Albośmy to jacy tacy czyli historia czerwia polskiego. Fragment tekstu Jacka Drobnego
Konfernecja udała się nadzwyczajnie. Kolejną robimy w Gniewie. Będzie poświęcona sprawom pruskim. Właściwie chodzi o to, żeby dobrze się bawić w znanym towarzystwie, a więc ja nie muszę nawet na tym zarabiać. Wystarczy - jak doszliśmy wczoraj do wniosku - 50 osób, żeby konfernecja się odbyła. I tak będziemy czynili - będziemy organizować imprezy na 50 osób, bo to mnie uwoli od upokarzającego napominania tych, co i tak nie chcą jechać, że może jednak by przyjechali bo będzie fajnie. No więc było fajnie. Kolejny przystanek - Gniew, prawdopodobnie maj 2025. Za to w grudniu 2024 odbędzie się w Krakowie Kiermasz Książki i Sztuki. W hotelu Polonia oczywiście. Termin - 14-15 grudnia. Udział biorą: Klinika Języka, Tomasz Bereźnicki, Agnieszka Słodkowska, Hubert Czajkowski, Pracownia Sztuka Cięcia. Wstęp wolny. Jeśli ktoś jednak będzie zagadywał mnie dłużej niż pół godziny, zobowiązany bedzie do zakupu pakietu nowości. Ja wskażę, który to pakiet.
A teraz już fragment tekstu Jacka Drobnego z jego książki wydanej pośmiertnie. No i linki do nowości
Albośmy to jacy tacy,
czyli historia czerwia polskiego
Polacy, Lachy, Polaczki, Polacken, tutejsi? Kim jesteśmy, kim ja jestem?
Naród wydaje się dziś być czymś bardzo zbliżonym, o ile nie tożsamym z religią. A z całą pewnością wzbudza współcześnie więcej emocji niż wszystkie dogmaty Kościoła Powszechnego (do deifikacji narodu jeszcze wrócę). Ciekawe, że wszystkie możliwe definicje narodu oparte na kryteriach etnicznych, historycznych i kulturalnych dadzą się bez trudu sfalsyfikować. Stąd przyjmuję, że naród jako pojęcie jest czymś pięknie niedookreślonym – taki jest stan dzisiejszy. Ale kiedyś, za czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów termin naród polski oznaczał policzalny zbiór obywateli, ogół szlachty, czy też mówiąc tamtejszym językiem – wszystkich indygenatów. Dziś naród to pojęcie samoistne, pojęcie zamknięte samo w sobie. To ogół ludzi uznających się za konkretny naród. Nic ponadto. Żywy pleonazm. Definicja ta dopuszcza nawet taką sytuację, w której wszyscy Hutu – jak to napisał z okazji Dnia Flagi jeden z moich przyjaciół – mogą skutecznie uznać się za Polaków.
Naród bliski religii to księgi kanoniczne i Tradycja. Tradycja, która księgi te uformowała, wybrała te właśnie spośród wielu możliwości, inne odrzuciła, określiła ich porządek i hierarchię, narzuciła reguły interpretacji. Cóż możemy teraz zrobić, kiedy stoimy porzuceni przez przeszłość, świadomi, że Tradycja została nam odjęta. Jeżeli przyjąć, że Henryk Sienkiewicz, chłopiec z dworu, pisał swoje powieści dla innych chłopców z dworów, a dzisiaj, tam gdzie stał dwór czy pałac, straszą po wsiach niewielkie pagórki porosłe pokrzywą, zaś sami chłopcy z dworów leżą w Katyniu i innych nieznanych miejscach, to jak my możemy, bez popadania w herezję, odczytać właściwie naszą narodową tożsamość. Przy czym ważny jest kontekst tych dociekań. Jaki musiałby być stan narodu niemieckiego w hipotetycznej sytuacji, w której jedna z największych sieci handlowych Republiki Federalnej nosiłaby nazwę „Artykuły spożywcze” (dosłownie i ostentacyjnie, bez jakiejkolwiek translacji na język lokalny)?
Czasami mam wrażenie, że jesteśmy jak ten praski gliniany gigant, bezkształtny, bezrozumny i bezsilny, dopóki w jego usta rabin nie włoży pergaminu z imieniem Boga. Wtedy ożywamy, zadziwiamy siebie, ale przede wszystkim publiczność dookoła pokazem nadzwyczajnej siły i odporności, ale już nie samodzielności i roztropności, po czym, kiedy pergamin ten zostanie nam odjęty, tracimy wszystko i na powrót zastygamy, wracamy do pierwotnej postaci – do kupy gliny.
Czy możemy tę golemowatość przezwyciężyć? Być może.
Co mówi o nas język polski? Posłuchajmy.
Jesteśmy tu, w Polsce, jakakolwiek ona jest. Polską jest na pewno Wielkopolska i Małopolska. Jeździmy z jednej do drugiej. Z Wielkopolski do Małopolski i odwrotnie. Aby dostać się dalej, musimy jechać na: Kujawy, Śląsk, Mazowsze, Pomorze, Polesie, Podlasie. Zagadką są dla mnie Prusy. Jeździmy do Prus. Może dlatego, że Prusy są teraz pogrążone w mrokach historii.
Cóż znajduje się nieco dalej? Dokąd możemy się udać?
Możemy pojechać na Litwę czy Białoruś. Możemy pojechać na Ukrainę czy, inaczej mówiąc, Ruś. Dodajmy też, że możemy pojechać na Krym. Możemy udać się również na Łotwę. Ale już nie na Estonię. Jedziemy do Estonii. Tak jak do Rosji, Finlandii, Szwecji, Danii, Niemiec. Jedziemy też do Czech. Ale wybieramy się na Słowację i na Węgry. Również na Morawy. Z południowo-wschodnim kierunkiem jest o tyle ciekawie, że udajemy się na Wołoszczyznę, choć leży ona we współczesnej Rumunii przy granicy z Bułgarią, ale musimy pojechać do bliższej Mołdawii lub do Siedmiogrodu. Dalej zawsze jedziemy do, nigdy na. Taka nasza, ukryta w polszczyźnie „bliska zagranica”. A może nie bliska zagranica, tylko Polska właśnie? Rzucone na papier nasze polskie „na” rysuje przecież mapę dominiów jagiellońskich z przełomu XV i XVI wieku. Tak przy okazji – jeżeli Polacy ciągną na Moskwę, to język polski mówi wtedy nam, że trwa próba przeniesienia granic najbliższego sąsiedztwa.
Takie poczucie sąsiedztwa i bliskości, wręcz zadomowienia, przechowuje do dzisiaj polszczyzna.
Innym ciekawym, wręcz narzucającym się przykładem jest oszałamiająca kariera pojęcia kresy. Polskie Kresy są zawsze wschodnie i są to kresy ruchome. Do tego wszystkiego są to z reguły Kresy przez duże K. Nawet nie mówi się Kresy Wschodnie, po prostu Kresy. Nie znalazły żadnego szerszego uznania próby nazwania Dolnego Śląska, Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich terminem kresów zachodnich. W powszechnej świadomości są to ziemie odzyskane, żadne tam kresy. Odzyskane od Rzeszy Niemieckiej. Za to na wschód od nas nie ma dziś żadnych ziem utraconych. Są za to Kresy. Ich zadziwiającą cechą jest to, że z upływem lat, co pokolenie, Kresy te systematycznie przesuwają się na zachód. Dziś podróżny jadący do Lwowa czy Wilna swobodnie mówi, że udaje się na Kresy. Przed II wojną światową mówiący tak nie zostałby zrozumiany. Wydaje się, że Kresy pełnią w naszej polskiej mitologii taką samą rolę, jaką pełni w żeglarskiej nawigacji horyzont, linia pozornego zetknięcia się morza i nieba. Im jesteśmy niżej względem powierzchni wody, tym horyzont jest bliższy. Dlatego obserwuje się morze z latarni lub bocianiego gniazda u szczytu masztu. Jeżeli karłowaciejemy, to Kresy idą ku nam. Ale my nie tylko jesteśmy współczesnymi karłami. Nie stoimy też na ramionach gigantów. Dobrowolnie. A ponieważ żeśmy bardzo mali, to zmykamy chyłkiem na zachód. Przesuwamy centrum własnego świata i twierdzimy, kłamiąc w żywe oczy, że zawsze tak było. Czasami tylko jakiś stary człowiek przywraca nas do stanu przytomności, mówiąc:
– Panie, ja z centralnej Polski, spod Zamościa. Dla przypomnienia – jeżeli wyrysujemy na mapie linię od Rygi, poprzez Grodno, do Lwowa – to uzyskamy linię dzielącą Rzeczpospolitą na część zachodnią i wschodnią. Patrzymy na świat tak, jakbyśmy byli zachodniopolakami. Czarnyszewicz i Jałowiecki to świadkowie spoza naszego świata.
W czerwcu 1989 roku zdarzyło się, że towarzyszyłem półoficjalnej wizycie polskiej w Bonn. Dni były bardzo gorące, piwo natomiast zachęcająco zimne. Pamiętam jak wtedy pół nocy przedyskutowałem z przedstawicielem gospodarzy o Niemczech Wschodnich. Niemal jednogłośnie narzekaliśmy na utracone szanse rozwojowe, zdewastowaną infrastrukturę, archaiczny przemysł, zdemolowane przez komunizm poczucie szacunku dla własności. Po kilku godzinach zorientowałem się, że do naszego, zgodnego dotychczas utyskiwania, wkradł się jakiś dysonans.
– Ale my mówimy o Niemczech Wschodnich, o Niemieckiej Republice Demokratycznej – na wpół stwierdziłem, na wpół zapytałem.
– NRD to przecież Niemcy Środkowe – dobrodusznie „wyprostował” mnie gospodarz. Przez kolejne 25 lat wiele razy przypominałem sobie tę rozmowę. Początkowo miałem wrażenie, że mój niemiecki rozmówca dał się ponieść jakimś rodzinnym stereotypom. Potem sądziłem, że przypadkowo odkryto przed mną, tak od niechcenia, faktyczny paradygmat geopolityczny elity rządzącej Republiką Federalną Niemiec. Teraz wiem, że poczciwy Niemiec stał na straży niezmienności granic cesarstwa z 1618 roku. Oznacza to, że dzisiaj większość z nas błędnie sądzi, że zmiana granic na zachodzie musi być poprzedzona germanizacją. Nic podobnego. Królestwo Czeskie od początku było częścią Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. I nie musieli królowie Czech mówić po niemiecku. Nikt ich do tego nie przymuszał. Oni chcieli mówić po niemiecku, aby skutecznie uczestniczyć w życiu publicznym cesarstwa. A wznowione po kilku latach przerwy połączenie kolejowe Wrocław-Berlin nosi nazwę Pociąg Do Kultury.
Nie mamy dziś na wschodzie ziem utraconych. Ale kiedyś takie ziemie mieliśmy. Smoleńsk Rzeczpospolita utraciła ostatni raz w 1654 roku. Wojna z Moskwą zakończyła się rozejmem andruszowskim, w wyniku którego, przejściowo – jak się nam wtedy się wydawało – utraciliśmy ziemię smoleńską, siewierską i czernihowską. Nazwano je avulsa – ziemie oderwane. Kresy – wymyślone w 1854 roku przez Wincentego Pola szybko przeniosły się z poezji do geografii politycznej.
Kariera terminu kresy jest w moim przekonaniu bezpośrednio związana z XIX-wieczną rezygnacją z suwerenności w nazywaniu świata po swojemu. W czasie tym zmieniło się wiele w języku polskim – najważniejsza była postępująca rezygnacja z używania terminu Moskwa. Nie był to proces łatwy i jednoznaczny. Jeszcze w XX wieku ksiądz Marian Tokarzewski pisał wyłącznie o rządzie moskiewskim. Zauważmy, że do dzisiaj państwo Magyar nazywamy po swojemu – Węgry (każdy, kto zna XIX-wieczną historię Węgier wie, że Madziar to ktoś inny od Węgra). Będę się upierał, że przy odrobinie wysiłku ze strony cesarstwa niemieckiego możliwe byłoby porzucenie przez Polaków terminu Niemcy na rzecz jakieś nowej formy spolszczonego dla łatwiejszej wymowy Deutschland. Zadziwiająca jest konsekwencja, z jaką narzucano Polakom słowo „Rosja”. Zaczęło się to na dobre w roku 1764 na otoczonym przez pułki moskiewskie i oddziały Familii Czartoryskich sejmie konwokacyjnym. Wtedy to Rzeczpospolita uznała zarówno tytuł imperatorski Katarzyny II, jak i pruski tytuł królewski Fryderyka II. Miało to potem smutne konsekwencje podczas rozbiorów – Moskwa podniosła swoje prawa do połączenia wszystkich ziem ruskich, zawarte w tytule cesarskim, zaś Prusy powołały się na uprawnienia do połączenia pod jednym berłem Prus Książęcych i Królewskich.
Powyżej wskazane XVIII-wieczne wydarzenia określamy powszechnie jako I rozbiór Polski. Jest to sformułowanie fałszywe, skażone perspektywą konstytucji 3-maja. W 1772 roku miały miejsce rozbiory Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jeżeli chcemy łatwego, prostego określenia – był to I rozbiór Rzeczpospolitej. Zrozumienie całej treści zawartej w słowie „Rosja” nie jest możliwe bez przyglądnięcia się narodowi polskiemu z czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Czy samookreślenie Jeremiego Wiśniowieckiego – rodu ruskiego, narodu polskiego – zrównywało ówczesnych Rusinów z Mazurami?
Co o Polakach mówi nam polska Marsylianka?
Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,
będziem Polakami.
Zadziwiająca definicja. Czy dla zostania Polakiem niezbędne jest forsowanie rzek? A może konieczny jest jakiś świecki chrzest w rzekach Wielkopolski i Małopolski?
W „Panu Tadeuszu” Robak tak mówi do Sędziego;
Ważne rzeczy, mój bracie! Wojna tuż nad nami!
Wojna o Polskę! Bracie! Będziem Polakami!
Z tej perspektywy wygląda, na pierwszy rzut oka, że polskość jest stanem uzyskiwanym dzięki udziałowi w wojnie.
Z drugiej strony, tej moskiewskiej, w „Panu Tadeuszu” wygląda to zupełnie inaczej. Rykow mówi:
Co nam do Lachów? Niechaj Moskwa dla Moskala.
Polska dla Lacha, ale cóż? Car nie pozwala!
Polscy bohaterowie epopei to dla moskiewskiego oficera Lachy. W usta Rykowa Adam Mickiewicz wkłada nadto słowo, jakiego żaden Moskwicin nigdy by z własnej woli nie użył – Moskal. W oryginalnej wersji Mazurka Wybickiego również występuje Moskal, obok Niemca:
Niemiec, Moskal nie osiędzie,
gdy jąwszy pałasza,
hasłem wszystkich zgoda będzie
i ojczyzna nasza.
Samuel Linde w swoim Słowniku Języka Polskiego z początku XIX wieku definiuje:
Moskwicin to z pogardą: Moskal, czyli Rosjanin.
Polacy Wybickiego i Mickiewicza to obywatele Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Narodowość Polaków Wybickiego i Mickiewicza jest ściśle związana z państwem Polaków. Bez państwa Polacy tracą swoją polskość i osuwają się w otchłań jakiejś grupy etnicznej – polskiej, ukraińskiej, białoruskiej, litewskiej. Jak to ładnie pisali anglosascy historycy – Polacy i Węgrzy to narody historyczne. Polacy to naród definiowany przez prawa polityczne. Podobnie jak dziś definiowany jest na przykład naród amerykański. Wynikają z tego faktu doniosłe konsekwencje – spróbujcie znaleźć na przykład mapę mniejszości narodowych w USA. Jedyne, co uda się odszukać, to mapa grup etnicznych w tym państwie. Każdy mieszkaniec USA, byle tylko z amerykańskim paszportem, jest Amerykaninem.
Definicja narodu Feliksa Konecznego, że miano narodu przysługuje wyłącznie tym wspólnotom, które posiadają cel inny, niż tylko własne przetrwanie, nie jest wyłącznie efektem jego akademickiej analizy. To podsumowanie historii własnego narodu. To jednocześnie świadomość, że ograniczenie narodu do sprawy danej grupy etnicznej jest drogą prowadzącą do samozatracenia. Taka intuicja zawsze była obecna w myśleniu elity Rzeczpospolitej Obojga Narodów, trwała po rozbiorach, coraz rzadziej spotykana. Dlatego Mieczysław Jałowiecki mógł zanotować w swoich wspomnienia następujący passus:
To jest nacjonalizm, admirale, a nie patriotyzm, a nacjonalizm to jest kompleks hołoty.
Naród polski Rzeczpospolitej Obojga Narodów był narodem politycznym, obejmował ogół obywateli, niezależnie od ich języka codziennego i wyznania. Naród polityczny to niezbędny warunek patriotyzmu. Naród etniczny pozwala wyłącznie na nacjonalizm. Istnienie narodu politycznego było możliwe tylko wtedy, kiedy istniała – jak to mówią dzisiejsi teoretycy polityki – „soft power”. Bez przyjmowanej bezdyskusyjnie supremacji religijnej, intelektualnej, moralnej i językowej białych anglosaskich protestantów, wychowanków Ivy League, nie ma obecnych Stanów Zjednoczonych. Pojęcie „soft power” określa domyślny ośrodek ciążenia, właściwy nie tylko imperiom. Chociaż najlepszy w tym zakresie jest jakiś porządny kult cargo. W Rzeczpospolitej nośnikiem „soft power” byli wychowankowie kolegiów jezuickich. Kiedy ich zabrakło, to Mickiewicz mógł tylko z żalem wspominać początek upadku:
Ach, ja pamiętam czasy, kiedy do Ojczyzny
Pierwszy raz zawitała moda francuszczyzny!
Gdy raptem paniczyki młode z cudzych krajów
Wtargnęli do nas hordą gorszą od Nogajów!
Prześladując w Ojczyźnie Boga, przodków wiarę,
Prawa i obyczaje, nawet suknie stare.
Jak mówi stary dowcip:
Z kim graniczy Rosja? Z kim chce. A z kim chce? Z nikim.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/historia-kradziezy-wehikulu-niesmiertelnosci-jacek-drobny/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/mysli-z-kazan-brwinowskich-stanislaw-kowalski/
tagi: polska konferencja jacek drobny kurozwęki czerw polski
![]() |
gabriel-maciejewski |
6 października 2024 08:12 |
Komentarze:
![]() |
Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski |
6 października 2024 08:46 |
Teraz już wiem, dlaczego wciskają nam na chama do Ukrainy...
Gratuluję konferencji i cieszę się, że następna będzie w Gniewie!
![]() |
zkr @gabriel-maciejewski |
6 października 2024 09:16 |
> Kolejną robimy w Gniewie.
Swietna wiadomosc! Czyli mimo traumy ;) wroci Pan na Pomorze :)
Ja juz zglaszam dwie osoby.
![]() |
OjciecDyrektor @Matka-Scypiona 6 października 2024 08:46 |
6 października 2024 09:17 |
Nawet gorzej..."w Ukrainie". Zaesze było NA Ukrainie.
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
6 października 2024 09:22 |
Jaki świetny tekst poetycko-precyzyjny.....:)
Niemcy Środkowe - muszę to zapamiętać.....Mam nadzieję, że tymi Niemcami Środkowymu będzie kiedyś Frankfurt nad Menem....:)
Szkoda, że p. Jacek już nie żyje. Ciekaw jestem, co by powiedział w keestii "ziem odzyskanych" w kontekscie tego, co napisałem o Słowianach w notce Piotera ",Jedno zdanie". Bo wg mnie całe NRD to ziemie jeszcze nie odzsykane...:). A nawet cała Bawaria i cale Czechy.
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
6 października 2024 09:29 |
Podniesienie pojęcia narodu do poziomu religii powoduje radykalne obniżenie kosztów mobilizacji dla organizacji handlowych. Dopóki byla struktura stanowa, to nie dało sie tych kosztów obniżyć - trzeba było płacić i to dużo najemnikom (u nas wojsko kwarcianie to była próba obniżenia kosztów, z tym że torpedowana przez sejm). Syąd szlachta w każdym kraju ulegała marginalizacji i eksterminacji. Nawet w Anglii Izba Lordów jest marginalizowana. Choc tam dają lordom jeszcze pożyć...:)
![]() |
Perseidy @gabriel-maciejewski |
6 października 2024 12:02 |
Oczywiście. Każde społeczeństwo jest ze swej natury hierarchiczne, dlatego system stanowy był taki trwały.
![]() |
jan-niezbendny @OjciecDyrektor 6 października 2024 09:17 |
6 października 2024 13:48 |
No, nie uogólniajmy pośpiesznie. Do XIX wieku i nawet później całkiem nieźle miało się "w Ukrainie" i "do Ukrainy". Słowacki, Malczewski, Goszczyński, Romanowski, Zaleski, Czajkowski, Pol, Syrokomla, a ze staropolskich np. Kochowski używali regularnie tej formy. A żeby nie było, że sami poeci, którym dla rytmu czasem pasuje nagiąć składnię, to jeszcze kilka nazwisk: Niemcewicz, Iwanowski, Zamarajew, Andrzejowski, Siarczyński...
Sam mówię "na" Ukrainę/Ukrainie, ale to po prostu dlatego, że mój idiom ukształtował sie w czasach niemal absolutnej dominacji tego wariantu. I nie zamierzam tego zmieniać z powodu ideologicznych urojeń, zwłaszcza cudzych. ;) Ale język jest zmienny i kto wie, co będzie odczuwane jako naturalne za 20 lat.
![]() |
OjciecDyrektor @jan-niezbendny 6 października 2024 13:48 |
6 października 2024 14:13 |
No fakt...język się zmienia. Dziś już nie pisze sie wielu wyrazów z "u" jak kiedyś, tylko z "ó" - np. JakUb, przetłUmaczona.
![]() |
orjan @OjciecDyrektor 6 października 2024 09:22 |
6 października 2024 14:35 |
Rozmowa, o której Jacek wspomniał odbyła się w Kolonii więc w Niemczech pod każdym względem zachodnich. Rozmówcą był Niemiec wyznania katolickiego. Nieporozumienie po obu stronach polegało na tym, że rozmówca używał pojęć niemieckich, a Jacek pojęć polskich, gdy one co innego oznaczają. Obaj używali swoje pojęcia w tłumaczeniu na angielski, gdzie słownikowo oznaczają to samo, ale w ich rozmowie nie będąc tym samym. Dodam, że rozmówca był naszym przyjacielem w polskiej wartości tego słowa. Niestety, także już odszedł.
![]() |
olekfara @Matka-Scypiona 6 października 2024 08:46 |
6 października 2024 14:43 |
W takim razie "na" ma potężne znaczenie, którego raczej sobie nie uzmysławiamy. Na chama wciskane sugeruje istnienie sił, których też nie znamy, ale które wzbudzają istotne obawy u wciskaczy. Napawa optymizmem.
![]() |
jan-niezbendny @OjciecDyrektor 6 października 2024 14:13 |
6 października 2024 15:02 |
Autor jednego z podręczników ortografii z końca XIX w. albo nawet z początków XX (nie pamiętam dokładnie, a nie chce mi się szukać ;) twierdzi, że pisownia "być" i "móc" zamiast "bydź" i "módz" jest wbrew duchowi i logice polszczyzny. No bo przecież jest "będę" i "mogę", a nie "bętę" i "mokę".
W ogóle świat osiagnął doskonałą formę, kiedyśmy mieli 20, 30, góra 40 lat, a potem było już tylko gorzej. Każde pokolenie tak twierdzi, zatem musi to być prawda.
![]() |
OjciecDyrektor @jan-niezbendny 6 października 2024 15:02 |
6 października 2024 17:10 |
To "bętę" i "mokę" bylo chyba w powszechnym użyciu...:). Tak jak dziś "poszłem" i wiele innych powszechnych potworków...
![]() |
m8 @OjciecDyrektor 6 października 2024 14:13 |
6 października 2024 17:34 |
Po węgiersku i niemiecku jeszcze zachowali "o".
![]() |
Paris @Matka-Scypiona 6 października 2024 08:46 |
6 października 2024 18:13 |
Ja tez sie ciesze,...
... a jeszcze bardziej ciesze sie na przyszle spotkanie !!!
W Kurozwekach bylo naprawde super. Piekny palac, otoczenie i te bizony pasace sie w duzej bliskosci... rzeczywiscie, tylko pogoda nie dopisala, ale to bylo jakby mniej istotne.
Dalej bylo baaardzo ciekawie, cieplutko i milutko,
Do zobaczenia w Gniewie,
![]() |
aszymanik @gabriel-maciejewski |
6 października 2024 18:31 |
Też myślałem swojego czasu o tym "na i do" - świetnie to wytłumaczył śp. Jacek odnośnie Słowacji, Węgier, Wołosczyzny i Moraw, bo ja tego nie skojarzyłem. No ale jedziemy jeszcze "na Syberię, na Kubań i Powołże" na ten przykład. Mamy dodatkowo zamieszanie z krajami wyspiarskimi, bo oczywiście wiemy, że Polsce płyniemy czy lecimy na wyspę, a nie do wyspy, więc naturalne jest na Kubę, na Jamajkę, na Islandię ale czemu do Wielkiej Brytanii, do Iraldii, czemu lecimy do Nowej Zeladii, do Japonii, do Indonezji ale jeśli chodzi Filipiny to lecimy na?
![]() |
maria-ciszewska @Paris 6 października 2024 18:13 |
6 października 2024 21:50 |
priv
![]() |
emirobro @gabriel-maciejewski |
7 października 2024 03:21 |
"Takie poczucie sąsiedztwa i bliskości, wręcz zadomowienia, przechowuje do dzisiaj polszczyzna."
W Malopolsce wszystko co jest na zewnatrz ale blisko jest na polu. Wiec idzie sie na pole nawet jak to tylko podworko lub balkon. Pytymy o pogode na polu. Ale idzie sie pracowac do pola i w polu sie kosi i zbiera i pracuje. Newet ten bialy krzyz (z posenki) jest w polu. W Krakowie chodzi sie na Kazimierz i na Kazimierzu sa spotkania. Ale gdy mowi sie o Kazimierzu kolo Pulaw to jedzie sie do Kazimierza lub w Kazimierzu nocuje.
Ale idiomy sa kapryslne, no i zawsze sa wyjatki - dlatego jedzie sie na Krym i sa wywozy na Sybir.
|
grzegorz-ksiazek @gabriel-maciejewski |
7 października 2024 11:02 |
Muszę na początku zastrzec, że jestem inżynierem i poniższe przemyślenia nie mają nic wspólnego z językoznawstwem.
Użycie DO i NA w kategoriach opisujących przemieszczanie się jest zadziwiające.
W dziecięctwie wychodzimy bawić się na dwór, na plac, na pole i potem umorusani wracamy do domu. Jak dziecko jest zbyt żywe i nie usiedzi spokojnie to narazi się w końcu na niebezpieczeństwo i dojdzie do przykrych konsekwencji.
Można pójść do szpitala i do lekarza ale na pogotowie, na oddział, na porodówkę i na badania ale już po nich idziemy do kontroli. A jak już jesteśmy silni i zdrowi po przebadaniu to można pójść do dziewczyny / chłopaka ale na randkę lub spotkanie czy tam schadzkę. Która może mieć miejsce w domu (do domu ale na chatę), w kinie (do kina ale na film), w teatrze (do teatru ale na spektakl), w filharmonii nawet (do filharmonii ale na koncert), a potem można pójść gdzieś coś zjeść (do restauracji ale na kolację, do Maka ale na frytki, do knajpy ale na piwo), żegnając się czule i przy rozstaniu mówiąc do widzenia i na razie.
Podobnie bywa w edukacji, idzie się do szkoły ale na lekcje (na fizykę, na w-f, na polski). Jak się już człowiek wyedukuje to idzie do pracy czy tam do roboty ale już na zwolnienie lekarskie lub na urlop. A jak się nie wyedukuje to go straszą, że trafi do więzienia ale zejdzie tym samym na psy. A jak już ktoś dojdzie do wieku emerytalnego i pójdzie na emeryturę to uda się do sanatorium i wyjedzie do wód na turnus. I tak dalej, i tak dalej aż każdy w końcu trafi na cmentarz i do grobu.
![]() |
OjciecDyrektor @grzegorz-ksiazek 7 października 2024 11:02 |
7 października 2024 11:10 |
Ale mnie Pan rozwalił tą rozmaitoscią...:). Dałbym plusa za komentarz.
Język polski to prawdziwa zagadka i ja własnie z tych takich zabawnych niekonsekwencji wnioskuje, ze jezyk słowianski jest naszym wtornym jezykiem, na który nałożył sie nasz pierwotny język wandalski. Innego wytłumaczenia tych niekonsekwencji nie znam.
![]() |
Paris @maria-ciszewska 6 października 2024 21:50 |
7 października 2024 12:20 |
Dzieki Maryniu,...
... wszystko sobie odnotowalam,
![]() |
Michal-z-Goleniowa @gabriel-maciejewski |
7 października 2024 12:56 |
Bardzo interesujący fragment układający w głowie rzeczy nad którymi czasem dyskutujemy czy to z kolegami, czy rodzinnie. Dzięki, poszło zamówienia. Cieszy też informacja o spotkaniu w Gniewie. Da Bóg, dożyję, dojadę. Wyszła też ciekawa dyskusja "do"/"na". Język polski jest po prostu piękny!
![]() |
ewa-rembikowska @Michal-z-Goleniowa 7 października 2024 12:56 |
7 października 2024 18:57 |
Gorący, ukrop, wrzątek. W innych językach na ciepłotę wody jest chyba jedno określenie.
![]() |
Pioter @grzegorz-ksiazek 7 października 2024 11:02 |
8 października 2024 07:44 |
W językach słowiańskich nie ma ani do ani nawet na. Jest tylko jeden kierunek ku lub k. Na za to występuje w niemieckim jako nach. Najprościej więc byłoby powiedzieć, że do to pozostałość wandalskiego, a na wenedzkiego (skoro przeszło też do niemieckiego). I stąd własnie wynika ta oboczność współczesnego polskiego.
![]() |
OjciecDyrektor @Pioter 8 października 2024 07:44 |
8 października 2024 09:04 |
Te "do" jest bardzo podobne do angielskiego "to"...:).
![]() |
aszymanik @Pioter 8 października 2024 07:44 |
8 października 2024 10:35 |
Niby tak ale języki słowiańskie się różnią. "K" to wschodnio słowiańskie, "do" zachodnosłowiańskie, "u" (co można swobodnie tłumaczyć na nasze w) południowosłowiańskie z wyjątkiem słoweńskiego gdzie mamy "na". Ale fakt takiego miszmaszu z do i na nie ma chyba w żadnym z tych języków (chyba, że w kaszubskim i serbołużyckim)
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 8 października 2024 10:35 |
8 października 2024 11:38 |
Józef Mackiewicz wyjasnial, ze bialoruskie "u" znaczylo "do". I podaesl taka anegdotę, jak to Białorusini mówili, ze ida do "stępu", bo napis na toalecie "ustęp" czytali właśnie jako "do stępu".
Mysle, że te zachodnioslowianskie "do" zostalo wzięte z wandalskiego, bo zachodni Słowianie zajęli tereny, ktore opanowali Wandalowie (po Hunach)
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 8 października 2024 11:38 |
8 października 2024 11:56 |
Bardzo entuzjastycznie podchodzisz do naprędce wymyślonych koncepcji. No bo sobie raz jeszcze to rozbierzmy:
1. W czasie gdy te tereny były obiektem "slowiańskiej ekspansji" nie było raczej podziału na zachodnią, wschodnią i południową słowiańszczyznę te języki zaczęły się róznicować później.
2. Mając na uwadze, że to raczej języki słowiańskie są starsze (w tym pniu indoeuropejskim) od innych rodzin języków europejskich (a przynajmniej na interesującym nas obszarze) to należy sobie zadać pytanie kto od kogo przejął język - tym bardziej, że język polski wśród słowiańszczyzny wydaje się być najbardziej pierwotnym z tej rodziny.
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 8 października 2024 11:56 |
8 października 2024 12:19 |
No własnie ze nie. Jezyk poldki jako JEDYNY ze wszystk8ch slowianskichbjezykow jest językiem TWARDYM. Czy zauwazyłes, jak latwo rozpoznac nie-Polaka słowianina po tym, ze ma problem z poprawnym wypowiedzeniem twardego "c" na końcu wyrazu? Jedynie Rumunii nie maja z tym problemu (ale ich romańskosc tez jest wtórna).
Pidzial na zachodnia, poludniowa i wschodnia słowianszczyzne jest sztucxny, a jeśli upierasz sie, ze naturalny, to powstal ten pidzial PO WTARGNIECIU WĘGRÓW, czyli dopiero w Xw. Tumczasrm Slowianie byli w Europie od VIw.
Czy nie widzisz ogromnego podobienstwa jezyka poludniowych Slowian (Setbow. Chorwatow) i zachodnich (,Czechów) oraz wschodnich (Slowacy i Ukraińcy). Do tego - jak to Pioter napisal - Wieleci w Meklemburgii nazywali siebie Chorwstami, a Luzyczsnie Serbami.
Jesli chcesz szukac pierwotnego jezyka słowianskiego to gdzies na wschodzie Europy, gdzies nad Wołgą lub Dnieprem. Bo to kupcy rozpoeszechnili ten jezyk wsrod ludów zwanych Słowianami. Ich sciagnęlo Bizancjum w VIw do Europy i ta "pierwotnośc" slowiańskich siedzib w Europie to bzdury produkowane przez Rosję.
Moja teoriz moze jest słaba, ale i tak o wiele spojniejsza od tych wtprodukowanych przez akademie. Bo wyjasnia stałą i doglębną nienawisc Wieletów do Piastów oraz stała wrogośc Czechow do Piastów. Kim byli Piastowie, ze tak ich Słowianie nienawidzili?
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 8 października 2024 11:56 |
8 października 2024 12:21 |
No i jak sobie radzisz z nazywaniem Waregow na Rusi Slowianami Wschodnimi? Bo wszyscy przyjeli slowianskie imiona i mowę. I to bardzo szybko.
![]() |
aszymanik @gabriel-maciejewski |
8 października 2024 12:37 |
Jak zwykle nie czytasz ze zrozumieniem
Ja nie poddałem w wątpliwośc "słowiańskiego najazdu" i nie będę się upierał przy pierwotności siedzieb słowiańskich w Europie, ja raczej postuluję zastanowić się, czy język prasłowiański nie był językiem pierwotnym i miejscowym na tym obszarze i jako taki nie został przyjęty przez najeźdźców. A język polski jako najbardziej strukturalnie i gramatycznie złożony spośród języków słowiańskich jest prawdopdobnie najbliższy pierwotnemu. I nie sądzę, żebyśmy mieli znaleźć gdzieś na stepach źródła naszego języka (choć pewno w sensie praindoeuropejskim tak) - uważam, że języki słowiańskie, są rodzime na tych obszarach od dobrych kilkutysięcy lat (przynajmniej gdzieś od 4 tysiąclecia pne.), natomiast populacje nimi posługujące się już niekoniecznie.
PS. Jeśli chodzi o Waregów to ich casus tylko potwierdza to o czym mówię, zresztą Wikingowie tam byli elitą bynajmiej nie zastąpili oni tam całej populacji.
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 8 października 2024 12:19 |
8 października 2024 12:40 |
" Czy zauwazyłes, jak latwo rozpoznac nie-Polaka słowianina po tym, ze ma problem z poprawnym wypowiedzeniem twardego "c" "
A jak jest pieprz (albo papryka) po rosyjsku albo ukraińsku?
|
grzegorz-ksiazek @gabriel-maciejewski |
8 października 2024 16:42 |
Przyjrzyjmy się ewolucji języka słowiańskiego u Słowian zachodnich - w języku połabskim (będącego pod silnym wpływem języka nordyckiego i saksońskiego) i staropolskim (XV wiek), w tekście Modlitwy Pańskiej (kolejne wersety w języku polskim, staropolskim i połabskim) oraz w czwartym wersie jeden z najstarszych zachowanych tekstów modlitwy z Ewangeliarza Ostromira z 1057roku w języku starocerkiewno-słowiańskim (przybliżona wymowa w []):
Ojcze nasz, któryś jest w niebie,
Otcze nasz, jenżeś na niebiesiech,
Aita nos, tâ toi jis wâ nebesai
Оч҃е нашь иже ѥси на нбс҃хъ [Ocze nasz iże jesi na nebesach];
święć się imię Twoje,
oświęć się twe ‹i›mię,
sjętü wordoj tüji jaimą
да ст҃итьсѧ имѧ твоѥ [da stitsa ime twoje];
przyjdź królestwo Twoje,
przydzi twe krolestwo,
tüji rik komaj
да придеть црс҃твиѥ твоѥ [da pridet carstwije twoje];
bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi,
bądź twa wola jako na niebie, tako na ziemi,
tüja wüľa mo są ťüńot kok wâ nebesai tok no zemi
да бѫдеть волꙗ твоꙗ [da budet wola twoja]
ꙗка на нб҃си и на ꙁемли [taka na nebesi i na zemli];
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj,
daj nam dzisia chleb nasz wszedni,
nosę wisedanesnę sťaibę doj nam dâns
хлѣбъ нашь насѫщьнꙑи, даждь намъ дьньсь [chleb nasz nasuszcznyj, dażd nam denes];
i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom,
otpuści nam nasze winy, jako my otpuszczamy naszym winowatcem,
a wütâdoj nam nose greche, kok moi wütâdojeme nosim gresnarem
и остави намъ дългꙑ нашѧ [i ostawi nam dołgi nasze]
ꙗко и мꙑ оставлѧѥмъ длъжъникомъ нашимъ [jako i my ostawlajem dlużnikom naszim];
i nie wódź nas na pokuszenie,
a nie wodzi nas na pokuszenie,
ni bringoj nos wâ warsükongę
и не въведи насъ въ напасть [i ne wedi nas w napast];
ale nas zbaw ode złego, Amen.
ale nas zbawi ote wszego złego. Amen
toi losoj nos wüt wisokag chaudag, Amen.
нъ иꙁбави нꙑ отъ неприꙗꙁни [no izbawi ny ot neprijazni]
ꙗко твоѥ ѥсть црс҃твиѥ и сила и слава въ вѣкъ, амин [jako twoje jest carstwije i siła i sława w wieki, amin.]
![]() |
OjciecDyrektor @grzegorz-ksiazek 8 października 2024 16:42 |
8 października 2024 19:03 |
Te "Aita" zdradza stepowe pochodzenie, w sadiedztwie ludow tureckich, bo w Turkiestanie "Ata" to "Ojciec".
Połabianie na bank są importem ze stepu, a to przecież ta najpierwsza fala najeźdżcza. W rosyjskim jest "B-Atiuszka" - tez blisko tureckiego "Ata". Tylko starocerkiewno-slowianski jest blisko polskiego.
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 8 października 2024 12:40 |
8 października 2024 19:20 |
Prasłowiański ro wymysł komuny. Oni utozsamiają z prasł8wiańskoscia tzw. Kulturę Łuzycka. Ale to twierdzenie jest zwykłym strzelaniem na oslep l, bo nie wiemy jakim językiem poslygiwał sie lud Kultury Lużyckiej. To ze Wandalowie ich podbili nie oznacza, że przejęli ich język. To mniej wiecej tak jakby Anglicy zdobyli Irlandie i zaczeli mówic po irlandzku. Przykład tureckich Proto-bułgarów jest słaby, bo ci Słowianie, co osiedli w Bulgarii byli pod wpływem Bizancjum i gdy Protobulfarzy weszli tam 150 lat osadnictwie słowiańskim, to tak naprawde przyjeli kulture bizantyjską, a nie słowianską. Język Proto-bulgarów mogl byc identycxny jak Połabian skoro "Aita" dla Połabian znaczy "Ojciec" i "Ata" dla Protobulgarow znaczy "Ojciec".
A skoro Połabian zalicza sie do Slowian, slusznie zresztą, to i Protobulgarow tez można. Kim wiec byli Slowianie? Mieszanka najemnikow tureckiego pochodzenia (ci ciemniejsi) i....skandynawskiego (ci jasniejsi) - to by wyjaśnialo blyskawiczną asymilacje tych Waregów.
Wiem, ze ty bys chciał, aby Slowian traktowsc jako odrebna grupe etniczna z własnym jezykiem. Ale widac wyraźnie, że Słowianie sa o róznych typach etnicznych. A jezyk? T9 jest dla mnie zagadka, ale skoro inni sobie mogą dantazjowac, to i ja pofantazjuje i upieram sie, ze jezyk ten pochodzi od kupców, ktorzy kontrolowali obszar od Wołgi po Karpaty, a nawet dochodzili ze swymi mackami na Nizinę Panońską.
W slowie "perec" na końcu jest ZNAK MIĘKKI. Ukraincy i R9djanie zmiekczaja "c". Wiec pudło.
|
grzegorz-ksiazek @gabriel-maciejewski |
8 października 2024 20:40 |
Jedynym co chciałem pokazać to zestawienie teraźniejszego, doskonale znanego wszystkim tekstu z jego starszymi wersjami. Może to dać pewien pogląd na zmiany, tak sobie bowiem trollujemy notkę Gospodarza i każdy coś swojego dorzuca. To ja pogrzebałem trochę w necie i jakiś konkret wydłubałem żeby pokazać co i jak się zmieniło na przestrzeni wieków. A propos Bułgarów, to ich język jest niesamowicie "twardy" w porównaniu do rosyjskiego czy nawet ukraińskiego. Nasze >jeszcze< to ich >oszte< nasza >noc< to ich >noszt<, a >ojciec< to >baszta<. To stwardnienie języka może być jednak spowodowane kilkusetletnią niewolą turecką.
![]() |
OjciecDyrektor @grzegorz-ksiazek 8 października 2024 20:40 |
8 października 2024 21:21 |
Moim zdaniem Bułgarzy i Turcy to to samo...:). A takbpoważnie, to te stwardnienie bułgarskiego jest jakimś pośrednim dowodem na to, że nasz twardy język nie jest żadnym prasłowiańskim czy jakąś twardą odmianą słowiańskiego. To dowód na to, że kiedyś mówiliśmy innym, niesłowiańskim językiem.
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 8 października 2024 19:20 |
9 października 2024 05:19 |
Prasłowiański nie jest żadnym wymysłem z pewnością wobec oczywistych podobieństw wszystkich języków słowiańskich zasadnym jest wywodzenie ich od jednego wspólnego pnia. Niedorzecznością jest twierdzenie, że te języki kształtowały się niezaleznie i osobno, nieprwdaż Tato dyrektorze?
Zakałapućkałeś się już dokumentnie z tymi swoimi teoriami - upierasz się, że Wenedowie nie mogli przyjąć jako najeźdźcy języka miejscowego choć sam wcześniej przytomnie zapodałeś przykład Wikingów na Rusi, a teraz jeszcze Bułgarów. Jako dowód wyciągałeś tutaj rzekomą miękkość języków słowiańskich w opozycji do polskiego, choć jak słusznie kolega Grzegorz zauważył nie jest to prawdą, a oprócz bułgarskiego podobną twardością charakteryzują się wszystkie języki południowosłowiańskie. Zmiękczenia są charakterystyczne dla wschodniosłowiańskich choć akurat w omawianym przez nas przypadku jednak:
перец
bez żadnego miękkiego znaku.
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 9 października 2024 05:19 |
9 października 2024 06:57 |
P. Grzegorz napisał, że bułgarski charakteryzuje się twardością zapewne z powodu tureckiej niewolo długoletniej, a nie że wszystkie języki południowosłowiańskie (znowu przyganiał kocioł garnkowi).
Ten "perec" bez znaku miękkiego to po rosyjsku. Po ukraińsku hest znak miękkj. A rosjanie nają wybitnie mało podobne znaczeniowo wyrazy do innych słowiańskich, cxyli u innych słowiańskich języków intyuicyjnie można się domyślić i ci chodzi, ale przy rosyjskim tak nie jest. Poza samym słowiańskim brzmieniem śpiewnym. Zresztą Pioter napisał, że Rosjanie to nie Słowianie tylko jacyć ugryjski lud lub coś w ten deseń. Czyli Rosjanie w kontakcie handlowym z Ukraińcami (Kijów to było centrum handlowe i jedno z najbogatszych miast w początkach XIw.).
I jak zwyjle to ry nie czytasz ze zrizumieniem tefi, co napisałem. Bo nie napusałem że Wenedowie nie mogli przyjąc języka słowiańskiego. Bo nie byli najeźdźcami. Jesteś przemęczony.
Xi do prasłowiańskości ti napusałem że bzdurą jest szykać go w tzw. Kuktyrze Łyżyckiej. Napisałem, że ten prasłowiański, czy słowiański swe źródłi ma gdzieś między Wołgą a Dbieprem i że został przyjęty przez tamtejsze ludy przez kontakty handlowe z kupcami, którzy posługiwali się tym językiem - taką teorię głoszę. Srąd różbuce językowe wśród tych najemników-Słiwian są z tego, że ci najemnucy pochodzili z różnych ludów i ten słowiański język został przekształcony w każdym ludzie w wyniku różnuc w ich pierwotnym języku. Czyli ten pierwotny jęztyk każdego ludu jest źródłem różnic językowych wśród ludów, które przyjęły język słowiański i nazywane są Słowianami.
Tak zresztą było też Webedani i Wandalami. To nue były ludy słowiańskie. One przyjęły ten język z różnicami właściwymu dla swego pierwotnego języka i stały się słowiańskimi. Na takiej samej zasadzie jak Rununii stalu suę ludem romańskim - poprzez przyjęcie języka łacińskiego z uwzględnieniem różnic, jakie determinowal ich pierwotny język. Bo chyba tylko głuchy i ślepy powie, że Rumunii są,bardzo podobni w wyglądzie i wymowie do Włochów czy Hiszpanów. Z Bułgarami jest też podobnie.
I napisałem że Połabianie (a nie Wenedowie) zdradzają swoimi wyrazami pochodzenie tureckie. A wiec tego prasłowiańskiego nauczyli się gdzieś nad Wołgą lub na stepach i zaadaptowali go do swojego, pierwotnego, tureckiego języka
Czy teraz jest już jasne, o co mi chodzi?
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 9 października 2024 05:19 |
9 października 2024 07:07 |
Sorry za litrrówki, ale odpisuje w malo komfortowych warunkach.
Xi, ci = Co
Jacyć = jakiś
ry = ty
Srąd różbuce = stąd różnice
Webedani = Wenedami
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 9 października 2024 06:57 |
9 października 2024 07:40 |
O językach południowosłowiańskich wspomniałem ja osobiście, dodając tylko to co kolega Grzegorz zauważył trafnie w przypadku bułgarskiego i nie zgadzam się, że źródłem tej twardości są naleciałości z języka tureckiego - to są pierwotne rzeczy.
Ogólne się zgadzam, że nie ma żadnego sensu wywodzenia na podstawie językowej jakichkolwiek pokrewieństw pomiędzy grupami etnicznymi, narodami się nimi posługującymi. Więc nie ma sensu wnikać w DNA Ruskich czy Bułgarów i w ogóle Słowian - zasadniczo należy przyjąć, że to tylko wspólnota językowa, a nie braterstwo krwi. Inna sprawa pochodzenie samego języka, bo kilka tysięcy lat temu jakiś jeden prasłowiański język musiał istnieć i jakaś znacząca populacja musiała się nim posługiwać. Wiemy na pewno, że jest to język z grupy indoeuropejskiej i z pewnością wcześniej istniał wspólny język protoindoeuropejski - to właśnie tym językiem posługiwano się jakieś 6-7 tys. lat temu na obszarach o których mówisz czyli stepie pontyjskim. Język prasłowiański wewoluował później 4,5 tys. lat temu po kolejnym etapie, kiedy te populacje zaczeły prowadzić osiadły tryb życia w lokalizacjach połozonych dalej na zachód i stopniowo się od siebie izolowały, dlatego twierdzenie, że populacje określone mianem kultury łużyckiej posługiwały się prasłowiańskim jest wielce prawdopodobne. Tym bardziej, że języki słowiańskie jak już mówiłem są najbardziej pierwotne względem praindoeuropejskiego, prasłowiański musiał więc się wizolować ze wspólnego pnia indoeuropejskiego najwcześniej. Można więc równie dobrze generalnie przyjąć, że to właśnie Wenedowie byli "prawdziwymi słowianami" i ludem pierwotnym na tych obszarach (w sensie przynajmiej od 4 tys. pne), bądź założyć, że przybyli później i się zesłowiańszczyli. Natomiast twierdzenie, że ktoś przybył z zewnątrz i ich zesłowiańszczył nie trzyma się kupy.
Co do perca i perczyka masz rację jeśli chodzi o ukraiński, no ale jednak mówiłeś ogólnie o językach słowiańskich w kontekście twardego "c" na końcu wyrazu - więc pokazałem, że w rosyjskim jest (podobnie jak w serbskim, chorwackim - zobacz jak się po ichniemu mówi "ogórek").
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 9 października 2024 07:40 |
9 października 2024 08:45 |
No wreszcie wypocząłeś...:).
Co do "c" to był taki przykład. Mają problem inni Słowianie także z naszym "dz"...:). I tu już jest mocno pod górkę. Serbowie i Chirwacu wpraedzie mają te swoje "vrh" a Słowacy czy Czesi "tvrd" , ale i tak to zmiękczają wymawiając przy użyciu samogłoski "y" lub nawet "i" pomiędzy tymi spółgłoskami.
Poproś jakiegoś żołnierza-Słowianina o wymówienie "wstrzel się" (to akurat pojęcie musi być tobie bliskie..:)) Od razu po wymowie poznasz, czy to Polak czy nie-Polak...:)
Nadal będę twierdził, że Słowianami stały się różne etnicznie grupy najemników, a to dlatego, że sysle d9chodziło między nimi do wrenętrznych "nieporozumień", o których tak szeroko rozpisywali się niesłowiańscy podróżnicy, którzy pisali, że Słowianie nieustannie kłócą się między sobą, że łatwo ich skłócić, ze brak im dyscypliny. No i NIGDY nie stworzyli słowiańskiego wielkiego państwa. Zawsze porozbijani byli na małe państweka. Z czego to wynika? Moim zdaniem właśnie z najemniczej mentalności.
Jedynie Polacy stworzyli duże państwo i to ich ogromnie wyróznia na tle Słowiańszczyzny (wiem, wiem - zaraz wytkniesz mi Ruś, ale Ruś scalili Waregowie, a Rosję Anglicy i Holendrzy). Bułgarzy byli jakąś lokalną potegę, ale władcy nosili tytuł "chan", a nie "car" czy jakoś "władyka".
Więc nadal będę się upierał, że słowiańskie języki nie tyle wyewoluwały z jakiegoś prasłowiańskiego pnia, co raczej przekształciły go - każdy na swoją modłę.
Ty zakładasz, ze one pd początku posługiwały się prasłowiańskim, a z czasem zsczęły się różnicować. Ale to różnicowanie jedt jakoś tak dziwnie tłumaczone - coś jak różnorodność gatunkow przez ewolucjonistów, czyli że te gqtunki tsk same z siebie zaczęły się mutować i powstawaly coraz to nowe gatunki (ale genetyka twoerdzi, że to bzdura, bo....nie chce mnie się rozwijać tego wątku).
A ja stoję na stsnowisku, ze ten prasłowianski przyjął się na zasadzie hybrydy z innym piereotnym językiem i stąd te zróżnicowanie językowe wśród Słowian. A więc nie ewolucja, a dopasowanie, implementacja słowiańskiego prajęzyka.
A tak poza tym to w sumie różnic między nami nie ma...:)
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 9 października 2024 07:40 |
9 października 2024 08:47 |
Rozumiem, że otrzymuję od ciebie nagrodę Złotego Ogórka z DW....:)
|
grzegorz-ksiazek @gabriel-maciejewski |
9 października 2024 08:58 |
Zobaczcie tych kilka słów w porównaniu (w tym ogórek jako nr 1) tak dla rozluźnienia.
polski: ogórek, dynia, arbuz, melon, marchew, rzepa
litewski: agurkas, moliūgas, arbūzas, melionas, morka, ropė
ukraiński: огірок, гарбуз, кавун, диня, морква, ріпа
bułgarski: краставица, тиква, диня, пъпеш, морков, ряпа
serbski: краставац, бундева, лубеница, диња, шаргарепа, репа
rosyjski: огурец, тыква, арбуз, дыня, морковь, репа
słowacki: uhorka, tekvica, vodný melón, melón, mrkva, repa
albański: kastravec, kungull, shalqi, pjepër, karrota, rrepë
turecki: salatalık, kabak, karpuz, kavun, havuç, şalgam
niemiecki: Gurke, Kürbis, Wassermelone, Melone, Karotte, Rübe
łaciński: cucumis, cucurbita, pepo, cucumis, daucum, rapa
grecki: angoúri, kolokýtha, karpoúzi, pepóni, karóto, gongýli
islandzki: agúrka, grasker, vatnsmelóna, melóna, gulrót, næpa
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski |
9 października 2024 09:14 |
Czyli słowiańskie ogórki od Islandii aż po Ural..:).
I weź tu na podstawie słowiańskiej mowy wykuj twierdzenie, że Słowianie to jakaś hrupa etniczna. Bzdura. Powszechność brzmienia "ogórek" pokazuje nie ekspansję ludów słowiańskich, ale zasięg operacyjny organizacji handlowej, która posługiwała się tym językiem. W końcu jak handlowali, to mieli jedną l, swoją własną nimrnklature na kazdy kupowany towar. Nawet lokalsi na wyspach Pacyfiku nauczyli się angielskiego wyrazu oznaczającego tytoń.
Z tego ogórka wynika, że organizacja ta operowała na morzach północnych. Czyli jednak słowiańskim językiem posługiwali się owi Wenedowie, a reszta zwyczajnie przejęła ich język ze zmianami. Ale w takim razie "Słowianie" na bank nie mówili po słowiańsku, gdy zdobywali tereny nad Łabą i na Bałkanach...:).
Oczywiscie jeden ogórek nie czyni wiosny. No ale skoro o ogórkach mówimy, to nie ma co sobie żałować. Jakąś konkluzją ta dyskusja powinna się zakończyć...:)
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 9 października 2024 09:14 |
9 października 2024 09:53 |
"Powszechność brzmienia "ogórek" pokazuje nie ekspansję ludów słowiańskich, ale zasięg operacyjny organizacji handlowej, która posługiwała się tym językiem"
Z pewnością do bardzo ciekawych wniosków dojdziesz jak weźmiesz na warsztat banana:)
"Czyli jednak słowiańskim językiem posługiwali się owi Wenedowie, a reszta zwyczajnie przejęła ich język ze zmianami. Ale w takim razie "Słowianie" na bank nie mówili po słowiańsku, gdy zdobywali tereny nad Łabą i na Bałkanach...:)."
BRAWO!!
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 9 października 2024 09:14 |
9 października 2024 10:04 |
Wrzucę jeszcze jedną ciekawoskę w kontekście isladzkiego ogórka i rzepy. Kiedyś czytałem gdzieś, że robiono jakieś badania populacji Isladczyków pod kątem genetycznym (tych Islandczyków z dziada pradziada Gjunarssonów i Gjunarsdotterek) wyszło, że w zadzie jeden powszechny haplotyp (czy jak oni to zwą) na Islandii jest tożsamy z tym, który najczęściej występuje w Polsce i na Białorusi.
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 9 października 2024 09:53 |
9 października 2024 10:04 |
Czyli zostałem lauratem nie tylko Żłotego Ogórka z DW ale i Złotego Banana z DW...:).
Ale pamiętaj, że przedmioty egzotyczne prawie zawsze mają nazwy nadane im przez kupców, którzy takimi przedmiotami handlują. W Europie i Azji nie znano bananów - stąd ta jednolita nazwa.
Ale ananas był znany i zobacz ma rózne nazwy w różnych językach. I z9bscx, po polsku, NIEMIECKU, ISLANDZKU i po słowiańsku brzmi właśnie "ANANAS". Ale po hiszpańsku i ANGIRLSKU inaczej - piña, pineapple.
I co? Nie ma podziału na tereny operacyjne organizacji kupieckich?
Dostajesz ode mnie Złotego Ananasa z DW...:)
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 9 października 2024 10:04 |
9 października 2024 10:08 |
Ale jakoś nie nauczyli się gadać po słowiańsku. A może umieli, ale potem.przyszli inni kupcy, ktorzy nauczyli ich gadać "po ludzku", cxyli po nordycku...:)
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 9 października 2024 10:08 |
9 października 2024 10:19 |
Sporo wiemy z sag o odkryciu i zasiedleniu Islandii przez Wikingów z sag islandzkich. Wychodzi na to, że nie bardzo wiemy kim byli Wikingowie...
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 9 października 2024 10:19 |
9 października 2024 10:27 |
No to już Pioter się głośno zastanawiał kim byli wikingowie i sugerował, że raczej nie "germanami".
W ogóle ten "słowianizm" czy "germanizm" to jakieś sciemy, ukrywające dość wstydliwą prawdę dla organizacji handlowych lub ich aktualnych wybrańców.
Zobacz jaki szablon skroili tej całej słowiańszczyzny - wiańki na głowach, jakieś ludowe śmieszne potworki, muzyka, taniec i śpiew. No i obowiązkowo drewniane przedmioty AGD.
A jaki szablon skroili dla germańskości? Włócznie, miecze, tarcze, okręty, i żelazne przedmioty AGD. Oraz marsze, defilady z pochodniami.
To wszystko na pierwszy rzut oka trąci groteską lub komedią.
![]() |
Zawierucha @OjciecDyrektor 8 października 2024 19:20 |
10 października 2024 04:10 |
>>W slowie "perec" na końcu jest ZNAK MIĘKKI. Ukraincy i R9djanie zmiekczaja "c". Wiec pudło<<
Więc znowu Pan wciska kit - z zadziwiającą lekkością.
![]() |
OjciecDyrektor @Zawierucha 10 października 2024 04:10 |
10 października 2024 09:32 |
No ale doczytał Pan do końca? Spraedziłem ukraiński i jest znak miękki. W rosyjskim nie ma, co aszymanik już pokazal. I co? Gdzie tu kit? Raczej pół kitu. A i tak to jest drobiazg w porównaniu ze zgłoską "dz".
Zawsze piszę z zadziwiającą lekkością....:) choc nie lubię pisać.
![]() |
jan-niezbendny @OjciecDyrektor 10 października 2024 09:32 |
10 października 2024 09:51 |
To mi się podoba! Dwa półgłówki to juz całkiem przyzwoita cała głowa, a szklanka może być w połowie pełna lub w połowie pusta. Zależy, jak spojrzeć.
Nie mieszając się w tę lingwistyczną dyskusję, zauważę tylko, że słowniki ukraińskie odnotowują jednak parę słów z twardym "c" w wygłosie, zatem należy założyć, że Ukraińcy potrafią je wypowiedzieć. A mianowicie: абзац, ерзац, палац, Суец, шприц, шкіц, шпіц, гогоц, кварц, Вадуц, цуц, Рейнланд-Пфальц, паяц.
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 10 października 2024 09:32 |
10 października 2024 10:38 |
Zgłoska "dz" występuje w serbskim "звоно" - dzwono czyli dzwon.
![]() |
OjciecDyrektor @aszymanik 10 października 2024 10:38 |
10 października 2024 10:55 |
Występuje i owszem ale jak brzmi? Dla mnie troche miekko (chyba ze aplikacja google translator ma złą wymowę)
![]() |
OjciecDyrektor @jan-niezbendny 10 października 2024 09:51 |
10 października 2024 10:59 |
To dlaczego od razu rozpoznaje Slowianina nie-Polaka własnie po tym jak wymawiaja spolgłoski "c" i "dz"? Oni wszyscy wypiwiafaja je miekko - od razu Polak wyłapie te różnice. Niby takie same zgłoski, ale wymowa zdradza przybysza ze wschodu lub poludnia.
![]() |
OjciecDyrektor @OjciecDyrektor 10 października 2024 10:59 |
10 października 2024 11:00 |
Wypiwiiafiaja = wypowiadają
![]() |
aszymanik @OjciecDyrektor 10 października 2024 10:55 |
10 października 2024 13:53 |
Swojego czasu za młodych moich oficerskich lat, trafiło mi się brać udział w misji KFOR w Kosowie na stanowisku dowódcy plutony zmotoryzowanego. Tam oczywiście wtedy gdy tam byłem w naszej przynajmniej strefie większość stanowili Alabańczycy, no ale mieszkali też Serbowie, a ci Albańczycy choć niechętnie to jednak serbskim się posługiwali. No i ja tam przebywając tego języka się troszkę nauczyłem - znaczy dość swobodnie się nim posługiwałem. Od tego momentu mineło już ćwierć wieku więc proszę jakby co egzaminów mi nie robić, w każdym razie wtedy swobodnie rozmawiałem, czytałem i oglądałem serbską albo macedońską TV. No i zgłoska "dz" i "c" tam oczywiście występowała w brzmieniu takim jak u nas.
Opowiem jeszcze jedną historię z tamtych czasów dotyczącą tej wyjątkowej twardości języka polskiego. Otóż, przebywając tam mieliśmy prawo do urlopów w kraju. Na urlop wożono nas autobusami, niemożliwe było przekroczenie granicy prowincji bezpośrednio z Serbią więc jeździliśmy na około przez Macedonię i gdzieś koło Kumanova wjeżdżaliśmy do Serbii na autostradę Nisz - Belgrad - Novy Sad - Subotica. Któregoś razu jechaliśmy na ten urlop akurat razem z moim przyjacielem, a że ten urlop zawsze był okazją wobec oficjalnej prohibicji panującej na terenie misji do pofolgowania sobie w tym temacie więc w tym autobusie zawsze było bardzo wesoło. Niestety mój przyjaciel zdźebko przeholował i przed granicą serbską zapadł w sen niedźwiedzia. Na granicy weszła do naszego autobusu serbska pani celnik co by sprawdzić nam paszporty, siłą rzeczy musiała skupić się na Roberciku żeby go dobudzić, co zresztą nawet z moją pomocą jej się nie udało (ostatecznie machnęła ręką i przyjaciel granicę przejechał jak wtedy mówiliśmy na "paszporcie dyplomatycznym"). No ale miałem się jej okazję dokładnie przyjrzeć (a wierzcie mi było na co patrzeć:)) i ona zgodnie z przepisami miała na piersi (ehhh, te wspomnienia) tabliczkę z nazwiskiem:
Џџорџевич - wymawia się Dżdżordżewicz