKO  ZLODZIEJSKIE  o  szumnej  nazwie  "fundusz  nieruchomosci",  skupiajacej  bankrutow  aby  potem  JESZCZE  RAZ  OPYLIC  to  "zbankrutowane",  tj.  "wydac  koncesje"  tym  co  trzeba...  

...  czyli  TYM  SAMYM  i  SAMYM  SWOIM  !!!   Zeby  ta  zlodziejska  banda  nie  zdechla  z  glodu...  i  "zarobiona  byla  po  kokarde",  bien  sur  !!!

 

Cos  naprawde  kapitalnego  ten  dzisiejszy  wpis,

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Andrzej-z-Gdanska 5 stycznia 2022 11:44
5 stycznia 2022 11:50

No i dalej nie wiemy nic o Antonim Medyceuszu

zaloguj się by móc komentować

jacland @ewa-rembikowska 5 stycznia 2022 11:37
5 stycznia 2022 11:59

Widzę, że szukała Pani tam gdzie ja :-)

Faktycznie ciężko natrafić na coś konkretnego odnośnie postaci Antoniusa de Medici (a może dei Medici), przynajmniej online. A jeśli chodzi o te wszystkie bajania okołokarkonoskie czy też szerzej okołosudeckie to w popularnym przekazie dominują duchy gór, Liczyrzepa, księżniczki, rycerze rozbójnicy i skarby - kolejność dowolna. Byłbym zapomniał o tajemnicach III Rzeszy, co może być o tyle istotne, że są już solidne podstawy pod IV.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @jacland 5 stycznia 2022 11:59
5 stycznia 2022 12:11

Ten artykuł o tyle ciekawy, że ma obszerną bibliografię.

A baśń o Liczyrzepie to może była kiedyś taka literatura pop dla ludu albo lub jednocześnie  przykrywka spraw ważnych.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 12:13

"Pod koniec tego wieku nawet dwóch tkaczy z rodu Buonacorsi osiedla się na Kazimierzu, aby sztukę wyrabiania florentyjskich sukien i u nas zaszczepić. Przybywają następnie członkowie możnych rodzin weneckich, jak Zanachio, Quirino, Antoni Tron i Piotr Bikaran, Medyolańczycy, dzięki stosunkom osobistym Jagiełły z książętami medyolańskimi, jak Crivelli, Paravicini, Barsi, którzy to ostatni wnet wschodzą w szeregi arystokracyi krajowej. Wszyscy trudnią się handlem ; wywożą z Polski skóry, futra i czerwiec, przywożą zaś sukna weneckie i florenckie, jedwabie w wyrobach i surowe i różne klejnoty, nawiązując bezpośrednie stosunki między Krakowem a Włochami drogą lądową na Norymbergę. Prawdziwie potężna kolonia kupców włoskich w tych czasach przebywa w Krakowie. Bogacą się, są mile widzianymi przez króla, który im powierza ważne czynności, bo jednych używa jako dyplomatów, innych do zarządu skarbem, innym zaś powierza kierownictwo źup; dzierżawią także cła. Z początkiem XV wieku na czele salin stoi jakiś Bonaiunta wraz z Wenecyaninem Piotrem Picaranem2), który następnie sam rządzi żupami aż po rok 1421w lat cztery zaś potem widzimy na tern stanowisku członków możnego rodu z Florencyi, Leonarda i Antoniego Riccich, a oprócz tego wielu podżupników jak jakiegoś Piotra i Mikołaja Vagii z Florencyi, Jana de Paravesino, Urbana z Genuy i innych3). Ludwik znowu z Florencyi i Albicius de Medici dzierżawią cła krakowskie i żupy olkuskie 4). Medyceusz umiera nawet w Krakowie, w swej kamienicy koło kościoła N. M. Panny w roku 1439. Wogóle za panowania Władysława Jagiełły miał miejsce prawdziwy najazd nacyi włoskiej na Kraków, bo przybywają nietylko kupcy, ale różni rzemieślnicy; przybywają także aptekarze i profesorowie uniwersytetu".

 

Rocznik Krakowski 1913

zaloguj się by móc komentować


tyszka @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 12:30

Praca doktorska:  ITALIAN TRADERS IN POLAND 1300-1500 by Leslie Carr-Riegel, Central European University, Department of Medieval Studies, Budapest, Hungary Year 2021

4.1.2 Paulo and Pietro Cavallo of Genoa (1338-1365) – Failed Bankers but Merchant Successes

4.1.3 Gotfridus Fattinante (1366-1393) – Zupparius and City Council Member

4.1.4 The Guidotti Family (1391-1398)

4.2.1 Pietro Bicherano of Venice (1404-1424) – The successful Permanent Resident and Zupparius

4.2.2 Giovanni di Talenti of Bologna/Florence (1403-1406) - The Passing Merchant and Momentary Minter

4.2.3 AntoniodiGiovannidiserMatteoofFlorence(1410-1455)-The Wily Entrepreneur and Permanent Resident

4.2.4 Niccolo di Vaggio di Mazza Giuseppe of Florence (1427 –1434) The Factor

4.2.5 Albizzo di Talento di Medici of Florence (1410-1439) - The Medici Factor

4.2.6 Rinaldo di Sandro Altoviti – The Young Factor and Family Friend (1427-1430)

4.3.1 Jeronimo di Olmerio, Noble Citizen of Genoa (1440-1442) - A Passing Merchant

4.3.2 Andrea di Venecia (1461) - A Passing Merchant or Local Trader?

4.3.3 Paolo di Promontorio of Genoa (1480-1515) - The Unsuccessful Permanent Resident

4.3.4 Peregrino di Promontorio of Genoa (1494-1517) - The Factor and Heir to a Failed Venture

4.3.5 Arnolfo di Pierozzo di Tedaldi of Florence (1464-1497) - The Successful Permanent Resident

he most obviously odd example of a refusal to become a citizen can be seen in Antonio di ser Matteo. Antonio had first come to the region in 1410, when he was granted permission by King Sigismund of Hungary to settle in Wrocław and soon after became a citizen of the Silesian town.1676 A decade later, Antonio turned his sites to Poland and was resident in Krakow, from 1422 to 1434, much of that time acting as manager of the Krakow salt mines, yet he never applied for citizenship, even when in 1426 he was reprimanded by the Krakow City Council for selling cloth directly to other hospites, which was a type of business transaction that was illegal for non-citizens to engage in. The council went so far as to enumerate the other activities that Antonio was forbidden to do, implying he likely had beeninvolved in at least some of them.1677 These included, that he would measure on his own any spices or measure out any cloth in ells as both of these were to be done and paid for in the city’s central market square. He was further forbidden to engage in the retail trade or directly take part in the transit trade against the staple rights of the city. None of these rules applied however, if Antonio was to make a direct sale to the royal court, which was what he likely focused his efforts on doing as despite the censure laid upon him by the Krakow City Council he chose not to become a citizen. Perhaps Antonio’s ties to Wrocław were too strong, and it was the place to which he returned even becoming there a member of the City Council when his business ventures in Poland eventually failed, but the lack remains a mystery.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tyszka 5 stycznia 2022 12:30
5 stycznia 2022 12:33

Jest pan pewien, że to ten?

zaloguj się by móc komentować


tyszka @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 12:38

While most of these interactions were focused on the remittance of ecclesiastical tithes, there was some exchange of credit also between Polish and Italian merchants moving goods through Bruges, Wrocław, and Venice. To understand these dynamics, of first importance is the work of Raymond de Roover followed by the more recent studies completed by Arnold Esch and Kurt Weissen27

 

27 I would like to give a special thanks to Dr. Weissen for assisting me in procuring copies of his work for use in this study.

page41image7919024

Raymond de Roover, The Rise and Decline of the Medici Bank: 1397-1494 (Washington DC: Beard

Books, 1999); Arnold Esch “Bankiers der Kirche im Grossen Schisma,” Quellen und Forschungen aus italienischen Archiven und Bibliotheken 46 (1966): 277-398; Arnold Esch “Italienische Kaufleute in Brügge, flandrisch-niederländische Kaufleute in Rom,” Vorträge und Forschungen 72 (2010): 245-61; Arnold Esch, “Das

Archiv eines Lucchesischen Kaufmanns an der Kurie 1376 - 1387 (mit Beobachtungen zum Zahlungsverkehr zwischen Deutschland und Rom um 1400),” Zeitschrift für Historische Forschung 2, no. 2 (1975): 129-71; Kurt Weissen, “Dove il Papa va, sempre è caro di danari. The Commercial Site Analysis in Italian Merchant Handbooks and Notebooks from the 14th and 15th Centuries”, trans. Marcia Glenn and Doris Glenn Wagnerna, inKaufmannsbücher und Handelspraktiken vom Spätmittelalter bis zum beginnenden 20. Jahrhundert, no. 163, ed. Markus A. Denzel, Jean Claude Hocquet, and Harald Witthöft (Stuttgart: Franz Steiner Verlag, 2002); Kurt Weissen, “Ci scrive in tedescho! The Florentine merchant-banker Tommaso Spinelli and his German-speaking clients (1435-72),” The Yale University Library Gazette 74, no. 3/4 (2000): 112-25; Kurt Weissen, "Florentiner Bankiers und Deutschland (1275–1475). Kontinuität und Diskontinuität wirtschaftlicher Strukturen." PhD diss., University of Basel, 2001; Kurt Weissen, “Florentiner Kaufleute in Deutschland bis zum Ende des 14. Jahrhunderts”. in Zwischen Maas und Rhein Beziehungen, Begegnungen und Konflikte in einem europäischen Kernraum von der Spätantike bis zum 19. Jahrhundert, ed. Franz Irsigler (Trier: Weissen, “La rete commerciale Tedesca delle Compagnie Fiorentine Romanam Curiam Sequentes, 1410-1470,”

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 12:42

Najpierw trafiłem na tego Albiciusza, z żup olkuskich, ale tam o nim nie słyszą, za to pojawia się takie info:

1424 – Z tego roku dysponujemy informacją, że olkuskim żupnikiem był Włoch – niejaki Leonard z Florencji, który pochodził ze spokrewnionej z Medyceuszami rodziny Riccich. Wespół z braćmi: Antonim, Bernardem i Michałem wydzierżawił w tymże 1424 r. saliny wielicko-bocheńskie za niebagatelną kwotę 18 500 grzywien.

Więc może to Antonio Ricci a nie Medici.
 

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski 5 stycznia 2022 11:50
5 stycznia 2022 12:42

"Antonius de Medici. Historia prawdopodobna" 

Materiał na niezłą książkę. To poczekam i piszę to bez sarkazmu.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Andrzej-z-Gdanska 5 stycznia 2022 11:33
5 stycznia 2022 12:43

Ta książka de Roovera jest bardzo ogólna.

Pewnie trzeba przeczesać źródła czeskojęzyczne lub niemieckojęzyczne.

Niestety nawet na  tak dobrze "zaopatrzonej" bazie darmowych tekstów jak 1lib jest tylko takie coś https://1lib.pl/book/16369943/bd7f32 tytuł Zaginiony świat średniowiecznego górnictwa na Wyżynie Czesko-Morawskiej - więc nieco inny obszar niż Karkonosze. O Antoniusie nic nie ma nawet przy wyszukiwaniu w tekstach. 

Przy okazji pierwszy podręcznik metalurgii i górnictwa (kilka lat przed Agricolą) został wydany w Wenecji. Napisał go Biringuccio. 

 

 

zaloguj się by móc komentować

tyszka @gabriel-maciejewski 5 stycznia 2022 12:33
5 stycznia 2022 12:45

"Jest pan pewien, że to ten?"   

Absolutnie nie.  To, ze byl we Wroclawiu i ze zarzadzal kopalniami soli gdy byl w Krakowie (gdzie mu sie chyba nie powiodlo) to przykulo moje oczy.  Ja tylko zrobilem tylko pobiezne szukanie dosc mechanicznie i ten de Medici nigdzie nie wsykoczyl ale znalazlem te prace doktorska, ktora moze miec dla ciebie sporo intersujacych watkow i faktow.  Ta praca jest z 2021 wiec calkiem nowa i dobry znak, ze sa tacy, ktorzy sie tym interesuja, choc na uniwersytecie zalozonym przez Sorosa.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @umami 5 stycznia 2022 12:42
5 stycznia 2022 12:46

Może, ale wszyscy mają to w nosie. Liczyrzepa ważniejszy

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 12:58

Nie wiem na ile można na tym polegać: 

http://nieregularnik-nieperiodyczny.blogspot.com/2011/05/will-erich-peuckert-o-antoniuszu.html

A tu więcej o Walonach w Górach Olbrzymich: https://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=223

 

zaloguj się by móc komentować

handlarz @umami 5 stycznia 2022 12:42
5 stycznia 2022 13:04

mozesz zaczac od 19 str, sprawdz skorowidz Antoni vs Antoni Rici

a skoncz na Kielbasie, rozjemcy

https://polona.pl/item/kultura-wloska-wiekow-srednich-w-polsce,MTUwNjI1ODM/8/#info:metadata

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski 5 stycznia 2022 12:46
5 stycznia 2022 13:07

W końcu trafiłem i na tę pozycję, linkowaną przez tyszkę, a tam jest taki fragment:

Antonio di Giovanni di ser Matteo was born in Florence in 1395 into a well-off merchant family, the youngest of six brothers.1308) The sons of Giovanni di ser Matteo are a prime example of the type of entrepreneurial men produced by the bubbling broth of early fifteenth century Florence. Fueled by wealth accumulated during the previous century, and boiling over with political intrigue and new Renaissance ideas, Florence during this period sent out waves of its citizens into the wider commercial world. Giovanni di ser Matteo, the father, appears to have died before his sons reached adulthood, but left his family in good enough financial shape to permit all the boys to attend school, and later have some means with which to set up in business.1309) The family home was located in the District of Santa Croce near the Church of S. Piero Maggiore on Via Fiesole in Florence.1310) They also had some landed property in Borgo San Lorenzo, located about 30km north of Florence near the Mugello region, the heartland of the Medici family.1311) The family loyalties however, would swing over the years to land heavily into the opposing Albizzi camp, a move for which Michele di Giovanni di ser Matteo would eventually pay with his life.

przyp. 1308:
Some specific research has been done into Antonio and the di ser Matteo family, more so than any other group of Italians associated with Poland. However, due to incomplete knowledge of the sources, many errors about them have been perpetuated in the literature. The most enduring of these, is the confusion over the family’s lack of a proper cognomen. Jan Ptaśnik erroneously labeled the family Ricci, due to a Venetian document from 1430 where Antonio was called Antonius lohannis de Rizii. Kurt Weissen has located another document from the Florentine Mercanzia Court where Antonio is referred to as Antonio di Giovanni di ser Matteo di Paolo Ricchi, the family’s ancestral name may then have been Ricchi, but apart from these two documents they never used it, instead remaining simply di ser Matteo, and I therefore do not reproduce it here. The family name has similarly also been mistakenly written as Zane, due to another Venetian document from 1431 where Antonio was called Anthonio de Zuane. It is clear in both cases that the documents refer to Antonio di Giovanni di ser Matteo; but the cognomen, perhaps due to scribal error, was recorded incorrectly or recorded with some other obscure family connection. ASF, Catasto, 80 fol. 217r. [Itali] nr 62, nr 63; Ptaśnik, Kultura Włoska, 8; Braunstein, Les Allemands, 230-1; Przyczynek Jurek, “Do życiorysu żupnika Antoniego z Florencji [The Biography of the Zupparius Antonio of Florence],” Teki Krakowskie 5 (1997): 47–52; Daniels, “A Donatello for Rome,”1-18; Bettarini, “The new frontier,” http://journals.openedition.org/mefrm/264 Accessed December 20th 2019

Z tego przypisu wynika, że nazwiska są pomylone. No i trzeba szukac żupnika Antoniego z Florencji.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 13:22

Żupy drohobyckie dobrze prosperowały, przynosiły spory dochód, a król Władysław Jagiełło w dniu 8 grudnia 1432 roku nadał kapitule lwowskiej przywilej wybierania corocznie 4 wozów soli 9). Dzierżawienie żup solnych nie było czymś nadzwyczajnym i najczęściej żupnikami bywali Włosi bądź Żydzi. Nie zawsze jednak interes ten był opłacalny, jak chociażby wskazuje przykład Antoniego z Florencji, pochodzącego z rodziny Riccich, który wraz z bratem Leonardem od 1425 roku dzierżawił żupy bocheńskie i wielickie za kwotę 18 i pół tysiąca grzywien rocznie, a już w 1427 roku popadł w kłopoty finansowe 10). Jeżeli byśmy przymierzyli tę wielkość do przypadającego rocznie czynszu z żup drohobyckich, to stwierdzimy, że wielkość ich produkcji wynosi jedynie 1/13 obu wspomnianych żup małopolskich, bowiem rocznie przynosiły one około 1375 grzywien srebra dochodu. W przededniu wojny z zakonem krzyżackim w Prusach Kazimierz Jagiellończyk wydzierżawił żupy drohobyckie wraz z przemyskimi dwóm Genueńczykom, Christoforowi Guardia de Sancto Romulo oraz Julianowi de Walitariis za kwotę 2000 grzywien srebra oraz 12 kamieni pieprzu i 1 kamienia szafranu11). Gdy porównamy tę kwotę z kwotą 1375 grzywien rocznie, którą płacił Dziatko, to musimy dojść do wniosku, że żupy przemyskie, będące wraz z drohobyckimi przedmiotem dzierżawy przez Genueńczyków, musiały być znacznie mniej wydajne.

przyp. 10 odwołuje się do wspomnianego artykułu z Tek Krakowskich Tomasza Jurka.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @umami 5 stycznia 2022 13:22
5 stycznia 2022 13:33

Więcej o bocznej linii Medyceuszy, którzy w imieniu swoich krewnych bankierów pełnili różne funkcje w Polsce pod nazwiskiem Ricci (m. in. Antoni Ricci, zw. de Medici, syn Jana, żupnik krakowski wraz z bratem Leonardem od 4 marca 1425 r.) jest u Ptaśnika "Kultura włoska wieków średnich w Polsce", s. 21 i n. oraz s. 42 i n.: 

https://rcin.org.pl/dlibra/doccontent?id=27455

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 13:35

W 1427 r. Piotra (2) Szafrańca absorbowały także sprawy, które były ściśle zawiązane z nadzorem nad żupami krakowskimi z racji pełnienia przez niego urzędu podkomorzego krakowskiego. Zaangażował się mianowicie w konflikt między Antonim z Florencji, żupnikiem wielicko-bocheńskim (od 1424), a jego wspólnikiem Janem Bankiem, kupcem krakowsko-wrocławskim. Podkomorzego, mającego nadzór nad żupami solnymi, musiały łączyć dobre stosunki z włoskim żupnikiem, skoro stanął po jego stronie, kiedy ten popadł w tarapaty finansowe po poczynionych wcześniej dużych inwestycjach w żupach. Do Polski przybył wtedy jego wspólnik Jan Bank, ale florentczyk nie uzyskał jednak od niego wsparcia finansowego. Sprawa wzajemnych roszczeń i zobowiązań nie jest do końca jasna. W konflikt włączył się podkomorzy krakowski, który aresztował powracającego do Wrocławia Jana Banka, a następnie przetrzymał kilka miesięcy w więzieniu. Postępowanie Szafrańca musiało mieć jakieś uzasadnienie, gdyż w księgach sądowych z tego czasu nie znajdujemy żadnych śladów procesów przeciwko podkomorzemu, którego oskarżono by przecież o napad. Procesy między wspólnikami trwały natomiast przez kilka lat i prowadzone były w Krakowie i Wenecji684. Właśnie z zeznań złożonych przed tym drugim sądem wiemy o interwencji Szafrańca. Bank uważał bowiem, że był to akt zemsty ze strony żupnika, twierdził nawet, że Szafraniec gotów był go uwolnić, o ile przyrzeknie zgodzić się na żądania Antoniego z Florencji685. Wsparcie Szafrańca niewiele pomogło żupnikowi i rok później stracił dzierżawę salin na rzecz Mikołaja z Tarnawy. Z nowym żupnikiem współpraca podkomorzego krakowskiego układała się jednak niezbyt dobrze (może z powodu odebrania dzierżawy Antoniemu), co w efekcie doprowadziło na początku lat trzydziestych XV w. do ostrych konfliktów686

zaloguj się by móc komentować

umami @jolanta-gancarz 5 stycznia 2022 13:33
5 stycznia 2022 13:37

tak, dzięki, kolega handlarz już to linkował, tylko do Polony.

zaloguj się by móc komentować

umami @handlarz 5 stycznia 2022 13:04
5 stycznia 2022 13:37

dzięki, oczywiście.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 13:46

w innym artykule taki fragment:

Zapewne krótkotrwałe wizyty w Nowej Nieszawie składali w tym czasie także inni dość egzotyczni goście. Uwagę przykuwa tu treść listu zredagowanego w omawianym mieście 23 XII 1428 r., w którym Antoni „żupnik krakowski” („zupparius Cracoviensis”) zwracał się do wielkiego mistrza Pawła von Rusdorf z prośbą o udzielenie mu całkiem pokaźnej pożyczki pieniężnej. Pismo to jest bardzo interesujące, choć w wielu miejscach zagadkowe. Na wstępie Antoni informował, że z polecenia króla polskiego (Władysława Jagiełły) otrzymał wraz „ze swoimi” (przedstawicielami rodziny?) w dzierżawę żupy solne na Rusi, dokąd właśnie został przez monarchę posłany, by przyjrzeć się dochodom i rachunkom tego przedsiębiorstwa i przejąć je z rąk poprzednika na tym urzędzie. Tymczasem ten ostatni wysłał partię kilku tysięcy beczek soli Wisłą „ad locum istum” (zapewne do Krakowa), o czym Antoni, gdy jeszcze tam przebywał, nie został poinformowany, a zwłaszcza o tym, że poprzedni żupnik miał mu tam przywieźć i z polecenia dostojników polskich przekazać jakieś pieniądze w gotówce. Autor powątpiewał jednak, czy tamtemu w tak krótkim czasie udałoby się sprzedać towar, by zgromadzić odpowiednie środki. Poza tym zbyt długo by to trwało, gdyby miał odbyć podróż z Nowej Nieszawy do Krakowa, aby odebrać pieniądze od poprzedniego żupnika. Dlatego zwracał się z prośbą do wielkiego mistrza o udzielenie mu pożyczki w wysokości 400 lub 500 florenów węgierskich w celu wykupienia wspomnianego wyżej transportu soli (pytanie, w jakim celu miałby to uczynić). Zobowiązywał się ją spłacić bądź to w kurii rzymskiej, bądź we Wrocławiu, bądź też w Malborku, korzystając z pośrednictwa kupców pruskich. Na koniec Antoni uwiarygodniał swoją postać w oczach wielkiego mistrza. Otóż swego czasu miał on wspierać pożyczkami pieniężnymi ludzi i wysłanników Zakonu we Wrocławiu i w Krakowie, o ile się tylko do niego z takimi prośbami zwracali, i nigdy nie odmawiał im pomocy, co mogliby najwyższemu zwierzchnikowi Zakonu potwierdzić różni byli krzyżaccy posłowie, a zwłaszcza świętej pamięci „dominus marschalcus Walrat”, szczególny przyjaciel Antoniego177. Zapewne żupnik miał tu na myśli Walrabego von Hunsbach, który funkcję zakonnego marszałka pełnił między październikiem 1424 a listopadem 1428 r.178). Nie ma wątpliwości co do tego, że wystawcą omawianego tu listu był Antoni z Florencji z rodziny Riccich, który rzeczywiście wraz z bratem w latach dwudziestych XV w. był z ramienia króla Władysława Jagiełły dzierżawcą żup wielickich i bocheńskich. Tylko że w marcu 1428 r. pod zarzutem niegospodarności decyzją monarchy został usunięty z tego przedsiębiorstwa 179). Czyżby po stosunkowo krótkim czasie Antoni wrócił do łask Władysława Jagiełły i już jesienią tego roku otrzymał od niego w dzierżawę żupy na Rusi? A może historia opisana w liście z 23 XII 1428 r. ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, a sprytny Florentczyk w taki właśnie sposób próbował wyłudzić niemałą przecież sumę od Krzyżaków? Trudno udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi na te pytania, ale sama sprawa jest bardzo interesująca.

 

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 13:51

Szyb Floris


Zwany także Florencki, Florencja. Wybudował go żupnik Antoni z Florencji, który w 1428 r. otrzymał pozwolenie na jego wybicie od króla Władysława Jagiełły podczas wizyty monarchy w Bochni. Powstał dlatego, że w wyniku zamknięcia szybów Gazaris, Wojewodzia Góra oraz Krakowski zaczęło brakować soli. Wyrobiska Floris, intensywnie rozbudowywane w poszukiwaniu nowych pokładów soli, sięgnęły w połowie XVI w. do położonego na zachód szybu Gazaris. Dzięki nim uruchomiono ten skazany na likwidację i właściwie już zasypany szyb. Jeszcze dalej sięgały wyrobiska Floris w kierunku wschodnim. Wydobycia zaprzestano w latach 80. XVII w. Jednakże wznowiono je po późniejszych odbudowach w 1720 r. i w pierwszej poł. XIX w. Na początku lat 50. XX w. Floris był szybem wentylacyjnym wdechowym, w 1967 r. został jednak całkowicie zasypany.

http://bochnia.eu/turystyka/przewodnik-po-miescie/spacery-i-wycieczki-3/nacl-bochenski-szlak-solny-na-swiecie-im-swietej-kingi/szyb-floris/

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 5 stycznia 2022 13:51
5 stycznia 2022 14:01

[Ulica] –  Floris – od nazwy własnej Floris; na ulicy tej [w Bochni] znajdował się szyb kopalni soli, zwany Floris; po raz pierwszy nazwy tej użyto w roku 1532. Zdaniem historyków, szyb, którego pierwotna nazwa brzmiała Florencja, wybił żupnik Antonio Jan Florencio, który otrzymał na to pozwolenie z prawem bergrechtu od króla Władysława Jagiełły17; szyb ten istniał do 1967 r., a potem został zasypany18;

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 15:59

w "ruskiej" WiKi znalazłem takie cos (w tłumaczeniu):

 

Salvestro Medici był przewodniczącym cechu producentów wełny podczas rewolty Ciompi w latach 1378-1382, a niejaki Antonio Medici został wygnany z Florencji w 1396 roku. Udział w kolejnym spisku w 1400 r. doprowadził do wyrugowania z florenckiej polityki na dwadzieścia lat wszystkich gałęzi rodziny  (Salvestra) z wyjątkiem dwóch.

https://360wiki.ru/wiki/Salvestro_de%27_Medici

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bunt_Ciompich

Jest jeszcze we wspomnianej WiKi o innym Antonio de Medici, ale XVI-wiecznym. Wzmiankują, że ten parał się alchemią (ale kto się wówczas nia nie parał), ale  z życiorysu nie wynika , że był kiedys na pólnoc od Karpat. 

link:
https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%9C%D0%B5%D0%B4%D0%B8%D1%87%D0%B8,_%D0%90%D0%BD%D1%82%D0%BE%D0%BD%D0%B8%D0%BE

Być może jakieś obszerniejsze dane znalazłyby sie  w pozycjach dotyczących rewolty Ciompi.
ale gwarancji nie ma.

 

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski 5 stycznia 2022 14:15
5 stycznia 2022 16:02

Na pocztę wysyłam Ci tekst dotyczący tego Antoniego.

zaloguj się by móc komentować


Magazynier @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 16:52

Gratulacje dla umami, który znalazł co trzeba. Ja tylko dodaję ciekawostkę z google books. 

"Biblioteka Warszawska: pismo poświęcone naukom, sztukom i przemysłowi" pod redakcją Antoniego Józefa Szabrańskiego, 1859, na stronie 812 w artykule Rozmaitości podaje "Poczet żupników krakowskich i urzędników żupniczych solnych.

Zaczyna od Świętosława, 1338. Czyli już za Kazimierza Wlk, Dalej jest cała długa lista zmieniających się czasem co roku a czasem co tydzień, a w niej m.in.Gotfryd francuz (Gotfridus gallicus), Mikołaj Wierzynek czyli Nicolas Wirzing, w latach 1363-1368, zwany również exactor terrestris, administrator zuppae, thesaurarius regius, Żyd Lewek, Bartek mincarz, którego szefostwo inni podkupywali żeby go z niej wykopać, zmieniali się co tydzień, ale w końcu się utrzymał. W końcu jest genueńczyk Peterlin z przywileju Kazimierza Wlk, 1369. W 1409-1421 jest Piotr Pikoroni z Wenecji. Wykolegowuje go 1421-1429 Abraham Czerny czyli Szwarz. Od 1429 razem z nim Antoni syn Jana z Kleparza zwanego Joannis de Florentia, czyli jest to drugie pokolenie Florentyńczyków zasiedziałych na Kleparzu. 

Owoż dlaczego musiał zginąć Berecci. Konkurencja między Wenecją a Florencją i Niemcami na dokładkę.

Decydowały się losy Krakowa czy będzie 'drugą Wenecją' czy 'drugą Florencją'. Wenecja wygrała. Przez chwilę, zaraz po wypowiedzeniu wojny finansowej Florencji przez Venetto w 1423, Florentyńczycy byli górą, bo się w Krakowie zasiedzieli. Ale na dłuższą metę nie miało to znaczenia. Wenecjanie nie musieli nawet być fizycznie w królestwie Polski. Wystarczyły im słupy w rodzaju Jana Turzo i Szydłowieckich. I finansowy efekt domina, np. przelicznik między florenem a weneckim dukatem. Rzp jako 'druga Wenecji' płynęła już w pożądanym kierunku, czyli w ślepą uliczkę, gdzie szlachta nie mogła na poważnie zajmować się handlem i kontrolą pieniądza. Przypieczętował to Aleksander I Jagiellończyk w 1501, a potem Władysław IV w 1633, a raczej senatorowie i posłowie pod ich berłem przyjmując uchwały inkryminujące handel i obrót kasą ze strony rycerstwa. Tylko weneckie i cesarskie słupy, czyli heretycka arystokracja mogła się zajmować kredytami i przepływem dużej kasy.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 18:05

Albitius de Florentis natomiast jest żypnikiem olkuskim 1428-1430, do spółki z Fingere i Merschelem. Ich wysiudał znowu ten sam Abraham Czerny od Antoniego Florentisa. Ale i tak rządzą nie za długo.

Nie po to Wenecjanie napuścili Złotą Ordę na Kraków i Śląsk żeby teraz cwaniaczki z Florencji zbierały całą śmietankę. Pech tylko chciał że złapali tego Roberta Heraklesa na usługach Czengis chana w lasku wiedeńskim anno 1241 razem z całym oddziałem wywiadowczym. A ten zanim go ścięli wyśpiewał wszystko o kruszcach i rudach na ziemi śląskiej. Ściąc musieli żeby się nie rozniosło po Christianitas co tam w śląskiej glebie siedzi. Fryderyk II czekał aż Śląsk będzie w jego zasięgu, ale nie doczekał. Potem przyszła kolej na imperium lądowe Habsburgów. Wenecja na lądzie nie dałby im rady. Trzeba było odstąpić Śląsk. Przynajmniej Kraków został w ich zasięgu. 

Dziś loty z Krakowa do Wenecji kilka razy na dzień. 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @gabriel-maciejewski
5 stycznia 2022 19:42

Szukasz Italskich przybyszów w Karkonoszach. A ja mam kogoś z Górnego Śląska - kuźnika. Niejaki Hyńcza Pavaiogocz zakłada na polecenie księcia opolskiego kuźnicę na majątku Lubsza w 1365 roku. W 1377 pojawia się on w dokumentach wystawionych w Łańcucie, a w 1394 lokuje kuźnicę w Lubniowie (dziś Ruda Śląska). Ten zapis Pavaiogocz to zniekształcona forma miasta pochodzenia Pawia (czyli też Italia), a imię Hyńcza, to staroczeska wersja imienia Henryk. W zasadzie po tym kuźniku pozostały tylko te 3 dokumenty - oraz działające przez następne 500 lat potężne zakłady hutnicze.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @betacool 5 stycznia 2022 12:18
6 stycznia 2022 21:41

Za Jagiełły była "inwazja" italiańców, bo od 1389 Jagiełło dostał pod swoje berło Mołdawię...a tu już żartów nie ma.....i nie było.....poszła "strzałka" do Malborka i zaczęła się już wtedy akcja odspawania Mołdawii od Korony uwieńczona sukcesem w 1455 za Kazimierza Katastrofa Jagiellończyka. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter 5 stycznia 2022 19:42
6 stycznia 2022 21:46

Pawia....Mediolan...Florencja....ciekawe miasta....  dwa pierwsze to Liga Lombardzka walcząca skutecznie dwoma "mega" cesarzami (Barbarossą i "ochrzczonym sułtanem")....a Florencja to wielkie wpływy w KK i też anty cesarska.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować