-

gabriel-maciejewski : autor książek, właściciel strony

Fryderyka Zofia Wilhelmina Hohenzollern von Brandenburg, margrabina Bayreuth, siostra Fryderyka II króla Prus Pamiętniki. Fragmenty

Wyjeżdżam na cały dzień. Zosatwiam Wam więc fragmet ostatniego nawigatora - wyimek z pamiętników siostry Fryderyka II

 

Król powrócił do Berlina. Znalazłam mojego brata bardziej zrozpaczonego niż kiedykolwiek. Pułkownik von Rochow, który nie opuszczał go ani na chwilę, ostrzegł królową, że brat mój zamierza uciec, że mówi o tym często w niezwykłym uniesieniu i że przedsiębierze pewne kroki, które budzą najgorsze obawy; zapewnił jednakże królową, że będzie śledził wszystkie postępki mojego brata i udaremni wszystkie jego projekty. To postępowanie pana von Rochow było bardzo chwalebne, ale jako człowiek mało inteligentny popełnił kardynalne błędy. Znajdował się zresztą w ciężkiej sytuacji; sprzeciwiając się woli mego brata, ściągał na siebie jego nienawiść, a gdyby pozwolił mu uciec, naraziłby się na niełaskę króla i ryzykował nawet głową. Refleksje w tej materii przeraziły go tak bardzo, że obnosił swoje żale po wszystkich domach całego Berlina i jego sekret stał się wkrótce tajemnicą poliszynela. Rzecz oczywista, że klika austriacka też się o nim dowiedziała. Królowa wpadła w rozpacz usłyszawszy o wszystkim od pułkownika von Rochow i powiadomiła mnie o tej sprawie, wiedząc, że znam doskonale usposobienie mego brata. Zapytała mnie o radę, co robić. Nie śmiałam powiedzieć królowej szczerze, jak się sprawy mają, znając bowiem jej słabość dla Ramen, obawiałam się, że ta dziewczyna mogłaby zgubić mojego brata. Wyznałam jej tylko, że brat wpada w straszliwą melancholię, że ma momenty zaślepienia, które często mnie przerażają, i że ukrywa przed nią swoją okropną sytuację, nie chcąc jej niepokoić; nie sądzę jednak, aby posunął się do takiej ostateczności, jakiej ona się lęka. Dałam królowej do zrozumienia, że człowiek doprowadzony do skrajnej rozpaczy mówi rzeczy, o których potem, gdy ochłonie, zapomina, słowem, starałam się, jak mogłam, wybić jej te myśli z głowy.

Gdy to się działo, nadeszła odpowiedź z Anglii. Była taka, jakiej król mógł sobie życzyć; przyznawano mu wszystko, czego żądał, ale niezmiennie pod warunkiem, że oddali Grumbkowa, zanim zapadnie ostateczna decyzja. Pan Hotham otrzymał własnoręczne listy Grumbkowa, które udało się przejąć. Oznajmił o tym królowi, którego poprosił o tajną audiencję. Seckendorf, który miał wszędzie szpiclów, dowiedział się o tym pierwszy. Potrafił uprzedzić pana Hothama i pierwszy rozmawiał z królem. Zaczął od opisu starań, jakie cesarz przedsięwziął, aby zyskać przyjaźń króla, podkreślił uprzejmość, jaką wykazał, przyznając mu swobodny pobór rekrutów we wszystkich swoich prowincjach oraz dając mu gwarancję na księstwa Jülich i Berg[1], oraz dodał, że cesarzowi jest bardzo przykro, gdy widzi, że mimo tych wszystkich awansów z jego strony król się od niego odwraca przechodząc do stronnictwa wrogów.

– Jestem uczciwym człowiekiem – ciągnął – Wasza Królewska Mość zawsze mnie za takiego uważał, żywię do Waszej Królewskiej Mości osobiste przywiązanie i czuję się zmuszony, właśnie przez ów nadmiar oddania, wmieszać się w sprawę bardzo delikatną, jednakże stan, w jakim widzę Waszą Królewską Mość, napawa mnie lękiem; niech się co chce dzieje, znajdę pociechę w świadomości, że spełniłem swój obowiązek powiadamiając Waszą Królewską Mość o tym, jak się sprawy mają. Królewicz prowadzi jakieś tajemne knowania z Anglią. Oto listy, które otrzymałem od naszego posła na tym dworze, oto inne od wysłannika w Kassel i od kilku moich przyjaciół. Królowa angielska popełniła nieostrożność powierzając kilku osobom listy pisane do niej przez królewicza; zawierają one jak najbardziej formalne obietnice małżeństwa, powzięte bez wiedzy Waszej Królewskiej Mości, poza tym głucha wieść krąży po mieście, że królewicz ma zamiar uciec; te wszystkie okoliczności, gdy rozpatrzyć je wspólnie, wydają mi się podejrzane. Grumbkow otrzymał bardziej szczegółowe wiadomości na ten temat, które może przedłożyć Waszej Królewskiej Mości. Jeśli zresztą małżeństwo księżniczki leży Waszej Królewskiej Mości tak bardzo na sercu, mam rozkaz mojego dworu, żebym zaofiarował się z pomocą w tym względzie; nie tracę nadziei, że się z tą sprawą uporam. Małżeństwo królewicza wydaje mi się zbyt niebezpieczne, by Wasza Królewska Mość mogła się na nie zgodzić; proszę się zastanowić, ile ujemnych skutków pociągnie ono za sobą: będziesz, Najjaśniejszy Panie, miał synową próżną i pyszałkowatą, która oplata dwór intrygami, dochody z całego królestwa nie wystarczą na jej wydatki, i kto wie, czy w końcu nie uda się jej pozbawić władzy Waszą Królewską Mość. Unoszę się, niech mi Wasza Królewska Mość wybaczy z uwagi na moją gorliwość, to przemawia Seckendorf, a nie poseł cesarza. Anglia postępuje z Waszą Królewską Mością jak z dzieckiem, nęci kawałkiem cukru i zdaje się mówić: dam go Waszej Królewskiej Mości, jeśli posłucha mnie i wypędzi Grumbkowa. Co za skaza na sławie Waszej Królewskiej Mości, jeśli da się omamić w sposób tak pospolity, i jak będą mogli liczyć na Waszą Królewską Mość jego wierni słudzy, jeśli wiedzą, że los ich zależy od obcych potęg?

Seckendorf posunął swoją obłudę do tego stopnia, że zaczął płakać, i tak dobrze odegrał komedię, że jego przemówienie wywarło skutek. Król zamyślił się i zaniepokoił, odpowiedział niewiele i wkrótce potem opuścił posła. Przez resztę dnia był w okropnym humorze. Nazajutrz, 14 lipca, miał z kolei audiencję kawaler Hotham. Zapewniwszy króla, że jego dwór zgadza się całkowicie na wszystko, czego żąda, oddał mu listy Grumbkowa, dodając, że nie wątpi, iż król go się pozbędzie, gdy tylko je przeczyta; wprawdzie jeden z nich napisany jest szyfrem, ale znaleziono ludzi dość zręcznych, którzy potrafili go odczytać. Król wziął listy ze wściekłą miną, rzucił je panu Hotham w twarz i podniósł nogę, jakby chciał go kopnąć. Rozmyślił się jednak i wyszedł z pokoju, nie mówiąc do niego ani słowa, trzaskając ze złością drzwiami. Poseł angielski oddalił się równie wściekły jak król. Gdy tylko znalazł się u siebie, wezwał posłów Danii i Holandii, którym opowiedział, co zaszło. Jego angielski charakter objawił się przy tej sposobności; powiedział tym panom, że gdyby król został chwilę dłużej, on byłby mu uchybił i sam sobie wymierzył sprawiedliwość. Pozyskał ich dla swojej sprawy, która stała się sprawą wszystkich głów koronowanych. Ponieważ znieważono go w jego godności posła, oświadczył im, że zakończył swoją misję i zamierza wyjechać następnego dnia wczesnym rankiem. Królowa dowiedziała się o tym przykrym zajściu z biletu przesłanego przez pana Hothama do panny von Bulöw; nietrudno wyobrazić sobie jej rozpacz. Król ze swej strony odczuwał wielkie wyrzuty sumienia. Żałując swego uniesienia zwrócił się do posłów Danii i Holandii i prosił ich, aby go pogodzili z posłem angielskim; polecił im, aby go przeprosili za doznaną zniewagę, zapewniając, że jeśli poseł angielski zechce zostać, król się postara, aby pan Hotham zapomniał o całym zajściu i miał odtąd tylko powody do zadowolenia. Cały dzień przeszedł na bieganinie, ale nie uzyskano nic od pana Hothama, który trwał niewzruszenie przy swoim zamiarze. Zły humor króla odbił się na królowej. Oświadczył jej szyderczym tonem, że doszło do zerwania negocjacji i że postanowił zrobić mnie koadiutorką w Herford[2]. W tym celu napisał natychmiast do wdowy po margrabim Filipie, przeoryszy tego opactwa; jasne, że nie robiła żadnych trudności w wyrażeniu zgody na tę prośbę. Myślę, że król użył tego wybiegu, chcąc skłonić królową do działania w sprawie pana Hothama. Niepokój króla wzrastał, w miarę jak dzień mijał; wreszcie dał polecenie wzmiankowanym posłom, aby zaproponowali panu Hothamowi formalne przeprosiny w ich obecności. Pan de Leuvener powiadomił o tym mojego brata i błagał go o napisanie biletu do posła angielskiego i namówienie go do przyjęcia tej propozycji. Mój brat powiedział o tym królowej, a ponieważ ona się zgodziła. napisał, co następuje:

Panie!

Dowiedziawszy się za pośrednictwem pana Leuvenera o ostatnich zamierzeniach króla mojego ojca, nie wątpię, iż pan uwzględnisz jego życzenia. Proszę pamiętać, że moje szczęście i szczęście mojej siostry zależą od decyzji, którą pan poweźmiesz, i że pańska odpowiedź stanowić będzie o zjednoczeniu czy poróżnieniu dwóch królewskich rodów. Mam nadzieję, że będzie ona przychylna i że posłuchasz pan moich nalegań. Nie zapomnę nigdy takiej przysługi, za którą będę panu wdzięczny całe moje życie, okazując prawdziwy szacunek itd.

Pan Katt oddał ten list panu Hothamowi; a oto odpowiedź:

Wasza Książęca Wysokość!

Pan von Katt oddał mi właśnie list Waszej Książęcej Wysokości. Jestem przejęty wdzięcznością za okazane mi zaufanie. Gdyby chodziło tylko o moją sprawę, próbowałbym czynić rzeczy nawet niemożliwe, żeby dowieść Waszej Książęcej Wysokości mojego szacunku przez uległość dla Jego rozkazów, ale ponieważ obraza, która mnie spotkała, tyczy się króla mojego pana, nie mogę spełnić życzeń Waszej Książęcej Wysokości. Będę się starał, o ile tylko w mej mocy, nadać jak najpomyślniejszy bieg tej sprawie i chociaż kładzie ona kres negocjacjom, mam jednak nadzieję, że ich zerwanie nie jest ostateczne. Pozostaję itd.

Lektura tego listu poraziła jak grom królową i mnie. Wprawdzie w tym czasie miałam tak samo niewiele chęci do poślubienia księcia Walii, jak poprzednio, jednakże sprawa z margrabią von Schwedt i księciem von Weissenfels, spadające na mnie ciosy i zniewagi, wszystko to było zbyt świeże, żebym nie pragnęła się przed tym ustrzec na przyszłość, w przekonaniu zresztą, że mój los w Anglii nie ułożyłby się tak źle, jak w Berlinie, gdzie zewsząd ziały przepaście. Mój brat wydał się mało przejęty tym niepowodzeniem, potrząsnął głową i powiedział do mnie:

– Zostań przeoryszą, będziesz miała spokój. Nie rozumiem, dlaczego królowa się martwi, są większe nieszczęścia. Mam dość tych wszystkich intryg i powziąłem już nieodwołalne postanowienie. Nie mam sobie nic do wyrzucenia wobec ciebie, robiłem, co mogłem, aby skojarzyć twoje małżeństwo, radź sobie, jak możesz, czas już najwyższy, abym zaczął myśleć o sobie, wycierpiałem się dostatecznie, nie zanudzajcie mnie więcej płaczliwymi prośbami; na nic się nie zdadzą i już mnie nie wzruszają. – Te słowa wypowiedziane ostrym tonem przeszyły moje serce. Brat zaś był tak rozgoryczony od pewnego czasu i prowadził tak rozwiązły tryb życia, że wskutek tego wszystkie jego dobre uczucia jakby przygasły. Starałam się go uspokoić i przemówić mu do rozsądku. Jego szorstkie i pogardliwe odpowiedzi gniewały mnie z kolei; odwzajemniłam mu się uszczypliwościami, które ściągnęły na mnie jeszcze gorsze złośliwości, tak że w końcu umilkłam w nadziei, że gdy przejdzie jego uniesienie, to się z nim pogodzę.

Brat miał wyjechać z królem nazajutrz wczesnym rankiem do Ansbach. Musiałam więc koniecznie dojść z nim do porozumienia jeszcze tego wieczoru. Zbyt go kochałam, abym mogła się z nim rozstać w niezgodzie, więc z całej duszy chciałam, robiąc mu różne awanse, zapobiec zamierzonej przez niego ucieczce. Chłodno przyjął wszystkie moje czułe i miłe słowa, a ponieważ nalegałam, by dał mi słowo, iż niczego nie przedsięweźmie, odparł, iż po długim namyśle zmienił postanowienie, że nie zamierza już uciec i na pewno tutaj powróci. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć i mogłam go tylko uściskać.

 

[1]  Jülich i Berg — dwa księstwa nadreńskie, w r. 1815 włączone zostały do Prus.

 

[2] Herford – miasto w płn. Westfalii nad Werrą. Koadiutorka to zastępczyni przeoryszy, z perspektywą objęcia tej godności.

 



tagi: szkoła nawigatorów  prusy  fryderyk wielki 

gabriel-maciejewski
3 czerwca 2020 07:03
6     1769    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @prosiak16 3 czerwca 2020 08:26
3 czerwca 2020 14:33

Z panem Koniem? Nie. Nie mogę się spotkać

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @gabriel-maciejewski
3 czerwca 2020 20:53

Kiedy już przedarłem się przez tumany kurzu wzbite dreptaniem przez tekst - to jedyne zdanie jakie utkwiło w pamięci było:

"Wprawdzie w tym czasie miałam tak samo niewiele chęci do poślubienia księcia Walii, jak poprzednio, jednakże sprawa z margrabią von Schwedt i księciem von Weissenfels, spadające na mnie ciosy i zniewagi, wszystko to było zbyt świeże, żebym nie pragnęła się przed tym ustrzec na przyszłość, w przekonaniu zresztą, że mój los w Anglii nie ułożyłby się tak źle, jak w Berlinie, gdzie zewsząd ziały przepaście."

Kuzyni na tronach z innymi kuzynami na tronach prali się, aż ich poddanych krwią ziemia spływała. Więc czy dalekowzroczny instynkt „etniczny” takich mieszańców w sprawie przeznaczenia poddanych mógł  im cokolwiek podpowiedzieć? Czy w 1915 roku, kiedy jeszcze nadal prały się arystokratyczne dynastie - a krew lała się nadal strumieniami - takie zdanie byłoby możliwe do zapisania w pamiętniku Fryderyki Zofii Wilhelminy Hohenzollern von Brandenburg, margrabiny Bayreuth? Nie wiem, ale mimo tego, że państwa narodowe wytworzyły nowe elity - nadal istaniała jakaś potworna siła otwierająca krwawą rzekę w następnej światowej wojnie.

Zastanawiam się, jak na tym historycznym horyzoncie wyglądają nowe pan-europejskie elity, które znowu reprezentują  podobną ograniczoną myśl, dbając tylko o swoje biologiczne dobro, kierunek marszu, przeznaczenie - czyli chęć utrzymania Europy jako swojego lenna.

Wrodzona przewrotność uświadomiła mi jednak jeszcze jedną rzecz: ileż to setek, jeśli nie więcej polskich dziewczyn doświadcza obecnie, że ich "los w Anglii nie ułożyłby się tak źle, jak w Berlinie, gdzie zewsząd zieją przepaście"... Hm... Po przeskalowaniu problem nadal ten sam...

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @Maginiu 3 czerwca 2020 20:53
4 czerwca 2020 08:46

Ładne Pan napisał zdanie o kuzynach na tronach targających się za loki vs granice etniczne vs sprawiedliwość także w Notce Pana Andrzeja-z-Gdańska co dalej z wschodem Europy:
Pan Tadeusz Korzeniewski: Narody etniczne były, są i będą rosnąć, i to jak na drożdżach jeszcze. Nie dajcie się tak nabierać graczom w etniczne trzy karty,... Europy, to wszyscy oni byli między sobą siedemnaście razy na krzyż pokoligaceni. Kuzyni na tronach z innymi kuzynami na tronach targali się za loki za pośrednictwem poddanych dupków. I co dalekowzrocznego takich mieszańców instynkt „etniczny” w sprawie przeznaczenia poddanych mógł podpowiedzieć?

Pan Milewski:Ten dziwaczny pomysł, by jako jedyne kryterium narodowości przyjąć, narzucając je innym klasom, język klas wiejskich używany w chatach, prowadzi do chłopskiego bolszewizmu.

 

Myli się Pan pisząc takie zdanie: państwa narodowe wytworzyły nowe elity. W tym właśnie problem, że u nas nie wytworzyły się nowe elity. Elity jak są przed czy post katolickie to kradną, ale na tym budują jakąś siłę, którą można użyć do obrony. Wiedzą też, że cokolwiek myślą o poddanych, to jadą z nimi na jednym wózku. Te gnojki(za Panią Kossobor) nowo narzucone nie budują siły, nie wspominając o rozumieniu swojego położenia. Oni jak wizualizację przedstawił Pan Milewski - są nisko przy podłodze i rosną wszerz/grubną. To można zaobserwować po późniejszej historii: przepitych ryjach z popękanymi żyłkami od momentu jak trochę się postarzeli, gdy zeszli z wziętych na kredyt w Moskwie czołgów, aby stać się "elitą" dla Królestwa Polszy. Dzisiaj mają tylko bardziej kolorowe samochody, droższe Dziwki, więcej zagrabionego majątku, większe aspiracje, mówią bardziej gramatycznie, mają lepsze stroje, większe obycie po stypendiach, ale dalej nie są elitą. Mieli swoją szansę wejść w buty po wymordowanych ziemianach, ale stracili ją sprzedając wszystkie rzeki pieniędzy jakie generują rynki w Polsce za paciorki dosłownie w stosunku do wartości tych rzek.

zaloguj się by móc komentować


Maginiu @gabriel-maciejewski
4 czerwca 2020 12:04

Myli się Pan pisząc takie zdanie: państwa narodowe wytworzyły nowe elity. W tym właśnie problem, że u nas nie wytworzyły się nowe elity. Elity jak są przed czy post katolickie to kradną, ale na tym budują jakąś siłę, którą można użyć do obrony.

Kiedy pisałem o państwach narodowych i wyłonionych z nich nowych elitach (coby nie uważać za elitę) - to nie myślałem tylko "o nas", o Polsce, ale o całej Europie.

"U nas" elity katolickie już nie istnieją.  Natomiast główny nadzorca-hamulcowy jest. Dobrze pracuje i dobrze płaci. To nasza elita.

A ci targający się za loki faktycznie bardzo mi się spodobali...

Pan Milewski:Ten dziwaczny pomysł, by jako jedyne kryterium narodowości przyjąć, narzucając je innym klasom, język klas wiejskich używany w chatach, prowadzi do chłopskiego bolszewizmu. Czy ktoś spośród tych wszystkich mądrali miał rodzinę na prawdziwej polskiej głębokiej prowincji. I  widział co to znaczy tam żyć, dzień po dniu pracując do granic wytrzymałości. Za nic. Dosłownie za nic. Może dlatego niektórzy myślą, że to prowadzi do bolszewizmu - bo tak on przaśnie z zewnątrz wygląda. A prawda jest inna - ci ludzie tkwią jeszcze nadal w wartościach, które nam juz dawno wybito z głowy. Tacy jak oni nigdy nie będą uczestniczyli w chłopskiej rabacji. To jest własnie polskość i tradycja...

 

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @Brzoza 4 czerwca 2020 08:46
4 czerwca 2020 12:44

Oczywiście notka wyżej miała być do pana. Przepraszam.

Jeszcze dopiszę skąd ta moja paralela z lokami od Korzeniewskiego.  Tak jak margrabina Bayreuth zastanawia się, czy targać ją będa za loki bardziej w Berlinie, czy bardziej w Londynie - tak ja odniosłem całą swoją myśl  do współczesnych europejskich elit. Jeszcze niedawno był Berlin i Londyn. Targali się za loki że hej. Londyn uciekł - chociaż pod hasłem niezależności, to czy nie ma tu narodowego smrodku?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować