Alkohol, kobiety i sztuka czyli o rzucaniu zaklęć
Dzisiejszy tekst będzie trochę wulgarny, ale mam nadzieję, że mi to wszyscy wybaczą. Wczorajszy dzień targowy był straszny i rewelacyjny jednocześnie. Straszny, bo nie miałem kiedy usiąść, w połowie dnia zabrakło dań obiadowych i kawy, a ja – głodny jak nie wiem co - poszedłem się najeść darmowej grochówki. Ledwo to przeżyłem. Nie o grochówce jednak będzie mowa dzisiaj, ale o sposobach na sprzedaż książek stosowanych w czasie imprez targowych. Zaobserwowałem dwie. Tak mało, bo jak człowiek się naje grochówki, niewiele ma czasu na obserwacje otoczenia, tak szybko musi biegać.
Sposób pierwszy jest znany od dawna i polega na tym, by na okładce książki umieścić tytuł – Alkohol, kobiety i sztuka w PRL. Kiedy magia tytułu przestaje działać, modyfikujemy go nieco i piszemy – Nieznane i szokujące kulisy alkoholu, kobiet i sztuki w PRL. I to starcza na jakieś pół roku. Potem musimy znów podnieść sprzedaż zmieniamy więc tytuł na taki – Najwięksi, zapomniani mistrzowie alkoholu, kobiet i sztuki w PRL. Kiedy to przestaje działać ludziom małej wiary wydaje się, że nadszedł koniec, ale nie...można kontynuować promocję. Wystarczy wzbogacić okładkę o banderolę z napisem – największy bestseller ostatniej dekady i jeszcze trochę się sprzeda. Kiedy ludzie stracą wiarę w bestseller umieszczamy na okładce naklejkę z napisem – bonus 70 procent i jeszcze trochę forsy z tego śmiecia wyciśniemy. Bardzo wielu wydawców tak robi i mają oni rzesze wiernych i wdzięcznych czytelników.
Drugi sposób jest bardziej nowatorski i znamy go od niedawna. Opiera się on o osobę autora i polega na tym, by przekonać ludzi iż człowiek ten ma nadnaturalne właściwości, a przekazywane przez niego treści dotrzeć mogą jedynie do umysłów naprawdę wybitnych. Nie dość tego, posiadł on, a jeśli nie posiadł, to posiądzie wkrótce mądrość prawdziwą, która koić będzie serca i dusze maluczkich, a wielkim doda skrzydeł i zainspiruje ich jak nic i nikt do tej pory.
Metoda ma dwie modyfikacje. Streszczę je dwoma zdaniami. Pierwsza dotyczy autorów aspirujących do tego, by imponować ludziom głęboko wierzącym. Trzeba ich po prostu przekonać, że kiedy Duch Boży unosił się nad wodami, autor stał obok i robił notatki do swojej nowej książki. To wbrew pozorom nie jest takie trudne jak się zdaje i wielu autorów próbuje tej sztuki.
Druga modyfikacja przeznaczona jest dla dziewczyny i mechanizm jej zawiera się w zdaniu – zanurzył się w morzu swojego jestestwa i wyłonił z tajemnymi prawdami. Ten sposób jest na naszym gruncie spotykany rzadziej, ale też się trafia i ludziom trzeźwiejszym dostarcza zawsze mnóstwo frajdy. Napisałem frajdy? Bardzo przepraszam, chciałem napisać radości.
Żeby promocja opisana wyżej zadziałała nie wystarczy sama tylko bezczelność autora, to nam się tak może zdawać, bo siedzimy tutaj pewni swego i nie grożą nam w zasadzie żadne niebezpieczeństwa. A nasza odporność na szyderstwo jest wręcz legendarna. Inni autorzy nie mają łatwego życia. Muszą bez przerwy uważać, żeby ktoś na przykład – zupełnie mechanicznie, albo przez pozorne podobieństwo nazwiska czy wyglądu – nie skojarzył ich z takim oto panem
https://www.youtube.com/watch?v=ViwbFrrjIzg
To jest poważny problem o czym przekonał się swego czasu telewizyjny gwiazdor Robert Makłowicz, kiedy okazało się, że jakiś biedaczyna z Radomia parodiuje jego występy. W zasadzie jest tylko jeden sposób, by się zabezpieczyć przed takimi niebezpieczeństwami – trzeba by ktoś rzucił zaklęcie na autora i uczynił go większym niż on jest w rzeczywistości. By otworzył mu drogę do sławy po prostu. Kłopot z tym, że zaklęcia nie działają zawsze, niektóre – przepraszam – potrafią się wymydlić po jakimś czasie, a do tego okazuje się, że uporczywa wiara w ich moc może doprowadzić autora do zguby. Oceniając zakończone wczoraj targi rzec muszę, że właśnie to – uporczywa wiara w zaklęcia rzucane przez licencjonowanych czarowników zapewnią pisarzowi sławę – są najczęstszą przyczyną osobistych dramatów pisarzy. Myślę też, że epokę obfitującą w te dramaty mamy jeszcze przed sobą, a kiedy ona nadejdzie, dostarczy nam tutaj mnóstwo frajdy...ups...przepraszam chciałem napisać radości.
Jest jeszcze jedna kwestia – komunikacja pomiędzy autorem a czarownikiem rzucającym zaklęcia. Ona nie jest ani prosta, ani oczywista ani bezwzględnie skuteczna, a to z tego powodu, że autor nie może do końca ujawnić czego chce. Jasne, zwykle autorzy chcą wszystkiego, co sprowadza się do tytułu omawianego w pierwszej części tekstu – Alkohol, kobiety i sztuka w PRL. Pragnień tych jednak zdradzić nie mogą, bo czarownik się zdenerwuje, albo zaklęcie nie zadziała. Pozostaje także kwestia zwykłych nieporozumień. Autorowi się zdaje, że może zostać wielkim pisarzem historycznym, a czarownik pomyli zaklęcia i zrobi go kimś innym – wielkim kasiarzem politycznym dajmy na to, albo wielkim piaskarzem ulicznym. Różnie bowiem bywa z tymi zaklęciami. Nie wiem czy znacie taki dowcip – facet odwiedza dawno niewidzianego kolegę i nie może uwierzyć własnym oczom. Wielka posiadłość, hacjenda, dziewczyny w bikini, a niektóre bez roznoszą drinki, basen, korty tenisowe, na których zmagają się ze sobą Serena Wiliams i ta druga, jak jej tam – Navratilowa. Jego kolega leży na leżaku i uśmiecha się dobrotliwie. - Skąd to masz – pyta gość zataczając ramieniem wielki krąg. - A wiesz, złowiłem złotą rybkę...- Naprawdę?! Tamten nie może uwierzyć. Może mi ją pożyczysz? Jasne – mówi właściciel hacjendy i kortów – stoi tam w słoiku – i pokazuje palcem słoik stojący na stoliku nieopodal. Facet łapie słoik i biegnie do domu. Właściciel hacjendy, kortów i rybki woła za nim – uważaj, jest trochę głuchawa….
Nie minęło pół godziny a gość wraca. Jest od stóp do głów uwalany czarną mazią i przeklina straszliwie. - Co to jest! - woła. Powiedziałem jej, że ma mi załatwić górę złota!
Właściciel hacjendy, kortów i rybki uśmiecha się dobrotliwie, jak poprzednio i mówi – a ty myślisz, że co ja chciałem? Wielki tenis…?
Jak widzimy z zaklęciami trzeba bardzo uważać i samo wskazanie kogoś oraz nazwanie go pisarzem, myślicielem, odkrywcą czy jakoś podobnie może nie przynieść pożądanego skutku. Łatwo za to o skutek niepożądany. Stąd – sądzę – lepiej nie zdradzać swoich pragnień dotyczących wielkiego tenisa i góry złota, tylko po cichu robić swoje, nie oglądając się na czarowników. Unikniemy rozczarowań, nieraz bardzo bolesnych. Co jakiś czas najwyżej może się zdarzyć, że zwykły głód zmusi nas do skonsumowania miski wojskowej grochówki, no, ale z tym damy sobie jakoś przecież radę.
Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl
tagi: pisarze targi promocja książka
![]() |
gabriel-maciejewski |
3 grudnia 2018 09:27 |
Komentarze:
![]() |
bolek @gabriel-maciejewski |
3 grudnia 2018 11:13 |
Jest jeszcze jeden sposób. Sposób "francuski". Nie wiem czy działa, tzn napędza sprzedaż książek, ponieważ ten sposób eliminuje przeceny książek. We Francji, podobno, nie ma tzw tanich księgarń oraz nie ma przecen na książki. Wszystko aby pomóc wydawnictwom ;-)
Informacja z tzw pierwszej ręki, ale jak ktoś tam mieszka to może mógłby potwierdzić?
![]() |
gabriel-maciejewski @bolek 3 grudnia 2018 11:13 |
3 grudnia 2018 11:16 |
To tak jak u mnie prawie, ja też mam rzadkie przeceny
![]() |
bolek @gabriel-maciejewski 3 grudnia 2018 11:16 |
3 grudnia 2018 11:20 |
No w sumie :D ale Ty masz czasami chwile "słabości" ;-) a tam jest to prawnie(?) zakazane.
![]() |
JK @gabriel-maciejewski |
3 grudnia 2018 11:31 |
A co się dzieje z człowiekiem, który nie chciał zostać politykiem, bo jest pisarzem i bycie politykiem obnizyłoby jego status społeczny. Może nie wszyscy pamiętają, ale jest to jedna ze złotych myśli RAZ-a. Dzisaj ani nie jest politykiem ani pisarzem.
![]() |
gabriel-maciejewski @JK 3 grudnia 2018 11:31 |
3 grudnia 2018 11:34 |
Może niech zostanie pieśniarzem...
![]() |
valser @gabriel-maciejewski |
3 grudnia 2018 11:44 |
Waszmosc pulkownik z Pinczowa to najwyzszy kunszt sztuki patriotycznej, ani kropli piwka nie uronil.
![]() |
stanislaw-orda @gabriel-maciejewski 3 grudnia 2018 11:34 |
3 grudnia 2018 11:59 |
Żdaje się, że obecnie jest gawędziarzem w takim magielku zatytułowanym "W tyle wziji".
![]() |
saturn-9 @bolek 3 grudnia 2018 11:13 |
3 grudnia 2018 12:03 |
We Francji, podobno, nie ma tzw tanich księgarń oraz nie ma przecen na książki.
Zaakcentować wypada "podobno". Szacowne stare księgarnie rozprowadzają również, o ile mają sporo metrów kwadratowych przestrzeni, również to co dziatwa potrzebuje w szkole etc. W tym dziale ciągle ruch.
Książki są również przeceniane, może nie tak ekstremalnie jak w D, ale jest ruch do mobilnego regału na ulicę.
Galeria zdjęć a towar przeceniony.
![]() |
betacool @stanislaw-orda 3 grudnia 2018 11:59 |
3 grudnia 2018 12:05 |
Ztylcawizja
![]() |
bolek @saturn-9 3 grudnia 2018 12:03 |
3 grudnia 2018 12:31 |
Wszystko się zgadza, aczkolwiek, jest cos takiego jak odgórna regulacja cen książek:
Być może Francuzowi chodziło o to, że nie można kupić świeżo wydanej książki, kilka miesięcy po premierze, 50% taniej.
![]() |
bolek @bolek 3 grudnia 2018 12:31 |
3 grudnia 2018 12:36 |
" Być może Francuzowi chodziło o to, że nie można kupić świeżo wydanej książki, kilka miesięcy po premierze, 50% taniej."
To jest chyba to. U nas też się przymierzają :/
https://dziennikzachodni.pl/jednolite-ceny-ksiazek-pomysl-budzi-sporo-emocji/ar/11901180
![]() |
Zawierucha @gabriel-maciejewski |
3 grudnia 2018 13:46 |
Zdarzyło mi się teraz sprzedawać książki znajomego wydawcy ; głównie krajoznawcze i turystyczne dla bardziej zaawansowanych ...polecam (wydawnictwo CM).
Poza tym wydał liczne kryminały przedwojennej Warszawy - i tu CIEKAWOSTKA korespondująca z tytułem dzisiejszej notki oraz fascynają Gospodarza książką prof. Bachracha o średniowiecznej polityce żydowskiej. POLSKI BACHRACH pt. "Kobieta, wino i hazard, Sensacyjne pamiętniki byłego aspiranta Urzędu Śledczego w Warszawie"
Zobaczyć minę Coryllusa na wieść o "Bachrachu po polsku" - bezcenne , ...jeszcze lepsza niż mina kogoś słyszącego przypadkiem opowieść o Moskwie - pierwszej kolonii brytyjskiej.
Także odczułem nadmierne ;-) biodynamiczne działanie wsponianej grochówki. Szczęśliwie zjadłem tylko trochę z ciekawości, bo też zdarza mi się gotować w kuchni polowej.
![]() |
Szczodrocha33 @JK 3 grudnia 2018 11:31 |
3 grudnia 2018 13:53 |
On jest po prostu celebryta. I pomyslec ze gdy ja konczylem studia w latach 80-ych ten termin nawet jeszcze nie istnial w obiegu. Gdyby ktos cos takiego powiedzial to czlowiek najwyzej wruszylby ramionami albo powiedzial : "puknij sie w czolo".
Ladnie to ujela pani Izabela Brodacka Falzmann. Poniewaz zyjemy w czasach ponowoczesnych to mamy wszystko "post": post-sztuke, post-moralnosc, post-polityke.
Nic dziwnego ze powstaly post-zawody. Zawod: celebryta.
Polecam notke pani Izabeli, tutaj link:
![]() |
DrzewoPitagorasa @Zawierucha 3 grudnia 2018 13:46 |
3 grudnia 2018 15:53 |
Ten od średniowiecznych żydów miał na imię Bernard.
I kto teraz ma głupią minę?
![]() |
Starybelf @Zawierucha 3 grudnia 2018 13:47 |
3 grudnia 2018 18:26 |
Z Bacharachów wolę tego
![]() |
Zawierucha @DrzewoPitagorasa 3 grudnia 2018 15:53 |
3 grudnia 2018 18:35 |
Przecież wiem, to był żart zrobiony na targach Coryllusowi ...może niezbyt jasno to przedstawiłem
...i wszyscy mamy już miny uśmiechnięte.
![]() |
Zawierucha @Starybelf 3 grudnia 2018 18:26 |
3 grudnia 2018 18:39 |
:-) ale nie znam wcześniej wspomnianych.
![]() |
DrzewoPitagorasa @Zawierucha 3 grudnia 2018 18:35 |
3 grudnia 2018 18:52 |
Ok. W komentarzach nie zawsze widać, że to żart.
Pax tecum.
![]() |
Vester @gabriel-maciejewski |
3 grudnia 2018 22:11 |
Odwiedziłem targi, zamieniłem słowo z Gospodarzem, dał nawet parę złotych zniżki, dziękuję! :)
Wnioski z wizyty nastepujące:
- ceny Kliniki Języka są absolutnie poprawne, jeśli nie dobre. Za te same pieniądze inni oferują podobne objętości, ale gorsze, makulaturowe wydania.
- ceny książek jak w normalnym sklepie. Nie ma sensu wpadać na Targi, jeśli chcemy konkretnie przyoszczędzić. Wszystko jest w sieci, wręcz taniej. Jedynie wydawnictwo Wektory, Muzeum w Wilanowie i Bellona obniżyły śmielej ceny. Ale zakładam, że targetem Targów jest niedzielny czytelnik, więc rozumiem.
- Wszystko na jedno kopyto. IIWŚ, Piłsudzki, Ruskie i Żydzi. A ja się dziwię, że W.Poznańskie nie wznawia serii o Prusach.
- Minąłem grzmiącego do kamerki Olszańskiego. W tłumie ta jego charyzma, wrzaski i machanie rękami ocierało się o zakłócanie porządku. Sprzedawcy nie byli szczęśliwi.
- Widziałem ludzi z "Mayflowerem" pod pachą. Magia PGR?
- Brak wydawnictw śmiało sprofilowanych. Gdy widzę cegłę o wojnie kryskiej, a obok coś o Wielkiej Lechii, to bez recenzji nic tu nie kupię.
I tyle. To były moje drugie TKH, i chyba ostatnie - nie jest to miejsce dla poszukiwaczy rarytasów. Wolę FOTO MAG - ciszej i pogadać można.
![]() |
stanislaw-orda @Zawierucha 3 grudnia 2018 18:35 |
3 grudnia 2018 22:52 |
sie mi przypomniało:
Podczas sierpniowego upalnego popołudnia pewien krytyk literacki, piszący pod pseudonimem Ostap Ortwin (w czasach II RP), zaszedł do „Ziemiańskiej” i wobec nieznanych mu osób, zajmujących jeden ze stolików, przedstawił się swoim rodowym nazwiskiem, mówiąc: „Katzenellenbogen jestem”.
Na co jeden z biesiadników odpowiedział; „Panie, to nie jest nazwisko na taką pogodę”.
![]() |
Zawierucha @stanislaw-orda 3 grudnia 2018 22:52 |
4 grudnia 2018 01:53 |
Ale o co chodzi? To jakiś mętny dym?
![]() |
stanislaw-orda @Zawierucha 4 grudnia 2018 01:53 |
4 grudnia 2018 06:45 |
taki żart przypomniał (sie mi)
![]() |
stanislaw-orda @stanislaw-orda 3 grudnia 2018 11:59 |
4 grudnia 2018 06:47 |
a ściślej bajarzem