-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Oświata ludowa czyli mądrości Stefana Ż.

Ktoś może pomyśleć, że oszalałem, bo w prozie Stefana nie można znaleźć żadnych mądrości. Otóż mylicie się. Można i to w dodatku w książce tak niesamowitej jak „Dzieje grzechu”. Stefan wzbija się na prawdziwe wyżyny kiedy opisuje ludzi, których szczerze nienawidzi. W „Dziejach grzechu” zaś Stefan nienawidzi prawdziwie tylko jednego człowieka i jego rodziny. Chodzi mi o Zygmunta Szczerbica oraz całą tę magnacką familię, która zamiast zubożeć, zdegenerować się i zniknąć, rozradza się i bogaci na krwawicy ludu pracującego miast i wsi. Żeby zdewastować swoje i czytelnika wyobrażenie o bogatych ziemianach, Stefan rozkochuje Zygmunta w głównej bohaterce, a z jego domowego życia czyni pośmiewisko. Największe szyderstwa spotykają starego Szczerbica, cholerycznego dziada, który kisi pieniądze i nie chce się nimi dzielić z biednymi, w tym ze Stefanem rzecz jasna. Częstuje za to swoich synów, bezczelnych i nieuprzejmych dla ludu i dla samego Stefana, różnymi mądrościami. Jak zacząłem czytać te przestrogi i mądrości starego spisane przez naszego ulubionego pisarza, od razu pomyślałem, że ojciec Zygmunta Szczerbica to mój bohater pozytywny. Facet mówił tak – a Stefan z tego szydził – nie może czytać książek ten, kto nie ma żadnej własności. Czy to nie jest niezwykłe! I jakie praktyczne w użyciu. Nie masz własności nie czytasz, nie czytasz, nie rozumiesz. Nie rozumiesz, nie ma cię wśród ludzi decydujących o sprawach istotnych. Krótko i na temat. Stefanowi się to oczywiście bardzo nie podobało. Zapewne z tego powodu, że on sam nic nie miał i nie zamierzał mieć. Za to książki chciał czytać, a do tego jeszcze pisać. I był święcie przekonany, że do zajmowania się nimi nie jest mu potrzebna własność. Popatrzcie jak szczęśliwymi ludźmi bylibyśmy dziś, gdyby przestrogi starego Szczerbica obowiązywały wszystkich. Nie byłoby Stefana, to po pierwsze, bo jasne jest, że ktoś taki jak on nie dorobiłby się nawet wyszczerbionego nocnika, a co dopiero myśleć o jakichś poważniejszych sprawach, choćby o takiej działeczce jak moja. Nie byłoby nikogo, kto dziś przyjmuje granty za darmochę z tytułu tego jedynie, że napisał, a wcześniej przeczytał jakąś książkę. Nie byłoby Twardocha, Chutnik, nie byłoby, jak mawiał Kononowicz Krzysztof, niczego….Z tego oczywiście z czym borykamy się dziś i co nas dręczy. Świat byłby lepszy. Niestety najgorszy wynalazek socjalistów, czyli oświata ludowa doprowadził nas do katastrofy, w której epicentrum się właśnie znajdujemy. Jeśli zaś oświata ludowa, to na plan pierwszy wysuwają się dwa nazwiska – Hirszfeld i Natanson. Byli to ludzie bezwarunkowo wybitni. Bolesław Hirszfeld, typ wychowawcy, który pieniądzem, szantażem i szyderstwem trzymał w ryzach całą tę zgraję, która na własnych plecach kolportowała ulotne i groszowe wydawnictwa, opłacane przez Bronisława Natansona, roznosząc je po wsiach i miasteczkach. Hirszfeld był właścicielem wód zdrojowych w Ogrodzie Saskim i kamienicy przy Placu za Żelazną bramą, gdzie spotykali się „oświecacze” ludu. Bronisław zaś Natanson to geniusz edytorstwa, który przekupywał wysoko postawionych żandarmów, wyczarowywał z niczego pozwolenia i koncesje, zakładał biblioteki oraz wydawnictwa, a co najważniejsze płacił autorom duże honoraria. Ci dwaj ludzie sukcesu, młodzi piękni, eleganccy i obyci w świecie byli największymi wrogami istot takich jak stary Szczerbic, których w Polsce było w czasach młodości Stefana jest sporo. Po co ludowi oświata? To jest fetysz największy i najbardziej czczony do dziś. No, ale po co ona jest? Po co chłop ma czytać? No po to, powiedzą zwolennicy oświaty ludowej, żeby go stary Szczerbic nie oszukiwał, żeby mu nie potrącał z dniówki i żeby chłop mógł się zapoznać z najnowszymi trendami światowej polityki. A po co Szczerbic miałby oszukiwać chłopa? On go wynajął do pracy, dał mu mieszkanie w czworakach, zakazał chlać na umór, wypłacał dniówkę, a także serwituty, żeby chłop miał co jeść i gdzie spać, a także czym się ogrzać. No tak, powie zwolennik oświaty ludowej, ale w ten sposób Szczerbic odgradzał lud od cywilizacji i jej zdobyczy, nie pozwalał chłopom robić karier w korporacjach i wyjeżdżać do miast, gdzie mogliby zaciągać korzystne kredyty na zakup mieszkań własnościowych. To prawda, stary był z całą pewnością przeciwny takim imprezom. Obstawiamy tę opcję w ciemno, choć przecież za dużo o nim nie wiemy.

Jakie argumenty mają jeszcze za pazuchą zwolennicy oświaty ludowej? No, takie, że jak ktoś umie czytać to przeczyta i nie da się w ten sposób oszukać nikomu, bo będzie wiedział co jest napisane. Wszyscy umiemy czytać i pisać, niektórzy nawet w obcych językach i co? Nie dajemy się oszukiwać? Nie chcę ciągnąć tych rozważań w powyższym tonie, bo wszyscy wiemy o co chodzi i po raz nie wiem który powracamy do tych samych konkluzji. Nie ważne kto i co pisze, ważne kto i gdzie tę pisaninę dystrybuuję. Ważne jest także jak ona jest promowana. Autorów można wystrugać z czegokolwiek, przykład Twardocha jest tu najwyraźniejszy. A do tego jeszcze znajdą się zawsze frajerzy gotowi, na podstawie li tylko poruszanych przez takiego wystruganego tematów, ogłosić go jednostką wybitną. Bo przecież jasne, że jak ktoś pisze o Panu Bogu, dylematach księży, rozważa różne poważne kwestie religijne, to nie może mieć złych zamiarów, o nie. Kiedy się już ma autorów, deprawuje się ich pieniędzmi i za pomocą usłużnej i opłaconej prasy czyni wielkimi. Później zaś można już wszystko. Rzecz najważniejsza to wykreowanie odbiorcy, który nie rozumie po co i dlaczego czyta – o to postarają się już dziewczyny niosące kaganek oświaty pod strzechy, różne siłaczki i ABC dobre panie. Odbiorca nie posiadający własności jest niewolnikiem dystrybutora. W naszych okolicznościach chłop oświecony za pomocą groszowych broszurek stał się niewolnikiem Bolesława Hirszfelda i Bronisława Natansona, albowiem to oni kontrolowali kanały dystrybucji literatury dla ludu.

Życie jest jednak nieprzewidywalne, a do tego niebezpieczne. I tak Bolesław Hirszfeld człowiek majętny i dystyngowany, pojechał dnia pewnego do Szwajcarii i tam popełnił samobójstwo zażywając cyjanek potasu. Tak mówią. Jak było naprawdę nie wiemy. Natanson Bronisław rozchorował się ciężko i umarł nagle w jakimś niemieckim sanatorium. A to ci pech. Oświata ludowa jednak nadal kwitła, a chłopi czytali i czytali, coraz uważniej, wszystko po to, żeby nie dać się oszwabić staremu Szczerbicowi i jemu podobnym. I wreszcie odnieśli sukces, który konsumują do dziś.

Teraz ogłoszenia. Mamy już nowy sklep https://basnjakniedzwiedz.pl/ wszystkie nowe książki będą wrzucane tylko tam, ale sklep na coryllus.pl będzie jeszcze przez jakiś czas czynny, żeby wszyscy mieli czas się przyzwyczaić.

Nasze książki dostępne będą w Słupsku, w sklepie Hydro-Gaz przy ul. Słowackiego 46, wejście od ul. Jaracza

Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.

Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

 



tagi:

gabriel-maciejewski
25 maja 2017 08:29
3     860    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

bolek @gabriel-maciejewski
25 maja 2017 08:35

" Nie byłoby Twardocha, Chutnik, nie byłoby, jak mawiał Kononowicz Krzysztof, niczego…. "

Zbyt piękne aby było prawdziwe...

BTW, ciekawe co teraz porabia Krzysztof?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @gabriel-maciejewski
25 maja 2017 08:37

Struga patyk relaksacyjnie

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski
25 maja 2017 08:40

Myślę, że sztrykuje nowy sweter.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować